• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1968, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1968, nr 1"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)

C H R Z E Ś C I J A N I N ACH, TEN CZAS...

EW ANGELIA

ŻYC IE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

P G T O N E PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Warszawa,

Nr 1 ., styczeń 1968 r.

TREŚĆ NUMERU:

ACH, TEN CZAS...

KTO MA USZY, NIECH SŁUCHA...

N A ZMIANĘ ROKU

M IESZKAJ W JEZUSIE (34) ZGUBIONE DZIECKO SODOMA I GOMORA

JAK CZYTAC I STUDIOWAĆ P IS ­ MO ŚWIĘTE?

NAWRÓCONY SIOSTRZENIEC PAPIEŻA...

AUDYCJA 48 I 49 KRONIKA

M iesięcznik „Chrześcijanin” w ysyłany jest bezpłatnie; wydawanie czasopisma um ożliw ia wyłącznie ofiarność Czytel­

ników. Wszelkie ofiary na czasopismo w kraju, prosimy kierować na konto:

Zjednoczony Kościół Ewangeliczny: PKO Warszawa, Nr 1-11-147.252, zaznaczając cel wpłaty na odwrocie blankietu. Ofia­

ry wpłacane za granicą należy k iero­

wać przez oddziały zagraniczne Banku Polska Kasa Opieki, na adres P rezy­

dium Bady Zjednoczonego Kościoła E w a n g elicz n e g o w W arszaw ie, ul. Z:i- gó rn a 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego.

Redagiuje K olegium w następującym składzie: Józef Mrózek (Red nacz,), M ieczysław K w iecień (sekr.), Zdzi­

sław Repsz i Edward Czajko. Adres Redakcji i Adm inistracji: W arsza­

w a, ul. Zagórna 10. Telefon Redak­

cji: 29-52-61 (wewn. 9). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.

RSW „ P ra sa ” , W arszaw a, S m olna 10/12. N akł. 4500 egz. Obj. 2 ark.

Z am . 2130. N-68.

W cale n ie rz a d k o się zdarza, że k to ś p rzychodzi do nas, bo p o trz e b u je w spólnej m o d litw y , bo p ra g n ie „w ygadać się” ja k pow iadam y, p o n ie w a ż m a do n a s w łaśn ie tro c h ę z a u fan ia , lub, bo „m a p ro b lem y ”, ja k się m ów i w in n y c h ra z a c h (choć n a d o b rą sp raw ę, k to ich nie ma?). N ie zaw sze je­

d n ak k to ś ta k i m a z k im p orozm aw iać, bo n ie zaw sze m am y n a to czas.

M yślim y lu b m ów im y sobie: po co ta s tr a ta czasu? L u b też: ach, te n c ią ­ gły b r a k czasu!... Czy to je d n a k p ra w d a ?

P rz ed k ilk u la ty n a ła m a c h p ra s y k o ścielnej w Polsce u k az ał się niezły, chociaż now oczesny, w ie rsz M. Q u ista : „P an ie, m am czas...” W w ie rsz u ty m 'była m o w a o lu d z iac h g oniących za czasem , oszczędzających czas, za b ija ją c y c h czas, ale z r e g u ły n ie m a jąc y ch czasu dla nikogo i dla nicze­

go. N ie m a ją go, bo się uczą, bo p ra c u ją , bo odpoczyw ają, bo są chorzy, do u m ie ra ją ... T ak, w ty m m ie jsc u a u to r po w iad a, że ci, co u m a rli n ie m a ją i ch y b a n ie p o trz e b u ją caasu. A le człow iek m usi m ieć czas p rz y n a jm n ie j um rzeć. N a to m u si m ieć czas! S w o ją głów ną m yśl w y ra ził p o eta w sło­

w ach: „P anie, m a m czas...” . M am czas żeby żyć i um ie rać dla C iebie, m am czas — w ięc m uszę go m ieć dla in n y c h ; m am czas.

A ja k ż e ta sp ra w a w y g ląd a w N ow ym T estam encie? W eźm y k lasy czn e h is to rie b ib lijn e i p rzy p o w ie ści Jezusow e: o n a k a rm ie n iu głodnych, o d n iu sądu, o m iło sie rn y m S a m a ry ta n in ie , o Z acheuszu, o grzesznej kobiecie i in.

S p ó jrzm y n a nie dzisiaj s ta ra ją c się znaleźć odpow iedź: ja k ą ro lę o d g ry w a w n ic h czas? S p ra w a p o św ię ce n ia czasu? P o p atrzm y — gdyby C h ry stu s P a n pośp ieszy ł się, a m ia ł ch y b a w szelk ie p raw o, bo i był zm ęczony, i póź­

n a p o ra , — to co n a jm n ie j 5 tys. lu d zi b y ło b y głodnych (Mk 6, 35—44, par.), w scenie w ielk ieg o są d u M t 25 31 n n K ró l p o w iad a, — a p y ta n ie o p o św ię­

cenie czasu u k ry te je s t w Jego słow ach — czy daliście jeść i pić gło d n y m (w asz kłopot, czas i sta ra n ie ? ), czy d aliście gościnę zm ęczonym (wasza uw ag a, serdeczność, czas?), czy słu ży liście chorym (czas!), czy p o m a g aliś­

cie u w ięzio n y m (czas!). D ale j, gdyby sam C h ry stu s P an n ie m ia ł czasu dla Z acheusza, aby sta n ą ć po d jego drzew em , gdyby nie m ia ł cierp liw o ści (czasu!) d la grzesznej k o b ie ty (Jan 8, 1 nn), to zarów no ci „p e te n ci” , ja k i m y n ie usłyszelibyśm y m oże Jego słów : „Dziś zbaw ien ie stało się u d z ia ­ łem dom u tego...” — (do Z acheusza); „ J a ciebie nie po tęp iam , idź i n ie grzesz w ię c e j”. Bo gdyby P a n nie m ia ł czasu dla n ic h i dla nas, pew no n ie usły szelib y śm y n igdy Jego słów : „P rzy szed ł n a to S yn Człowieczy, aby szukać i zbaw ić to, co zginęło” (Łk 19, 10). G dyby nie m ia ł czasu, ale On m ia ł czas dla ludzi. W reszcie przy p o w ieść o S a m a ry ta n in ie (Łk 10, 29—37).

