• Nie Znaleziono Wyników

(A nkieta m iędzynarodow a).

Za pośrednictwem esperanckiego miesięcznika „Voćo de Kuracistoj" rozpisaliśmy ankietę międzynarodową na pytanie, czy lekarz według zasad etyki lekarskiej może, lub nawet powinien uczestniczyć w pojedynku w celu niesienia walczącym pomocy lekarskiej.

Kwestyonaryusz nasz, podany w numerze „Głosu Lekarzy"

z 1 stycznia b. r., powtórzyło w tłómaczeniu wiele pism lekar­

skich zagranicznych, polskie pisma przemilczały.

Nadeszło też parę opinii od lekarzy polskich i liczne już odpowiedzi od lekarzy z Francyi, Belgii, Hiszpanii, Szwajcaryi, Niemiec, Szwecyi, Algeru, nawet z Australii.

Sądzimy, że taką metodę wymiany myśli między lekarzami różnych narodowości warto podtrzymywać.

Oczekując jeszcze dalszych referatów, rozpoczynamy już ogłaszanie dotąd otrzymanych.

P olska.

1.

(Oryginał po polsku).

Dr. A d o lf Kl§sk,

ch iru rg . K rak ó w .

Zabieram glos w spraw ie interwencyi przy pojedynkach nie- tylko jako publicysta, lecz także jako praktyk w tej dziedzinie.

1) Sądzę, że lekarz zupełnie dobrze może pogodzić swoje sumienie i poczucie honoru z udaniem się celem interwencyi do pojedynku. Tego zapewne zdania jest rząd, skoro w nowym pro­

jekcie kodeksu karnego znosi odpowiedzialność lekarzy za inter­

weniowanie przy pojedynkach.

2) Odmawiając udania się na plac, naraża lekarz swego ew. klienta, a nic mu nie pomaga, owszem jedynie może mu za­

szkodzić, bo doświadczenie wykazuje, że brak lekarza nigdy nie jest w stanie umorzyć pokojowo sprawy, a nieraz zamiast leka­

rza funkeyonują przy pojedynku laicy, szkodząc, a względnie nic nie pomagając zranionemu. Natomiast lekarz, udając się na plac boju, ratuje nieraz życie ludzkie, a względnie zapobiega poważnym schorzeniom, zakładając opaski na tętnice i jamę brzuszną, opa­

trując rany i zapobiegając dalszemu starciu.

3) Naturalnie lekarz powinien okazywać przy przyjmowaniu udziału w starciu dużą powściągliwość, znać dokładnie całą spraw ę i zawsze zastrzedz sobie możliwość interwencyi i decyzyi co do dalszego starcia.

Naturalnie, o ile możności, w zasadzie powinni lekarze zwal­

czać pojedynki, na razie jednak odsuw ać się od nich nie mogą.

Natomiast nie powinien lekarz nigdy się godzić na to, by czynnością sw oją przyczyniał się do większych okaleczeń i zra­

nień, n. p. zakładając opatrunek jedynie w tym celu, by walka mogła być prowadzoną dalej do ubezwładnienia.

4) Lekarz nie ma praw a denuneyować pojedynkujących się, bo zgłaszają się oni do niego, ufni w dochowanie tajemnicy le­

karskiej. Denuncyując, lekarz denuneyuje zarazem drugiego ko­

legę, spraw y nie wypleni w zarodku i więcej zrobi złego, niż dobrego. Punkt ten odpada zresztą z chwilą, gdy:

5) ustawa zagwarantuje lekarzowi bezkarność.

6) Co do konsylium przed pojedynkiem, to jest ono zby- tecznem, zwłaszcza, że nieraz aż do ostatniej chwili strony po- waśnione nie wiedzą, którzy lekarze będą interweniowali.

7) Obecność dwóch lekarzy uw ażani za konieczną p r z y k a ż d e m s t a r c i u , przy czem przynajmniej jeden z lekarzy po­

winien być dobrze obznajomiony z chirurgią a drugi ew. mu asystuje w razie potrzeby.

