• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: Wypracowanie na zadany temat

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: Wypracowanie na zadany temat"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (M.D.)

EKRAN I WIDZ: WYPRACOWANIE NA ZADANY TEMAT

Jak zdołałem zaobserwować, niezbyt wielu miłośników kina decyduje się na obejrzenie najnowszego filmu Janusza Majewskiego „Słona róża”, czemu ja się - nawiasem mówiąc - wcale nie dziwię. Ale właśnie dlatego warto poświecić mu chwile uwagi. Jak to się bowiem dzieje, że zdolny reżyser, operujący po mistrzowsku warsztatem filmowym i posiadający wieloletnie doświadczenie w dziedzinie, którą uprawia, tworzy nagle dzieło niezwykłe mierne, zaskakująco wprost nie licujące z jego dotychczasowym dorobkiem artystycznymi ?

Pewnie: każdy artysta miewa upadki, okresy złej passy, a po wyjątkowej wenie - miesiące jałowości twórczej. Są to jednak wszystko rzeczy z natury „dopustu Bożego”, spadające na pisarza, muzyka, malarza czy reżysera filmowego - niezależnie od jego woli.

Okres takiej „niemocy twórczej” jest niezawinionym nieszczęściem, jakby niebezpieczną chorobą, z której trzeba się jak najszybciej, całą siłą woli wydobyć, bo będzie źle... W przypadku „Słonej róży” chodzi chyba jednak, niestety, o coś zupełnie innego.

Oto doskonały temat: historia przypadkowej, krótkiej, młodzieńczej miłości dwojga, ludzi - rozgrywająca się w ślicznej scenerii Karlovych Varów, na tle zbliżającej się z każdą chwilą napaści Hitlera na Czechosłowację i uaktywnienia się w związku z tym Niemców sudeckich – zostaje na ekranie pogrzebana z kretesem. Dlaczego tak się stało? Odpowiedzi udziela, pośrednio, sam Majewski w wywiadzie dla redakcji „Filmowego Serwisu Prasowego”:

„Chodziło przecież o to, by zrobić film - powiedzmy - rozrywkowy, z elementami dramatycznymi i komediowymi istniejącymi obok siebie, ale żeby całość tej historii nie była wyrwana ze znaczącego kontekstu historycznego, żeby nad tym wszystkim wisiała autentyczna chmura niebezpieczeństwa, której każdy widz byłby świadom. (…) W założeniach mieliśmy zrobienie melodramatu, a nie filmowego dramatu. (...) Happy end był już z góry wpisany w fabułę. Musiało to być trochę łzawe, trochę sentymentalne. Zależało mi również, by wprowadzić do tej historii szczyptę ironii, która dałaby niezbędny dystans w śledzeniu losów naszych bohaterów”.

Innymi słowy - chodziło reżyserowi o zrobienie takiego filmu, w którym jak w worku, pomieści się wszystko: historia i miłość, miłość i seks, seks i polityka, dramat i melodramat,

(2)

śmiech i łzy. A ponadto: problem rasizmu (bohaterka filmu, młoda wybitna skrzypaczka jest Czeszką pochodzenia żydowskiego), problem walki o polityczną i społeczną sprawiedliwość (bohater filmu jest byłym żołnierzem międzynarodowych brygad walczących w Hiszpanii), problem „braterstwa narodów” (tenże bohater jest Polakiem ukrywanym przez towarzyszy- komunistów na terenie Czechosłowacji) itd. itd. Jeżeli jeszcze doda się do tego migawkę z pobytu bohatera w hitlerowskim obozie koncentracyjnym podczas II wojny światowej, a rzecz całą zwieńczy happy endem - jak to dawni kochankowie rzucają się sobie po wojnie w objęcia (choć ona jest teraz żoną amerykańskiego oficera stojącego, to się rozumie, na straży kapitalizmu, o on - należy się domyślać - pozostał wierny internacjonalistycznym ideałom), zaś u ich stóp igra niewinne pacholę, owoc przedwojennych szalonych nocy, to... To już naprawdę zbyt wiele, jak na siły utrudzonego recenzenta filmowego, który wszak z niejednego filmowego pieca chleb jadł i niewiele już rzeczy może go na ekranie zadziwić!

„Słona róża” powstała jako wynik koprodukcji polsko-czechosłowackiej i to na pewno stwarzało dodatkowe problemy dla reżysera, bo chodzi w takim wypadku m.in. o

„zgrywanie” różnojęzycznych aktorów, scenarzystów, operatorów, scenografów. Różne są często także, w podobnych sytuacjach, sposoby patrzenia – nie tylko przez samych twórców, ale również przez producentów – na istotę dzieła filmowego język, jakim się przemawia do widza, czy też sposób wyartykułowywania pewnych prawd. Zachodzi wówczas obawa, że twórca filmu zdecyduje się postępować tak, aby wszyscy wokół niego byli zadowoleni:

potraktuje „zadany mu” temat jako rodzaj niezbyt zobowiązującego – względem prawdziwej sztuki – „wypracowania”…

Niestety publiczność bardzo często za tego rodzaju produkty stawia „trójkę na szynach”.

Pierwodruk: „Kamena”, 1983, nr 16, s. 10.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wydaje się, jakby twórcy „Oszołomienia” nie bardzo wiedzieli, na jaką drogę mają się zdecydować: czy ma to być „dramat ludzkiej duszy”, czy film

Głównym bohaterem nie jest tutaj „gwiazda” tego filmu przystojny Amerykanin, grający Sliears (Wiliam Holden), dekujący się najpierw w obozowym szpitalu, a potem, gdy już

Recenzentowi natomiast wypada w tym miejscu jedynie stwierdzić, że po trzech miesiącach filmowej posuchy, w czasie, której mógł tylko albo ronić rzewne łzy nad

Jest jednak pewne „ale”: z sal kinowych dobiegał w czasie projekcji „Konopielki” Witolda Leszczyńskiego nieustanny rechot publiki, radosne wycie przedstawicieli sfer

Chodzi mi oczywiście, o twórców rozrywki rodzimej – autorów i reżyserów kabaretowych, znanych piosenkarzy, modne grupy muzyczne, których obecność na scenach i

Przede wszystkim „Ojciec chrzestny II” toczy się kilkanaście lat później, kiedy gangi mają już za sobą dotychczasowy typowy „tradycyjny” charakter.. Teraz organizują się

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym

wiskiem powszechnym. Zwłaszcza poza głównymi miastami na wsi gdzie dyscyplina NKWD działa stosunkowo bardzo słabo. Szczególnie silnie zostało dotknięte tą plagą Poznańskie