• Nie Znaleziono Wyników

Observe 1, akryl, płótno, 60x60, 2011 Music, akryl, płótno, 60x60, 2011

Bezprzewodowo 1, akryl, płótno, 100x140, 2008

Galeria Fabryka Trzciny, Warszawa Bezprzewodowo 2, akryl, płótno, 100x140, 2008

Yellow line, akryl, płótno, 60x80, 2011

Jeśli chcieć zastanowić się nad obrazem sztuki współczesnej dziś, to należy zauważyć, że poza tradycyjnymi technikami plastycznymi trwa obecnie eksplozja prac audio-video. Media cyfrowe stały się kolejnym narzędziem twórczym, umożliwiającym tworzenie prac zarówno prostych, jak i niezwykle skomplikowanych wizualnie i narra-cyjnie. Niektóre realizacje współczesnych artystów stoją już na pograniczu filmu atystycznego i filmu fabularnego, nie ustępując temu drugiemu ani jakością obrazu, ani rozmachem produkcji.

Obok wybitnych prac prezentowanych w gale-riach, powstają również te o niskim poziomie arty-stycznym, wykorzystywane do tanich materiałów reklamowych. I właśnie nieprofesjonalne i brzyd-kie obrazy cyfrowe zafascynowały młodą polską malarkę Agę Migdałek, której wystawa zatytu-łowana Wireless prezentowana była w Galerie Sandhofer od lipca do września 2011 r. Artystka stworzyła kolekcję obrazów opartych na fotogra-fiach stockowych mających służyć do reklamo-wania mobilnych urządzeń bezprzewodowych.

Z płócien uśmiechają się do nas dzieci grające w Play Station i w gry komputerowe. Nasto-latkowie, zasłuchani w muzykę z mp3 playerów i zapatrzeni w monitory laptopów, nie dostrzegają nawet, że obok nich nikogo nie ma. Obrazy Agnieszki Migdałek to tak naprawdę obrazy o samotności współczesnego człowieka, który zatopiony w sieci wirtualnych relacji nie jest w stanie

pielęgnować relacji międzyludzkich poza nią.

Znajomi z komunikatorów i portali społecznościo-wych są bardziej namacalni niż człowiek mijany na ulicy. Żeby nie przekroczył naszej wirtualnej przestrzeni życiowej, należy odgrodzić się od niego słuchawkami z doskonałą jakością dźwięku.

To właśnie to zatopienie w nierelanym, sztucznie wygenerowanym świecie jest potwierdzeniem słów francuskiego socjologa i filozofa Jeana Baudrillarda:

„Żyjemy w świecie symulacji, w którym najwyższą funkcją znaku jest wymazanie rzeczywistości i jednocześnie ukrycie jej zniknięcia”. Zafascy-nowana tą teorią Migdałek doskonale ukazuje rozdźwięk między bujnością życia w sieci, rozgry-wającego się w sferze intelektualnej, wyobrażenio-wej, a wizualną pustką, samotnością i deformacją naturalnej potrzeby bliskości.

Dla wzmocnienia owego wynaturzenia emo-cjonalności ery komunikacji globalnej, Migdałek dokonuje manipulacji fotografii stockowych, deformując je najprostszymi filtrami z Photo-shopa. W ten sposób zatraca realizm na rzecz efektu wycinankowej gradacji kolorystycznej.

Dodatkowo deformuje przestrzeń, która rozciaga się w przestrzeni i załamuje, dając wrażenie schi-zofrenicznych omamów, rozbijających sztucznie szczęśliwy świat z tanich fotografii. Artystka świadomie i z premedytacją posługuje się kiczo-watymi efektami i banalnymi fotografiami, dla wydobycia głęboko skrywanej pustki i bezsensu.

PREZENTACJE

Przyłapać rzeczywistość po to, by ją unieruchomić, zaskoczyć ją na granicy jej sobowtóra.

