• Nie Znaleziono Wyników

"Das Naturrecht im Disput", Franz Böckle, Düsseldorf 1966 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Das Naturrecht im Disput", Franz Böckle, Düsseldorf 1966 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Żurowski, Franz Böckle

"Das Naturrecht im Disput", Franz

Böckle, Düsseldorf 1966 : [recenzja]

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 11/1-2, 339-345

(2)

11 (1968) n r 1—2

Das Naturrecht im Disput, Herausgegeben von Franz Böckle, D üsseldorf 1966. (Drei Vortage beim Kongress der Deutschsprachigen M oraltheologen 1965 in Bensberg — H erausgegeben und zur D isk us­ sion gestellt von Franz Böckle)

Dzieło sk ła d a się z trz e c h re fe ra tó w w ygłoszonych w B ensbergu n a k o n g resie m o ra listó w m ów iących języ k iem niem ieckim . P oprzedza je w stę p F ra n z a B öckla, k tó ry w p ro w ad za c z y te ln ik a w p o ru sza n ą p ro b le m a ty k ę oraz sy g n alizu je, choć b ardzo fra g m e n ta ry c z n ie , n ie ­ k tó re głosy w d y sk u sji. Całość za m y k a ją po d su m o w an ia, re fle k s je i w n io sk i końcow e tego sam ego a u to ra .

N a p o czątk u p o d a je on, że w śró d pro b lem ó w zw iązanych z te o lo ­ gią m o ra ln ą w czasie o statn ieg o soboru n a p ie rw sz y p la n w y su w a się św iadom a odpow iedzialność je d n o ste k szu k ają cy c h p ra w d y oraz za g ad n ien ie u p ra w n ie ń osobistych do· w olności. W zw iązku z tym p o w sta je p y ta n ie : o ile m oralność p o w in n a opierać się n a n a tu rz e i istn ie n iu człow ieka ja k o człow ieka? D y sk u sja w ięc k o n c e n tru je się w okół ro zu m ien ia po jęcia n a tu ry .

H isto ry czn e b a d a n ia n a d pojęciem p ra w a n a tu ry w y k azały , że w ro zm a ity c h sta d ia ch k u ltu ra ln y c h było ono rozm aicie rozum iane. T rz eb a sobie uśw iadom ić, że zobow iązania m o raln e d e te rm in u je nie ty le o b ie k ty w n a rzeczyw istość, ile zrozum ienie przez człow ieka tej rzeczyw istości i jej sensu. Je że li w y p ra co w a n y sy stem p ra w a n a tu ­ raln e g o nie je s t z n ią zgodny, n a b ie ra — zdaniem a u to ra — c h a r a k ­ te ru p ra w a pozytyw nego.

P ierw szy dzień zjazd u był pośw ięcony b ad an io m socjologicznym . W o m aw ianym dziele w y d ru k o w a n o r e f e ra t F r a n z a X a v e r a K a u f m a n n a „Die Ehe in socialantropologischer S ic h t” str. 15 ns. R ozpoczyna go stw ie rd z en ie, że w e w szy stk ich k u ltu ra c h i epokach sp o ty k a m y się z in s ty tu c ją m ałżeń stw a. R ów nież w szędzie zw iązki p o k re w ie ń stw a p ro m ie n iu ją n ie jak o w okół tego zw iązku dw ojga ludzi. S tru k tu ry społeczne są dalszym rozw inięciem te j pod staw o w ej k o ­ m órki. Z n a m ien n ą je s t rzeczą, że w o lbrzym iej w iększości społeczeństw , niezależnie od c h a r a k te ru re lig ijn eg o ozy św ieckiego, in sty tu c ja ta p odlega społecznej k o n tro li.

Człow iek nie m oże być ro zu m ian y je d y n ie z p u n k tu w idzenia czysto biologicznego bez zw ró cen ia u w agi n a jego sp o łe c z n o -k u ltu ­ ra ln e norm y. Jeżeli ja k a ś w ypow iedź o człow ieku m a być p ra w id ło ­ wa, to w in n a się ona opierać n a em p iry czn y m sp raw d ze n iu w e w szy st­ kich społecznościach i k u ltu ra c h , albow iem tę sam ą fu n k c ję ja k ą dla

(3)

340 R ecenzje [4]

zw ie rząt stan o w i środow isko, dla ludzi sp e łn ia św iat k u ltu ra ln y . P la ­ styczność i pobudliw ość życia n ie je st w szędzie taka sarna. J e s t ona rów nocześnie szansą i n iebezpieczeństw em lud zk iej kultury. Z aw a rto ść w ięc n o rm dotyczących tego zagad n ien ia nie m oże być w szędzie id e n ­ tyczna. A u to r ilu s tru je to n a p o d sta w ie przeżyć seksualnych. D latego też tru d n o je s t o kreślić n a tu rę rzeczy. Np.: m ożna się spo tk ać w po­ szczególnych epokach z in n ą m o raln o ścią dla mężczyzn, in n ą dla n ie ­ w iast.

