• Nie Znaleziono Wyników

Y oung u w ażał, iż niepodobna dostatecznćj urobić ilo ści gn oju , zw łaszcza trzymając bydło na zielonćj pa

i zarazem uw agi dotyczące ogrodów, sadów, lasów i plantaćyj

Ztąd 8 m ilion ów akrów wydających

P. Y oung u w ażał, iż niepodobna dostatecznćj urobić ilo ści gn oju , zw łaszcza trzymając bydło na zielonćj pa

szy w oborze; jeżeli wszystkiej w folwarku sproduko- wanćj słom y nie obrócimy na śc ió łk ę. W ię k sz o ść g o ­ spodarzy hr. Norfolk tw ierdzi także, iż w szelką s ło ­ m ę na ściółk ę używ ać trzeba, dla zam ienienia jej na gnój, przez bydło karm ione pożywniejszą p a szą , jakoto:

tur-3 5

n e p se m , sianem lub kw asam i olejnem i. Zasada jest dobra, lecz n ie zaw sze się ona da w ykonać. N ie w szy­

stkie folw arki są zarów no do uprawy turnepsów zdatne, a prżynajmniój do takićj jak ją dziś znamy; to w a ­ rzywo zaś stanow i pokarm najstosow niejszy do prze­

robienia słom y na n aw óz, z pow odu ilo ści m oczu jaką nióm żyw ion e bydlęta wydają; w w ielu przecież folw ar­

kach w cale tarnepsy znanem i nie są, na których w w ię- kszćj lub m niejszćj ilości uprawiaćby się dały. S ian o i kuchy olejn e stanow ią paszę zbyt d r o g ą , a częstokroć zbyt do nabycia trudną, żeby w p ow szech n e w ejść m o­

gła u życie; zresztą sucha pasza tego rodzaju, m ałą tylko ilo ść gnojow isku dostarcza w ilg o c i, bez którćj słom a nie da się na dobry przerobić nawóz.

Z w iad om ości przez znakom itych rolnik ów nam po­

d anych, 2 5 cent, słom y, skutkiem pow iększenia w agi przez odchody płynne i ciek łe zw ierząt i przy stosow n ćm obejściu z gnojem w ydaje 1 0 0 cent. naw ozu (1); że zaś m org polski wydaje 2 0 cen t. słom y, wypada, że w fo l­

warku na którym jest 2 0 0 m orgów o b siew u , można 6 6 7 3

m orga naw ieść w ilości 4 0 0 cent. na m org bez pom ocy zkądinąnd zakupowunych n aw ozów , byleby następującą kolej za sie w ó w przyjęto: l ° t u r n e p s , 2 ° pszenica lub ję ­ czm ień, 3 ° koniczyna, 4 ° pszenica lub o w ies. Jeżeli koniczynę na rok drugi zapuścim y na p astw isk o, wska­

zana przez nas ilość naw ozu będzie w ięcćj niż d o

state-(1) Tak liczą gospodarze w hrabstwie Lothian; w niektórych przecie okolicach Anglii twierdzą, że słoma na gnój przero­

biona, p ołow ę swój wagi utraca. Widocznćm jest wszelako, iż słom a pomieszana z odchodami stałemi bydląt i moczem przesiąkła, więcćj ważyć powinna, niż w stanie suchym.

czną. Mówiąc w ogóle, 4 0 0 cent. gnoju na m org potrze­

ba w w iększćj części wypadków , a to wym aga użycia na śció łk ę wszelkiej słom y produkowanćj przez folw ark licząc produkt średni. W id oczną jest zatem rzeczą, że j e ­ żeli część słom y obrócim y na karm dla bydła, trzeba nam koniecznie brak ztąd p ow stały wynagrodzić n aw ozem zkądinąnd nabytym. D latego to w ielkićj przykładać n a­

leży pilności, żeby zboże jak można najbliżćj ziemi ścin a­

no i za pom ocą ziemi lub torfu ustalać mocz, któryby ina­

czej był straconym . N ie należy także zaniedbyw ać przygo­

tow yw ania kom p ostów , a zachow ując w skazane ostroż­

n o ści będ zie można w yżyw ić bydło tanim kosztem i utrzy­

mać żyzność gruntu o jeg o własnej sile.

3 . U życie sło m y na p o śzy w k ę bu dow li.

