• Nie Znaleziono Wyników

Na łono Macierzy

W dokumencie Kalendarz Rodzinny : na rok 1920 (Stron 92-103)

Szereg m iast i tysiące wsi pow raca na łono Rzeczypospolitej pol­

skiej, jako praw ej władczyni tych grodów i wsi, które od rozbiorów przebywały w niewoli niemieckiej, a nigdy przecie nie zapomniały o

swej przynależności do Polski zjednoczonej.

Jednem z pierwszych m iast, któ re w racają na łono M acierzy pol­

skiej, jest T oruń , nad dolną W isłą.

M iasto to starożytne, początek swój grzebiące w pom roce dziejów, niejednokrotnie bywało jakby symbolem walki tych dwu żywiołów, krw aw iących się na rubieżach Polski o panowanie nad krajam i Pom o­

rza, P ru s i W ielkopolski. Sporne w nauce jest ju ż to, kto był zało­

życielem gro d u : K rzyżacy, czy rdzenni panowie tej ziemi, mieszkańcy M azowsza. N iewątpliwą natom iast jest rzeczą, że K rzyżacy przez zna­

czny czasu okres usadowili się tu taj praw em miecza i że właśnie T oruń był ich punktem oparcia w zbrodniczych wypadach na ziemie polskie.

T u ta j, za panow ania K azim ierza Jagiellończyka, panowie polscy z ziem pruskich zgrom adzili się w lutym 1454. r. i stąd wysłali do króla pol­

skiego błagalną prośbę o wyzwolenie ich z pod jarzm a krzyżackiego.

T u ta j K azim ierz Jagiellończyk odbierał hołd od wyzwolonych P ola­

ków. T u taj w dniu 19. października 1466. r. tenże sam król po dw u­

nastoletniej zwycięskiej w ojnie podyktował Zakonowi pokój, mocą któ­

rego P ru sy Zachodnie, czyli w ojew ództw a: pom orskie, malborskie, cheł­

mińskie, W arm ia i Gdańsk wróciły do Polski, a m istrz Zakonu staw ał się lennikiem Polski. T u taj um arł Ja n O lbracht, przybyły do Torunia, by odebrać ten hołd lenny.

P od opieką Rzeczypospolitej zakwitnął T oruń w bogactw a i oka­

załość. M ury T o ru n ia gościły niejednokrotnie i nie na krótko królów polskich. W r. 1519. w pełni m ajestatu wjeżdżał tu taj Zygm unt stary ; tu taj przebyw ał przez czas dłuższy B atory; w r. 1626. do T orun ia zw ołuje sejm Zygm unt I I I . i osobiście nań przybywa. W roku 1635.

gości tu W ładysław IV ,, by zblizka doglądać zaw ierającego się w Stum

-dorfie pokoju ze Szwedami. D w ór jego toruński staje się wówczas wi­

downią zjazdów dyplomatycznych. T u ta j spoczęły na wieczny spoczy­

nek w kościele N ajśw iętszej M aryi P an ny zwłoki Anny, siostry Zy­

gm unta I II . T u taj z woli W ładysław a IV . odbywała się w r. 1645.

słynna teologiczna rozpraw a między katolikam i i ewangelikami, wym o­

wny akt tolerancyi państw owej w Polsce. W roku 1655., czasu najazdu Szwedów, mieszczanie toruńscy, w ierni Ojczyźnie, staw iają zacięty opór w rogow i. W podzięce za to Ja n K azim ierz odbywa uroczysty wjazd m onarszy do T orunia w r, 1659. W roku 1709. przebywa tu A ugust II.

W roku 1793., po drugim rozbiorze, T o ruń przechodzi pod w ła­

dzę Prusaków . Kończy się kilkuwiekowa Toruńszczan w ierna służba Ojczyźnie. System germ anizacyjny wyciska swoje piętno. Ale duch zie­

mi, duch polski żyje w mieście po dziś dzień. Oto naw iązuje się na nowo przerw ana w przedzień X IX . stulecia nić jedności tych ziem z m a­

cierzą polską. Nić, w ysnuta z wierności synów w r. 1454, a trw ająca złotym blaskiem patryotyzm u przez trzy i pół stulecia. T oruń wraca napow rót do nas, ja k wrócił na czas krótki po traktacie tylżyckim.

