• Nie Znaleziono Wyników

Apollo pisze wszystkie romanse” 3

„Kocham cię” i nieobecność przedmiotu

I. Apollo pisze wszystkie romanse” 3

W Miłości i płaszczu mamy taką oto sytuację: na zamku margra-biego z Montferrat dochodzi do spotkania jego siostry, Beatrycze del Carret, z zakochanym w niej trubadurem, Raimbautem de Vaqueiras. Trubadur śpiewa miłosne pieśni w obecności miej-scowych notabli i całego dworu, odnosi sukces, choć bardziej zależy mu na życzliwości Beatrycze. Ta natomiast po skończo-nej pieśni:

uśmiechała się… Nie do niego i nie z niego – choć i dziwnie ją bawiło, że oto po dwu latach włóczęgi po świecie szerokim – nie czekany, niespodziany zjechał na zamek i znowu, jak ongi, serce jej swe i pieśni słowa uroczyste w hołdzie do nóg składał… Uśmiechała się do siedzącego obok niej rycerza Gwiazdy Stubarwnej, jasnowłosego a urodziwego, zwycięzcy trzykrotnego w turnieju […] uwieńczyła go koroną i pocału-nek na jego czole złożyła. […] od Garonny do granic ziemi węgierskiej, od Loary do grodów papieskich – wiedzieli wszy-scy, że się kochają bardzo: pani Beatrycze i ów rycerz. (O, s. 68) Tego samego dnia wieczorem Beatrycze pozdrawia rycerza z okna wieży, ,,a że w sercu czuła miłość do niego, rzuciła w dół […] szarfę barwną” (O, s. 69), na co rycerz – proszę zwrócić uwagę – ryknął w podzięce i na pożegnanie i odjechał. Po chwili pod oknem zjawia się trubadur i zaczyna śpiewać pieśń o Pani Miłości: ,,Posłuchaj pieśni, pani Beatrycze […] Raimbauta de Vaqueiras, trubadura szlachetnie urodzonego. […] Posłuchaj mnie ty, którą kocham!…” (O, s. 69). Jeszcze tym razem truba-dur obywa się bez dowodów wzajemności ze strony Beatrycze, ale w przeciwieństwie do rycerskiego ryku jego słowa zapadają w pamięć: ,,gdy się [Beatrycze] do snu kładła, śpiewały jej jesz-cze w uszach słowa: na Zachodzie i Wschodzie, Południu i Pół-nocy szukałem Pani Miłości – lecz nie było jej… A teraz noc i gwiazdy… oczy i serce – mówią: »To ty!…«” (O, s. 70).

3 Tytuły poszczególnych rozdziałów zostały zaczerpnięte z  książki R. Barthes’a. Zob. Idem: Fragmenty dyskursu miłosnego (tłum. M. Bieńczyk.

Warszawa 1999) oraz z powieści Tylko Beatrycze.

Następny dzień przynosi turniej rycerski, w  którym znów zwyciężył rycerz Gwiazdy Stubarwnej i ,,znowu wieńczy go pani Beatrycze… Lecz oczy jej – wbrew woli – szukają Raimbauta de Vaqueiras… Nie wie, co się z nią dzieje… Tak, jakby chciała o  coś zapytać czy coś powiedzieć… lecz sama nie wie, co…”

(O, s. 71).

Tego dnia wieczorem słowa trubadura kruszą słaby opór Beatrycze. Około popołudnia sadowi się Raimbaut na podusz-kach przy swej wybrance, ,,gładko mówi i pięknie” o swej miło-ści, ,,[Beatrycze] patrzy w jego oczy, widzi w nich swe odbicie…

i słucha go… słucha… A gdy [on] urywa na chwilę, ściska jego dłoń i prosi: »dalej… mów dalej… «” (O, s. 72–73). Tuż przed zachodem słońca Beatrycze upewnia się, że prawdą jest szla-chetne pochodzenie trubadura, tuż po zachodzie natomiast, pozbywszy się ,,stanowych” obiekcji – oddaje mu się. Śpiących odnajduje przypadkiem margrabia, który po chwili gniewu

