M 3 0 . W arszawa, d. 24 Lipca 1892 r. T o m X I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENU MERATA „W S Z E C H ŚW IA T A ".
W W arszawie:
ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z
przesyłką pocztową:ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5 P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta
i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .
Komitet Redakcyjny W szechświata
stanow ią panowie:
A leksandrow icz J ., D eike K., D ickstein S., H oyer H., Jurk iew icz K ., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., N atanson J ., P rauss St., Sztolcm an J . i W róblew ski W .
„ W s z e c h ś w ia t11 p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h treś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łeg o d r u k u w szp alcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie ra się za p ie rw sz y r a z k o p . 7 '/a
za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 6.
■A.d.res Ked-ałccyi: Kralso-wsłsie-IFrzed.nciieście, 6 8 .
MECHANIKA
F I Z Y J O G N O M I I .
( § o d ł u y SJft.etj.-nc*ła).
Zm arły niedaw no psychijatra w iedeński M eynert p om iędzy -wielu innem i pracami p ozostaw ił rzecz o m echanizm ie p ow staw a
nia w yrazu fizyjognom icznego '). Ze w z g lę du na w ysoce ciekawą, treść tój rosprawy podajem y tu je j m yśl przew odnią.
O ddaw na ju ż starano się przedstaw iać w rysunkach zm ieniający się wyraz tw a rzy, a poniew aż d orosły człow iek ukształ- cony potrafi zapom ocą tak zw anego opa
now ania nadaw ać grze fizyjognom ii w y raz d ow oln iejszy, starano się przedsta
w iać raczej tw arze daieci, lub zwierząt,
•) M e y n e rt T h e o d o r. S am njjlung von p o p u la r- w iss e n s o h a ftlie h e n V o rtr;ig e n j iib e r d e n B au u n d die L e is tu n g e n des G e h irn s. M e c h a n ik d e r P h y - aiognom ik. W ie d e ń , 1892. j
W y w o ły w a n o zapomocą prądu elek trycz
nego bardzo rozleg łe ruchy m im iczne mięś- n iów tw arzow ych i fotografow ano je . Du- chenne n azw ał pracę sw oję o tym przedm io
cie m echanizm em fizyjognom iki, zajm ował się w szakże przytem jed y n ie zew nętrznie w idoczną grą innerw acyi m ięśniow ej i po- wstającem i przy tem fałdam i skóry tw arzy.
Tym czasem w ew n ętrzn y m echanizm fizy
jogn om ik i jest niew id zialn y, jestto bowiem w ogóle m echanizm m ózgow y. Sama zaś gra fizyjognom iczna je st jed yn ie wtórnym zakresem , niejako odbiciem jeg o działania.
Najbardziej obm yślany, n ajobszerniejszy i najgłębiej sięgający pogląd na ten p rzed m iot starał się przeprow adzić D arw in. B y ł
by też doprow adził fizyjognom ikę jako um iejętność do ściśle naukow ych podstaw i w niosków , gd yb y ona istotn ie opierała się na praw idłach filogienetycznych.
N ależy się raczój przyłączyć do zdania tych uczonych, którzy, ja k D u-B ois-R ay- mond, Y irchow i W eissm ann sądzą, że udo
skonalenie budow y zarodkow ej, zm ienność i dobór stanowią, jak nateraz, kres w yk a
zać się dających praw ideł, a którzy pojąć
nie mogą dziedziczenia czynności nabytych
przez w praw ę u w stępnych człon k ów rodu,
466 W SZECH ŚW IAT.
k ied y naprzykład i dziś je szcze chód c z ło w ieka w pionow ej postaw ie w ym aga u k a ż dego now ego osob n ik a m ozolnój w p raw y i je st przeto pracow icie zd ob yw an ym n a bytk iem in d yw id u aln ym . N iem niój trudno pojąć przypuszczenia D a rw in a (zaw sze j e s z cze g łęb o k ieg o m yśliciela god n e) o od zie
dziczonych in styn k tach . Jak o zu p ełn e b łę dy lub usterki w p rzyrod n iczo-n au k ow em m yśleniu należy uw ażać p ogląd y przesadzo
nych następców D arw in a, p rzyjm ujących, że dzied ziczen ie n ab ytych zd oln ości roscią- ga się aż do dzied ziczen ia g o to w y ch szere
g ó w skojarzeń m yślow ych . A że b y się l e piej zoryjentow ać co do różn icy pom iędzy w strzem ięźliw szym a krańcow ym darw iniz- mem, bierzem y p rzyk ład od W eism anna.
G dy na w yspę, zam ieszkaną przez ptaki, przybędą ludzie, to następne pok olen ia p ta
ków , już za b ytn ości ludzkiój zrodzone, uciekają przed człow iek iem , czego nie c z y n iły przed przybyciem czło w iek a żyjące pta
ki. W celu objaśnienia tego zjaw iska zw ra cają się do p rzypuszczenia, że ptaki n aby
wają św iadom ości o n ieb esp ieczeń stw ie dla nich m yśliw ca. W eissm ann uw aża to p rzy puszczenie za całkiem niepotrzebne. U c ie c z ka je s t ruchem zw rotnym , odruchow ym . O patrzone sp raw n iejszem i narządam i odru- chow em i ptaki p ierzch liw sze przew ażnie u szły strzałów m yśliw ca, one przeto g łó w nie pozostały do rosp łod u , ich p otom kow ie od zied ziczyli p ier zch liw o ść, a przez n aśla
dow n ictw o od d ziałali też na ptaki z in n ego w ysiadu pochodzące.
