• Nie Znaleziono Wyników

JARZENIE i ZJAWISKO HALLWACHSA.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "JARZENIE i ZJAWISKO HALLWACHSA."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JMU 6 (1 4 4 4 ). W arszawa, T o m X X I X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

P R E N U M ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: ro c z n ic r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z p rze syłk ą pocztow ą r o c z n ic r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUM EROW AĆ MOŻNA:

W R c d a k c y i „ W s z e c h ś w ia ta " i w e w s z y stk ic h k się g a r­

n iach w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szechśw iata** p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A JsTs. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

J A R Z E N I E i Z J A W I S K O H A L L W A C H S A .

J e d n e m z n a jb a rd z ie j n iew y ja śn io n ych , a k to wie czy nie n a jd a w n ie j z a o b se rw o ­ w a n y c h , z ja w is k fiz y czny ch j e s t bez- w ą tp ie n ia zjaw isko j a r z e n i a w j e g o n a j ­ r ó żn o rod niejszych prze jaw a ch. Sam a k l a ­ sy fik a c y a t y c h p rz e ja w ó w dowodzi, j a k n ie d o s ta te c z n y j e s t m a t e r y a ł do św iadczal­

ny, k t ó r y m r o z p o rz ą d z a m y i do jakiego s to p n ia m e to d a b a d a n ia ty ch z ja w isk j e s t nieustalona. R ozróżniam y np. k ry sta lo lu - m in isce n c y ę ( to w a rz y s z ą c ą k r y s ta liz o w a ­ niu się n i e k t ó r y c h ciał) i chemilum ini- scencyę (zależną od p rz y c z y n ch e m icz ­ nych); w p ie r w s z y m raz ie k la s y fik u je m y w e d łu g t y c h z ja w is k fizycznych, k tó re t o w a rz y sz ą lu m in is c e n c y i (k ry staliza c y a ), w d r u g im zaś w e d łu g uczy n io nej ju ż z góry h y p o tez y , że c z y n n ik ie m w y w o łu ją ­ cym ja r z e n i e są re a k e y e c hem iczn e. W r z e ­ czyw istości zaś j a k w j e d n y m t a k i w d r u g im p r z y p a d k u m o g ą działać j e d n e i te sam e s iły i b y ć może obiedw ie te g r u p y z ja w is k w swej istocie nie ró żn ią się niczem m iędzy sobą. To sam o p o w t a ­

r z a się z n ajlepiej znanem i i z b adan em i z ja w is k a m i jarzenia: fosforescencyą i fluo*

rescency ą. D w a te zjaw isk a, k t ó r e mo­

żna objąć j e d n ą wspólną n a z w ą — fotolu- m iniscencyi, różnią się ty lk o czasem trw a n ia . F o sfo rescen cy ą tr w a po u su n ię ­ ciu dop ły w u energii św ietlnej, fluorcscen- c y a z a ś g a śn ie n a ty c h m ia s t. Obiedwie p o ­ sia d a ją w spólną cechę — p o w s ta ją pod w pływ em energii św ietlnej. J e s t to może j e d y n y w y p a d e k w sz ere g u p rze jaw ó w ja rz e n ia , w k tó ry m „ p rz y c z y n a “ zja w isk a j e s t t a k dokładnie i n am a c a ln ie u s ta lo ­

na. W istocie, j a k a k o lw ie k b y łab y n a t u ­ ra ciał b a d a n y c h , do w y w o ła n ia t y c h z ja ­ w isk konieczna j e s t e n e rg ia św ietlna. Ta w z g lę d n a p ro sto ta zja w isk a spraw iła, że w tę w ła śn ie s tro n ę sk ie ro w a ły się w y ­ siłki badaczów i że te w ła śn ie z ja w is k a w ybra no, j a k o p u n k t w y jśc ia d la z b a d a ­ n ia ja r z e n ia . P ie rw sz e p y ta n ie , ja k i e się może t u ta j n a su n ąć , je s t, s k ą d się bierze energia, w y p ro m ie n io w y w a n a p rzez ciała fosforyzujące lub fluoryzujące. Jeżeliby- śm y przypuścili, że w ciągu całego t r w a ­ nia d ośw ia dcz e nia ciało nie ulega n a j ­ m niejszej zmianie, że nie o trz y m u je z n i­

k ą d d o p ły w u energii, należało by w n io ­

skować, że e n e r g i a w y p ro m ie n io w y w a n a

(2)

82 W SZECHŚW IAT ■Na 6

m a źródło swoje j e d y n i e w e n e rg ii ś w ie ­ tlnej, i w razie, g d y b y nasze założenia b y ły słuszne, m u s ia ła b y być ró w n a o t r z y ­ m anej ilości e n e rg ii św ie tln e j. B e z p o ś re ­ dniej odpowiedzi n a to p y t a n i e n ie m a ­ m y dotychczas; m a m y j e d n a k p o ś r e d n i ą — j e s t to t. zw. p raw o S to k e sa . Je ż e li cia­

ło flu o ry z u ją c e o ś w ie tlim y j e d n o r o d n y m p ę k ie m ś w iatła, to d łu g o ść fali wypro- m ienio w anej przez d a n e ciało j e s t nao g ół w ięk sza od dłu g ości fali p a d a ją c ej. W j ę ­ z y k u te r m o d y n a m ik i p r a w o to oznacza, że e n e rg ia u le g a d e g ra d a c y i, z e n e rg ii rzę d u wyższego, j a k ą p r z e d s t a w ia j ą fale krótsze p rz e c h o d z i się do e n e rg ii rz ę d u niższego — fal dłuższych. P r a w o S to k e sa w s k a z u je , że m ec h a n iz m foto lu m in iscen - cyi j e s t naogół złożony, i że część e n e r ­ gii p r z e p a d a n a w y k o n a n ie j a k i e j ś p r a ­ cy w e w n ę tr z n e j. A ż e b y d o k ła d n ie j zdać sobie s p ra w ę z c h a r a k t e r u te j w y k o n a ­ nej p rac y , na le ż y zw rócić się po o b j a ­ śnie nie do z ja w is k a n a lo g ic z n y c h , a le ­ piej z b a d a n y c h , z ja w is k , w k tó r y c h b y e n e rg ia ś w ie tln a sp e łn ia ła tę sa m ę c z y n ­ ność bodźca.

T ak ie z ja w isk o istn ie je : j e s t n iem t. zw.

z jaw isko H a llw a ch sa (efe k t fo to e lek try c z - ny). W n a jo g ó ln ie js z y c h z a ry s a c h z j a w i ­ sko to m o żn a p r z e d s t a w ić w spo sób n a ­ s tę p u ją c y : je ż e li p ł y tk ę m etalow ą, n a ł a ­ d o w a n ą odjem nie, o ś w ie tlim y z ap om ocą d o s ta te c z n ie siln eg o ź ró d ła św ia tła , p ł y ­ t k a t ra c i swój ł a d u n e k i po p e w n y m c z a ­ sie s ta j e się e le k try c z n ie o b o ję tn ą . B liż­

sze z b a d an ie te g o z ja w is k a w y k ry ło , że m a m y t u do c z y n ie n ia z w y p ro m ie n io - w y w a n ie m e le k tro n ó w o d je m n y c h przez p ł y tk ę podczas o św ietlan ia. Z ja w isk o H a llw a ch sa posiada, j a k w idzim y, n i e ­ k tó re ce ch y w sp óln e ze z ja w is k a m i foto- lum iniscencyi: e n e rg ia ś w i e tl n a j e s t i tu i t a m bodźcem , w y w o łu j ą c y m z jaw isko, i t u i ta m ciało t r a c i p e w n ą ilość e n e r ­ gii, w p ie rw s z y m raz ie przez p r o m ie n io ­ w a n ie ś w ie tln e , w d r u g im p r z e z p r o m ie ­ n io w a n ie e le k try c z n e . A n a lo g ia ta , choć bardzo n a p ie r w s z y r z u t ok a p o n ę tn a , n ie w y s t a r c z a j e d n a k do p r z e p r o w a d z e ­ n ia j a k ie g o ś b ardziej rz e c z y w is te g o łą ­ c z n ik a m iędzy t e m i d w ie m a k a te g o r y a m i z ja w isk , s ta je się j e d n a k b ard ziej u d e ­

r z a ją c ą , g d y z w ró cim y u w a g ę n a obser- w a c y ę E łs te r a i Geitla z 1895 r., że z po ­ m ię d z y n iep rz ew o d n ik ó w je d y n ie ciała fosforyzujące p o s ia d a ją w bardzo w y s o ­ kim s to p n iu zdolność ro zp ra s za n ia e le k ­ try c z n o ś c i odjemnej pod w p ły w e m ś w ia ­ tła . Mimo j e d n a k ty c h da n y c h , n ie mo­

żna było, p o w ta rz a m y raz jeszcze, zgóry przew idzieć, że u d a się w y k a z a ć d o św ia d ­ czalnie łączność m iędzy tem i zjaw iskam i.

W sa m e j rzeczy, chociaż w s z y s tk ie p r a ­ wie te o r y e fizyczne p o w s ta ły n a z a sa ­ dzie analogij, is tn ie ją c y c h m iędzy da ne - mi z ja w is k a m i a inn em i, lepiej zbadane- mi i służącem i za wzór w b a d a n i u x), a n a ­ logij t y c h n iem ożna przecież p o su w a ć za- daleko, g d y ż p r z e s ta ją one o d d a w a ć n a m u s łu g i i często s k ie r o w u ją b a d a n ie n a z u pe łnie b łę d n ą drogę. (Znana j e s t np.

p o w sz e c h n ie analogia, zachodząca m ię ­ dzy z ja w isk a m i, o b se rw o w a n e m i w h y ­ d ro d y n a m ic e i e le k tro c y n e ty c e ; g d y b y ­ ś m y j e d n a k n a tej zasadzie zaczęli u w a ­ żać h y p o te ty c z n y e te r za ciecz d o s k o n a ­ łą, b y ło b y to n ie d o p u s z c za ln y m b łęd em z p u n k t u w id z e n ia m etod y fizycznej).