N orm y m o raln o ści m uszą m ieć fu n d a m e n t, który pow inien p o sia­ dać uzasad n ien ie. Czy je d n a k w y sta rc zy dać je tylko na p o d sta w ie te o logiczno-m etafizycznej d edukcji? Czy te dedukcje m ożna pogodzić z em pirycznym i sta n a m i rzeczy? A u to r sta w ia pytanie, czy obecnie m e tafiz y k a nie o k azu je się n ie w y sta rc z a ln ą dla udowodnienia n orm y m o ra ln e j? Czy osiągalna je st ja k a ś teologiczna antropologia z uw zględ­ n ie n iem h isto ry c z n o -k u ltu ra ln y c h rozw ojów m yśli, która by m ogła znaleźć p rzed łu żen ie filozoficzno-teologiczne? Są to właściwie re fle k sje a u to ra po od b y tej dyskusji.

Istn ie je sprzeczność — kończy a u to r — m iędzy uniw ersalnym za­ p o trzeb o w an iem n a ab so lu tn ą w a rto ść norm m oralnych, a re la ty w i­ zacją dotychczasow ego u za sa d n ian ia ty c h norm . Relatyw izacja je st p raw d o p o d o b n ie n ie ty le sk u tk iem rozszerzających się h o ry zo n tó w spow odow anym n a u k a m i dośw iadczalnym i, ile raczej w strząsem m e ta ­ fizycznych p rze k o n ań o p a rty c h n a w ierze w szerokich k ręg a ch naszej k u ltu ry . Bez tego w strz ą su sta n rzeczy zostałby pominięty ja k o nic n ie znaczący.

W dru g im d niu zjazdu k o n g res zajm o w ał się m etafizycznym p o ­ znaniem , szczególnie pod k ą te m w idzenia jego zależności od obec­ nego p o zn an ia p rzy rodniczo-naukow ego. R eferen tem był filozof p rz y ­ ro d y A. G. M. V a n M e i s e n . P re le k c ja jego nosi ty tu ł: „N atur u n d M oral” (str. 61 ns.). N a w stę p ie a u to r zastrzega się, że choć jako filozof p rzy ro d y za b ie ra głos w k rę g u m oralistó w na te m a t p ojęcia n a tu ry , to chodzi m u przecież szczególnie o naturę ludzką, a nie o n a tu rę w szerokim przy ro d n iczy m tego słow a znaczeniu. Nie po d ­ d aje się też bezpośrednio w pływ ow i tez teologii moralnej, gdyż tej o sta tn ie j filozofia o ty le przy d ać się może, o ile wspólne p ro b lem y ro zw ią zu je w sposób autonom iczny. W edług niego — teologia nie s ta ­ now i żad n ej, an i p o zy ty w n e j ani n e g a ty w n ej normy d la n a u k i an i filozofii. W ręcz od w ro tn ie, raczej n au k ę należałoby uznać za n e g a ty w ­ ną n o rm ę w sto su n k u do teologii.

S tw ierd za rów nież, że w dzisiejszym klim acie k u ltu ry lud zk iej są dw ie te n d e n c je : je d n a — z a b ra n ia ją c a m ów ienia o n a tu rz e lu d z ­ k ie j, poniew aż w łaściw ie lud zk im i są intencjonalność i w olność, oraz d ru g a w łąc za ją ca człow ieka — ja k o p ro d u k t biologicznej ew o lu cji — w p rzyrodę. O bydw ie te n d e n c je sp o ty k a ją się w zainteresow anych tą p ro b le m a ty k ą n au k ach . Is tn ie ją ta m dw a n u rty : fenom enologiczny, a ta k ż e p rz y ro d n icz o -n a u k o w y . Je d n a k i w filozofii są rozbieżności pod w zględem u jm o w a n ia n a tu ry ludzkiej. Teologia tęż nie p o tra fi ro zstrz y g n ąć tego zagadnienia. To, co ona m ów i o n a tu rz e i p rz y ­ rodzie je st ta k zim p reg n o w an e przez p ojęcia przyrodnicze, że bez pom ocy tej dziedziny w iedzy tru d n o ustalić, co jest teologicznie is to t­

ne, a co u w a ru n k o w a n e czasowo. D otychczasow e pojęcia o p a rte są n a sta ro ż y tn y c h i średniow iecznych pojęciach przyrodniczych.

