• Nie Znaleziono Wyników

Obecny stosunek lekarzy do towarzystw ubezpieczeń od wy­

padku opiera się na ugodzie, którą w r. 1901 i w r. 1902 za­

warły z temi towarzystwami Izby lekarskie: kraińska, morawska, śląska, styryjska, niemiecko-tyrolska, przeduralańska.

Ugoda mieści następujące postanowienia :

1. Towarzystwa ubezpieczeń mają w razie wypadku po otrzymaniu doniesienia o nim wysłać w p r o s t do lekarza ordy­

nującego formularz na sprawozdanie (początkowe i końcowe) wraz z potrzebnemi do wysłania sprawozdań ofrankowanemi ko­

pertami.

2. Lekarz ordynujący ma po otrzymaniu formularza b e z ­ z w ł o c z n i e wypełnić dokładnie rubryki pytań w sprawozdaniu początkowem i sprawozdanie to podpisane przesłać wprost do tego biura towarzystwa ubezpieczeń, z którego formularz otrzymał.

Podobnie ma lekarz ordynujący wypełnić, podpisać i odesłać ra­

port końcowy natychmiast po ukończeniu leczenia, najpóźniej po odzyskaniu przez uszkodzonego zdolności do pracy.

3. Sprawozdania lekarskie mają tow arzystw a o ile możno­

ści zachować w dyskrecyi.

4. Jako h o n o r a r y u m za sprawozdania lekarskie (począt­

kowe i końcowe) płaci towarzystwo ubezpieczeń bezpośrednio le­

karzowi ordynującemu kwotę sześć koron, którą przesyła leka­

rzowi przekażem zaraz po otrzymaniu końcowego sprawozdania.

5. Umowa ta nie narusza praw a towarzystw do potrącenia z sumy odszkodowania honoraryów, wypłaconych za spraw ozda­

nia lekarzy.

6. Co do pretensyi o honoraryum, przewyższających p o ­ wyższe normy, ma lekarz ordynujący ułożyć się ze stroną.

7. Towarzystwa ubezpieczeń będą używały formularzy na spraw ozdania o ile możności jednolitej postaci.

Umowa ta nie zadowoliła lekarzy i od tego czasu na kilku W iecach Izb lekarskich poruszano konieczność jej zmiany.

Obecnie Izba lekarska zachodnio-galicyjska zgłasza na Wiec Izb wniosek, by sprawę na nowo uregulować, przy czem pod­

nosi, że honoraryum za spraw ozdanie 6 kor. jest zbyt niskie, że formularze na spraw ozdania są zbyt szczegółowe i za wiele py­

tań mieszczą i że agenci często przyprowadzają do lekarza uszko­

dzonego jedynie w celu wydania spraw ozdania początkowego i końcowego a w takim razie za dwukrotne badanie i wydanie sprawozdań lekarz otrzymuje tylko kwotę 6 kor.

Na Wiecu Izb lekarskich w Pradze (1908) referent tej spraw y dr. Halbeis (Salzburg) wnosił, aby ustanowiono osobno wynagro­

dzenie za spraw ozdanie początkowe, za sprawozdanie końcowe, w razie trwałej niezdolności do pracy i za sprawozdanie w razie śmierci uszkodzonego. Dom agał się nadto unormowania stosunku między lekarzem ordynującym a lekarzem zaufania towarzystwa jakoteż wyznaczenia honoraryów za konsylium tych dwóch leka­

rzy, za badanie promieniami Roentgena i za wizyty w domu ba­

danego. Referent przedłożył gotowy projekt umowy, opracowany przez dra W iirtenbergera. W dyskusyi jednak przeważyło zdanie, że przed uchwaleniem projektu takiego należy przedsięwziąć ro­

kowania z towarzystwami ubezpieczeń i dla tego uchwalono prze­

kazać projekt Wydziałowi gospodarczemu Izb, który miał się po­

rozumieć z przedstawicielami Izby salzburskiej, wiedeńskiej i cze­

skiej, dawniej do traktow ania w tej sprawie upoważnionemi i omówiwszy rzecz na wspólnem posiedzeniu z delegatami towa­

rzystw ubezpieczenia jeszcze raz ją przedstawić na najbliższym W iecu Izb.

