• Nie Znaleziono Wyników

na łamach „Monitora** Bohomolcowego

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1912, T. 2 (Stron 81-118)

Z ja w ie n ie się „ M onitora" p r z y p a d a j u ż na z b liż a ją c y się j a s ­ ny ś w i t naszej l i te r a t u r y . J e s t to n iejak o ch w ila p rz e ło m o w a po­

m iędzy m ro k iem czasów saskich a ś w i a tł y m w iek iem S ta n i s ła w a A u g u s ta . .Już z a c z y n a ją się u k a z y w a ć te m łode ta l e n t a , z a p o w i a ­ d a ją c e n o w ą erę p i ś m ie n n ic tw a naszego. J e s t to p o c z ą te k w ieku o św iec en ia w Polsce. N a n o w o n auka, sz tu k a , filozofia, zn a jd ą sw oich w i e l b i c i e l i — s w oich uczonych, filozofów, poetów , pisarzy.

N a czele ruchu u m y s ło w e g o s ta n ie sam król... R e fo r m a ro z p o c z ­ nie się na k aż dem p o lu —z a ró w n o w życiu, w polityce, j a k i w n a u ­ ce i sztuce. N a s t a n ie n o w y, lepszy po s tra s z n e m zepsuciu s m a k u — okres, k t ó r y da p o d w a lin y n o w e m u ży c iu n a ro d o w e m u , k t ó r y o d ­ tąd z a p a n u je w d ru g ie j połow ie X Y I i r w., sięg n ie i w y w r z e w p ł y w na w iek X I X . Śm iało m ożna pow iedzieć, że o k re s ten, b io rą ­ cy sw ój po cz ątek w d ru g ie j połow ie X V I I I w ieku, z w y k le ł ą ­ czony z p ie rw s z e m w y s tą p ie n ie m K o n a rs k ie g o , p r z e t r w a ł po dziś d z ie ń z hasłem i celem sw oim , k t ó r y m było niesienie no w e g o św ia tła .

N a k aż d em polu w iek S t a n i s ł a w a A u g u s t a z o s ta w ił po so­

bie n i e z a t a r t ą pam ięć, na polu c z a so p iś m ie n n ic tw a nie p o zo stał te ż w’ t y l e od innych n a rodów .

P o c z ą tk o w o is tn ie n ie czaso p ism m o ra ln y c h i lite ra c k ic h o po- do b y m mniej w ięcej za k re sie , j a k „M onitor", b y ło b ard z o k r ó tk i e i n ie t r w a łe . M ianow icie w obcy c h j ę z y k a c h w y d a w a n e b y ł y prz ez M itzlera de K olof i K r y s t y a n a B o g u m iła F r i e s e g o : „ W a r s c h a u e r B ib lio th e k ," 1 7 5 8 — L705; „A c ta l i tt e r a r i a , " 1755— 1750; „ J o u r n a l l i t t e r a i r e de P o lo g n e ," 1751; o ra z z p olskich: „ N o w e w iadom ości

SATYRA ,NA ŁAMACH MONITORA. 79

ekonom iczne i uczone," 175ti; „ W iadom ości l i te ra c k ie ,u 1760— 17(33 w W ilnie '); „M a g azy n w s z y s tk ic h n au k , do szc zęśliw ego ż y c ia lu d zk ieg o p o t rz e b n y c h/ 1 1758; „ P a t r y o t a p o lsk i,“ 1761 a) ora z ów d a w n y „M onitor" z r. 1763, k tó re g o u k a z a ły się ty lk o cz te ry n u ­ mery, a j a k to w y k a z a ł K o p p e n s 3), w y r a ż a ł jed y n ie p lan y refor- m acyjne p a r t y i C z a r to r y s k ic h i j e j s tro n n ik ó w . Z e śm iercią A u ­ g u s t a III za ró w n o w ięc owe p lany upadły, jak i pismo, k tó re j e w yra żało.

P o k 1765 p rz y n o si z sobą u k a z a n ie się n o w e g o czasopism a.

I^yl niem „M onitor" j e z u i t y F r a n c is z k a Bohomolca. P ie r w s z y n u m er w y sz e d ł d n ia ‘21 m a rc a 1765 r., ab y o d tąd przez la t d w a ­ dzieścia, do r. 1781 w łącznie, w iernie słu ży ć z a ję tem u stanowi-, s ku: „O sią g n ąć zechcę w biegu pism a te g o nie ty lk o co p o le p ­ szenia się R z ą d ó w i n a t u r y on y ch ty k a ć może, ale coko lw iek ezerpając w źró d ła ch moralności, nauk, obyczajności, rozum wese- Ityi ośw iecać i um ysłom do ro z s z e rz e n ia się pole dać może, z a ­ częcia pochw ałę m ieć będę, wiem, że do w y d o s k o n a le n ia tej m y ­ śli) veniet nie je d e n po mnie m elior m e “ („M onitor", 1765, nr. 1).

Na razie j e d n a k „M onitor" m ógł być p ew nym , że nie z n a j ­ dzie w sp ó łza w o d n ik a, że ci, k tó rz y p r z y jd ą po nim, j a k się w yra -

„m elior me," i oni t u sza n o w an iem za zasługi je g o pochylą g ło w y w hołdzie uznania.