długo przyglądał się uśpionym; na ustach siostry dostrzegł lekki, radosny, szczęśliwy uśmiech. […] Spali, śniąc o swej miło-ści. I nagle uśmiechnął się margrabia z Monferratu. Zrzucił z siebie szybko płaszcz i przykrył śpiących. […] W mroku nocy nie odbijały już jasne ciała, przykryte płaszczem, spod którego wyglądały tylko – złote w poświacie księżycowej – koniuszki palców prześlicznej stopy Beatrycze del Carret. (O, s. 74) Historia kończy się zapowiedzią zwrotu płaszcza oraz usta-nowieniem ramy modalnej źródła historycznego, które potwier-dza całą opowieść: tak ,,powiada latopis owej epoki” (O, s. 74).

II. ,,Tysiąc sił świata”

W Tylko Beatrycze historia na pozór jest podobna, lecz w  stresz-czeniu skoncentruję się na różnicach. Mamy oto głównego bohatera -poetę, lecz poetę ,,niewładnego pisać”. Stanisław – bo oczywiście o nim mowa – dziecko zgwałconej przez tatarskiego najeźdźcę młynarzówny z Niałku, ma co prawda dość poetyckiej wyobraźni, ale brak mu wystarczająco ukształtowanego języka

literackiego. Polszczyzna przełomu XIII i XIV wieku nie pozwala jeszcze na wypowiedź mową wiązaną, Stanisławowi więc pozo-staje wypowiedź prozą po łacinie. Obiektem jego miłości jest Elżbieta Ryksa (zwana też w powieści Reiczką) królowa -wdowa Polski i  Czech, poza tym kochanka Henryka, Pana na Lipie, ,,możnego i urodziwego, przy tym wielkoluda podobno cieleś-nie” (B, s. 352). Królowa -wdowa, mimo że Stanisław pisze do niej miłosne poematy prozą, w ogóle nie bierze pod uwagę jakichkol-wiek z nim kontaktów, z wyjątkiem tych, w których Stanisław może okazać się politycznie użyteczny – w takich razach wyko-rzystuje jego uczucie bez skrupułów.

Samo uczucie Stanisława także nie jest prostą sprawą. Nasz bohater Elżbiety Ryksy właściwie – z  wyjątkiem spotkania w Hradcu – nigdy nie widział. Spotkał ją raz, jako dwunastolatek, zimą, o świcie, po całonocnym marszu przez las i po całonoc-nej trwodze przed wilkami. Już wówczas dokonał „podmiany”:

owego poranka spotkał dwie dziewczynki, królewnę i jej dwórkę Joannę, i  właśnie Joannę wziął za królewnę. Dlaczego tak się stało? Otóż na dzień przed swą całonocną wyprawą Stanisław podsłuchał rozmowę, w której jego matka opowiadała o tym, jak została zgwałcona i  jak w  czasie ucieczki przed napastni-kiem, uległy deformacji jej jakoby arystokratycznie wąskie stopy.

Wąskość stóp skojarzył Stanisław z wielkopańskością i uznał, że skoro jedna z napotkanych dziewczynek miała stopy węższe od drugiej, to musiała być królewną Reiczką, a  tymczasem była to Joanna. Uzyskał też wówczas – z  ust Bernarda vel Erlinga (postaci fascynującej, lecz dla niniejszego wywodu mniej istot-nej) – osobliwą obietnicę, wypowiedzianą w  formie baśni, że

„napotkana królewna doń jeszcze powróci”. Pamiątką tej obiet-nicy jest turkusowa nogawica, po prostu skarpetka, którą Sta-nisław będzie nosił jak szarfę otrzymaną od ukochanej. Wtedy właśnie na długie lata zakochał się w rzekomej królewnie, posia-daczce – a jakże! – wielkopańsko wąskich stóp.