P o p atrzm y : gd y b y nie „ten n a jg o rsz y ” dla p raw o w iern eg o , ale ra n n e g o Iz ra e lity , a w ięc — S a m a ry ta n in ; gdyby nie jego p o św ięcenie czasu, gdyby n ie w zięcie tego k ło p o tu ■— r a n n y I z ra e lita u m a rłb y z w ycieńczenia. Bo w sp ó łw y zn a w ca w w ierze, człow iek re lig ijn y i k a p ła n nie m iał czasu dla ra n n e g o ; on -szedł do św ią ty n i, dio- ówczesnego- zboru: żeby celebrow ać, żeby p rze p ro w a d z a ć n abożeństw o, ja k zw y k liśm y dzisiaj pow iadać. Może n a w e t m ia ł zw yczaj n ie opuszczać nabożeństw ? T ak ż e p odobnie ja k on, n ie m ia ł czasu d la ran n e g o człow ieka, le w ita — k a p ła ń sk i pom ocnik. N ie pośw ięcił uw agi, -czasu; tnie w zią ł n a siebie tego kłopotu. Bo cóż ta m — ja k iś czło­

w iek? P oszkodow any, czy nieposzkodow any?... Ci d w aj „pobożni” oszczę­

dzili czas. A iluż ch rz eśc ija n w te n sam sposób „oszczędza czas” ? Lecz ta k a „oszczędność czasu” je s t s tra tą . P o n iew aż w łaśn ie czas ofiaro w an y in n y m ludziom , p o trz e b u ją c y m nas i naszego czasu je s t użyty i zużyty w łaściw ie. To czas zyskany. P rz y g lą d a jm y się ta k ż e od te j stro n y tek sto m b ib lijn y m . O ne ,są w ielce p ouczające. Lecz p y ta n ie : co ro b im y z naszy m cza­

sem, k o m u lub czem u o n słu ży — p o zo staje w dalszym ciągu. Je śli bow iem m am y czas d la Boga, to m am y go i dla ludzi. T akże i gdy w niedzielę, głośno czy cicho-, sto jąc śp iew am y z całego serca, „W szystko T obie dziś o ddaję...”, zdajm y ra z so b ie z tego sp ra w ę , że w ty c h słow ach sk ła d am y ślu b o w an ie p o św ięcen ia czasu Bogu. A je śli coś pośw ięcam y Bogu, to zawsze, ta k czy inaczej, w k o n k re tn y sposób m usi uw idocznić się w pośw ięceniu bliźnim naszej uw agi, m odlitw y, serca, izdrowia, pien ięd zy a Więc czasu, •— w za­

leżności od sy tu a c ji i potrzeby.

M. Kw.

2

(7)

Kto ma uszy, niechaj słucha,

co Duch mówi do zborów

„Duch i oblubienica m ów ią: P rzyjd ź!

A ten, k tó r y sły szy , niech pow ie:

P rzyjd ź! A ten, k to pragn ę, n ie :h p rzychodzi, a k to chce, niech d a r­

m o w e źm ie w odę ż y w o ti. ... M ów i ten, k tó r y św ia d czy o ty m : T a k, p rzy jd ę w k ró tce. A m en , p rzy jd ź, P anie J e zu !” — O bjaw ienie św. J a ­ na (now y przekład).

N

adszedł rok 1968, k tó ry n a leży do eonu (okresu) końca łaski dla pogan. W ty m okresie D uch P ański woła: „Kto m a u szy, n ie­

chaj słucha”, a w ołanie Jego dociera do nas ze w szy stk ic h stro n i w ielom a sposobami.

Obok w ielu, w ielu głosów istn ieją cych na świecie, obok prasy, radia i telew izji, któ rych

„głos” je s t dzisiaj słysza n y na całym świecie, do Zborów, do w ierzących, do Kościoła Jezusa C hrystusa dociera także w ołanie Ducha Ś w ię ­ tego : „K to m a u szy, niechaj słucha...” Duch ogłasza, że zbliża się czas i nadchodzi Pan.

Dlatego zoołanie to odnosi się ty lk o do Zboru w ierzących, a słowa: „Kto m a u szy, niechaj słucha, co Duch m ó w i do zborów ” oznaczają — p r z y g o t u j s i ę n a s p o t k a n i e P a ­ n a , k t ó r y p r z y c h o d z i !

W e fragm encie O bjaw ienia (3,14 nn), w k tó ­ r y m zn a jd u je się L ist do Zboru w Laodycei zawarte jest w ezw anie Ducha Bożego skiero- ivane do Kościoła ostatnich czasóio,, ja k też nam o ty m przypo m inają bibliści. Kościół osta­

tnich czasów — to Kościół o czekujący na sp o t­

kanie z nadchodzącym P anem Je zu se m C h ry­

stusem w Jego paruzji. C złonkow ie Kościoła czasów ostatecznych w ty m fragm encie Pism a Św iętego podzieleni zostali na tr z y kategorie:

zim n ych , gorących i letnich. Ściśle rzecz bio­

rąc ono skierow ane je s t przede w s z y s tk im do letnich. „ Z im n y” bow iem , to ten, kto nikogo ju ż nie zapali, nie ogrzeje. Utracił zupełnie sw oje znaczenie, stał się „zwietrzałą solą” i na nic się ju ż nie p rzy d a ■ To ju ż koniec. „G orący”

— to ten w k im płonie ogień poświęcenia; p rze ­ byw a w Jezusie C hrystusie p rzez Ducha Ś w ię ­ tego i p rzez tegoż Ducha, C hrystus Pan m ie ­ szka w nim . „Gorący” n a leży do Jezusa C h ry ­ stusa, jest Jego własnością i jest ponadto „pan­

ną m ądrą” — patrz P rzypow ieść o dziesięciu, pannach, wg M ateusza 25,1 nn. To chrześcija­

nin, k tó ry posiada pełnię Ducha i jego lampa jest pełna oleju (cyt. M t 25,1 n.). On płonie dla Pana i oczekuje na p rzyjście O blubieńca — Jezusa Chrystusa, zgodnie z Jego rozkazaniem :

„Baczcie, czuwajcie; nie w iecie bow iem , k ie ­ dy ten czas nastanie” (M k 13,33).

R

ów nież w S ta ry m Testam encie lud Boży, k tó ry m iał społeczność z P anem Bogiem, znał Jego łaskę i oczekiw ał Jego w ska zó w ek i kierow nictw a. W II M ojż. 33,11 n n czyta m y następujące słowa: „I m aw iał Pan do M ojże­

sza tw arzą w tw arz, jako m aw ia człow iek do przyjaciela swego; p o tem wracał się do obozu, a sługa Jego Jozue, sy n N unów , m łodzieniec nie odchodził z pośrodku nam iotu. T e d y m ów ił M ojżesz do Pana: W ej, ty m i m ów isz: Prowadź ten lud, a ty ś m i nie oznajm ił, kogo poślesz ze mną? N adto powiedziałeś: Z nam cię z im ienia, znalazłeś też łaskę w oczach m oich. Teraz tedy, je ślim znalazł łaskę w oczach tw oich, u ka ż m i proszę drogę tw oją, ż e b y m cię poznał, i że b ym znalazł łaskę w oczach tw oich, a obacz, że lu ­ dem tw o im je s t naród ten. I odpow iedział Pan:

