Szereg m iast i tysiące wsi pow raca na łono Rzeczypospolitej pol
skiej, jako praw ej władczyni tych grodów i wsi, które od rozbiorów przebywały w niewoli niemieckiej, a nigdy przecie nie zapomniały o
swej przynależności do Polski zjednoczonej.
Jednem z pierwszych m iast, któ re w racają na łono M acierzy pol
skiej, jest T oruń , nad dolną W isłą.
M iasto to starożytne, początek swój grzebiące w pom roce dziejów, niejednokrotnie bywało jakby symbolem walki tych dwu żywiołów, krw aw iących się na rubieżach Polski o panowanie nad krajam i Pom o
rza, P ru s i W ielkopolski. Sporne w nauce jest ju ż to, kto był zało
życielem gro d u : K rzyżacy, czy rdzenni panowie tej ziemi, mieszkańcy M azowsza. N iewątpliwą natom iast jest rzeczą, że K rzyżacy przez zna
czny czasu okres usadowili się tu taj praw em miecza i że właśnie T oruń był ich punktem oparcia w zbrodniczych wypadach na ziemie polskie.
T u ta j, za panow ania K azim ierza Jagiellończyka, panowie polscy z ziem pruskich zgrom adzili się w lutym 1454. r. i stąd wysłali do króla pol
skiego błagalną prośbę o wyzwolenie ich z pod jarzm a krzyżackiego.
T u ta j K azim ierz Jagiellończyk odbierał hołd od wyzwolonych P ola
ków. T u taj w dniu 19. października 1466. r. tenże sam król po dw u
nastoletniej zwycięskiej w ojnie podyktował Zakonowi pokój, mocą któ
rego P ru sy Zachodnie, czyli w ojew ództw a: pom orskie, malborskie, cheł
mińskie, W arm ia i Gdańsk wróciły do Polski, a m istrz Zakonu staw ał się lennikiem Polski. T u taj um arł Ja n O lbracht, przybyły do Torunia, by odebrać ten hołd lenny.
P od opieką Rzeczypospolitej zakwitnął T oruń w bogactw a i oka
załość. M ury T o ru n ia gościły niejednokrotnie i nie na krótko królów polskich. W r. 1519. w pełni m ajestatu wjeżdżał tu taj Zygm unt stary ; tu taj przebyw ał przez czas dłuższy B atory; w r. 1626. do T orun ia zw ołuje sejm Zygm unt I I I . i osobiście nań przybywa. W roku 1635.
gości tu W ładysław IV ,, by zblizka doglądać zaw ierającego się w Stum
-dorfie pokoju ze Szwedami. D w ór jego toruński staje się wówczas wi
downią zjazdów dyplomatycznych. T u ta j spoczęły na wieczny spoczy
nek w kościele N ajśw iętszej M aryi P an ny zwłoki Anny, siostry Zy
gm unta I II . T u taj z woli W ładysław a IV . odbywała się w r. 1645.
słynna teologiczna rozpraw a między katolikam i i ewangelikami, wym o
wny akt tolerancyi państw owej w Polsce. W roku 1655., czasu najazdu Szwedów, mieszczanie toruńscy, w ierni Ojczyźnie, staw iają zacięty opór w rogow i. W podzięce za to Ja n K azim ierz odbywa uroczysty wjazd m onarszy do T orunia w r, 1659. W roku 1709. przebywa tu A ugust II.
W roku 1793., po drugim rozbiorze, T o ruń przechodzi pod w ła
dzę Prusaków . Kończy się kilkuwiekowa Toruńszczan w ierna służba Ojczyźnie. System germ anizacyjny wyciska swoje piętno. Ale duch zie
mi, duch polski żyje w mieście po dziś dzień. Oto naw iązuje się na nowo przerw ana w przedzień X IX . stulecia nić jedności tych ziem z m a
cierzą polską. Nić, w ysnuta z wierności synów w r. 1454, a trw ająca złotym blaskiem patryotyzm u przez trzy i pół stulecia. T oruń wraca napow rót do nas, ja k wrócił na czas krótki po traktacie tylżyckim.