Przez kilkanaście w iek ó w była słom a m ateryałesn używ anym pow szechn ie do pokrywania zabudow ań fol­

warcznych i mieszkań cz ela d z i, a jeszcze dawnićj słu ­ żyła n a w e t do pokrycia dom ów w m iastach ; n ieb ezp ie­

cz eń stw o pożarów przecież, które od jednej iskry w szczę­

t e , całe w sie p ożerały; straty przynoszone przez z w ie ­ rzęta ziarnożerne w dachach słom ianych przem ieszku­

jące; wyższa opłata ubezpieczenia od ognia budow li słom ą krytych, która czasem od Id o 3 % w artości zabudow ań d ochodzi, w w ypadkach podwójnem grożących n ieb ez­

pieczeństw em ; trudności przy b ud ow ie dach ów ze s ło ­ my na m łócarni połam aućj; w ynalezien ie pokrywania dachów łu p k iem lub d a ch ó w k ą ; a w reszcie w iększa po­

trzeba gnoju z ulep szeń w rolnictw ie w ypływ ająca;

w szystk ie w yliczone tu przyczyny sta ły się pow od em

zm niejszenia ilości słom y na poszyw kę używa nćj. Jestto wypadek nader szczęśliw y w roln ictw ie, gdyż łatw ićj jeszcze obyć się bez słom y na p oszyw k ę jak b ez słom y na paszę. S łu szn ie to pow iada P. Y o u n g w tym w zg lę­

dzie, że dachy słom ian e w tak nadzwyczajnym stosu n ­ ku umniejszają ilość gnoju w folwarku urabianego, iż z teg o jed ynie pow'odu użycia ich zu p ełn ie zakazaćby n a­

leżało. Gdzie łu p ek lub dachów ka zbyt są d rogie, użyć można trzciny, a w okolicach górzystych w rzosu.

W części Szkocyi najbardziej na północ p ołożonćj, ro ­ bią dachy z gliny, przerobionćj ze s ło m ą ; m ało do nich w praw dzie w ychodzi słom y i n iełatw o się one zapalają;

lecz za to są ciężkie i m ocniejszego a przytćm k oszto­

w n iejszego wymagają wiązania. W niektórych okoli­

cach A nglii i Szkocyi, używają podobnćj mieszaniny g li­

ny i słom y do budow y m urów otaczających ogrody, na m ieszkania czeladzi, a n aw et na zabudow ania folw ar­

czne (1) .

4 . R ó żn e u ż y tk i sło m y.

M ało jest m oże m ateryałów na tak rozm aite obróconych cele jak słom a; oprócz poprzednio przez nas w spom nionych, używają także słom y do poszyw ania stert siana lub zbo­

ża; na rodzaj lin kładzionych w row ki podziem ne do osu ­ szania służące; do przygotow ania k om p ostów m ieszając

(1) P. Farey utrzymuje, iż ten zwyczaj panuje w całćj Anglii w okolicach gdzie znajdują się pokłady gliny niebie­

skiej, na geologicznej karcie p. William Smith oznaczone.

W ten sarn to sposób zawisły nieraz zwyczaje m iejscowe, sposoby uprawy, i płody ziemi od pokładów tuż pod ziemią się znajdujących.

je z zielskiem m orskićm ; do wypalenia na potaż; do w y ­ rabiania p ap ićru ; do wyplatania krzeseł-; do w y ścieła ­ nia chom ont koni roboczych; na sienniki dla niższćj klas- sy ludności; do pakowania fajan su, szkła i porcelany;

słom ę zaś szczególnych rodzajów zboża, a m ianow icie pszenicy, używają do wyrabiania kapeluszy, czapek i in­

nych b agatelek , ‘ któreto fabryki dają zatrudnienie w ie l­

kiej liczbie lu d z i, którymby inaczej trudno się b yło w y­

żyw ić.

§ X X IV . O ściern iach .

W niektórych okolicach A nglii zdarza się, iż sierpem zżynają zboże w w ysok ości kolana. Zwyczaj ten p o ­ wstał zap ew n e z chęci oszczędzenia miejsca w stodołach, przyspieszenia zw ózki i składania zboża, i u łatw ienia m łocki. Jest on w szelako nagannym, w iele b ow iem tracimy ziarn a, gdyż m nóstw o pozostaw ać musi k ło ­ sów w ścierniu na 1 2 — 18 a czasem 2 4 cali w ysokim ; a przytem pomnaża koszta, gdyż po zżęciu sierpem je­

szcze i kosić trzeba. N iektórzy twierdzą, że odziom ek je st częścią słom y najpożywniejszą. W y so k ie ściernie na polu p o zo sta w io n e , przeszkadzają orce; często zaś, przez zaniedbanie pozostają na polu, pokąd je nie zniszczy p ow ietrze na które są w ystaw ione; w tedy zaś żadnćj praw ie dla gospodarza n ie mają w artości, gdy słom a w ścierniu razem z zbożem zżęta m ogła była być bardzo pożyteczna.