8) Izba lekarska nie ma tu nic do powiedzenia, bo po- pierwsze niema na zapytywania się czasu, a powtóre chodzi tu o pryw atną praktykę lekarza.

9) Jeżeli uzna się za słuszną bezkarność lekarza, interweniu­

jącego przy pojedynku, to w takim razie niechaj mu będzie za to wolno dalej posuwać zapobiegania higieniczne, jak odczyszcza- nie broni, zabezpieczenie dobrego i spokojnego transportu i t. p.

Gdyby pojedynek karano nie jako zbrodnię, lecz jako wy­

stępek, n. p. wysoką karą pieniężną lub aresztem bez zamiany na

grzywnę, wiele skrupułów, nad którymi obecnie się zastanawiamy, odpadłoby bezwątpienia.

Wiele kwestyi obecnie jest bardzo zawiklanych. N. p. lekarz wojskowy może a nawet musi iść do pojedynku, a i lekarz re­

zerwowy nie będzie karany, skoro pójdzie w mundurze.

Jeżeli więc tutaj sumienie zaspokoić może suknia — to chyba i bez niej także ono się nie splami.

2

.

(Oryginał po esperancku).

Dr. J. Fels,

L w ó w .

Odpowiadam na pytania ankiety jak następuje:

Co do pytania 1. i 2. Jest obowiązkiem każdego lekarza jawić się przy pojedynku, albowiem powinniśmy według możno­

ści zapobiegać chorobom, a jest zupełnie inaczej, gdy leczenie ran odbywa się od samego początku lege ortis, albo też znacznie później. Lekarze, obecni przy pojedynku, oczekują rany, która ma być zadaną, mając pod ręką tampony i narzędzia wyjało­

wione, podobnie jak podczas operacyi, dobrze przygotowanej.

To też i rany pojedynkowe zazwyczaj goją się dobrze i szybko.

Zapobiegać chorobom i zakażeniom jest pierwszym obowiązkiem każdego lekarza.

3. Dla tego lekarz nie może odmówić swej pomocy osobom, które mają się pojedynkować.

4. Nie jest rzeczą lekarza uniemożliwianie postanowionego pojedynku. Obowiązek to całego kulturalnego społeczeństwa, które powinno zwalczać barbarzyński, nielogiczny, średniowieczny zwyczaj pojedynkowania się.

5. Nie zachodzi potrzeba, by ustaw odaw stw o państwowe gw arantow ało lekarzom bezkarność za obecność przy pojedyn­

kach, byłoby to bowiem milczącem zezwalaniem na pojedynki i ich ułatwianiem a ustawy powinny koniecznie zwalczać poje­

dynki, aż powiedzie się zupełnie usunąć tę pozostałość z czasów barbarzyństw a i nielogiczności.

6. i 7. Gdy obecność lekarza przy pojedynku jest obowiąz­

kiem, zbytecznem jest naradzenie się z drugim lekarzem. Zresztą zwykle uczestniczy dwu lekarzy przy każdym pojedynku, gdyż bardzo często obaj walczący są ranni lub mogą odnieść rany.

A nawet gdy tylko jeden z pojedynkujących się zostanie zra­

niony, potrzeba dwóch lekarzy do przedsięwzięcia operacyi. Więc też lekarz nigdy nie powinien się zgodzić na udzielanie pomocy równocześnie obu walczącym, lecz każda strona powinna spro­

wadzić swego lekarza.

8. Żadna organizacya lekarzy ani stowarzyszenie nie po­

winno się zajmować spraw ą pojedynków, które powinny być stanowczo i surowo wzbronione.

Reasumuję swoje zdanie w tem, że należy tolerować do­

tychczasowe okoliczności. Pojedynek ma być wzbroniony, jako nielogiczne barbarzyństwo średniowieczne; jednak lekarz powi­

nien być obecnym przy pojedynku, aby zapobiedz jego niebez­

piecznym następstw om . Takie stanowisko zajmują też sędziowie, okazując pobłażliwość dla lekarza, który był przy pojedynku.