N aczelnym re d a k t o r e m n o w e g o pism a był, j a k w spom niałem , ks. j e z u i t a F ran c isz ek Bohom olec. D z ia ła ln o ś ć j e g c , j a k o k r z e ­ wiciela o św ia ty , ogólnie dzielą na d w a o k r e s y : je d e n , od r. 1751—

1764, o g ra n ic z a się na p rz ejęciu w z o ra m i K o n a rs k ie g o 4) i drugi, p rz y p a d a ją c y od r. 1764— 1784, to j e s t do śmierci, w k tó ry m ju ż s ta je się więcej sa m oistnym , pro d u k c y jn y m , idzie o w ła sn y c h z a ­ sobach u m y sło w y ch i na w łasnej drodze. T en d ru g i okre s p r z y ­ p ad a w łaśnie na czas r e d a g o w a n i a „M onitora." P o m o c w ielk ą w w y d a w a n iu cz aso p ism a zn a la z ł Bohom olec w w y k s z ta łc o n y m 1 pełnym z a p a łu cudzoziem cu, M itzlerze de K o lof (um. w r. 1778).

W d ru k a rn i te g o ż odbijan e b y ły pojedyncze n u m e ra „M onitora."

Z pocz ątk u do nr. 7-go 1765 r. w ych o d ził „M onitor" raz na t y ­ dzień, potem d w a ra zy n a ty d z ie ń do końca sw ego istnienia.

') „ P r z e w r ó t u m y s ło w y w P o ls c e X V III w." S m o le ń sk i. K ra k ó w , 1891.

J) M. K a w czy ń sk i: „M o ra liseh e Z e its ch riften ," L ip sk , 1880.

*) Z e s t u d y ó w nad z n a c z e n ie m c z a so p ism a „M onitor." (S p ra w o zd . p r y ­ w a tn e g o g im n a z. O.O. j e z u it ó w w H ęk o cica ch pod C h y ro w em r. 1H44 i 1845).

*) B ie g e le is e n H en ryk : „ Ż y w o t ks. F ra n ciszk a B o lio m o lc a “ (A lb u m u c zą ­ cej się m ło d z ie ż y , p o ś w ię c o n e J. I. K r a sze w sk iem u ). L w ó w , 1879.

SATYRA VA LAMACH MONITORA.

P ró c z w y d a w c y , do re d a k c y i należ ało j e sz c z e c z te re c h innych, j a k o b ja ś n ia nas „M onitor,* 1765, nr. 2 ^—w a p ó ln lcy ci s ą : „Neo- kles, F ila n d e r, Imć p. cześnik O cho tn ick i i pew n a „ d u c h o w n a osoba. “ K to się u k r y w a pod postaciam i N eoklesa, F il a n d r a etc., mimo, że

„Monitor*' p o d aje k r ó t k ą c h a r a k t e r y s t y k ę k a ż d e g o z nich, tru d n o r o z s tr z y g n ą ć , ta k samo, jak t r u d n o dociec, k to j e s t auto re łn tych w sz y stk ic h a r ty k u łó w , u m ieszc zanyc h w „M onitorze," g d y ż w s z y s t ­ kie są bez podpisu. W iedząc j e d n a k o tem , że „M onitor" b y ł o r ­ g a n e m u c z e s tn ik ó w o b ia d ó w c z w a r t k o w y c h , pozatem j u ż z treśc i cho ć b y j e d n e g o ro c z n ik a ł a t w o o d g ad n ą ć, k o g o miał za w s p ó ł p r a ­ c o w n ik ó w w tej p ra c y na polu re fo rm y , sz e rz e n ia o ś w ia ty , sz c z e ­ pien ia n o w y c h pojęć, g a n i e n i a o b y c z a jó w i s ta r a n ia się o p o p r a ­ wę w ła s n e g o s p o łecz eń stw a. W s p ó łp ra c o w n ik a m i „M onitora* byli więc p ra w d o p o d o b n ie ci w szyscy, k tó ry m d o bro n a ro d u leżało na sercu, k tó rz y dąż y li do s z e rz e n ia n o w e g o ś w i a tł a , k tó rz y p ra gnęli w a d y w y k o rz e n ić i o b y c z a je zmienić, byli to s tro n n ic y k ró la i fa ­ milii, z w o le n n ic y filozofii fr a n c u sk ie j, k tó ry c h im iona z a ja ś n ia ły później s ła w ą pisarsk ą . Ci ludzie g r u p o w a li się koło „M onitora."

D ru k u ją c p ie rw sz e pło d y t a l e n t u s w e g o n a łam ac h te g o pisma, w y ra b ia li sw e pióra, ab y później ro z w in ąć na s z e rsz ą skalę w u t w o ­ ra ch sw oich t a l e n t a i zdolności. Można bez w a h a n ia pow iedzieć, że ca ła g r u p a ludzi, w y s tę p u ją c y c h na are n ę ży c ia społecznego, n a u k o w e g o i lite ra c k ie g o , na k tó re j czele s t a ł sam S ta n i s ła w A u ­ g u st, za s ila ła a r ty k u ł a m i sw y m i „M onitor." K to z nich b ył a u t o ­ rem te g o lub o w e g o a r ty k u ł u , j e s t rz ecz ą mniej w a żn ą, im iona j e d n a k k ilk u w s p ó łp r a c o w n i k ó w są nam znane, a n a w e t n ie k tó re u t w o r y ich p ióra; a w ięc p ierw szy m , j a k w spom niałem , j a k o re ­ d a k to r, j e s t ks. F ran c isz ek Bohomolec. Z innych Ig n a c y K r a s i c ­ ki, a u t o r c a łe g o ro c zn ik a z r. 1772 '), m ów i o tem D m o c h o w s k i s) oraz M inasowicz w ła sn o rę c z n y m i d o p isk am i w ro c zn ik ach „Moni­

to ra " z lat 1705, 1768, 1772, 1773, 1770, zn a jd u ją c y c h się w b iblio­

tece O r d y n a c y i K ra siń sk ic h w W a rsz a w ie , to s tw ie rd z a . D opiski t e o d s ł a n ia j ą a u to ró w w ielu a r t y k u ł ó w w „ M o n ito rz e " 3), ł tak , Mi- na so w ic z w y m ien ia, prócz siebie, K ra sick ieg o , j a k w y ż e j w s p o m ­ niałem , Bohomolea, A lb e r tr a n d e g o , J ó z e f a K o b la ń sk ie g o , Z a łu s k ie

-M Ign . C h rza n o w sk i: „Z d z ie j ó w sa ty ry ." W a rsza w a , liAli).