P rzy toczon e p rzez n a s wyżej p o d o b ień ­ s tw a n ie b y ły b y p raw do p o d o b n ie n a w e t z auw ażone, g d y b y nie u le g ły b liższem u z e tk n ię c iu d zięki w spółczesnej h y potezie b u d o w y m a te ry i. B adanie p r o m ie n io tw ó r ­ czości, p rz e w o d n ic tw a gazów, pro m ien i k a to d a ln y c h d o p ro w a d z iły do k onieczno­

ści p rzy jęcia h y po tez y, k t ó r a b y j a k o ta k o łąc z y ła w s z y s tk ie te z ja w is k a , pozwoliła się w nich o ry en to w a ć , i co n a jw a ż n ie j­

sza, n a d a ła k ie r u n e k d alszym badaniom . W s z y s tk im ty m w a r u n k o m najlepiej o d ­ p o w ia d a ła te o r y a e le k try c z n a b u d o w y m a ­ tery i. W e d łu g niej nie tylk o każde ciało j e s t z b u d o w a n e z atom ów , lecz a to m ze swej s tr o n y j e s t z b u d o w a n y z e l e k t r o ­ nów, t. j. a to m ó w e le k try c z n o ści. Nie p o r u s z a ją c tu ta j b a rd z o złożonego i m a ­ ło o prac o w an e g o z a g ad n ie n ia sam ej s tr u k -

*) N ie chcąc tu w ch o d zić w bliższy ro zb ió r ciek a w e j b ardzo r o li,ja k ą o d g ry w a p ojęcie a n a­

lo g ii w b a d a n iu fizy czn em , z w ra c a m y ty lk o u w a ­

gę n a te o ry ę p rz e w o d n ic tw a ciep ln eg o F o u rie ra ,

ja k o n a u d e rz a ją c y p rz y k ła d sto so w a n ia te j z a ­

sa d y .

(3)

WSZECHSWIAT lu ry atom u, u s ta lim y je d y n ie n a jw a ­

żniejsze wnioski, w p ły w a ją ce z t e o ry i elek­

tronów. N a jp ro stsze i najczęściej u ż y ­ wane porów nanie e le k tro n ó w w atomie do p la n e t w s y s te m ie s ło n e c z n y m 1) daje dostateczne pojęcie o s t r u k t u r z e atomu.

D rgania św ietlne, w yp rom ien io w yw an e przez dan e ciało, b yły b y , n a zasadzie tej teoryi, w y w o ła n e przez d rg a n ie e le k tro ­ nów około sw e g o położenia ró w now agi (patrz bardzo dow cipny rozbiór tego za­

g a d n ie n ia w książce J. J. T hom sona, Ełek- t riz ita t u n d M aterie str. 74, 75, 76); w razie, g d y b y z a b u rz e n ie było dość silne, aby przezw yciężyć siły, u trz y m u ją c e e le k ­ tron w e w n ą tr z ato m u , e le k tro n opuszcza atom i j e s t w t e d y albo p o c h ło n ię ty przez in n y atom , albo przechodzi swobodnie i j e s t przez ciało w yp ro m ie n io w a n y . Mię­

dzy p ro m ie n io w an ie m ś w ia tła a pro m ie­

niow aniem e le k tro n ó w przez dane ciało b y ła b y ted y , w e d łu g tej teoryi, różnica tylko ilościowa.

T akie i ty m p o d o b n e rozw iązan ia d o ­ pro w adziły do h y p o te z y , bliżej o k re ś la ­ ją c e j w a ru n k i, w obec k tó r y c h zachodzi to lu b inn e z jaw isko 2). P r z y p u ść m y d a ­ lej, że is tn ie ją n ao gół d w a możliwe u k ła ­ dy e le k tro n o w e (p rz y c z em j e s t dla n a s rzeczą obo jętną, czy są one z a w a rte w e w ­ n ą tr z je d n e g o a tom u , czy też o b e jm u ją całą g r u p ę atom ów), różniące się m iędzy sobą znaczeniem e n e rg ii w e w n ętrzn e j.

P rz y p u ś ć m y dalej, że dla w p ra w ie n ia elektron u w drganie, to znaczy dla w y ­ w ołania z ja w is k a ś w ietlneg o, p o t r z e b n a j e s t nao gół p e w n a ok reślo n a e n e rg ia w e w ­ n ę tr z n a u k ł a d u i że p ierw sz y z n a s z y c h u k ład ó w p o sia d a e n e rg ię b ardzo b lizką owej w a rto ś c i k r y ty c z n e j . U k ła d ta k i nazw iem y lum inoforem . W a rto ś ć e nergii

!) P o r ó w n a n ie . to nie j e s t dość ścisłe, nie m ożna bo w iem na zasadzie d o ty c h c z a so w y c h b a­

dań u sta lić , czy elek tro n j e s t w spoczynku, czy te ż w ru c h u w e w n ą trz atom u.

a) H y p o te z a ta zo sta ła w y g ło sz o n a p raw ie je d n o cz eśn ie p rzez K o w alsk ieg o , L e n a rd a i S ta r ­ ka. M iędzy h y p o te z ą K o w alsk ieg o z je d n e j stro n y a L e n a rd a i S ta rk a z d ru g iej są p ew n e różnice, k tó re d o ty c h cz as d o św ia d cz aln ie nie zostały ro z strz y g n ię te . W y k ła d w te k śc ie j e s t w ed łu g K o w alskiego.

w e w n ętrzn e j drugiego u k ła d u n iech będzie bardzo blizka tej w a rto śc i granicznej, wobec której układ p rzestaje być w ró w ­ nowadze. N a zw ijm y układ te n elektro- genem . W y o b ra ź m y sobie teraz, że na ciało, posiadające obad w a te uk łady , p a ­ da prom ień św ie tln y o dosta te cz ne m n a ­ tężeniu. E n e r g ia św ietln a, n a p o ty k a ją c e le k tro g e n , j e s t przezeń pochłonięta, r ó w ­ n o w a g a w e w n ę tr z n a elelctrogenu j e s t n a ­ r u szo na i j e d e n lub k ilk a e le ktron ó w opuszcza układ.

Jeżeli ele k tro g e n leży bezpośrednio n a pow ierzchni ciała, e le k tro n y są przez ciało w yp rom ien iow ane, jeżeli zaś układ leży pod pow ierzchnią ') to ele k tro n n a p o ty k a n a swej drodze inne układ y. Gdy ta k im n a p o tk a n y m u k ład e m będzie luminofor, trz e b a rozróżniać t r z y różne w y p a d k i, zależnie od prędkości elektronu: 1) p r ę d ­ kość ta j e s t nieznaczna, e le k tro n j e s t odbity przez luminofor, z m iana j e d n a k k ie r u n k u i p ręd k o śc i e le k tro n u wzbudzi, j a k wiadomo, p ro m ie n ie X, k tó re naogół pow iększą ene rg ię luminoforu; -2) p ręd k o ść większa; e le k tro n j e s t p ochłonięty przez lum inofor i pow iększa jeg o energię; 3) p ręd k o ść bardzo duża; e le k tro n przech o­

dzi bez pochłonięcia przez luminofor, po ­ w iększając jeg o e n e rg ię . We w szystkich trz e ch w y p a d k a c h e le k tro n wywoła, j a k widzimy, d rg a n ia św ietlne. Ponieważ nie w szystkie ciała p o s ia d a ją fotolum iniscen- cyę i nie w sz y s tk ie w y k a z u ją rozprosze­

nie e le k try c z n o ści odjem nej pod w pływ em światła, należy przypuszczać, że u k ła d y luminoforowe i elektrogenow e w rozm ai­

ty c h ciałach w ró żn y c h z n a jd u ją się s to s u n k a c h liczbow ych m iędzy sobą. Mo­

żna w nioskować, że ciała, w y k a z u ją c e silne ro zp ra s za n ie e le k try c z n o ści odjem nej pod w p ły w e m św iatła, a nie posia da jąc e fotolum iniscencyi, j a k np. m etale, posia­

d a ją tylko u k ła d y e le ktrog en o w e. In n e zaś, nie odznaczające się zdolnością foto- e le k try c z n ą , m o g ą ze swej s tr o n y po­

siadać u k ła d y lum inoforow e. Zaznaczyć przy te m należy, że obecność lum ino forów

!) L a d e n b u rg w y k a z a ł, że działanie fo to -

e le k try c z n e św ia tła d aje się zau w aż y ć w m e ta ­

la ch na głębokości 8 d łu g o śc i fali.

(4)

84 W SZECHSW IAT •Ns 6

m o g ła b y naogół nie u j a w n ić się przez fo tolum iniscencyę. W istocie, w idzieliśm y wyżej, że s iln y bodziec fo to lu m in isc e n c y i s ta n o w ią elektro n y, w y p ro m ie n io w a n e przez ele k tro g e n y ; b y ć może, że j e s t to bodziec nie tylko d o s ta te c z n y , lecz i k o ­ nieczny. G dyby t a k było, to łącząc tak ie ciało z ciałem silnie f o to e le k try c z n e m , o t rz y m a lib y ś m y ciało p o s ia d a ją c e silną loto lu m in isc e n c y ę. D o ś w ia d c z e n ie po­

tw ierd ziło to p rzy puszczenie. Udało się o trz y m ać ciało silnie fo sfo ry zu jące, z a ­ niec z y s z c z a ją c ciało obo jętn e, z aró w n o co do fotolum iniscencyi, j a k i co do zdolno­

ści foto e lektry c z n e j, ciałem silnie fo to ­ e le k try c z n e m (m etalem ). D o św iad czen ia te, w y k o n a n e przez L e c o ą de B oisbau- d ran a , U rb a in a , L e n a r d a i K l a tt a d a ły z upełnie zgodne w y n ik i.