Lecz odtąd spraw a utknęła. Może teraz szczęśliwie wydobę­

dzie ją z zabagnienia wniosek Izby zachodnio-galicyjskiej.

Dyskusya otw arta!

(W sp ra w ie rząd o w eg o projektu u sta w y , regulu jącej stosunki stan u lek arskiego.)

(C ią g d a ls z y ).

IV. U za leżn ien ie stan u lek a rsk ieg o o d w ła d z rządow ych.

W całym projekcie widnieje ta myśl przewodnia, aby lekarzy objąć w kuratelę rządową, aby upaństwowić niejako stan lekarski co do obowiązków, nie dając wzamian tych korzyści, jakie państwo udziela innym upaństwowionym zawodom. Lekarz ma być sługą państw a i rządu, lecz ani grosza nie otrzyma z mieszka państwo­

wego, co więcej rząd dołoży starań, aby mu uniemożliwić wszelkie wysiłki o zdobycie własnymi zabiegami dostatecznego utrzymania.

Już w poprzednio omówionych paragrafach wykazałem po­

mijanie Izby lekarskiej i dowolne rozporządzanie prawem do pra­

ktyki lekarskiej przez władze polityczne.

Wspomniałem także, że w § 56 oddaje projekt jurysdykcyę karną za przekroczenia ustawy lekarskiej w ręce starostw , co stw arza dla lekarzy drugi a właściwie trzeci sąd dyscyplinarny.

Lekarz za przekroczenia zawodowe odpowiadałby i przed Izbą, względnie Radą honorową i przed sądem karnym i przed staro­

stwem.

Co więcej projekt w § 36 daje rządowi kompetencyę do wy­

dania dla lekarzy kodeksu deontologii (Standesordnung), do

okre-siania powinności etycznych lekarza. W prawdzie powiedziano tam, że ten kodeks, wydany w drodze rozporządzenia, ma być tylko tymczasowym, dopóki sama Izba takiego kodeksu nie ułoży i do­

póki rząd tego kodeksu izbowego nie zatwierdzi, ale rząd mógłby wogóle kodeksu izbowego nie zatwierdzić i tymczasowy kodeks rządowy na czas nieograniczony narzucić. W ystarczy przypomnieć, że regulamin Izby lekarskiej wschodnio-galicyjskiej już czwarty rok oczekuje aprobaty rządu. Wogóle między rządem a Izbami powstanie spór o sformułowanie najważniejszych obowiązków stanowych, o tajemnicę lekarską, która według pojęć lekarzy po­

tępia wszelkie donosicielstwo, gdy rząd chce mieć w lekarzach szpiegów domowych, powstanie konflikt przy określeniu obo­

wiązku nie obejmowania posad, których w sposób słuszny i prawny nie wypowiedziano i t. d.

Gdyby jednak i tak nie było, to czyż rząd jest powołanym do normowania zawodowych obowiązków stanu lekarskiego, jak długo ten stan jest wolnym i od państw a niezależnym ?

W § 26 rząd zastrzega sobie wyznaczanie liczby delegatów, których każda Izba ma wysłać na Wiec Izb lekarskich a w drodze rozporządzenia chce wydać „tym czasowy1* regulamin dla tych wieców.

V. D em o k raty zacya rep rezen tacyi lek arskiej.

Projekt rządowy w prow adza obowiązkowe coroczne wiece lekarzy z okręgu Izby lekarskiej. Temu zgromadzeniu ma prezy- dyum Izby zdać sprawę z rocznej działalności, poczem ma na­

stąpić dyskusya i uchwalenie votum ufności albo innej rezolucyi, odnoszącej się do sprawozdania. W zebraniu może każdy lekarz, przynależny do Izby, albo osobiście brać udział, albo dać się za­

stąpić przez innego lekarza, jednak nie można więcej brać pełno­

mocnictw, niż pięć.

Walne Zgromadzeni j lekarzy byłoby właściwie najwyższą instancyą koleżeńską, a tak Izba, jak Rada honorowa, musiałaby się bardzo skrupulatnie liczyć z opinią ogółu lub większości ko­

legów, aby z nią nie popaść w konflikt i nie narazić się na votum nieufności, lub choćby na protesty w innej formie.