(4)

człow iek m u sia ł być św iadom sam ego siebie, zanim m ógł ro zw ijać w iedzę przy ro d n iczą. N a szczęście z a k ła d a ona w sw ej m etodzie coś isto tn eg o w n au c e o człow ieku i jego zdolnościach poznaw czych. T e m ilczące założenia są b a rd z iej w ym ow ne an iżeli m ilczące teo rie. P o ­ n ad to trz e b a zw rócić uw agę, że dzisiejsza w iedza pozw ala n am stw ie r­ dzić, ilu rzeczy i a sp ek tó w jeszcze n ie znam y, choć u w aż an o je za iu ż

rozw iązane. T rz eb a rozw ażyć w ięc zw iązek, ja k i m a now e m yślenie o człow ieku z m y ślen iem o n a tu rz e . Z n iesien ie g ran ic, k tó re zdaw ały się być u sta n o w io n e ludzkim poznaniem , pro w ad zi n ie k tó ry c h do k o n ­ k lu z ji, że n ie m a lu d z k iej n a tu ry . T a bow iem m a o k reślo n e granice, a tym czasem zdołano je przekroczyć.

O becne m ożliw ości badaw cze zw iększyły p rz e strz e ń in te rw e n c ji człow ieka w przy ro d ę. Z a n ik a w w ielu w y p ad k a ch ró żn ica m iędzy rzeczą n a tu ra ln ą a sztuczną. W italizm ,i m echanicyzm s ta ją p rzed tru d n o śc ią , ja k ą im za d aje biochem ia. Nie m a ta m różnicy m iędzy elem e n ta m i w y tw o rzo n y m i w n a tu rz e , a ty m i k tó re w y tw o rz y ł czło­ w iek w la b o ra to riu m . Z a n ik a różnica m iędzy o rg an iz ac ją od ze w n ątrz w y stę p u ją c a p rz y rzeczach technicznych, a o rg an iz ac ją od w e w n ą trz c h a ra k te ry sty c z n ą d la organizm ów żyw ych. C hem ik ty c h rozróżnień n ie w prow adza. K o n sta tu je m y — m ów i a u to r — d e sak raliza cję p o ­ rz ą d k u n a tu ry .

C złow iek osiąga zdolność now ych rozw ojów nie ty lk o w o d n ie­ sie n iu do p rzy ro d y , lecz ta k ż e do siebie sam ego. Nie w y n ik a stąd, że w szystko, do czego człow iek je st zdolny, w inien czynić. O czyw i­ ście człow iek m a obow iązek ro zw ijać i ak tu alizo w ać p o te n c ja ln e dane n a tu ry . O d cz y tu je to polecenie z rzeczyw istości sw o jej w łasn ej i rz e - rzy w isto ści p rzy ro d y . To zad an ie je st ju ż etyczne. C złow iek bow iem p o zn a je różnice m iędzy ty m co je st, a ty m co m ogłoby być; m iędzy tym , co p ow inno być, a co jest.

E ty k a zatem — m ów i a u to r — p o w in n a m ieć o rie n ta c ję b ard z iej dynam iczną. N igdy n ie w ie człow iek a p rio ri, ja k ie będą jego p rz y ­ szłe m ożliw ości. Nie oznacza to b y n a jm n ie j rela ty w izm u , pozostają bow iem niezm ien n e te sam e „p rim a p rin c ip ia ”, w edług k tó ry c h m u ­ szą być w arto śc io w an e n o w o p o w stając e m ożliw ości w sam o re aliza cji człow ieka. To nie re la ty w iz m — lecz rozw ój. Ju ż św. T om asz daw ał w y tyczne bardzo ogólnikow e, poniew aż b y ł św iadom y, że k aż d a b liż­ sza sp e cy fik ac ja szkodziłaby ich c h a ra k te ro w i ja k o po d staw o w y ch norm . J e s t je d n a k rzeczą ja sn ą , że człow iekow i an i w n au c e an i w m o­ raln o śc i nie w y sta rc z ą n o rm y ogólne. M uszą być one specyfikow ane. S taty c zn y ob raz człow ieka p ro w a d zi do sta ty c z n e j ety k i, a d y n am icz­ ny — do e ty k i dynam icznej.

