• Nie Znaleziono Wyników

FIZYJOGNOMII. ■A.d.res Ked-ałccyi: Kralso-wsłsie-IFrzed.nciieście, .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "FIZYJOGNOMII. ■A.d.res Ked-ałccyi: Kralso-wsłsie-IFrzed.nciieście, ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M 3 0 . W arszawa, d. 24 Lipca 1892 r. T o m X I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENU MERATA „W S Z E C H ŚW IA T A ".

W W arszawie:

ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z

przesyłką pocztową:

ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5 P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta

i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny W szechświata

stanow ią panowie:

A leksandrow icz J ., D eike K., D ickstein S., H oyer H., Jurk iew icz K ., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., N atanson J ., P rauss St., Sztolcm an J . i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t11 p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h treś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łeg o d r u k u w szp alcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie ra się za p ie rw sz y r a z k o p . 7 '/a

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 6.

■A.d.res Ked-ałccyi: Kralso-wsłsie-IFrzed.nciieście, 6 8 .

MECHANIKA

F I Z Y J O G N O M I I .

( § o d ł u y SJft.etj.-nc*ła).

Zm arły niedaw no psychijatra w iedeński M eynert p om iędzy -wielu innem i pracami p ozostaw ił rzecz o m echanizm ie p ow staw a­

nia w yrazu fizyjognom icznego '). Ze w z g lę ­ du na w ysoce ciekawą, treść tój rosprawy podajem y tu je j m yśl przew odnią.

O ddaw na ju ż starano się przedstaw iać w rysunkach zm ieniający się wyraz tw a ­ rzy, a poniew aż d orosły człow iek ukształ- cony potrafi zapom ocą tak zw anego opa­

now ania nadaw ać grze fizyjognom ii w y ­ raz d ow oln iejszy, starano się przedsta­

w iać raczej tw arze daieci, lub zwierząt,

•) M e y n e rt T h e o d o r. S am njjlung von p o p u la r- w iss e n s o h a ftlie h e n V o rtr;ig e n j iib e r d e n B au u n d die L e is tu n g e n des G e h irn s. M e c h a n ik d e r P h y - aiognom ik. W ie d e ń , 1892. j

W y w o ły w a n o zapomocą prądu elek trycz­

nego bardzo rozleg łe ruchy m im iczne mięś- n iów tw arzow ych i fotografow ano je . Du- chenne n azw ał pracę sw oję o tym przedm io­

cie m echanizm em fizyjognom iki, zajm ował się w szakże przytem jed y n ie zew nętrznie w idoczną grą innerw acyi m ięśniow ej i po- wstającem i przy tem fałdam i skóry tw arzy.

Tym czasem w ew n ętrzn y m echanizm fizy­

jogn om ik i jest niew id zialn y, jestto bowiem w ogóle m echanizm m ózgow y. Sama zaś gra fizyjognom iczna je st jed yn ie wtórnym zakresem , niejako odbiciem jeg o działania.

Najbardziej obm yślany, n ajobszerniejszy i najgłębiej sięgający pogląd na ten p rzed ­ m iot starał się przeprow adzić D arw in. B y ł­

by też doprow adził fizyjognom ikę jako um iejętność do ściśle naukow ych podstaw i w niosków , gd yb y ona istotn ie opierała się na praw idłach filogienetycznych.

N ależy się raczój przyłączyć do zdania tych uczonych, którzy, ja k D u-B ois-R ay- mond, Y irchow i W eissm ann sądzą, że udo­

skonalenie budow y zarodkow ej, zm ienność i dobór stanowią, jak nateraz, kres w yk a­

zać się dających praw ideł, a którzy pojąć

nie mogą dziedziczenia czynności nabytych

przez w praw ę u w stępnych człon k ów rodu,

(2)

466 W SZECH ŚW IAT.

k ied y naprzykład i dziś je szcze chód c z ło ­ w ieka w pionow ej postaw ie w ym aga u k a ż ­ dego now ego osob n ik a m ozolnój w p raw y i je st przeto pracow icie zd ob yw an ym n a ­ bytk iem in d yw id u aln ym . N iem niój trudno pojąć przypuszczenia D a rw in a (zaw sze j e s z ­ cze g łęb o k ieg o m yśliciela god n e) o od zie­

dziczonych in styn k tach . Jak o zu p ełn e b łę ­ dy lub usterki w p rzyrod n iczo-n au k ow em m yśleniu należy uw ażać p ogląd y przesadzo­

nych następców D arw in a, p rzyjm ujących, że dzied ziczen ie n ab ytych zd oln ości roscią- ga się aż do dzied ziczen ia g o to w y ch szere­

g ó w skojarzeń m yślow ych . A że b y się l e ­ piej zoryjentow ać co do różn icy pom iędzy w strzem ięźliw szym a krańcow ym darw iniz- mem, bierzem y p rzyk ład od W eism anna.

G dy na w yspę, zam ieszkaną przez ptaki, przybędą ludzie, to następne pok olen ia p ta­

ków , już za b ytn ości ludzkiój zrodzone, uciekają przed człow iek iem , czego nie c z y ­ n iły przed przybyciem czło w iek a żyjące pta­

ki. W celu objaśnienia tego zjaw iska zw ra ­ cają się do p rzypuszczenia, że ptaki n aby­

wają św iadom ości o n ieb esp ieczeń stw ie dla nich m yśliw ca. W eissm ann uw aża to p rzy ­ puszczenie za całkiem niepotrzebne. U c ie c z ­ ka je s t ruchem zw rotnym , odruchow ym . O patrzone sp raw n iejszem i narządam i odru- chow em i ptaki p ierzch liw sze przew ażnie u szły strzałów m yśliw ca, one przeto g łó w ­ nie pozostały do rosp łod u , ich p otom kow ie od zied ziczyli p ier zch liw o ść, a przez n aśla­

dow n ictw o od d ziałali też na ptaki z in n ego w ysiadu pochodzące.

Zasady fizyjognom iki, ja k j e rozw ija D a r­

w in, naw et z dojrzałem i zastrzeżeniam i, nie m ogą się ostać, skoro ty lk o staniem y na gru n cie objaśnianych przezeń opisów . P o ­ d łu g n iego ruchy fizyjognom iczne pow stają ja k o o d zied ziczen ie ce lo w o skojarzonych naw yk n ień przodków , a n aw yk n ien ia te w ystępują u potom ków n aw et bez osięgnię- cia celu. P rzedstaw ia on p ostaw y i ruchy psów przysw ojonych raz, g d y się szykują do napaści, drugi raz, g d y się do pana łaszą i w tym ostatnim razie pozbyw ają się ca łk o w icie swój broni, p rzyjm ują p ostaw ę m ożliw ie najbezbronniejszą, przew racając się np. u nóg pana brzuchem do góry. L ecz D arw in nadm ienia zarazem , że i dzicy k re­

wni psa: w ilk i, szakale lisy, je ż e li zostaną

obłaskaw ione przybierają ten sam wyraz poddańczy w zględem sw ego pogrom cy.

K om uż tedy ich przodkow ie ok azyw ali uległość? Od kogo m ogli od zied ziczyć w y­

m ienioną postawę? P raw dą je st słuszną, co D arw in m ów i o zasadzie przeciw ieństw a, że zw ierzęta nie używ ają postaw y, którą uw ażają za groźną, lub nieprzyjazną, do wyrażania rów nież przyw iązania i u le g ło ­ ści, ale to odpow iada zupełnie b iegow i m y­

śli pojedyńczego osobnika i w cale tu o odzie­

dziczonym in stynkcie m ów ić niepotrzeba, ja k w ogóle niebardzo radzibyśm y pom iędzy ruchem odruchow ym , a św iadom ym m ieścić je sz c z e czegoś w rodzaju instynktu. Za tem przem aw ia podobne zjaw isko u człow ieka.

I C ałkiem logiczn a zasada przeciw ieństw a 1 panuje pom iędzy wyrazem gniew nój groźby i pobożnój, lub innój pokornój u ległości.

Składanie rąk do pacierza (p od łu g obyczaju

j

gierm ańskiego) p ow stało z w iązania rąk na

| znak u leg ło ści,k ied y tym czasem ludy w scho­

dnie na znak pokory krzyżują ręce b ez­

bronnie na piersiach. P oniew aż tego w y- j razu postaw y pew nie u człow iek a nie w y ­ w odzim y od instynktu, nie mamy żadnego pow odu odm aw iać zw ierzętom ich in d y w i­

dualnego m yślenia.

