Nadzieja Artymowicz jest pierwszą damą poezji białoruskiej. To właśnie jej bez wątpienia należy się to zaszczytne miejsce. I nie jest to bynajmniej ocena subiektywna
Poetka samotna wśród samotnych
Jeden z krytyków białoruskich na- pisał, że dwudziestowieczną poezję białoruską otwiera twórczość Ma- ksima Bahdanowicza, kończą ją natomiast dokonania poetyckie Nadziei Artymowicz. Tak więc skromna poetka z Bielska Podla- skiego stała się „kamieniem milo- wym" w dziejach współczesnej poe- zji białoruskiej, zapewniając sobie już dziś poczesne w niej miejsce.
J
est to pozycja wielce zasłużona, gdyż podstawowy wyznacznik twórczości Nadziei Artymowicz stanowi oryginal- ność, będąca podstawowym kryterium każdej wielkiej sztuki. Oryginalności nie można odmówić także poezji Maksi- ma Bahdanowicza. Tak więc dwudzie- stowieczną poezję białoruską spina symboliczna klamra, twórczość dwojga utalentowanych poetów, w których do- konaniach poetyckich odnaleźć można elementy symbolizmu i ekspresjtmi- zmu.Poeta pisze - świat milczy Nadzieja Artymowicz mieszka w Pol- sce; pisze po białorusku, posługując się językiem swojego dzieciństwa. I już ten fakt skazuje ją na samotność. Ale poet- ka doświadcza samotności zwielokrot-
nionej. Pisze bowiem „nie na swój czas", „na głuchotę uszu", „nie na swój dzień". Poetka mówi, świat milczy. To dziwne i przerażające, gdyż żyjemy w świecie, w którym obowiązują „te sa- me trasy dla wszystkich / od pierw- szych do ostatnich drzwi", a naszym udziałem staje się wspólnota doświad- czania spraw ludzkich.
Twórczość Nadziei Artymowicz odbyła długą drogę zanim trafiła do rąk czytelnika polskiego. Po raz pierw- szy stało się to za sprawą J a n a Leoń- czuka, a u t o r a przekładów poetyckich Artymowicz zaprezentowanych czytel- nikowi w niewielkim zbiorku „We śnie, w bólu slowa"(1979). Był to jed- nak wybór b a r d z o r e p r e z e n t a t y w n y , wyraźnie zaznaczający k i e r u n e k , w którym podążyć miała wkrótce poe- zja Artymowicz.
Kondycja człowieka, kondycja narodu
I oto na polski rynek czytelniczy poet- ka powraca po raz drugi, obszernym to- mem wierszy „Łagodny czas". „Łagod- ny czas": cóż to właściwie znaczy, skoro czas w poezji autorki „Rozmyślań" dzia- ła niszcząco i destrukcyjnie, napawa lę- kiem, rodzi niepokój?
„Łagodny czas - l a t o " . Czy chodzi tu
0 lato życia poetki, które przynosi ukoje- nie po młodzieńczym buncie, czy o coś bardziej istotnego?
Ten obszerny zbiór wierszy otwiera motto zaczerpnięte z poezji Alesia Raza- nowa: „I Ty zobaczysz u każdego ptaka twoją twarz". Wybór motta nie jest kwe- stią przypadku. I Artymowicz, i Razanow to wspólnota pokoleniowego doświadcze- nia. Pojawiający się w przytoczonym m o t cie motyw ptaka symbolizuje losy nacji białoruskiej szukającej wciąż trwałego dla siebie miejsca, ale symbolika tego obrazu odnosi się również do kondycji współcze- snego człowieka, poszukującego trwałych wartości w chaosie świata.
Tom „Łagodny czas" rozpoczyna wier- sz „Ojczyźnie" (jeden z nielicznych w twór- czości Nadziei Artymowicz wierszy opa- trzonych tytułem), kończy zaś zwięzły po- etycki utwór: „ w Bielsku stara muzyka/
łagodny czas - l a t o / zapomniana cer- kiew/ dojść do Pierwszego słowa modli- twy". Tak więc zamyka się koło. Droga do ojczyzny staje się drogą do Bielska, który zawsze pojawia się w twórczości Artymo- wicz jako miejsce święte: Czy można pra- gnąć i powiedzieć więcej? Cywilizacja jako wartość ocalająca zostaje odrzucona. Po- zostaje tylko miejsce, przestrzeń „uczło- wieczona", święta: „miejsca pozostają 1 wędrują razem z nami".
Wiersze niepokoju i nadziei Kryzys kultury, niepokój egzysten- cjalny, zachwianie wiary w człowieka i jego posłannictwo, dochodzą nieustan- nie do głosu w liryce Nadziei Artymo- wicz, której dokonania artystyczne można umieścić w kontekście tego nur- tu poezji polskiej, który krytyka polska określa mianem - kaskaderów literatu- ry. Nie są to, być może, koneksje i powi- nowactwa w pełni uzasadnione, bo- wiem t r u d n o uznać autorkę „Sezonu w białych pejzażach" za poetkę zbunto- waną przeciwko obowiązującym nor-
mom, ale ma ona w sobie coś z duszy ar- tystycznego cygana, a twórczość jej do- wodzi, iż każda wielka sztuka zrodzić się może tylko z tej gleby życia, która na- sycona jest cierpieniem. Katastroficzna poezja Nadziei Artymowicz wyraża bo- lesną nieprzystosowalność człowieka wobec świata, stanowi zapis dezintegra- cji osobowości, poczucia wyobcowania, podświadomych lęków i przeczuć tak bliskich światu Rafała Wojaczka. Pew- ne duchowe pokrewieństwo, do którego poetka się przyznaje, łączy ją także z do- k o n a n i a m i twórczymi słowackiego nadrealisty Rudolfa Fabry ogarniętego obsesją śmierci, s k o n c e n t r o w a n e g o w swej poezji na znikomości człowieka w trybach unicestwiającego czasu oraz z poezją nadrealisty serbskiego - Mar- ko Risticia, wrażliwego liryka, lecz przede wszystkim poety-filozofa, które- mu nieobce są dylematy moralne, na- szych czasów. Wiersz Nadziei Artymo- wicz jest jak czas. P o d d a j m y się więc magii „srebra dobrego czasu" w naszej wędrówce „ścieżką w s p o m n i e ń srebr- nolistnych".
T e r e s a ZANIEWSKA
Nadzieja Artymowicz, „Łagodny czas", wybór
i opracowanie Tadeusz Karabowicz, wyd. Ośro- dek Brama Grodzka Teatr NN, Lublin 3998.