' ) „ P ism a ro zm a ite." Fr. Ks. D m o c h o w s k i. W a r sz a w # , 18'_’f>, cz. II.

*) T o w . n a n k o w e i lite r a c k ie w P o ls c e X V III w . „ A te n e u m ,* to m III,

str. 10M — 151.

go, G a b r y e l a K a s p r o w ic z a i wielu innych dziś m niej z n a n y c h lub z g o ła niezna nych autorów .

Do t y c h w sp ó łp ra c o w n ik ó w p r z y b y w a je s z c z e je d e n , t. j . ks.

G ra c y a n P i o t r o w s k i —j a k w y k a z a ł to prof. C h rz a n o w s k i.1) A więc, j a k w idzim y, ca ła ó w c zes n a e lita lite r a c k a za sila ła sw y m i p ło d a ­

mi „M o n ito ra.u

„ P isa rz e bow iem d ru g ie j p o ło w y tego stu le c ia — mówi prof.

C h rz a n o w s k i („Z dziejó w s a t y r y " ) — nie b łą k a li się sam opas, j a k to było w w ie k u X V I I I , w czasach saskich, lecz z w a r t ą ł a w ą k r o ­ czyli ku j a s n o i w y r a ź n i e w y tk n ię t e m u ce low i; w y p o w ie d z ie li w a lk ę z je d n e j s tro n y sa r m a ty z m o w i, a z dru g iej, k rz e w ią c e m u się zepsuciu m o ra ln e m u stolicy. ...W „ M o n ito rz e 1* sk u p iła się n ie ­ j a k o ta walka..."

W ogóle na w iek X V I I I p rz y p a d a r o z k w i t c z asopiśm ie nnic tw a.

J e d n o z w y b i t n y c h m iejsc z a jm u ją cz aso p ism a m oralne. W y d a w ­ nictw o czasopism m o ra ln y c h z a in ic y o w a ła naprzód A nglia, za je j p rz y k ła d e m p oszły i inne kraje. P o w o d z e n ie ty c h t y g o d n i k ó w m oralnych, j a k i e m się c iesz y ły w szędzie, ł a t w o o bjaśnić tem , że w śród publiczności rodz ił się g łó d ro m a n s u lub pow ieści obycza- ,]°wej, w k t ó r e j b y w ży w ych, n a tu ra ln y c h b a rw a c h p rz e d s ta w io n e b y ły o b ycz aje i życie sp o łecz eń stw a.

To, co t a k c z y te ln ik ó w „M onitora" j a k i inn y ch czasopism sa ty ry c z n y c h n a jb a rd z ie j j e d n a ł o i zach w y c ało , to w ła ś n ie t a ga- lery a ca ła ty p ó w , p ra w d z iw y c h , z ich w a d a m i i p r z y w a r a m i; czę­

sto n a w e t z a p e w n e nie d o s z u k iw a n o się m orału, t k w i ą c e g o w sa­

ty rz e , cieszono się j e d n a k h i s to ry a m i p ra w d ziw em i, w z ię te m i z ż y ­ cia. P o w a d z e n ie „M onitora" w śró d sp o łe c z e ń stw a p o lsk ieg o po­

lega z j e d n e j stro n y na talen c ie tych, k t ó r z y go re d a g o w a li i pisali, z dru g iej je d n a k , na p o sz u k iw a n iu le k tu ry , za stę pujące j pow ieść lub rom ans o b y cz ajo w y , k tó re g o P o ls k a w połow ie X V I I I w iek u je sz c z e nie miała. To sam o było w A nglii, Niem czech, D anii i R osyi. J e d y n i e we F r a n c y i, gd zie j u ż w X V I I w. b y ły powieści, ty g o d n i k m o ra ln y „Le S p e c t a t e u r franęais," b ę d ą c y n a ­ śladow a nie m „ S p e c ta to ra " a n g ie lsk ie g o — publiczność f r a n c u s k a Prz y ję ła obojętn ie i w k r ó t c e p r z e s ta ł wychodzić. G dzieindziej inaczej było. I tak, w Anglii, kolebce cz a s o p iśm ie n n ic tw a inoral- nego, p ierw sze te g o ro d z aju w y d a w n i c t w o p. t. „The T a tle r ," to znaczy „G aduła," s p o tk a ło się z przychyliłem p rzyjęciem ze stro n y publiczności an g ielsk iej. P ie rw s z y n u m e r u k a z a ł się d. 12 k w ie

t-') Z dziejów satyry. Warszawa, 1909. „G racyan P io tr o w s k i i j e g o satyr."

6

SATYRA NA ŁAMACH M O N lł O R A . 8 1

82 SATYRA NA ł,AMAOH MONITORA.

nia 1709 r o k u : z a ło ż y cielem te g o cz aso p ism a b y ł R y s z a r d Steele.

S te e le o d d a w n a w y s tę p o w a ł, j a k o m o ra liz u ją c y —n a p is a ł k ilk a ko- m edyi, w y s t a w i o n y c h z w ielk iem p ow odz eniem , pod o b n ie j a k nasz B ohom olec d z ie lą c y t w ó rc z o ść s w o ją mniej w ięcej w te n sam sposób.