K ied y D arw in m ów i o bespośredniój { czynności układu nerw ow ego, skutkiem

j

którój siła nerw ow a kierow aną zostaje ku szlakom naw ykow o pobudliw szym , p rzez co ma p ow staw ać m im iczna gra ruchów , to przeciw tem u p rzedew szystkiem zauw ażyć n ależy, że najzdroW iśj innerw ow ane m ózgi d orosłych mniój sprzyjają m im icznej ruch­

liw ości, aniżeli osłabiony układ nerw ow y neurasteników , a je szcze mnićj pogląd taki zgadza się z m im icznie żyw em i rucham i d zieci, których ośrodkow y układ n erw ow y je st przecie jeszcze n iedokształcony, jak to szczegółow o i p ięk p ie w yk azał F lech sig , a w łaśn ie u nich vyyraz uczuć (afektów ) w yzw ala ruchy w szystk ich członków . Tutaj przeto nie m oże byp chyba m ow y o w y ra ­ żaniu od ziedziczonych, celow o skojarzo­

n ych naw yknień. M im ika dziecka w ielce się różni od m im iki dorosłego i w tę osta­

tnią przetw arza się g łó w n ie przez n aślad o­

w n ictw o.

W reszcie D a rw in w ypow iada zasadniczy

p ogląd , że przez; przodków św iadom ie w y -

(3)

N r 30. W SZECH ŚW IAT. 467 tw orzone skojarzenia ruchow e, a m iędzy

niem i i m im iczne, zam ieniają się u potom ­ ków w g rę ruchów nieśw iadom ą, t. j. odru­

chową,. Z apragnął w ięc tutaj w stanow czy sposób stanąć na gruncie fizyjologicznym , w ybrał w szakże podstaw ę błędną. Już m or­

fologiczn e badania w ykazują, że w stop n io­

wo udoskonalającym się rozw oju mózgu zw ierzęcego, do czego em bryjologija słu sz ­ nie tak w ielk ą przyw iązu je wagę, u n iż ­ szych kręgow ców narządy odruchow e m óz­

g o w ia ilościow o przeważają, natom iast o r ­ gan kojarzenia (asocyjacyi), m ózg przedni, jak o czyn n ościow e ognisko ruchu św iado­

m ego stanow i zaledw ie niepokaźny dodatek.

H istoryja rozw oju m ózgu ludzkiego okazu­

j e rów nież taką sam ę p rzew agę początkow ą narządów odruchow ych oraz słabszy, a ra­

czej p óźniejszy rozwój narządów korow ych czyli asocyjacyjnych.

G dyby przeto ruchy świadom e pozosta­

w ia ły jako resztę, ja k o ślad, ruchy odrucho­

we, w ów czas narządy odruchow e m usiałyby rosnąć w m iarę tego, jak przodkow ie upra­

w ialiby spraw y świadom e; dalej gdyby św iadom e z początku ruchy, czyli celow o skojarzone n aw yk n ien ia zam ieniać się m ia­

ły na nieśw iadom e, odruchow e ruchy in- styn k tyw n e, w ted y uw ażaćby należało o d ­ ruchy za w yższy stopień rozw ojow y d zia­

ła ln o ści m ózgow ej. P r z y pew nem zaś na­

grom adzeniu ruchów in styn k tyw n ych na­

rząd k orow y, jako coraz mniej potrzebny, zanikałby i ostatecznym rezultatem , podług tych przesadzonych darw inistów , byłoby nagrom adzenie m yśli w rodzonych, przy których m yślen ie osobiste m ogłoby w reszcie ustać zu pełnie.

P o n iew a ż tedy nie widać, ażeby D arw in przez sw e zasady, tak sprzeczne z faktami anatom icznem i i fizyjologicznem i, o czem oczyw iście n ie p om yślał, d ał b ył należyte objaśnienie dla „w yrazu uczuć u człow iek a i zw ierząt”, n ależy w ykazać, dlaczego ba­

dacz tój um ysłow ój m iary co on, błędną tu ­ taj p o sze d ł drogą. P rzyczyn a leży w tem, że w ychodząc g łó w n ie z zew n ętrzn ego opi­

su, nie u w zg lęd n ił dość głęb o k o organu w ew n ętrzn ie działającego, t. j . m ózgow ia, [ co zrozum iem y łatw o, g d y sobie p rzyp o-

j

m nim y, że, ja k on sam podaje, p ierw sze J

początki jeg o studyjów o w yrazie uczuć się ­ gają roku 1838.

Zobaczm y, czy m echanizm fizyjognom iki, je ś li ją uw ażać będziem y je d y n ie jak o z e ­

w nętrzne zjaw isko działającego poza nim m echanizm u m ózgow ego, nie da się prościej i prawdziwiej w yjaśnić i czy bez uszczerb­

ku dla ścisłości pojęć nie będzie można obejść się bez przyjm ow ania odziedziczo­

nych m otyw ów ruchow ych. D arw in , sta­

wiając ruchy świadom e na czele, m usiał uw ażać w szelk i akt m im iczny jak o now y w ynalazek. Tym czasem to, że w ogóle ciało nasze m ożem y poruszać, to w cale nie sta ­ now i naszego odkrycia, lecz tylko dow ia­

dujem y się o tem , gdyż ciało nasze porusza się bez naszej w iedzy. N ow orodek posia­

da zaled w ie zaczątki szlaków p rzew odni- czych w m ózgu przednim , tym czasem jeg o narządy odruchow e są ju ż dobrze rozw i­

nięte.

P ierw otn y ruch odruchow y, czyli zw ro­

tny, owa prosta sprawa przeniesienia bodźca czuciow ego przez kom órkę nerwową na I nerw y m ięśniow e, w yw iera jeszcze jed en na­

der w ażny skutek uboczny. W m ózgu pow staje znak pam ięciow y odruchu, jak

! W undt by pow iedział: znam ię, czyli sygn ał.

T reścią jeg o je st uczucie innerw acyjne każ­

dej pojedynczej postaci odruchow ej. S ado­

wi się ono w kom órkach kory m ózgow ej, połączonych zn ow u zapom ocą nerw ów ru­

chow ych z tem i m ięśniam i, w których pier­

w otny, odruchow y skurcz sp ow od ow ał p o ­ wstanie uczucia innerw acyjnego w korze.

N astępczo teraz ten sam m ięsień zostaje w prow adzony św iadom ie w ruch przez k o ­ m órki korow e. Siła, która, jako w ola, sta­

now i podstawę im pulsów św iadom ych, jest to przeniesiona do kory przez odruch, jako

| uczucie innerw acyjne siła żyw a, zawarta w każdym trw ałym obrazie pam ięciowym . T e ogniska ruchów d ow olnych, czyli im p u l­

sów w o li nie potrzebują ju ż u legać pobu-

| dzeniu przez zew nętrzne nerw y czuciow e,

j

lecz zapomocą łu k ow atych w łók ien aso­

cyjacyjnych m ózgu przedniego pozostają i w zw iązku z całą pozostałą treścią świado- I m ości, tak, że im pulsy w o li w plecione są w nieprzejrzaną zaw iłość spraw skojarzo­

nych , stanow iących zjaw isko w olnej w o li.

Najprostszym przykładem zw iązku m echa-

(4)

468 W SZECH ŚW IA T.

nizm u odruchow ego j e s t m iędzy in n em i m ruganie pow iek.

B odziec zew nętrzny rani łą czn icę oka u dziecka i odruchow o n astęp u je m ruganie już przed pow staniem im p u lsów d ow oln ych . Pi'zytem w szakże w k o rze m ózgow ej po­

w staje u czu cie in n erw acyjn e ruchu p o w ie­

ki. W id zian em też było ciało raniące i p o ­ zostaw iło rów nież w korze m ózgow ej obraz pam ięciow y. Kuch p ow iek i i obraz np.

kolącej ig ły kojarzą się. G d y teraz p rzed ­ m iot raniący znow u się do oka zb liży, to ju ż niem a potrzeby, żeby w y stą p ił p ierw szy bodziec odruchow y, t. j. zranienie, a jed n ak sama asocyjacyja, przez w id ok ig ły w y ­ w ołana, sprow adzi m rugnięcie p ow iek i.