Walne Zgromadzenia daw ałyby inicyatywę do różnych akcyi w interesie stanowym.

Zespoliłyby one ściśle Izby z ogółem lekarzy i nadałyby Izbom charakter prawdziwie koleżeńskiej, zawodowej organizacyi.

Osobiste stawienie się wszystkich lub przeważnej części le­

karzy na wiec byłoby równoznaczne z jednodniowym strejkiem lekarzy w okręgu Izby, do którego to ogólnego bezrobocia lekar­

skiego ustaw a daw ałaby upoważnienie.

Izba lekarska wschodnio-galicyjska powitała tę propozycyę rządu z zadowoleniem, a sądzę, że i ogół lekarzy zdanie jej p o­

dzieli.

VI. Z cen tra lizow a n ie Izb lekarskich.

Natomiast budzą poważne obawy przepisy, zmierzające do zcentralizowania działalności Izb we Wiedniu.

Do tego mają służyć obowiązkowe Wiece Izb lekarskich.

W ładza ma określić, ilu delegatów na wiec każda Izba ma prawo wysyłać, a jeśli przypomnimy sobie, jak to Najwyższą Radę zdrowia obsadzono Niemcami, jeśli uwzględnimy, że w Austryi żywioł niemiecki jest uprzywilejowanym, możemy być na to przy­

gotowani, że rząd tak rozdzieli liczbę delegatów, aby Niemcy i W iedeń odgrywali na wiecu największą rolę.

Projekt przewiduje także stałą, obowiązkową organizacyę W ydziału W iecu Izb lekarskich, który miałby reprezentować wszystkie Izby lekarskie wobec władz.

Izba lekarska wchodnio-galicyjska zgadza się na te centralne reprezentacye jedynie pod warunkiem, aby poszczególnym Izbom przysługiw ała, jak dotąd, autonomia, aby mogły one ratyfikować lub odrzucać uchwały wiecu, aby na wiec Izb każda Izba wysyłała jednaką liczbę delegatów i aby w Wydziale wykonawczym wiecu wszystke narodowości były równomiernie zastąpione.

VII. Z akaz zm o w y lekarzy.

Projekt orzeka, że zmowy, zmierzające do odmówienia p o ­ mocy lekarskiej pewnemu kołu osób, pewnym okolicom lub za­

kładom , są niedozwolone i nie posiadają praw nego znaczenia (§ 35).

Przekroczenie tego paragrafu mogłyby po myśli § 56 staro­

stw a karać grzywną od 10—500 kor.

W spomniałem poprzednio, że i inne przepisy projektu mają na celu uniemożliwienie raz na zawsze strejku i bojkotu lekar­

skiego a więc wytrącenie z rąk organizacyi lekarskich najsilniejszej broni w walce o popraw ę bytu lekarzy.

Gdy nadto § 34 nie p rz y z n a j Izbom prawa zatw ier­

dzania umowy lekarza z kasą chorych lub innemi instytucyami, lekarze byliby skazani na oddawanie swej pracy za taką zapłatę, jaką instytucye te przyznaćby zechciały.

Dr. P ic k 1) porównuje § 35 projektu z ustawą koalicyjną dla robotników z dnia 17 kwietnia 1870, która postanawia, że zmowy pracowników w celu uzyskania od pracodawców lepszej płacy lub korzystniejszych warunków pracy przez wspólne zaprzestanie pracy nie mają prawnego znaczenia. Otóż ustaw a ta zniosła da­

wniejsze przepisy § 479— 81 kodeksu cywilnego, które takie zmowy określały jako przekroczenie i ścisłym aresztem od 1 do 3 miesięcy karały. Ustawa więc o koalicyach była dla robotników ważnem ustępstwem a dla lekarzy § 35 projektu sprow adzałby znaczne pogorszenie warunków, bo dotychczas zmowy lekarzy były dozwolone i skuteczne.

Postanowienia § 35 według zdania dra Picka są wymierzone wręcz przeciw organizacyom lekarskim. Nie złamią one jednak oporu lekarzy przeciw wyzyskowi.