W szęd zie zatem , gdzie się rolnictw o na dobrych pro­

wadzi zasadach, należy zżynać zboże jak najbliżćj ziem i, żebv nie było potrzeby kosić ściernianek dla użycia ich

osob nego. N ie od rzeczy w szelak o b ęd zie wskazać po­

żytki jakie w yciągnąć można z ściernią przy żęciu pozo­

staw ion ego.

N iektórzy gospodarze koszą je i zbierają dla użycia na p o d śció łk ę lub rozrzucenia po gn ojow isk u (1); zbyt czę­

sto jed nak , dopióro gdy już się nieco zepsuły. Czasami palą je na gruncie, uważając to za rodzaj naw ozu a zw ła ­ szcza na rolach zachw aszczonych, gd zie to niejako s p o ­ sób w ytępiania ch w astów stanow i (2). Czasami zaoru­

ją je pługiem ze szkodą następującego zbioru; ścieru b o ­ w iem czyni n iektóre grunta zbyt pulchuem i tak, iż d e­

szcze i śn iegi nadto przesycają ziem ię w ilg o cią , którćj się pozbyć trudno. W niektórych m iejscach układają z ściernią w ały o k o ło dziedzińców na których zimuje b ydło, dla ochronienia go od zimna i wiatru. Chcąc mićć ze ściernią należytą korzyść, trzeba je kosić i zbierać sta­

rannie jak każdy inny zbiór, następnie składa się w ster­

ty i przechow uje do obrócenia ic h , bądź na pokrycie b u d o w li, bądź stert w roku n a stęp n y m , bądź na jaki inny użytek. Najkorzystniej jest w szakże skoszoną ścier- niankę rozrzucić po gruncie zu p ełn ie przygotowanym pod turneps i na nim ją spalić. J estlo nieom ylny środek w

y-(1) Obrachowano. że to postępow anie nie powraca w y ­ kładów, wyjąwszy chyba zupełnego braku ściółki; i w isto­

cie, przyjąwszy że można 1 0 do 1 2 cent. ściernią zebrać z morga, mnićjby kosztowało kupno tój samej ilości do­

brej słomy, jak koszenie, zbieranie i zwózka ściernianki. Nad­

to zachodzi jeszcze wątpliwość, czy tym sposobem nie oga- łacarny gruntu z pewnej ilości cząstek roślinnych, któreby mu mogły być pożytecznemi.

(2) Zwyczaj ten panował u starożytnych; patrz Georgiki Virgiliuszar w księdze lej wier. 84. W spomniony jest także w piśmie Śćm w księdze Izajasza Roz. V w ier. 24.

tępienia pchły ziem n ć j, którą ogień i dym zabije lub też i roli wypędzi.

W . hr. D ebry, używają do zbićrania ścierni p ługa, którym zdzierają cienką rolę i podcinają korzenie zboża i ch w astów ; następnie zbićrają ścierń za pom ocą brony i g rab i; zwożą do domu dla przerobienia na nawóz w okólnikach. P ostęp ow an ie to nietylko, że powiększa m assę n aw ozów , lecz zarazem w yw o łu je rozw inięcie się nasion ch w astów znajdujących się w gruncie ścierniem p okrytych , które później daleko jest łatw iój wytępić.

W tćm że sam ćm hrabstw ie przyjęto n ied aw no inny j e ­ szcze sposób: w tym celu zdzierają ściernie i palą je na gruncie w małych kupkach składających się z ch w astów korzeni, i nieco ziem i. S łu ży to nietylko jako przy­

gotow an ie gruntu pod turneps, ale tćż i p sze n ic ę, a n a­

w et czasem o w ies. Przez takie obejście m usi grunt znacznie ubożćć.

W hr. K ent na podobny natrafiamy zwyczaj; zdzierają tam ściernie b ob ow e pługiem opatrzonym w szeroki le­

m iesz przed zasiew em pszenicy. C hw asty i odziom ki tym sposobem p odcięte zbićra się za broną i pali na m iejscu lub zwozi na kupę kom postow ą. W ten sam sposób obchodzą się ze ścierniem pszenicy pod groch lub inne zbiory je przygotow ując. Jestto p ostępow an ie na­

der pożyteczne dla oczyszczenia roli z ch w a stó w na po­

w ierzchni się znajdujących, a zw łaszcza ch w astów z ko­

rzeniami r o z ło g o w e m i; przytćm przyspiesza porost na­

sion ch w a stó w blizko powierzchni będących i ułatw ia prędkie ich w ytępienie.