Zasady fizyjognom iki, ja k j e rozw ija D a r
w in, naw et z dojrzałem i zastrzeżeniam i, nie m ogą się ostać, skoro ty lk o staniem y na gru n cie objaśnianych przezeń opisów . P o d łu g n iego ruchy fizyjognom iczne pow stają ja k o o d zied ziczen ie ce lo w o skojarzonych naw yk n ień przodków , a n aw yk n ien ia te w ystępują u potom ków n aw et bez osięgnię- cia celu. P rzedstaw ia on p ostaw y i ruchy psów przysw ojonych raz, g d y się szykują do napaści, drugi raz, g d y się do pana łaszą i w tym ostatnim razie pozbyw ają się ca łk o w icie swój broni, p rzyjm ują p ostaw ę m ożliw ie najbezbronniejszą, przew racając się np. u nóg pana brzuchem do góry. L ecz D arw in nadm ienia zarazem , że i dzicy k re
wni psa: w ilk i, szakale lisy, je ż e li zostaną
obłaskaw ione przybierają ten sam wyraz poddańczy w zględem sw ego pogrom cy.
K om uż tedy ich przodkow ie ok azyw ali uległość? Od kogo m ogli od zied ziczyć w y
m ienioną postawę? P raw dą je st słuszną, co D arw in m ów i o zasadzie przeciw ieństw a, że zw ierzęta nie używ ają postaw y, którą uw ażają za groźną, lub nieprzyjazną, do wyrażania rów nież przyw iązania i u le g ło ści, ale to odpow iada zupełnie b iegow i m y
śli pojedyńczego osobnika i w cale tu o odzie
dziczonym in stynkcie m ów ić niepotrzeba, ja k w ogóle niebardzo radzibyśm y pom iędzy ruchem odruchow ym , a św iadom ym m ieścić je sz c z e czegoś w rodzaju instynktu. Za tem przem aw ia podobne zjaw isko u człow ieka.
I C ałkiem logiczn a zasada przeciw ieństw a 1 panuje pom iędzy wyrazem gniew nój groźby i pobożnój, lub innój pokornój u ległości.
Składanie rąk do pacierza (p od łu g obyczaju
j
gierm ańskiego) p ow stało z w iązania rąk na
| znak u leg ło ści,k ied y tym czasem ludy w scho
dnie na znak pokory krzyżują ręce b ez
bronnie na piersiach. P oniew aż tego w y- j razu postaw y pew nie u człow iek a nie w y w odzim y od instynktu, nie mamy żadnego pow odu odm aw iać zw ierzętom ich in d y w i
dualnego m yślenia.
K ied y D arw in m ów i o bespośredniój { czynności układu nerw ow ego, skutkiem
j
którój siła nerw ow a kierow aną zostaje ku szlakom naw ykow o pobudliw szym , p rzez co ma p ow staw ać m im iczna gra ruchów , to przeciw tem u p rzedew szystkiem zauw ażyć n ależy, że najzdroW iśj innerw ow ane m ózgi d orosłych mniój sprzyjają m im icznej ruch
liw ości, aniżeli osłabiony układ nerw ow y neurasteników , a je szcze mnićj pogląd taki zgadza się z m im icznie żyw em i rucham i d zieci, których ośrodkow y układ n erw ow y je st przecie jeszcze n iedokształcony, jak to szczegółow o i p ięk p ie w yk azał F lech sig , a w łaśn ie u nich vyyraz uczuć (afektów ) w yzw ala ruchy w szystk ich członków . Tutaj przeto nie m oże byp chyba m ow y o w y ra żaniu od ziedziczonych, celow o skojarzo
n ych naw yknień. M im ika dziecka w ielce się różni od m im iki dorosłego i w tę osta
tnią przetw arza się g łó w n ie przez n aślad o
w n ictw o.
W reszcie D a rw in w ypow iada zasadniczy
p ogląd , że przez; przodków św iadom ie w y -
N r 30. W SZECH ŚW IAT. 467 tw orzone skojarzenia ruchow e, a m iędzy
niem i i m im iczne, zam ieniają się u potom ków w g rę ruchów nieśw iadom ą, t. j. odru
chową,. Z apragnął w ięc tutaj w stanow czy sposób stanąć na gruncie fizyjologicznym , w ybrał w szakże podstaw ę błędną. Już m or
fologiczn e badania w ykazują, że w stop n io
wo udoskonalającym się rozw oju mózgu zw ierzęcego, do czego em bryjologija słu sz nie tak w ielk ą przyw iązu je wagę, u n iż szych kręgow ców narządy odruchow e m óz
g o w ia ilościow o przeważają, natom iast o r gan kojarzenia (asocyjacyi), m ózg przedni, jak o czyn n ościow e ognisko ruchu św iado
m ego stanow i zaledw ie niepokaźny dodatek.
H istoryja rozw oju m ózgu ludzkiego okazu
j e rów nież taką sam ę p rzew agę początkow ą narządów odruchow ych oraz słabszy, a ra
czej p óźniejszy rozwój narządów korow ych czyli asocyjacyjnych.
G dyby przeto ruchy świadom e pozosta
w ia ły jako resztę, ja k o ślad, ruchy odrucho
we, w ów czas narządy odruchow e m usiałyby rosnąć w m iarę tego, jak przodkow ie upra
w ialiby spraw y świadom e; dalej gdyby św iadom e z początku ruchy, czyli celow o skojarzone n aw yk n ien ia zam ieniać się m ia
ły na nieśw iadom e, odruchow e ruchy in- styn k tyw n e, w ted y uw ażaćby należało o d ruchy za w yższy stopień rozw ojow y d zia
ła ln o ści m ózgow ej. P r z y pew nem zaś na
grom adzeniu ruchów in styn k tyw n ych na
rząd k orow y, jako coraz mniej potrzebny, zanikałby i ostatecznym rezultatem , podług tych przesadzonych darw inistów , byłoby nagrom adzenie m yśli w rodzonych, przy których m yślen ie osobiste m ogłoby w reszcie ustać zu pełnie.