Narząd kojarzenia leży w czaszce na g ó ­ rze, tuż pod jćj sklep ien iem , organy od ru ­ chow e na podstaw ie czaszki, do nich też na­

leży i rdzeń k ręg o w y .

G dy w ytn iem y narząd asocyjacyjn y, to u zw ierząt m ożna je sz c z e w y zw o lić w sz e l­

k ie postaci ruchu przez odruch. D la w sz e l­

k ich przeto ruchów istn ieją dw a ogniska pobudzenia i w y zw olen ia. P ie rw o tn ie, n ie ­ św iadom ie, wryzw a!ają odruchy, następczo, w tórn ie— św iadom ość. R u ch y mają skutki, św iadom e łączą się z zam iaram i, tylk o r u ­ ch y m im iczne są bessk u teczn e, następują p rzedew szystkiem jak o niep otrzeb n y zbytek ruchow y, n ieśw iadom ie i bez zam iaru, są w szakże praw idłow em i, p o d łu g pew nego w zoru, często p om iędzy sobą zgod n e i s ta ­ now ią znaki porozum ienia jed n eg o c z ło ­ w ieka, lub je d n eg o zw ierzęcia z drugiem . 0 w ielu z n ich b ęd zie m ożna w ykazać, że, a czk olw iek n ieśw iadom e, p ozostają jed n a k w zw iązku ze skojarzeniam i.

G d y w szakże w sze lk i ruch, p ow stający w organie kojarzenia je s t następczym , to 1 ten nadm iar, ten z b y tek ru ch ow y musi być zaw arty ju ż w odruchu.

N arządy odruchow e bardzo są do tego odpow iednie. Ich kom órki zw o jo w e za p o ­ m ocą w ypustek, przynajm niej czy n n o ścio ­ w o, tak są ze sobą połączone, że w szelk i bodziec, im silniejszym j e s t i dłużej trw a ­ ły m , ja k to w y k a za ł P flu ger, tem bardziój rosprom ienia się ku górze i ku d ołow i, w y­

zw alając ruchy, tak, że siln y ból w p alu ch u niem niój łatw o pow oduje od ru ch ow y k rzyk, ja k blisko ośrodka p o ło żo n y ból w tw arzy.

N adm iar ruchów je st odruchow o p ierw ot­

n y, obejm uje szczególniej m im iczną grę odruchow ą, w yk rzyw ien ie tw arzy i płacz.

T e sum y ruchów rosprzestrzen ionych w y ­ w ołują w organie asocyjacyjnym uczucia innerw acyjne, a tym sposobem następczo i ruchy św iadom e opatrzone zostają n a d ­ m iarem ruchów dodatkow ych. D ość nam np. przypatrzyć się jakiem u m ów cy niezbyt nad sobą panującem u, aby zob aczyć, jak zap ałow i jeg o tow arzyszą całe szeregi r u ­ chów ogóln ych najniepotrzebniejszych i ża­

dnego znaczenia m im icznego nieinającycli.

L ec z gra m im iczna pozostaje w ścisłych stosunkach z afektam i. A co to są afekty?

M eynert zw y k ł rozum ieć pod tą nazw ą, istniejącą obok pięciu zm ysłów oraz poczuć ru ch ow ych odrębną postać czuciow ą, m ia­

now icie: odczuw anie stanów odżyw iania na­

szego m ózgu.

P oniew aż o poczuciach w nosim y jed y n ie z ruchów , poszukajm y w ięc śród ruchów różn icy, która w poczuciu z różnicą afektu się łączy.

O dżyw ianie odbyw a się p rzedew szyst- k iem zapom ocą naczyń tętniczych; naczynia te posiadają ruch, zw ężają się bow iem przy pom ocy m ięśni okrężnych. R uch tych m ięś­

ni naczyn iow ych może być pośrednikiem p om iędzy różnicam i odżyw iania, odczuwa*

nem i przez kom órki m ózgow e, ja k o afekty, a odpow iadającem i odm ianom ruchu, o k tó ­ rych zaraz pow iem y. O dróżnijm y naprzód afek ty sw obodne i niesw obodne, czy li, p o ­ d łu g ich w yrazu ruchow ego, afekty obrony i napaści. M ruganie p ow iek i przy podraż­

n ien iu oka nazw ać trzeba ruchem o b ron ­ nym , otw arcie zaś oczu dla przyjęcia obra­

zu świata zew n ętrzn ego w ystępuje jako o d ­ pór lub napaść: g d y im tow arzyszą afekty, będziem y m ogli m ów ić o afektach z a c z e p ­ nych i obronnych.

O graniczm y się na tym czasem do rospa- trzenia bólu i zdrętw ienia, jako afektów przym usow ych, a radości i gn iew u , jak o sw obodnych. N iechaj dalej sp raw y te o d ­ byw ają się pierw otnie w d zied zin ie odru­

chow ej. Żaba ogłow iona u szczyp n ięta w y ­

k on yw a rosprom ienione ruchy obronne,

p rzyczem silna podnieta napotyka w ielk i

opór p rzew od n iczy w tak zwanej szarej

sieci w łókien pom iędzy komórkami rdzenia.

(5)

N r 30. W SZECHŚW IAT. 469 K om órki te innerw ują: 1) m ięśnie tułow ia

obronne, 2) m ięśnie tętnic. G dy się te osta­

tnie odruchow o zw ężają, wym iana tlenu (oddychanie) kom órek słabnie. Ich che- mizm innym jest, niż w czasie n iew y k o n y ­ w ania ruchu obronnego. U leg a ją one d u sz­

ności. G dy żaba podczas tój spraw y posia­

da głow ę, odczuwa w ów czas afekt bolesny, przyczem akt ca ły przenosi się z dziedzi­

ny odruchow ej do organu asocyjacyjnego.

O środki n aczyniow e w m ózgu ulegają w ó w ­ czas rów nież podniecie odruchow ej, naczy­

nia m ózgow e się zw ężają, kom órki, jak o n ośn ik i św iadom ości u legają orzeczonej zm ianie odżyw iania i spostrzegają zm ien io­

ny chem izm , ja k o afekt k on ieczn y, z rucha­

mi obronnem i rów nobieżny. Opuśćm y te ­ raz ch w ilow o działający ból cielesny, dla organu asocyjacyjnego w ystarczy ju ż sam w idok takich rzeczy, które mają zw iązek z bólem lub śm iercią (d la człow iek a np.

noży, broni palnej, dzik iego zw ierzęcia, trupów ), aby przez sk ojarzen ie z uczuciam i innerw acyjnem i m ięśni n aczyniow ych po­

działać na te ostatnie i w yw ołać zb led n ię­

cie, a nieraz i om dlenie. Z m ieniony przez zw ężenie tętn ic chem izm przy bólu psy­

chicznym zostaje odczuw any jako afekt

j

obronny,a w organie kojarzącym postaci ru-

i

chu obronnego zam ienia się albo w całko-

j

w itą bardziej złożoną obronę, albo w u ciecz­

kę. Z drugiej strony stan m ózgu, odczu­

w any jak o ból p sych iczn y, może do tego stopnia ogran iczyć, lub całk ow icie pow- strzym aó im p u lsy ruchow e, że afekt w y- | razi się zu p ełn ą nieruchom ością— z d rętw ie­

niem .

G oltz zapoznał nas dośw iadczalnie z po­

staciam i ruchu zaczepnego, przebiegającego u całk iem w ym óżdżonych, lub p rzyn aj­

mniej organu asocyjacyjn ego pozbaw ionych żab, jak o ruch nieśw iadom y, pierw otny, czyli odruchow y. M am y tu na m yśli od­

ruch rechotania i obejm ow ania u żaby.