Tylko, że teraz w raca na zawsze. A nioł-rycerz, opiekun herbowy m iasta, ten Anioł tarczowy, którego T o ru ń zawezwał na patrona za dni Kazi m ierza Jagiellończyka, ochraniać będzie m iasto od nieszczęść. Pod jego opiekuńczą czujnością, a w nierozerw alnym związku z O jczyzną, dum ny starodaw ny gród, przeglądający się w n urtach W isły-królow ej, sta
nie się znowu jedną z pereł k raju . Napływać tu będą rzesze rodaków, chcące oddać pokłon ziemi umęczonej, rozsław ią go na nowo poeci, następcy Acernusow ej lutni, zrośnie się on z całością O jczyzny wspól
nym patryotyzm em , wspólną ju ż troską o los W olnej, Niepodległej i Całej Rzeczypospolitej, następczyni chwały Jagiellonów. Głębią w zru
szonego serca w ita Cię, grodzie pradaw ny — cała Polska!
W ślad za Toruniem przechodzą pod władanie praw ow ite wszyst
kie inne g rody i m iasta i ziemie, których sam dźwięk budzi odwieczne, najstarsze uczucia narodow e Polaków,
Przypadnie nam do Piersi Gniezno prastare, K ruszw ica, Gopło, Racibórz, K a to w ic e... Doprawdy, w samem pomyśleniu o spraw ach tych spoczywa jakieś nieodparte wzruszenie. Sen tylu lat dziesiątków spełniony! Gdybyśmy się nawet zechcieli pozbawić uroczystych aktów odbierania, gdyby się one zredukow ały do najsuchszego przebiegu czyn
ności adm inistracyjnych — to ju ż samo zjawisko, fakt sam w sobie był
by czemś w rodzaju m odlitwy dziękczynnej. W chwilach takich dusza Polaka czuje wdzięczność nawet za lata niewoli, udręczeń i beznadziei, skoro po tem męczeństwie takie przychodzą nagrody.
'P o czątk i naszej państwowości śą zaprawdę trudne. Obcy nam, a my sami sobie nie szczędzimy czarnych godzin,dokuczliwości i utrudzeń dla uczucia, któreby te wielkie chwile chciały widzieć w gloryi szczę
ścia i harm onii. Ale gdy się myśl obróci ku cudowi historyj, gdy
spoj-rzy w stronę zwycięstw, któ re przecie pięć lat tem u jeszcze wydawały się snem tylko — wówczas p o w staje na nowo otucha.
Oby tylko otucha ta nie staw ała się uspraw iedliw ieniem odpo
czynku, zasypianiem na laurach, lenistwa. O tucha powinna rodzić nową energię, męstwo i pamięć o tern, że najśw ietniejsze losy rozkw itu m ogą doprowadzić na nowo do upadku, jeśli społeczeństwo nie będzie zawsze czujne i robotne.
Niechże więc te akty szczęścia staną się nam nie wezgłowiem snu, lecz ostrogą biegu.
Zuriick zur Oder! — oder...
P recz aż po O drę od nas! precz!
Niech się niemiecki cofa miecz!
Nic nam po waszych bogach:
harcapach i pirogach!
Skądeście przyszli — nazad! won!
>Wir haben E u er genug schon!«
Precz aż po daw ny Lechów próg!
Już was opuścił nawet Bóg!
O n Sam m a ju ż po uszy niemieckiej waszej duszy, Co się nad jego wzniosła tron!
W ięc — precz do domii! — h ajda! — won!
N ie dla was polskiej ziemi płód!
Nie dla was k raj nasz, mleko, miód!
N ie dla was dziatki nasze, Królew skie plemię Lasze!
Dość rządów waszych! dość już! dość!
Dla nas — słoninka! D la was — kość!
D arm o się kurczy wasza brew!
Co »Rum ak Boży« — to nie lew!
Zbierajcie sił ostatki!
I d a le j! — p rec z ! —■ do k la tk i!
Tam się we własnej tuczcie krw i!
I m arszcie sobie — z głodu — brwi!
Gdzie H ohenstaufów zim ny grób:
T am sobie z piekłem róbcie ślub!
T am niech nięmiecka suka — Szczeniaków swoich szuka!
N a praw o — O dra! W lewo — Ren!
Rączki do góry! albo — »w plen«!