P o n iew a ż tedy nie widać, ażeby D arw in przez sw e zasady, tak sprzeczne z faktami anatom icznem i i fizyjologicznem i, o czem oczyw iście n ie p om yślał, d ał b ył należyte objaśnienie dla „w yrazu uczuć u człow iek a i zw ierząt”, n ależy w ykazać, dlaczego ba
dacz tój um ysłow ój m iary co on, błędną tu taj p o sze d ł drogą. P rzyczyn a leży w tem, że w ychodząc g łó w n ie z zew n ętrzn ego opi
su, nie u w zg lęd n ił dość głęb o k o organu w ew n ętrzn ie działającego, t. j . m ózgow ia, [ co zrozum iem y łatw o, g d y sobie p rzyp o-
jm nim y, że, ja k on sam podaje, p ierw sze J
początki jeg o studyjów o w yrazie uczuć się gają roku 1838.
Zobaczm y, czy m echanizm fizyjognom iki, je ś li ją uw ażać będziem y je d y n ie jak o z e
w nętrzne zjaw isko działającego poza nim m echanizm u m ózgow ego, nie da się prościej i prawdziwiej w yjaśnić i czy bez uszczerb
ku dla ścisłości pojęć nie będzie można obejść się bez przyjm ow ania odziedziczo
nych m otyw ów ruchow ych. D arw in , sta
wiając ruchy świadom e na czele, m usiał uw ażać w szelk i akt m im iczny jak o now y w ynalazek. Tym czasem to, że w ogóle ciało nasze m ożem y poruszać, to w cale nie sta now i naszego odkrycia, lecz tylko dow ia
dujem y się o tem , gdyż ciało nasze porusza się bez naszej w iedzy. N ow orodek posia
da zaled w ie zaczątki szlaków p rzew odni- czych w m ózgu przednim , tym czasem jeg o narządy odruchow e są ju ż dobrze rozw i
nięte.
P ierw otn y ruch odruchow y, czyli zw ro
tny, owa prosta sprawa przeniesienia bodźca czuciow ego przez kom órkę nerwową na I nerw y m ięśniow e, w yw iera jeszcze jed en na
der w ażny skutek uboczny. W m ózgu pow staje znak pam ięciow y odruchu, jak
! W undt by pow iedział: znam ię, czyli sygn ał.
T reścią jeg o je st uczucie innerw acyjne każ
dej pojedynczej postaci odruchow ej. S ado
wi się ono w kom órkach kory m ózgow ej, połączonych zn ow u zapom ocą nerw ów ru
chow ych z tem i m ięśniam i, w których pier
w otny, odruchow y skurcz sp ow od ow ał p o wstanie uczucia innerw acyjnego w korze.
N astępczo teraz ten sam m ięsień zostaje w prow adzony św iadom ie w ruch przez k o m órki korow e. Siła, która, jako w ola, sta
now i podstawę im pulsów św iadom ych, jest to przeniesiona do kory przez odruch, jako
| uczucie innerw acyjne siła żyw a, zawarta w każdym trw ałym obrazie pam ięciowym . T e ogniska ruchów d ow olnych, czyli im p u l
sów w o li nie potrzebują ju ż u legać pobu-
| dzeniu przez zew nętrzne nerw y czuciow e,
j
lecz zapomocą łu k ow atych w łók ien aso
cyjacyjnych m ózgu przedniego pozostają i w zw iązku z całą pozostałą treścią świado- I m ości, tak, że im pulsy w o li w plecione są w nieprzejrzaną zaw iłość spraw skojarzo
nych , stanow iących zjaw isko w olnej w o li.
Najprostszym przykładem zw iązku m echa-
468 W SZECH ŚW IA T.
nizm u odruchow ego j e s t m iędzy in n em i m ruganie pow iek.
B odziec zew nętrzny rani łą czn icę oka u dziecka i odruchow o n astęp u je m ruganie już przed pow staniem im p u lsów d ow oln ych . Pi'zytem w szakże w k o rze m ózgow ej po
w staje u czu cie in n erw acyjn e ruchu p o w ie
ki. W id zian em też było ciało raniące i p o zostaw iło rów nież w korze m ózgow ej obraz pam ięciow y. Kuch p ow iek i i obraz np.
kolącej ig ły kojarzą się. G d y teraz p rzed m iot raniący znow u się do oka zb liży, to ju ż niem a potrzeby, żeby w y stą p ił p ierw szy bodziec odruchow y, t. j. zranienie, a jed n ak sama asocyjacyja, przez w id ok ig ły w y w ołana, sprow adzi m rugnięcie p ow iek i.
Narząd kojarzenia leży w czaszce na g ó rze, tuż pod jćj sklep ien iem , organy od ru chow e na podstaw ie czaszki, do nich też na
leży i rdzeń k ręg o w y .