R e fe ra t trze ci: J o s. T h . C. A r n t z , Die E n tw ic k lu n g des n a tu r ­ re ch tlich e n D en k en s in n e rh a lb des T h o m ism u s, str. 87 ns. A u to r w y ­ k az u je w nim n ie je d n o lity k ie ru n e k n a w e t w ro zw o ju to m isty czn ej n a u k i p ra w a n a tu ra ln e g o . W jego h isto ry c zn y m u ję ciu m ożna ro zró ż­ nić zasadniczo cz te ry koncepcje.

P ierw sza o p a rta n a fizjologicznej n a tu rz e człow ieka — to co „ n a tu r a om nia a n im a lia d o cu it” — je st po jm o w an iem za cz erp n ię ty m od U lpiana.

D ru g a u fu n d o w a n a na: „ ra tio u t n a tu r a ” , . ja k uczy W ilhelm z A u x e rre i św. Tom asz.

T rzecia o p a rta o m etafizy czn ą n a tu rę człow ieka, a ro zw aż ają ca rzeczyw istość, k tó r a m u si być dana, b y m ożna m ów ić o człow ieku

(5)

342 R ecenzje [6]

C zw arta, stosow ana przez m o ralistó w z końca ubiegłego oraz po­ czątk u obecnego stu lecia, w y p ły w ają ca z psychologicznej n a tu ry czło­ w ieka.

W zakończeniu F r a n z B ö c k l e , w rozdziale R ü ck b lic k u n d A u sb lic k , str. 121 ns, w yciąga z p o p rzed n ich ro zw ażań i dy sk u sji pew ne k o n se k w e n cje i sn u je re flek sje. N asuw a m u się pytanie, ja k i zw iązek zachodzi m iędzy p raw em n a tu ra ln y m a ety k ą teologiczną, k tó r ą chce się rozum ieć n a p o d sta w ie objaw ionego słow a P ism a św.? Co m a do pow iedzenia ch rz eśc ija ń stw o i K ościół oraz teologia na te m a t p ra w a n a tu ra ln e g o ?

Sposób, w ja k i A postołow ie k o n k rety z o w ali posłannictw o o z b a­ w ien iu człow ieka, s ta je się p ram o d e lem dla posłannictw a K ościoła po w szystkie czasy. K ościół pow inien w p ełn i realizować p rzy k a zan ie m iłości będące sum ą E w angelii — p o sła n n ic tw a moralnego C h ry stu sa — n a w szy stk ich sto p n iach k u ltu ra ln e g o rozw oju, w rzeczyw istości, w ja k ie j człow iek się z n a jd u je , w jego konkretn y ch , socjalnych w a ­ ru n k a c h . To m usi stan o w ić p u n k t w yjścia jakichkolw iek ro zw ażań na te m a t p ra w a n a tu ra ln e g o .

W m yśl p rze k o n ań teologicznych, że w C hrystusie o bjaw ione zo­ stało coś isto tn eg o o człow ieczeństw ie, K ościół nie może zap rzestać w alk i o p raw d ziw y obraz człow ieka w świecie. Nie je st zadaniem K ościoła — w edług a u to ra — tw o rzy ć k o n k re tn e socjalne w zorce, an i — u sta n a w ia ć ła d społeczny, gospodarczy i praw ny, k tó ry b y ucho­ dził za je d y n ą c h rz eśc ija ń sk ą koncepcję. M isja Jego ogranicza się do konieczności k ry ty czn eg o b a d a n ia w szy stk ich humanizm ów w św ietle idei Boga. K ażdy bow iem człow iek przez sw oje powołanie p rze d sta w ia w a rto ść ab so lu tn ą.

K o n k re tn e fo rm u ło w a n ie nak azó w je st procesem histo ry czn y m , k tó r y rozpoczął się w p ie rw o tn y m K ościele. Zadanie to n ie zostało zakończone. N iebezpieczeństw o je d n a k tk w i w pewnych p o stu la ta c h m o raln y ch p rze d staw io n y c h ja k o niezm ienne, a uw arunkow anych je ­ dynie ja k im iś h isto ry c zn y m i pojęciam i. Te o sta tn ie bowiem m ogą nie odpow iadać obecnem u stan o w i rzeczy.

