LUniR
€^v <5 ^ ł iu . A-On l-Ai iw/łil^Łm «CP
O J L
p. WflLKfl IDIrJ ^
ŚWIATEŁKA
DOCHÓD C Z T 5 T T f K Z t Z N f l C Z f l SIĘ - Nf l F 0 M 0 C D W O M B 1E D N TM Nf l KRE-SflCH 5 L 0 W l f l f e z C Z T Z N Y
„ M f i C I C R Z O M " ! P O L S K I E J - W C IC 5 Z T N I C Nf l 5 L Ą Z K U I 5 t R B 0 - Ł U Ż T C K i e J - W B U D T 5 Z Y N I E Nfl IU Ź T C A C H .
KRAKÓW, PETERSBURG
G, GfrBErTMMfrR I SPÓŁKA 1902
Czcionkami drukarni Związkowe] w Krakowie, pod zarządem A. Szyjewskiego.
S W IH T E L K A
-»Bądź wiecznem pięknem w wiecznym życia boju Z. Krasiński.
»On disait qne nous approchons d ’une periode spirituelle. . . . II y a dans 1’histoire un certain nom bre de periodes analogues, ou l’§.me, obeissant k des lois inconnues, remonte pour ainsi dire a la surface de 1’humanite et manifeste plus directem ent son existence et sa puissance.—
»...Les hommes sont plus pres d’eux-memes et plus pres de leurs freres; ils se regardent et s’aiment plus gravement et plus intiment. —
»... II devait y avoir dans les regards des etres une fraternitd et des espćrances m ysterieuses; et l’on trouve partout, a cote des traces de la vie ordinaire les traces ondoyantes d’une autre vie qu ’on ne s’explique pas. . ..«
M. M aeterlinck: »Le Tresor des Humbles«, —
»Le Reveil de l’Amec<. — Paris, 1896.
Za którą znowu Ojciec odpłaci Niebieski! .... « Ad. Mickiewicz.
JAŚNIE OŚW IECONEM U
KSIĘCIUo
ESPEROW I UCH TOMSKI EMU
»SYNOWI
ŚW IATŁA, PRAWDY I SPRAW IEDLIW OŚCI....*
Z GŁĘBI WZRUSZONEGO W D Z I Ę C Z N O Ś C I Ą S E R C A ...
W DOWÓD CZCI GŁĘBOKIEJ
POW AŻA SIĘ PO ŚW IĘ C IĆ
autor.
r
W S T Ę P .
wieku, błąkającej się po b e z d ro ż a c h . . . . cudnej Niebios wysłanki. poezyi, pełnej tęsk
noty i żalu, że tak rzadko w sercach ludz
kich doznaje dziś go ścin n o ści. . . . w wieku rozm nożonych, jako piasek m órz, do bezliku — cacanych a często i niecacanych o zgniłym sm aku z e p su c ia . . . . nowellek i powieści, co lekko baw ią a często i p sują świat, niby różne bajeczki dziatwę . . . w wieku choćby, zresztą, i kolosów literatury pięknej — to pow ieścio
wych, lecz już żadną m iarą nie poezyjnych— ponieważ, w brew tym prądom , — ostatnie stanow ią w łaśnie dwa pierw sze utw ory niniejszego cyklu moich pieśni, czem niejednego, jak się m ówi, odstraszyć w tym wieku m ogą C z y te ln ik a .... już w założeniu jego planu — umyśliłem ostatn ią część poświęcić rzeczom p o m n i e j s z y m — w tymże niezm iennym duchu jednej, prze
wodniej gwiazdy I d e i . . . . dla obszerniejszego koła Czytelników.
Na niwie wzniosłej pracy, której poświęciłem życie, po zbyt długiem od czasu wydań pierw szych utw orów
V III
i bezwzględnem milczenia, wyw ołanem wpierw szlache
tn ą ra d ą J. I. Kraszew skiego, przytoczoną w „Gwiaździe W sc h o d u 11. . . . a n astępnie nieodpow iednością pod każ
dym względem nieprzyjaznego w przeszłości czasu . . . . świetny Jubileusz słow iano-polskiego św iatła w świecie, Jubileusz 5 0 0 -le c ia Akademji Jagiellońskiej, obrałem w natchnieniu chwili — ku uczczeniu tegoż św iatła — za czas odpow iedny wyjściu nareszcie w św iat głó
wnej ze spoczywających dotąd w skry i ości prac mojego ducha.
N iektóre jednakże z b y t w a ż n e p o w o d y co do pewnego w strzym ania się w czasie z wydaniem w całości „P o em a“. tamże częścią wypowiedziane w „Wy
znaniu Wiary p o ety ck iej1. . . . jak niemniej straszne w życiu poety t r i e n j u m całych lat przedjubileuszo- we . . . . sprawiły, że jak z „P o em a“ zostały ogłoszonemi tylko „Prolog" i niektóre „Fragm enty" (w wy cl. 2-giem skrócone, ale ze streszczeniem całości), tak sam o z o sta tniej części — zaledwie parę poem atów elegijnych, jak
„Na Ziem i“ i „Perły", zakończających, w imię pewnych głębszych myśli, cały ten c ykl . . . . gdy nie stać było czasu, gdy druk pośpieszny i tych blizko tysiąca stronic w ciągu kilku tygodni — został zaledwie ukończonym już p rzed sam em świętem jubileuszow em .
Książka więc obecna, pośw ięcona utw orom p o m niejszym w tymże duchu . . . . je st właściwie ową o sta t
nią częścią o zadaniu pew nego rozszerzenia, powie
działbym, spopularyzow ania d a n e j z w y ż I d e i . . . . Poczem pozostaje tylko ogłosić w niedalekiej — da Niebo — przyszłości w zupełnem wykończeniu „ P o e m a “.
A tak, niniejszem wydaniem — tytuły ksiąg całej t r y l o gj i, wyszczególnione d otąd nieco błędnie w, kry
tycznych ocenach czasopism polskich (w Galicyi) i za
granicznych, słowiańskich — dadzą się obecnie sp ro stow ać w jasnem oświetleniu.
„ W a l k a I d e j 11*) stanow i nazw ę ogólną całego cyklu, — tytuły zaś trzech oddzielnych jego części s ą : 1) „ G w i a z d a W s c h o d u " , 2) „ P o e m a “ i 3) te pom niejsze „ Ś w i a t e ł k a " .
„Prolog" bowiem jest, właściwie, tylko w stępem do „Poem a*, streszczającym j e w sobie z uobrazow a- niem chwili jego n atchnienia, p o w s t a n i a . .. . zaś „Na Ziem i11 i „P erły11 — to poem aty elegijne z zamykających
„Światełka-11 i cały cykl poetyczny — pod skrzydłem głębszych m y śli...„T re n ó w " ,— słusznie, m ojem zda
niem, poświęconych ku uczczeniu pamięci tych — drogich sercu p o e t y . . . . którym i sam a „W alka Idej", jeżeli w swej bojującej I d e i zostanie u z n a n ą __ zapraw dę, wiele zaw dzięcza! ! . . . .
O statnie wyjaśnienie wypływa ze względu na p e wien maluczki wpraw dzie — jak d otąd — odłam kry
tyki literackiej, który jednakże, jako zam askow any objaw we Lwowie jednego z przeciwnych o b o z ó w . . . . m oże na razie wyrządzić niem ałą krzywdę I d e i poety.