Tylko, że teraz w raca na zawsze. A nioł-rycerz, opiekun herbowy m iasta, ten Anioł tarczowy, którego T o ru ń zawezwał na patrona za dni Kazi ­ m ierza Jagiellończyka, ochraniać będzie m iasto od nieszczęść. Pod jego opiekuńczą czujnością, a w nierozerw alnym związku z O jczyzną, dum ny starodaw ny gród, przeglądający się w n urtach W isły-królow ej, sta­

nie się znowu jedną z pereł k raju . Napływać tu będą rzesze rodaków, chcące oddać pokłon ziemi umęczonej, rozsław ią go na nowo poeci, następcy Acernusow ej lutni, zrośnie się on z całością O jczyzny wspól­

nym patryotyzm em , wspólną ju ż troską o los W olnej, Niepodległej i Całej Rzeczypospolitej, następczyni chwały Jagiellonów. Głębią w zru­

szonego serca w ita Cię, grodzie pradaw ny — cała Polska!

W ślad za Toruniem przechodzą pod władanie praw ow ite wszyst­

kie inne g rody i m iasta i ziemie, których sam dźwięk budzi odwieczne, najstarsze uczucia narodow e Polaków,

Przypadnie nam do Piersi Gniezno prastare, K ruszw ica, Gopło, Racibórz, K a to w ic e... Doprawdy, w samem pomyśleniu o spraw ach tych spoczywa jakieś nieodparte wzruszenie. Sen tylu lat dziesiątków spełniony! Gdybyśmy się nawet zechcieli pozbawić uroczystych aktów odbierania, gdyby się one zredukow ały do najsuchszego przebiegu czyn­

ności adm inistracyjnych — to ju ż samo zjawisko, fakt sam w sobie był­

by czemś w rodzaju m odlitwy dziękczynnej. W chwilach takich dusza Polaka czuje wdzięczność nawet za lata niewoli, udręczeń i beznadziei, skoro po tem męczeństwie takie przychodzą nagrody.

'P o czątk i naszej państwowości śą zaprawdę trudne. Obcy nam, a my sami sobie nie szczędzimy czarnych godzin,dokuczliwości i utrudzeń dla uczucia, któreby te wielkie chwile chciały widzieć w gloryi szczę­

ścia i harm onii. Ale gdy się myśl obróci ku cudowi historyj, gdy

spoj-rzy w stronę zwycięstw, któ re przecie pięć lat tem u jeszcze wydawały się snem tylko — wówczas p o w staje na nowo otucha.

Oby tylko otucha ta nie staw ała się uspraw iedliw ieniem odpo­

czynku, zasypianiem na laurach, lenistwa. O tucha powinna rodzić nową energię, męstwo i pamięć o tern, że najśw ietniejsze losy rozkw itu m ogą doprowadzić na nowo do upadku, jeśli społeczeństwo nie będzie zawsze czujne i robotne.

Niechże więc te akty szczęścia staną się nam nie wezgłowiem snu, lecz ostrogą biegu.

Zuriick zur Oder! — oder...

P recz aż po O drę od nas! precz!

Niech się niemiecki cofa miecz!

Nic nam po waszych bogach:

harcapach i pirogach!

Skądeście przyszli — nazad! won!

>Wir haben E u er genug schon!«

Precz aż po daw ny Lechów próg!

Już was opuścił nawet Bóg!

O n Sam m a ju ż po uszy niemieckiej waszej duszy, Co się nad jego wzniosła tron!

W ięc — precz do domii! — h ajda! — won!

N ie dla was polskiej ziemi płód!

Nie dla was k raj nasz, mleko, miód!

N ie dla was dziatki nasze, Królew skie plemię Lasze!

Dość rządów waszych! dość już! dość!

Dla nas — słoninka! D la was — kość!

D arm o się kurczy wasza brew!

Co »Rum ak Boży« — to nie lew!

Zbierajcie sił ostatki!

I d a le j! — p rec z ! —■ do k la tk i!

Tam się we własnej tuczcie krw i!

I m arszcie sobie — z głodu — brwi!

Gdzie H ohenstaufów zim ny grób:

T am sobie z piekłem róbcie ślub!

T am niech nięmiecka suka — Szczeniaków swoich szuka!

N a praw o — O dra! W lewo — Ren!

Rączki do góry! albo — »w plen«!