Ale tego nie dość. K a ż d a h y p o te z a fizyczna po w in n a , j a k wiadom o, w sposób możliw ie n a jp r o s ts z y o d d a w a ć c a ło k s z ta łt fak tó w , nie być w ż a d n y m z n ic h w s p rz e ­ czności i, co n a jw a ż n ie js z a , w n io s k i z niej w y c ią g n ię te d r o g ą ro z u m o w a n ia p o w in n y się sp raw dzić n a drodze d o św iadczaln ej.

Otóż w nioski, w y p ły w a ją c e z w yżej w y ­ łożonej hy po tez y , są n a s tę p u ją c e : 1) ciała, po sia d a jąc e w ła s n o ść fo to lum in iscen cy i, p o w in n y naog ół b y ć f o to e le k try c z n e m i;

2) wszelkie okoliczności, w p ły w a ją c e n a z m n iejszenie lub też z u p e łn y z a n ik z d o l­

ności fo to e le k try c z n e j ciała p o w in n y w p ł y ­ wać w i d e n t y c z n y sposób i n a fo to lu m i­

n isc e n c y ę d a n e g o ciała. O b a d w a te w n io ­ s k i p o w in n y się sp ra w d zić w d o ś w ia d c z e ­ niu, jeżeli, j a k to j u ż w y żej było p o w ie ­ dziane, h y p o te z a m a by ć u z n a n a za dobrą.

T ru d n o ś ci e k s p e r y m e n t a ln e , z j a k i e m i m am y do c z y n ie n ia w b a d a n i u ciał flu ­ ory zujących, ła tw o po w iększej części ro z ­ k ł a d a ją c y c h się pod w p ły w e m ś w ia tła , nie pozw oliły do dziś d n ia n a o trz y m a n ie j a s n y c h i d o k ła d n y c h o d p o w ie d z i co do tego r o d z a ju fotolu m iniscen cy i; za to b a ­ d an ie fosforesc e nc yi d a je nam z u p e łn ie w y s t a r c z a ją c y m a te ry a ł, a ż e b y d a ć od­

powiedź tw ie rd z ą c ą . B a d a n ia te p r z y t e m d o s ta r c z y ły n o w y c h szczegółów', d o pe ł­

n i a j ą c y c h h y p o te z ę ')• Z auw ażono np., że

i) W a r ty k u lik u n in ie jsz y m n ie m am zam ia

z a nieczyszczając p ew ną g ru p ę ciał m e t a ­ lem (patrz wyżej) o trz y m u je się zależnie od ,,k o n c e n tr a c y i” owego z a n ie c zy sz c z e ­ n ia z m ia n ę n a tę ż e n ia fosforescencyi, że dla p e w n e j określonej „ k o n c e n tra c y i“ n a ­ tężenie to j e s t n a jw y ż s z e (optimum), że w reszcie w obec w s z y s tk ic h p ozostałych w a r u n k ó w t y c h s a m y c h na tę ż e n ie to zm ienia się w zależności od źródła p a d a ­ ją c e g o ś w ia tła . D ane te, t a k c h a r a k t e ­ r y s ty c z n e dla fosforescencyi, o d n a jd u ją się całkow icie w r e z u lta ta c h b a d a ń n a d r o z p ra s z a n ie m e le k try c z n o ś c i odjem nej pod w p ły w e m św iatła.

C z y te ln icy W s z e c h ś w ia ta wiedzą ju ż z a r t y k u ł u p. S a lp e tra *), (pisującego b a d a n ia E. L a d e n b u rg a , j a k w ażne z n a ­ czenie dla b a d a n ia n a tę ż e n ia r o z p ra s z a ­ n ia f o to e lek try c z n e g o m a źródło św iatła.

O s ta tn ia r o z p ra w a L e n a r d a (Ann. d e r P h y s . 1909 m arzec) w y k a z u je, że t a r ó ­ w noległość idzie jeszcze dalej: te sam e fale św ie tlne , k tó re najsiln iej p o b u d z a ją ciało do r o z p ra s z a n ia e le k try c z n o ś c i od ­ j e m n e j (nadfiołkowe), w y w o łu ją n a j ż y w ­ szą fosforescencyę; te, k tó r e j ą ga szą (czerwone i podczerwone), nie są w s t a ­ nie w zbudzić ro zp ra s za n ia fo to e le k try c z ­ nego. To samo p o w ta rz a się i z in n e m i c z y n n ik a m i fizycznemi, w y w ie r a ją c e m i w p ły w n a p rzebieg t y c h z jaw isk; t a k np.

wiadomo, że o g rze w an ie ciała gasi je g o fosforescencyę, niszczy też je g o zdolność r o z p r a s z a ją c ą ( E ls te r i Geitel). W r o z ­ p ra s z a n iu fo to e lek try c z n e m o d n a jd u je m y też i owo c h a r a k te r y s ty c z n e optim um , c e c h u ją c e pew ien rodzaj ciał fosforyzu­

j ą c y c h , z tą ty lk o różnicą, że optim u m fo to e le k try c z n e j e s t naogół tro c h ę p rz e ­ s u n ię te w z g lę d em o p tim u m fo sfo rescen ­ cyi.

Nakoniec, rzecz n a jw a żn ie jsz a , w s z y s t ­ kie ciała fosforyzujące, d o ty c h c z a s b a d a ­ ne, p o s ia d a ją w y ra ź n ie zaznaczoną zdol­

ność fo to e lek try c z n ą . Ta t a k n i e w ą tp l i ­ w a i b iją c a w oczy rów no ległość d w u z ja w is k j e s t bardzo c e n n y m dow odem u ż y te c z n o śc i wyżej w yłożonej h y p o te z y .

r u w y c z e rp a n ia całego b o g a te g o m a te ry a lu , j a ­ k ie g o d o sta rc z a obecnie t a d zied z in a b ad a ń

„ W sz e c h ś w ia t11 1908.

(5)

.Na 6 WSZECHSWIAT 85

Zczasem cały s z e re g n o w y c h f ak tó w po­

zwoli n a m odłożyć j ą do a rc h iw u m n a u ­ kowego, a n a je j m iejsce p rzy ją ć nową bardziej p r z y s t o s o w a n ą do nowego m a ­ te ry a łu d o św iadczalnego; być może, że ta nowa h y p o tez a pozwoli n am u sta lić sche­

m a t m e c h a n ic z n y n ie ty lk o fotoluminis- cencyi lecz wogóle ja rz e n ia .

M aryan Grotowski.

N O W E O DK RY CI A W Z AK RES IE A N T R O P O L O G I I P R Z E D D Z I E -

J O W E J .

Szczęśliw e b y ły d w a o sta tn ie la ta dla a n tropologii p r z e d h is to ry c z n e j, Po w s p a ­ niały c h o d k ry c ia c h w H eidelb erg u, Le M oustier i C h apelles-au x -S ain ts m am y do zan o to w an ia d w a nowe odkrycia, doko­

n a n e rów n ież j a k i d w a poprzednie w k l a ­ sycznej ziem i z a b y tk ó w dylu w ialny ch , w f ra n c u s k im d e p a rta m e n c ie D ordogne.

Od dłuższego j u ż cz asu prow adzi ta m b a d a n ia n a u c zy c iel z Les Eyzies, D yonizy Peyronie, k tó re m u w sie rp n iu r. z. po ­ szczęściło się n atrafić n a d y lu w ia ln y szkielet lu d z k i w j a s k i n i „L a F e r r a s s ie “, położonej n ie d a le k o m iejscowości Le Bu- gue. P o do bn ie j a k 0. H a u s e r w Le Mou­

stier, zaniechał on na razie całkow itego ro zk o p a n ia kości skoro z a u w ażył tylko ich ślady i dopiero wobec zw o ła n y ch uczo n y ch (Marc. Boule z P a ry ża , badacz czaszki z C h a p e lle s-a u x -S a m ts, dr. L. Ca- pita n s ła w n y antro p o lo g i archeolog, a n ­ tropolog E. C a rta ilh a c i dwaj księża J.

Bouyssonie i J. B ardou, zn ani o d k ry w c y szk ieletu z C h apelles-aux -S aints) przepro­

wadził dalsze odsłonięcie szkieletu. W g łę­

bokości 4 m w n a tu r a ln e m , niez n a c zn e m zag łę b ie n iu spoczyw ał na p raw e j stron ie szkielet z w yso ko k u m iedn icy skurczo- n e m i nogam i. P r z e d m iednicą, j a k ró w ­ nież n a z e w n ą tr z lędźw i leżało po je d n e j bryle kam ie n ia , a c z te ry tak ie ż w p e w ­ nym p o r z ą d k u s k u p io n e b y ły nad głową.