Rozum ie i cenię w alkę, - ale szlachetną, rycer
ską; w imię różuicy duchow ych p r z e k o n a ń — j a s n y c h , j a w n y c h . . . . pierś przeciw piersi, kopja przeciw kopji, — z szacunkiem dla szlachetnego przeciwnika, choćby w ro g a !__ ale nie p o d stęp n ą, m achiawellow- s k ą __ jakkolwiek godną a u to ra onego odłam u — nic polaka też, Bogu dzięki! a l e ' — żyda i to, snąć, z nie
miecką duszą partyi w szechniem ców . . . .
W yw raca on przed Publicznością koziołki, nie wstydzi się sam ej nieuczciwości kłam stw a w przekrę-
*) Używam piso w n i „W alka I d e j “ w znaczeniu liczby m n o giej, w łaściw ie — d w u I d e j . . . . dla o d ró żn ien ia od liczby p o je dynczej — j e d n e j i d e i , n a co pozw alam so b ie zw rócić uw agę S zanow nych Krytyków, zm ieniających, ja k d o tąd , tę p iso w n ię n a
„W alkę I d e i “ . w ięc — dla oka — jak b y j e d n e j i d e i . . . . co w łaśn ie nie w yraża m yśli a u to ra, ja k należy.
eaniu ad hoc w yrażeń, profonuje najśw iętsze uczucia, najśw iatlejsze myśli, — zupełnie ja k pierwszy lepszy z cyrku, tak zwany przez francuzów , plat-bouffon lub saltim banąue. . . . z um ysłem M achiawella przem ilcza głucho o sam ej idei i jej k sięg ac h . . . . zresztą, wobec egotyzm u zdradza jeszcze grubą niew iadom ość najele- m entarniejszych rzeczy, że np. Byron był właściw ie p o e tą tylko egotycznym, że w egotyzmie uczuć Y unga źródło jego wielkości, a już nie mówię o K ochanow skim . . . .
Gzy dla zamydlenia oczów w celu odstręczenia czytającej Publiczności użył on takich środków z p o budek szow inistycznych? — Stanow czo, n ie ; przecie je s t żydem. T oteż w tej epoce zakulisowej c h o ć b y w n a j m n i e j s z y c h s p r a w a c h s ł o w i a ń s k i c h k r z y ż a c k o - p r u s k i e j m a s k a r a d y i i n t r y g i __
aż do urządzania w tymże Lwowie za pruskie z ło to __
z p o d u s z c z o n y m i , nierozum nym i szkolnikami i „bosą k o m en d ą11 uliczników — nocnych b urd przed konsula
tami n i e - p r u s k i e m i i dziuraw ienia nocą ich g o d eł__
posądziłbym go o pobudki hakatystow skie wszech- n i e mc a . . . . co tem bardziej się stw ierdza, że w tejże swej elukubracyi sam, niechcący, z tern się zdradził, wpadłszy właśnie — w obec bojującej z pangerm aniz- mem „Gwiazdy W sch o d u 11. . . . w praw dziw ą, co się nazyw a, w ś c i e k ł o ś ć ! ! . . . . Zaś tak czy inaczej, zawsze go jeszcze zaliczyć w ypada do tej utrapionej, literackiej szarańczy, której obrazem dmący się indyk w bajce Masalskiego : „R ecenzent jestem !“— a lakoni
cznym określnikiem znam iennite wyrażenie a u to ra „Li t e r a t u r y i k r y t y k i " , M. G rabow skiego: „nieuctwo, próżnow anie i zarozum iałość11.
W tym też wypadku — właściw sza sam em u się usunąć od wszelkiej polemiki literackiej z takiego ro dzaju „ k r y ty k ą " .... zaś sąd i wym iar spraw iedliw ości,—
g d y o b r o n a I d e i o b o w i ą z u j e a u t o r a . . . . p o zostaw ić do uznania każdem u z Szanow nych Czytel
n ik ó w — wobec ducha samych dzieł i na podstaw ie p o rów naw czej rzeczonego o d ł a m u — z krytyką właściw ą i naw et, poniew aż to je s t możliwem, nie polską, gdzie mogłaby być zarzuconą jakabądż s tro n n o ś ć ... ale za
graniczną, czeską, serbsko-lużycką i t. d., pióra Mężów z u p e ł n i e a u t o r o w i n i e z n a j o m y c h . . . . lecz — jako praw ego ducha a doniosłej pracy i zasługi — z n a n y c h w całej Słowiańszczyźnie.
T a o statnia, pojąw szy, — snać, nietrudne do zro
zumienia i one przew odnie myśli g łęb sze__ zam ykające dany cykl poetyczny, i całą głębię egotycznych uczuć poety — przeciwnie — podnosi je d o n a j w y ż s z e g o s z c z y t u . . . . gdy, zakończywszy przegląd krytyczny i wdzięczną ocenę „Gwiazdy W schodu" i „ P o em a“
słowami z duszy p o rw a n e m i: „P oeta błąka się tu p o m o g i ł a c h p i ę k n ą , c n o t y i m i ł o ś c i — i, o sta tecznie przepow iada ludziom dobrej w oli: „ P o k ó j w a m ! “. . . . w net z uniesieniem w o ła : „Z n a j g ł ę b s z e g o ź r ó d ł a w y t r y s ł a p o e z y a „ P e r ł y " ! . . . . i ze w zruszeniem serdecznem zw raca się tuż do swych b ra c i: „Ten utw ór poetycki najlepiej w ew nętrznie świadczy o uczuciach szczerego b ra ta Polaka, zaw ie
rając w sobie tkliwą e le g ję : „Na Ziemi Tw ojej tę skno . . . . o, tęskno m i . . . . B o ż e ! ! “ — Ufamy, że i cze
skie serce pojm ie te jej tkliwe słow a tem więcej, że wynikła z miłości do rodziny, z miłości do Słow iań- stw a". (Dr. K. C e r m a k z Czasławia, o b . : „ Yg s t n i k 6 e s k o s l o v a n s k y c h M u s e i a S p o l k u a r c h a e - o l o g i c k y c h " . Nr. 4 z listopada 1900 r . *).
*) . . . . „ P ro c h ast se b a sn ik po m o h y lah k r a s y , c t n o s t i a l a s k y — a proslo v u je k o n e cn e lidem d o b re v i il e : P o k o j v a ,m ! “ __ — — „Z n e j h l u b ś i h o c i t u v y t r y s k l a b a s e f i
„ P e r l y “ ! — — „B asen tato intim ui n ajlep e svedci n alad e u p rim -
X I I
Ona też rzeczy większe tak o cen ia: „ G w i a z d a W s c h o d u " — t o : „ e p o s s ł o w i a ń s k i e w n a j p i ę k n i e j s z e m z n a c z e n i u w y r a z u ! . . . . " a idea jej — „to bez żadnej wątpliw ości n a j w z n i o ś l e j s z a i d e a g o d n e g o a s z a n o w n e g o M ę ż a , k t ó r y j ą p i e r w s z y p o J. K o l l a r z e g ł ę b i ą m y ś l i p o j ą ł i w s ł o w i a ń s k i e j e p o p e i w y ś w i e t l i ł __ “
„P o e m a - P r o 1 o g “ należy uw ażać, jako d o p e ł n i e n i e p i e r w s z e j " — — — i tu ju ż : „Duch poety w z l e c i a ł n a s z e r o k i e , w s z e c h ś w i a t o w e p o l a , by na nich wszelkie przew rotne i bezbożnie- faryzeuszowskie ideały fałszywe ćwiczyć i biczować.