G ra n ic e postaw io n e K ościołow i leżą w w ierności nauce C h ry stu sa i E w angelii. W edług a u to ra nieom ylność gw arantow ana a s y ste n c ją D ucha św. n ie dotyczy fo rm u ło w a n ia pojęć pochodzących z p ra w a n a tu ra ln e g o , an i filozoficznego p o jm o w an ia tego prawa. A u to r uw aża, że w iększość obecnie d y sk u to w a n y ch w sk azań czy praw m o raln y ch K ościoła, nie m ożna uw ażać za p ra w d y nieo m y ln ie poznane. I n te r p r e ­ ta c ja a u te n ty c z n a p ra w a n a tu ry dok o n an a przez Urząd N auczycielski K ościoła dom aga się ja k najw iększego uszanow ania, ale nie w y m ag a — jego zdaniem — w ew n ętrzn eg o p otw ierdzenia. W końcu a u to r docho­ dzi do w niosku, że to, co n ie je st nieom ylne, m oże okazać się k ied y ś błędne. Z czasem i sam K ościół dojdzie do przeświadczenia, o k o ­ nieczności sk o ry g o w an ia ta k ie j postaw y, poniew aż wielu k ato lik ó w m a p rze k o n a n ia różne od o ficjaln ej d o k try n y . P oznanie prawdy je st w e ­ dług niego p o znaniem całego L u d u Bożego. P oznanie bowiem nie do­ k o n u je się w pokoju n au k o w y m teologa m oralnego, ale w sercach w ierzącego L u d u Bożego.

(6)

M ając p rze d oczym a ca ło k sz tałt książki, tru d n o obronić się przed w rażen iem , że re d a k to r tego o p rac o w a n ia w p ierw p o sta w ił sobie cel, do któ reg o zam ierzał dojść, a potem dopiero d o b ie ra ł do tego odpo­ w ied n ie a rty k u ły i arg u m e n ty . W p raw dzie celu tego w sposób oczy­ w isty nie p rze d sta w ił, je d n a k z w ielu jego w ypow iedzi ła tw o to w y ­ w nioskow ać.

P ra c ę n au k o w ą m ożna m iędzy in n y m i p row adzić w d w o jak i spo­ sób: albo podejm o w ać sy stem a ty cz n ie b a d a n ia i w yciągać z n ich k o n ­ k re tn e , logicznie w y p ły w a ją c e w nioski, albo p ostaw ić sobie p ew n ą tezę, a n a s tę p n ie zbierać p o trze b n e arg u m e n ty . M etoda pie rw sz a b a r ­ dziej b ro n i p rze d p ew n ą au to su g estią i te n d en c y jn o ścią w in te r p re ­ to w a n iu w yników , u ży w ając d ru g iej b ardzo ła tw o je st n ara zić się n a niebezpieczeństw o jakiegoś d ostosow ania zebranego m a te ria łu do p otrzeby, w zględ n ie n a pom inięcie p ew nych b ad a ń lu b p rzem ilczanie fak tó w , k tó re n ie są w ygodne. W ym aga ona b ardzo daleko idącei ostrożności i roztro p n o ści, ażeby nie n aciąg ać fa k tó w do w ytyczonego sobie celu. D ru g i sposób postępow ania, o ile m ożna m ieć w rażenie, zastosow ał a u to r książki.

P ro b le m e m ta k b ardzo dzisiaj d y sk u to w a n y m przez w ielu etyków i m o ralistó w — to sp ra w a ety k i m a łżeń sk iej. Na przeszkodzie dojścia do p o żąd an y ch dla w ielu a u to ró w w niosków sto ją dotychczasow e s fo r­ m u ło w a n ia p r a w a n a tu ra ln e g o . W te j m a te rii do pew nego sto p n ia słu szn ie podnosi się za strze że n ia odnośnie n ie k tó ry c h sfo rm u ło w ań o p a rty c h n a p rz e sta rz a ły c h p o jęciach p rzy ro d n iczy ch i socjologicznych, k tó re n ie w ą tp liw ie należy skorygow ać. D latego słusznym je s t tw ie rd z e ­ nie, że człow iek nie m oże być ro zu m ian y je d y n ie z p u n k tu w idzenia czysto biologicznego, bez zw rócenia uw agi n a jego społeczne u w a ru n k o ­ w an ie i k u ltu r a ln e środow isko. Nie budzi ta k że w ątp liw o ści tw ie rd z en ie F. X. K a u fm a n n a o plasty czn o ści i ułom ności p o dniet, k tó re są ró w ­ nocześnie szansą i n iebezpieczeństw em lu d z k iej k u ltu r y oraz o ko­ nieczności b ra n ia pod uw agę k o n k re tn y c h w a ru n k ó w i środow iska, w ja k im człow iek żyje. Czy je d n a k w nioski w y cią g n ię te z ty c h za­ łożeń n a str. 55 nie id ą zb y t d aleko odnośnie do sprzeczności m iędzy p o trze b ą ab so lu tn y c h n o rm m o raln y ch , a re la ty w iz a c ją dotychczaso­ w ych dow odów ? O czyw istą je s t rzeczą, że należy uw zględniać w y n ik i w iedzy d o św iadczalnej, ale czy isto tn ie w te j chw ili zachodzi ja k iś k o p e rn ik a ń sk i zw rot?