Dość dobrze zach ow an y , chociaż bardzo łatw o r o z s y p u ją c y się sz k ie le t z a sy p a n y

był w p r o s t m n ó stw e m ok ru chó w ko ścia­

nych, z k tó ry c h p rze w a ż n a ilość w y k a ­ zuje w idoczne śla d y użycia. T rud no po ­ wiedzieć j e d n a k , czy są sie d z tw o ich, j a k również i licznych obok znalezionych n a ­ rzę d z i k rz e m ie n n y c h w sk a z yw a ć może p ew ien celowy obrzęd pogrzebow y, po­

n iew aż j e s t możliwem, że p rz e d m io ty te dostać się t u m ogły ty lk o przypadkow o, te m b a rd z ie j, że n ie na trafiono n a n a j ­ m nie jsz y choćby ślad ja k ic h ś z w y kły ch w podobn ych raz a c h p rzedm iotów ozdo­

by. Chociaż zaś żadne ślady nie pozo­

stały, to okoliczność, że szkielet zacho­

w ał się n i e t k n ię t y przez dzikie zw ierzę­

ta, zdaje się p r ze m aw ia ć za tem , iż za­

bezpieczono go w j a k i ś sposób przed nie­

mi, czem u też zaw dzięczać właśnie m o­

żem y p rze trw a n ie kości do naszych cza­

sów. Poszczególne silnie ro zw inięte czę­

ści szkieletu, długie, dość w y g ię te kości kończyn, j a k rów nież odchylone czoło, znaczne łuki. n a d b rw io w e oraz bez b rody ż u c h w a cechują te n szkielet, j a k o n o w e ­ go p rze d staw ic iela z L a F e rra ssie , ju ż dawniej poznanej dyluw ialnej r a s y nean- d e rta lskiej.

Z n a n y j u ż n am z dawmego swego od­

k ry c ia t a k zw anego Homo M ousteriensis H a u se ri (W sz e c h św ia t z r. ub. M 13 i 14) archeolog s z w a jc a rsk i O. H a u se r dokonał w ciągu w rz e śn ia r. z. nowego ś w ie tn e ­ go z n aleziska szkieletu człow ieka znacz­

nie późniejszego od n e a n d erta lsk ie g o , przyn ależn ego stopniow i k u ltu ry , n a z w a ­ nej od głównej m iejscow ości w ykopalisk A u rig n ac . Podobnie j a k poprzednie, i to znalezisko u s k u tecznio n o w dep. D ordo­

gne, n a sam otnej w yniosłości w pobliżu m ia s ta M ontferrand, oddalonego około 40 km od Le M oustier. Ze znalezionych w yrobów k a m ie n n y c h okazało się, że n a ­ trafiono ta m na śla d y k u l t u r y późniejszej od m o u stiers k ie j, co p o tw ierdzenie sw e znalazło również i w w łaściw ościach w y ­ do by tego szkieletu . W p ro w a d z o n y ch u m ie ję tn ie ro zkopa c h natrafiono n a p rzó d n a czaszkę, obok któ re j po z u pełn em jej odsłonięciu poka z ały się dodane z m a rłe ­ m u j a k o ozdoby s k o ru p y ślim aków . Cał­

ko w iteg o zaś w y d o b y c ia s z k ie letu doko­

n a ł za w e z w a n y n a m iejsce z W ro c ła w ia

(6)

WSZECHSW IAT

prof. K la a ts c h , k t ó r y s tw ie rd z ił ró w n ież p rzy n a leż n o ść j e g o do r a s y późniejszej n iż n e a n d e r ta ls k a .

Człowiek tego ty p u , z n a n y d o ty c h c z a s ze zn alezisk z Galley-Hill n a d T a m iz ą i z B e r n a w Morawii, o d z n a cz a ł się w y ­ b itn ie d łu g ą a w ą s k ą czaszką, w ła ściw ą typow ej dolichocefalii, a n a jw id o c z n ie js z ą i u świeżo o d k ry te g o , c a łk iem p raw ie k o m p le tn e g o s z k ie le tu , n a z w a n e g o s t o ­ sow nie do w a r s t w y k u l tu r a ln e j „Homo A u rig n a c e n s is H a u s e r i a. P o n ie w a ż zaś d oty ch c z a s z n a n e s z c z ą tk i te g o c zło w ie­

k a og ran ic za ły się do d r o b n y c h ty lk o w s p o m n ia n y c h części, z g o d n y c h z r e s z tą c ałkow icie ze s z k ie le te m z M o n tfe rra n d , więc t e n o s ta tn i u m ożliw ił p o raź p i e r w ­ szy d o k ładn e od tw o rze n ie w y g lą d u ra s y , w y k a z u ją c e j w całej swej b u d o w ie fizy­

cznej p o k r e w ie ń s tw o z m ie s z k a ń c a m i E u ­ ropy środkow ej w p ó ź n ie jszy c h w ie k a c h d y lu w iu m i n o w s z y c h p o d y lu w ia ln y c h .

C iek aw e j e s t rów nież p o d o b ień stw o teg o now ego do d a w n ie j w t y c h okoli­

cach (dep. D o rdogne) n ied a lek o m iejsco­

wości R a y m o n d e n w y d o b y te g o szkieletu, pochodzącego z p ó ź n o d y lu w ia ln ej e p ok i m a g d a le ń s k ie j. P o r ó w n a n ie obu ty c h z n a ­ lezisk u w ido czn i to b lis k ie w z a je m n e ich p o k re w ie ń s tw o , z a sa d z a ją c e się n a w sp ó l­

nej obu k r ó tk o ś c i r a m io n i nóg, k t ó r y c h części dolne — p r z e d ra m ię i g o l e ń —n i e ­ wiele ty lk o co do dłu g o ści u s t ę p u j ą g ó r ­ nym . Ludzie ci odznaczali się p rz y s a d - k o w a tą i n is k ą p o sta w ą, a ż e b ra okazu z M o n tfe rra n d d o chodzą zn a cz n y c h roz­

m iarów . W e d ł u g b a d a ń prof. K la a ts c h a nie może b y ć m ow y o ro zw in ię ciu się teg o t y p u cz ło w ie ka z t y p u n e a n d e r ta l- skiego, a w ła ś c iw e m j e s t j e d y n i e u z n a ­ nie go za p r z e d s ta w ic ie la ra s y , k t ó r a r a ­ zem z re n e m i m a m u te m p r z y b y ła w dy- luw ialhej epoce ze w s c h o d u do E u r o p y i tu z e tk n ę ła się z d a w n ie js z ą jej l u d n o ­ śc ią n e a n d e r ta l s k ą , z k t ó r ą też powoli zlała się, z a tr z y m u j ą c p e w n e w ła ściw o śc i widoczne w b udow ie s z k ie l e t u c z ło w ie k a z M o ntferrand.

Z te m i a n tro p o lo g ic z n em i d a n e m i z ga­

d z a ją , się n a jz u p e łn ie j w y n i k i b a d a ń a r ­ ch eo logiczny ch H a u s e ra , w e d ł u g k tó re g o ludzie z A u r ig n a c u ż y w a li z n a le z io n y c h na

JM ó 6

m ie js c u d a w n ie js z y c h wyrobów m oustier- skich, w y r a b ia j ą c rów nocześnie w y d o sk o ­ nalone ju ż nieco rów n ież k a m ie n n e swoje n arzędzia. S zkielet zaś sam spoczyw ał w zagłębieniu, k tó re n o w si m ie sz k ań c y w y g rz e b a li w daw n iejszej w a r s tw ie mou- s tie rs k ie j, dlaczego też obok szk ieletu i pośród je g o części znaleziono n iem ało w yrobów m o u stie rs k ic h , g d y za d odatk i dla zm arłego u w a ż a ć należy n a rz ę d z ia n ow sze (ty p u A urign ac), leżące w okoli­

c a ch piersi, gło w y i nóg. Calec sk a ln y w y k a z u j e u m y śln e wycięcie stoso w n e dla ciała ludzkiego, k tó re g o obrzędow e p o ­ chodzenie nie u le g a wobec te g o n a jm n ie j ­ szej wątpliw ości, czego dow o d em j e s t rów nież p o z y c y a n a d a n a ciału, a p r z y p o ­ m in a ją c a późniejsze sku rc z e n ie kolan k u piersiom . J a k z w szelkich d a n y c h w n o ­ sić m ożna, człowiek te n należał do rasy , z k tó re j w c ią g u w ieków w y tw o r z y ł się p óź nie jszy ty p dy lu w ialn e j ludności E u ­ ropy, zalu dn iającej w cale licznie zw łasz­

cza zachodnie je j obszary.

Bohdan Janusz.

G E O G R A F I A R O Ś L I N , J E J Z A D A ­ NIA I M E T O D Y .

(D okończenie).

3. Metoda florystyczna.

Od d a w n a j u ż zauważono, że flora a l­

p e js k a i t a t r z a ń s k a z a w ie r a ją b a rd z o wiele p ierw ia stk ó w , k tó re o d n a jd u je m y na w s z y s tk ic h p ra w ie ła ń c u c h a c h g ó r ­ skic h pó łk u li północnej i oprócz te g o na c h ło d n y c h ró w n in a c h dalekiej Północy.

Oto n a z w y n ie k t ó r y c h z ty c h roślin:

J u n i p e r u s c o m m u n is L. var. n a n a

W illd., Poa a lp in a L., F e s tu c a o v ina L.,

C a re x a t r a t a L., L u z u la s p ic a ta L., Sa-

Jix h e rb a c e a L., Salix h a s t a t a L., Ane-

m one narcissiflo ra L., R a n u n c u lu s gła-

cialis L., D r a b a in c a n a L., S e d u m ro se u m

(L.) Scop., S a x ifra g a oppositifolia L., Sa-

x i f r a g a s te lla ris L., S a x ifra g a c e rn u a L.,

Viola biflora L , A r c to s ta p h y lo s u v a ursi

(7)

JMś 6 W SZECHSW IAT 87

(L.) Spreng., A r c to s ta p h y lo s a lpłna (L.) Spreng., V accin iu m v itis id a e a L., Pri- m ula farin o sa L., A s t e r a lp in u s L.

W s z y s tk ie te roślin y bez różn icy r o sn ą na szczytach P y re n e jó w , Alp, K arp at, K a­

ukazu, H im alajów , A łta ju i n a dalekiej Północy.

Gdzie j e s t p rz y c z y n a tego zjaw iska?

Kiedy i w j a k i c h w a r u n k a c h ono po ­ w stało?

W iele ju ż ro zm y śla n o n a d ro zw ią z a ­ n iem ty c h z a g a d n ie ń , a i dziś jeszcze k w e s ty a j e s t w d y s k u s y i.