P o eta wszakże nie traci nadziei, ale proroczym okiem, patrzy w przyszłość, wieszczbi piekłu i jego duchom w jakiejkolwiek postaci zgubę, a Praw dzie i S p ra wiedliwości ja sn ą j u t r z e n k ę ! . .. ." W reszcie o całym poetyckim cyklu, którem u pośw ięca obszerniejszy ro z
biór krytyczny, z pew nem uniesieniem w o ła : „Z r a d o ś c i ą w y z n a j e m y , ż e s ą o n e (te poezye) w k a ż d y m w i e r s z u p r a w d z i w y m p o e t y c z n y m d a r e m i d e a l n e j a z a w s z y s t k ą P r a w d ę p ł o m i e n i s t e j i w o j u j ą c e j d u s z y ! — “ i tak ona ocenę zakończa: „Poezye te są' p o ż ą d a n y m p ł o d e m w naszej tw ardej, egoistycznej dobie,—
s ą o n e o d g ł o s e m w y s o k i c h i d e a l n y c h s f e r , a kom u w nich jeszcze błogo (pięknie), — tym będzie błogo w Łumirowej trylogji się przeglądać, a z wdzię
cznością będą się w niej p r z e g lą d a ć ! ...." (Dr. Filoz.
Prof. K. E. Muka z Freibergu. O b.: „ Ł u ź i c a " —
n e h o b ra tra P o lak a, je n ż zavira tkliyou e le g ii: „ N a Z e m i T y ś m i t ę s k n o , ó, t ę s k n o m i , B o ż e ! ! “ — D oufam e, że i ćśeska srd ce porozum ! tem to tkliv ^m slo v u m tjm vice, że vznikla z lasky k ro d in e , z lasky k S lo v a n stv u ‘<.
„Lurairowa trilogija. Słowo k polskem u literarnem u skutkej“. Nr. 2, 1901 r.*).
I tak, oddając z zupełną ufnością na sąd sam ych Szanow nych Czytelników: gdzie tu b ez stro n n a p raw d a?....
dodać tylko winienem, że — wobec przypom nienia, z jak ą swojego czasu zajadłością aż do nizkicli obelg . . . . rzucono się na B y ro n a . . . . lub naszego A d a m a . . . . (niech mi będzie przebaczonem to porów nanie) — czuję naw et pew ne zadow olenie m oralne, że —• m aluczki — dośw iadczam naraz prześladow czego dla spraw iedli
wości . . . . losu tych genjuszów , — przepow iedzianego mi, zresztą, w jednej z dawniejszych krytyk nieodżało
wanej pamięci A utora „Słow a Dziejów P o ls k i---*
i w jednym z listów szlachetnego J. I. Kraszewskiego....
Świadom y też jestem św iatłych celów moich i wiem, dokąd dążę.
A teraz winienem uspraw iedliw ić się w tem miej
scu z pew nego słusznego zarzutu, uczynionego przez tak Szanow nego Krytyka, jak P . Chmielowski, w po- bieżnem spraw ozdaniu o tych p racach w miesięczniku
*) „ E p o s s ł o w j a n s k e w n a j r j e ń Ś i m z m y s ł u s ł o w a ! — — T o je bjeze w seh o d w elo v an ja n a j k r a s n i s a i d e j a, h ó d n a a ćesća c a M uza, k o try ź je p r e n i p o J. K o l l a r u m y s l i c k u s ł o w j a n s k e j e e p o p e j e z e p r i j a ł , j u w u w j e d ł __ —
„Poem a-Pi-olog“ — m ó h ło j do p jeln jen je p re n je je m jenow ać. — — B asnikow y d u c h so netk o n a sero k e w s o s w e t o w e h o n a p o d a ł, w k o try ch ż je telko n a w o p ać n y c h a b jez b ó ż n isk o -fa rise js k ic h pa- idealo w sw ikać a bicow ać. P o e ta w sak njezhubja n ad żeje, ale z wi- sio n arsk im w óckom h la d a jo do p fic h o d a , w esći h eli a jeje d u ch am w kajkejżkuli p o d o b je zah u b u a S p ra w n o ści a P ra w d źe ja s n u Ju trn ic k u __ — — Z r a d o s ć u w u z n a w a m y , z o s u w o n e z kó - ż d y m v e r s o m p r a ,w y p o e t i s k i d a r i d e a l n e j e a z a w s u P r a w d u s o s a p a c e j e a w o j o w a c e j e d u s e . — — Su poesije (te) ż ąd n y p łó d w nasej tw jerd ej, sebicnej dobje, s u z w o t h ł o - s o m w y s o k i c h i d e a l n y c h s f e r o w , a k o m u ż je w ty ch hisće rjenje, jim budźe rjen je w L um irow ej trilogiji so p re b e ra ć , a z dźa- kom b udźa w niej so p r e b e r a ć ! __ “
XIV
„ P o g l ą d n a Ś w i a t 11, tyczącego się zaś, jak sądzę — tylko „ G w i a z d y W s c h o d u * , poem atu o formie d ra m atycznej z przed 900-set blizko lat, z epoki Chrobrego.
Wyżej już objaśnione są okoliczności, tow arzy
szące pośpiechow i druku tych poem atów , gdzie w ciągu całych la t boleści nie było czasu do ich przejrzenia i p o p r a w ie n ia .... Otoż, jakbądź pieśń z tak odległej epoki daje autorow i p raw a do użycia dla pew nej cha
rakterystyki tejże epoki niektórych jej archaizm ów, czyli przestarzałych, niebędących obecnie w używaniu, wy
rażeń, — sam zauważyłem, ale. niestety, zapóźno . . . . że te p raw a w rzeczonym poem acie zostały do p e wnego stopnia nadużytem i i postanow iłem w wydaniu nowem takow e nadużycia usunąć. Koniecznem jest jed n ak że przy tej sposobności o b jaśn ić: 1) że wszelkich podobnych wyrażeń, którym w przypisach pośw ięcone są osobne w yjaśnienia (przyp. 6, str. 501), starałem się używać w tekście w sposób zupełnie Zrozum iały; 2) że znaczna ich część, n i e m o g ą c a s i e n i c z e m z a s t ą p i ć , pozostać musi, ja k nap rzy k lad : w a r i t o , p e
wien rodzaj narzędzia muzycznego u Słowian rzeczonej
■epoki, — z o l u s m a , co znaczy z ł ó ż m y s i ę , ogólna n azw a podatków książęcych u P ołabian starożytnych,—
k i e r ż n o , pew ien rodzaj zwierzchniego płaszcza z fał
dam i; — w k r i j o l s z a , co znaczy: w krzaku olcha, sp arodjow ane przez O bodrytów , Lutyków, etc. nad Elbą chrześcjańskie k y r y e e 1 e y s o n, — h a 1 u, święty wykrzyknik Boga, Tw órcy ś w i a t a . . . . i t. d., i t. p . ; 3) że te w yrażenia nie są wcale „wziętemi z różnych języków s ło w ia ń s k ic h ....11 w czem pow ołuję się na św iadectw o ksiąg Kollara, Maciejowskiego, B ogusław
skiego i in n y c h . . . . 4) że niektóre now sze w yrażenia językow e nie są wcale przez nas wynalezionemi, lecz wziętemi od uznanych wieszczów i estetyków , S łow a
ckiego, Deotymy, K rem era i innych, o czem niech
świadczy tenże w zm iankow any przypisek 6 do „Gwia
zdy W s c h o d u g d z i e na sir. 508, otw arcie także sam wyszczególniłem zaledwie k i l k a ważniejszych własnych wyrażeń, co z k o n i e c z n o ś c i wyszły sam e sp od pióra, wreszcie 5) w niektórych innych kw estyach ję
zykowych zsełam się na z a w s z e p o d r ę c z n e , gdy p is z ę : „ S ł o w n i k i j ę z y k a p o l s k i e g o “ Lindego i O rg e lb ra n d a . . . . Dodać też jeszcze w ypada, że jeżeli od naw yknienia p ióra wkradły się do innych poem atów , zarzucone przez innego znowu krytyka, takie, na przy
kład, w yrażenia, j a k : j e n ż , j e n ż e , albo a d . . . . to pierw sze je st ściśle staropolskiem . pow szechnie naw et znanem z pieśni św. W ojciecha: „ B o g a - R o d z i c a , D z i e w i c a 11.... i dotąd przechow anem w języku czeskim, zaś wyższą pięknością brzm ienia n ad k t ó r y , jakow y wyraz oznacza, g o d n e m w s k r z e s z e n i a i w n a s z y m . . . . zaś o drągiem świadczy „ S ł o w n i k 11 Or
gelbranda, że je s t wyrazem rów nież starosłow iańskim , oznaczającym piekło, i że w j ę z y k u p o l s k i m p i e r w s z y g o u ż y ł Smotrycki, znany pisarz z XVII w ieku.