Przeciw takim postanowieniom Izba lekarska w schodnio-ga­

licyjska podnosi jak najenergiczniejszy protest.

VIII. Rok praktyki lekarskiej.

W edług § 1 alin. 3. do uzyskania praw a do wykonywania zawodu lekarskiego będzie nadal potrzebne obok obywatelstwa austryackiego i dyplomu doktora wszech nauk lekarskich także odbycie jednorocznej praktyki w szpitalu (zakładzie dla obłąka­

nych) — a w drodze rozporządzenia ma rząd oznaczyć te szpi­

tale (zakłady dla obłąkanych), w których tę wstępną praktykę ma się odbywać.

Przepis ten odpow iada postulatowi, który same Izby lekar­

skie w swym projekcie sformułowały.

Mimo to odzywają się głosy przestrogi, a mianowicie dr.

P ic k 2) na podstawie doświadczenia, poczynionego z tą praktyką szpitalną w Niemczech, dom aga się, aby ściśle uregulowano pracę szpitalną praktykantów'. Rok praktyczny szp talny ma bowiem służyć do wyszkolenia lekarzy, a nie do dostarczania szpitalom bezpłatnych sil pisarskich. Zarazem należałoby według tego au ­ tora mieć o to staranie, abv liczba płatnych sił pomocniczych le­

karskich w szpitalach nie była zmniejszoną.

Podobnie zapatruje się na tę sprawę dr. K ućera.3)

Inni w ypow iadają zdanie, że praktyka w zakładach dla obłą­

kanych nie przyczynia się do ogólnego praktycznego wyszkolenia lekarza a gdy rząd i dla tych zakładów chce zapew nić bezpła­

tnych praktykantów, widocznie nie chodzi mu o podniesienie po­

ziomu wykształć nia lekarzy, lecz jedynie o uzyskanie bezpłatnej posługi lekarskiej w szpitalach.

Dr. S zcze p a n M ikołajski.

Dyskusya.

5.

D r. P rzesm ycki,

G o rlic e .

W pierwszej chwili, po przeczytaniu w „G łosie Lekarzy**

wywodów, przeciw paragrafow i „drakońskiemu** przemawiających, w ydala mi się szala z argumentami „pro“ zrównoważoną. Ciemne strony pokrywały jasne. Zwiększony rygor zawodowy, powaga Izb, czystszy etycznie stan nasz — to praw da — ale... niebez­

pieczeństwo skrzywdzenia jednostek wskutek różnych ubocznych pobudek i względów, (antagonizmy osobiste, społeczne i t. d.), możliwość wpędzenia na dno nędzy całych rodzin, a wreszcie

§ 35. projekt, ordyn. stan., który pozornie zmniejszy lub zniesie znaczenie owego ostrego rygoru, jaki w walce o nasze interesy zawodowe przeciw niesolidarnym jednostkom byłby bardzo po­

trzebnym...!

Po bliższem zastanowieniu się wszystkie te „contra** argu­

menty straciły znakomicie na wadze. Pierw sza ich część - to nic, jak tylko o b a w a o n a d u ż y c i e owego paragrafu. Ale gdzie jest kodeks, gdzie prawo jakiekolwiek pisane, któregoby nie nad­

użyto lub nie można nadużyć?

I najściślejsza kodyfikacya temu nie zapobiegnie. Ale, wszak dlatego kodeks karny potrzebny, choćby tu i tam... popełniono z osobistych lub ubocznych względów pomyłki lub niespraw ie­

dliwości. I jeśli co dać może największą rękojmię spraw iedliw o­

ści, to sądzę, że zaufanie do własnych w ybrańców , bo wszak z tych, przez n a s s a m y c h wybranych kolegów — składa się Izba i Rada tejże dyscyplinarna.