3.

(Oryginał po esperancku).

D r Bojarski,

W ło s z c z o w a , K ról. poi.

Przeczytawszy w „Voćo de Kuracistoj“ ankietę w sprawie uczestniczenia lekarzy w pojedynkach, pospieszam poinformować redakcyę, że rosyjski kodeks karny, obowiązujący także w kra­

jach polskich, nie wyznacza żadnej kary na lekarzy, obecnych przy pojedynku, a zatem pozwala im bezkarnie w nich uczest­

niczyć.

Francya.

4.

(Oryginał po francusku).

Dr. Bos,

52 C o u r s L ie u ta n d , M a rs e ille . S e k r e ta r z i s k a rb n ik II k o n g re s u m ię d z y ­ n a ro d o w e g o le k a rz y , o d b y te g o w e F lo re n c y i w r. 1869, c h iru rg s z ta b o w y p o d c z a s w o jn y

z r. 1870.

Jeszcze raz naprzykrzę się szanownej redakcyi, lecz nasam- przód niech mi będzie wolno podziękować za wydrukowanie w szanownem piśmie mego referatu w sprawie kary śmierci.

Teraz chcę odpowiedzieć jak najtreściwiej na ankietę, ogło­

szoną przez redakcyę, w sprawie obecności lekarzy przy poje­

dynkach.

Pytanie 1. Czy lekarz narusza swe obowiązki, gdy przyj­

muje zaproszenie do asystowania przy pojedynku?

Nie tylko nie narusza obowiązku, lecz nawet p o w i n i e n asystować przy pojedynku, albowiem może zajść potrzeba jego usług.

Rola lekarza w pojedynku jest taka sama, jak na polu bitwy.

Jest on neutralnym i nie należy do niego pochwalać, lub potę­

piać pojedynek, czy wojnę; jest on tu jedynie dla spełnienia wy­

mogów ludzkości, dla niesienia pomocy. Więc też sądy nie po­

winny go pociągać do odpowiedzialności za to, że asystow ał przy pojedynku, tak. samo jak na polu bitwy nie staje się on jeńcem wojennym.

Prawnicy powiedzą, że lekarz, który jest obecnym przy po­

jedynku, powinien podlegać karze, albowiem prawo zakazuje pojedynku. Ale ludzie humanitarni odpowiedzą, że lekarza należy w tej sprawie od odpowiedzialności zwolnić, gdyż jest on tu jedynie dla zapobieżenia większemu nieszczęściu, na przykład dla uratowania życia rannemu przez zatamowanie krwotoku, który przy braku pomocy zabiłby rannego.

Pytanie 2. Czy lekarz nietylko może, ale i powinien przyjąć zaproszenie do pojedynku, zawsze, czy tylko w pewnych wy­

padkach?

Lekarz nie ma wnikać w motywy pojedynku, lecz powinien zawsze być posłusznym wezwaniu do zastosowania wiedzy le­

karskiej. Bez względu na to, czy jest zwolennikiem, czy też prze­

ciwnikiem pojedynku, czy aprobuje lub gani motywy orężnego starcia, obowiązany jest udzielić swej pomocy, a ma postępow ać bezstronnie, tak jak na polu bitwy. Jednem słowem ma udzielać pomocy, ratować zarówno wroga, jak przyjaciela. Powtarzam, że lekarz jest osobą neutralną w obu wypadkach, opatruje tik samo nieprzyjaciela, jńk przyjaciela, tak samo obraziciela, jak obrażo­

nego, nie pytając, po której st.onie jest słuszność. Jego nic nie obchodzą motywy bitwy, czy pojedynku, widzi jedynie rannych, którym powinien spieszyć z pomocą.

Pytanie 3. Czy, przeciwnie, lekarz powinien odmówić inter- wencyi w pojedynku, zawsze, lub tylko w pewnych w ypadkach?