Go do zarzutu pew nej „rozw lekłości11 niektórych m iejsc w poem atach, to należy mieć na względzie, że powyższe nasze pieśni nie są ani liryką, ani d ram a
tem — i że e p o s od czasów H om era aż do dziś nie- tylko m a sobie właściw e n a to praw a, ale i — w y m a g a n i a . Zgodnie też z tem i w ym aganiam i i przed
staw ione tu, n a p rz y k ła d : konieczna w danem m iejscu historya chrześcjaństw a u Słow ian sprzed czasów nie krzyża, ale miecza T e u t o n ó w .... („(.! w. W s c h . “, str.
1 1 0 ) . . . . albo historya związków słowiańskiej jedności (t a m ż e, str. 252) . . . . lub epiczny wykaz w szech ple
mion słowiańskich danej epoki ( t a m ż e , str. 2 6 7 ) . . . . ich zwyczajów pogańsko-w ojennych ( t a m ż e , str. 277) i t. d., i t. p ... T a k , rzeczyw iście, w liryce, bądź
X V I
dram acie, te i wiele im podobnych rzeczy byłyby naw et zbyt rozwlekłem), ale — nie w eposie.
O innych poruszonych kwestyach, z których naj
donioślejsza — o „ m y śla c h ".. . . n a innem m iejscu zresztą niech one poem aty sam e mówią za siebie.
N iepodobna też jeszcze nie wyrazić S zanow nem u Krytykowi szczerego, pow tarzam , s z c z e r e g o w zru
szenia s e r c a __ za przyznanie im : „ b e z w a h a n i a — d o b r y c h c h ę c i i z a c n y c h d ą ż e ń " —- w p ra gnieniu „z w y c i ę ż t w a p r a w d y i s p r a w i e d l i w o ś c i " — i widzenia „ w s z y s t k i c h S ł o w i a n z ł ą c z o n y c h w b r a t n i ą r o d z i n ę , b y s t a w i ć s k u t e c z n y o p ó r g e r m a n i z m o w i “. . . . co uzu
pełniając z dalszego rozw oju ich I d e i . . . . śmie d o dać:
i by przez b raterstw o i jedność słowiańską, potęgę, k tó ra będzie rozkazywać światu ! . . . . cała ludzkość, wszystkie narody mogły się świetliście odrodzić w praw dzie pow szechnej Sprawiedliwości, Pokoju i B rater
stw a . . . . a to wszystko nie m oże nie pozostaw ić d o- d a t n i e g o w r a ż e n i a w nieuprzedzonym Czytelniku, gdy zechce zadać sobie tru d przeczytania z uw agą c a ło śc i. . . .
Go się tycze obecnej książki — „S w i a t e ł e k “ — zsełając się na to, co pow iedziane we w stępach pierw szych ksiąg, uw ażam za zbyteczne te rzeczy pom niej
sze uw ydatniać w tem m iejscu choćby jednym więcej zarysem .
N atom iast, ze względu n a pew ną, naw et i w P r a d z e c z e s k i e j . . . . kategoryę Szanow nych Czytelni- ników, których w stosunku — zarów no do p i e ś n i jako i p o s t ę p k ó w m oich__ nie bez szczerego, serdecznego w s p ó łc z u c ia .... nazw ałbym : „n i e w i d z ą c y m i . . . . “ uw ażam jeszcze za k o n i e c z n e zakończyć to słowo w stępne p a rą wyjątkam i z pew nego, mego „ o b j a ś n i e n i a " , tyczącego się w łaśnie dzieł, o których m ow a.
T o „ o b j a ś n i e n i e 'w jaltowem z głębi p r a w e j , ś w i a t ł e j , , n i c z e m n i e k r ę p u j ą c e j s i ę d u s z y miałem także sposobność jaw nie wypowiedzieć mój pogląd — i na nieodw ołalną w niedalekiej przyszłości, po dokonanych już gdzie W ło ch y .. . . i N iem cy.. . . now ą w dziejach ludzkości a dla jej św iatła i szczęścia — U n j ę S ł o w i a n . . . . zakończyłem . . . . czem właśnie poniżej, w tłum aczeniu polskiem , i niniejszy nasz głos za kończam :
....„ N ie dlatego — są słow a powyższego d o k u m e n t u — poświęciłem m e życie Id e i__ ażeby te pieśni z głębi duszy, zanim b ęd ą należycie pojęte, zajm owały darm o m iejsca na półkach w księgarniach przez całe lata i dziesiątki l a t __ jak to było, naprzylcład, (niech m ibędzie pozw olonem uczynić to porów nanie) z poetą, co rów nież w yprzedził i wzniósł się p o n ad sw oją e p o k ę , jak S ło
w ack i__ Nie, nie długiego nocnego spoczynku ja im p ra gnę, jak swoim pieśniom przepow iadał o n . . . . ale życia, słonecznego życia! — P rag n ę , aby one żyły pełnym pu l
sem wzniośle nam iętnych serca u d e r z e ń . . . . pragnę, aby ziarna, które, oto, świeżo rzuciłem i rzucać m am ....
wzeszły z brzaskiem ju trzenki p o ra n u nowej epoki — w duchach człow ieczeństw a i zalśniły w nich brylan
tam i rosy — dla boskiego w przyszłości żniwa i . . . . i m p r ę d z e j — t e m d l a I d e i Ś w i a t ł o ś c i l e p i e j ! — bo cierpiących — p o c i e s z a ć .... ciemnych — oświecać . . . . i zgłodniałych — karmić . . . . dzisiaj a nie ju tro . . . . nauczał niebiański nasz Mistrz !
„W starożytności, piewcy słowiańscy ze złotodźwię- kiemi lutniam i w ręku, z żywą pieśnią n a ustach, prze
biegali spokojnie kraje słowiańskie, śmiało staw ając jak w cichych kmieci osad ach , — tak i n a dw orach możnowładczych lechów rycerskich, — i u stóp tro n ó w swoich książąt i k ró ló w __ Obecnie te czasy, te obyczaje m in ęły ; ale nowe, zam iast żywych pieśni, dały nam
Ś W IA T E Ł K A . II
x v ] i i
księgi. — I, oto, przybraw szy pseudonim słowiańskiego piewcy, jak oni z żywą sw ą pieśnią, ja z księgami rnemi postępuję, by — w imię I d e i! . . . . ze snu budzić : i kraj m ó j . . . . i bracię . . . . i ludzkość . . . .