A dlaczegóż my lekarze mniejsze mamy mieć zaufanie do kolegów i większą obawę oddania w ręce naszych Izb dyscy­

pliny, niż adwokaci i notaryusze, dyscypliny t a k i e j s a m e j , jaką piastują oddaw na Izby adwokackie bez narażenia się na za­

rzuty nadużyć!?! — Ale też za to respekt, jakim się cieszą te ostatnie u swych członków m i m o czy w s k u t e k drakońskiego

') D r. G ttlie b P ck. G e s e tz e n tw u r f b e tr e f f jn d d ie R e g e lu n g d e r S ta :- d e s v e rh a ltn is s e d e r A e rz te . A e rz tlic h e V e re in s z e itu n g 1911 N o. 18.

2) L. c.

3) D r. J a n K u ć era . V la d n i o s n o v a z a k o n a o u p r a v e s ta v o v s k y c h p o - m e ru le k a r .k y c h . Y e s tn ik 1911 N o. 36.

z v J a s n y c h w i n n i c , n a g r o d z o n e n a j w y ż s z e m i o d z n a c z e n i a m i n a w y s t a w a c h z a g r a n i c z n y c h . W in a s to ło w e : O p ól, Z l a t a r i c a/ c z e r w o n e ) , K u c z i V id o v o d o h e r b a t y z n a k o m i t e ,

k u r a c y j n e : Z ila v k a i B o g d a n u s z a . — Z a m ó w i e n i a z p r o w i n - c y i j u ż o d o klg. e f e k t u j e m y p o c z t ą . C e n n i k a m i n a ż ą d a n i e s ł u ż y m y o p ł a t n i e . — P o l e c a j ą c si ę ł a s k a w y m w z g l ę d o m P . T. L e k a r z y ,

k r e ś l i m y się z w y s o k i e m p o w a ż a n i e m

I r ó ż a k u ra c y jn e d la n ied o k re w n y c h , b iałe

V r s a l o v i ć - M a t e l j a n

L w ó w , ul. Fredry

6

.

p aragrafu? nie pozwoliłby usłyszeć z ust adwokata zdania, które niestety słyszałem z ust lekarza: „że sobie nic nie robi z lzby“.

Co d? mnie, nie obawiam się ani zbyt częstego, ani nie­

sprawiedliwego zastosowania drakońskiego paragrafu. Dodaje mi otuchy przykład Izb adwokackich i sądzę, że nie jesteśm y mniej kulturni, mniej prawi, mniej pobłażliwi a więcej do jakichkolwiek

nienawiści skłonni, niż tamci.

Nie oba wiam się też wcale o te jednostki, któreby, wyklu­

czone ze społeczności lekarskiej na mocy „drakońskiego para­

grafu1', m iały ginąć z głodu wraz z rodziną. Obawiam się raczej odwrotnie, że w nagrodę za swój brak etyki mieliby najlepsze powodzenie, jako kurfuszerzy — dzięki znanym psychologicznym prawdom, że zakazany owoc najlepiej smakuje i że nieoficyalne, potajemne, zbliżone do cudowności leczenie, cieszy się zawsze wśród szerokiego ogółu największymi względami.

Gdybym więc nawet, powodowany litością dla owych iti fu tu r o przestępców etyki lekarskiej, bardziej cenił sobie ich ew en­

tualną krzywdę, niż niewątpliwe korzyści, jakich dla społeczno­

ści naszej zawodowej spodziew am y się po ostrzejszym rygorze, to...

bliższe rozpatrzenie rzeczy uspokaja mnie w tym kierunku zu­

pełnie.

A cóż z rozwianiem nadziei przez § 35. ord. stan.? Sądzę, że nie odbiera on bioni Izbom przeciw wyłamującym się ze so­

lidarności kolegom. § 35. zabrania tylko „zmowy“, zmierzającej do o d m ó w i e n i a pomocy lekarskiej. Ale, jeśli ktoś zechce sub- licytować posadę lub stara się o taką, o którą zabroniono ubie­

gać się z powodu warunków, uchybiających godności stanu, ale przy tern nie ma zmowy co do o d m ó w i e n i a pomocy lekar­

skiej w k a ż d y m p o j e d y n c z y m w y p a d k u , czy i wtedy Izba nie może ukarać taidej nieetycznej jednostki. Przypuszczam, że nie i że nie może się znaleźć taki paragraf, któryby nie pozwa­

lał na na strzeżenie interesów stanu jako ogółu, lub któregoby w ostate.znym razie obejść nie było można.