N iew ą tp liw ie należy p rzy zn ać ra c ję au to ro w i n astęp n e g o re fe r a tu A. G. M. V an M elsenow i, gdy chodzi o u su n ię cie z dotychczasow ych pojęć o n a tu rz e człow ieka p rze starza ły c h , sta ro ż y tn y c h czy też śre d ­ niow iecznych pojęć p rzyrodniczych. S łusznie należy m ieć n a uw adze fa k t, że w ied za o człow ieku sta le się ro zw ija i dochodzą do n ie j coraz to now e elem en ty , k tó re n ie je d n o k ro tn ie p rz e k re śla ją n ie p rz e k ra c z a l­ ne — ja k się p o przednio w y d aw ało — g ranice.

Z d ru g iej je d n a k stro n y n ie w szy stk ie osiągnięcia w iedzy p rz y ­ ro dniczej są aż ta k pew ne, by m ożna je w całości uznać jako o sta ­ teczne, albow iem n ie je d n o k ro tn ie filozofow ie p rzy ro d y sk ło n n i są p rzy jm o w a ć n ie jed n e te o rie lu b n a w e t hipotezy ja k o odskocznie do w n iosków filozoficznych. P rzecież nie k to inny, ty lk o dzisiejsi p rze d ­ sta w iciele n a u k p rzy ro d n iczy ch p o tw ie rd z a ją fa k t, że ra z po raz n a ­ leży nie ty lk o hipotezy ale n a w e t te o rie zm ieniać n a korzyść now ych ujęć, dzięki lepszem u po zn an iu ty c h elem entów , k tó re poprzednio nie b y ły u w zględniane. D latego nie w szy stk im jeszcze sfo rm u ło w an io m n aukow ców m ożna p rzy z n ać w a rto ść niezb ity ch te z upow ażn iający ch

(7)

344 R ecenzje [8]

do w y p ro w a d za n ia z nich ostatecznych w niosków . Mogą to być tezy robocze, ale w w ielu w y p ad k a ch n ie ostateczne.

Człow iek osiąga zdolność now ych rozw ojów i nowych p rzem ian. Sam p o tra fi je dokonać. B y t lu d z k i nie je st sta ty c zn y lecz dynam iczny. Te p ra w d y n ie budzą w ątpliw ości, ale czy z tego można w yciągnąć w niosek, że cała e ty k a m a pozostać o tw a rta ze względu n a sta łą „sam o realizację człow ieka” ? Czy cała n a tu r a ludzka ulega p rz e m ia ­ nie? S am a u to r u z n a je niezm ienność podstaw ow ych zasad („p rim a p rin c ip ia ”).

P rz y ro d a p o trz e b u je człow ieka, ażeby się ujaw nić. Celem je j bo ­ w iem je st — m iędzy in n y m i — to, co człow iek może z niej zrobić. Z te g o je d n a k nie w y n ik a, że w szystko, co człow iek może dokonać, pow in ien zrealizow ać. A le czy m ożna się zgodzić ze zdaniem F ra n z a Böckla — w ypow ied zian y m w zw iązku z re fe ra te m filozofa p rzy ro d y — że pojęcie „ n a tu r a ” i „ n a tu r a lu d z k a ” nie m a ją całkowitych danych fak ty czn y ch , lecz je d y n ie dane m ożliw ości i dlatego etyka p ow inna zostać o tw a rtą ? Czy to nie je st uogólnienie zbyt szerokie? P rzecież w odniesien iu do p ra w a n a tu ra ln e g o nie chodzi o wyłączną in te r p re ­ ta c ję rzeczyw istości, n a w e t „w idzianej przez pojmującego ją d u ch a” . A u to r sam m ów i, że nie dośw iadczenie je st norm atywne, lecz zrozu­ m ie n ie rzeczyw istości. To je d n a k n ie » w ystarcza, mowa tu przecież 0 o k reśle n iu pow inności w sferze intelektu aln o -w o lity w n ej — przede w szy stk im m o raln ej.