„Budzę zaś znam ienitem widzeniem W o lte r a : że dziko objętem u panow aniem ciemności — „Św iatu Ś w i a t ł o ś ć d z is ia j z P ó ł n o c y p r z y j ś ć w i n n a ! __ “ budzę dziwnie w ieszczą przepow iednią K ollara : że „gdy w s z y s t k i e n a r o d y z i e m s k i e w y p o w i e d z i a ł y j u ż o s t a t n i e s ł o w o s w o j e , — d z i s i a j n a n a s , S ł o w i a n , k o l e j p r z e m ó w i ć ! . . . . " Budzę pieśnią m oją, gdyż, oto, ona dziwnie przew idziana, „ Ś w i a t ł o ś ć z P ó ł n o c y " już idzie . . . . a jej „o s t a t n i e m s ł o - w i a ń s k i e m s ł o w e m : odrodzenie w szystkich n a rodów Ziemi w Spraw iedliw ości św iatła P r a w d y , w boskim n a święcie P o k o j u .
„A postępuję tak dlatego, że p o w i n i e n e m t a k p o s t ę p o w a ć d l a ż y c i a I d e i . . . . tylko; nie zaś dla jakichbądź innych a zawsze nieodpow iednych za-i sadom mej duszy pow odów __ Gdy jednak n atu ra ludzka — co szłuszna — w rzeczach niewiadom ych zwykła przypuszczać i to — i owo . . . . więc dow odem jasnym powyższej tezy niechaj służy f a k t : że od czasów jeszcze studenckich kilku w ydań pierw szych utw orów mego pióra z pierw szych dni wiosny młodzieńczej, zaś tem bardziej, że w części n ad wyraz sym patycznie i go
rąco pow itanych przez krytykę ojczystą . . . . j a — t y l k o s k u t k i e m b e z w z g l ę d n e g o p o ś w i ę c e n i a c a ł e g o s i e b i e I d e i . . . . z zupełnem zaparciem się siebie, skąd i z p o ś w i ę c e n i e m w łasnej karyery lite
ra c k ie j. . . . od chwili przyjęcia pom ienionej (w „Gw.
W sch .“) szlachetnej rady J. I. K ra s z e w s k ie g o .... jak- bądź bolało zupełne wreszcie zapom nienie w świecie
lite r a c k im .... um iałem , milcząc i cierpiąc, c z e k a ć — o t — d w a d z i e ś c i a l a t ! __ gdy wykończonych prac duchowych — teka p e łn a . . . . i gdy w tem gorzkiem zapomnieniu m ogłem był i do mogiły zejść, poleciwszy ostatnią w olą ogłoszenie ich drukiem po mojej śmierci___
O, t a k ! um iałem w pośw ięceniu czekać dw adzieścia lat odpowiedniego czasu, jakiegoś z wyż objaw ienia: t e r a z p o r a . . . . objawienia, które i dane mi — w dwu po- jaśnionych wyżej, wzniosłych i wspaniałych chwilach dziejow ych! . . . . (Mowa o Konferencyi M iędzynarodowo - Pokojow ej w H aadze 1898 r. i Jubileuszu Ś w iatła Aka- demji krakowskiej 1900 r.). Bo nie p u s t e j „sławy..
i nie jej z ł o t e j a u re o li__ lecz z a s łu g i, — zasługi, ot, prostego „ r o b o t n i k a w w i n n i c y P a ń s k i e j . . . . 11 na polu dla szczęścia całego człow ieczeństw a — tylko —
W świętem spełnieniu swego obowiązku . . . . ja się do
bijam . . . , i oprócz niej, niej je d n e j:
„ . . . . Nic, nic już dla m n ie w życia b o ju . . . . I nie żal m i p rzeszło ści d n i . . . . O, zap o m n ien ia ! ! . . . . i — spokoju . . . “ *).
P raw da, poem aty m oje, wobec wzniosłości ich myśli, uczuć, m oźnaby n a z w a ć : idealizmem, marzyciel- s t w e m ! . . . . Ale : cały niepościgniony, nieskończony pochód Św iatła w historyi cywilizacyi czyliż nie w id e
alizmie i nie w m arzycielstwie czerpie potężne siły swego wzlotu ? •— nie z mgieł abstrakcyi wciąż przechodzi w realnych czynów s t a l ? . . . . Nie jedno przecie, co przed wiekami uw ażało się za m arzycielską utopję, dziś żyje pełnym pulsem konkretnego życia! —■ Zaś w n a szym wieku wszystko tętni i pędzi gorączkowo — i o czem pierwej decydowały całe stulecia, dziś — byw a — i dzie
siątków lat zawiele.
*) Z L erm o n to w a — ja k i strofy, zakończające to w stęp n e słow o.
XX
Pieśń wyższa p r z y s z ł o ś c i nie m oże przytem nie wznosić się w sfery zaklętych ideałów. Poryw a, unosi ona ludzkie serca, d u s z e . . . . i już tem sam em pozostaw ia w słuchaczach, chociażby i bezwiednie dla nich, czarodziejskie skierki z wyższych Światłości s fe r__
a — że wszędy m a d o s t ę p . . . . te skierki, promyki, coraz się silniej ogniskując w legjonach ziemskich du
chów, stanow ią o rzeczywistym, realnym wpływie wyższej poezyi n a człow ieczeństw o w procesie onego w łaśnie pochodu Św iatła w historyi cywilizacyi, czyli ciągłego wzbijania się niebolotnego ducha ludzkiego i ciągłego zbliżania się jego ku onym wiecznie zaklętym i wiecznie niedościgłym w zupełności na Ziemi — niebiańskim id e a ło m ! ___ W czem też i polega wyższa doniosłość, wyższe, żywiące duchy ludzkie, przeznaczenie i n a m aszczenie poezyi, jej potęga w ieszcza i święty c e l!__
i jeśliby tylko t a k a p o e z y a , a nie „hom erow ska11__
której zarysy — w „ P r o l o g u . . . . 11 wpływała w ciągu ostatnich tysiącoleci dziejów n a rozwój ducha św iatła ludzkości, — o ! jakże innym, blizkim owych ideałów świetlanych, byłby dzisiejszy ś wi a t . . . .
„Na dow ód staw ię najznam ienitszy, świeży fakt historyczny naszej na przełom ie wieków epoki. Gzy się znajdzie w całej historyi dziejów przeszłości, tej p rze
szłości n a fundam entach dzikiego, rzym sko-teutońskiego, politycznego barbaryzm u, podtrzym yw anego o zgw ał
conych praw ach św iatłości Mistrza pseudo chrześcjań- stw em w ieków ... czy się znajdzie tam , gdziebądż, choćby je d n a tak szczytnie i d e a l n a chwila h isto ryczna, tak cudow ne światło i d e a l n e , iście chrześ- cja ń sk ie ! . . . . i, co najw ażniejsza, bijące w p ro st od n a j
potężniejszego T ro n u . . . . jak ona światłość niepościg- nionej w blasku i m ajestacie boskości swej idei na podziw wieków, n a zachwyt ś w i a t a . . . . na ostatniej, międzynarodowej konferencyi Pokoju — w H a ad ze ?! —
„A w obec tego . . . . i moich poem atów ideały — to nie państw o m arzeń i nie abstrakcyjne utopje.