Oblicze m oje pójdzie przed tobą, a dam ci od- pocznienie. I rze k ł M ojżesz do niego: N ie pój- clzieli oblicze tw o je z nam i, nie w y w o d ź nas stąd. ... 1 rzek ł Pan do M ojżesza: 1 tę rzecz} o którejś m ów ił, uczynię; boś znalazł łaskę w oczach moich, i znam cię z im ienia". O takiej ścisłej społeczności m ó w i nam ju ż S ta ry T e ­ stam ent. Jahw e sam to w a rzyszy ł sw o jem u lu ­ dow i, i Jego „oblicze”, w k tó ry m spoczyw ała doskonałość, łaska, m iłość i troskliw ość, to w a ­ rzyszy ło ludow i w pielgrzym ce. To oznacza przecież coś w ięcej, n iż są w stanie w yrazić słowa. W ty m zaw iera się w szy stk o . Bo gdy Bóg to w a rzyszy nam , posiadam y niebo i z ie ­ m ię. P ójdź w ięc ze m ną Panie, w szędzie tam, dokąd, za w olą Tw oją m a m się udać — w Ńo- w y m R oku! To je s t w ołanie człow ieka będące­

go Bożą własnością. W w ędrów ce naszej w cho­

d zim y bow iem w okres, w k tó ry m czeka nas spotkanie z Panem. A S ta ry i N o w y Testa­

m e n t p rzypo m inają nam , że nie w olno nam zrobić n a w et jednego k ro ku sam ow olnie; nie w olno n am w ięc także w tegorocznej p iel­

grzym ce, w ty m N o w y m Roku. A lb o w iem bez prow adzenia Bożego, bez naszego Boskiego H etm ana spotka nas zguba. Dla ty c h zaś, k tó ­ rzy pozostaną w ierni, te k s t z II M ojż. 33,11

7 i a s t . zaw iera potrójną obietnicę błogosławień­

stw a. J e st to przyrzeczenie, że Pan pójdzie z nam i, a wiara pow ołuje się na nie i że o trz y ­ m a m y odpocznienie; „a dam ci odpocznienie”

(w. 14 b). O dpocznienie to staje się naszym udzia łem ju ż w te j w ędrów ce. A być z B o­

giem — to zn aczy odpoczywać!

O dpoczyw ać w n a jw y ż sz y m znaczeniu tego słowa: *spocząć w Bogu”.

G d y w ięc chodzi o „gorących” (patrz: Obj.

3,15 nast.), to rzecz oczyw ista — każdy z nich trw a w ty m odpocznieniu i w tej obiet­

nicy nadziei ży je , licząc się z m ożliw ością p rzyjścia Pana — n a w et w N o w y m R oku 1968.

(8)

S

tąd też g łó w n y apel skiero w a n y jest do

„letn ich” chrześcijan, a b y przestali być letnim i i aby stali się „gorącym i”. M y bow iem w szy sc y p o w in n iśm y być „gorącym i”. N ie ste ­ ty „letnich” je s t w ielu. K tó ż to ta ki — m o że ­ cie pytać się? „Letni” należą do Zboru, są n a ­ w róceni, ochrzczeni, chodzą na nabożeństw a;

właściw ie w szy stk o w sk a zu je na to, że są w ie ­ rzącym i, ale m im o to oni nie m ają w iary: nie m ają oczu — nie w idzą, nie m ają u szu — i nie słyszą. Nie słyszą głosu Ducha Św iętego;

nie dostrzegają zn akó w B ożych. „ L etn i”. In ­ teresują się ty lk o spraw am i ziem skim i; spraw y Boże sta ły się im obce. N ajgorsze je s t to je d ­ nakże, iż w yglądają ta k ja k w ierzący, ja k ci, któ rzy są „gorący”.

„Letni” powiadają: „Bogaty je ste m i w zb o ­ gaciłem się, i niczego nie p o trze b u ję ” (w. 17), a nie w iedzą, że są godni pożałow ania, ja k n ę ­ dzarze, biedni, ślepi i nadzy. W ty m apelu skiero w a n ym do Kościoła czasów ostatecznych, Duch w zyw a : „Radzę ci, abyś n a b ył u m nie złota ui ogniu w ypróbow anego, abyś się w zb o ­ gacił, i abyś przyodział sza ty białe, ab y nie.

w ystęp o w a ła na ja w haniebna nagość tw oja, oraz maści, by nią nam aścić oczy sw oje, abyś przejrzał” (w. 18). „Radzę ci, abyś k u p ił zło ta ”, oznacza abyś n a b ył w iary, abyś o trzym ał wiarę, a w ięc chodzi tu ta j o ten w a żn y e le ­ m ent, k tó ry łączy człow ieka z Bogiem . A wiara w ogniu w ypróbow ana, to coś n iezm iern ie cen­

nego i potrzebnego do życia. „... abyś się w zb o ­ gacił” — to zn aczy abyś m ial Boga, poniew aż bogaty to ten, kto posiada Boga. Nadto n a leży posiadać „białe sza ty godow e”, które b y m ogły okryć w szelką haniebną nagość — grzech i n ie ­ czystość naszą. Oto, co na te n tem a t proroko­

w ał Izajasz, o k tó r y m m ów ią, że je s t ew ange­

listą Starego T esta m e n tu (33,15—17): „Ten, k tó ry chodzi w spraw iedliw ości, a m ó w i co jest prawego; k tó ry się z y sk ie m n iesp ra w ied li­

w y m brzydzi; k tó ry otrząsa ręce swe, aby da­

rów nie brał; k tó r y zatu la u szy swe, ab y nie słuchał o rozlaniu krw i, i zam ruża oczy swoje, aby nie patrzał na złe: te n na w ysokościach m ieszkać będzie, za m k i na skałach będą uciecz- ką jego; chleb jego d any m u będzie, w o d y j e ­ go nie ustaną. Króla w piękności jego ogląd^ają oczy tw oje, u jrzą i ziem ię daleką”. To jest obraz człow ieka posiadającego wiarę, posiada­

jącego w zrok. Dlatego to właśnie Pan Jezus C h rystu s stoi na ze w n ą trz i zwraca się sw oim S ło w e m do „letnich”, k tó rzy uw ażają się za chrześcijan. On stoi, kołacze i p uka do Tw oich drzw i: „Oto stoję u drzw i i kołaczę; jeśli ktoś u sły szy głos m ó j i o tw o rzy drzw i, w stąpię do niego i będę z n im w ieczerzał, a on ze m n ą ” (w. 20). W ob ietnicy Pana zawiera się pew ność, że on będzie obecny ze w s zy stk im i ty m i, k tó ­ r z y p rzez w iarę „otworzą się” dla M ego. N ad­

to, je s t w ty m zapew nienie, że w d o b rym i ziy m , że w e w s z y s tk im , co m oże być udzia łem życia człow ieka wierzącego, On będzie z całą pew nością! P oniew aż powiedział: „... i będę z n im w ieczerzał, a on ze m ną”. C hrystus Pan je s t i będzie z k a żd y m w ierzącym , w ierzącym gorąco i a u ten tyczn ie; i to jest radość; radość

— że m a m y t a k i e g o Pana!