N ajw ięcej zastrzeżeń budzić m ogą podsum ow ania końcow e F. B ö c k l a , „Im Dialog m it d er W e lt’’ str. 145 ns. S tw ierdza tam au to r, że nie je st dziełem K ościoła u sta n aw ia ć jakieś k o n k retn e so­ c ja ln e w zorce, an i p rze d staw ia ć ja k iś ła d społeczno-gospodarczy czy p raw n y . K ościół nie za jm u je się ro zp raco w y w an iem systemów p ra w ­ no-gospodarczych i p raw n o -sp o łeczn y ch — to oczywiste, ale czy is to t­ nie nie m a On nic do pow iedzenia, jeśli się w eźm ie pod uw agę a sp ek t m o raln y ty c h zagadnień? Czy m ożna pow iedzieć, że zadanie K ościoła ogranicza się do b a d a n ia w szystkich hum anizm ów ' w św ietle idei Boga? Czy to nie je st stw ie rd z en ie zbyt zacieśnione?

P o n a d to a u to r często używ a pojęcia K ościoła w znaczeniu h ie r a r ­ chii. Czy je d n a k nie pow inien po soborze trak to w a ć koncepcji K o­ ścioła jako społeczności ze sw o istą s tr u k tu r ą a odrębnie m ówić o Jego U rzędzie N auczycielskim ? Te p ojęcia się p rz e p la ta ją , brak jed n ak o w ej pojęciow o term inologii.

A u to r za bardzo ogranicza k o m p eten cje U rzędu Nauczycielskiego K ościoła i teologów . Czy isto tn ie w O b jaw ien iu staro- i n o w o te sta - m e n to w y m nie m a za w a rty c h p ew nych norm moralnych, k tó re są b ard z iej szczegółow ą in te r p re ta c ją p ra w a n a tu ra ln e g o 9 Czy w ów czas U rząd N auczycielski K ościoła i T eologia nie m a nic do pow iedzenia? O czyw iście należy b rać pod uw agę w y n ik i n a u k doświadczalnych, p rzyrodniczych, ale w y n ik i pew ne w znaczeniu wyżej w y jaśn io n y m 1 s ta ra ć się je zsynchronizow ać z tym , co d aje Objawienie. K o ry g u je się w te n sposób po jęcia pom ocnicze czerpane z dawnej w iedzy dla w y ja ś n ie n ia p ra w d ludziom ów czesnym . Czy a u to r nie zna w y p o w ie­ dzi soborow ych z „G audium et. S p e s” o upraw nieniach człow ieka, rodziny, narodów , np. n r: 26, 29, 42, 50, 65, 69, 75. Dekretu „D igni­ ta tis h u m a n a e ” n r 1, 6; D ek la racji „G ravissim um , educationis” n r 1.? D om aganie się uw zględnienia w szy stk ich elem entów w iedzy n a tu ­ ra ln e j, całościow ego ro z p a try w a n ia człow ieka je st zbyt jed n o stro n n e. Sam p ro b lem rozw iązać m ożna je d y n ie w ów czas, gdy obok w zięcia

(8)

pod uw agę osiągnięć w iedzy ek sp e ry m e n ta ln o -p rz y ro d n ic z e j zo stan ie on całościow o u ję ty w św ie tle O b jaw ien ia bez pom inięć i przem ilczeń. W tedy dopiero m ożna m ów ić o rz e te ln y m sto su n k u do sp raw y . K ażde je d n o stro n n e a k c en to w a n ie p ro b lem u m usi doprow adzić k ied y ś do w y ­ paczenia. D latego ta k b ard z o p o d k re śla n y przez a u to ra elem e n t su b ie k ­ ty w n eg o p o zn a n ia p ra w d i n o rm p o stę p o w an ia przez w iernych, w sp o m n ia n y pod koniec w niosków , bud zi zastrzeżenia. T ru d n o a p ro ­ bow ać p rz e k o n a n ie in d y w id u a ln e, k tó re nie o p ie ra ją się n a całości d anych odnoszących się do p roblem u. N ie sposób p rzy ją ć, by tylk o w sercach w ierzącego L u d u Bożego szukać w łaściw ego rozw iązania. Czy w dziedzinie p ra w a n a tu ra ln e g o U rząd N auczycielski K ościoła m a być je d y n ie św iad k iem O b jaw ie n ia z p om inięciem Jego k o m p e­ te n c ji in te rp re to w a n ia go?

A zatem z p u n k tu w id zen ia filozofa p ra w a n ależy w po d su m o w a­ n ia ch i w w y cią g an iu w n iosków — z p ew n y ch chociażby słusznych spostrzeżeń — być b ardzo i ja k n a jb a rd z ie j ostrożnym :

1° ze w zględu n a to, że w ielu d anych o trzy m y w a n y ch od w iedzy p rzy ro d n icz ej nie m ożna jeszcze uw ażać za zu pełnie pew n e, poniew aż są te o ria m i czy n a w e t ty lko hipotezam i, k tó r e będą m u siały u stą p ić jeszcze lepszem u poznaniu.