„Świadczą też jeszcze o tem , zlane w jeden akkord gorącego w spółczucia, światłe odezwy pisem ne, którem i moi Czytelnicy z różnych ziem słowiańskich, chociaż upłynęło zaledwo kilka miesięcy od wyjścia w św iat tych p o e m a t ó w .... dali mi już w ieszczą n a dzieję, że głos mój, chociażby t a m ... w przyszłości tajem niczej, gdy mię już na świecie nie b ę d z ie __ a nie zginie m arnie, jako głos wołającego na p u s z c z y ....
n i e , n i e z g i n i e ! ! . . . . W ięcej, sam em u mówić 0 tem — nie przystoi. — Zsełając się więc tylko n a zapowiedziane z „ p l e m e n i t o g a s 1 a v e n s k o g a s r c a “, jak pisze serdeczny K roat, Prof. F. Spevec z Z ag rzeb ia. . . . p r a w e o c e n y tych pieśni przez d ro gich braci S ło w ia n . . . . a żałując, że z pew nych w a
żnych względów nie jestem upow ażnionym do wymie
nienia, w jakiem gimnazyum polskiem książki m oje zo
stały um ieszczonem i w bibljotece, a b y s i ę n a n i c h m ł o d z i e ż p o l s k a k s z t a ł c i ł a , co pośw iadcza ofi- cyalny l i s t . . . . pozwolę tylko sobie z najbliższych sercu p o l s k i c h odezw pisem nych przytoczyć w tem m iej
scu słowa znanych w całym kraju ludzi św iatła, cnoty 1 zasługi na Polskim Ślązku, którzy, pieśniam i memi
„ w z r u s z e n i d o g ł ę b i s e r c a . . . . " tak zakończają o tych „ s y m p a t y c z n y c h w swern pięknie poe- z y a c h . . . . “ pism o swoje, n a które spadła z przepeł
nionej uczuciem mej piersi — ł z a . . . . gorąca, najtkliw sza łza wdzięczności — Bogu ! . . . .
„My tu, pracujący n a kresach Ojczyzny i walczący ustaw icznie z przem ożnym germanizm em , odczuwam y najlepiej może, j a k w i e l k ą w a r t o ś ć p o s i a d a j ą d l a S ł o w i a ń s z c z y z n y i d e e z ł o ż o n e p r z e z W P a n a w j e g o n a t c h n i o n y c h p o e m a t a c h !....
Sądzimy też, że nadejdzie chwila, kiedy Słowiańskie
X X II
narody połączą się i p o k o c h a j ą s i ę , aby wspólnie bronić najśw iętszych dóbr swoich przeciw żarłoczności 1000-letniego w roga! - Łączymy wyrazy najgłębszego szacunku i trw ałej wdzięczności. — Ks. Ignacy Świeży, Ks. Józef L ondzin“.
„A gdy podobnych, pełnych szczerej wdzięczności odezw w różnych językach słow iańskich,— n i e k i e d y o d o s ó b z u p e ł n i e m i n i e z n a n y c h , którym książki nie były p o s ła n e __ ju ż się zebrał spory to m ___
bez względu więc i na przew idyw ane wylewy żółci p rzeciw ników . . . . ja o tem wszystkiem z głębi prze
pełnionej uczuciem, tęsknej d u s z y . . . . mogę tylko p o w tórzyć z cudną „ M o d l i t w ą 11 p o ety :
J e s t siła n iep o ścig n io n a
W h a rm o n ji żyw ych s łó w ___
I dysze św ię to śc ią ona,
Z achw ytem — b o sk ic h snów !
Z duszy — ja k b rzem ię — b ól sp ad a___
Z w ątp ien ia n ik n ą m g ły __
L śni W i a r a ! __ łz a p ły n ie b la d a ____
I le k k o __ lekko m i“ .
Lumir.
nad poziomy W y la tu j.... a okiem słońca Ludzkości całe ogromy Przenikaj!..
Ad. Mickiewicz.
O, Pieśni!__
pajający ten
Czar maju, niebianów kwiat O cudach boskich szat, —
Gdzie urok gwiazd, gdzie szczęścia s e n : T o jego ducha wieszczy ś w ia t....
Skąd — niby z toni
Lilji kielicha balsamy woni — Modlitwy pieśń w Niebo ulata
O taki czar •— o taki maj — o taki k w ia t! . . . Jak zajrzeć ■—- h e n ! hen !. . .
Na świecie — dla duchów z zaśw iata. . . Skąd jeszcze promienna, wrząca,
A c h ! cały ogarniająca
Świat, Miłości p ie śń . . . i cicha Iza Gorzka, piekąca —
Boleści bytu strasznych s k a l,
Ciemności skal — gdzie złego rd z a ! . . . Znacieź tęsknotę pragnień, spodziewań W trylach słowiczej pieśni omdlewań?
Znacieź księżyca cudne promienie, Srebrzące heban jeziora fal? —
ŚW IA T E Ł K A . 1
— 2 —
T o jego wieszcze natchnienie:
Za Niebem, za Niebem — ż a l! . . .
Ponad ocean nocnej mgły, Nad fale morza wzburzone, ciemne — H en — h e n ! . . . wzniesione niebo nadziemne Marzy o sło ń cu . .. w różu i zlocie:
T o jego magiczne sny
0 boskiej na ziemi — Cnocie ...
T ak brylantowy śni tylko św it. . .
W nich Sprawiedliwość bezwzględna, świetlana 1 z łona Prawdy — najwyższych idej szczyt!
W nich Miłość — Miłość w nagwiazdnej istocie Boskością M i s t r z a owiana, —
Z dziejowych chmur straszliwej kry,
Z bezbrzeża tortur, i mąk, i łez, i strat, — Jaśnieje w zwycięzkim polocie . . .
Choć wciąż szarpana demonów kły, Gwałcona, deptana
Od dwóch tysięcy l a t ! . . .
Krzyż z gwiazd złocistych... Jutrzenka lśniąca...
Modlitwa wiosny aromatyczna, Upajająca
W noc Zmartwychwstania cudów,
G dy zmartwychwstania zwycięzko huczy dzwon Pokoju —- w Prawdzie wszech ludów . . . Niebiaństwem chwili m istyczna. . .
T o — on.
Patrzcie, o ! patrzcie. . . Obraz tam O sile nad wszystkie siły,
Co wzbudza czczy życia kłam
Roznamiętnionych m a r...
N ad sercem, kędy walczyły
Z niebiaństwem — a d , z światłością — ż a r . . . Nad jeziorem zapomnień — z brył głazu Odwieczny pom nik strzaskany,
W ym owny, jak z zagrobu ton . . . Górą gałązką żywą oplatany
Bluszczu — o błyskach pamięci topazu ...
Choć przeszły wieki i w gliniaste iły Zmienił się ducha ziemski dom ek on . ..
Snać posadzoną ze łzą, gdzie ten szczątek Wielkiego serca mogiły —
Urny pam iątek . ..
A c h ! taką świata z zaświatem związką W perłach ożywczej rosy —
Dla sm utnych duchów ziem i. . . świetlanie I on, gdy w zaświat odleci, zostanie Łączącą Ziemie z Niebiosy —
Bluszczu gałązką .. .
__ _ __ . natchniona — Zachwytu wieszczko nadpojęta
Wszechducha, przed wieki zaklęta W miljon miljonów słońc Pana Królestwa,
Niebiańsko w świecie zwolona
Z Boga, Ś w i a t ł o ś c i ! wieszczko gwiazd jestestwa
»Nie z tego św iata«
Zwiastuno skrzydlata W szechprawdy i wszechpiękna cudu!
Nadziejo duchów Pana ludu Na żalnej Ziemi, — kędy noc złowroga
W ciemnościach wszechwładnie wzlata Piekieł wszech złości. . . o ! Światłości z Boga, —
»Nie z tego świata« . . . .
ncn,
J A K I E Ś W I Ę T O !Na obchód Jubileuszu 500-lecia Akademji Jagiellońskiej — w kościele św. Anny w Krakowie, dnia 7 czerwca 1900 roku.
Błogosławiona!