O

to dlaczego przychodzi to napom nienie od Ducha Pańskiego i w zy w a w szy stk ic h „let­

nich” w Kościele, że b y stali się „gorący”, a to znaczy, że b y pokutow ali. P oku ta oznacza zaś, że n a leży pow rócić do Pana, że n a leży się z N im połączyć w D uchu i w w ierze. W reszcie zn a czy ona, że w e w s z y s tk im n ależy oczeki­

wać Jego prow adzenia i nie robić bez Niego nic. W końcu n a leży staczać bój w iary, ocze­

ku ją c na połączenie się z P anem i zw yciężać grzech, szatana i św iat. Z w ycięstw o nasze jest bow iem zapew nione, poniew aż Pan nasz, J e ­ zus C hrystus zw y c ię ż y ł w s zy stk ie m oce zła;

por. „Ufajcie, ja m z w y c ię ży ł św iat!”. On, k tó ­ r y zw y c ię ży ł, pow iedział ta kże do swoich:

Idę, aby w a m przygotow ać m iejsce; a gdy odejdę i p rzyg o tu ję w a m m iejsce, p rzyjd ę (do was) zn o w u i w e zm ę w as do siebie, abyście b yli tam , gdzie Ja jestem ! To Słow o Pańskie yjzbudza w nas p e w n o ś ć , że On, k tó ry z w y ­ ciężył i siedzi na pra w icy m a jesta tu Boga, chce nas m ieć ta kże koło siebie, ja k o ty m św iadec­

tw o w yd a je A postoł Paweł: „to w a m m ó w im y na podstaw ie Słow a Pana, że m y , k tó rzy pozo­

sta n iem y p rzy ży ciu (aż do p rzyjścia Pana) ...

porw ani będ ziem y w obłokach w pow ietrze, na spotkanie Pana; i ta k zaw sze z P anem będzie­

m y . Przeto pocieszajcie się w za jem n ie ty m i sło w y.” (2 Tes 4,15).

Stanisław Krakiewicz

Z OKAZJI NOWEGO ROKO, WIELE SERDECZNYCH ŻYCZEŃ ŁĄCZNIE ZE SŁOWEM BOŻYM

„A PÓKI ZIEMIA TRWAĆ BĘDZIE, SIEW I ŻNIWO, ZIMNO I GORĄCO, ŁATO I ZIMA DZIEŃ I NOC NIE OSTANĄ" (U. MOJŻ. 0 , 2 2 )

WSZYSTKIM CZYTELNIKOM

SKŁADA

REDAKCJA

(9)

Na zmianę roku

Przekroczyliśmy znowu próg nowego roku i wspom ina­

my jak prędko przeszedł rok stary. M yśli nasze biegną wstecz i na nowo wspominamy czas miniony. M ieliśm y w iele życzeń i dużo nadziei, z któ- rymi wkraczaliśmy w rok m i­

niony. I teraz z perspektyw y czasu możemy zadać sobie py­

tanie, co przyniósł nam rok u- biegły? Gdzie i na którym e- tapie przeżywaliśmy radość1 a gdzie smutek i rozczarowanie?

Dziecko Boże dające odpowiedź na to pytanie bierze pod uwagę w swym rozmyślaniu Jezusa Chrystusa, który był przewod­

nikiem na jego drogach. Serce

% człowieka obmyśla drogę, lecz Pan kieruje krokami (por.

Przyp. Sal. 16,9). Zapewne zda­

rzyło się nam w starym roku, że takie czy inne życzenia na­

sze zostały spełnione, takie czy innne plany nie m ogły być zre­

alizowane. Rozumiemy, że nie powinno to być powodem na­

szego smutku czy załamania.

Niech godnym naśladowania

* będzie dla nas przykład męża Bożego Mojżesza, który tak mó­

wił w chwili doświadczenia-

„Bóg skałą, dzieła Jego dosko­

nałe, a wszystkie drogi Jego są słuszne. On Bogiem w ier­

nym a nie zwodniczym, On sprawiedliwy i prawy”. W na-

i turze naszej tak już jest, że t szczególnie ciężko przeżywamy

| chorobę lub śmierć kogoś nam bliskiego. Bóg jest naszym oj­

cem. Jego mądrość i miłość może być udziałem w naszym losie. On może być naszym do- t radcą w doświadczeniach i 1 strachu. Niech więc wiara nie

| opuszcza naszych serc. Czyta­

my w psalmie 46 następujące

| słowa: „Bóg jest ucieczką i s i­

łą naszą i ratunkiem w e w szel­

kim ucisku najpewniejszym ”.

Bóg w doświadczeniach wlewa

otuchę do naszych serc, kiedy wzrok nasz kierujem y do N ie­

go. W tym psalmie synów Ko- rego czytam y także takie sło­

wa: „Przetoż się bać n ;.e bę­

dziem y choćby się poruszyła ziemia i w środek morza w a li­

ły sic; góry” (w. 2). Cierpliwość i wytrwałość w wierze nagra­

dza Brg. Bóg w ysłuchuje ser­

ca dziękczynne i wdzięczne.

Stary rok dostarczył nam w ie­

le powodów do wdzięczności.

Bóg błogosławił nam w życiu osobistyr>'. Serce niew ierne i niemiłujące Boga nie widzi Bo­

żej łaski i miłosierdzia. Błogo­

sław iony człowiek, który na­

dzieję swoją pokłada w Bogu.

Podobnie jak psalmista w in ­ niśm y i m y Bogu wdzięczność za Jego dobroć. Jesteśm y pe­

wni, że pośród otaczającego nas świata nie jesteśm y sami w naszych przeżyciach i doświad­

czeniach.

Przeżyty rok był dla nas rokiem błogosław ieństw i ła­

ski. Zdarzył Bóg, że i w na­

szym kraju zwiastowana b y ­ ła otaczającym nas ludziom pra­

wda o Jezusie Chrystusie. B y­

liśm y świadkami, że na podsta­

w ie świadectw dzieci Bożych niejedna dusza znalazła pokój, pojednanie z Bogiem w yzna­

jąc swoje zbawienie w Jezusie Chrystusie. Bóg uchronił nasz kraj od w ojny i tragicznych nieszczęść z nią związanj^ch.

Naród nasz mógł rozwijać sw o­

ją odbudowę i w szystkie inne swoje żywotne interesy, rozwi­

jać w pokoju. Oszczędziły nasz kraj epidemicznie, choroby, pp- wodzie, trzęsienia ziemi i inne nieszczęścia. Niech więc i za to z naszych serc płynie wdzięcz­

na m odlitwa do Boga. „Błogo­

sław duszo moja Panu i nie zapominaj wszystkich dobro­

dziejstw Jego”. Przy zmianie

roku niech rozmyślania nasze 0 Bogu nie tylko płyną w stecz, lecz niech i wybiegają naprzód.

Rzut m yśli wstecz przypomniał nam jeszcze raz dobroć i m i­

łość Bożą. W trudnych chwi­

lach naszego życia Bóg był z nami. I to jest dla nas zachętą, byśmy, optym istycznie spoglą­

dali naprzód. N ie jesteśm y sa­

mi, Jezus Chrystus chce być przewodnikiem naszego życia 1 w nadchodzącym roku. Skie­

rujmy więc nasze uczucia ku Niemu.