P ie r w sz y w yzw ala się p rzy łagodnem g ła ­ skaniu skóry m iędzy łopatkam i, drugi przy pocieraniu skóry ram ion i piersi. G oltz pow iada, że rechotanie żab w yraża u nich przyjem ność, że m ilk n ie ono przy n ieb es- p ieczeń stw ie. J e st ono przeto wyrazem r a ­ dości, wyrazem zaczepnym , zaznaczaniem I sw ojśj eg zysten cyi w przyrodzie, afektu 1

sw obodnego, kiedy przeciw nie bolesne wra­

żenie strachu ten w yraz zaczepnego afektu pow strzym uje. Chem izm , odczuw any przy takim afekcie zaczepnym przez kom órki korow e, jest oczyw iście inny, aniżeli przy przym usow ym afekcie obronnym . Tutaj leciutka podnieta ruch w yzw ala. N ie m o­

głab y ona pokonać w cale oporów przeciw ko rosprzestrzenieniu w szarej sieci kom órek, to też w cale n ie przychodzi tu do irradyja- cy i, pobudzenie nie sięga aż do ośrodków naczyniow ych. T ętn ice nie zw ężają się, p rzeciw n ie, ulegają rosszerzeniu, bo każdy organ czynny otrzym uje p rz y p ły w czynno­

ściow y, nieograniczający się do określonego m iejsca.

T ak w ięc, odczuw any ja k o radość, ch e­

mizm , przy odruchu rechotania rospatry- wany, polega i u żaby, św iadom ie recho­

czącej, na dokładniejszem oddychaniu ko­

m órek w organie asocyjacyjnym . (c. d. nast.).

D r Aleksander Fabian.

BADANIA MIKROSKOPOWE

SKAŁ I MINERAŁÓW.

(C iąg d a lszy ).

Z kolei rzeczy w ypada teraz rospatrzyć własności m ikroskopow e m inerałów sk al-

| nych w ich stanie dorosłym , skończonym ,

| uw zględ n iając g łó w n ie te fakty, których i przysw ojenie m oże w płynąć na rosszerzen ie

| lub Sprostowanie pojęć o m inerale, panują*

| cych wśród publiczności.

Z w yk le określam y m inerał, jako p ew ien ściśle określony, jed n orod n y zw iązek ch e­

m iczny. O kreślenie to w w ielu w ypad­

kach n ajzu p ełn iej odpow iadające rzeczy ­ w istości, w ym aga jednak pew nych om ówień, ze w zględ u na stosunki m ikroskopow e pań­

stw a m ineralnego. Badania m ikroskopowe

w y k r y ły w w ielu m inerałach, napozór

zu p ełn ie jed n orod n ych , hom ogienicznych,

obecność bardzo licznych n iek ied y i che-

(6)

470 W SZECH ŚW IA T. Nr 30.

m iczn ie naw skroś odm iennych ciał m in e ­ ralnych, które na p od ob ień stw o pasorzy- tów u w ięzły w su b stan cyi gospodarza.

W szystk ie ciała ob ce, tkw iące w ew n ątrz m inerału, nazyw am y in k lu zy ja m i alb o wro- stkam i. M inerały skalne, z p ow odów ła ­ tw ych do zrozum ienia, należą do n ajb ogat­

szych w e w rostk i. W sp om n ieliśm y ju ż 0 tem , że w y d ziela n ie się, c z y li k rystaliza- cyja m inerałów skalnych z pierw otnej j e ­ dnorodnej m asy ogn isto-p łyn n ój (t. zw . m a­

g m y ) odbyw a się nie jed n o cześn ie, lecz k o ­ lejn o w zależności od ich składu chem icz­

nego, tem peratury oraz w ielu innych p rzy­

czyn. R zecz prosta, że m in era ły w cześn iej­

sze czy li, ja k zw yk liśm y je n azyw ać, starsze mogą się dostać do łona późn iejszych , czyli m łodszych i że n iem o żliw y jest (w jednój 1 tej samój skale) w yp ad ek od w rotn y. Jest k ilk a dróg m ożliw ych , ja k iem i się w rostki dostają do w nętrza sw ych gospodarzów . P r ą ­ dy d yfu zyjn e, dostarczające m ateryjału do w zrostu k ry szta łu , m ogą też c h w y ta ć i dro­

bne cząstki szk liste, m ik ro lity , lu b w ogóle ja k ie k o lw iek su b stan cyje obce, np. p ęch e­

rzyk i gazu i osadzać j e na pow ierzch n i rosnącego m inerału. N iek ied y m inerał star­

szy staje się cen trem k ry sta liz a cy i m ło d sze­

go, który go obrasta, jak to w id zim y na figurze 4, w yobrażającej przekrój augitu, zaw ierającego w środku sw y m czarne ziarn ­ ko m agnetytu. P od czas szyb k iej i g w a ł­

tow nej k rystalizacyi, ja k u czy d o św ia d cze­

nie, dostaje się takich w ięźn ió w do n iew o li n ajw ięcej. J e ż e li dw a m in erały rosną j e ­ dnocześnie i obok sieb ie, to w ięk szy z nich m oże całkow icie obrosnąć sw e g o sąsiada.

W rostk i posiadają bardzo w ażne zn a cze­

n ie gien etyczn e, gd y ż stan ow ią d oskonałe w sk azów k i w spraw ie u stalen ia porządku, w jakim się w y d z ie la ły m inerały z p ierw o t­

nego rostw oru m agm atycznego. P r z y p u ść­

m y, że rospatrując pod m ikroskopem pre­

parat granitu tatrzańskiego, prócz je g o głó w n y ch sk ład n ik ów (k w arc, feld sp aty, m ik i), w ykryliśm y je sz c z e c a ły szere g mi­

n erałów , w ystępujących n ie sam odzielnie, le c z tylk o w postaci w rostków , jak iem i z w y ­ k le byw ają m ik rolity m agnetytu, hema- ty tu , cyrkonu, ru tylu , apatytu; przypuśćm y dalej, że w kw arcu zau w ażyliśm y, prócz w y liczon ych m ik ro litó w , jeszc ze w ro sły or-

tok laz, w tym zaś mikę; gdybyśm y zaś jeszcze, pilnie studyjując preparat, sk on ­

statow ali obecność m agnetytu w apatycie, w cyrkonie zaś apatytu i rutylu, n a ­ tenczas na podstaw ie p oczynionych ob- serw acyj m oglibyśm y tw ierdzić, że mine- rały, granit tatrzański tw orzące, sk ry sta li­

zow ały się w porządku następnym : naprzód m agnetyt, dalej apatyt, rutyl, cyrkon, m ika, ortoklaz, w końcu kw arc. J eżeli dw a m i­

nerały, ja k n iek ied y kw arc i ortoklaz, lub m ikroklin, przerastają się naw zajem , to m ów im y, że rosły jednocześnie. M inerał najstarszy m oże oczyw iście zaw ierać w so­

bie tylk o w rostki szkła, pochw yconego podczas krystalizacyi; natom iast p okolenie m łodsze m inerałów jest nader obficie obda­

rzone rozm aitem i in k lu zyjam i. Z w łaszcza kw arc granitow y odznacza się bogactw em i rozm aitością wrostków: spotykam y w nim m ik ę, turm alin, apatyt, cyrkon, belonity rutylu, m agnetyt, hem atyt, prócz tego b ar­

dzo liczne pory, w y p ełn io n e gazam i, lub p łynam i, o których naturze pom ów im y n i­

żej. N iek ied y w feldspatach w rostki w y­

stępują w tak w ielkiej ilości, że nadają im w łaściw e sobie zabarw ienie, lub sprow adza­

ją zjaw isko interferen cyi św iatła, czy li tak zw . grę barw, ja k w labradorze. O rtoklaz j e s t m inerałem z natury sw ej bezbarw nym , je ż e li zaś m ów im y o ortoklazie ^różow ym ” np., pod nazwą tą rozum ieć n ależy feldspat zabarw iony na różow o in k lu zyjam i hem a- tytu .

W pew nych w ypadkach w rostki, rozrzu­

con e zw y k le bez w id oczn ego porządku, g ru ­ pują się ró w n o leg le do pew nych ścian m i­

n erału, w yw ołu jąc, ja k np. w labradorze, na ich pow ierzch n i grę barw; w m inerałach 0 budow ie zonalnój in k lu zyje m ieszczą się na granicy od d zieln ych pasów (por. fig. 4).

L eu cy t odznacza się praw idłow em , nader dlań charakterystycznem ugrupow aniem w rostków rów n olegle do ścian ograniczenia. o F ig . 5 przedstaw ia przekrój schem atyczny leu cy tu , zaw ierający k ilk a w spółśrodkow ych w ielo k ą tó w , uform ow anych naprzem ian z w rostk ów m ikrolitycznych m agnetytu 1 augitu.