Poprzednie dwie odpowiedzi określają już odpowiedź i na to pytanie. Lekarz zawsze powinien przyjąć zaproszenie do asy­

stow ania przy pojedynku, bez względu na motywy starcia, albo- w'em, powtarzam to jeszcze raz, jest on osobą neutralną i jest przy pojedynku jedynie dla niesienia pomocy.

Pytanie 4. Czy lekarz, zawiadomiony o pojedynku, powinien się wdać w tę sprawę, aby przeszkodzić odbyciu się pojedynku?

Ta rola pojednawcza należy do św iadków i ich rzeczą jest sprawę załatwić.

Oczywiście, jeśli zapytają lekarza o zdanie, wypowie je na rzecz pokoju i pogodzenia przeciwników. Ale nie jest to jego w łaściw ą rolą, bo jego rola jest tu ta sama, jak na polu bitwy:

ratow ać rannego, bez względu czy rannym jest nieprzyjaciel, czy przyjaciel.

Tem bardziej lekarz, proszony o asystowanie w pojedynku, powinien się wstrzymać od zawiadom ienia policyi lub rodziny.

W przeciwnym razie popełniłby niewłaściwość, zdradziłby tajem- nicę, którą mu powierzono. Powinien zatem ściśle ograniczyć się do swej roli lekarskiej i zachować tajemnicę zawodową.

Zresztą, gdyby była podstaw a do przypuszczenia, że lekarz, zawiadomiony o pojedynku, jest zdolny donieść o nim policyi, lub rodzinie, nie wzywanoby lekarza a wynik byłby gorszym, gdyż ranny nie otrzymałby żadnej pomocy lekarskiej.

Pytanie 5. Czy jest pożądaną zmiana ustaw y w tym kie­

runku, aby lekarze, obecni przy pojedynku, byli wolni od kary ? Tak. to byłoby pożądanem, lecz jest bardzo trudnem do przeprowadzenia. Ustawa wzbrania pojedynku i wyznacza karę za pojedynkowanie się, nie może więc uniewinnić osoby, która przy pojedynku jest obecną, choćby tą osobą był lekarz, który przybył na miejsce pojedynku jedynie w celu złagodzenia zgub­

nych skutków starcia. Ale sędzia sprawiedliwy przyzna lekarzowi zawsze okoliczności łagodzące, jeśli ustaw a nie pozw ala mu zu­

pełnie lekarza uwolnić, bo jeśli według litery prawa lekarz zasłu­

guje tu na karę, według słuszności powinien być od odpowie­

dzialności sądowej wolnym.

Zresztą w spraw ie pojedynków obyczaje mają większą siłę, niż ustawy. Dopóki ustaw a nie będzie karała surowo zamachów na cześć ludzką, dopóki sędziowie będą tylko dla pozoru zasą­

dzali pojedynkowiczów, a w gruncie rzeczy będą ich postępo­

wanie aprobowali, dopóki będzie się zobowiązywało wojskowych, by bronią załatwiali spory, dopóty nie ustaną pojedynki a lekarz będzie musiał towarzyszyć stronom na miejsce starcia, aby nieść pomóc rannym, nie bacząc na kary, na które może się narazić.

Humanitaryzm przedew szystkięm !

Pytanie 6. Jeśli są wypadki, w których nasuw ałaby się wątpliwość, czy lekarz powinien być przy pojedynku, czy nie by­

ło b y bezwzględnie wskazanem w takich razach naradzenie się z drugim lekarzem.

Ponieważ w edług mego zdania lekarz nie ma rozstrząsać motywów pojedynku, nie ma on po co zapytywać drugiego le­

karza o zdanie. Lekarz powinien na każde wezwanie stron asy­

stow ać przy każdym pojedynku, który odbywa się według reguł, w obecności świadków, bez względu na jego powody.

Pytanie 7. Czy nie jest pożądaną obecność dwóch lekarzy przy każdym pojedynku ze względu, że obaj przeciwnicy mogą odnieść ciężkie rany?