D r; E. M. »Reluton«,
K iedy generał niemiecki zajm ow ał w roku .1915. W ilno, wydał do ludności m iasta odezwę, w której nazwał to m iasto »perłą korony pol
skiej«. T a »perła« przechodziła w czasie w ojny europejskiej niesłycha
nie ciężkie chwile. M iędzy tern, co głosiła prokłarriacya niemiecka po wejściu Niemców do W ilna, a tern, co Niemcy zaczęli w W ilnie i na całej Litw ie praktykow ać, tkwiła zasadnicza różnica. P o m ijając ju ż nie
zwykle ciężkie rekwizycye, pom ijając gospodarkę taką, jaką zdobywca prow adził w czasach średniowiecznych na zajętych terytoryach, rząd niemiecki podjął się zadania, które przeprow adza z całą bezwzględnością w ojskowego zarządu, mianowicie zadania niszczenia wszelkich śladów polskości w W ilnie i na Litwie. Zaczęto popierać niesłychanie Litw inów i w ygryw ać ich przeciw Polakom. W okresie, kiedy Niemcy widziały, że pokój ogólny jest bardzo daleki i kiedy zaczęły tworzyć rozm aite p ań stw a na wschodzie Europy, państw a nawet nie m ające żadnego uzasa
dnienia historycznego ani narodow ego stw orzyły także »niezawisłą«
Litw ę. T a niezawisłość przejaw iła się w ustanow ieniu pewnego rodzaju R ady Stanu, k tórą nazwano T arybą i któ ra w praktyce nie m iała n a j
m niejszej władzy ani znaczenia. Dość wspomnieć, że kiedy T ary ba chciała sobie w y b rić króla litewskiego, rząd niemiecki odrzucił kandy
daturę i zakazał T arybie m ieszania się w te spraw y. Robota Niemców, specyalnie przeciw Polakom skierowana, nie wydała jednak rezultatów.
W pływ k u ltu ry polskiej na L itw ie jest tak wielki, wspom nienia histo
ryczne tak żywe, węzły braterskie między Polską a L itw ą tak serdeczne, że nie pom ogą najdow cipniejsze kombinacye niemieckich dyplomatów, aby polskość z L itw y usunąć lub związek między Polską a L itw ą raz na zawsze obalić.
W obec tego, że spraw a Polski i L itw y w m iarę zbliżania się końca wojny coraz częściej zaprzątać będzie umysły, wobec faktu, że praw dzi
wi Litw ini życzą sobie taksam o jak i my ścisłej unii między L itw ą a Polską, tak, jak to było za czasów niepodległej Polski, zarów no oczy L itw inów ja k Polaków zw racają się coraz częściej ku W ilnu, ku temu m iastu, w którem k ró lu je M atka Boska O strobram ska, opiekunka L i twy, w którem pulsuje życie narodow e polskie, nigdy nie słabnące, n a
wet w czasach najg orszego prześladow ania.
W ilno, po litewsku W ilnuja, po białoruska W ilnia, leży w nad
zwyczaj pięknej dolinie, otoczonej góram i, przy ujściu rzeki W ilenki do W ilji. M iasto dużo, z silnymi śladam i ku ltu ry polskiej i z jask ra wymi przykładam i despotycznych rządów rosyjskich. Szereg kościołów przerobionych na cerkwie świadczy o polityce carskiej, stosowanej wo
bec katolicyzm u na L itw ie; szereg wspaniałych świątyń katolickich świadczy o niezwykłej religijności L itw y
Wilno.
Jedną z najciekawszych budowli w W ilnie jest katedra św. S ta nisława, założona po wprowadzeniu chrześcijaństw a na Litw ę przez W ładysław a Jagiełłę. K ated ra ta była tyle razy niszczona pożaram i i na nowo odbudowywana, że aczkolwiek założona w roku 1387, nie ma na sobie żadnych cech starożytności. P rzy katedrze znajduje się 10 k a
plic, z których najokazalszą jest kaplica K azim ierza królewicza ze srebrnym posągiem świętego i Jego relikwiam i. B ardzo okazały kościół św. K azim ierza, założony z początkiem 17. w., przem ienił rząd rosyjski na cerkiew. Kościół ten stanow i dziś sobór katedralny św. M ikołaja.
Kościołem, najbardziej znanym nie tylko w Litw ie, ale w całej Polsce, jest wileński kościół O strobram ski. Jest to kościół św. Teresy, zbudowany w 17. wieku. Z kościołem tym łączy się k ry tą galeryą wznie siona nad bram ą kaplica,‘w której znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej O strobram skiej.
N ad m iastem dom inuje Góra zamkowa z ruinam i zamku, o który rozbijały się tylekroć hordy krzyżackie.