G dy w ytn iem y narząd asocyjacyjn y, to u zw ierząt m ożna je sz c z e w y zw o lić w sz e l
k ie postaci ruchu przez odruch. D la w sz e l
k ich przeto ruchów istn ieją dw a ogniska pobudzenia i w y zw olen ia. P ie rw o tn ie, n ie św iadom ie, wryzw a!ają odruchy, następczo, w tórn ie— św iadom ość. R u ch y mają skutki, św iadom e łączą się z zam iaram i, tylk o r u ch y m im iczne są bessk u teczn e, następują p rzedew szystkiem jak o niep otrzeb n y zbytek ruchow y, n ieśw iadom ie i bez zam iaru, są w szakże praw idłow em i, p o d łu g pew nego w zoru, często p om iędzy sobą zgod n e i s ta now ią znaki porozum ienia jed n eg o c z ło w ieka, lub je d n eg o zw ierzęcia z drugiem . 0 w ielu z n ich b ęd zie m ożna w ykazać, że, a czk olw iek n ieśw iadom e, p ozostają jed n a k w zw iązku ze skojarzeniam i.
G d y w szakże w sze lk i ruch, p ow stający w organie kojarzenia je s t następczym , to 1 ten nadm iar, ten z b y tek ru ch ow y musi być zaw arty ju ż w odruchu.
N arządy odruchow e bardzo są do tego odpow iednie. Ich kom órki zw o jo w e za p o m ocą w ypustek, przynajm niej czy n n o ścio w o, tak są ze sobą połączone, że w szelk i bodziec, im silniejszym j e s t i dłużej trw a ły m , ja k to w y k a za ł P flu ger, tem bardziój rosprom ienia się ku górze i ku d ołow i, w y
zw alając ruchy, tak, że siln y ból w p alu ch u niem niój łatw o pow oduje od ru ch ow y k rzyk, ja k blisko ośrodka p o ło żo n y ból w tw arzy.
N adm iar ruchów je st odruchow o p ierw ot
n y, obejm uje szczególniej m im iczną grę odruchow ą, w yk rzyw ien ie tw arzy i płacz.
T e sum y ruchów rosprzestrzen ionych w y w ołują w organie asocyjacyjnym uczucia innerw acyjne, a tym sposobem następczo i ruchy św iadom e opatrzone zostają n a d m iarem ruchów dodatkow ych. D ość nam np. przypatrzyć się jakiem u m ów cy niezbyt nad sobą panującem u, aby zob aczyć, jak zap ałow i jeg o tow arzyszą całe szeregi r u chów ogóln ych najniepotrzebniejszych i ża
dnego znaczenia m im icznego nieinającycli.
L ec z gra m im iczna pozostaje w ścisłych stosunkach z afektam i. A co to są afekty?
M eynert zw y k ł rozum ieć pod tą nazw ą, istniejącą obok pięciu zm ysłów oraz poczuć ru ch ow ych odrębną postać czuciow ą, m ia
now icie: odczuw anie stanów odżyw iania na
szego m ózgu.
P oniew aż o poczuciach w nosim y jed y n ie z ruchów , poszukajm y w ięc śród ruchów różn icy, która w poczuciu z różnicą afektu się łączy.
O dżyw ianie odbyw a się p rzedew szyst- k iem zapom ocą naczyń tętniczych; naczynia te posiadają ruch, zw ężają się bow iem przy pom ocy m ięśni okrężnych. R uch tych m ięś
ni naczyn iow ych może być pośrednikiem p om iędzy różnicam i odżyw iania, odczuwa*
nem i przez kom órki m ózgow e, ja k o afekty, a odpow iadającem i odm ianom ruchu, o k tó rych zaraz pow iem y. O dróżnijm y naprzód afek ty sw obodne i niesw obodne, czy li, p o d łu g ich w yrazu ruchow ego, afekty obrony i napaści. M ruganie p ow iek i przy podraż
n ien iu oka nazw ać trzeba ruchem o b ron nym , otw arcie zaś oczu dla przyjęcia obra
zu świata zew n ętrzn ego w ystępuje jako o d pór lub napaść: g d y im tow arzyszą afekty, będziem y m ogli m ów ić o afektach z a c z e p nych i obronnych.
O graniczm y się na tym czasem do rospa- trzenia bólu i zdrętw ienia, jako afektów przym usow ych, a radości i gn iew u , jak o sw obodnych. N iechaj dalej sp raw y te o d byw ają się pierw otnie w d zied zin ie odru
chow ej. Żaba ogłow iona u szczyp n ięta w y
k on yw a rosprom ienione ruchy obronne,
p rzyczem silna podnieta napotyka w ielk i
opór p rzew od n iczy w tak zwanej szarej
sieci w łókien pom iędzy komórkami rdzenia.
N r 30. W SZECHŚW IAT. 469 K om órki te innerw ują: 1) m ięśnie tułow ia
obronne, 2) m ięśnie tętnic. G dy się te osta
tnie odruchow o zw ężają, wym iana tlenu (oddychanie) kom órek słabnie. Ich che- mizm innym jest, niż w czasie n iew y k o n y w ania ruchu obronnego. U leg a ją one d u sz
ności. G dy żaba podczas tój spraw y posia
da głow ę, odczuwa w ów czas afekt bolesny, przyczem akt ca ły przenosi się z dziedzi
ny odruchow ej do organu asocyjacyjnego.