D w ie teo rye w alczą o zw ycięstw o. Te- o ry a z w a n a k la s y c z n ą za p u n k t w yjścia b ierzę tę zasadę, że g a t u n e k może p o ­ w stać w j e d n e m t y lk o m iejscu i że z t e ­

go m iejsca p rom ieniuje, o ile w a ru n k i z e w n ę trz n e tem u s p rz y ja ją . Monoftletyzm i monotopizm leżą u p o d s ta w y tej t e ­ oryi.

Zwolennicy teo ry i klasycznej tw ierd z ą, że w ielki obszar od Alp do Himalajów, od gór S y b e ry i do A m e ry k i Północnej z n ajd ow ał się ong i w i n n y c h zupełnie w a r u n k a c h niż dzisiaj. Olbrzymi pas o b e jm u ją c y półkulę północną nie był ta k podzielony przez w a run ki k lim aty c z n e j a k obecnie. Miało to być, w e d łu g tej teoryi, w czasie o k re s u lodowcowego.

E u ro p a północna i A m e ry k a północna b yły p o k ry te olbrzym iem i lodowcami.

W E u ro p ie te lodowce dochodziły do Anglii, do Niemiec środ ko w ych, p okry-

(Fig. 4).

E u ro p a w o k resie w ie lk ic h lodow ców . (W e d łu g K ay se ra ).

w ały całą p ra w ie Polskę, s ię g a ły aż za Moskwę.

W e d łu g d a n y c h geo logicznych, z e b ra ­ n y c h przez P e n c k a 1), pom iędzy lodow ca­

mi północy a a lp e js k ie m i i stn ia ły tu n d ry , a k lim a t t y c h m iejscow ości był surow y, zim ny i suchy. N a w sc h ó d t u n d r y prze­

chodziły w s te p y , a n a po łudniu d o ty ­ kały lasów .

P rz eró ż n e flory, k tó re ro zw in ę ły się prz e d t ą ep ok ą niezależnie j e d n a od d r u ­ giej n a A lp ach , n a Kaukazie..., zostały

!) P e n c k u n d B ru c k n e r. D ie A lp en in E is- zeitalfcer. P e n c k . B e s u ita ts sc ien tifiąu e s du con- g res in te rn a tio n a l de b o ta n iq u e. Y ienne 1905.

zepchnięte przez lodowce z gór n a d o ­ liny. N a dolinach u tw o rz y ła się m ie sz a ­ nina flor górskich.

W ę d ró w k a p o w ro tn a od b y ła się w t e ­ dy, k ie d y wielkie lodowce poczęły się cofać i k ie d y k lim a t z im ny E u ro p y ś r o d ­ kowej u s tą p ił m iejsca u m ia rk o w a n e m u . Rośliny, tw o rzą c e m ie sz anin ę flor, o k t ó ­ r y c h m owa, w ędro w ały z po w ro tem aż n a s z cz y ty Alp, T a tr, H im alajów i na d a ­ leką Północ.

Nowa flora t a t r z a ń s k a różniła się z n a ­ cznie od d a w n e j, g d yż w eszły teraz w je j sk ła d ro ślin y z e p c h n ię te przez lodowce z H im alajów i z A łta ju , a k tó re w cza­

sie e poki lodowcowej m ie s z k a ły na r ó ­

(8)

8 8 W SZECHŚW IAT JNTs 6

w nin ach: niem ieckiej, p olskiej i rossy j- skiej.

Z w olennicy te o r y i k las y c z n e j te m w ł a ­ śnie tłu m a c z ą fakt, że Alpy, T a try , H i­

m alaje, Ałtaj i wogóle w s z y s tk i e s z c z y ­ t y półkuli północnej p o s ia d a ją (z m ałem i w y ją tk a m i) j e d n ę w s p ó ln ą florę.

O sta tn ie m i cz asy t e o r y ą k la s y c z n a zo­

s ta ła n ieznacznie zmieniona.

W e b e r 1) np. tw ierd zi, że k l im a t N ie ­ m iec nie b y ł z u p e łn ie a r k t y c z n y w cza­

sie lodow cow ym ; p ro m ie n ie słoneczne p a ­ d a ją w N iem czech m niej sk o ś n ie niż n a dalek iej P ó łn o c y i s to s u n e k d n ia do n o ­ cy j e s t i n n y t u niż tam .

W te n sposób zm ien io n a, te o r y ą k l a ­ syczna z n a jd u je p o tw ie rd z e n ie w d a n y c h paleob otan iczny ch .

Pod ty m w zględ em h i s t o r y a paleobo- t a n ic z n a S k a n d y n a w i i j e s t szczególnie ciek aw a. P o d c z a s t r w a n i a 4-ch o k resó w lodow cow ych S k a n d y n a w i a b y ła złączona lą d e m z A nglią, z D a n ią i z G re n la n d y ą . Otóż pod koniec o s ta tn ie g o o k r e s u k o n ­ t y n e n t pom iędzy dzisie jsz ą S k a n d y n a w i ą a G re n la n d y ą p o g r ą ż y ł się w oceanie.

W t e d y w ła śn ie c iepły p r ą d G olfstrom z jaw ił się w E u r o p ie i p r z y ś p ie sz y ł j u ż z aczęte p o d w y ż sz a n ie się t e m p e r a t u r y S k a n d y n a w ii.

I d ąc śladam i to p n ie ją c y c h lodow ców , flora N iem iec te g o czasu e m ig r o w a ła z j e ­ dnej s tr o n y n a p o łud n ie, z d ru gie j — do S k a n d y n a w ii.

P rzez H a no w er, D a n ię i S z w ecyę p r z e ­ s u n ą ł się olb rz ym i pochód.

Dziś w b ło ta c h i to rfo w is k ac h , k t ó r e n a o nczas t a m istn ia ły , o d n a jd u j e m y r e ­ s z tk i liści, gałęzi, owoców i k w ia tó w . Są to szczątki roślin, k t ó r e p r z e c h o d z iły obok t y c h b ło t i to rfo w is k i k t ó r e u ł o ­ ż yły się t a m w kolei, w j a k i e j w ę d r o ­ w ały.

A n d e r s s o n 2) podzielił c zas m ig r a c y i n a 5 okresów:

•) R e s u lta ts sc ien tifig u es co n g r. in te r n a t, b ot.

V ie n n e 1905.

2) a) D ie G esc b ic h te d e r Y e g e ta tio n S c h w e - dens. E n g l. B ot. t. X X II.

b) B e s u lta ts S c ie n t. C ongr. in te r n a t, b ot.

Y ien n e 1905, str. 45.

1. Dryasflora, 2. Birkenflora, 3. Kiefernflora, 4. Eichenflora, 5. Buchenflora.

D la każd ego z ty c h o k resó w różne z b io ro w isk a ro ślin n e b y ły właściw e. Tuż za to p n ie ją c e m i lodow cam i w ę d ro w a ły p rze d e w szy stk iem :

D r y a s octopetala, Salix polaris, S. her- bacea, S. r e t i c u l a ta , B e tu la n a n a i in.

R oślin y te r o s n ą obecnie albo n a da ­ lekiej P ó łno c y albo n a z n a cz n y c h w y s o ­ kościach.

N a zasadzie b a d a ń N a t h o r s t a x) n a d florą k o p a ln ą S k a n d y n a w ii, D anii, Anglii, S z w a jc a ry i i W ę g ie r, w ie m y , że D r y a s o c to p e tala i Salix polaris z a m ie s z k iw a ły ob s z a r z a w a r ty pom iędzy lodowcami: pół­

n o c n y m a alpejsk im .

W e b e r dodaje, że n i g d y nie zn a la z ł p y ł k u ani dębow ego, ani lipowego, ani ro ślin sz y sz k o w y c h w p o k ła d a c h D ry a s- flory. W ię c te ro śliny , w łaściw e k l im a ­ tow i u m ia r k o w a n e m u , nie ro sły n a w e t n a z n a c z n y c h o dległościach od ó w czes­

n y c h torfow isk.

O pierając się n a ty c h d a n y c h , m ożna b y ło b y p rzyp uśc ić, że k l im a t ówczesnej P o ls k i by ł a rk ty c z n y .

T a k te ż p rzy p u sz c z an o daw niej. J e ­ d n a k n a p odstaw ie p o s z u k iw a ń A n d e r s ­ sona i N a t h o r s t a , k tó rz y znaleźli w po­

k ł a d a c h D ry a sflo ry r e s z tk i ro ślin w o d ­ n ych:

P o ta m o g e to n filiformis, M y ria p h y llu m s p ic a tu m , H ipp uris y u lg a ris,

nie n a le ż ą c y c h do flory a rk ty c z n e j, ogól­

nie p rzy ję to , że k lim a t Niem iec i P olsk i w o k resie D ryasflory był b ardziej u m i a r ­ k o w a n y , niż j e s t obecnie w Rossyi pół­

nocnej.

I m b a rd z ie j z bliżam y się do c e n tra ln e j

!) a) U e b e r d e n g e g e n w a rtig e n S ta n d p u n k t u n s e re r K e n n tn is v o n dem V orkom m en fo ssiler G lacialpfłanzen. E n g l. B ot. t. X IV .

b) D ie E n td e c k n n g e in e r fossilen G lacial-

flo ra in S achsen, aus a u s e rs te n B a n d ę des nijrd-

lic h e n D ilu v iu m s. O fv e rsig t a f K ongl. Y ete n s-

k ap s. A k ad e m ie n s E o rh a n d lin g a r, S tockholm .

Na 10.