P o d w u le tn ie m istn ie n iu „ T a t l e r u z o s t a ł z a m k n ię ty , a b y p rz e ­ mienić. się w w ięk sz e c z asopism o p. t. „T he S p e c t a t o r “ t. j. ,T)o- s t r z e g a c z u (w yc h o d ziło od 1 m a rc a 1711 r. do fi g r u d n i a 1712 r.

i od 18 c z e rw c a 1714 r. do 20 g r u d n i a 1714 r.). R e d a k t o r e m j e g o był zn ó w R. S teele, a pom ocnikiem i je d n y m z g ł ó w n ie js z y c h w sp ó łp ra c o w n ik ó w —A ddison, p isząc y d o ty c h c z a s w iersze łacińskie i a n g ie ls k ie ; p r z e r z u c a się on o d tąd na pole s a t y r y , w k tó re j m iał p rz e śc ig n ą ć innych. P o n ie w a ż zasilali „ S p e c t a t o r a “ n ajlep si z p i ­ s a r z y an g ie lsk ic h , s t a n ą ł w ięc on n a w y so k o śc i s w e g o z a d a n ia *).

T re ś ć m o ra ln a p rz e w a ż n ie w y p e łn ia całe czasopism o, p o ru sz a n e s ą tam ró ż n e k w e s ty e ż y c ia sp o łecz n eg o w k r ó t k i c h i s a t y r y c z ­ nych r o z p ra w k a c h , j a k o t o ; m iłość i m a łż e ń stw o , s z tu k ę w y c h o ­ w a w czą , skrom ność, am bicyę, s k ą p s tw o , dum ę, z b y te k w o d ziaży i pojazd a ch , n ie m o ra ln o ś ć p o je d y n k u , w y s t ę p n ą g rę , k o k ie te r y ę , p o lity k o m a n ię , b r a k w ie d z y etc.

P y t a n i a p o lity c z n e rz ad ziej tu ro z b rz m ie w a ją , cie k a w sz e są p o g l ą d y e s te t y c z n e w fo rm ie r o z p r a w e k o isto cie i p o cz ątk u fan- tazy i, o s ztu ce tra g ic z n e j, hu m o rze i dowcipie, k tó re u w a ż a ć t r z e ­ ba z a ow o c o d ajn e z a ro d k i b ad a ń e s te ty c z n y c h H u m e ’a i B u r k e ’go.*) U k a z a n ie się n a s tę p n ie w Anglii ro m a n su ro d z in n e g o i o b y ­ c z a jo w e g o u w a ż a H e t t n e r za b e z p o ś re d n ie n a s t ę p s t w o danycli w cz a s o p ism a c h m o ra ln y c h do te g o p o b u d e k — u nas z s a t y r y c z ­ nych ro z p r a w e k „ M o » ito ra u w y l ę g ł a się s a t y r a p o lsk a X V I I I w.

W r a c a ją c j e d n a k do „ S p e c ta t o r a , “*) zn a la z ł on t a k o g ro m n e pow odzenie w A nglii, że, j a k mówi H e t t n e r (tamże), „k a ż d y u k s z ta ł- co n y c z ło w ie k w L o n d y n ie u w a ż a ł za rzecz nieo d zo w n ie p o t r z e b ­ ną, że by m u co d z ie n n ie w r a z z h e r b a t ą p rz y n o sz o n o n a j n o w s z y n u m e r „ I ) o s t r z e g a c z a u; na p ro w in c y i w każ de p o p ołudnie n ied zie l­

ne o d c z y ty w a n o n u in e ra z p rz e sz łe g o t y g o d n i a ; a prócz t e g o z b ie ­ ra n o po jed y ń cz e n u m era i w p e w n y c h o d stę p a c h czasu p uszczano w o b i e g nan o w o , j a k o to m y o d d z ie ln e .“

*) H e t t n e r H erm an : „ H is t. lite r , a n g ie ls k ie j 16ti0— 1770 r.“ w tłó m a c z e - n in P . C h m ie lo w s k ie g o i E . G r a b o w s k ie g o .

*) H e ttn e r . T a m ż e.

') W y d . A m s te r d a m s k ie 1754 r., to m ó w 8. P r z y p isa n iu te j p r a c y u ż y ­ w a łe m t e g o ż w y d a n ie p ie r w s z o G to m ó w .

SATYRA NA ŁAMACH MONITORA. 8 3

N ie d ziw zatem, że w y w o ła ł sz e re g n a ś la d o w n ic tw , n ie ty lk o w A nglii, ale i w innych kra ja ch. W N iem czech u k a z u je się p is­

mo s a t y r y c z n e „D er Y ernttfftler," n a ś lad u ją ce „S p ec ta to ra," w e F r a n c y i „Le S p e c ta te u r fran ęa is," w P o ls c e — „M onitor,“ w R o ­ s y i —„ W s ia k a ja W s ia c z y n a “ i w iele innych.