W T relach Jeremiasza czy­

tamy: „Nie wyczerpała się li­

tość Boża, a m iłość Jego nie zgasła . Boże m iłosierdzie nie zakoczyło się w starym roku Bóg pozostaje w ierny obietni­

com i w nadchodzącym roku, które wypełniają się zgodnie z Jego Słowem zawartym w Piśm ie świętym . Jeden z m ę­

żów Bożych na rozpoczęcie je­

dnego z ważnych odcinków swego życia tak prosił Boga:

„Panie, daj mi odczuć, że jesteś Bogiem moim, chicę być moc­

nym i odważnym, gdziekol­

w iek pójdę...

Pismo Św ięte zachęca nas, abyśmy w Now ym Roku byli mocni w wykonaniu i wierni Jego słowu. Niech Boże obiet­

nice będą dla nas zachętą do służby. Niech Jezus Chry­

stus będzie pociechą i drogo­

wskazem na drogach naszych.

Wtedy nie zejdziem y na bez­

droża, serca nie będą wątpiły, a życie nasze będzie owocne dla Boga. Staniem y się przy­

jem ni dla otoczenia, chętni do świadectwa o umiłowanym Zbawicielu, aktywni i użytecz­

ni wśród ludu Bożego. Niech Boże błogosławieństwo nie o- puszcza nas w nadchodzącym roku. Bądźmy w ięc w ytrwali w służbie Pańskiej. Niech przez nasze słowa i uczynki Imię Boże będzie pochwalone.

Kazimierz Muranty

I 5

(10)

24. Mieszkaj w Jezusie

tu posłuszeństw ie Jego przykazań

„ J e ż e li p rzy k a za n ia M oje z a c h o w a c ie , trw a ć b ę d ziecie w m iło ści M ojej, jakom i Ja za c h o w a ł p rzy k a za n ia O jca M ego i trw a m w m iłości J eg o ” (Jan 15, 10).

J a k w y ra źn ie zo staje n am tu p o k az an e znaczenie d o b ry ch u czynków w życiu w ierzącego. Jezus, jako u m iłow any Syn, tr w a ł w m iłości O jca, a. to w te n sp o ­ sób, że zachow ał Jego p rz y k a z a n ia . P o dobnie je s t z w ierzącym i: bez uczynków przy ch o d zi do Je zu sa , p rz y jm u je Go i p o z o sta je w N im , zach o w u je Jego p rz y k a z a n ia i w te n sposób t r w a w m iłości. J e ­ żeli g rze szn ik uczynić się p rz y je m n y m Bogu przez uczynki, zanim p rz y jm ie Jezu sa, to ro zb rzm iew a głos E w angelii: „Nie z u c z y n k ó w , ab y się ktci n ie c h lu b ił” — Efez. 2, 9. A le jeżeli ju ż je ste śm y w Je zu sie — to żeby słow o „nie z u czynków ” nie zo sta­

ło n a d u ż y te p rzez ciało — odzyw a się znów głos E w an g elii i w oła: „...jesteście stw o rze n i w C h ry s tu ­ sie Je zu sie k u d o b ry m u czynkom ” (Efez. 2, 10). D la g rzesznika, będącego poza Jezusem , m ogą być u cz y n ­ k i n ajw ię k sz ą p rzeszkodą, p o n ie w a ż go w strz y m u ją od p o łą cz en ia się ze Z b aw icielem . N ato m ia st w ie rz ą c e ­ m u służą one do p o k rz e p ie n ia i są błogosław ieństw em , gdyż przez n ie w edług A postoła J a k u b a (2, 22), w ia ra sta je się d oskonała, połączenie z Je zu se m um o cn io ­ ne, a dusza u tw ie rd z o n a i w k o rz en io n a w Jego m i­

łości. „Jeż eli p rz y k a z a n ia M oje zachow acie, trw a ć b ędziecie w m iłości M ojej” .

N ie je s t tr u d n ą rzeczą ‘zrozum ieć zw iązek zacho­

dzący m iędzy zach o w y w an iem p rz y k a z a ń a p o zo sta­

w an ie m w m iłości Je zu sa . Nasze połączenie z Jezu­

sem nie je s t spraw ą rozum ową albo uczuciową, ale je s t połączeniem serca i życia. Ś w ięte życie Je z u so ­ we, Jego uczucia i skłonności z o stają n am w szc ze p io ­ ne. P ow ołaniem w ierzący ch je s t ta k m yśleć, czuć i chcieć, ja k Jezu s m yślał, czuł i chciał. W ierzący nie p ra g n ie m ieć w spółudziału tylk o w Jego łasce, ale r a ­ czej w Jego św iętości, gdyż w idzi, że św iętość je s t n a jp ię k n ie jsz ą ozdobą łaski. P ro w ad z ić życie w J e ­ zusie je st d la niego ró w noznaczne z u w o ln ien iem się od sw ego sta re g o życia. W ola Je zu sa je st d la niego je d y n ą d rogą u w o ln ie n ia się z niew oli sw ych w ła s ­ n ych złych p ra g n ie ń . P o czą tk u ją cy , słaby w w ierze, w idzi w ie lk ą różnicę m iędzy o b ie tn ic am i a p r z y k a ­ zan iam i P ism a Ś w iętego. O bietnice uw aża oczyw iście za p o k rze p ien ie i p o k arm , ale p rz y k a z a n ia za ciężar.

T em u zaś, k tó ry p ra g n ie m ieszkać w m iłości Jezu sa, są Jego przykazania nie m niej kosztow ne, ja k o b ie t­

nice. O ne są ta k sam o w y razem Bożej m iłości, ja;*

o b ietnice; one są p rze w o d n ik iem do głębszego d o zn a­

n ia życia z Boga i p o m a g ają n am z mocą w drodze do coraz ściślejszego p o łączenia się z P an em . T ak, uzgodnienie naszej w oli z Jego w olą je st n a jw a ż n ie j­

szą p o d sta w ą naszej społeczności z N im . W ola je st zarów no w Bożej osobie, ja k i w lu d zk iej, n a jw a ż ­ n iejszą cechą. W ola Boża je s t m ocą, k tó r a rządzi ta k w idzialnym , ja k i n iew idzialnym św iatem . J a k m o ­ glibyśm y m ieć społeczność z Nim, jeżeli Jego W0 '.a nie b y ła b y naszą rad o ścią? Tylko ta k długo, ja k d łu ­ go w y k u p ie n ie n ie m a dla g rzeszn ik a tak ieg o z n a ­ czenia, ja k w łasn e bezpieczeństw o1, może m u być w y ­ kon y w an ie w oli Bożej obojętne i m oże go napaw ać

lękiem . A le k ie d y przez P ism o i p r te z D ucha ś w ię ­ te g o ob jaw io n e m u za sta n ie, w czym je st p o słu szeń ­ stw o, że je s t ona odnow ieniem społeczności z Bo­

giem , to odczuje on, że n ie m a nic n atu ra ln ie jsz eg o , I p iękn iejszeg o , ja k te n p o rzą d ek Boży, w ykon y w an ie 1 p rz y k a z a ń Je zu sa je s t drogą do pozostania w m iłości | Jezu sa. W głębi sw ej duszy zgadza się z tym , że | Mistrz uzależnia udzielenie w iększej m iary Ducha i objaw ienia Ojca i Syna w sercu wierzącego, od za­

chow yw ania przykazań (Ja n 14, 15; 16, 21, 23).