B ardzo w ażnem i teoretycznie są w rostki szk liste, t. j. drobne cząstki za sty g łe pier­

w otn ego rostw oru m agm atycznego, zawarte

(7)

Nr 30. w s z e c h ś w i a t . 471 w m inerałach sk a ł takich, ja k trachity, an-

d ezyty, bazalty i t. d. Stanowią, one n ie ­ zb ity dow ód, praw dziw e corpus d elicti w u l­

kanicznego pochodzenia sk ały, która, za ­ w ierając in k lu zyje szk liste, m usiała kiedyś znajdow ać się w stanie rostopionym , o g n i­

sto-p łyn n ym . Z drugiej strony, brak wrost- ków szk listych w skałach granitow ych jest, w edług n iek tórych uczonych, ważnym d o ­ wodem , św iadczącym przeciw ko pochodze­

niu ogniow em u tych skał. W rostki szk li­

ste posiadają zazw yczaj k ształty kuliste, lub jajow ate, n iek ied y zaś całkiem niepra­

w idłow e; w ystępują najczęściej w porach, w yp ełn iając je całkow icie, lub pospołu z j a ­ kim ś gazem . P o ry te czasam i kształtem sw ym naśladują postać gospodarza; w kw ar­

cu mają formę piram idy sześciokątnej, w gran acie — d wunastościanu rom bowego

F ig . 5.

i t. d. F ig . 6 m ieści w sobie rozm aitych rodzajów pory w yp ełn ion e kulkam i szk li - stem i ca łk o w icie, lub tylk o w części. N ie ­ które pory, prócz szk ła i gazów , zawierają jeszcze m ik rolity (czarne k w ad racik i) m a­

gn etytu , produkt t. z w. odszklenia.

O ddzielną nader ciekaw ą grupę inkluzyj tw orzą p ew n e p łyny i gazy. P ow szech n ie znanym je st fakt, że woda i w iele innych cieczy mają zdolność przy zw ykłej tem pe­

raturze p ochłaniania (absorbow ania), czyli rospuszczania gazów (d w u tlen ek w ęgla, tlen i t. d.), które przy ogrzew aniu płyn u ucho­

dzą napow rót w atm osferę w postaci pęche­

rzyków . Stopione m etale absorbują ró w ­ nież gazy, lecz w ydzielają je p rzy ostyganiu.

Srebro w stanie płynnym (ok oło 900° C.) pochłania znaczną ilo ść tlenu pow ietrznego, który przy zastyganiu m etalu w ydziela się

z taką energiją, że rossadza go na drobne kaw ałki. Ze i law y w stanie p ły n n y m z d o l­

ne są do absorbowaniu gazów i par atm o­

sferycznych, tego dow odzi ich porow atość;

pory są tylko odciskam i pęcherzów pary w o ­ dnej, która ulotn iła się przez szczelin y, p o ­ w stałe podczas aktu zastygania. P ew n a jed n ak część gazów , lub pary w odnej, wpraw dzie bardzo nieznaczna, niem ogąc przem ódz oporu, staw ianego przez gęstą i cią- g liw ą masę, ja k ą bywają law y, pozostaje w ich łon ie i dostaje się w postaci w rostków do m inerałów jed n ą z tych dróg, któreśm y rospatrzyli przy charakterystyce w rostków stałych. A priori przyjąć możemy, że law y stygnące pod w iększem ciśnieniem muszą w ogóle zaw ierać bez porów nania więcej in ­ kluzyj gazow ych, niż te, których k rystali-

zacyja odbyw ała się na pow ierzchni ziem i a w ięc tylko pod w pływ em ciężaru atm o­

sfery. W rzeczy samej m inerały granitów , skał zakrzepłych w g łęb i ziem i, a w ięc pod bardzo w ielkiem ciśnieniem , odznaczają się obfitością inkluzyj gazow ych .

Co się tyczy wrostków płynnych, to oczy ­ w iście nie m ogły one istnieć, jak o takie, w o g n isto -p ly n n y ch law ach, lecz dostały się do nich w postaci gazów lub par, które się skrop liły, skoro skała odpo­

w iednio oziębła. G ienetycznie w ięc in k lu ­ zyje p łyn n e i gazow e niczem się nie róż­

nią i dlatego nadal będziem y je rospatry- w ali pospołu.

P o r y , zaw ierające gazy i płyn y, mają

najrozm aitsze form y (patrz fig. 7), p ocząw ­

szy od najbardziej n iep raw id łow ych , d zi­

(8)

472 W SZEC H ŚW IA T. Nr 30.

w aczn ie w ydłużonych i w y g ięty ch do ściśle gieom etrycznych w ielościan ów , naśladują­

cych k ształt gospodarza. P o ry o posta­

ciach praw idłow ych, w ielo ścien n y ch dają.

się bardzo łatw o obserw ow ać w kw arcu granitow ym , lub feldspacie. R o zm ieszcze­

n ie porów g a zo w y ch w kw arcu byw a za­

zw yczaj nie dow olne, lecz zależne od p ew ­ nych ścian ograniczenia; na przekrojach kw arcu gran itow ego pory tw orzą zw y k le paciorkow ate sznury.

W rostki p ły n n e zazw yczaj nie w y p ełn ia ­ ją całego w nętrza p o ru ,lecz tylk o je g o część, co je st rezultatem k u rczen ia się gazu p rzy zm ianie je g o stanu na p ły n n y przez zn iże­

nie tem peratury; pow stająca stąd przestrzeń pusta w y p ełn ia się jed n ocześn ie parą sk ro ­ plonej cieczy i tw orzy p ęch erzyk , c zy li tak

z w. lib ellę, poruszającą się n iek ied y bardzo energicznie po p ow ierzchni p ły n u . Zdarza się czasam i, że w jed n ym porze zaw arte są dw a niem ięszające się p łyn y, ja k np. w oda i dw u tlen ek w ęg la p ły n n y . W kw arcu granitow ym w idzim y n iek ie d y pory, m iesz­

czące, prócz płynu i lib e lli, jeszcze drobne sześcianki soli kuchennej. C h lorek sodu dostał się do poru oczyw iście jed n o cześn ie z parą wodną i też w postaci pary. J eśli zw o ln a ogrzejem y do 35° C preparat z a ­ w ierający taki w rostek sk op lik ow an y, to sześcian ek so li znika, rospuszcza się w ota­

czającym go rostw orze, w yd zielając się znów w pierw otnój postaci, skoro tem pera­

tura zacznie opadać.

O dróżnianie w rostk ów p łyn n ych od g a ­ zow ych w iąże się z p ew n em i trudnościam i, zależącem i poczęści od ich częstok roć na-

] der m ałych wym iarów . W rostki płynne poznajem y nieom ylnie po lib elli, która atoli niezaw sze jest obecną i w tym w łaśnie w y­

padku zachodzi trudność praw ie n iep ok o­

nana. Jedyną tu w skazów ką m oże być sze­

rokość ciem nej obw ódki, okalającej stale pęch erzyk gazu lub kroplę płynu, jeśli te znajdą się w ośrodku op tyczn ie gęstszym . O bw ódka ta pow staje przez zu pełne odbi-

| cie się prom ieni św iatła przechodzącego

j

z ośrodka op tyczn ie gęstszego, jakim je st zw y k le m inerał, w p ły n lub gaz zaw arty w porze. Szerokość ob w ód k i pozostaje w prostym stosunku do w ielk ości różnicy m iędzy gęstościam i optycznem i obu ośrod­

k ó w . P o n iew a ż zaś gazy są ciałam i o p ­ ty c z n ie rzadszem i od p łyn ów , idzie zatem, że pory gazow e mają obw ódki szersze niż pory płynne. O koliczność ta stan ow i j e ­ dyn y środek odróżniania obu gatunków w rostków w razie nieobecności lib elli.