Tak jest. Dwóch lekarzy potrzeba nawet w razie zranienia tylko jednego z przeciwników, albowiem drugi lekarz w takim wypadku może być potrzebnym do pomocy.

Każdy z pojedynkujących się powinien przyprowadzić swego lekarza tak, jak sprow adza swych świadków.

Pytanie 8. Czy nasze zawodowe stowarzyszenia nie powinny zająć się temi zagadnieniami ?

Nie zachodzi żadna przeszkoda, by w tych zagadnieniach przeprowadziły dyskusyę stowarzyszenia, syndykaty lekarskie, a nawet akademie lekarskie.

Lecz kwestye te wydają mi się tak jasnemi, że prawdziwie niema w nich wątku do dyskusyi.

Jak na wojnie, tak i przy pojedynku lekarz jest neutralnym.

Nie ma on roztrząsać spraw y ani staw ać po stronie jednego z przeciwników, nie ma zastanawiać się, czy wojna albo pojedy­

nek jest słuszny, a ma jedyn e nieść pomoc rannemu bez względu na to, kto nim jest. Powinien więc stawić się na wezwanie do każdego pojedynku.

Mówię : do pojedynku, a nie do morderstwa. Jest rzeczą jasną, że muszą być zachowane elementarne reguły postępow a­

nia w tych osobliwych starciach. Co do innych szczegółów, co do motywów pojedynku, obrazy itd., lekarza one nie obchodzą, albowiem ma on na oku jedynie misyę humanitarną, którą mu w ypada spełnić.

Pytanie 9. Jakie są dalsze pańskie uwagi, oparte na osobi- stem dośw iadczeniu?

W długiej mojej karyerze raz tylko proszono mię, bym asy­

stował w Paryżu przy pojedynku. Spraw a dotyczyła mego przy­

jaciela, lecz gdyby szło o mego nieprzyjaciela, takżebym inaczej nie postąpił. Przyjąłem zaproszenie natychmiast i przygotowałem wszystko, co należało przysposobić do opatrunku na w ypadek zranienia. Na szczęście świadkowie załagodzili sprawę a pragnął­

bym, aby tak było zawsze, lub przynajmniej we wszystkich tych przypadkach, w których nie dopuszczono się ciężkiej obrazy czci, a takie przypadki są najczęstsze.

Z tego, że jestem zwolennikiem asystowania lekarza przy pojedynku, nie wynika bynajmniej, jakobym pochwalał pojedynek, tak samo, jak moja odra a do wojny nie przeszkodziła mi służyć przy oblężeniu Paryża w r. 1870 w charakterze chirurga szta­

bowego.

Pojedynek, podobnie jak wojna, jest głupstwem, a niestety głupstwem krwawem. Uderzenia szpadą ani wystrzały armat nigdy niczego nie udowodniły.

Ponieważ jednak człowiek jest zwierzęciem okrutnem, któ­

remu potrzeba krwi, niechże bije się nadal w pojedynku i na wojnie.

Lekarz, zwolennik czy przeciwnik pojedynku i wojny, nie jest powołany w ydaw ać opinię w tych spraw ach a interweniuje wyłącznie w celu obandażow ania rannych. I w pojedynku, tak jak na wojnie, rola jego, jakkolwiek podrzędna, jest najpięk­

niejszą.

4.

(Oryginał po francusku).

Dr. Andre Morin

6 ru e d e C hichy, P a r is

Z e s t a n o w i s k a u s t a w y albo

a) pojedynek jest dozwolony i nie jest przekrocze-czeniem, albo

b) pojedynek jest wzbroniony i stanowi przekrocze­

nie, albo

c) pojedynek jest nakazany regulaminem (np. w arm ii) Stosownie do tego w przypadku a) lekarz m o ż e w nim uczestniczyć, w przypadku b) lekarz jest w s p ó ł w i n n y m , w przypadku c) lekarz jest o b o w i ą z a n y brać udział w poje­

dynku.