W k r ó t k i m czasie do cz ek ał się „ S p e c ta to r" tłó m a cze ń n a ob- ce tłó m aczeniem fran cu sk iem p. t. „Le S p e c t a te u r ou le S o c ra te m oderne oii l ’on v o it un p o r t r a i t naif des m oeurs de ce si&cle," p o słu g iw ali się w s p ó łp ra c o w n ic y r M o n ito ra u i sam Bolio- molec, g d y ż j a k p o w ia d a : „Nie mam w p r a w d z i e szczęścia umieć po angielsku, a p rz eto ty c h t y lk o znam an g ie lsk ic h a u to ró w , k t ó ­ ry c h pism a na f r a n c u s k i j ę z y k są przełożone." („M onitor" nr. 94, 1708 r.) i)

T ak samo a u to ro w ie „W siakoj Wsiaczyny,** cz asopism a o za­

k ro ju m oralnym , n a śla d u ją c y m „ S p ec ta to ra, “ p o s łu g iw a li się tłó- m aczeniem francuskiem 2). N a zależność „M onitora" od „S p e c ta ­ tora* j u ż w spółcześni zw ra c a li u w a g ę ; i ta k C z a r to r y s k i G. Z. P.

w swoich „Myślach o pism ach polskich" wyd. r. 1801 pod p s e u d o ­ nim em A. D a n ti s c u s ’a m ówi: „U k aza ło się n a jp ie rw e j pism o pe- ry o d y c z n e p. t. „M onitor," k t ó r e niczem innem nie było, j a k t y l ­ ko n aślad o w an iem ró w n e g o ro d z aju p is m a a n g ie lsk ie g o „Specta- t o r . “ P ie r w s z y n a w e t num er, czyli w s t ę p i u w ia d o m ie n ie o ro z ­ kładzie te g o dzieła, co do s łow a w y j ę t e j e s t z „ S p e c t a t o r a " .. . "

To samo D m o ch o w sk i („ P is m a ro z m a ite ," F r. Ks. D m ochow ski, W arsz., 1826, cz. I I ): „W ych o d ziło po d ó w c zas pism o pery o d y czn e , P-1. „ M o n ito r1* na wrzó r „ S p e c ta to ra " an g ielsk ieg o , k tó re g o w zn a cz­

nej części było tłómaczeniem** (cyt. K oppeus. Z e s tu d y ó w nad z n a ­ czeniem czasopism a „M onitor"). Z r e s z t ą „M onitor" by n ajm n iej się z tem nie k ry je , w sp o m in a ją c na ła m ac h s w eg o p ism a często o tem (1768, nr. 38; 1771, nr. 63; 1772, nr. 1; 1768, nr. 2).

Z ależność t a „Monitora** od „ S p e c ta t o r a*1 a n g ie ls k ie g o przy c z y ta n iu oby d w ó c h ty c h czasopism rz u c a się o d ra z u w oczy, np.

w ro c z n ik u z r. 1772, k tó re g o autorem , w e d łu g M inasowicza, j e s t K ra sick i. Z ale żn o ść t ę w y k a z a ł prof. C hrza now ski.

P oza „S p ec ta to rem ," k t ó r y nieza prze cze nie w y w a r ł wielki w p ł y w na „M o n ito ra,“ sądzę, że b y ły je s z c z e inne w p ły w y . J a

-Z w r ó c ił j u ż na to u w a g ę p ro f. C h rz a n o w sk i. „-Z d z ie jó w s a ty r y ,“

str. 151.

*) n W siak aja w sia czy n a " i „Spiektator.** Ż urnał M in. N a ró d . P r o s w ie - sz c ze n ia . S ty c z e ń 1892, str. 125—156. W . S o łn c e w .

R4 SATYRA NA KAMACH MONITORA.

k ie —t r u d n o dziś dociec. Może ów w s p o m n ia n y w y ż e j „G aduła,"

k t ó r y ró w n ie ż u k a z a ł się w tłó m a c z e n iu fr a n c u sk ie m p. t. „Le b a b illa rd a n g l a i s “ 1747 r. i inne P o r ó w n a w s z y s a t y r y n a ł a ­ m ach „ M o n ito ra14 z s a t y r ą n a ła m a c h „ S p e c t a t o r a , “ w id zim y , że s a t y r a w „M onitorze* j e s t obfitsza, b o g a t s z a w tr e ś ć i w ię k s z ą o d z n a c z a się ró ż n o ro d n o ścią, by ć m oże d l a te g o , że w ięcej w sp o ­ łe c z e ń s tw ie naszem w ó w c z a s po czasach saskich było s t r o n u je m ­ nych, niż w s p o łe c z e ń stw ie a n g ielsk iem , częściej te ż ro z p r a w k a m o ra ln a w „ S p e c ta t o r z e “ z n a jd u je swój o d d ź w ię k w „M onitorze,"

j a k o s a ty ra . N a s u w a się s tą d w n io sek i ten jeszc ze, że „ M o n ito r1*

pod w z g lę d e m s a t y r y c z n y m z a sila ł się w m n ie js z y m sto p n iu ze

„ S p e c ta t o r a ,“ niż to cz y n ił p rz y p u ś ć m y w innych sw oich n u m e ­ ra c h p o św ięc o n y ch z a g a d n ie n io m e s te ty c z n y m , m o ra ln y m , n a u k o ­ wym, filozoficznym . P o tw ie r d z a mój w nio sek i sam „ M o n ito r1*

z r. 1772 nr. 1, p ió ra K ra s i c k i e g o : „ W p rz e c ią g u pism „M o n ito ra ,“

dzieła t e g o w s p ó łto w a r z y s z e za s zczycali go p r a c ą sw o ją w łasną , cz ęsto j e d n a k c z e r p a ły się źró d ła cudze. M ię d zy in n em i S p e k ta - t o r A n g i e l s k i ...“ A więc m ięd zy in n e m i źró d ła m i i „ S p e c t a t o r u

a ngielski.

W k a ż d y m razie, że n a j w i ę k s z y w p ł y w n a „M o n ito ra" w y ­ w a r ł „ S p e c ta to r," te m u z a p rz e c z y ć nie można. W j a k i sposób p rz e ra b ia li i cz erp a li z n ieg o tr e ś ć i form ę do sw oich s a t y r a u to - r o w ie „M onitora," w d a ls z y m cią g u tej p r a c y p o s ta ra m się u w y ­ datnić.