Co się tyczy natury chem icznej w rostków g azow ych , to o niej w o g ó le w iem y n iew iele z pow odu zu p ełn ego braku danych dośw iad­

czalnych, przypuszczam y jednak, że niczem się one nie różnią od pow ietrza, lub pary w odnój. W rostk i p łyn n e są pod tym w z g lę ­ dem lepiój zbadane. Znane praw o fizyczne głosi, że każdy gaz w pew nej stałej dlań tem peraturze n ie może w ogóle zm ienić sw e­

go stanu, choćbyśm y poddali go ciśnieniu n ajw iększem u. Tem peratura taka nazyw a się krytyczną; dla d w u tlen k u w ęgla równa się ona 32° C. Jeśli zatem w rostek d w u­

tlen k u w ęgla ciek łeg o ogrzejem y do tej tem peratury, to on m usi zm ienić się w gaz, a lib e łla zn ik n ie. G dy zaś płynem bada­

nego w rostku j e s t woda, lib e lla pozostaje w idoczną n aw et p rzy tem peraturze, p rze­

noszącej 100° C. O grzew an ia preparatu dokonyw am y przy pom ocy specyjalnego przyrządu, przym ocow anego do stolik a mi­

kroskopu i ogrzew an ego płom ieniem g a zo ­ w ym , lub prądem galw an iczn ym .

O becność p ły n n eg o d w u tlen k u w ęgla we w rostkach gran itow ych daje pojęcie o tem kolosalnem ciśnieniu, jakiem u pod legały gran ity podczas krystalizacyi. W e w nętrzu poru musi też panow ać ciśnienie niem ałe, skoro w zw ykłej naw et tem peraturze w i­

dzim y gaz ten w stanie ciek łym . N a fig. 7

(9)

Nr 30. W SZEOHSW IAT. 473 zebrane są rozm aite rodzaje wrostków p ły n ­

nych, gazow ych i gazow o-płynnych; je st rów n ież przedstaw iony w rostek o dwu nie- m ięszających się p łynach i jednćj lib elli oraz taki, w którym w idzim y płyn, lib ellę i kryształek soli.

T ak w ięc m inerały, napozór zupełnie je ­ dnorodne, w ykazują pod m ikroskopem obec­

ność w ielu bardzo ciał obcych w e w szyst­

kich trzech stanach skupienia, w postaci w rostków stałych , p łyn n ych i gazow ych.

In k lu zyje te są, dla m ineraloga i petrografa rodzajem pism a, z którego w yczytują oni n ietylk o o góln e w arunki pow staw ania skał, lecz rów nież i szczegóły, dotyczące w zg lę­

dnego w ieku tw orzenia się oddzielnych mi­

nerałów .

Jedną z cech charakterystycznych m ine-

F ig . 8a.

e ~ v - F ig . 86.

rałów , ja k o ciał krystalicznych, je st ich spójność niejednostajna, zm ieniająca się w zależności od kierunku. W skutek tój w łasności bardzo w iele m inerałów pod dzia­

łaniem sił, naruszających ich całość in d y ­ widualną, rospada się na drobne, zupełnie do siebie podobne kaw ałk i w ielościenne, których p ow ierzch n ie ograniczenia są pro­

stop ad łe do kierunków najm niejszćj spój­

ności. Zjawisko to p ospolicie nazyw am y łu p liw ością. N iektóre m inerały, ja k augit, amfibol, feldspat, k alcyt i t. d. tak są w p e w ­ nych kierunkach m ało spójne, że pękają nawet podczas ostrożnego szlifowania. P r z e ­ kroje takich m inerałów , prostopadłe do k il­

ku naraz kierunków łu p liw ości, tworzą mniój lub więcej gęstą siatkę szczelin, rów n ole­

g ły c h do pew nych ścian k ryształu. Jeśli k ierunki łu p liw o ści odpow iadają ścianom p ryzm atu, łu p liw ość taką zow iem y pryzm a­

tyczną; łu p liw ość pinakoidalną, w łaściw ą np. m ikom , w idzim y na przekrojach pro­

stopadłych do pinakoidu w postaci jed n eg o tylk o szeregu szczelin rów n oległych . A u - g ity i amfibole odznaczają się w ysoce roz­

w in iętą łupliw ością pryzm atyczną, stan o­

wiącą najczęściój nieom ylną podstaw ę do odróżniania obu m inerałów. Poniew aż kąt pryzm atu amfibolu w ynosi 124° 30', a takiż kąt augitu tylk o 87° 5', w ystarcza w ięc ty l­

ko zm ierzyć kąt nachylenia wzajem nego szczelin łupliw ości, aby w szelką niepew ność rosstrzygnąć. Ł u p liw ość pryzm atyczna w i­

doczną je s t w postaci dwu przecinających się system ów szczelin tylk o na przekrojach prostopadłych do ścian pryzm atu. F ig . 8a w yobraża tak i przekrój poprzeczny amfi­

bolu, zaś fig. 9a — augitu. Na przekrojach

a F ig . 9 a.

a «c p

C Fig. 96.

podłużnych, t. j . rów n oległych do osi p io­

nowej w ystępuje tylko je d e n szereg szcze­

lin rów noległych', niestanow iących ju ż, w skutek zu pełnego podobieństw a (porów n.

fig. 8b i fig. % ), żadnego kryteryjum do od­

różniania amfibolu od augitu. W ogóle z a ­ uw ażyć trzeba, że łu p liw ość je st cechą m or­

fologiczną, nader charakterystyczną dla w ielu m inerałów skalnych, potęgującą ich różnice gatunkow e, a tem samem i u ła tw ia ­ ją cą ich rospoznawanie.

(c. d. nast.).

J . Morozewicz.

(10)

474 W SZECH ŚW IA T. Nr 30.

WYCIECZKI

W DZIEDZINĘ ETNOLOGII.

Ś W IA T A Z Y JA T Y C K T .

T O D O W I E I I C H S Ą S I E D Z I .

(D o k o ń c z e n ie ).

IV .

N ic n ie m oże bardziej szkodzić ludziom , zebranym w pewną, organiczną całość, ja k urządzenia oparte napozór na ja k iejś mniej lub w ięcej abstrakcyjnej idei, ja k u T od ów , naprzykład, na boskości baw ołów ; w istocie zaś rzeczy na interesie jed n ej rodziny, czy też jednój k lasy, lub k asty, ja k u T od ów naprzykład, na in teresie k lan u P eik i, d o ­ starczającego kap łan ów - pasterzy w szy st­

kim grom adom w czterech pozostałych k la ­ nach.

T od ow ie są ludem w yłączn ie pasterskim , a jed n ak że ustrój ich sp o łeczn y pozbaw ia jed n o stk i prawa zajęcia się tem, co stanow i istotę życia pasterskiego. O k azyw an ie z n a ­ kam i m im icznem i u w ie lb ien ia w ych od zą­

cym z zagrod y, lub w racającym do niej ba­

w ołom , nie m oże zastąpić czyn n ego zajęcia się ich hodow lą.

T ak i stan rzeczy od d zia ły w a zw łaszcza szk o d liw ie na m ężczyzn . K o b iety m ają sobie pozostaw ioną sferę życia i zajęć do­

m owych: dozór nad dziećm i, przyrządzanie straw y, zresztą p rzy g o to w y w a n ie i ozdabia­

nie ubrania. Z ajęcie m ężczyzn , p rzy k o ­ n ieczn ym pod ziale pracy w rodzinie, ogra­

nicza się do przynoszenia ze źród eł lub r z e ­ czu łek w ody, d rzew z lasu, w zn oszen ia n o ­ w ych, lub podtrzym yw ania starych b u d o­

w li. N ig d y przeto teg o rodzaju zajęcie n ie m oże w yczerp ać zasobu działaln ości m ę ­ sk iej, tem bardziej że i ta skrom na praca m ęska w rod zin ie T odów , złożon ej zaw sze z k ilk u m ężczyzn d orosłych, roskłada się na ich kilku.

O g ó ł w ięc je s t skazany przez to na p róż­

n ow anie, ro zlen iw ien ie, ociężałość. T o w sz y ­ stko zaś odbija się ujem nie na um ysłow ości, )

życiu w ew nętrznem i sposobach uzew nętrz­

n iania tego życia, jak przez cały ogół, tak też przez jed n ostk i.

„O gólny typ charakteru T odów je s t zu ­ p ełn ie niezm ienny, tw ierdzi M arshall, d z i­

w nie szczery, uprzejm y i panujący nad s o ­ bą. B yw ają oni w eseli, lecz przytem sta­

now czy. Są pełni uszanow ania dla obcych, co jednakże w yp ływ a raczej z poczucia w łasnej niższości, niż z czynnej zasady. Są odw ażni, lecz ich odw aga pochodzi raczej z braku przyczyn do bojaźni, niż z w ew n ę­

trznej a ukrytej siły . G ościnni, lecz p rzy ­ tem czujni i nieśm ieli, ja k g d y b y jed n e po­

pędy sk łan iały ich do w ypow iadania co czują, inne zaś do skryw ania. Spokojni.