D a je n a m wigląd głębszy w tę p ra w d ę i czyni n am I ją bliższą, stw ie rd z en ie, że Jezus w łaśn ie i ty lko na tej drodze tr w a ł w m iłości O jca. W życiu Je zu sa na ziem i posłuszeństw o było najw ażniejszą spraw ą.

O k ropna, g ro źn a moc, k tó ra p ro w a d zi człow ieka do i b u n tu p rze ciw k o Bogu, p rz y stą p iła i ■ do Niego, aby j Go kusić. P a n u Jezu so w i ja k o człow iekow i nie były i te pok u sy rzeczą o b o ję tn ą; aby im się przeciw staw ić j trz e b a było p o stu i m o d litw y . „On cierp iał, będąc k u sz o n y ” (d o k ład n e tłum aczenie). Jezu s to w yraził bardzo w yraźnie, że s z u k a n i e w oli O jca a nie w łasn ej, w ym agało stałego ofiaro w y w an ia sam ego sie- j bie. O n u czynił zachow anie p rzy k a zań O jca swym celem życia i w te n sposób p o został w Jego m iłości.

W te n sposób otw arł nam jedyną ścieżkę do błogości życia w niebiańskiej m iłości już tu na ziemi; a jeżeli Jego D uch sp ły w a z Niego, jako W innego K rzew u do la to ro śli, to to zachow yw anie przykazań jest jednym z najbardziej oczyw istych i najw spanialszych obja­

w ów życia, które On w lew a.

Dziecię Boże, jeżeli p rag n ie sz pozostać w Jezusie, to bąd ź sk ru p u la tn y m w zachow yw aniu Jego p rz y ­ kazań! N iech zo stan ą n a p isa n e rylcem m iłości na J tw y m sercu. Nie zadow alaj się ta m , abyś je tylko odczytał w B iblii, ale przez p iln e bad an ie, ro zm y śla­

nie w m o d litw ie i szczere p rzyjęcie, przynieś je na m ię siste ta b lic e tw ego serca. N ie zadow ól się p o zn a­

niem k ilk u ty lk o p rzy k a zań , p rzede w szy stk im takich, k tó re zn a n e są w śró d chrześcijan, podczas gdy in n e j są z a n ie d b an e i u su n ię te w cień. Z tw oim i p r z y w i­

le ja m i n o w o testam en to w y m i nie zechcesz stać d ale­

ko za św ię ty m i stareg o zakonu, k tó rzy w gorliw o ś­

ci m ów ili: „W szystkie T w e rozkazy uw ażam za s łu ­ szne” . M ożesz być p rzek o n an y , że w iele z w oli O jca jeszcze n ie rozum iesz. Uczyń m o d litw ę A postoła P a- w ła w L iście do Kolo san tw o ją m odlitw ą, ta k dla cie- [ bie ja k innych: „abyście byli n a p e ł n i e n i z n a jd - 1 m ością w oli Jego w e w szelkiej m ądrości i w w yrozu- . m ien iu duch o w y m ” (Kol. 1, 9) oiraz m odlitw ę b o ju ją - i

cego E p a fra sa : „abyście sta li się doskonałym i i zu p eł­

ny m i w e w szelkiej w oli B ożej”. Zrozum , że do ducho­

w ego w zrostu je s t p rz e d e w szy stk im po trzeb n y głębszy w gląd w w olę Bożą w o d n ie sie n iu do nas.

N ie m yśl, że zupełne oddanie je st celem p raw d ziw ie [ św iętego życia; nie, ono je st tylko jego początkiem.

P a trz , ja k P aw eł pouczyw szy w ierzących, aby złoży­

li siebie sam ych, ja k o żyw e i św ięte i Bogu p rz y je m ­

6

(11)

ne ofiary n a ołtarzu, zaraz do d aje w w ierszu d r u ­ gim (Rzym. 12,2), że p ra w d z iw a o fiara polega n a tym, aby w ierz ący p rz e m ie n ili się p rze z odnow ienie swego um ysłu, aby dośw iadczyli w te n sposób, k tó ra jest w ola Boża do b ra, p rz y je m n a i d oskonała. W z ra ­ stające odnow ienie przez D ucha Świętego', p ro w a d z i do coraz w iększego p o d o b ie ń stw a z C h ry stu sem ; w ted y rodzi się d e lik a tn a duch o w a zdolność odró żn ian ia (święty instynkt), przez, k tó rą dusza poznaje znaczenie i zastosowanie przykazań Pańskich w życiu codzien­

nym w sposób, k tó ry p rz e c ię tn e m u ch rz eśc ija n in o w i pozostaje niezn an y . N iech w o la Boża o b ficie m ieszka w tobie, u k ry j ją w tw y m sercu, a z a sm a k u jesz b ło ­ gości człow ieka, „którego rozkoszą je s t zakon P a ń ­ ski i k tó ry m ów i o nim w e dnie i w n ocy” . M iłość przyswoi p rz y k a z a n ia tw e m u n a jsk ry tsz e m u w n ętrz u , jako niebiański p o k a rm ; n ie b ęd ą dla ciebie z a k o ­ nem zn ajd u jący m się poza to b ą i to b ie p rzeciw nym , ale żyw otną m ocą, p rz e k sz ta łc a ją c ą tw ą w olę k u całkowitemu p o d p o rzą d k o w a n iu się w szy stk iem u , czego twój P a n żąda.

Zachowuj p rz y k a z a n ia w e w szy stk ich okolicznoś­

ciach życia. Ś lu b o w ałeś uroczyście — nie p ra w d a ? — że nie ścierpisz żadnego g rzechu w sobie: „ P rz y sią ­ głem i chcę tego dotrzym ać, że b ęd ę zachow yw ał p r a ­ wa Twej sp raw ie d liw o śc i”. B ojuj o to u siln ie w m o­

dlitwie, abyś m ógł zupełnie i całkow icie pozostać w woli Bożej. P ro ś go rliw ie o to, aby k ażdy u ta jo n y grzech — w szystko, co nie stoi w zupełnej zgodzie

z w olą Bożą — zo stał ci w yjaw io n y . Chodź w ie rn ie i o stro żn ie w edług św ia tła , k tó re ci zostało d a ro w a ­ ne, p o d p o rzą d k o w u jąc się P a n u w e w szystkich sp raw ac h , ab y w y p ełn ić w szystko, co O n rozkaże.