O środki n aczyniow e w m ózgu ulegają w ó w czas rów nież podniecie odruchow ej, naczy
nia m ózgow e się zw ężają, kom órki, jak o n ośn ik i św iadom ości u legają orzeczonej zm ianie odżyw iania i spostrzegają zm ien io
ny chem izm , ja k o afekt k on ieczn y, z rucha
mi obronnem i rów nobieżny. Opuśćm y te raz ch w ilow o działający ból cielesny, dla organu asocyjacyjnego w ystarczy ju ż sam w idok takich rzeczy, które mają zw iązek z bólem lub śm iercią (d la człow iek a np.
noży, broni palnej, dzik iego zw ierzęcia, trupów ), aby przez sk ojarzen ie z uczuciam i innerw acyjnem i m ięśni n aczyniow ych po
działać na te ostatnie i w yw ołać zb led n ię
cie, a nieraz i om dlenie. Z m ieniony przez zw ężenie tętn ic chem izm przy bólu psy
chicznym zostaje odczuw any jako afekt
jobronny,a w organie kojarzącym postaci ru-
ichu obronnego zam ienia się albo w całko-
jw itą bardziej złożoną obronę, albo w u ciecz
kę. Z drugiej strony stan m ózgu, odczu
w any jak o ból p sych iczn y, może do tego stopnia ogran iczyć, lub całk ow icie pow- strzym aó im p u lsy ruchow e, że afekt w y- | razi się zu p ełn ą nieruchom ością— z d rętw ie
niem .
G oltz zapoznał nas dośw iadczalnie z po
staciam i ruchu zaczepnego, przebiegającego u całk iem w ym óżdżonych, lub p rzyn aj
mniej organu asocyjacyjn ego pozbaw ionych żab, jak o ruch nieśw iadom y, pierw otny, czyli odruchow y. M am y tu na m yśli od
ruch rechotania i obejm ow ania u żaby.
P ie r w sz y w yzw ala się p rzy łagodnem g ła skaniu skóry m iędzy łopatkam i, drugi przy pocieraniu skóry ram ion i piersi. G oltz pow iada, że rechotanie żab w yraża u nich przyjem ność, że m ilk n ie ono przy n ieb es- p ieczeń stw ie. J e st ono przeto wyrazem r a dości, wyrazem zaczepnym , zaznaczaniem I sw ojśj eg zysten cyi w przyrodzie, afektu 1
sw obodnego, kiedy przeciw nie bolesne wra
żenie strachu ten w yraz zaczepnego afektu pow strzym uje. Chem izm , odczuw any przy takim afekcie zaczepnym przez kom órki korow e, jest oczyw iście inny, aniżeli przy przym usow ym afekcie obronnym . Tutaj leciutka podnieta ruch w yzw ala. N ie m o
głab y ona pokonać w cale oporów przeciw ko rosprzestrzenieniu w szarej sieci kom órek, to też w cale n ie przychodzi tu do irradyja- cy i, pobudzenie nie sięga aż do ośrodków naczyniow ych. T ętn ice nie zw ężają się, p rzeciw n ie, ulegają rosszerzeniu, bo każdy organ czynny otrzym uje p rz y p ły w czynno
ściow y, nieograniczający się do określonego m iejsca.
T ak w ięc, odczuw any ja k o radość, ch e
mizm , przy odruchu rechotania rospatry- wany, polega i u żaby, św iadom ie recho
czącej, na dokładniejszem oddychaniu ko
m órek w organie asocyjacyjnym . (c. d. nast.).
D r Aleksander Fabian.
BADANIA MIKROSKOPOWE
SKAŁ I MINERAŁÓW.
(C iąg d a lszy ).
Z kolei rzeczy w ypada teraz rospatrzyć własności m ikroskopow e m inerałów sk al-
| nych w ich stanie dorosłym , skończonym ,
| uw zględ n iając g łó w n ie te fakty, których i przysw ojenie m oże w płynąć na rosszerzen ie
| lub Sprostowanie pojęć o m inerale, panują*
| cych wśród publiczności.
Z w yk le określam y m inerał, jako p ew ien ściśle określony, jed n orod n y zw iązek ch e
m iczny. O kreślenie to w w ielu w ypad
kach n ajzu p ełn iej odpow iadające rzeczy w istości, w ym aga jednak pew nych om ówień, ze w zględ u na stosunki m ikroskopow e pań
stw a m ineralnego. Badania m ikroskopowe
w y k r y ły w w ielu m inerałach, napozór
zu p ełn ie jed n orod n ych , hom ogienicznych,
obecność bardzo licznych n iek ied y i che-
470 W SZECH ŚW IA T. Nr 30.
m iczn ie naw skroś odm iennych ciał m in e ralnych, które na p od ob ień stw o pasorzy- tów u w ięzły w su b stan cyi gospodarza.
W szystk ie ciała ob ce, tkw iące w ew n ątrz m inerału, nazyw am y in k lu zy ja m i alb o wro- stkam i. M inerały skalne, z p ow odów ła tw ych do zrozum ienia, należą do n ajb ogat
szych w e w rostk i. W sp om n ieliśm y ju ż 0 tem , że w y d ziela n ie się, c z y li k rystaliza- cyja m inerałów skalnych z pierw otnej j e dnorodnej m asy ogn isto-p łyn n ój (t. zw . m a
g m y ) odbyw a się nie jed n o cześn ie, lecz k o lejn o w zależności od ich składu chem icz
nego, tem peratury oraz w ielu innych p rzy
czyn. R zecz prosta, że m in era ły w cześn iej
sze czy li, ja k zw yk liśm y je n azyw ać, starsze mogą się dostać do łona późn iejszych , czyli m łodszych i że n iem o żliw y jest (w jednój 1 tej samój skale) w yp ad ek od w rotn y. Jest k ilk a dróg m ożliw ych , ja k iem i się w rostki dostają do w nętrza sw ych gospodarzów . P r ą dy d yfu zyjn e, dostarczające m ateryjału do w zrostu k ry szta łu , m ogą też c h w y ta ć i dro
bne cząstki szk liste, m ik ro lity , lu b w ogóle ja k ie k o lw iek su b stan cyje obce, np. p ęch e
rzyk i gazu i osadzać j e na pow ierzch n i rosnącego m inerału. N iek ied y m inerał star
szy staje się cen trem k ry sta liz a cy i m ło d sze
go, który go obrasta, jak to w id zim y na figurze 4, w yobrażającej przekrój augitu, zaw ierającego w środku sw y m czarne ziarn ko m agnetytu. P od czas szyb k iej i g w a ł
tow nej k rystalizacyi, ja k u czy d o św ia d cze
nie, dostaje się takich w ięźn ió w do n iew o li n ajw ięcej. J e ż e li dw a m in erały rosną j e dnocześnie i obok sieb ie, to w ięk szy z nich m oże całkow icie obrosnąć sw e g o sąsiada.