M iejm y nadzieję, że gdv ta w ojna się skończy i dla wszystkich n a
rodów lepsze nastaną czasy, rozbłyśnie znów sława Litw y i sława W il
na, tej istotnej »perły korony polskiej«.
J a k C ieszy n p r z e s z e d ł w r ę c e p o ls k ie w ro k u 1918 .
Przeciągająca się w ojna, straszne wyniszczenie ludności cywilnej i ogrom ne stra ty w śród w ojska, wreszcie coraz w idoczniejsza pewność klęski A ustryi i Niemiec, oto przyczyny, które rozbudzały w śród n a ro dów uciśnionych ju ż z końcem wiosny 1918. r. coraz yviększą nadzieję, że zbliża się czas wyzwolenia. N ikt nie m ógł przewidzieć, jak się owo wyzwolenie dokona, w jakich rozm iarach się stanie ciałem, ale p rzy gotowywano się powszechnie na to »c.oś«, co m usiało nastąpić.
Ludność cywilna odczuwała, że sama niczego nie dokona. M ogła tylko dać popęd do działania tym, któ rzy mieli w rękach broń i siłę zbrojną, żołnierzom i oficerom. Pozyskać żołnierzy nie było zaiste tru- dnem po 4 latach w ojny przegranej. Rozm yślne jednak mieszanie na
rodowości w w ojsku austryackiem utrudniało pow ażną organizacyę w wysokim stopniu. T u m ogli coś zrobić tylko oficerowie. O rganizacyę oficerskie rew olucyjne pod zaborem austryackim rozpoczynają się na większą skalę ju ż po słynnym pokoju brzeskim, a pierw szy akt rew o
lucyjny to w ym arsz części legionistów polskich pod wodzą jen. H allera w lutym 1918. Młodzież w stępuje do Polskiej O rganizacyi W ojennej, a przewodzą jej także oficerowie w służbie austryackiej. T w orzą się
ko-m itety spiskowe i coraz gęściej sieć się zacieśnia, oblicza się siły i przy
gotow uje plany.
N a Śląsku Cieszyńskim położenie było bardzo .skomplikowane.
200 ©ficerów niemieckich, 34 polskich i 30 czeskich, zaś żołnierze w ró wnej części Polacy, Czesi i Niemcy, z w yjątkiem Bielska, gdzie prze
ważali Rusini i W ęgrzy. Zam iary na opanowanie Śląska mieli zarów no
Strój dziew czyny na Orawie.
Polacy, jak Czesi i Niemcy. Tern większa zasługa naszych oficerów, że potrafili w śród takich okoliczności opanować sytuacyę.
Miesiąc przed zamachem rozpoczęły się przygotow ania, m ające charakter inform acyjny. N a pierwsze zebranie u podpor. S tracha przy
było zaledwie 7 oficerów. O strożniejsi zachowali się z rezerw ą i widoki działania w porozum ieniu były małe. W obec tego por. M atusiak poro
zumiewa się z por. Barteczkiem i por. Skrzypkiem i ci trzej tw orzą nie
jako ścisły kom itet spiskowy, k tó ry jest osią działania. Odbywa się też parę zebrań w raz z działaczami cywilnymi. Jedno z takich zebrań (u pp.
Dom agalskich) omawia ju ż dokładny plan zamachu, przedłożony przez por. M atusiaka, opracow any wspólnie z por. Skrzypkiem. Statystyka sił wykazuje, że zamachu wykonać nie można. T ak przynajm niej zade
cydowała większość. Uchwalono wyczekiwać jeszcze, a tymczasem zy skiwać wpływ większy w śród oficerów obcych i żołnierzy swoich.
Robotę agitacyjną w śród żołnierzy prow adził jednoroczny pluto- n o w j Hellstein, z zawodu inżynier. M iał on zaufanie zarów no wśród oficerów -Polaków, którym na zebraniach sekretarzow ał, jak w śród pod
oficerów i sw oją energią niemało przyczynił się do powodzenia zam a
chu. H ellstein przebył niewolę rosyjską i przypatrzył się tam tejszej re- wolucyi. Gniewało go to, że zebrania oficerskie nie dochodzą do pozy tywnej konkluzyi, postanow ił więc przeforsow ać sw oje plany bez o fi
cerów z pomocą żołnierzy. Zwołane przez niego zebranie podoficersko żołnierskie z udziałem 300 osób odbyło się i uchwaliło pomimo sprzeci
wu wielu oficerów (którym wydawało się, że zamach jest przedwczesny) rezolucyę, w której postanowiono, że dnia 31. października odbędzie się jeszcze jedno zebranie żołnierskie z całego garnizonu, poczem oświad
czy się dotychczasowej komendzie austryackiej, że jedyną władzą żoł
nierzy polskich jest R ada N arodow a, a władze w ojskowe austryackie przestają istnieć.