Nie widzę wcale innej ewentualności. Jeśli zaś lekarz jest w spół­

winnym, musi być ściganym przez praw o tak, j a k i n n i u c z e ­ s t n i c y d r a ma t u .

Z e s t a n o w i s k a m o r a l n o ś c i zagadnienie to będzie bez w ątpienia rozstrzygnięte, podobnie jak kwestya wojen, kwestya własności indywidualnej i t. p., chyba wtedy, gdy wszyscy ludzie będą doskonałymi lub gdy z nich jeden tylko pozostanie czło­

wiek.

Sprawa pojedynków, jest przeto jednym z tych licznych za­

gadnień, które można omawiać ze stanow iska retorycznego, ale należy przy tern z góry sobie powiedzieć, że dyskusya ta służy tylko dla zabaw y i zabicia czasu a nie ma zresztą żadnego zna­

czenia.

5.

Dr. Duchemin

M a e l-C a rh a ix (C o te s d u N o rd ) F ra n c e .

Do 1, 2 i 3. Dopóki będą idyoci, gotowi bić się w poje­

dynkach, lekarze będą obowiązani asystować przy pojedynku tak, jak asystują walczącym stronom w pojedynku między narodami.

Odmowa lekarzy w większości przypadków nie mogłaby przeszkodzić pojedynkowi i uczyniłaby tylko więcej niebezpieczną tę straszną igraszkę społeczeństwa.

Do 4) W dając się w spraw ę w celu przeszkodzenia poje­

dynkowi, wykraczamy poza zakres zadań lekarza i działamy jako przyjaciele, lub jak każda rozsądna osoba, nie mając jednak naj­

mniejszych widoków, że wywrzemy w pływ na ludzi, którzy po­

stradali zdrowy rozsądek.

Do 5) Jest rzeczą jasną, że lekarz, asystujący pojedynkują­

cemu się, spełnia jedynie rolę lekarską, która polega na niesie­

niu ulgi w cierpieniach, na zmniejszaniu ryzyka choroby i śmier­

ci, bez względu na to, skąd niebezpieczeństwo zagraża i na tern że widzi się jedynie rannego lub chorego, zarówno w apaszu i włóczędze, jak w rewolucyoniście i żandarmie, w niedoszłym samobójcy i osobie, która uległa nieszczęściu. Jeśli tylko uchyli się furtkę do badania warunków, w których nasz klient doznał zranienia, dochodzi się do denuncyowania chorego do policyi, jak to odważył się uczynić pewien chirurg szpitalny w Paryżu, albo do odmówienia pomocy całej kategoryi rannych, jak to uczy­

nili, zdaje się, lekarze republiki argentyńskiej wobec robotników podczas ostatnich rozruchów w Buenos-Ayres.

Powinniśmy przeto ocenę ludzką pobudek, które sp o w o d o ­ wały, że nasz klient odniósł zranienia, zachować jedynie dla na­

szego wewnętrznego forum, a strzedz się, by ta ocena nie w pły­

nęła wcale na nasze postępowanie względem rannego.

Prawo powinno rozumieć, uznawać i aprobow ać takie po­

stępowanie, konieczne u lekarza, ale dla władzy jest wygodniej przy każdym akcie gwałtu imać widzów, niż sprawców. W tych stosunkach możemy wywołać zmianę tylko siłą, to jest przez opo- zycyę powszechną, solidarną i gwałtowną przeciw zastosowaniu do nas ustawy, tak niesprawiedliwej. W tern jest zarazem odpo- wićdź na pytanie 8 ankiety.

Do 6) i 7). Obecność dwóch lekarzy wydaje mi się zawsze niezbędne i odmówiłbym, gdyby żądano, abym sam jeden asy­

stow ał przy pojedynku, z wyjątkiem w ypadków , w których z całą pewnością nie możnaby odroczyć terminu pojedynku aż do przy­

bycia drugiego lekarza.