D r; E. M. »Reluton«,

K iedy generał niemiecki zajm ow ał w roku .1915. W ilno, wydał do ludności m iasta odezwę, w której nazwał to m iasto »perłą korony pol­

skiej«. T a »perła« przechodziła w czasie w ojny europejskiej niesłycha­

nie ciężkie chwile. M iędzy tern, co głosiła prokłarriacya niemiecka po wejściu Niemców do W ilna, a tern, co Niemcy zaczęli w W ilnie i na całej Litw ie praktykow ać, tkwiła zasadnicza różnica. P o m ijając ju ż nie­

zwykle ciężkie rekwizycye, pom ijając gospodarkę taką, jaką zdobywca prow adził w czasach średniowiecznych na zajętych terytoryach, rząd niemiecki podjął się zadania, które przeprow adza z całą bezwzględnością w ojskowego zarządu, mianowicie zadania niszczenia wszelkich śladów polskości w W ilnie i na Litwie. Zaczęto popierać niesłychanie Litw inów i w ygryw ać ich przeciw Polakom. W okresie, kiedy Niemcy widziały, że pokój ogólny jest bardzo daleki i kiedy zaczęły tworzyć rozm aite p ań ­ stw a na wschodzie Europy, państw a nawet nie m ające żadnego uzasa­

dnienia historycznego ani narodow ego stw orzyły także »niezawisłą«

Litw ę. T a niezawisłość przejaw iła się w ustanow ieniu pewnego rodzaju R ady Stanu, k tórą nazwano T arybą i któ ra w praktyce nie m iała n a j­

m niejszej władzy ani znaczenia. Dość wspomnieć, że kiedy T ary ba chciała sobie w y b rić króla litewskiego, rząd niemiecki odrzucił kandy­

daturę i zakazał T arybie m ieszania się w te spraw y. Robota Niemców, specyalnie przeciw Polakom skierowana, nie wydała jednak rezultatów.

W pływ k u ltu ry polskiej na L itw ie jest tak wielki, wspom nienia histo­

ryczne tak żywe, węzły braterskie między Polską a L itw ą tak serdeczne, że nie pom ogą najdow cipniejsze kombinacye niemieckich dyplomatów, aby polskość z L itw y usunąć lub związek między Polską a L itw ą raz na zawsze obalić.

W obec tego, że spraw a Polski i L itw y w m iarę zbliżania się końca wojny coraz częściej zaprzątać będzie umysły, wobec faktu, że praw dzi­

wi Litw ini życzą sobie taksam o jak i my ścisłej unii między L itw ą a Polską, tak, jak to było za czasów niepodległej Polski, zarów no oczy L itw inów ja k Polaków zw racają się coraz częściej ku W ilnu, ku temu m iastu, w którem k ró lu je M atka Boska O strobram ska, opiekunka L i ­ twy, w którem pulsuje życie narodow e polskie, nigdy nie słabnące, n a­

wet w czasach najg orszego prześladow ania.

W ilno, po litewsku W ilnuja, po białoruska W ilnia, leży w nad­

zwyczaj pięknej dolinie, otoczonej góram i, przy ujściu rzeki W ilenki do W ilji. M iasto dużo, z silnymi śladam i ku ltu ry polskiej i z jask ra ­ wymi przykładam i despotycznych rządów rosyjskich. Szereg kościołów przerobionych na cerkwie świadczy o polityce carskiej, stosowanej wo­

bec katolicyzm u na L itw ie; szereg wspaniałych świątyń katolickich świadczy o niezwykłej religijności L itw y

Wilno.

Jedną z najciekawszych budowli w W ilnie jest katedra św. S ta ­ nisława, założona po wprowadzeniu chrześcijaństw a na Litw ę przez W ładysław a Jagiełłę. K ated ra ta była tyle razy niszczona pożaram i i na nowo odbudowywana, że aczkolwiek założona w roku 1387, nie ma na sobie żadnych cech starożytności. P rzy katedrze znajduje się 10 k a­

plic, z których najokazalszą jest kaplica K azim ierza królewicza ze srebrnym posągiem świętego i Jego relikwiam i. B ardzo okazały kościół św. K azim ierza, założony z początkiem 17. w., przem ienił rząd rosyjski na cerkiew. Kościół ten stanow i dziś sobór katedralny św. M ikołaja.

Kościołem, najbardziej znanym nie tylko w Litw ie, ale w całej Polsce, jest wileński kościół O strobram ski. Jest to kościół św. Teresy, zbudowany w 17. wieku. Z kościołem tym łączy się k ry tą galeryą wznie siona nad bram ą kaplica,‘w której znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej O strobram skiej.

N ad m iastem dom inuje Góra zamkowa z ruinam i zamku, o który rozbijały się tylekroć hordy krzyżackie.