*

S a ty ra n a lam ach „M o n ito ra “ ro z p a d a się n a d w ie w ielk ie g r u p y , j a k i w o g ó le c a ła s a ty r a , k tó re j p rz e d s ta w ic ie la m i s ą : N a ­ ru szew icz, K ra sicki, P io t r o w s k i — i k o m e d y a B ohom olca, Z a b ło c ­ k iego, z k t ó r y c h j e d n a w y s z y d z a fr an cu z czy z n ę, n alec iałość obcą, p o w ie rz c h o w n ą , d r u g a chłoszcze w ła sn e rodzim e, dzied z iczn ie p rz e ­ k a z a n e w a d y , w y ro s łe n a g ru n c ie sw o jsk im , ogó ln ie zn a n e pod n a z w ą s a r m a ty z m u , n a k o n ie c do ty c h d w ó c h g r u p m o ż n a b y z a łą ­ czyć i trz e c ią n ie w ie lk ą g r u p k ę w ad, k t ó r e ró w n ie ż chłoszcze

' ) M aks K a w c z y r is k i: „ S tu d ie n zu r L ite r a tn r g e s c h ic h te d e s X V III ja h r . M oraliseh e Z e its c lir ifte n . L e ip z ig , 1880.*

SATYRA NA ŁAMACII MONITORA. 85

„M onitor" biczem s a t y r y , lecz te złe s t r o n y c h a r a k t e r u i d u s z y ludzkiej są i b y ły znane po w s z y s t k ie czasy, są dziś i b y ł y przed w iek a m i nie są ściśle złączone z e p o k ą „M o n ito ra,” a tem i w a ­ dam i są: sk ąp s tw o , pycha, dum a, obłuda, p o ch le b stw o i in n e im pokrew ne. T rz e b a j e sz c z e z a u w aż y ć, że s a t y r a w y m ie rz o n a p r z e ­ ciw sarm a ty z m o w i, p isa n a z w ię k s z y m ta le n te m , w e r w ą i r o z m a ­ chem, j e s t ciekaw sza, b a r d z ie j sam odzielna, sw ojska, może d l a t e ­ go, ze p o w s t a ł a j e d y n i e n a zasadzie o b s erw acy i, podczas g d y sa­

t y r a n a t y p y i w a d y p o w s ta łe pod w p ły w e m francuskiej m ody i obyczaju, j e s t sła b sz a ; o b se rw a c y i sam odzielnej s ta w a ło w id o c z ­ nie n a p rz eszk o d z ie j u ż n a ś la d o w n ic tw o odpow ied n ich firc y k ó w , m odnych żon, m odnych k a w a l e r ó w i i n n y c h now o m o d n y ch p o s ta ­ ci, w j a k i e o b fito w a ł w iek X V I I I w k a ż d y m k r a ju i k tó re z n a la ­ zły j u ż swoje w iz e ru n k i w „S p ectatorze."

I rz eczyw iście różnice pom iędzy m odnym i k a w a le ra m i, mod- neiru żonami, m o d n y m i ludźm i Anglii, F r a n c y i, N iem iec i P o lsk i, nie b y ł y t a k za sadnicze i ró ż n e — s a t y r a więc, w y m ie rz o n a p rz e ­ ciw francuz om a nii, j u ż m ia ła być z konieczności odbiciem w tór- nem, mimo w łasn e j o b s erw acy i, re p ro d u k c y ą s a t y r y , p o w s ta łe j g d zieindziej p rz e c iw t y m sam ym w adom . N a to m ia s t nasi P ija - kiewicze, nasi Z a w a d y a c c y , Z abobonnic cy, S ta ru s z k ie w ic z e , są t y p a m i sw ojskim i, więc i sa ty ra , prz e c iw nim w ym ierzona, s t a w a ­ ł a się tein sam em bard ziej s w ojską, b ardziej o ry g in aln ą .

P od zielm y w ięc s a t y r ę n a ła m a c h „ M onitora" n a w y m ie r z o ­ n ą p rz eciw :

1) cudzozieinszczyznie 2) sarm a ty z m o w i.

Zajm iem y się teraz po kolei satyrą każdej z tych g ru p .

I.

» M onitor“ cliłoszcze fra n c u z c z y z n ę ze s ta n o w i s k a złego, j a ­ kie przynosi k ra jo w i, i ze s t a n o w i s k a p o g lą d ó w staropolskich, k tó ry m ta n aleciałość obca podobać się nie m ogła. W y s tę p u je

„M onitor" prz eciw w szelkim je j objaw om , a tem i są: m a r n o t r a w ­ stwo, m odne w y c h o w an ie, m odne żony, m odne dam y, staru sz k i, chcące być ciągle m łodem i, m odna miłość, rozpusta, zepsucie o b y ­ czajów, g r a w k a r ty , t y tu ło m a n ia , u ż y w a n ie j ę z y k a fran cu sk ieg o , życie n ad stan, z b y tk o w n e p ro w a d z e n ie domu n a w z ó r s zlac h ty f r a n c u s k i e j ; roi się t a s a t y r a od a m a n tó w , d w o ra k ó w , firc y k ó w ,

86 SATYRA NA ŁAMACII MONITORA.

k a r c ia rz y , zn ie w ie śc ia ły c h m łodzieńców , p ró ż n ia k ó w , p o je d y n k o w i- czów, b la g ie r ó w , g a z e c ia r z y , pseudo-filozofów , k o k ie te k , m odnych p a n ie n etc. etc.