(9)

JM ® 6 WSZECHŚWIAT części zlodowaciałej ongi przestrzeni,

tem mniej a rk t y c z n ą j e s t flora, k tó ra zajm ow ała ziemię pozostaw ioną przez cofające się lodowce. T łum aczy się to tem, że t e m p e r a t u r a S k a n d y n a w ii s z y b ­ ko rosła, i w k ró tk im ju ż czasie za top- niejącem i lo do w cam i m og ła w ędrow ać nietylk o a r k t y c z n a flora lecz i m ieszani­

na a rk ty c z n e j z u m ia rk o w a n ą .

W czasie t y c h w ę d r ó w e k n a różnych wzgórzach, n a w yniosło ściach, k tó re roz­

siane są po cały ch N iem czech, szczegól­

nie w k r a j a c h p ołudn io w y ch , i posiadają k lim at tro c h ę zim n ie jszy niż sąsiad u jące z n iem i ró w n in y , — n a ty c h wzgórzach n iektóre z w ę d r u ją c y c h roślin, po przej­

ściu czasu lodowcowego, znalazły dla sie­

bie w a r u n k i mniej lub więcej odpow ied­

nie—zostały t a m tw o rzą c żywe relikwie, T e o ry a k la s y c z n a j e s t p r o s ta w z asa­

dzie, ale p r z e d s t a w ia znaczne kom plika- cye w szczegółach i dlate g o zdania do ­ ty czące szczegółów są podzielone śród zw o lennik ó w tej teoryi.

W ię c E n g l e r J) tw ie rd z i, że w iększość roślin g ó rsk ic h p r z y w ę d ro w a ła n a Alpy z A łta ju i w ogóle ze w schodu. Na z a ­ ra n iu epoki lodowcowej rośliny z A łta ju w ędrow ały w k i e r u n k u Alp i H im alajów . W H im a la ja c h n ie m o g ły znaleść d la sie­

bie siedziby, p o niew aż rosły ta m ju ż for­

my p o k re w n e , d aw niej przybyłe; a w ia ­ domo, że n a js iln ie js z a w a l k a w p a ń s tw ie roślin nem w re m iędzy k re w n ia k a m i.

W Alpach i w T a t r a c h było p r z e c iw ­ nie. Ł a ń c u c h y te ró żn iły się bardzo pod w zględem f lo ry s ty c z n y m od A ł t a j u i ob­

ce g a tu n k i m o g ły t u osiąść z łatw ością.

To też dziś liczba g a tu n k ó w w sp ó ln y c h dla A łt a j u i dla H im alajó w j e s t znacznie m niejsza od liczby, w sp óln ej d la Alp, T a tr i A łtaju .

C h o d a t 2) u t r z y m u je , że w ę d ró w k i ze W s c h o d u n a Zachód są m ało praw d o p o ­ dobne, a to ze w z g lę d u n a n a s tę p u ją c e dane:

') V ersucli e in e r E n tw ic k lu n g s g e s c łiic h te d er P fla n z e n w e lt s e it d e r T e rtia rp e r.o d e , 1879, t. I.

2) B ,em arques de g e o g ra p h ie b o t. (B uli, soc.

bot. F r. X L I, 1895).

Z n a m y 30 g a tu n k ó w , w spólnych dla A łta ju i dla Alp — a k tó ry c h n iem a na Kaukazie.

Istn ie je 16 g a tu n k ó w w spólnych d la Alp, dla K aukazu i d la d alekiej Północy, k tó ry c h n a A łta ju nie s p o ty k a m y . 50 g a ­ tu nk ów , r o sn ą c y c h tu ż pod linią wiecz­

n y c h śniegó w w S k a n d y n a w ii i w A l ­ pach, a n ieo b e c n y c h n a Ałtaju, nie m o­

gło rów n ież przy w ęd row ać do E u ro p y z A łtaju.

J e s t j e d n a k wiele g a tu n k ó w , k tó re nie przyszły ani ze W sch o d u ani z Zachodu, lecz po w sta ły w A lpach. Są to:

A ra b is coerulea, C ardam ine resedifolia, B isc ute lla didym a, Biscutella lucida, Vio- la c a lc a ra ta , Yiola cenisia, G entiana cam- p e s tris i inne.

W b a d a n ia c h tego rod zaju m eto d a fi­

lo g e n e ty c z n a może przyn ieść znaczne usługi.

Oto przykład:

G e n tia n a c a m p e s tris rośnie w A lp ach i w S k a n d y n a w ii. N a mapie ry s. 5 na-

(F ig . 5).

1. G en tian a ca m p e stris.—2. G. b a ltic a .—3. G. hy- pericifo lia. (W e d łu g W e tts te in a ).

ry so w a n e są pasy geograficzne tego g a ­

t u n k u oraz g a tu n k ó w p o k re w n y c h . P r z y ­

puszczenie, że G. c a m p e s tris pochodzi

(10)

90 W SZECHŚWIAT JMa 6

z północy, j e s t m ało p r a w d o p o d o b n e : n a ­ ogół, roślin y pochod zen ia półno cn eg o r o ­ s n ą dokoła b ie g u n a lub, c o n a jm n ie j, r e ­ p r e z e n to w a n e są tam przez fo rm y p o ­ k re w n e . Tego niem o żna p ow iedzieć o G.

c a m p e s tris . Jej pochodzenie alp e jsk ie j e s t p raw dopodobniejsze. G. c a m p e s tr is j e s t sp o k re w n io n a z r o s n ą c ą we W łoszech, G. N eapo litan a, k t ó r a ta m p r z e tr w a ła epokę lodowcową.

W j a k i ś czas po u s tą p i e n iu lodow ców p o w s ta ła G. c a m p e stris; p o te m r o z g a ł ę ­ ziła się, w y t w a r z a j ą c d w a g a tu n k i: G.

h y pericifo lia i G. B altica.

Obok te o ry i klasy c z n ej is tn ie je in n a teo ry a , k tó ra , n ie z a tr z y m u j ą c się n a d m ożliw ością w ę d ró w e k , z w ra c a u w a g ę n a możliwość p o w s ta n ia j e d n e g o g a t u n k u w d w u o d d a lo n y c h m iejscow ościach .

W epoce trzecio rzęd o w ej k l im a t E u r o ­ py b y ł p raw ie z w ro tn ik o w y . W t y m to czasie poczęły się w y ła n ia ć w ielk ie ł a ń ­ c u c h y górskie.

S a p o r ta i) przy p u sz c z a, że flora ty c h ła ń c u c h ó w (dziś p ra w ie je d n o lita ) po­

w i t a ł a politopicznie. W y d a j e mi się to j e d n a k mało p r a w d o p o d o b n e m ze w z g lę ­ d u n a to, że dziś w p a s a c h z w r o tn ik o ­ w y c h (np. w A fryce) nie z n a jd u je m y faktów , k tó r e b y p r z e m a w ia ły za polito- pizm em . W s p o m n ia n e j u ż wyżej s z c z y ­ ty: K enia i K ilim an d ż a ro , choć b lisk o s ie ­ bie leżą, p o s ia d a ją flory różne. Z r e s z tą j e s t to jesz c ze k w e s t y a do zbadania. Nie p o s ia d a m y jesz c ze s tu d y u m p o r ó w n a w ­ czego o g ó ra c h półkuli p o łudniow ej, t a ­ kiego — ja k ic h w iele is t n i e j e o g ó rac h półkuli północnej.

B r ią u e t 2), k t ó r y a t a k u j e b a rd z o o stro w yłą c zn o ść t e o r y i k la s y c z n e j, nie j e s t j e ­ d n a k je j s ta n o w c z y m p rz e c iw n ik ie m . Co do te o ry i S a p o rty , B r i ą u e t p r z y j m u j e j ą ty lk o w zasadzie; w sw e m s tu d y u m n a d florą Korsyki, np., p r z y p is u je p o c h o d z e ­ nie politopiczne ty lk o 24 g a t u n k o m a l ­ pejsk o - p ółnocnym n a 160 g a tu n k ó w

Saporfca e t M arion. L ’ev o lu tio n d u re g n e v e g e ta le , 1885, I I p. 209.

s) R e c h e re h e s s u r la florę d es m o n ta g n e s de la C orse e t ses o rig in e s, s tr, 37, (G eneve 1901).

w sp ó ln y c h dla dalekiej Północy, Alp i dla gór Azyi północnej.

B r i ą u e t x) uw aża, że d w a p ro ce sy (mo- n oto piczny z w ę d ró w k a m i i politopiczny bez n ie z b ę d n y c h w ę drów e k ) działały p o d ­ czas form ow an ia się flory górsk iej pół­

k uli północnej; w k a ż d y m j e d n a k posz­

c z eg óln ym p r z y p a d k u tr z e b a pod dać dy- sk u sy i, k tó r a z t y c h d w u możliwości j e s t praw dopodobniejsza, ale w dzisiejszy m s ta n ie n a u k i w y n ik i tej d y s k u s y i nie mo­

gą b y ć n ig d y uw a ż a n e za b e z w zględ nie p ew ne.

4. Stosunek geografii roślin do pragma­

tyzmu.

D o tą d m ów iłem o rod ow o dach roślin, o z m ia n a c h , j a k i m g a tu n k i pod leg a ją w czasie w ę d rów e k.

Mówiłem o o w y c h ła ń c u c h a c h ż y w ych, n a pow ierzchn i ziemi ułożonych i s ta n o ­ w iących j a k g d y b y je d n o ciało, j e d e n „ga- t u n e k “, n ib y olbrz y m i porost, p n ą c y się po po w ie rz c h n i swej żywicielki i z m ie ­ n i a ją c y się zależnie od k lim a tu i od n a ­ t u r y gleby.

T e raz z kolei rzeczy w y p a d a m ówić 0 p rzy c z y n a c h t y c h zm ian ze s ta n o w is k a geografii roślin. W t y m celu p rzy to czę dw a p r z y k ła d y ; j e d e n z w ł a s n y c h obser- w acyj w zięty, d r u g i — z b a d a ń W e tt s te in a ,

P rzy k ła d 1-szy.