§ X X V . Z bieranie kłosów .

Jestto zwyczaj w odległój bardzo starożytności p o ­ w sta ły , n iegd yś, kiedy ścisłem i opisany b ył przepisami, staw ał się źródłem zysku dla zapobieżnych ubogich, bez wyraźnej dla gospodarza szkody. D aw n em i czasy by­

w ała w każdym folwarku osobna gromada ludzi trudnią­

cych się zbieraniem k ło só w po żniw ach, którzy gosp o­

darzowi w ciągu żniw dopom agali. Zwyczaj ten zacho­

w y w a ł i utrzym ywał przywiązanie wzajem ne klass oby­

dw óch.

Przywilój jednakże w nadużycie się w yrodził. Ludzie którzy gospodarzow i żadnój w ciągu żniw nie przynosili pomocy, w innych n aw et zam ieszkiw ali parafiach, rościli sob ie nieraz praw o zbierania k łosów , nietylko między snopkami lecz zbyt często w samych snopkach, i zacho­

w yw ali się tak nieprzyzw oicie, iż ztąd ciągłe p ow sta­

w ały sprzeczki. Ztąd tóż p och odziły nieraz uciążliw e nadużycia, zw łaszcza w polach nieogrodzonych, gdzie czasami stratę gospodarza 3 0 % liczono. D la u n ik n ie- nia podobnych rabunków b yw ało, iż żęto zboże zap óź- no i zw ożono zbyt spiesznie, bo gospodarze nie śm ieli zostaw ić go w polu podczas gdy zbierający kłosy bez­

ustannie kręcili się m iędzy snopkami. N ieporządek ten trwa dziś jeszcze w niektórych okolicach A n g lii. Sądy w prawdzie przyznały, że ubodzy nie mają żadnego rze­

czyw istego prawa zbierania k łosów , gdy w szelako ten zwyczaj pod dobre podciągnięty przepisy zachęca do sto ­ sunków przyjaźni m iędzy niższem i a wyższem i klassami sp ołeczeń stw a, nie należałoby go całkow icie zaniedbać.

(Dalszy ciąg nastąpi).

A . k r . Z .

z

d z i e ł a :

>,Die Landwirthschaftliche Thierproduktion

von

A . iron W e c lik e r lin S t u t t g a r t a n d T fib ln g e n “

1846. — 3 Tom.

P o trzydziestoletnich badaniach i dośw iadczeniach czyn­

nego zaw odu, kierow anych p ow szech n ie znaną gru n to- w nością nauki w różnych gałęziach roln ictw a, w ydał pan W ec k h er lin , były professor i dyrektor zakładu agronom icznego w H oh en h eim , d zieło o nauce hodo­

wania zw ierząt dom ow ych w ogóln ości, z zastosow an iem sz c z eg ó ln ie podanych zasad do hodow li bydła rogate­

g o i ow iec. D zie ło to za najważniejszą pracę autora uw ażane, bo ściągające się do specyalnego zawodu W ec k h er lin a , przez pisarzy niem ieckich uznane zostało za klassyczne i naczelne w tym kierunku nauki. Z osta­

wiając krytyczne ocenien ie znakom itego dzieła u pow a­

żnionym do teg o piórom , przedsięw ziąłem tylko zebrać w krótkości zawarte w nióm zasady hodowania z w ie

-3 6

rząt dom ow ych, w przekonaniu, że poszukiwania u czo­

nego professora i praktycznego gospodarza w naszym także kraju korzyści isto tn e przynieść potrafią. W cią­

gu tćj pracy trzymać się będę ściśle porządku i n astęp- tw a przedm iotów wskazanego przez sam ego autora?

opuszczając rzeczy czysto teoryczne i podrzędnego za­

stosow ania.

Przystępując do przedm iotu, n ie od rzeczy będzie w sp o m n ió ćo stanow isk u , jakie podług W eck h erlin a , po­

w szechnie dziś zajmuje hodow la zw ierząt (niektóre tylko wyjąwszy kraje) w stosunku do rolnictw a, i jakie w ła śc iw ie zająć powinna.