W rostk i posiadają bardzo w ażne zn a cze
n ie gien etyczn e, gd y ż stan ow ią d oskonałe w sk azów k i w spraw ie u stalen ia porządku, w jakim się w y d z ie la ły m inerały z p ierw o t
nego rostw oru m agm atycznego. P r z y p u ść
m y, że rospatrując pod m ikroskopem pre
parat granitu tatrzańskiego, prócz je g o głó w n y ch sk ład n ik ów (k w arc, feld sp aty, m ik i), w ykryliśm y je sz c z e c a ły szere g mi
n erałów , w ystępujących n ie sam odzielnie, le c z tylk o w postaci w rostków , jak iem i z w y k le byw ają m ik rolity m agnetytu, hema- ty tu , cyrkonu, ru tylu , apatytu; przypuśćm y dalej, że w kw arcu zau w ażyliśm y, prócz w y liczon ych m ik ro litó w , jeszc ze w ro sły or-
tok laz, w tym zaś mikę; gdybyśm y zaś jeszcze, pilnie studyjując preparat, sk on
statow ali obecność m agnetytu w apatycie, w cyrkonie zaś apatytu i rutylu, n a tenczas na podstaw ie p oczynionych ob- serw acyj m oglibyśm y tw ierdzić, że mine- rały, granit tatrzański tw orzące, sk ry sta li
zow ały się w porządku następnym : naprzód m agnetyt, dalej apatyt, rutyl, cyrkon, m ika, ortoklaz, w końcu kw arc. J eżeli dw a m i
nerały, ja k n iek ied y kw arc i ortoklaz, lub m ikroklin, przerastają się naw zajem , to m ów im y, że rosły jednocześnie. M inerał najstarszy m oże oczyw iście zaw ierać w so
bie tylk o w rostki szkła, pochw yconego podczas krystalizacyi; natom iast p okolenie m łodsze m inerałów jest nader obficie obda
rzone rozm aitem i in k lu zyjam i. Z w łaszcza kw arc granitow y odznacza się bogactw em i rozm aitością wrostków: spotykam y w nim m ik ę, turm alin, apatyt, cyrkon, belonity rutylu, m agnetyt, hem atyt, prócz tego b ar
dzo liczne pory, w y p ełn io n e gazam i, lub p łynam i, o których naturze pom ów im y n i
żej. N iek ied y w feldspatach w rostki w y
stępują w tak w ielkiej ilości, że nadają im w łaściw e sobie zabarw ienie, lub sprow adza
ją zjaw isko interferen cyi św iatła, czy li tak zw . grę barw, ja k w labradorze. O rtoklaz j e s t m inerałem z natury sw ej bezbarw nym , je ż e li zaś m ów im y o ortoklazie ^różow ym ” np., pod nazwą tą rozum ieć n ależy feldspat zabarw iony na różow o in k lu zyjam i hem a- tytu .
W pew nych w ypadkach w rostki, rozrzu
con e zw y k le bez w id oczn ego porządku, g ru pują się ró w n o leg le do pew nych ścian m i
n erału, w yw ołu jąc, ja k np. w labradorze, na ich pow ierzch n i grę barw; w m inerałach 0 budow ie zonalnój in k lu zyje m ieszczą się na granicy od d zieln ych pasów (por. fig. 4).
L eu cy t odznacza się praw idłow em , nader dlań charakterystycznem ugrupow aniem w rostków rów n olegle do ścian ograniczenia. o “ F ig . 5 przedstaw ia przekrój schem atyczny leu cy tu , zaw ierający k ilk a w spółśrodkow ych w ielo k ą tó w , uform ow anych naprzem ian z w rostk ów m ikrolitycznych m agnetytu 1 augitu.
B ardzo w ażnem i teoretycznie są w rostki szk liste, t. j. drobne cząstki za sty g łe pier
w otn ego rostw oru m agm atycznego, zawarte
Nr 30. w s z e c h ś w i a t . 471 w m inerałach sk a ł takich, ja k trachity, an-
d ezyty, bazalty i t. d. Stanowią, one n ie zb ity dow ód, praw dziw e corpus d elicti w u l
kanicznego pochodzenia sk ały, która, za w ierając in k lu zyje szk liste, m usiała kiedyś znajdow ać się w stanie rostopionym , o g n i
sto-p łyn n ym . Z drugiej strony, brak wrost- ków szk listych w skałach granitow ych jest, w edług n iek tórych uczonych, ważnym d o wodem , św iadczącym przeciw ko pochodze
niu ogniow em u tych skał. W rostki szk li
ste posiadają zazw yczaj k ształty kuliste, lub jajow ate, n iek ied y zaś całkiem niepra
w idłow e; w ystępują najczęściej w porach, w yp ełn iając je całkow icie, lub pospołu z j a kim ś gazem . P o ry te czasam i kształtem sw ym naśladują postać gospodarza; w kw ar
cu mają formę piram idy sześciokątnej, w gran acie — d wunastościanu rom bowego
F ig . 5.
i t. d. F ig . 6 m ieści w sobie rozm aitych rodzajów pory w yp ełn ion e kulkam i szk li - stem i ca łk o w icie, lub tylk o w części. N ie które pory, prócz szk ła i gazów , zawierają jeszcze m ik rolity (czarne k w ad racik i) m a
gn etytu , produkt t. z w. odszklenia.