Do momentu, w którym rozgrywają się opisywane zdarzenia, Stanisław przebywał w klasztorze cystersów. Teraz, z przyczyn, o które mniejsza, zostaje wygnany, tuła się po świecie, zaczyna słać do Reiczki miłosne poematy prozą (łacińską), ale to Joanna,

„na odległość”, zakochuje się w Stanisławie. Ten po jakimś

cza-sie trafia do Włoch. Ma wówczas najwyżej 17 lat. W  Orvieto poznaje wiele lat od siebie starszą Małgorzatę Aldobrandeskia, wielokrotną mężatkę, która wykorzystuje go do oralnych rozko-szy. Jest to prawdopodobnie jego seksualna inicjacja, a wstrząs psychiczny musi być – jak dalej zobaczymy – spory. Dla Mał-gorzaty związek ze Stanisławem ma charakter ucieczki przed starością. Widząc się w przebraniu starej kobiety, by posłużyć się  skrzydlatym słowem Anny Kamieńskiej, opowiada Stani-sławowi o  czasach świetności swej już teraz przygasłej urody, zwłaszcza o „przepysznych łukach ciemnych brwi”, które Stani-sław potraktuje jako element wyglądu ukochanej Reiczki, jako składnik jej fantazmatycznego portretu.

Ma zresztą dla niego Małgorzata jeszcze inne rewelacje, nie tylko seksualnej bądź erotycznej natury. Otóż daje się swemu kochankowi poznać jako wyznawczyni osobliwej i zapomnia-nej dziś herezji, tzw. Wilhelmitów lub Budowniczych Trze-ciego Kościoła. Wierzyli oni, że Duch stanowi w łonie Trójcy Świętej pierwiastek żeński, że jest nie Duchem, lecz Duszycą Świętą. Za Joachimem z Fiore uznawali konieczność nadejścia Trzeciego Kościoła (po Kościele Ojca i  Kościele Syna), z  tym, że miał to być Kościół Duszycy Świętej, więc panującej w nad-świecie kobiecości: „okrucieństwu bezżennych bogów -mężczyzn kres przecież nadciąga: nasze teraz – kobiet na odmianę – kró-lestwo przychodzi, jako w niebie, tak i na ziemi; […] Duszyca Święta, wcielona jak niegdyś się Syn wcielił, nowy założy Koś-ciół: Trzeci […]” (B, s. 406) – zapowiada Stanisławowi Małgo-rzata. Nazwa Wilhelmityzm pochodzi od imienia Wilhelminy Czeszki, która wywodziła się z czeskiego domu królewskiego;

przybyła do Włoch, gdzie zmarła i gdzie zaczęto otaczać ją kul-tem jako pierwsze ziemskie wcielenie Duszycy. Stanisław ulega herezji. Do czci miłosnej dodaje cześć religijną i odtąd będzie widział w Reiczce kolejne – drugie – wcielenie Duszycy. Poma-gają mu w tym zaskakującym utożsamieniu układy dynastyczne:

jeżeli Wihelmina była czeską księżniczką, to i drugie ziemskie wcielenie Duszycy powinno należeć – mniema Stanisław – do czeskiego domu panującego, choćby nawet – jak w przypadku Elżbiety Ryksy (córki króla Polski Przemysła II i  Ryksy Star-szej Szwedzkiej) – jedynie poprzez pierwsze małżeństwo

(z kró-lem Czech Wacławem II). Dodajmy na marginesie, że w przed-stawionym zestawieniu wyraźnie widać polityczne uwikłania Elżbiety: po ojcu posiada dziedziczne prawa do korony polskiej, po zmarłym na gruźlicę mężu zaś – do korony czeskiej. Gdy Stanisław pojawi się w pałacu papieża Jana XXII w Awinionie, będzie rzecznikiem tychże właśnie interesów Reiczki i politycz-nym przeciwnikiem Bożysława i Janisława – posłów Władysława Łokietka, oraz Gilbertusa – posła Jana Luksemburskiego.