Z tych wszystkich powodów, zarówno niżej podpisany, jak ci, z którymi się stykam koledzy, wierzymy, że § drakoński — nie tylko przyniesie więcej korzyści, niż szkód, zresztą imagino- wanych, ale uważamy go dla interesów naszego stanu, konsoli- dacyi zawodowej, powagi Izby i podniesienia etyki lekarskiej za w prost konieczny.

Ad 2. N um erus clausus.

W argumentach silnych, przekonywujących i jasno stylizo­

wanych co do tej spraw y wyręczył nas wszystkich kolega Ka- dyi. Trudno mu nie przyklasnąć i trudno dodać cokolwiek. Tak jest. Ma racyę i to najzupełniejszą. Cui bono n um erus clausus?

Dla naszego stanu bez wątpienia — nie. Ani ci, których za

„wiele“ byłoby w wielkich miastach a „którzy musieliby być ad­

ministracyjnym porządkiem" przesiedlani, ani ci, którzyby „uprzy­

wilejowani" — dzierżyli swoje miejsce, a którym tamci najmniej zawadzają, ani wreszcie prowincyonalni, którzy zyskaliby niepo­

żądaną konkurencyę, nie mieliby racyi do radości. A niezależność i sw oboda osobista ? A niemoralność przymusu ? Zaiste — dzięku­

jemy i wypraszamy się najsolenniej od tej niepowołanej opieki władz!

6.

Dr. Pawlicki,

S ta ry S ą c z.

Głosowałbym za paragrafem drakońskim, z tern zastrzeże­

niem, że decyzyę w ydaw ałaby Izba Lekarska.

Natomiast głosowałbym przeciw temu paragrafowi, który odbiera dyplom za wszystkie tak zwane zbrodnie, chociaż nie­

które z nich są czynami nawet szlachetnymi.

Ponieważ im więcej lekarzy, tern gorzej i dla chorych : przeto głosow ałbym

za num erus cla u su s, ale z tern zastrzeżeniem, że ustaw a obowiązywać n i e będzie tych lekarzy, którzy uzyskali dyplomy przed wydaniem ustawy — a nadto, że liczba stosunkow a leka­

rzy do ludności będzie normowana w całym kraju, nie tylko w wielkich miastach, o czem orzekaćby miały Izby lekarskie.

7.

D r. B a żan t,

K o só w .

Głosuję przeciw § 40. i 34. projektu ustawy regulującej sto­

sunki stanu lekarskiego.

8.

D . M a rki,

J a n ó w k. L w o w a .

Jestem stanowczo przeciw § 40. i przeciw § 4. projektowa­

nej ustawy.

Dr. F eliks Lic,

J a g ie ln ic a .

Protestuję jak najbardziej stanowczo przeciw projektowi wprowadzenia §§ 40. i 34. do nowej ,,ordynacyi dla lekarzy"

w brzmieniu obecnem. Osobiście nie jestem w tej sprawie bez­

pośrednio interesowany, jako „beatus possidens" posad stałych, czynię to jednak w interesie stanu lekarskiego i dla zasady.

(C. d. n.)

M A T T O N IE G O S Ó L B O R O W IN O W A

d o b y w a n a z siln ie le c z n ic z o d z ia ła ją c e ) b o ro w in y w S o o s o b o k F r a n c e n s b a d u . N a tu ra ln y p r z e ­ tw ó r , z a s tę p u ją c y b o r o w in ę w k ą p ie la c h , b r a ­ n y ch w d o m u . S to s u je się w e d łu g p rz e p is u lek arza.

P ro s im y ż ą d a ć z a w s z e :

P raw d ziw a jedynie, gdy zaopatrzona m arką ochronną:

sowa z okularam i.

Mattoni’ego sól borowinowa.

K R O N IK A .

Projekt ordynacyi lekarskiej, uchwalony na VIII Wiecu Izb lekarskich w Lincu w r. 1903, wniósł nasamprzód pos. dr.

Sylwester w dniu 17. listopada 1904 do Izby posłów w formie p e t y c y i , a spraw ę tę następnie urgował pos. dr. Beurle w dniu 12. października 1906.