M iejm y nadzieję, że gdv ta w ojna się skończy i dla wszystkich n a­

rodów lepsze nastaną czasy, rozbłyśnie znów sława Litw y i sława W il­

na, tej istotnej »perły korony polskiej«.

J a k C ieszy n p r z e s z e d ł w r ę c e p o ls k ie w ro k u 1918 .

Przeciągająca się w ojna, straszne wyniszczenie ludności cywilnej i ogrom ne stra ty w śród w ojska, wreszcie coraz w idoczniejsza pewność klęski A ustryi i Niemiec, oto przyczyny, które rozbudzały w śród n a ro ­ dów uciśnionych ju ż z końcem wiosny 1918. r. coraz yviększą nadzieję, że zbliża się czas wyzwolenia. N ikt nie m ógł przewidzieć, jak się owo wyzwolenie dokona, w jakich rozm iarach się stanie ciałem, ale p rzy ­ gotowywano się powszechnie na to »c.oś«, co m usiało nastąpić.

Ludność cywilna odczuwała, że sama niczego nie dokona. M ogła tylko dać popęd do działania tym, któ rzy mieli w rękach broń i siłę zbrojną, żołnierzom i oficerom. Pozyskać żołnierzy nie było zaiste tru- dnem po 4 latach w ojny przegranej. Rozm yślne jednak mieszanie na­

rodowości w w ojsku austryackiem utrudniało pow ażną organizacyę w wysokim stopniu. T u m ogli coś zrobić tylko oficerowie. O rganizacyę oficerskie rew olucyjne pod zaborem austryackim rozpoczynają się na większą skalę ju ż po słynnym pokoju brzeskim, a pierw szy akt rew o­

lucyjny to w ym arsz części legionistów polskich pod wodzą jen. H allera w lutym 1918. Młodzież w stępuje do Polskiej O rganizacyi W ojennej, a przewodzą jej także oficerowie w służbie austryackiej. T w orzą się

ko-m itety spiskowe i coraz gęściej sieć się zacieśnia, oblicza się siły i przy­

gotow uje plany.

N a Śląsku Cieszyńskim położenie było bardzo .skomplikowane.

200 ©ficerów niemieckich, 34 polskich i 30 czeskich, zaś żołnierze w ró ­ wnej części Polacy, Czesi i Niemcy, z w yjątkiem Bielska, gdzie prze­

ważali Rusini i W ęgrzy. Zam iary na opanowanie Śląska mieli zarów no

Strój dziew czyny na Orawie.

Polacy, jak Czesi i Niemcy. Tern większa zasługa naszych oficerów, że potrafili w śród takich okoliczności opanować sytuacyę.

Miesiąc przed zamachem rozpoczęły się przygotow ania, m ające charakter inform acyjny. N a pierwsze zebranie u podpor. S tracha przy­

było zaledwie 7 oficerów. O strożniejsi zachowali się z rezerw ą i widoki działania w porozum ieniu były małe. W obec tego por. M atusiak poro­

zumiewa się z por. Barteczkiem i por. Skrzypkiem i ci trzej tw orzą nie­

jako ścisły kom itet spiskowy, k tó ry jest osią działania. Odbywa się też parę zebrań w raz z działaczami cywilnymi. Jedno z takich zebrań (u pp.

Dom agalskich) omawia ju ż dokładny plan zamachu, przedłożony przez por. M atusiaka, opracow any wspólnie z por. Skrzypkiem. Statystyka sił wykazuje, że zamachu wykonać nie można. T ak przynajm niej zade­

cydowała większość. Uchwalono wyczekiwać jeszcze, a tymczasem zy skiwać wpływ większy w śród oficerów obcych i żołnierzy swoich.

Robotę agitacyjną w śród żołnierzy prow adził jednoroczny pluto- n o w j Hellstein, z zawodu inżynier. M iał on zaufanie zarów no wśród oficerów -Polaków, którym na zebraniach sekretarzow ał, jak w śród pod­

oficerów i sw oją energią niemało przyczynił się do powodzenia zam a­

chu. H ellstein przebył niewolę rosyjską i przypatrzył się tam tejszej re- wolucyi. Gniewało go to, że zebrania oficerskie nie dochodzą do pozy tywnej konkluzyi, postanow ił więc przeforsow ać sw oje plany bez o fi­

cerów z pomocą żołnierzy. Zwołane przez niego zebranie podoficersko żołnierskie z udziałem 300 osób odbyło się i uchwaliło pomimo sprzeci­

wu wielu oficerów (którym wydawało się, że zamach jest przedwczesny) rezolucyę, w której postanowiono, że dnia 31. października odbędzie się jeszcze jedno zebranie żołnierskie z całego garnizonu, poczem oświad­

czy się dotychczasowej komendzie austryackiej, że jedyną władzą żoł­

nierzy polskich jest R ada N arodow a, a władze w ojskowe austryackie przestają istnieć.