Chwila rozstrzygnięcia zbliżała się.
Rada N arodow a, utw orzona w połowie października, czuwała za rów no ze spiskującym i oficeram i, by się nie spóźnić. W niedzielę.
27. października odbył się na rynku cieszyńskim olbrzymi wiec, na któ rym R ada odbiera ślubowanie wierności od ludu polskiego, a dzieje się to jeszcze w obecności austryackich (niemieckich) kom isarzy i żandar nieryi. P rzew ró t w Czechach przyspiesza działanie. W środę 29. pa ździernika pod wpływem wiadomości, że Niemcy przygotow ują zamach i m ogą nas zaskoczyć. R ada N arodow a postanawia objąć zaraz władzę na Śląsku Cieszyńskim. N a z a ju trz u d ają się posłowie: ^ ks. Londzin.
dr. M ichejdą i R eger do kom endanta garnizonu cieszyńskiego, pułk.
G erndta (N iem ca) z żądaniem, by poddał się pod rozkazy Rady N a ro dowej. G erndt oświadcza, że się nie podda, ale będzie postępy wał lojal
nie. Polscy oficerow ie i żołnierze przypięli biało-czerwone kokardki na czapkach, obok austr. bączka. P o r. M atusiak, którem u powierzono ko
mendę spiskowców, starał się o szybkie rozszerzanie odznak. Udał się sam naw et do aresztu wojskowego, gdzie plutonowem u Polakowi oddal kilka kokardek dla rozdzielenia pomiędzy w artę. Przypięli wszyscy, na wet jeden Niemiec. #
D nia 31. października, oskarżony przez sędziego Kulkę, staw ał por.
M atusiak do rap o rtu przed pułk. Gerndtem za rozszerzanie polskich ko
kardek, ale nie tylko p otrafił się Wytłumaczyć, lecz nawet spowodował, że podpułk. M lady i kap. P auler (N iem cy), którzy w łasnoręcznie zry wali żołnierzom drażniące ich polskie pokardki, dostali od pułkownika G erndta naganę. W obec tego poczęli nosić Czesi i Niemcy również sw oje odznaki.
Ażeby wybadać i ewentualnie unieszkodlić Czechów, zaprasza ich por. M atusiak na wspólne zebranie w restauracyi »Sarkandra» na go
dzinę 2. po południu. P rzybyli: K u ra t K ubań, ro tm istrz Szlapeta i por.
Pavlik, zaś z Polaków por. Barteczek, Skrzypek i M atusiak. Do poro
zumienia przychodzi. Czesi, m ając słabe siły, zobowiązują się popierać Polaków, zastrzegając sobie od nich wzajem ne poparcie na przyszłość:
obie strony oświadczyły bowiem, że przedewszystkiem trzeba się starać o to, by ziemia ta pozostała w rękach słowiańskich.
O godz. 4. rozpoczęły się pertraktacye z Niemcami w kaw iarni
»Austrya«, a to dla wybadania ich zam iaru i uśpienia czujności. Oprócz wyżej wymienionych 3 Polaków i 3 Czechów zjaw iło się tylko 2 N iem ców: podpor. Schmach (żyd) i pewien porucznik. Ponieważ w powie
trzu wisiała groźba rad żołnierskich, rozruchów i t. d., przeto obrady miały mieć niby za cel obmyślenie środków zaradczych przeciw zabu
rzeniom. Niemcy zaproponow ali:
1. O ficer nie zaaresztuje oficera nawet na rozkaz.
2. Gdyby jednak któryś został aresztow any, inni po starają się o
• jego uwolnienie przez interwencyę posłów.
3. O ficerowie aktyw ni m ają być usunięci.
4. Odbierze się dowództwo pułkownikowi Cerndtow i.
5. U tw orzy się z pośród oficerów kom itet polsko-czesko-niemie- cko-żydowski.
Polacy i Czesi zgodzili się zaraz na pierwsze cztery punkty, zaś co do punktu piątego zapadła zgoda po usunięciu słowa »żydowski«.