W XX sesyi Rady państw a w dniu 22. października 1909 posłowie dr. Kinderman, Winter, dr. Michl, dr. Chiari, dr. Jager, dr. Gold, dr. Dietzius, Malik, Hock i towarzysze wnieśli ten sam

„projekt ordynacyi lekarskiej" w Izbie, jako w n i o s e k poselski.

W niosek ten był podstaw ą do opracowania projektu refe­

renta, obecnie omawianego.

Projekt izbowy był przydzielony Najwyższej Radzie zdrowia do zaopiniowania. Rada poruczyła go do rozpatrzenia osobnej ko- misyi, która składała się z członków Rady: Chrobaka, Daimera, Illinga, Jakscha i Muchy. Prof. Jaksch złożył imieniem tej komisyi spraw ozdanie w dniu 17. lipca 1908.

Najwyższa Rada zdrowia zarządziła nadto ankietę w tej sprawie, powołując do niej prezydenta wiedeńskiej Izby lekarskiej prof. Fingera, prezydenta Izby lekarskiej dolno-austryackiej dra Lista i lekarzy, członków komisyi sanitarnej w Izbie posłów.

Schronisko dla lek arzy w K arlsbadzie. Karlsbad należy bezsprzecznie do najwięcej uczęszczanych miejsc kąpielowych w Europie, jeżeli nie na całej kuli ziemskiej. Licząc dzisiaj już przeszło 67.000 kuracyuszów, miał między nimi do 900 lekarzy, co stanowi lV 20/o a z żonami 2°/0 frekwencyi. Przytem, jako ku- racyuszye, nie lepiej a może pod pewnym względem mają się tu gorzej synowie Eskulapa, aniżeli zwykli śmiertelnicy, zaopatrzeni w urzędowe świadectwa ubóstwa. Każdy urzędnik państwowy, wojskowy, przemysłowiec, ajent, czy zwykły robotnik ma tu lepszą pozycyę jako kuracyusz, aniżeli lekarz. Jego władza przełożona, czy dom, w którym pracuje, jego kasa chorych, czy kasa zapo­

mogowa nietylko mu pomaga w uzyskaniu urlopu dla poratow a­

nia zdrowia, ale zaopatruje go ponadto w subwencye, beneficya, ulgi kolejowe, świadectwa i polecenia. Żaden obywatel przez wyjazd na kuracyę nie naraża się tak na zupełną utratę zarobku w domu, jak właśnie lekarz. Z chwilą jego wyjazdu zarobkow a­

nie ustaje nagle zupełnie, jakby przez przerwanie prądu elektrycz­

nego; w jego nieobecności ani szeląga się nie zarabia, owszem z powodu i podczas kuracyi nie tylko traci chwilowo pacyentów, ale i niejednego na zawsze. Lekarza wyjazd na kuracyę kosztuje 3 do 5 razy więcej — materyalnie i ekonomicznie wziąwszy — niż każdego innego pacyenta. to też nieraz mimo najkonieczniej­

szej potrzeby, nie może się na to zdobyć ze względu na swoje stosunki ekonom iczno-finansowe, tern bardziej, że do Karlsbadu trzeba częstokroć kilka razy jeździć, by osiągnąć skutek pożą­

dany. M arienbad ze swoimi 35.000 kuracyuszów i 35 lekarzami zdrojowymi uznał to i założył u siebie schronisko dla lekarzy, które w roku bieżącym już otwarte zostało i funkcyonuje. Karls­

bad mą „Ofizierskurhaus", „M ilitarkurhaus", „Staatsbeamtenheim",

„Arbeiterheim", „K aiser-Franz-Josefs-Jubileum shospitz11, tylko nie

„Arzteheim" — czy to nie krzycząca niesprawiedliwość ?

Lekarze, zbierzcie się i stwórzcie w światowym Karlsbadzie schronisko dla lekarzy, pokażcie, że nie tylko dla cierpiącej pu­

bliczności, ale i dla cierpiących lekarzy musi się znaleźć po­

bliczności, ale i dla cierpiących lekarzy musi się znaleźć po­

Powiązane dokumenty