F r a n c u z c z y z n ę c a łą po d zielićb y m o żn a n a m odne obyczaje, m odne w y c h o w a n ie i t y p y m odne, n ie z n a n e p rz e d te m w P olsce, a z ja w ia ją c e się po ra z p i e r w s z y w s a t y r a c h „ M o n ito ra .u

J u ż w p ie rw s z y m ro c z n ik u z r. 1765 s p o t k a m y się z s a r k a ­ niem z p o w o d u b e z m y śln e g o w y s y ł a n i a m ło d z ie ń c ó w za g ra n ic ę, w r a z z g u w e r n e r a m i k t ó r z y nie w ie le co um ieją. M łodzieńcy owi n a b y w a j ą z a g r a n ic ą zły ch n a ł o g ó w i z a m ia s t w z b o g a c ić s w ą w ie ­ dzę, p o w r a c a j ą pełn i w a d do k ra ju , a p r z e h u l a w s z y o s t a t n ie r e s z tk i m a ją tk u , nie m a ją ży ć z czego, a p ra c o w a ć nie um ieją.

(„M onitor," 1765, nr. 28).

M arnotraw stw o u w a ż a „ M o n ito r1* za s k u t e k złeg o w y c h o w a ­ nia, w y s y ł a n i a m ło d z ie ń c ó w za g ra n ic ę , w z o r o w a n i a się n a f r a n ­ c u sk ic h z w y c z a ja c h . S tą d p o chodzi z b y te k , m a rn o w a n ie fo rtu n y , a b y p o k ry ć sza lo n e w y d a t k i : „C zegóż po ta k i m o b y w a te lu sp o ­ d ziew ać się może O j c z y z n a ? ! — z a p y tu j e „ M o n ito r" — O to obciążony w ielkim i d łu g a m i g o t ó w j e s t n a jn ie g o d z iw s z y c h c h w y ta ć się s p o ­ sobów , k t ó r y m i b y się m ó g ł u w o ln ić od p r z y k rz ą c y c h się n i e u s t a n ­ nie k re d y to r ó w . P n ie się do u rzędów , nie p rz eto , iż b y O jczyźnie j a k ą u c z y n ił p rz y s łu g ę , ale iż b y ich u ż y ł do z y s k u i z a ro b k u sw o ­ j e g o . T a m u n ieg o d o b ro O jcz y zn y , g d z ie j a k ą ś d la siebie c z u ­ j e zdobycz. S ło w em n ie w o ln ic z ą i p r z e d a ż n ą s t a j e się duszą."

(1768, nr. 20).

I n n y m ra z e m t a k i e życie nad s ta n k o ń c z y się r u i n ą m ate- r y a l n ą zu p e łn ą , j a k np. w s a t y r z e G r a c y a n a P io t r o w s k i e g o („Mo- nito r," 1770, nr. 23), pisan ej w ierszem . A u t o r je d z ie do L ublina, po d ro d z e s p o t y k a szlachcica

B o so b e z c za p k i, c h o c ia ż j u ż b y ło p o le c ie , S a k w y t y lk o z sz a b lis k ie m t łu k ą s ię p o g r z b ie c ie .

A u t o r z a in t e r e s o w a n y losem szlachcica, prosi go do k o lask i i z a p y tu je o p r z y c z y n y j e g o n ę d z y :

Z g in ę ło , o n o d p o w ie . N ie w c z a s ż a l po s tr a c ie ! Z ja d ło się , w y p iło się , p r z e g r a ło s ię w k a r ty , R e s z t ę z g r y z ły ła k o m e o g a r y i ch a r ty .

O jciec szla c h ic a ż y ł sk ro m n ie, z o s t a w ił z n a c z n ą fo rtu n ę , k t ó ­ rą ro z d z ie lił p o m ięd zy

C z te r e c h s y n ó w , d w ie c ó re k , s z e ś ć w io s e k z k a rczm a m i, D w a m ły n y i o ś m d z ie s ią t t y s ię c y ty n fa m i.

SATYRA NA ŁAMACH MONITORA. 87

.Ale j a k zaczęto hulać, używ ać, polować, gości spraszać,

Ż o n k i t e ż k r o to filn e na s w e a d ry a n y , N a w o la n ty , a z u s ty , sa k i i ro b ra n y , N a m a n k ie ty , m a n e le, g ir la n d y , sa lo p y

W y c ią g n ę ły z sp ic h le r z ó w k o rce, z s t o d ó ł sn o p y .

^ k o ń c z y ło się na tein, że w dom u szlachcica

B ied a , n ę d z a o s ta tn ia i c h u d o b a ciężk a J e d n a t y lk o ch a łu p k a i t o z k o m o rn ik iem , K o la c y a k a p u s tk ą , a o b ia d b a r sz c zy k ie m . . .

P o d o b n y s k u te k ż y c ia n ad stan, m a r n o tr a w s t w a , kończącego się ru in ą m a t e r y a l n ą zu p e łn ą , kreśli K ra s ic k i w „M onitorze," 1772, nr. 99 *). o t o tre ś ć tej s a t y r y : „D nia w c z o ra jsz e g o z r a n a p r z y ­ szedł do m nie cz ło w ie k w w y t a r te j sukni, z w ielkiein z a w s t y d z e ­ niem prosząc o ja k i e k o l w i e k zapom ożenie; g d y m mu się p r z y ­ p a try w a ć począł, poznałem , iż to był s y n j e d y n a k bardzo m a ­ j ę t n e g o s ą sia d a ro d z ic ó w moich, n ie g d y ś z a w o ła n y j u n a k i b a r ­ dzo m odny kaw aler. S p y ta n y o p rz y c z y n ę nędzy, z płaczem odpowiedział, iż go m a r n o t r a w s t w o p rz y p ro w a d z iło do ta k n ę d z ­ nego sta n u ; w spom ogłem go w e dle możności, a g d y odszedł, n a ­ d er o bfitą z o s ta w ił mi m a t e r y ę do u w a g i. P r z y c h o d z iło mi na pamięć, j a k przed l a t d w u d z ie s tu nie m ożna się było do niego docisnąć, ta k i e m n óstw o zb ieranej (jak m ów ią) d ru ż y n y n a p e łn ia ­ ło pokoje je g o . N a js ła w n ie jsi j u n a c y , szulernie, pijacy, trefnisie, cisnęli się pod s k r z y d ła p r o te k c y i d la w s z y s t k i c h nie zbronnej.