Zdaniem autora w e wszystkich krajach i okolicach, gdzie rolnictw o na nizkim stoi stop n iu , cel hodow li zaw sze bywa chybiony; p oniew aż inw entarza tyle tylko utrzymują, ile te g o niezbędna wym aga potrzeba; przeci­

w nie zaś w stronach, gd zie rolnictw o najwyżćj p o s u ­ nięte, hodowla i uprawa roli tak ściśle są z sobą p o łą ­ czone, że jedna bez drugiej istn ićć nie m oże, a w m iarę jak h odow anie uiniejętniój jest kierow ane, o góln e tćż wzrastają dochody; czego gospodarstw o angielskie św ietnym jest d ow odem . A nglia winna udoskonalenie s w e g o rolnictwa, przeważającej uprawie roślin p a ste­

wnych, pom nożonćj i w ysoko posuniętćj h odow li in ­ wentarza, tak, że doszła już dzisiaj do te g o wypadku, że h odow anie bydła w ięcćj przynosi dochodu w g o ­ spodarstw ie, aniżeli produkcya zboża. W innych zaś krajach co szczególnićj do nas zastosować się daje, g łó ­

wną przyczyną m ałych d och odów z sam ego rolnictwa

i z h o d o w li, jest, że zbyt m ało w agi przypisujem y g o ­ spodarstw u p astew nem u , i że przyjęto za system at, in­

w entarz najniższym utrzym ywać kosztem . D o tego do­

dać jeszcze potrzeba, że przez nieum iejętny w ybór zw ierząt i n iedokładne utrzym anie, pasza spożyta, op ła­

cić się zw y k le nie je st w stanie. T e w szystk ie n ied o­

statki i niedokładności u su n ięte są w gospodarstw ie angielskićm zmierzającćm stale do tego, aby hodow lę nietylko pom nożyć, ale do największćj doprowadzić doskonałości. Ztąd tćż autor przytacza fundam entalne zdanie, które w piśm ie o gosp od arstw ie angielskićm tak b y ł wyraził: Jedynym celem każdego rozu m ow ego g o ­ spodarstw a (w y ją w szy szczególne tylko okoliczności) winna być h odow la, a korzyści z nićj stanow ić mają czysty dochód z gospodarstw a. Początk ow o zw rócić należy u w a g ę na ilość inw entarza, w celu pom nożenia n aw ozu , a następnie, skoro rola d ostateczn ie zb o g a co - ną została, u siłow an ia do jakości h odow anego in w en ­ tarza, i coraz w yższego polepszenia onego sk ierow ać wypada: p oniew aż p ołożon e są tamy produkcyi r o ś lin - nćj, gdy tymczasem udoskonalenie zwierząt, a ztąd czysty z nich dochód, nie zna granic. S to so w n ie w ięc do tćj zasady, za jedno z najważniejszych zadań p ołożył sob ie autor pokazać, jak daleko przymioty zw ierząt udoskonalić m ożna, i jaki dochód przynosić są zdolne.

N astępnie, w przekonaniu, że z w szelkich rodzajów in wentarza, bydło rogate i ow ce najdzielniej przyczynić się mogą do podniesienia gospodarstw a, zajmuje się g łó w n ie tylko tem i dwom a rodzajami h od ow li by- dlęcćj.

Pan W eck h erlin dzieli pracę sw oję na część ogólną ispecyalną. W p ićrw szćj w ykłada o góln e zasady p o­

d łu g których hodow la nietylko bydła rogatego i o w ie c , ale i w szelk iego rodzaju inwentarza rozum ow o p ro w a ­ dzoną być winna. W drugiój zaś części, traktuje szcze­

g ó ło w o o hodow li bydła rogatego i ow iec podłu g p o­

przednio w yłożon ych zasad, stosując je do m iejscow o­

ści i w id ok ów osobistych gospodarza.

Zanim przystąpimy do g łó w n e g o p rzedm iotu, o b ja­

śn ić nam wypada jak ie znaczenie W eck h erlin nadaje wyrazom n aukow ym , których w ciągu teg o pisma czę­

sto używ ać b ędziem y m usieli. R asą zo w ie się w ła sn o ść na mocy którćj zw ierzęta odróżniają się od innych, przez harmonijne rozw in ięcie budow y, albo pew nych w ła ­ sn o ści, które przy rów n ych zew nętrznych ok oliczn o­

ściach stale udzielać się m ogą p otom stw u .