W spraw ie usunięcia z dowództwa pułkownika G erndta miała m iejsce następująca dyskusya:
P or. M a t u s i a k : Jak sobie to w y obrażasz?
Podpor. S c h m a c h : Oficerow ie wszystkich narodowości z ca
łego Cieszyna zejdą się o godz. 10. przed południem dnia 1. listopada w lokalu »menaży». Stąd pójdzie deputacya oficerska, złożona z 1 Po laka, 1 Czecha i i Niemca do pułk. Gerndta i zażąda od niego złożenia władzy w swoje ręce,
M .: G erndt naturalnie nie ustąpi; co w tedy?
S .: W tenczas zaaresztujem y go.
M .: A w ojsko?
S. Dla odw rócenia uwagi G erndta wyśle sie wszystkie kompanie na ćwiczenia z w yjątkiem kom panii m alarycznej (praw ie czysto niem.).
k tórą ustaw i się przylfaenaży.
M .: N a co?
S .: D la asysty i utrzym ania porządku.
M .: T o lepiej m alaryczną wysłać na ćwiczenia, a inne ustawić.
S. (prędko): Nie, nie, m yśm y to ju ż tak ułożyli i tak być musi.
M .: A kto obejm ie komendę po Gerndcie?
S.: Podpułk. M lady oświadczył, że chętnie przyjm ie, a wspierać go będzie P auler i wszyscy inni (obydwaj hakatyści — przyp. au to ra).
Podstęp był widoczny, W szyscy zgodzili się pozornie. Ostateczna odpowiedź m iała być dana wieczorem o godz. 10.
Polscy oficerowie rozpoczęli działanie natychm iast. Por. B artę- czek pojechał do Łąk, by Łączanie zajęli skład amunicyi w Boguszo- wicach. P or. M atusiak i Skrzypek poszli do »Sarkandra« na zgrom a
dzenie podoficerów Polaków. T u przem ówił pewien chorąży i por. M a
tusiak, doradzając, żeby »feldweble« pochowali Niemcom na noc k a ra biny, co też uczynili. Po mieście rozchodziły się pomiędzy urzędnikam i niemieckimi pogłoski, że oficerowie niemieccy przygotow ują zamach
celem objęcia władzy w sw oje ręce. W tajem niczyli nawet wiele cywil
nych osób, podając im dokładnie godzinę.
Nasi spiskowcy, m ając wszystko przygotow ane, m ogli śmiało przystąpić do uprzedzenia Niemców. Oczekiwali tylko na rozkaz R ady N arodow ej, której posłuszeństwo ślubow ali.Rada jednak pomimo ogło
szenia, żL rządy obejm uje, zwlekała z wydaniem stanowczego rozkazu.
W niosek piszącego o naradzenie się nad rzeczywistem objęciem władzy natychm iast — nie przyszedł nawet pod obrady, czekano bowiem na wynik »dyplom atycznych« żabiegów, jak »upoważnienie« z W iednia.
Tym czasem wypadki szły z błyskawiczną szybkością.
D nia 31. października rano był już K raków opanowany przez do
wództwo polskie. Tego dnia około-pół do 9. wieczór nadchodzi do Cie
szyna depesza od kom endanta krakow skiego jen. R oji z poleceniem, by dowództwo garnizonu objął n ajstarszy ran g ą oficer Polak. Jedno
roczny kapral M arcinek skierow uje depeszę nie do pułk. G erndta, lecz do R ady N arodow ej. Sekretarz Rady, obecnie poseł Bobek, zawiadam ia o niej por. M atusiaka, a ten doręcza ją zebraniu oficerskiem u, k tóre o d bywało się dla powzięcia ostatecznej decyzyi przed zebraniem garnizo- nowem.
Gromkiem h u ra powitali oficerow ie polscy rozkaz krakow ski.
Sekretarz Hellstein, prosi o głos i staw ia wniosek:
1. P or. M atusiak obejfriie komendę jako najstarszy.
2. Do każdej z istniejących kom panii przydzieli się po 2 oficerów, którzy zaalarm ują i zbiorą Polaków, zaś resztę żołnierzy obcych i broń pozostawią pod strażą w koszarach.
3. O godz. 10. wszystkie kom panie staną przed dowództwem, gdzie będzie na nie czekał por. M atusiak z adiutantem (Hellsteinem ).
4. P o zbiórce obsadzi się objekta i odbierze władze od A ustryaków .
4. P o zbiórce obsadzi się objekta i odbierze władze od A ustryaków .