Jean Baudrillard

Paulina Sadowska

Wireless

Gniazdowanie

trudno określić czy to regularność naszych spotkań czy zdrad sprawiła że poczuliśmy parzyste zobowiązanie może nawet bardziej wobec miejsc niż samych siebie

bo we wspomnieniach widać było tylko łóżko obrys pościeli pokój spokój z jakim pozwalaliśmy uwalniać ściśnięty ruch bioder z krępujących go spodni był oszukańczy i opętańczy jak tłumaczenie się wyłącznie niewygodą dbałością o kanty jak każda litera krzyku ze snu o kimś innym i dalekim myślałam o włoskich książkach które czytałeś

w oryginale na przystankach i w tramwajach a nigdy wcześniej nie zastanawiałam się dokąd wtedy jechałeś

czy może od kogo wracałeś do kogo może

pytałeś co znaczy wymościć a niedługo potem czy było dobrze mówiłam to to samo co wić gniazda znaczyć miejsca

nie umiałam nie kłamać chociaż połykałam jęki i oddechy które mogły znaczyć więcej niż tylko przestrzeń

takie wiersze moglibyśmy pisać na akord dlatego nie braliśmy zleceń ani nie spisywaliśmy umów między nami był tylko obszar który można opuścić mimo że od kiedy mnie poznałeś zacząłeś się zagnieżdżać Marta Kapelińska

Zwrotnica

niech się znajdzie w nas głód co poprzestawia nam kości w wieże strzeliste jak kościół krwi

niech wymości się w nas krzepliwa rana snu

jak szansa co się wciąż na nowo pojawia i powrotnie znika to nie zmienia nas w nic więcej niż pobożne zwierzęta przełamujące się językami bydlęta komunijne

nie będziemy dłużej forsować tego mięśnia

co ociera nam żebra tłocząc podział w kolejne parcele udamy że jest światło że się jeszcze w nas porusza że nie widać

jak matowieje w nas ślina zamarza biały gotyk limfy

zawsze pozostaje noc która nas wygładzi

naprowadzi na szlaki w peryferie miasta w perfumerie snu chociaż już zaczyna przez nas przeciekać jak ból

gorliwy w sobie niczym smutna madonna i będzie to długo zanim celnie chybimy zgodzimy ciało z ziemią jak należność i spłatę oddamy się sobie zwrócimy powrotnie nie bardzo zmartwieni zmartwiali całkiem

Marta Kapelińska

W powszechnej opinii króluje przekonanie, że figura ludzka to swoista summa malarstwa, ten jego rodzaj, do którego dochodzi artysta w pełni dojrzały, pewny swoich decyzji, zdobywanych żmudnymi ćwiczeniami oka, ręki i wrażliwości. To temat malarski ceniony ponad „widoczki” czy

„sceny rodzajowe”.

Przedstawianie postaci ma też swoją wewnę-trzną gradację; w niej to akt zajmuje pozycję najwyższą – malarstwa „dla wtajemniczonych”.

Można tu na dowód przytaczać liczne przykłady z historii sztuki i popierać je przypadkami z bliższych nam dziesięcioleci. Wszystkie one budują i utrwalają przytoczoną wyżej, powszechną opinię, ilustrując rozmaite trudności i niebezpieczeństwa, na jakie naraża się artysta, podejmujący ów mistrzow-ski (to jest zarezerwowany dla mistrzów) temat.

Aleksander Jackiewicz, malarz znakomity, uczestnik słynnego Arsenału ’55, wystąpił na wspomnianej wystawie wdzięcznym akademickim portretem młodej kobiety z bukietem kwiatów1, poświęcając tyle samo zainteresowania kwia-towym gałązkom i płatkom, jak policzkom, oczom

czy włosom modelki. Natomiast dojrzała twór-czość Jackiewicza wypełniona jest w całości malarskim zmaganiem się z oddaniem – nazwaniem i wyrażeniem – tajemnicy sui generis niewyrażal-nego, to jest ciała. Jego materialności i duchowości:

pulsowania i migotliwości skóry nabrzmiałej krwią, rysującego się pod nią zmiennego napięcia mięśni2. Ten upór malarza stawia go wśród tych, co pragną przejrzeć prawa natury – astrofizyków, kosmo-logów i poetów maudit, mocujących się z Bogiem i często mu bluźniących. To piękne, wysmakowane malarstwo, pozornie delikatne, nawet ulotne, jest w istocie silne i odważne, a fragmenty (poddane oglądowi) postaci analizowane są z rozmysłem, w którym brak bezwzględności. Wspomniana frag-mentacja figury jest wyrazem postawy badacza, jakby malarz przybliżał się do modela ze szkłem powiększającego okularu w ręku. W polu widzenia jest czasem fragment biodra, innym razem miejsce wygięcia szyi i odrzuconego gwałtownie w górę ramienia. Malarz pracuje wolno, z namysłem nakłada na realnie oddany obraz kolejne, coraz bledsze woale cieniutko kładzionej farby3. Gabriela Balcerzak

Kobieta jako punkt odniesienia