Rasy jakiekolw iek pod w pływ em klim atu i m iejsco­

wych okoliczności w ykształcić się m usiały, są w na­

szych czasach w ynikiem sztu cznego utrzym ania, u m ieję­

tn ego stanow ienia i doboru krw i. Z najom ość tego przedm iotu, tak dalece w niektórych krajach je st po­

suniętą, że m ocen jest zaw sze gospodarz tę lub ow ą szczególną zdolność w zw ierzęciu w ykształcić, a w pły­

wy zew nętrzne nikną prawie przed um iejętnóm jego działaniem .

Z a w ó d (Stamm ) jest niższym poddziałem i pewną modyfikacyą rasy. T ćm się od nićj różni, że nosi na so­

bie jużto przypadkowe, jużto um yślnie w yrobione

szczególne w łasn ości, które na p otom stw o przechodzą, jeżeli zwierzęta teg o zaw odu sto so w n ie między sobą stanow ione będą.

R a s a p o śre d n ia (M ittelrasse) nazyw a się rasa p o­

w stała z krzyżowania dwóch odm iennych ras.

O d d zia ła n ie (R iickschlag); jestto w ła sn o ść, w sk u ­ tek której zw ierzę nie odziedzicza w ła sn o ści po rodzi­

cach, ale po dalszych sw oich przodkach. W ła śc iw ie do tego oddziałania przywiązane je st znacznie przej­

m ow anie wad, a nie zalet przodków (1).

U stalenie (Constanz) jest zd oln ość, jaką posiada z w ie ­ rzę przelewania na p otom stw o pew nych w łasn ości, i k ształtów w niem istniejących, a która to zdolność tćm je st w iększą, im w ięcćj zw ierzę liczy za sobą g e n e - racyj posiadających te sam e w łasn ości.

P rzy m io tn ik szlachetny (edel) daje się kiedy zw ierzę posiada budow ę, jako piękną uznaną, i kiedy najlepićj odpowiada celow i użycia. K oń np. pięknćj budow y, ale zbyt w o ln eg o tem peram entu n ie jest szlachetnym , rów n ie jak koń z dużym ogniem , bez od p ow ied n iego składu. Z e szlachetnością zw ierzęcia nie jest koniecznie połączony w a ru n e k , aby w łasn ości jeg o p otom stw o odziedziczać m iało. Koń np. po szlachetnym ogierze i pospolitćj klaczy, m oże być szlachetnćm stw orzeniem , jeżeli od ojca całą szlachetność odziedziczy; jednakże pomim o tego, rachow ać na niego do stada n ie można, poniew aż nied ość jest ustalonej krw i.

W yraz kreio odpowiada najczęściej wyrazowi ra sa . (1) Nie znając w łaściw ego wyrażenia użyłem wyrazu O d d zia ła n ie , który ma odpowiadać francnzkiemu Contrę- coup, a niemieckiemu R iick sch la g .

H o d o w lą pokrew n ą (Innzucht) nazyw a się sposób hodowania, podług którego zw ierzęta z tój samój rasy, lub z tego sam ego zaw od u, bywają z sobą stanow ion e, bez dom ieszania obcój krw i.

O d św ie ża n ie k r w i (B lutauffrischung), w tedy ma m iejsce, kiedy sprowadzane bywają z p ew n ego miejsca lu b zaw odu, zw ierzęta tój samej krwi, k tóra.się najdziel- niój przyczyniła do podniesienia m iejscow ój h o d o w li.

P r z e z k r zy żo w a n ie (K reiizun g) rozum ió się p ołącze­

nie z sobą d w óch odm iennych ras.

M ieszań cam i (M estizeii) zow ią się zw ierzęta p o w ­ sta łe z krzyżowania szlachetnych sam ców z pospolitem i matkami.

O dośw iadczen iach .

W przedm iocie tak empirycznym, jakim je s t hodo­

w anie zw ie rz ą t, z faktów tylko w yprow adzić się dają w nioski i zasady . A le n ie wszystkie dośw iadczenia w tój m ateryi d ostateczn ie spraw dzone zostały, aby im zarów no w artość nieom ylną przyznać było można. Ina- czój zresztą tłum aczy je praktyk, inaczój teoretyk. Ztąd wynika potrzeba rozróżnienia i ocenienia, czem u czyni zadosyć W eck h erlin , dzieląc w szystk ie ważniejsze do­

św iadczenia na cztery kategorye, pod które podciąga znane dotąd wypadki poszukiw ań, w m iarę te g o , jaką mu się zdają przedstawiać rękojmią p ew n ości.

D o p U rw sz e j kategoryi należą doświadczenia stw ier­

D o p U rw sz e j kategoryi należą doświadczenia stw ier­