Spotkania z „Kulturą"
Bez namaszczenia
ARKADIUSZ BAGŁAJEWSKI
Podczas lubelskich „Spotkań z pa- ryską »Kulturą«", które odbywa- ły się od 10 do 13 maja, dało się zauważyć nie wypowiedziane głośno przekonanie, że paryska „Kultura" jak- by mniej znaczyła dziś niż przed rokiem 1989. Czy prawdziwa byłaby teza, iż paryskie pismo straciło impet i na rynku wolnej prasy w demokratycznym pań- stwie nie może odnaleźć swojego miejs- ca? Otóż nie. Kiedy przegląda się zeszyty
„Kultury" z ostatnich kilku lat, można zauważyć zarówno tak charakterystycz- ny dla pisma styl refleksji o Polsce, jej najbliższych sąsiadach, jak i wiele gorz- kich sądów o polityce i zachowaniach elit w ostatnich latach. Jednak, jak wielo- krotnie powtarzano podczas sesji, ostre, jednoznaczne wystąpienia na łamach
„Kultury" wyrastają z wizji państwa jako bytu idealnego (jak powiedział Jan Andrzej Kłoczowski OP), wizji, która już od bez mała pięćdziesięciu lat jest punk- tem odniesienia w stylu myślenia obec- nym w piśmie Jerzego Giedroycia.
W trakcie dyskusji ,,»Kultura«
— Wiara — Kościół" kilkakrotnie pod- kreślano, iż krytyczne sądy o Kościele wyrastają m.in. z przekonania, że Koś- ciół jest także odpowiedzialny za pań- stwo. Kościół nauczył się pracować z na- rodem, ale czy nauczy się współpracować j z państwem? — pytał o. Kłoczowski.
Otóż redaktor Giedroyć oczekiwałby ak- tywniejszej roli Kościoła w budowaniu polskiej demokracji. Wszakże na czym miałaby polegać owa aktywność, nie wie
nikt, ani Kościół, ani „Kultura", kon- kludował Kłoczowski.
Odczytano podczas sesji list Antonie- go Pospieszalskiego, w którym publicys- ta „Kultury" pokazał przyczyny, z któ- rych wyrastają jego poglądy na temat Kościoła i religii. Pospieszalski przed- stawił pozytywne i negatywne skutki sekularyzacji, wyrażając przekonanie, że Kościół nie może się zadowolić rolą, jaką tej instytucji wyznacza świat demokracji.
Czy jest wyjście z tej sytuacji? Pospieszal- ski odpowiada, że drogą, którą należało- by podążać, jest dialog ekumeniczny
— ,,krzyż nie powinien oddzielać od in- nych wyznań".
Czy jednak krzyż oddziela chrześcijań- stwo od innych wyznań? Ojciec Kłoczo- wski twierdzi, że problematyka religii i Kościoła interesuje Giedroycia jako zjawisko polityczne (jako przykłady mo- żna podać dyskusję wywołaną książką Adama Michnika „Kościół — lewica
— dialog" czy dyskusje nad wypowie- dziami przedstawicieli Kościoła na temat stanu wojennego). Zarazem jednak Kło- czowski polemizował z poglądami Do- minika Morawskiego, przekonanego, że jesteśmy bogatsi duchowo, gdyż cierpie- liśmy i ze Wschodu winna wyjść misja reewangelizacji Europy. Z doświadcze- nia komunizmu wychodzimy raczej po- kiereszowani duchowo, a osobnym pro- blemem wartym poważnej debaty jest przenikający współczesne społeczeństwa nihilizm.
Najciekawszą częścią lubelskiej sesji była w przekonaniu piszącego te słowa
dyskusja „Spór o polskość", korespon- dująca także w jakiś sposób z wystąpie- niem Czesława Bieleckiego „Polacy na księżycu". Bielecki stwierdził, że „Kul- tura" miała głębsze niż kraj poczucie upadku komunizmu, miała wizję poli- tyki polskiej, miała obraz wolnej Rzeczy- pospolitej jako państwa. Na pytanie, kto uprawia „księżycową politykę" — „Kul- tura" czy kraj, Bielecki odpowiada, że jednak kraj. Replikował Drawicz wska-
zując, iż podejście „Kultury" w ostatnich latach jest abstrakcyjne i nie uwzględnia tego, co się stało.
Spór o polskość był najciekawszą częś- cią sesji. Czy opowiadamy się za mode- lem „narodowym", saskim czy klasycz- nym — wedle rozróżnień J. M. Bocheń- skiego („Co to znaczy być Polakiem?",
„ K u l t u r a " 1993 nr 4). „X jest Polakiem dokładnie wtedy, gdy przyznaje się do dwupiętrowego pojęcia narodu, do otwar- tości, tolerancji, europejskości i innych cech Polski klasycznej" — czytamy w ar- tykule Bocheńskiego. „ K u l t u r a " jak wiadomo od początku lansowała taki model polskości, bynajmniej nie zapomi- nając o odżywających upiorach ideologii saskiej. Niezgoda na polskość zastaną, przekonanie że Polacy muszą się jednak znaleźć w nowej sytuacji, przenikało pu- blicystykę Mieroszewskiego (o czym mó- wił Leszek Szaruga), ale także twórczość Gombrowicza (wystąpienie Jerzego Ja- rzębskiego), Miłosza czy Bobkowskiego (model Kosmopolaka przypomniał An- drzej St. Kowalczyk, który wspominał także o wątku zmęczenia Polską w eseis-
tyce). Czy da się wyczytać z „Kultury"
jednolity model polskości — pytał A. St.
Kowalczyk. Czy Polak ma się na siebie zgodzić, jak chciałby Bielecki, czy nie zgodzić — jak pytał Włodzimierz Bole- cki? Jarzębski trafnie wskazał, iż Gied- royc pozostawił pisarzom (to oni bo- wiem wiedli spór o polskość najżarliwiej, najgwaltowniej) pewne pole pluralizmu.
Wyrastał spór o polskość, jak mówił w świetnym wystąpieniu Andrzej Frisz- ke, z klimatu „Buntu Młodych" i przed- wojennej „Polityki" charakteryzując się antytradycjonalizmem, antynacjonaliz- mem i ewolucjonizmem.
Lubelska sesja o paryskiej „Kulturze"
na szczęście nie przeistoczyła się w uła- dzoną laurkę dla Jerzego Giedroycia i jego współpracowników. Przypomnia- no i o tym, że mówić należałoby o róż- nych „Kulturach". Jedno nie ulega wąt- pliwości — proces poznawania „Kul- tury" i w ogóle kultury emigracyjnej ciągle jeszcze przed nami. Mimo roz- legających się tu i ówdzie głosów, że należałoby odesłać te zjawiska do lamusa historii literatury. Lubelska sesja udowo- dniła jak krzywdzące i przedwczesne bywają takie sądy. Myślę, że najlepiej rzecz ujął Gustaw Herling-Grudziński mówiąc podczas jednego ze spotkań w Lublinie, iż należałoby życzyć Jerzemu Giedroyciowi stu lat życia. „Kultura"
jest ciągle nam, w kraju, potrzebna.
Spotkania z paryską „Kulturą". Lublin 10
— 13 maja 1994. Sesja zorganizowana przez Teatr NN.