Iz ra e l s k ła d a ł śluby (2 M ojż. 19, 8; 24, 7), ale n ie b a ­ w em je ła m ał. N ow e p rz y m ie rz e d a je n a m tę łaskę, ab y sk ła d a ć ślu b y i d o trzy m y w ać je (Jer. 31). Strzeż, się p rze d n iep o słu sz eń stw e m i w drobnostkach. N ie­

p o słu szeń stw o stę p ia sum ienie', zaciem n ia duszę i za­

b ija naszą d uchow ą siłę chcenia, dlatego trz y m a j się p rz y k a z a ń C h ry stu so w y c h z b ez w aru n k o w y m p o słu ­ szeństw em . B ądź p odobny do żołnierza, k tó ry p o d ­ leg a w yłączn ie rozkazom dow ódcy.

A gdyby ci k ie d y n a chw ilę m iały te przykazania w y d aw ać się ciężkie, to p rzy p o m n ij sobie od kogo pochodzą. O ne są p rz y k a z a n ia m i Tego, k tó ry cię m i­

łu je ; są one czystą m iłością, pochodzą z m iłości i p ro ­ w ad z ą do m iłości. K ażde now e o ddanie w oli pod k ie ­ ro w n ictw o p rz y k a z a ń p ro w a d z i do głębszego po łącze­

n ia z w olą, duchem i m iłością Z baw iciela. O trzy ­ m asz p o d w ó jn ą nag ro d ę, p ełn iejsze zro zu m ien ie t a ­ je m n ic y Jego m iłości i zupełn iejsze podob ień stw o z Jego św ię ty m życiem . N auczysz się uw ażać za swój ko szto w n y sk a rb te słow a Z b aw iciela: „Je śli p rz y ­ k a z a n ia M oje zachow acie, trw a ć będziecie w m iłości M ojej, ta k ja k o m i J a zachow ał p rz y k a z a n ia O jca Mego i trw a m w m iłości Jeg o ” .

t ł u m . S t . L i p i ń s k i

A. Murray

Zgubione dziecko

N im po w iem y, biorąc za podstaioę Ew angelię wg. Ł u ­ kasza 2,40— 52, ja k to się stało że Józef i Maria zgubili Pana Jezusa, chcę w spom nieć o n ie ­ dbalstwie rodziców wobec sw o ­ ich dzieci.

T em a t „zgubione dziecko ‘ może być n ie p rzy je m n y , ale jest —■ n ie ste ty — bardzo a k­

tualny obecnie. B ędzie d o ty ­ czyć każdej rodziny, każdych rodziców, k tó rzy m ają dzieci, aby szczególną uw agę zw rócili na to, aby nie zgubić dzieci gdzieś na drodze życia.

M y ju ż je ste śm y starzy, dzieci nasze ju ż się usam odziel­

niły, m ożliw e że ju ż m ają sw o ­ je potom stw o, a za tem i do nich skierow ane jest lo słowo ostrzeżenia, że b y sw oich dro­

gich klejn o tó w nie zgubili.

P am iętajm y, że każde d zie­

cko, które p rzyszło na św iat — przyniosło ze sobą czyste ser­

ce, a na n im , ja k na k liszy od­

bijają się obrazy życia.

Z ycie . dziecinne, to życie anielskie, n iew inne, szczere, p ełn e ufności i m iłości do w s z y ­ stkiego, co je otacza. Jeżeli p rzez rodziców nie będzie' na­

uczane z m iłości", o m oże u- w ikła się w si-lla złego, które są zastaw ione 'na k a żd y m k ro ­ k u i w k a żd y m otoczeniu.

U czym y szacunku, grzecz­

ności, m oralności, m o d litw y w ia ry i miłości, nie zapom inaj­

m y ostrzec przed grożącym n iz- b ezpieczeństw em .

C ieszym y się g d y dzieci n a ­ sze rozw ijają się fizy c zn ie i u- m ysłoioo, lecz nie za p om inajm y tego podstaw ow ego ro zw oju — ro zw o ju duchowego. P a m ięta j­

m y , aby ju ż w m łodości w szc ze ­ piona była cnota chrześcijań­

ska, która w sw oim czasie w y ­ da owoc w iecznego żyw ota.

Sa, pytania, odnośnie n a­

szych dozieci, na które nie po­

tra fim y dać odpow iedzi. C zym ono będzie, g d y w yrośnie? Po jakich torach ży cio w y c h ono

pójdzie? C zy będzie ono pocie­

chą i podporą m oją, czy będzie zakałą i trądem dla m n ie i dla całego otoczenia?

Są to w ażne pytania, ale są jeszcze inne, o w iele w a ż­

niejsze: czy będzie zbaw ione lub potępione, czy będzie m nie błogosławić czy przeklinać? A to będzie zależało od rodziców;

od tego, ja ki k ie ru n e k m u dali, i ja k w ychow ali!

Biada rodzicom , k tó rzy za­

niedbali, że b y dać dzieciom, praw dziw e chrześcijańskie w y ­ chowanie. D zieci nasze nas osą­

dzą — na sądzie ostatecznym . W praw dzie nie łatw a to rzecz dać dobre w ycho w a nie dziecku je s t to brzem ię ciężkie iv obec­

n y c h czasach, ale ja kie są pię~

kne owoce na przyszłość. P il­

n u jm y tego drzew ka w n a szym ogródku, że b y go nie zgubić, że b y nie poszło na m anow ce w ie c zn e j zagłady.

Z w ró ć m y teraz uw agę swą na św iętą Rodzinę, obdarzoną p rzez opatrzność nieba dziecię­

ciem , które z nieba te ż o tr z y ­ m ało im ię Jezus.

P rzy p a trzm y się teraz w

(12)

ja ki sposób Jó zef i M aria z g u ­ bili sw oje dziecię Jezusa? C zy ­ ta m y, że zgubili w ciągu je d ­ nego dnia. Jeden dzień ro zta r­

gnienia, czy te ż zaniedbania p rzyn o si utrapienia na tr z y dni;

a w ie m y , że nieraz na cale ż y - ce i na całą wieczność.

C zy ta m y w p rzyto c zo n ym ju ż w ierszu 43: „Gdy wracali nazad...” (do domu). K ażdy człow iek, k tó r y p rzysze d ł na len św iat, m u si wrócić z docze­

sności, do wieczności. Biada nam , g d y z na m i nie idzie C h ry ­ stus, g dy z nam i w ie rzą c y m i, nie idą nasze dzieci! M y id zie ­ m y , a dzieci nasze gdzie zo sta ­ w iliśm y? Id zie m y do zboru, a dzieci gdzie? Ilekroć — nie w i­

dząc — zosta w ia m y je szata ­ nowi.

„... A tego nie w iedzieli rodzice”, że dziecię Jezu s zo ­ stało. Dlaczego zostało, z kim i gdzie zostało, o ty m nic nie w iedzieli. A czy m y w ie m y z k im i gdzie nasze dzieci zo sta ­ ją?

