• Nie Znaleziono Wyników

Bezdroża i pielgrzymki inteligenta polskiego

W dokumencie 1050 lat chrześcijaństwa w Polsce (Stron 47-50)

Tradycja pielgrzymek na Jasną Górę liczy sobie wieki – najstarsze z nich zaczęły chodzić do Czę-stochowy jeszcze przed potopem szwedzkim: ta z Gliwic w 1626  r., a ta z Kalisza – w 1637  r. Naj-większa, pielgrzymka warszawska poszła po raz pierwszy w 1711  r. Pielgrzymki jasnogórskie od-prawiano w różnych intencjach, np. te pierwsze były społecznym wyrazem dziękczynienia za ura-towanie miast od wojny i od zarazy. Z czasem, gdy pielgrzymki do Obrazu Częstochowskiego stały się czymś zwyczajnym i regularnym, coraz więcej było w nich intencji prywatnych, wziętych z codzienno-ści uczestników.

W późniejszym okresie, gdy racjonalizm oświe-ceniowy i pozytywistyczny podmywał religijność w warstwie inteligencji, takie przejawy społecznej wiary, jak pielgrzymka kojarzyły się coraz mocniej z katolicyzmem ludowym, niemal z defi nicji po-zbawionym głębi i większych wymagań, przezna-czonym dla umysłów bezkrytycznych i słabych.

Katolicyzm ludowy – masowy, rytualny, emo-cjonalny – wraz ze swoją manifestacją, pielgrzym-ką jasnogórspielgrzym-ką, mógł z pewnością irytować scep-tyków, ale mógł także intrygować ich; była tam

przecież jakaś siła integrująca o tajemniczej sile przyciągania. W roku 1894 Aleksander Święto-chowski, czołowy ideolog pozytywizmu warszaw-skiego, wróg „wstecznictwa i klerykalizmu”, namó-wił młodego i jeszcze szerzej nieznanego pisarza Władysława Reymonta, aby napisał reportaż z piel-grzymki częstochowskiej. Reymont wziął udział w pielgrzymce, a napisana potem Pielgrzymka do

Jasnej Góry przysporzyła rozgłosu autorowi, tym

bardziej że utworowi temu poświęcił przychylną i wnikliwą recenzję ktoś taki, jak Ludwik Krzywic-ki, socjolog i marksista – pielgrzymka jasnogórska była ciekawa jako fenomen socjologiczny!

Przyłączając się do pielgrzymki Reymont czuł się w niej, jak inteligenckie „ciało obce” pośród pły-nącego tłumu. Z początku doświadczał wyraźnie nieumiejętności wczucia się w tę gromadę i prze-łożenia swych kategorii myślowych na pojęcia tu-taj obowiązujące: „Chciałbym się nawet poddać tej fali ludzkiej, byle wyczuć ten prąd, jaki ją musi przenikać – ale nie mogę... Nie umiem znaleźć sło-wa ani pojęcia prostego i naturalnego, aby się nimi włamać do ich dusz”42. Wraz z kolejnymi przeży-ciami pielgrzymkowymi Reymont odczuwa nato-miast coraz mocniejszy pociąg do tej wiary, która mimo wszystkich usterek ludzkich przebija w at-mosferze pątniczej:

„Notując te słowa, czuję, że w tej samej orbicie krążę, że ulegam przyciąganiu tego samego cen-trum. (...) Dałem się porwać strumieniowi i pły-nę, dokąd?, nie pytam, bo mi jest dobrze. Czu-ję, jakbym się coraz więcej zrastał z nimi. Wcho-dzę w jakieś ciepłe, mistyczne powinowactwo z tymi duszami, zaczynam czuć to samo, to jest rzeczy najprostsze (...). Kogóż tu można olśnić

i czym... wobec hipnozy, jaką wywiera cel podró-ży? Będę chory, to mnie wsadzą na wóz i powio-zą. Będę biedny, to bez tańczącej fi lantropii nakar-mią mnie, zbiorą wytartych groszków i dadzą i pro-sto to zrobią, i szczerze. (...) I zapominam chwilami, kto jestem, wydaje mi się, że zawsze tak żyłem i za-wsze żyć będę”43.

W swym reportażu przyszły noblista i genialny autor Chłopów notuje zdanie, które w trakcie piel-grzymki wypowiedział do niego sędziwy kapucyn o. Prokop (Leszczyński). Zwracając się do swego młodego rozmówcy jako do przedstawiciela do-minujących nurtów nowoczesności wybitny ka-znodzieja mówił:

„Naprawdę, to wy w nic nie wierzycie, ani w Boga, ani w ludzi, ani w ducha, ani w materię. Oślepili się sami i krzyczą, że nic nie ma, bo oni nie widzą. (...) Idźcie pić do źródła prawdy i dobra, a odzyskacie samych siebie…”44.

Reymont szedł już dalej ciągle wracając do tych słów: „idźcie do źródła prawdy i dobra” – i kończy nimi swój utwór, po wcześniejszym wyznaniu, że to, co „uczuł sam” przed obrazem, zostawia „dla siebie”…

Niemal pół wieku później zdążała na Jasną Górę pielgrzymka mocno różna od tej opisywanej przez Reymonta w 1894  r. – w dniu 24 maja 1936  r. ze wszystkich ośrodków akademickich Polski dotar-ły przed obraz jasnogórski delegacje studentów i studentek, w łącznej liczbie ok. 19 tys. Coś się zmieniło przez te lata – to już nie jeden inteligent przyłączał się do pielgrzymki ludowej, lecz tysiące inteligentów utworzyło pielgrzymkę; nie jeden in-teligent, wychodząc ze świata sceptycyzmu pró-bował zrozumieć, skąd bierze się siła i ciepło tego

42Reymont W., Pielgrzymka do Jasnej Góry, Warszawa 1988, s. 5.