Prócz wspomnianego spotkania Stanisław z Elżbietą Ryksą widzi się jeszcze dwukrotnie. Po raz pierwszy królowa wyzna-cza mu spotkanie w  zakrystii kościoła cystersek w  Bernie na Morawach, gdzie pojawia się wraz z Joanną. Spotkanie odbywa się przed tzw. pokładzinami Elżbiety Ryksy i Wacława II. Obie kobiety są zamaskowane i nasz bohater musi rozpoznać na pod-stawie znaków, która z nich jest królową. Stanisław odczytuje je właściwe, tyle że owymi „właściwymi” znakami opatrzono „nie-właściwe” ciało. Rozpoznanie królowej w Joannie jest skutkiem kpiny Reiczki, ale jest też wynikiem zabiegów samej Joanny, aby to jej ciało stało się przedmiotem pożądania bohatera. Do speł-nienia jednak nie dochodzi, bo Stanisława zawodzi męskość, robi więc jedynie to, czego nauczyła go Małgorzata w Orvieto.

Sądząc, że fałszywa królowa jest dziewicą (pokładziny mają dopiero nastąpić), ma wrażenie, że jest jak ów Tatar, który zgwałcił jego matkę. Przerażony nie ma erekcji. Czy Joanna jest wówczas dziewicą – nie wiadomo, ale pewnie nie. Reiczka nato-miast nie jest nią z pewnością – świadkiem sceny jest też Hen-ryk z Lipy. Już wtedy kochanek królowej. Seksualna niemoc Sta-nisława wywołuje w kochającej go dotąd Joannie obrzydzenie:

„chciała Wam się oddać, ale nie mogła, a nie mogła, bo wyście nie mogli, boście sobie nagle skojarzyli, i żeście Tatar rozdziera-jący przemocą dziewiczość matki waszej”.

Drugie spotkanie, bardzo słabo wzmiankowane w powieści, odbywa się w Hradcu i trudno powiedzieć o nim coś konkret-nego. Wiadomo tylko, że Elżbieta Ryksa miała jakiś związek ze wspomnianymi heretykami i niewykluczone, że w kontakt ten weszła za sprawą Stanisława. Poleciła mu dokładniejsze ustale-nie pochodzenia Wilhelminy Czeszki i  sama wprowadziła go w nowe szczegóły dotyczące herezji:

W Hradcu dopytywała się pani Ryksa Elżbieta ciebie o napis trójjęzyczny nad krzyżem zbawiciela. Odpowiedziałeś:

w trzech – hebrajski też wymieniłeś. „Świętym więc też języ-kiem hebrajski jest? Równie jak łacina i greka?” – zapytała z kolei owa pani. I dorzuciła zaraz: „zapewne wiecie, skoro-ście poprzez schizmatyckie właśnie święcenie diakonem, że po grecku Duch święty gramatycznie nijakiego jest rodzaju – ale nie wiecie, nie możecie wiedzieć, że po hebrajsku: żeń-skiego”. (B, s. 405)

Dlaczego Reiczka sympatyzuje z wilhelmityzmem? Trudno orzec. Być może zmęczona wieloletnim romansem i sprośnymi piosenkami na swój temat tęskni za odnową duchową, może przeciwnie: dostrzega w Nowym Trzecim Kościele opartym na kobiecości sankcje dla pozamałżeńskiego zaspokajania swych wybujałych potrzeb seksualnych. Może wilhelmityzm jest w jej mniemaniu szansą na odrodzenie królewskiej chwały. Może swe starania o koronę zamierza na jakiś czas związać z cystersami, wśród których herezja ta ma wielu zwolenników (fundowany przez siebie nowy kościół chce – co odradza jej listownie z Avi-nionu Stanisław – poświęcić Duchowi Świętemu)? Może marzy o czci religijnej, jaką otoczono by jej osobę w chwili, gdyby dopa-trzono się w niej drugiego ziemskiego wcielenia Duszycy Świętej.

Tak czy owak wydaje się, że Stanisława łączy z Reiczką wspól-nota wierzeń w „nadziemskość Wilhelminy Czeszki”, z tym że Stanisław wierzy także w nadziemskość Elżbiety Ryksy i może to być kolejny powód jego impotencji z czasów pierwszego spot-kania. Szansa na kopulację z Duchem Świętym, która zmienia się w stosunek oralny z Nim, toż to o wiele więcej niż papież sodomizujący indyka u de Sade’a.