Chwila rozstrzygnięcia zbliżała się.

Rada N arodow a, utw orzona w połowie października, czuwała za rów no ze spiskującym i oficeram i, by się nie spóźnić. W niedzielę.

27. października odbył się na rynku cieszyńskim olbrzymi wiec, na któ ­ rym R ada odbiera ślubowanie wierności od ludu polskiego, a dzieje się to jeszcze w obecności austryackich (niemieckich) kom isarzy i żandar nieryi. P rzew ró t w Czechach przyspiesza działanie. W środę 29. pa ździernika pod wpływem wiadomości, że Niemcy przygotow ują zamach i m ogą nas zaskoczyć. R ada N arodow a postanawia objąć zaraz władzę na Śląsku Cieszyńskim. N a z a ju trz u d ają się posłowie: ^ ks. Londzin.

dr. M ichejdą i R eger do kom endanta garnizonu cieszyńskiego, pułk.

G erndta (N iem ca) z żądaniem, by poddał się pod rozkazy Rady N a ro ­ dowej. G erndt oświadcza, że się nie podda, ale będzie postępy wał lojal­

nie. Polscy oficerow ie i żołnierze przypięli biało-czerwone kokardki na czapkach, obok austr. bączka. P o r. M atusiak, którem u powierzono ko­

mendę spiskowców, starał się o szybkie rozszerzanie odznak. Udał się sam naw et do aresztu wojskowego, gdzie plutonowem u Polakowi oddal kilka kokardek dla rozdzielenia pomiędzy w artę. Przypięli wszyscy, na wet jeden Niemiec. #

D nia 31. października, oskarżony przez sędziego Kulkę, staw ał por.

M atusiak do rap o rtu przed pułk. Gerndtem za rozszerzanie polskich ko­

kardek, ale nie tylko p otrafił się Wytłumaczyć, lecz nawet spowodował, że podpułk. M lady i kap. P auler (N iem cy), którzy w łasnoręcznie zry wali żołnierzom drażniące ich polskie pokardki, dostali od pułkownika G erndta naganę. W obec tego poczęli nosić Czesi i Niemcy również sw oje odznaki.

Ażeby wybadać i ewentualnie unieszkodlić Czechów, zaprasza ich por. M atusiak na wspólne zebranie w restauracyi »Sarkandra» na go­

dzinę 2. po południu. P rzybyli: K u ra t K ubań, ro tm istrz Szlapeta i por.

Pavlik, zaś z Polaków por. Barteczek, Skrzypek i M atusiak. Do poro­

zumienia przychodzi. Czesi, m ając słabe siły, zobowiązują się popierać Polaków, zastrzegając sobie od nich wzajem ne poparcie na przyszłość:

obie strony oświadczyły bowiem, że przedewszystkiem trzeba się starać o to, by ziemia ta pozostała w rękach słowiańskich.

O godz. 4. rozpoczęły się pertraktacye z Niemcami w kaw iarni

»Austrya«, a to dla wybadania ich zam iaru i uśpienia czujności. Oprócz wyżej wymienionych 3 Polaków i 3 Czechów zjaw iło się tylko 2 N iem ­ ców: podpor. Schmach (żyd) i pewien porucznik. Ponieważ w powie­

trzu wisiała groźba rad żołnierskich, rozruchów i t. d., przeto obrady miały mieć niby za cel obmyślenie środków zaradczych przeciw zabu­

rzeniom. Niemcy zaproponow ali:

1. O ficer nie zaaresztuje oficera nawet na rozkaz.

2. Gdyby jednak któryś został aresztow any, inni po starają się o

• jego uwolnienie przez interwencyę posłów.

3. O ficerowie aktyw ni m ają być usunięci.

4. Odbierze się dowództwo pułkownikowi Cerndtow i.

5. U tw orzy się z pośród oficerów kom itet polsko-czesko-niemie- cko-żydowski.

Polacy i Czesi zgodzili się zaraz na pierwsze cztery punkty, zaś co do punktu piątego zapadła zgoda po usunięciu słowa »żydowski«.

W spraw ie usunięcia z dowództwa pułkownika G erndta miała m iejsce następująca dyskusya:

P or. M a t u s i a k : Jak sobie to w y obrażasz?