43 Pielgrzymka, s. 67 i 68.

idącego zgromadzenia, lecz tysiące młodych inte-ligentów szło ślubować w obecności prymasa i in-nych biskupów wierność Bogu we wszystkich wy-miarach życia. W rocie uroczystego ślubowania powiedzieli:

(...) Przyrzekamy przeto i ślubujemy Chrystuso-wi KróloChrystuso-wi i Tobie, Królowej naszej, Patronce Pol-skiej Młodzieży Akademickiej, że zawsze i wszę-dzie stać bęwszę-dziemy przy Świętej Wierze Kościo-ła Katolickiego w synowskiej uległości dla Stolicy Apostolskiej.

Przyrzekamy i ślubujemy, że wiary naszej bro-nić i według niej rządzić się będziemy w życiu na-szym osobistym, rodzinnym, społecznym, narodo-wym, państwowym. (...)

Tak nam dopomóż Bóg i Ty Bogarodzico Dziewi-co, Bogiem sławiona Maryjo!45.

Ślubowanie to łączyło w jedno nurt osobistej wiary ludzi ze społecznym aktem religijnym. Wraz z tłumną obecnością „akademików” na Jasnej

45Cyt. za: Ślubujemy. Echa pielgrzymki akademickiej na Jasną Górę 24 maja 1936, Toruń 1936, s. 6

Górze, wraz z ich ślubami deklarującymi znacznie więcej niż prywatną dewocję – ujawniała się ja-kaś nowa jakość owego pierwszego pokolenia nie-podległości. W sposób równocześnie przejmujący i dosadny dążenia te wyraził w przemówieniu po-przedzającym akt ślubowania Witold Nowosad, je-den z członków Komitetu Pielgrzymki, prezes Czy-telni Akademickiej we Lwowie:

„(...) Jesteśmy dzieci XX stulecia, tego wieku, który wiele widział, wiele przecierpiał, ale któ-ry stworzy zapewne nowy porządek, obliczony na długie lata. (...) Szuka ten wiek XX z jakąś go-rączkową siłą trwałej podstawy, na której mógł-by nową wznosić budowę. A nie brak fałszywych proroków, co jemu i nam, współczesnej młodzieży, chcą wskazać drogi wydeptane już przez poprzed-nie pokolenia, drogi błędu i rozpaczy. (...)

Aż weszliśmy w głębię naszej duszy, a potem w tajniki ducha zbiorowego Narodu i tam odna-leźliśmy ów wieczny, niewzruszony fundament wszelkiego życia: Jedynego Boga. (...)

Pielgrzymka akademicka na Jasnej Górze,1936 r.

Chcemy walczyć o Państwo Boże, (...) państwo Boże naprzód we własnych duszach przez wła-sne uświęcenie się, dalej w rodzinach i narodach przez oparcie ich na zasadach katolickiej moralno-ści. (...)”46.

Wbrew nadziejom wyrażanym w tym przemó-wieniu następne lata XX w. nie mogły być cza-sem pokojowego budowania ładu. Ledwie kil-ka lat później ślubujący akil-kademicy staną do nie-bywałych egzaminów życiowych: wojna obronna 1939 r., potem konspiracja w kraju lub walka z dala od Polski.

Realizowany przez nazistowskie Niemcy Hitle-ra i przez komunistyczną Rosję Stalina progHitle-ram li-kwidacji polskich elit uderzył również w to ducho-we odrodzenie inteligencji, którego manifestacją były „śluby akademickie” w 1936  r. Ci, którzy szli w swych ślubach jasnogórskich ku nowej integral-ności życia katolickiego, nie mogli wnieść tej idei do ofi cjalnego życia narodowego i państwowego Polski.

Jednak obietnica corocznej pielgrzymki aka-demickiej nie została złamana – w latach okupa-cji i w najcięższym okresie powojennego stalini-zmu praktykowano ją poufnie i w małych grupach, zaś od roku 1957 wybuchła z nową mocą, mimo ograniczeń systemu PRL. Razem z tradycją tej piel-grzymki wracały idee jej ślubowań. W roku 1962, w warunkach powracającej fali ateizacji, prymas Stefan Wyszyński pisał do studentów zmierzają-cych na Jasną Górę:

„Dziś wzrasta nasz obowiązek społeczny wy-znawania Chrystusa i Jego Kościoła. Tym wię-cej, że istnieje cały zorganizowany system zwal-czania Boga, sięgający po wszystkie środki spo-łeczne do swego niecnego celu. Musicie włączyć

się odważnie w dzieło Kościoła Chrystusowego, przystąpić do współpracy z nim w jego szlachet-nym dziele, niosącym ludziom światło Dobrej No-winy, zdrową moralność, zasady wyrównania spo-łecznego, sprawiedliwości chrześcijańskiej, spotę-gowanej przez miłość ludzi w Bogu, niosącej zbli-żenie ludów w obliczu wspólnego Ojca oraz to, co najważniejsze – uświęcającą jedność nadprzyro-dzoną”47.

W dokumencie 1050 lat chrześcijaństwa w Polsce (Stron 47-50)