P o sta w a m ężczyzn jest prosta, sw obodna, niew ym uszona. Ich układ i dźw ięk głosu łagod n y, spokojny i u roczysty. K ied y o d ­ poczyw ają, u łożen ie ciała i w yraz oblicza posiada w iele spokoju w sch od n iego”.

„T odow ie są niedbali i opieszali, dodaje in n y (Shortt), siedzą nieraz po całych g o ­ dzinach besczynnie i nieruchom ie. N ap o­

zór naw et są ja k o b y nieśw iadom i tego, co się około nich d zieje. T ow arzystw a w cale nie poszukują”.

O in telek tu aln ym rozw oju T od ów ujem ­ nie św iadczy brak w szelk ich tradycyj o przeszłości, o pochodzeniu, o p ow in ow a­

ctwach plem iennych. O tw órczości, rów ­ n ież w ten sposób św iadczy, pom ijając ju ż byt cały, brak w szelkich pieśni. P arę zw ro­

tek, które n iek tórzy za pieśni podają, są w łaściw ie form ułam i rytuałow em i *). T o ­ dow ie o sobie m ilczą, co je st dow odem nie tajem niczości, lecz niew iadom ości.

N ależy teraz postaw ić pytanie, czy ten sposób życia T od ów , to klasztorne praw ie

*) P rz y o b rz ę d z ie p o św ię c e n ia b a w o lic y n a p ie r ­ w szą w św ię te m sta d z ie , n a s tę p n e , j a k p o d a je M a rs h a ll, śp ie w a p a la l słow a:

J a k p ię k n ą b y ła b a w o lic ą tw o ja p o p rz e d n ic z k a ! Ile to o n a d o s ta rc z a ła n a m m lek a.

Czy i ty n a m ty le d o sta rc z y sz ? B ą d ź b o g iem m ię d z y n a m i.

N ie d a j z g in ą ć T ir i r i .

N ie c h je d e n s ta n ie się ty s ią c e m , N ie c h w szystko b ę d z ie d o b rz e !

M iejm y du żo c ie lą t, m ie jm y d u ż o m lek a!

S ą to w ła śc iw ie z a k lę c ia ry tu a ło w e .

(11)

N r 30. W SZECHŚW IAT. 475 urządzenie bytu, jest stanem pierw otnym ,

czy też w y n ik ło z rozm aitych przyczyn, niedostępnych dla braku m ateryjałów zba­

daniu historycznem u?

W alk a niebespieczna z baw ołam i na tak w ielce sk om p lik ow an ych cerem onijach po­

grzeb ow ych , św iadczy, że śm iałość i o d w a­

ga w T odach ty lk o sztucznie została stłu ­ miona gnuśnym sposobem życia. P alenie, wśród in n ych przedm iotów należących do zm arłego, łu k u i strzał, św iadczy, że broń ta była im k ied y ś znana w przeszłości ').

P rzech o w y w a n ie p rzy każdym T iriri w cha­

rakterze bożków , siekier, nożów i p ły t słu ­ żących do rąbania m ięsa, n ietylk o w yk a­

zuje, że i tego rodzaju narzędzia i przed­

m ioty b y ły im rów nież znane w przeszło­

ści, lecz że ta p rzeszłość je st dla nich drogą, że ją szanują, a pam iątki z niój po­

zostałe czczą ja k o bóstwa. A ow a uczta doroczna, na której zjadają baw olę, a która obecnie stała się obrzędem ujętym w rytuał przepisów sym b oliczn ych , czyż rów nież nie będzie tylk o b ezw ied n em w spom nieniem odrębnój przeszłości?

O becny przeto byt T od ów przedstawia się nam ja k o stan upadku. I aczkolw iek przechow ane w yjątkow o pam iątki z prze­

szłości i sym bolika paru obrzędów nie m o ­ gą św iad czyć, że w owćj przeszłości T o d o ­ w ie stali na w yższym znacznie stopniu roz­

w oju k u ltu row ego, w każdym atoli razie żyw ot ich n ie był tak w yłączn ie, tak sek- ciarsko-pasterskim . Ł o w iectw o , którem się n iech yb n ie zajm ow ali w owćj przeszłości, uspasabiało ich do bardziój czynnego, w ię ­ cej p om ysłow ego życia. I je ś li nie doka- zało sw ego na Todach, sta n ęły niechybnie

') J e s t jes zc ze in n y o b rz ęd , d o k tó re g o w ch o d zą łu k i s trz a ły . K ie d y k o b ie ta j e s t w sió d m y m m ie ­ sią c u sw o jej p ierw sze j b rz e m ie n n o ś c i, u d a je sig w ra z z m ęż em w g łą b lasu. T a m , p rz e d o g n i­

sk ie m , o trz y m u je o d m ę ż a p rz e z n ieg o z ro b io n y łu k i s trz a ły , tr z y k r o tn ie się z a p y tu je , j a k się to n azy w a, co on j e j w rę cz a . P o z o s ta ją n a n o c w le- sie p o d g o łem n ie b e m .

T o o fiaro w a n ie k o b ie c ie p o trz e b u ją c e j o b ro n y łu k u i s trz a ł, czy n ie j e s t sy m b o lic z n em u p e w n ie ­ n ie m je j , że w c h w ili z b liż e n ia się je j n iem o cy m o że b y ć p e w n ą o p iek i m ężczy z n y n a d n ią c z u ­ w ająceg o ? Z n o w u w ięc sp o ty k a m y się z b r o n ią i ze z n a jo m o śc ią je j u ż y w an ia .

temu naturalnem u rozw ojow i bądź p rzy­

czyny w ew nętrzne, jako to: niedostateczne uzdolnienie um ysłow e, bądź zew nętrzne, to je st w ypadki, które n azyw am y dziejow em i, jako to: przym usow a wędrówka, ustęp ow a­

nie innym ludom zajętego poprzednio m iej­

sca, otoczenie przez ludy nieprzyjazne, o d ­ cięcie się od reszty sw oich i t. p.

Jak k olw iek nie je st wiadom em , kiedy i skąd T odow ie na N ilgh iri przybyli, w sze­

lako oni być nie mogą pierw otnym i tych gór m ieszkańcam i.

N a płaskow zgórzu znajdują się pom niki m egalityczne, chociaż zdrobniałe, w p o ró w ­ naniu z europejskiem i m niejsze co do roz­

miarów, dobrze w szelako przechow ane, a w ięc w idoczne. Są to głów nie krom le- chy i kryte dolm eny, na grobow iska p rze­

znaczone. K to je w znosił, o tem żadnych niem a tradycyj, ani też to z jak ich k olw iek - bądź pobocznych śladów w yw nioskow ać się nie daje. W tych bow iem grobow iskach naw et resztek kości ludzkich nie pozostało.

W zn osiciele ich p alili ciała zm arłych, ja k to obecnie czynią T odow ie. T w ierd zić j e ­ dnakże m ożem y, że nie T od ow ie te m ega- lity w znosili, a to p rzedew szystkiem na tćj podstaw ie, że zbyt w ielk i okazuje się prze­

skok pom iędzy kulturą nieznanych ow ych w znosicieli m egalitów i kulturą obecną T o ­ dów , by można było tym ostatnim w znie­

sien ie ow ych m egalitów przypisyw ać; co tem bardzićj się uw ydatnia, że i obecnie nic- by Todom n ie stało na przeszkodzie, skoro raz zdobyli się na podobne zabytki, w dal­

szym ciągu je w znosić, lub przynajm niej ze w zniesionych już korzystać. A je d n a k ­ że T odow ie w prost do w ykopanej jam y k ła ­ dą resztki zw ęg lo n e zm arłego i kam ieniem jam ę przykryw ają.

y .