»Świat na Złośniku «*)
T y w każdym prom yku Tchnień wieszczych z bezmiaru ogniska W ciąż zwalczasz — otchłań topieliska Wieków i lu d ó w ... T y w boju bez końca,
W jaskr niebolotnych bezliku, Z ciemności wiedziesz do Nieba, do Słońca
»Świat na Z łośniku!...«
Niebo na Ziemi Drogami jasnemi W szechmistrza, kędy piekło płonie, Wciąż bosko w cielasz... chociaż w łonie Dziejów pochodu — twa nić jasnolita
Żądzami czartów wściekłemi Niszczona, rw a n a ... Patrz, świta już, świta
Niebo na Z iem i. ..
Świetlane tęcze
W cudowne obręcze
T u — widzisz — jak wieszczo jednoczą Narody, jak cudnie proroczą? —
Widzisz — nad W isłą, kędy Wawel-góra, Uwita w siecie pajęcze, —
Gdzie » A l m a M a t e r « , twoja smętna c ó r a ...
Świetlane tęcze ?
Ach, jakież Święto
W pochodzie zaklęto Światłości pięciu wieków kresu W przecudny tu kwiat alo esu !
*) Słowa św. Jana Ewangielisty.
— 6 —
Jakże wystrzelił z rajskiego ogrodu — H en! — w niebo skrą nadpojętą, Całą kaskadą gwiazd światła porodu ...
A c h , jakie Święto !!
Światło i Piękno . ..
N arody tu klękną, Hołd niosąc powinny Świętości!
O, wieszczko — T y — Prawdy, Miłości, Ty, K a r m i c i e l k o , — »Alma Mater« c u d ó w ...
Patrz, same tam , moce pękną Świata ciemności, — kędy prawem ludów:
Ś w i a t ł o i P i ę k n o !
POEMAT.
SZANOW NYM SŁUCHACZOM MYCH PIEŚN I — ZW O LEN N IK O M IDEI —
I — P O Z Y S K A N Y M T E M I P I E Ś N I A M I — SZCZERYM PRZYJACIOŁOM MOIM — PRZEW A ŻN IE:
W KRAKOW IE, LW OW IE, CIESZYNIE NA ŚLĄZKU, W FREIBERGU I BUDYSZYNIE
DRO GICH BRACI, SERBÓW ŁUŻYCKICH,
W PRA DZE CZESKIEJ, CZASŁAWIU NA MORAWACH, W BELGRADZIE I ZAGRZEBIU
Z PR ZE PE ŁN IO N EM SERCEM . . .
p o ś w ię c a m .
P O E M A T .
n m arzył. . . . W życia młodzieńczego wiośnie K toi, kto nie marzy ? kto nie śni, nie marzy ?! — Nawet ptaszyna — i ona radośnie
I skrzydełkami trzepocze — i kwili — , W chwili wylotu z gniazdka, w cudnej chwili, Gdy do gwiazd życia pierś dziwnie się żarzy Jaskrą różowych spodziewań nadziei. . . . On m a rz y ł.... ale, — jako kwiecie ono, Co od wystrzału z pączka wskroś szaloną Miotane burzą wichrowej zawiei,
W zdycha do światła i ciepła idei
Promiennej słońca, — tak w boleści bytu:
Od chwil poznania pierwszych — rozmodloną Dziecka duszyczką do Niebios zenitu — O ich światłości on marzył na Ziemi — Wszystkim, co płaczą tu łzami krwawemi.
I dumał w so b ie : kiedy takie chmury W krąg nad cierpieniem bolejących czarne . . . . Gdy zgasłej W iary całuny sm ętarne
W krąg zakrywają Nadziei lazury. ..
— 1 0 —
Gdy skry Miłości gasną od podm uchu
Wichrów, co rwą się z bezdna świata n ę d z y . . . . O, mój zaświatny, wrący żalem d u c h u !
Olśniony chryzmem niebiańskiej I d e i __
Świeć tęczą taką z siedmiobarwnej przędzy Promieni Słońca — w burz świata zaw iei, Gdzie rozchełzane ryczą h u ra g an y __
Świeć taką, aby aż do Niebios w iodła,
Z Ziemi — k Św iatłości! . . . . wzbudź gwiazdę nadziei W tej tęczy cudach p r z y m i e r z a __ świetlany Gmach buduj P a n u ! . .. . Ach, bo Przepaść podła Zciemniła Ziemię ! ---- Widzisz Tam erlany
I piramidy z czaszek bożych synów ? I bratobójcze maczugi Kainów, W Machiavelli’ego otulonych szaty
Z krwi, łez i błota matactwa —■ zbrodnicze?
Widzisz piekące te ludzkości bicze — Chłodu, i głodu, i nędzy szematy
S traszne?__ Świeć pieśnią słowiczą Miłości Na Ziemi, kędy z Nienawiści łona — W szystka boleści jej złość rozwichrzona. . . . Świeć boską pieśnią — Światłości, Światłości!
H a , piekącegoż bolu nakipiało
W duszy młodzieńczej! . . . . tak gorą w wulkanie Zaklęte ognie, aż piersią rozwrzałą
Naraz w ybuchną. . . . i gdy swe śpiewanie On wdycha z Niebios — kędy dzikie burze — Tęczą świetlaną, gwiazdką na lazurze
Zza urwy ciemnych c h mu r . . . . dziwnież ogranie Tej pieśni w sercu drgnie świata — gdy całą Wleje w nią d u szę! . . . . Już mu błyskawicą Pałają oczy. Na lutni złociste
Porusza struny. Już pieśń, gołębicą Duszy natchniona, czarami miłości,
Jak Miłość sama — niesie dźwięki cz y ste., . Jak Światłość — tęczy nasłoneczne wdzięki, Gdzie w egoizmie zbrodni zatwardziałych Nienawistników — boleść w rozszalałych Wije się mękach — i gdzie w rozźartości Siła nad prawem miecz trzyma — gdzie ję k i. ..
Losy rzucone — jakież tajem nicze:
T u •—• p ie ś ń a n i e l s k a . . . . t a m — p ie k i e ln e b i c z e ! W re morze życia. T ony z wyż natchnione W imię I d e i! .. .. szamoczą się z burzą,
P ły n ą __ a dzikie huragany wtórzą Im a nie s e rc a . . . . i giną — gdzie one Burz huragany ! __ Fale rozszalałe
W porywach wichrów, w tuczach błyskawicznych Burzą się, ryczą — i serce zbolałe
Miota się dziko, jako łódź okrętu
Precz oderw ana___A ch, tam w spazmatycznych Drganiach rozbitek — sam , s a m ś r ó d o d m ę t u Pędzi, a nie wie — gdzie i dokąd ? ! . . . . W szale Tych burz — gdy wkoło lute wichry wyją, Mkną trąby morskie i gromy — h e n ! — bi j ą. . . . Pędzi, o boskim Prawdy ideale
Wciąż, wciąż w gorączce śniący niep rzy to m n ie....
Tak grot śmiertelny tkwi w sercu niezłomnie;
Bo ta Idea: »ma ten urok w sobie,
Kto ją ukochał — nie zapomni w g ro b ie! ....«
S traszno. . . . Nie było strasznem to świtanie Jasne, świetlane, gdy, marząc cel w dali,
Śmiało potworne wyzywał otchłanie
Do walki, cudnem rozgrzan słońca ciepłem __
Bój życia w śnieniach tęczą się krysztali, A rzeczywistość — a c h ! zawodzi piekłem . . . . O, straszne morze walk życia! — Toż wczora,
_ 1 2 —
Jak w twarz kochanka wpatrzona dziewica, Wszystkich gwiazd niebios odbijałoś l i ca. . . . Dziś — nadpojęty ból duszy u p io ra!