Podpor. S c h m a c h : Oficerow ie wszystkich narodowości z ca­

łego Cieszyna zejdą się o godz. 10. przed południem dnia 1. listopada w lokalu »menaży». Stąd pójdzie deputacya oficerska, złożona z 1 Po laka, 1 Czecha i i Niemca do pułk. Gerndta i zażąda od niego złożenia władzy w swoje ręce,

M .: G erndt naturalnie nie ustąpi; co w tedy?

S .: W tenczas zaaresztujem y go.

M .: A w ojsko?

S. Dla odw rócenia uwagi G erndta wyśle sie wszystkie kompanie na ćwiczenia z w yjątkiem kom panii m alarycznej (praw ie czysto niem.).

k tórą ustaw i się przylfaenaży.

M .: N a co?

S .: D la asysty i utrzym ania porządku.

M .: T o lepiej m alaryczną wysłać na ćwiczenia, a inne ustawić.

S. (prędko): Nie, nie, m yśm y to ju ż tak ułożyli i tak być musi.

M .: A kto obejm ie komendę po Gerndcie?

S.: Podpułk. M lady oświadczył, że chętnie przyjm ie, a wspierać go będzie P auler i wszyscy inni (obydwaj hakatyści — przyp. au to ra).

Podstęp był widoczny, W szyscy zgodzili się pozornie. Ostateczna odpowiedź m iała być dana wieczorem o godz. 10.

Polscy oficerowie rozpoczęli działanie natychm iast. Por. B artę- czek pojechał do Łąk, by Łączanie zajęli skład amunicyi w Boguszo- wicach. P or. M atusiak i Skrzypek poszli do »Sarkandra« na zgrom a­

dzenie podoficerów Polaków. T u przem ówił pewien chorąży i por. M a­

tusiak, doradzając, żeby »feldweble« pochowali Niemcom na noc k a ra ­ biny, co też uczynili. Po mieście rozchodziły się pomiędzy urzędnikam i niemieckimi pogłoski, że oficerowie niemieccy przygotow ują zamach

celem objęcia władzy w sw oje ręce. W tajem niczyli nawet wiele cywil­

nych osób, podając im dokładnie godzinę.

Nasi spiskowcy, m ając wszystko przygotow ane, m ogli śmiało przystąpić do uprzedzenia Niemców. Oczekiwali tylko na rozkaz R ady N arodow ej, której posłuszeństwo ślubow ali.Rada jednak pomimo ogło­

szenia, żL rządy obejm uje, zwlekała z wydaniem stanowczego rozkazu.

W niosek piszącego o naradzenie się nad rzeczywistem objęciem władzy natychm iast — nie przyszedł nawet pod obrady, czekano bowiem na wynik »dyplom atycznych« żabiegów, jak »upoważnienie« z W iednia.

Tym czasem wypadki szły z błyskawiczną szybkością.

D nia 31. października rano był już K raków opanowany przez do­

wództwo polskie. Tego dnia około-pół do 9. wieczór nadchodzi do Cie­

szyna depesza od kom endanta krakow skiego jen. R oji z poleceniem, by dowództwo garnizonu objął n ajstarszy ran g ą oficer Polak. Jedno­

roczny kapral M arcinek skierow uje depeszę nie do pułk. G erndta, lecz do R ady N arodow ej. Sekretarz Rady, obecnie poseł Bobek, zawiadam ia o niej por. M atusiaka, a ten doręcza ją zebraniu oficerskiem u, k tóre o d ­ bywało się dla powzięcia ostatecznej decyzyi przed zebraniem garnizo- nowem.

Gromkiem h u ra powitali oficerow ie polscy rozkaz krakow ski.

Sekretarz Hellstein, prosi o głos i staw ia wniosek:

1. P or. M atusiak obejfriie komendę jako najstarszy.

2. Do każdej z istniejących kom panii przydzieli się po 2 oficerów, którzy zaalarm ują i zbiorą Polaków, zaś resztę żołnierzy obcych i broń pozostawią pod strażą w koszarach.

3. O godz. 10. wszystkie kom panie staną przed dowództwem, gdzie będzie na nie czekał por. M atusiak z adiutantem (Hellsteinem ).

4. P o zbiórce obsadzi się objekta i odbierze władze od A ustryaków .

4. P o zbiórce obsadzi się objekta i odbierze władze od A ustryaków .

W dokumencie Kalendarz Rodzinny : na rok 1920 (Stron 92-103)