O ddzielną nader ciekaw ą grupę inkluzyj tw orzą p ew n e p łyny i gazy. P ow szech n ie znanym je st fakt, że woda i w iele innych cieczy mają zdolność przy zw ykłej tem pe
raturze p ochłaniania (absorbow ania), czyli rospuszczania gazów (d w u tlen ek w ęgla, tlen i t. d.), które przy ogrzew aniu płyn u ucho
dzą napow rót w atm osferę w postaci pęche
rzyków . Stopione m etale absorbują ró w nież gazy, lecz w ydzielają je p rzy ostyganiu.
Srebro w stanie płynnym (ok oło 900° C.) pochłania znaczną ilo ść tlenu pow ietrznego, który przy zastyganiu m etalu w ydziela się
z taką energiją, że rossadza go na drobne kaw ałki. Ze i law y w stanie p ły n n y m z d o l
ne są do absorbowaniu gazów i par atm o
sferycznych, tego dow odzi ich porow atość;
pory są tylko odciskam i pęcherzów pary w o dnej, która ulotn iła się przez szczelin y, p o w stałe podczas aktu zastygania. P ew n a jed n ak część gazów , lub pary w odnej, wpraw dzie bardzo nieznaczna, niem ogąc przem ódz oporu, staw ianego przez gęstą i cią- g liw ą masę, ja k ą bywają law y, pozostaje w ich łon ie i dostaje się w postaci w rostków do m inerałów jed n ą z tych dróg, któreśm y rospatrzyli przy charakterystyce w rostków stałych. A priori przyjąć możemy, że law y stygnące pod w iększem ciśnieniem muszą w ogóle zaw ierać bez porów nania więcej in kluzyj gazow ych, niż te, których k rystali-
zacyja odbyw ała się na pow ierzchni ziem i a w ięc tylko pod w pływ em ciężaru atm o
sfery. W rzeczy samej m inerały granitów , skał zakrzepłych w g łęb i ziem i, a w ięc pod bardzo w ielkiem ciśnieniem , odznaczają się obfitością inkluzyj gazow ych .
Co się tyczy wrostków płynnych, to oczy w iście nie m ogły one istnieć, jak o takie, w o g n isto -p ly n n y ch law ach, lecz dostały się do nich w postaci gazów lub par, które się skrop liły, skoro skała odpo
w iednio oziębła. G ienetycznie w ięc in k lu zyje p łyn n e i gazow e niczem się nie róż
nią i dlatego nadal będziem y je rospatry- w ali pospołu.
P o r y , zaw ierające gazy i płyn y, mają
najrozm aitsze form y (patrz fig. 7), p ocząw
szy od najbardziej n iep raw id łow ych , d zi
472 W SZEC H ŚW IA T. Nr 30.
w aczn ie w ydłużonych i w y g ięty ch do ściśle gieom etrycznych w ielościan ów , naśladują
cych k ształt gospodarza. P o ry o posta
ciach praw idłow ych, w ielo ścien n y ch dają.
się bardzo łatw o obserw ow ać w kw arcu granitow ym , lub feldspacie. R o zm ieszcze
n ie porów g a zo w y ch w kw arcu byw a za
zw yczaj nie dow olne, lecz zależne od p ew nych ścian ograniczenia; na przekrojach kw arcu gran itow ego pory tw orzą zw y k le paciorkow ate sznury.
W rostki p ły n n e zazw yczaj nie w y p ełn ia ją całego w nętrza p o ru ,lecz tylk o je g o część, co je st rezultatem k u rczen ia się gazu p rzy zm ianie je g o stanu na p ły n n y przez zn iże
nie tem peratury; pow stająca stąd przestrzeń pusta w y p ełn ia się jed n ocześn ie parą sk ro plonej cieczy i tw orzy p ęch erzyk , c zy li tak
z w. lib ellę, poruszającą się n iek ied y bardzo energicznie po p ow ierzchni p ły n u . Zdarza się czasam i, że w jed n ym porze zaw arte są dw a niem ięszające się p łyn y, ja k np. w oda i dw u tlen ek w ęg la p ły n n y . W kw arcu granitow ym w idzim y n iek ie d y pory, m iesz
czące, prócz płynu i lib e lli, jeszcze drobne sześcianki soli kuchennej. C h lorek sodu dostał się do poru oczyw iście jed n o cześn ie z parą wodną i też w postaci pary. J eśli zw o ln a ogrzejem y do 35° C preparat z a w ierający taki w rostek sk op lik ow an y, to sześcian ek so li znika, rospuszcza się w ota
czającym go rostw orze, w yd zielając się znów w pierw otnój postaci, skoro tem pera
tura zacznie opadać.