T rz y p o k r e w n e g a tu n k i r o s n ą w trz e c h s ą sia d u ją c y c h pa sac h.

B. la e v ig a ta ro śn ie w do linach L ig u ry i 1 V alais (liście— p a tr z ry s. 3).

B. d id y m a n a w y s o k o ś c i od 500 do 1 000 m e tr ó w w A lp ach i A p e n ina ch .

B. lu c id a pow yżej 1 000 m (liście g ł a d ­ kie).

P o n ie w a ż różnice pom iędzy tem i t r z e ­ m a g a tu n k a m i są n iez n a c zn e (p atrz rys.), m o żna m niem ać, że p o w s ta ły one pod w p ły w e m d z ia łan ia b e z p ośre d n ie g o w a ­ r u n k ó w z e w n ę tr z n y c h i z tego w y w n io s ­ kować, że w y s ta rc z y p rze n ieść B. lucidę z p a s tw is k a lp e jsk ic h c okolw iek niżej, n a w y s o k o ś ć 500 m, żeb y w y w o ła ć po w sta -

!) R e s u lta ts sci6nt. co n g re s bot. de 1905

a V ienne.

(11)

WSZECHSWIAT 91

nie B. didym y. Ale t a k nie j e s t . B. l u ­ cida, h o d o w a n a w ogrodzie b o tan ic zn y m w T u ry n ie , z a cho w ała sw e ce ch y m o rfo ­ logiczne.

M amy więc do c z y n ie n ia z trz e m a ró- żnemi choć s p o k re w n io n e m i g a tu n k a m i.

Nie m a m y k ie r u n k u , w k tó ry m szedł rozwój t y c h form. J e s t możliwe, choć nie zup ełn ie p ew ne, że B. lucida pocho­

dzi od B. d id y m y , a B. d id y m a od B.

l a e v ig a ty . J a k ie były przyczyn y ty ch przem ian?

Czy dobór n a t u r a l n y D a rw in a ?

Czy może działanie b e zp o śred n ie w a ­ r u n k ó w z e w n ę tr z n y c h w e d łu g z asady La- m arcka?

D o ś w ia d c z en ie ty lk o może dać nam odpowiedź.

W idzieliśm y , że B. lu cida h odow ana w T u ry n ie z a c h o w a ła sw e cechy. Mimo to j e d n a k m ożna było za uw a ż y ć n a osob­

n ik a c h h o d o w a n y c h p e w n ą dążność do p ow ro tu do t y p u nizin. Z auw ażyłem na k ilk u lis tk a c h (k tó re pozostały gładkie- mi) zę b y w łaściw e B. d id y m ie i B. laevi- gacie. Zjaw isko to zostało w yw ołane przez w pły w b e z p o śre d n i w a r u n k ó w ze­

w n ę trz n y c h .

Nic n a s nie u p o w a ż n ia do w yłączenia tego p rzy p u sz c z en ia , że n a k s z ta ł to w a ­ nie się pow olne B lu cid y n a p a s tw is k a c h alpejskich działały b ezpośrednio w a r u n k i zew nę trz n e, j a k tego chce zasa da La- m areka.

To działanie, k t ó r e istn iało w c iąg u wielu pokoleń, spowodow ało zm ia n y w i ę k ­ sze od ty ch , k tó r e z o s ta ły w yw o łan e przez wpływ wręcz p rz e c iw n y w a ru n k ó w k lim a ty c z n y c h T u r y n u . T rz e b a bow iem zauw ażyć, że B. lucida p rz e b y w a ła w T u ­ r y n ie s to s u n k o w o k ró tk o .

A czy m ożna p rzyp u śc ić, że zęby za­

u w ażone n a liśc ia c h B. lu c id y są tylko d a rw in o w s k ą o d m ia n ą in d y w id u aln ą ? G dyby t a k było, to z n a le ź lib y ś m y tę od­

m ianę n a p a s tw is k a c h . Ale j e j nie sp o ­ ty k a m y : liście g ła d k ie n ig d y t a m nie po­

s ia d a ją zębów B. la e v ig a ty .

W ogóle p raw a, przez m eto d ę filogene­

ty cz n ą w y k r y t e i s fo rm u ło w an e powyżej, p r z e m a w ia ją raczej za t e o r y ą Lam areka, w łaściwie z aś w y s u w a j ą ty lk o tezę bez­

po średnieg o przystosow ania, j a k o logicz­

nie w y p ły w a ją c ą z badanej g r u p y f a k ­ tów, ale tezy tej nie rozw ijają.

A oto przykład , p rze m a w ia ją c y za do­

b o rem n a tu r a ln y m . P rzykład 2-gi.

R y s u n e k JV° 6 p rz e d s ta w ia trz y g a tu n k i ro d z a ju Alectorolophus. Środkowy, A.

lanc e ola tus, j a k widzimy, stan ow i p r z e j­

ście od lew ego do praw e g o . Rośnie on n a górach, k w itn ie w m iesiącu sierpniu.

D w a pozostałe g a tun ki: A. su b a lp in u s i A. ang ustifo lius r o sn ą w dolinach.

P ie rw s z y k w itn ie w m ie sią c u lipcu d r u ­ gi we w rześniu. Różnice m orfologiczne pomiędzy niem i są t a k n ieznaczne, że po czątkow o uw ażano je za j e d e n g a t u ­ nek.

A. A lec to ro lo p h u s la n ce o latu s. — B. A. su b a lp i­

nus. — C. A. an g u stifo liu s. L iście oraz sto p ień ro zg a łęz ien ia fo rm y A sta n o w ią p rze jście od B

do C. (R y su n k i sch em a ty cz n e).

B a da nia W e t t s t e i n a x) j e d n a k w y k a ­ zały, że są to d w a różne g a tu n k i — że k a ż d y z nich posiad a cechy dziedziczne, zachow ujące się w k u ltu r a c h . Jeżeli p r z y jr z y m y się bliżej budo w ie i rozw o­

jow i t y c h d w u g a tu n k ó w , to p r z e k o n a m y się, że w io se n n e osobniki m ają te n d e n c y ę do k w itn ię c ia i owocow ania przed okre-

!) W e tts te in , D e r S aisondim orphism us ais A u sg a n g s p u n k t fu r die B ild u n g n e u e r A rte n im P fia n z e n re ic h e . B er. d. D eu tsch . b ot. G esellscb.

1900.

(12)

92 WZECHSWIAT JMo 6

ślo n y m czasem (sierpniem ). O r g a n y nie k on ieczn ie p o trz e b n e nie r o z w ija ją się.

Roślina śpieszy się z w y d a n i e m k w i a tu i ro zw ija m in im u m liści i gałęzi.

Późno k w itn ą c e fo rm y p o s ia d a ją ten - d ency ę p rzeciw n ą. P o z o s ta ją one przez d łu g i czas pod p e w n y m poziomem, w y ­ t w a r z a ją liczne i k r ó tk ie m iędzyw ęzły, liczne liście, r o z w ija ją p ą c z k i i dopiero późno z a c z y n a ją ro zw ijać z ty c h p ą c z ­ ków gałązki, w y d a w a ć k w i a t y i owoce.

W c z e s n e fo rm y s t a r a j ą się p rz e d p e ­ w n y m czasem się rozw in ąć, co dla póź­

n y c h s ta n o w iło b y n ieb e z p ie c z e ń stw o . Ten czas p rz y p a d a n a m ie sią c sierpień, W ty m czasie w E u r o p ie śro d k o w e j ko szą łąki.

W e tt s te in , a z a n im S t e r n e c k i) p r z y ­ puszczają, że dwie w m ow ie b ę d ą ce fo r­

m y po cho dzą od f o rm y g ó rsk ie j, k t ó r a k w itn ie w ś r o d k u lata . G a t u n e k te n nie m ó gł w y tw o r z y ć fo rm y dolinow ej, k tó ra b y k w itła rów nież w ś r o d k u lata, albow iem od w ielu s e te k l a t w E u ro p ie ś ro d k o w e j n a ł ą k a c h o d b y w a j ą się w t e ­ dy sianokosy.

Ale szyb ciej i wolniej d o jrz e w a ją c e fo rm y (na s k u t e k z m ia n in d y w i d u a l n y c h g a t u n k u g ó rsk ie g o p o w sta łe ) m o g ły s c h o ­ dzić n a nizin y — n i e b e z p ie c z e ń s tw o b o ­ wiem skoszenia, ze z m ia n ą c z a s u ow oco­

w ania, p rze stało istn ie ć . P e r y o d y c z n e ko szenie łą k w c ią g u w ieków , d ro g ą d o ­ bo ru , s tw o rz y ło dw ie f o rm y dolinowe.

P a k t y więc d o ty c z ą c e g e o g ra fii r o d z a ju A lectorolo ph us w y s u w a ją , j a k o p r a w d o ­ podobną, tezę d o b o ru (d arw in izm ).

Oczywiście, ro zw ią z a ć tej te z y nie są w sta n ie .

U nas, choć m a m y po t e m u g r u n t od­

pow iedni, choć T a t r y n a d a ją się b a rd z o do b a d a ń g e o b o ta n ic z n y c h , n iew ie le n a d geog rafią p rac o w an o . M am y w p ra w d z ie k ilk a dzieł c e n n y c h , d o ty c z ą c y c h flory T a tr, ale j e s t to t y lk o m a t e r y a ł s u ro w y .

T a t r y k r y j ą w sobie n i e w ą tp liw ie s k a r ­ by dla n a u k i, tak , j a k j e k r y ł y do n i e ­

2) S te rn e c k , M o n o g rap h ie d e r G a ttu n g A lec- to ro lo p łu js. W iedeń. 1901.

d a w n a dla sz tu k i i poezyi, i z p e w n o śc ią z czasem n a u k a polska odczuje ich ożyw ­ cze tchnie nie , j a k je odczuła j u ż s z tu k a polska.