2° Nie ta k ła tw o je s t od ra z u zanalizow ać i w yciąg n ąć o stateczne w n io sk i z elem en tó w O b ja w ie n ia s ta ro i n o w otestam entow ego. 3° P o n ad to u zn aw an ie orzeczeń U rzędu N auczycielskiego K ościoła

za p rze p isy d y sc y p lin a rn e je st zbyt pochopne.

Co innego bow iem je s t b a d a n ie p rzy ro d y , śro d o w isk a społeczno- - k u ltu ra ln e g o i ich coraz lepsze p o zn a w an ie — sam o w sobie słuszne i dobre — a co innego w y cią g an ie od ra z u w niosków n a tu ry n o rm a ­ ty w n o m o ra ln e j. K o re k tu ra dotychczasow ego p o rzą d k u m o ra ln o -n o r- m atyw nego·' m usi o p ierać się n a fu n d a m e n ta c h pew nych, a to nie je st zadaniem łatw ym .

M arian Ż u ro w sk i

U w agi do recenzji Ks. Jana Zubki o dziele Ks. Mariana Myrchy pt. Prawo karne, Kara, t. II, W arszawa 1960 — „Prawo kanoniczne”

nr 1—2/1967 s. 380—389.

W „ P ra w ie k an o n icz n y m ” n r 1—2/1967 u k a z a ła się rec en zja ks. J a n a Z u b k i nt. dzieła ks. M a ria n a M y rch y pt. P ra w o k a rn e , K ara, t. II, W -w a 1960. R e cen zja ta — sa lv a r e v e re n tia dla je j A u to ra — zd a je się zaw ierać p ew n e nieścisłości b u d zą ce za strze że n ia i w y m ag a­ ją c e sp ro sto w an ia.

O to n ajw a żn iejsz e z nich:

1) N a str. 381 (w. 21—22 od góry) p rzy o m a w ian iu w in y koniecz­ nej do zaciągnięcia k a r I. s. R ecenzent pisze: ,,Ma być za te m w n a j­ w y ż s z y m sto p n iu w in a u m y ś ln a (p erfe c tissim u s dolus), a nie ty lk o culpa — w in a n ie u m y śln a ”.

S tw ierd ze n ie to zd a je się sugerow ać, ja k o b y p raw o d aw c a w k a ż ­ dym w y p a d k u do zaciągnięcia k a ry 1. s. w y m ag a ł „dolum p e rfe c tissi­ m u m ”. A przecież są u sta w y , w k tó ry c h p raw o d aw c a nie p rze w id u je „dolum p le n issim u m ” p rz y w y m ia rz e k a r 1. c„ lecz w y sta rc zy w in a w dużym sto p n iu (dolus). P o r. kan . 2229 § 3.

Cytaty

Powiązane dokumenty

- duża zęść przesła ek al o wszystkie przesła ki zarzutu są speł io e ądź - powód je pod iósł, ądź.. - powstanie roszczenia podlega szczególnym dodatkowym

Jego plan ponownego odbicia Płocka nie został jednak zrealizowany i Padlewski przeniósł się ze swymi działaniami do Puszczy Kurpiowskiej.. Tam planował wywołanie

Zda­ niem tego autora prawo naturalne jest nadal aktualne, jednak nie jako ze­ staw konkretnych norm działania (Norm enkatalog), lecz jako podstawa ludz­ kiego

Stąd zdaniem Kettlera Orygenes ukrywa i maskuje swe poglądy, gdyż jest przekonany, że Kościół jeszcze nie dojrzał do przyjęcia pełnej prawdy.. Choć sam

Piotra jest dziełem nie­ znanego pisarza, który być może już po śmierci ostatniego apostoła podjął się żarliwej obrony uformowanej przez apostołów tradycji

Jednak w prak­ tyce odczuwa się ją często jako niesłuszną agresję i wymaga się, aby kryty­ kujący podporządkowali się i dostosowali do sytuacji.. Rozmówcy

67, z powołaniem się na Kraushara, iż Bogdaszewski był współtwórcą Manifestu Konfederacji Powszechnej Narodu Polskiego, jest chyba zbyt daleko idąca.. 77

gastruli (pęcherzyka dwuwarstwowego z otworem gębowym), albowiem stopniowe wpuklanie się ścianek, jak się ono odbywa przy rozwoju osobnikowym (ontogenii), nie