Do 9). Asystowałem tylko przy jednym pojedynku na pisto­

lety, w którym skłoniliśmy świadków, aby nie nabijali kul. Sądzę że praktykuje się to często.

6.

(Oryginał po esperancku).

Dr P. Ardouin

32 ru e d e la C o m e d ie , C h e rb o u rg .

1) Lekarze nie powinni nigdy zgodzić się na asystowanie przy pojedynku, gdyż pojedynek jest w swej istocie przeciwny interesom fizycznym i fizyologicznym człowieka. Dla tego lekarze powinniby zgodnie z ustawami czynić wszystko, co mogą, aby pojedynkowi przeszkodzić.

2) Jeśli lekarze nie będą asystowali przy pojedynkach, mo­

żna spodziewać się, że liczba pojedynków zmniejszy s h .

3) Chociaż lekarz powinien zawsze odmówić obecności przy pojedynku, nie może jednak odmawiać swej pomocy, gdy jej żą­

dają już po ukończeniu pojedynku.

4) Lekarz, uwiadomiony o mającym się odbyć pojedynku, powinien starać się pojedynek udaremnić.

5) Z pow odów powyższych nie zachodzi potrzeba zmiany ustaw y w tym kierunku, aby zapewniono bezkarność lekarzom biorącym udział w pojedynku.

6) Ponieważ ze stanowiska dobra ogólnego pojedynek nie przedstawia żadnego interesu, niema potrzeby naradzania się leka­

rzy w tej sprawie. Trzeba poprostu siłą usunąć pojedynki, jako niegodne narodów cywilizowanych. Honor nie ma nic wspólnego z tymi popisami.

7) Jeśli się przyjmuje, że lekarz ma być przy pojedynku, w takim razie należy żądać, aby asystowało dwóch lekarzy.

8) Byłoby pożądanem, aby spraw ę pojedynków wprowadzo no na porządek dzienny dyskusyi w różnych towarzystwach

lekarskich. (C. d. n.)

SPRAWOZDANIE

z czynności Izby lekarskiej wschodnio - galicyjskiej.

Protokół z posiedzenia W ydziału Izby z dnia 13. stycznia 1911.

O becni: d r . F e s t e n b u r g , dr . P a p e e , d r . K o h l b e r ­ g e r , d r . M i k o ł a j s k i , dr . S t a r z e w s k i .

1) Prezydent odczytuje pismo prezydenta Izby zach.-galic.

dra S c h o n g u t a w sprawie wyznaczenia delegatów do redakcyi pisma „Słowo lekarskie11 (dwutygodnik) i regulamin tego pisma.

Dr. F e s t e n b u r g wyjaśnia całą spraw ę i odczytuje protokół z posiedzenia ostatniego obu Izb galic., odbytego w Krakowie.

Po przeprowadzonej dyskusyi, w której dr. S t a r z e w s k i wykazuje trudności techniczne dla delegatów ze Lwowa - dr.

P a p e e jest zdania, że chociaż po uchwale wspólnego posiedze­

nia W ydziałów Izb w Krakowie nie może być mowy o delega­

cie Izby, wskazanem jest jednak, by ktoś ze Lwowa należał do redakcyi tego nowego pisma, aby mógł wpływać na treść pism a i czynności „Związku lekarzy", dr. Mikołajski wykazuje, że wpływ ten będzie albo bardzo nieznaczny, albo też żaden; uchwa­

lono co następuje:

„W obec uchwały Wydziałów Izb, powziętej na wspólnem posiedzeniu w Krakowie, Izba lekarska wsch. galic. nie m ia­

nuje swego delegata do redakcyi nowego pisma, które ma wychodzić w Krakowie, pozostawia jednak pojedynczym członkom W ydziału Izby wolność wejścia w skład redakcyi w charakterze prywatnym .11

nuje swego delegata do redakcyi nowego pisma, które ma wychodzić w Krakowie, pozostawia jednak pojedynczym członkom W ydziału Izby wolność wejścia w skład redakcyi w charakterze prywatnym .11

Powiązane dokumenty