E dm un d Malinowski.

K R A I N A W Y D M O W A W P O Z N A Ń - S K I E M .

J e d e n z najważniejszych czynników w upo­

staciowaniu niżu polskiego j"est to piasek lo­

tn y , k tó ry przez w iatry został usy p an y w formie wydm (lub też diun). N ietylko krajobrazowo w ydm y odgrywają t u ważną rolę, lecz też pod względem wniosków, k t ó ­ re z ich form wyciągnąć można co do daw ­ n ych klimatów, w k tó ry c h działanie wiatrów na podłoże było daleko intensywniejsze niż dziś, i na k ie ru n e k ty c h wiatrów, k tó ry często nie zgadza się z kierunkiem wiatrów d^(ś panujących. T ak a nadzwyczaj ciekawa i rozległa kraina wydmowa leży w klinie między W artą a N otecią blisko ich połącze­

nia i została opisana przez P aw ła L eh m a n n a (W an d eru n g en und Studien in D eutschlands Grossten binnenlandischen Diinengebiet.

X J a h r e sb e r. d. Geogr. Ges. zu Greifswald 1900). Kraina ta obejmuje ] 412 k m 3, jest do 80 km długa, do 25 k m szeroka; ale z tego przypada na tere n właściwy w ydm o­

wy tylko 362 k m 2. J e s t on p o k r y ty gęste- mi borami i nadzwyczaj słabo zaludniony (2 mieszkańców na km 2). Powierzchnia fa­

lista je s t zajęta lioznemi wałami p iasku lo­

tnego: L e h m a n n np. na przestrzeni 48 km naliczył nie mniej j a k 60 wydm i tyleż do­

lin wydmowych. Wysokość wydm wynosi tylko do 20 m, a zbocza ich łagodnie opa­

dają k u zachodowi z 3 — 8 °, k u wschodowi strom o z 25 — 30° spadku. Ilość n a g ro m a­

dzonego t u piasku L eh m a n n obliczył zgrub- sza na 600— 800 milionów m 3, ale jeżeli on sądzi, że piasek te n pochodzi jedynie z roz­

w ianych pokładów piaszczystych na miejscu, to m usim y t e m u zaprzeczyć, bo piaski lotne pochodzą właśnie na niżu bardzo często w znacznej mierze z piasku, naniesionego przez powodzie rzeczne z dalekich okolic, zostawionego na miejscu po opadaniu wód, a osuszonego i rozwianego przez w iatry.

K ie ru n e k wydm je s t przeważnie północ- no-południowy, ałe na północnym i południo­

w ym brzegu k ra in y wydmowej zrosły się

ram iona w ę d ru jący c h wydm w garby wschod-

nio-zachodnie, k tó ry c h strom e stoki zawsze

są skierow ane za zewnątrz, to znaczy na

północnym brz eg u k u północy, na południo-

(13)

W SZECHSW IAT 93

wym k u południowi, wskazując ty m sposo­

bem c e n tru m k ra in y jako miejsce pochodze­

nia piasku. W ydm y tutejsze po części zasy­

pują jeziora, po części stwarzają bezodpły­

wowe obwałowane wanienki. Częściej spo­

tykam y t u formy wydmowe bardzo skompli­

kowane, zbudowane oczywiście przez szereg procesów, może też w różnych epokach roz­

woju. Powstawanie wTydm jest przywiązane do tej epoki polodowcowoj, gdy skutkiem wcięcia się rzek powierzchnia wody g r u n t o ­ wej opadła i piasek górny został wysuszo­

ny, a jeszcze nie podbity w targającą za lo­

dowcami szatą roślinną. W arunki sprzyja­

jące rozwojowi k rajobrazu wydmowego pa­

nowały—zdaje się — w t y c h okolicach częś­

ciej; wnioskujemy to z faktu, że spotykam y czasem formy przynależne do różnych s y ­ stemów jednę na drugiej 1). Ale Lehm ann twierdzi, że w czasie powstawania t u t e j ­ szych wydm panowały ju ż wyłącznie sto­

sunki meteorologiczne podobne do dzisiej­

szych (w iatry główne są W i SW): gdyby się to okazało słusznem, kraina wydmowa nad W a rtą i Notecią byłaby utw orem b ar­

dzo młodym, bo w najstarszej epoce poło- dowcowej panowały bezsprzecznie w iatry wschodnie. Zastanowić nas to musi wobec wyników badań w ydm ow ych w innych czę­

ściach ziem polskich (Sołger, P riedberg, Romer): k w e sty a wydm polskich wymaga dalszych szczegółowych badań.

L . S.

Akademia Umiejętności.

III. W ydział m atem atyczno-przyrodniczy.

Posiedzenie dnia 3 stycznia 1 9 1 0 r.

P rz e w o d n ic z ą c y : D y r e k to r E . Janczew ski-

Ozł. L. Marchlewski przedstawia rozprawę własną, w ykonaną wspólnie z p. J . Roblem p. t.: „Pochodne azowe 2, 4 dw um etylopyr- rolu i h em o p y rro lu “.

Pp. M. i R. udowadniają, że 2, 4 dwume- tylopyrrol daje z chlorkiem benzolodwuazo- nowym połączenie

(C 6 H 5 - N 2 - C 6 H 7 N - C 6 H 7 N - N 2 . C 6 H 5 )HC1 oprócz zwykłej jednoazowej pochodnej. No­

wy związek ma własności całkiem zbliżone do ciała otrzym anego w analogicznych wa-

!) Nadto Lehmann odkrył miejscami ślady lasów, które wyrosły na piaskach lotnych i są także takiemi piaskami pokryte. Oczywiście świadczy to o przerwie w tworzeniu się wydm.

runka ch z hem opyrrolu. P a k t te n potw ier­

dza pogląd na pyrrolową n a tu rę h em opyr­

rolu i skład jego, oddany przez wzór c 8 h 13 n .

Czł. K. Żorawski przedstawia rozprawę p. W. Sierpińskiego p. t.: „O wartości asym ptotycznej pewnej s u m y “.

Rozprawa ta zawiera uogólnienie wyników podanych poprzednio przez tegoż autora:

„Pewne twierdzenie, tyczące się liczb nie- w y m iern y c h “, na posiedzeniu Wydz. mat.- przyrodniczego Akademii w dniu 8 listopa­

da 1909 r. P. Ż. udowadnia obecnie, że, jeżeli —, jest ułamkiem o natu ra ln y m mia- P

<0i

nowniku Q, to zachodzi wzór:

r 1

l i m „ — on —

Tl k—l * 1 a 2 w

n E Q y n ( n ]

~ Q Qj = ° *

jeżeli zaś x jest liczbą niewymierną, to z a ­ chodzi wzór:

lim„=Do — 11

i = i + l “j = 0 -

N adto p. Ż. wyprowadza różne wnioski wynikające z tego twierdzenia.

Czł. Wład. N atanson przedstawia rozpra­

wę prof. J . Kowalskiego p. t.: „Przyczynki do badań nad luminescencyą. Część III.

0 ta k zwanem prawie S tokesa“.

W y jątki od t a k zwanego praw a Stokesa zostały stwierdzone doświadczalnie przez wielu uczonych, którzy zajmowali się fluo- rescencyą; w szczególności doświadczenia Nicholsa i M erritta zdają się dowodzić, że wyjątki te są re gułą w p rz y p a d k u roztw o­

rów ciał organicznych, obdarzonych zdolno­

ścią fluorescencyi. W ytłum aczenie tego fak­

t u przedstawia wielkie trudności teore tycz­

ne, na k tó re p. Kowalski zwrócił uwagę w d a ­ wniejszej pracy. Z apatrując się na zjawiska fluorescencyi z p u n k t u widzenia Plancka 1 E insteina teoryi atomów świetlnych (ilo­

ści elem entarnych światła, L ic h tą u a n ta ), można byłoby przypuścić, że nadm iar en e r­

gii potrzebny, aby światło pewnej długości fali wywoływało fluorescencyę o krótszej długości fali, otrzym uje się kosztem siły ży­

wej ru c h u cząsteczkowego. Z hypotezy tej można wyprowadzić w pierwszem przybli­

żeniu następujące równanie:

( 1 ) i i — L 2 — 3 K ( I V T2) =

” 0,55 . 10 —« C ( - i - i )

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na pierwszym przystanku wysiadło 3/5 liczby pasażerów i wsiadło 5 pasażerów, na drugim przystanku wysiadło 2/7 liczby pasażerów, którzy dojechali do tego przystanku i

Niech r1 będzie relacją zwrotną, a r2 relacją przeciwzwrotną.. Zadania piszemy

Część C zawierała pytanie dotyczące wiedzy z zakresu wirusowych zapaleń wątroby w tym dróg szerzenia, objawów, sposobów postępo- wania oraz zapobiegania i profi

Naukowa wartość dodana tej pracy badawczej na tle literatury polega na tym, iż w niniejszej pracy wypracowane zostały, w przeciwieństwie na przykład do pracy Wesnitzera 1 -

Czy istnieje taki k-elementowy zbiór S wierzchołków grafu G, że każdy z pozostałych wierzchołków jest osiągalny z jakiegoś wierzchołka należącego do S drogą składającą się

What’s the name of the present British Prime

Usiłuje się bowiem dzisiaj wmówić człowiekowi i całym społeczeństwom, iż Bóg jest przeszkodą na drodze do pełnej wolności, że Kościół jest wrogiem

Do niej może odnosić się wyrażenie „kto goni za marnością, pozbawiony serca” (w. b), czyli jest osobą pozbawioną rozsądku, właściwej oceny sytuacji. b)