O dróżnianie w rostk ów p łyn n ych od g a zow ych w iąże się z p ew n em i trudnościam i, zależącem i poczęści od ich częstok roć na-
] der m ałych wym iarów . W rostki płynne poznajem y nieom ylnie po lib elli, która atoli niezaw sze jest obecną i w tym w łaśnie w y
padku zachodzi trudność praw ie n iep ok o
nana. Jedyną tu w skazów ką m oże być sze
rokość ciem nej obw ódki, okalającej stale pęch erzyk gazu lub kroplę płynu, jeśli te znajdą się w ośrodku op tyczn ie gęstszym . O bw ódka ta pow staje przez zu pełne odbi-
| cie się prom ieni św iatła przechodzącego
j
z ośrodka op tyczn ie gęstszego, jakim je st zw y k le m inerał, w p ły n lub gaz zaw arty w porze. Szerokość ob w ód k i pozostaje w prostym stosunku do w ielk ości różnicy m iędzy gęstościam i optycznem i obu ośrod
k ó w . P o n iew a ż zaś gazy są ciałam i o p ty c z n ie rzadszem i od p łyn ów , idzie zatem, że pory gazow e mają obw ódki szersze niż pory płynne. O koliczność ta stan ow i j e dyn y środek odróżniania obu gatunków w rostków w razie nieobecności lib elli.
Co się tyczy natury chem icznej w rostków g azow ych , to o niej w o g ó le w iem y n iew iele z pow odu zu p ełn ego braku danych dośw iad
czalnych, przypuszczam y jednak, że niczem się one nie różnią od pow ietrza, lub pary w odnój. W rostk i p łyn n e są pod tym w z g lę dem lepiój zbadane. Znane praw o fizyczne głosi, że każdy gaz w pew nej stałej dlań tem peraturze n ie może w ogóle zm ienić sw e
go stanu, choćbyśm y poddali go ciśnieniu n ajw iększem u. Tem peratura taka nazyw a się krytyczną; dla d w u tlen k u w ęgla równa się ona 32° C. Jeśli zatem w rostek d w u
tlen k u w ęgla ciek łeg o ogrzejem y do tej tem peratury, to on m usi zm ienić się w gaz, a lib e łla zn ik n ie. G dy zaś płynem bada
nego w rostku j e s t woda, lib e lla pozostaje w idoczną n aw et p rzy tem peraturze, p rze
noszącej 100° C. O grzew an ia preparatu dokonyw am y przy pom ocy specyjalnego przyrządu, przym ocow anego do stolik a mi
kroskopu i ogrzew an ego płom ieniem g a zo w ym , lub prądem galw an iczn ym .
O becność p ły n n eg o d w u tlen k u w ęgla we w rostkach gran itow ych daje pojęcie o tem kolosalnem ciśnieniu, jakiem u pod legały gran ity podczas krystalizacyi. W e w nętrzu poru musi też panow ać ciśnienie niem ałe, skoro w zw ykłej naw et tem peraturze w i
dzim y gaz ten w stanie ciek łym . N a fig. 7
Nr 30. W SZEOHSW IAT. 473 zebrane są rozm aite rodzaje wrostków p ły n
nych, gazow ych i gazow o-płynnych; je st rów n ież przedstaw iony w rostek o dwu nie- m ięszających się p łynach i jednćj lib elli oraz taki, w którym w idzim y płyn, lib ellę i kryształek soli.
T ak w ięc m inerały, napozór zupełnie je dnorodne, w ykazują pod m ikroskopem obec
ność w ielu bardzo ciał obcych w e w szyst
kich trzech stanach skupienia, w postaci w rostków stałych , p łyn n ych i gazow ych.
In k lu zyje te są, dla m ineraloga i petrografa rodzajem pism a, z którego w yczytują oni n ietylk o o góln e w arunki pow staw ania skał, lecz rów nież i szczegóły, dotyczące w zg lę
dnego w ieku tw orzenia się oddzielnych mi
nerałów .
Jedną z cech charakterystycznych m ine-
F ig . 8a.
e ~ v - F ig . 86.
rałów , ja k o ciał krystalicznych, je st ich spójność niejednostajna, zm ieniająca się w zależności od kierunku. W skutek tój w łasności bardzo w iele m inerałów pod dzia
łaniem sił, naruszających ich całość in d y widualną, rospada się na drobne, zupełnie do siebie podobne kaw ałk i w ielościenne, których p ow ierzch n ie ograniczenia są pro
stop ad łe do kierunków najm niejszćj spój
ności. Zjawisko to p ospolicie nazyw am y łu p liw ością. N iektóre m inerały, ja k augit, amfibol, feldspat, k alcyt i t. d. tak są w p e w nych kierunkach m ało spójne, że pękają nawet podczas ostrożnego szlifowania. P r z e kroje takich m inerałów , prostopadłe do k il
ku naraz kierunków łu p liw ości, tworzą mniój lub więcej gęstą siatkę szczelin, rów n ole
g ły c h do pew nych ścian k ryształu. Jeśli k ierunki łu p liw o ści odpow iadają ścianom p ryzm atu, łu p liw ość taką zow iem y pryzm a
tyczną; łu p liw ość pinakoidalną, w łaściw ą np. m ikom , w idzim y na przekrojach pro
stopadłych do pinakoidu w postaci jed n eg o tylk o szeregu szczelin rów n oległych . A u - g ity i amfibole odznaczają się w ysoce roz
w in iętą łupliw ością pryzm atyczną, stan o
wiącą najczęściój nieom ylną podstaw ę do odróżniania obu m inerałów. Poniew aż kąt pryzm atu amfibolu w ynosi 124° 30', a takiż kąt augitu tylk o 87° 5', w ystarcza w ięc ty l
ko zm ierzyć kąt nachylenia wzajem nego szczelin łupliw ości, aby w szelką niepew ność rosstrzygnąć. Ł u p liw ość pryzm atyczna w i
doczną je s t w postaci dwu przecinających się system ów szczelin tylk o na przekrojach prostopadłych do ścian pryzm atu. F ig . 8a w yobraża tak i przekrój poprzeczny amfi
bolu, zaś fig. 9a — augitu. Na przekrojach
a F ig . 9 a.
a «c p