D alej c zy ta m y inne zda­

nie: „... Oni m niem ali, że je s t w to w a rzystw ie podróżnym ...”.

Nasze m niem anie często za w o ­ dzi nas,nam się zdaje, że będzie czas g d y dzieci urosną, w te d y zro zum ieją i w te d y nawrócą się do Boga. T ym czasem

„ m n iem a m y”, że m ają dobre to w a rzystw o , u dobrych sąsia­

dów, z do b rym i dziećm i na te ­ lew izji i in n yc h rozryw kach.

M niem anie dobre m a m y o na ­ szych dzieciach a tym cza sem w dzieciństw ie g u b im y je sa ­ m i, zaniedbując o b ow iązku ser­

decznego nadzoru i opieki. P o­

te m narzeka m y, że są n ie d o ­ bre, że nas nie słuchają... Jest to nasza w yłączna wina, że za d,użo pozw a la m y n a szym d zie­

ciom, nie m y rzą d zim y d zie ­ ćmi, lecz dzieci nam i rządzą, i w ten sposób g u b im y je.

„... Uszli d zień drogi, i szu ­ kali go... A g d y nie znaleźli, w rócili się do Jerozolim y, szu ­ kające go...” (w w 44,45)'. W y o ­ brażam sobie, jakie zm a rtw ie ­ nie m ieli J ó ze f i Maria. Jak często nasze dzieci, n iew in n e jeszcze isto ty są zaniedbane, i to nie jeden dzień, a p rzez w ie ­ le m iesięcy i lat. T racim y ' je dla siebie, dla Boga i w ieczno ­ ści; Bóg od nas zażąda spraw o­

zdania i za p yta nas o nasze dzieci.

„Po trzech dniach ... zn a ­ leźli go...” (w. 46). Co za ra­

dość! Jakie szczęście, że dziecię Jezus znalezione, i to nie byle g dzie, ale w „kościele”.

Jaką radość m ają rodzice, g d y dziecię oddaje serce Bogu, g d y ujrzą sw oje dziecko w k o ­ ściele B ożym .

,,... Z d u m iew a li się w s z y ­ scy” — kaiftłani, fa ryzeusze, nauczeni w Piśm ie, a n a w et rodzice Jego, Pan Jezus jako 12-letni m łodzieniec b y ł ju ż w edług Prawa uczestn ikiem nabożeństw . A le Pan Jezu s był ju ż też dojrzały duchow o i znal dobrze Pism o Ś w ięte, m ógł zadawać p y ta n ia i odpo­

wiadać na pytania. Jest to d u ­ chowa dojrzałość — i m y p o ­ w in n iśm y o to dbać, ż e b y n a ­ sze dzieci dobrze zn a ły Pism o Ś w ięte, i daw ały odpór złem u.

A teraz pyta nie, gdzie m y z pow odu zaniedbania naszego, znaleźć m o że m y dzieci nasze?

N ie k tó rzy zam iast w kościele, znaleźć b y je m ogli, g d y b y szukali — w karczm ie lub na ta kic h zabawach, które sk o ń ­

czyć się mogą w w iężen iu, w szpitalu, lub na cm entarzu, a co najgorsza w w ieczn ej ciem ­ ności potępienia.

C zytając te słowa, m oże jeste ś je d n y m z tycio, co zg u b i­

li się rodzicom po drodze, a m oże Jezus b ył z tobą, aleś ty Go pozostaw ił i zgubił w sw y m życiu, m oże jesteś je d n y m z tych, co >zaniedbali sw e d zie­

cko i lekcew a żysz sw ój św ię ty obow iązek i odpowiedzialność?

U pam iętaj się i wróć, ż e ­ b y znaleźć Jezusa. A w y ro­

dzice zam iast głosić ko m uś in ­ n em u Ew angelię — najpierw głoście ją dzieciom s w y m w domu.

A tym cza sem p rz e c z y ta j­

cie lub lepiej jeszcze zaśpie­

w ajcie pieśń nr 836 z naszego

„ Śpiew nika P ielgrzym a ”.

Kazimierz Najm ałowski

¥ est k ra j d a le k o n a południe od

** n a s położony, w, lotórym znaduje się jezioro. K ra j nazy w an y je st P a ­ le sty n ą , a jezioro nosi nazw ę M o­

rz a M artw ego. Je st ono duże, po- [ w ierz ch n ia jego bow iem liczy ponad ty siąc k ilom etrów k w ad rato w y ch , a ; choć w p ad a do niego rz e k a Jordan, w ody w nim n ie p rzybyw a. Taka bow iem p a n u je tam w ysoka te m p e ­ r a tu r a , że olbrzym ie ilości w ody w y­

p a ro w u ją tym bard ziej, że położone b ard z o nisko i osłonięte w zgórzam i, : sta n o w ią ja k b y olbrzy m ią kad ź pod­

d a n ą niezakłóconem u niczym nasło­

necznieniu.

M orze M artw e je st zn an e ró w ­ nież, a raczej najbardziej, z tego, że ' w ypełnione stężanym ro ztw o rem so­

li m in e raln y c h różnego ro d za ju i to stężonym w sto su n k u ta k znacznym , że człow iek n ie um iejący naw et pływ ać, utonąć w nim nie może, gdyż po p ro stu ciało ludzkie nie to ­ n ie w tym dziwinym m orzu. Nie ma też w tym jeziorze ani na jego b rze­

gach życia organicznego. Je st ono zaprzeczeniem życia. S tą d jego nazw a.

P ra w d a , że są tam te ra z ludzie, to tu ry ści, i ci którzy tu sta le p r a ­ c u ją n a d w ydobyw aniem z wody je z io ra cennych soli zn a jd u ją cy c h { się w w ielkiej ilości oraz asfaltu.

A le przecież nie zaw sze to m ie j-;

sce ta k w yglądało ja k teraz. Był czas, gdy tu gdzie te ra z m ożem y u j­

rzeć surow y k ra jo b ra z poszarpanych i rozżarzonych od słońca skał, n ie ­ gościnnych i m a rtw y c h brzegów oraz ciężkich i n ieruchom ych wód jeziora, w łaśn ie tu kiedyś b y ła do­

lin a p ełn a życia, kolorow a zielenią roślinności i b arw am i kw iatów , lu d ­ n a i u p raw n a.

K iedyś życie, dziś m a rtw o ta, kiedyś zieleń i kw iaty , dziś ro zp a­

lone, nagie skały. K iedyś żywe w o­

dy a w nich ryby, te ra z ołow iane, ciężkie od soli w ody jeziora.

"Co to się stało i dlaczego?

S ą m iejsca, k tó ry c h h isto ria b y ła sp isan a i p rze k aza n a pam ięci ludzkiej. S ą m iejsca, o któ ry ch nic nie w iem y. S ą też m iejsca, o któ ry ch tylk o podanie, legenda lub klechda ludow a została.

Cytaty