N ie raz, idąc piech o tą prz ez ulicę, z b r y z g a n y b y w a łe m b ło tem od pląsającej j e g o k a w a l k a t y ; p rz y sz ło do te g o , iż ów p o szó stn y panicz p rz y s z e d ł do p a r o k o n n e g o szlachcica i o s t a t n i ą przyciśnio- ny p otrzebą, m u siał się tem u uniżać, n a k tó re g o p rz e d te m i p a ­ trzeć nie ch c ia ł.“

N a m a r n o t r a w s t w o n a p a d a „ M onitor" k ilk a k ro tn ie , na wiel- k opańskie p ro w a d z e n ie domu, t r z y m a n ie psiarni, kapeli, stu h u ­ za ró w n a d w o rn y c h , p ro w a d z e n ie d ro g ich stołów , k a r e t paryskich, a z w y k le z b y te k ta k i kończy się ru in ą, uciec zką za g ra n ic ę p rzed d łu ż n ik a m i („M onitor," 1773, nr. 97) *) — n a p a d a też n a n ie z n a n y prz ed tem w P olsce zw yczaj z a s ta w i a n i a s to łu w y sz u k a n e m i po­

tr a w a m i (1766, nr. 56); „cóż m ów ić o dom ach, w k tó r y c h droższe

') „Spectator," I, 65, przypiski.

*) „Spectator,“ II, 19.

SATYRA NA ŁAMACH MONITORA.

pokoje, j a k p rz e d te m wioski. Co o s tołach, na k t ó r y c h więcej t e ra z sre b ra , j a k g o t o w e g o do o b ro n y ż e la z a (1767, lir. 66) ‘).

W ścisłym z w ią z k u z m a r n o t r a w s t w e m stoi karciarstioo, z w y ­ czaj rów nie ż z F r a n c y i p r z y n ie s io n y ; k ilk a k ro tn ie w s a t y r z e na m o d n y c h p a n ic z ó w „ M onitor" o niem w s pom ina (1767, nr. 5; 1767,

nr. 79; 1767, nr. 81; 1768, nr. 21; 1779, nr. 49).

T a k im m a rn o tra w c e m , ro z p u stn ik ie m , p ró ż n ia k ie m i znie- w ie śc ia ły m b y w a z w y k le m o d n y panicz, t y p n ie z n a n y d aw n ie j, u r o b io n y n a fr a n c u sk ie j m odzie, obycz aju , e d u k a c y i za g r a n ic ą lub m a łp o w a n iu in n y c h , p ę d z ą c y życie na h u lan k ac h , p ró ż n ia c tw ie , g rz e w k a r ty . J e d n a z ty c h s a t y r m a form ę p a m ię tn ik a , a r a ­ czej d o w c ip n e g o , a k r ó t k i e g o s p ra w o z d a n ia z sześciu dn i w t y ­ g o d n iu od p o n ie d z ia łk u do so b o ty („M onitor," 1767, nr. 5) *). P o ­ n ie d z ia łe k : „ W s ta łe m o g o d z in ie 9-ej i piłem T h e (herbatę). P o ­ tem f r y z o w a łe m i u b iera łem się aż do g o d z i n y 11-ej. Od g o d z i ­ ny 11-ej aż do 2-ej o d d a w a łe m w i z y t y g o to w a ln ia n e . Od 2-ej aż do 3-ej o biad ja d łe m . P o obiedzie g r a łe m w k a r t y aż do g o d z i ­ ny 5-ej. P o 5-ej b y łem na kom edyi aż do 9-ej. Od 9-ej aż do północy b y łem n a assam blach. P o p ó łnocy spać poszedłem .

„N B. D n i a te g o b yłem t r z e ź w y . “

N a s t ę p n e dn i w ty g o d n i u m ało ró ż n ią się od p o p rz e d n ie g o ; z a n o tu je „ k a w a l e r u we w to re k : „o p ó łn o cy w róc iłe m do domu, dałem h a jd u k o w i w pysk, bo b y łe m z łe g o h u m o ru po p rz e g ra n e j" ; w śro d ę „ k a w a l e r " upił się, w c z w a r t e k z te g o pow o d u c h o r u je ; w p ią te k c z y ta n i e ja k ą „ M a gellonę" ro m a n s (rozum ie się f r a n c u ­ ski); w s o b o tę zn ó w g r a w k a r ty .

N a s t ę p n e dn i w ty g o d n i u m ało ró ż n ią się od p o p rz e d n ie g o ; z a n o tu je „ k a w a l e r u we w to re k : „o p ó łn o cy w róc iłe m do domu, dałem h a jd u k o w i w pysk, bo b y łe m z łe g o h u m o ru po p rz e g ra n e j" ; w śro d ę „ k a w a l e r " upił się, w c z w a r t e k z te g o pow o d u c h o r u je ; w p ią te k c z y ta n i e ja k ą „ M a gellonę" ro m a n s (rozum ie się f r a n c u ­ ski); w s o b o tę zn ó w g r a w k a r ty .

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1912, T. 2 (Stron 81-118)

Powiązane dokumenty