W um yśle ludzkim , wśród w ielu w łasn o­

ści je g o rozm aitych, uderza p rzed ew szyst­

kiem jedna: u zd oln ien ie czy też p oryw do objaśniania w szystk iego, niebacząc na spo­

sób objaśniania sam ego, ani też na podstaw ę w niosków , lub na w yp ływ ające z nich n ie ­ od zow n ie w yniki. W historyi dotychcza­

sow ego rozw oju w ied zy w łasność ta tylko

ujem nie od działyw ała. O ile bow iem zw ró ­

(12)

476 W SZECH ŚW IAT. N r 30.

cen ie u w agi na dane zjaw isk o, lub poznanie p ew n ego faktu w zbogacało naukę, o tyle błędne ich tłum aczenie szk od ziło dalszem u rozw ojow i badań, lub skiei^owy w ało je na zupełnie n iew ła ściw e drogi; a to tem bar- dziój, że podobne ob jaśn ien ia p rzed staw iały się zw y k le dla ogółu bardzo pon ętn ie, gdyż rzecz jasno i w yczerpująco napozór p rzed ­ staw iały i, na razie, sto so w n ie do poziom u ogóln ego w ykształcenia, zad ow oln ić m ogły zu p ełn ie. W łaśn ie na tem to tle powstają, m ity w szelak ie i leg ien d y fantastyczne.

K ażde zjaw isk o w św iecie zew nętrznym , nas okrążającym , a naw et i w ew n ątrz nas zachodzące, je s t otoczone, n ib y m głą, siecią przeróżnych m itów i leg ien d . K ażd e od­

krycie na polu w ied zy , prow adzące do ob- śnienia n aukow ego tego zjaw isk a, sp otyk a się p rzed ew szystk iem z kon ieczn ością ros- proszenia m g ły , otaczającej to zjaw isk o;

z koniecznością porw ania sieci m itów i le ­ giend, tw orzących ow ą m głę.

N agrom adzenie na stosu n k ow o, ja k góry N ilg h ir i, szczupłej przestrzen i kilk u lu d ów tak różnych postacią i zew n ętrzn em i cech a­

mi, kulturą i sposobem życia, a przytem , pom im o różnicy całej, żyjących p om ięd zy sobą w utartych i n iezm ien n ych stosunkach, w ięc niby zw iązan ych ze sobą n ie w id z ia l- nem i w ęzłam i, w yw ołu je lic z n e tłum aczenia.

T em bardziej, że w yobraźnia ludów p o łu ­ d n iow ych przed n ajw ięk szą naw et n ie cof­

n ie się cu dow nością, fak ty zaś same przez się w zbudzają podziw .

K ilk an aście razy liczn ie jsi B a d a g o w ie składają daninę T odom , ja k o rzeczyw istym w ładzcom Nilghh-i. Ci zaś w ład zcy za całą broń przeciw okrążającym ich hołd ow n ik om i dzikim bestyjom posiadają kij pasterski.

K oto wie doskonali n o żo w n icy , zręczn i ju -

J

bilerzy, artystyczn i ręk o d zieln icy instru- I m entów m uzycznych, nie posiadają żadnych narzędzi sk om plikow anych do w y k o n y w a ­ nia sw ego kunsztu. D z ik i K urum b i m o­

g ący się pysznić sw oim bram anizm em Ba-

j

daga, pochylają się lu b padają przed p r ze­

chodzącym T odą, który to sam o czyni przed ubóstw ionem i baw ołam i, a tych sam ych ba­

w o łó w u b óstw ian ych m ięso, zabiw szy ich poprzednio, rzuca innym na p ożarcie, sam | zaś zadaw alnia się, ja k d ziecię lub -starzec, 1

m lekiem ; który czcząc baw ołów nie znosi obok siebie żadnych zw ierząt dom ow ych, a dzikich się nie obaw ia.

O każdym ze w zm iankow anych lu d ów na N ilgh iri krążą liczne leg ien d y . G łó w ­ nie w szelako kupią się one ok oło dw u lu ­ d ów , przedstaw iających najbardziej rażący kontrast pom iędzy sobą: około T od ów i K u - rumbów.

W ysok i, kształtny w postaci, p ięk n y na obliczu, pow ażny zaw sze, zaw sze spokojny i m ilczący, białą płachtą, n ib y starożytny rzym ianin togą, pok ryty T oda je st żyw em przeciw staw ieniem z drobnym , karłow atym , w ieczn ie ru ch liw ym , biegającym , n ib y c z e ­ goś szukającym , coś węszącym , ze w stręt­

nym dla swój postaci, odrażającym sw ym dzikim wyrazem oblicza i wzrokiem — K u - rum bem .

L udy, okrążające T odów i K urum bów , w rozw oju um ysłow ym n ie w zn io sły się wyżój ponad anim izm p ierw otn y, to jest w iarę w złe i dobre duchy, kryjące się w otoczeniu człow iek a, w celu przeciw d zia­

łania sobie w zajem nego. Otóż dla tych lu ­ dów K urum bow ie przedstaw iają złe duchy, T odow ie, jako ich p rzeciw ień stw o — duchy dobre. P ierw szy m przeto przypisują w szel- k ie szk od y i złe p rzygod y, którym n iesp o­

d zian ie podlegają: śm ierć, choroby, kradzie­

że '), u drugich szukają ratunku i pom ocy

*) K o ru m b a, w e d łu g k r ą ż ą c y c h opow ieści, b ę d ą c ro z g n ie w a n y za c o k o lw ie k b ąd ź , n a rz u c a n a w in o ­ w a jc ę c h o ro b ę i ś m ie rć z n iej n ie z w ło cz n ą , sw em s p o jrz e n ie m o ra z słow y: zo b aczy sz m ię p r z e d ś m i e r ­ c ią o b o k sieb ie. D o tk n ię ty te m s p o jrz en iem , po u sły sz e n iu zw łaszcza słów , u c zu w a n ie b a w e m p e w ­ n e c h a r a k te r y s ty c z n e , a z aw sze je d n a k ie w ty ch w y p a d k a c h , s y m p to in a ty i u m ie ra p r z e d u p ły w em d n i 13-tu o d w y d a n ia n a siebie w y ro k u . Ja k o ż p r z e d ś m ie r c ią z o b ac zy zaw sze sto ją c e g o p r z y sw em ło ż a K u ru m b ę . 1 to n a s tę p u je zaw sze — c h y b a , że T o d a wcza3 z a p o b ie ż y z łe m u .

G dy sam n ie m oże d o k o n a ć k ra d z ie ż y , K u ru m - b a , ró w n ie ż , w e d łu g o p o w ieści, o c za ro w y w a kog o - k o lw ie k b ą d ź sw em d o tk n ię c ie m i ów o c za ro w a n y n ie ś w ia d o m ie , d z ia ła ją c n ib y w e śn ie, w y k o n y w a je g o w olę, k r a d n ie i u k ra d z io n e p rz e d m io ty m u o d d a je .

O p o w ia d a n ia o teg o r o d z a ju sp ra w k a c h K u r u m ­

b ó w są b a rd z o liczn e i n a w e t w ś ró d a n g lik ó w

z n a jd u ją w ia rę w m o żeb n o ść fa k tó w sa m y ch , a p r z y ­

te m w z b u d z a ją i w n ic h obaw ę co d o n a stę p s tw

w ła sn e g o z e tk n ię c ia się z K u ru m b a m i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak, Korin, ludzie potrzebują naszej pomocy, są za nią wdzięczni, często nawet szczerze, ale brzydzą się nami, boją się nas, nie patrzą nam w oczy, spluwają za

Stosujęc gęstość sadzenia w rzędzie 40 cm u wszystkich badanych, odmian sa- dzenia dużych sadzeniaków (45-60 mm) istotnie zwiększało średni plon ogólny, plon

Nowoczesna koncepcja przestrzeni publicznej została ustanowiona przez cyrkulację tekstów, wyjaśnia Warner za Benedictem An- dersonem, które zwracają się do obcych sobie ludzi

Dany jest kwadrat ABCD o boku długości 10 oraz trójkąt ostrokątny ECD o tej własności, że jego część wspólna z kwadratem ABCD ma pole równe 80.. trójkąt ten musi być zawarty

[r]

Rozmiary ich są takie, że zwierzę może się w nich swobodnie poruszać, głębokość zaś zawsze przewyższa wysokość zwierzęcia, a przytem, często bardzo są

Uwijali się też i anglicy, w kraju Makololo doszło więc niemal już w lecie przeszłego roku do groźnego starcia pomiędzy wyprawą parowca angielskiego a

Bolesław Usow z bratem zostali po odbiciu z więzienia przewiezieni do Bielin, gdzie u rodziny Zamłyńskich schroniły się także ich matka Leoka­.. dia i siostra