Pocoźeś wzięło wiary seń uroczą,
T o niebo duszy? — W wichrów dzikim szale Dokądźe pędzą rozhukane fale
Twe oceanne, całą grozą smoczą
Oddećhające? — O, gdzie boskie wzloty Nad egoizmu te szczęśliwe p leśnie. . . . Gdzie uczuć ducha niebolotne pieśnie, — Judasza-ś worem i męką G o lg o ty !....
W ięc s m u tn o . . . . straszno. . . . Gdzieście odleciały Elfów światłości wyższe ideały
W duszy zaklęte ?! —
C hw ila__ i szalona Burza boleści — z otchłani zawodu
Po szczytach marzeń, chłodem ściętych lodu, Pędzi okropna, jak szczęście — gdy kona W wichrach płomieni żalu, że złe losy Biorą mu nawet czar nadziei rosy ! . . . . Jęknęło echo z głuchych puszcz uśpienia, Z skał granitowych dzikiego kamienia,
Z chmur napowietrznych tony wzruszonemi — Od lutni dźwięków' tęczolitej treści,
Tchnących światłością nad kruczą b o le ś c i....
Lecz kom u śpiewał, gdzie duchowie Ziemi, — Ach, marne pienia, marne były pienia!
T u — nie słuchano. . . . tam — spały sum ienia. . . . E g o i z m szydził. . . . p o d ł o ś ć plony żę ła. . . . G ł u p o t a jeszcze pyszniej się n a d ę ła . . . .
Świat k r z y w d y drogą szedł sw oją. . . . W ięc czarne W kradły się w serce gadziny zw ątpienia:
Aż klął, klął w żalu: swój dzień urodzenia, — 1 powołania ołtarze ofiarne —
I pieśnie wieszcze. . . O by je porwały W ichry i — jako dym pusty — rozwiały, Gdy takie m arne, ach! — gdy takie m a r n e ....
Cisnęły gadom , by w nie jad swój lały Straszny, zabójczy — kędy ono plemię Nocy »jaszczurcze« . . . . co przepełnia Ziemię
»Siewcy kąkolu« — duchem ro zb estw ien ia!....
I gorycz, sm utek z uczuć światłocienia Ogarnął duszę — tęsknota skrzydlata. . . . I tak dnie gasły, upływały lata.
N a r a z w y b i ł a g o d z i n a . . . . Po życia T r u p a c h .... i z ło m a c h .... w piersi rozkrwawionej, Rozdartej — wizye Idei natchnionej,
O ! nie przestały lśnić — Niebios odbicia
Św ięte__ Toż, jakby po strasznych snów drzemie, Naraz się ocknął. — Zmarnieć-że i zginąć ?!
Do zaklętego portu nie dopłynąć ?! —
Lutnię ro z trz a sk a ć ? !.... H a, wszak tam »pszenica«, K tórą Najwyższy »Siewca« zasiał Ziemię,
W zyw a__ O ! za n i ą . . . . i pieśnią — i czynem — Iść naprzód, naprzód 1___iść — usque ad finem , — Gdzie wiedzie gwiazda, w nadpojętych siłach Światłem zaklęta, co z Niebios prześw ieca....
O ! dla cierpiących duchów tego siania
T en ból po tru p a c h __ i złom ach--- zagłuszyć--- Iść, snopki zbierać m agiczne___w mogiłach
Dawno umarłych cnót ojców — poruszyć Popioły drogie__ i takie śpiewania
Wzbudzić nadziemskie w swej duszy promiennej — Aż zadrży sama Gehenny ogiennej
O tchłań___aż tony zaklęta boskiemi — Światłość niebiańska zapanuje Ziemi.
I, oto, w dzieje łez — śród błota pleśni---- I zbójstwa m iecza___jaskrą swego ducha
_ 1 4 —
O n się zatopił, natchnienia swej pieśni Ż ą d n y __ Sam we łzach sm utku i żałoby — Wziął ry d el__ księgi____ poszedł między g r o b y . . . . Zakląć umarłych, by — kędy Noc głucha — Dali świadectwo Światłu — na jej czelność! . . . . I w księgach, gwiazdach wszechświata on czytał Piękno przedwieczne — Praw dy nieśmiertelność ! , . . . W j a s n o w i d z e n i a sen za p a d ł___i p y tał,
I p y ta ł: jako syn klęsk i zawodów Ma zakląć t ę c z y p r z y m i e r z a ogranie Na tuczach burzy, ponad światem lodów, — Światłość na Prawdy straszliwej ruinie ?. . . . W tem , jakby jakieś nagwiazdne śpiewanie, Jakoby echo z lśnień rajskich ogrodów
Słyszeć się dało : — W i a r a __ i W y t r w a n i e ___
Bez nich »r o b o t n i k w w i n n i c y __ « sam ginie.
I dalej płynął (czy z Niebios przyczoła — Czy w duszy własnej — ktoż odgadnąć zdoła ? __ ) Ten głos tajem ny: Żądze rozbójnicze,
Drwiące z Praw Bożych, co kierują światy, G dy świat, Gehenną skażon w sobie, ś w ię c i....
Nie klnij, promienny, w uniesieniu gniewu, Grozy a żalu: »przeklęci! przeklęci!__ « Lecz pełen czaru niebiańskiej słodyczy — Budź śpiących tęczą lutni swej i śpiewu, Co z Niebios w duszę zesłan tajem niczy__
Klątwą zaś uderz w samą piekieł matni Złego id e ę ! ! ___a tam : choćby jeden
Na miejscu pięści — słodki uścisk b ra tn i. . . . Choćby z przedświtu pierwszych brzaskach eden —
Gdzie piekieł n o c e . . . . choćby jedno e c h o . . . . Za wszystko b ęd zie___n ag ro d ą, pociechą! -—
Innej nie żądaj — ni s ł a w y ___ni m i e n i a ____
Gdzie » r d z a __ « i » m o ł e __ « gdzie wszystko znikom e!...
Skarb skarby światła — kędy niewidome Królestwo Światła w nagwiazdnym zaśw iecie:
Drogą ciernistą trudu i cierpienia —
Nieśmiertelności — ta m ! ___zdobywaj kwiecie.
D rg nął__ zwrócił o c z y ___nikogo nie było.
Duch-li to szeptał zaświatny, świetlany — Czy duszy własnej głos — głos nieskalany ? — O , jakąż wyższą, niepościgłą siłą
Tchnie w szystko__ jaką wszystko tajem nicą!
D u m ał__ gdy naraz olśni on błyskawicą Wizyj I d e i ___jak zaczarowany
Lutnię pochwycił.
Na cichej — cheruba Porusza s tru n y ___ i pieśń, gołębicą
Boską natchniona, czarodziejka luba, — N o w a p i e ś ń trysła oczarem Światłości, Aż puszcze, góry, obłoków chorały Olśnione — dziwną sobie pow tarzały___
W tem zam ilkł___trącił archanioła s tru n y : Głos trąb się rozległ i — złote pioruny
W k u l t u d e r z y ł y p r z e m o ż n e j C i e m n o ś c i Ludów, narodów, co od niepamięci
W ieków zasiewu »p s z e n i c y ___« zasiana — Jako zły »kąkol___« nad »Królestwem« Pana
»Nie z tego św iata__ « swe tryum fy święci, Czarne — jak podłość — ciągnie swe korzyści Z krwi i łez fałszu zbój-praw N ienaw iści!___
Wszczęła się > W a l k a ___« W bezbrzeżnej zawiei Ciemność na Światłość rzuciła się czelnie,
Chcąc stłumić wiary, miłości, nadziei
Zbawcze ogniska___N i e b i a ń s k o - p i e k i e l n i e Walczących Potęg przedwieczne szematy
Objęły Wszechświat — światy i zaśw iaty! ___