• Nie Znaleziono Wyników

BRAK HISTORYZMU

W dokumencie FELIKS KONECZNY CYWILIZACJA ŻYDOWSKA (Stron 193-200)

NABYTKI GOLUSA WŚRÓD CHRZEŚCIJAN

XVI. BRAK HISTORYZMU

Wielkie zamiłowanie i choćby największa biegłość w prawie, lecz bez systemu, bez filozofii prawa, pozostanie zawsze czymś powierzchownym, nie wyłaniając z siebie żadnej ogólniejszej idei. Prawniczość umysłu może dodawać bystrości, lecz gdy pozbawiona jest filozofowania, a przez to łączności z innymi naukami, nie pogłębi go. Nie prowadzi ani nawet do znajomości warunków bytu własnego społeczeństwa.

Prawniczość żydowska stanowi jakby magazyn kamuszków mozaikowych, z których atoli nie umieją zrobić obrazu.

Prawo traktowane jako zbiór przepisów i studia kazuistyki kończy swój rozwój na przewodzie sądowym;

gdy tymczasem prawo filozoficznie ujmowane tam się dopiero zaczyna w najlepsze. Wkracza w dziedzinę nauk historycznych, stanowiąc niezrównane wprost narzędzie przy roztrząsaniu zagadnień dziejowych. Tak pojęte prawo stanowi w parze z historią jedną naukę, wiodącą do historyzmu.

Historyzm stanowi najwyższy szczebel opanowania czasu. Nie sposób tutaj nad tym rozwodzić się bliżej.

Zagadnienie to, jedno z najdonioślejszych w historii – określam w książce „O wielości cywilizacji", tu zaś poprzestanę na stwierdzeniu, że Żydzi, mając przeszłości więcej od innych, historyzmu nie posiadają wcale. O sam zmysł historyczny bardzo bardzo u nich trudno. Z własnego wiem doświadczenia, jak studentowi

żydowskiemu trudno nabyć tego zmysłu, trudno zrozumieć historyczność osób i rzeczy; nie bardzo też rozumie, po co się historię uprawia, i wystarcza mu kronikarstwo.

Historią własną nie zajmowali się. Aż dopiero w roku 1769 ułożył najstarsze dzieło o historii Żydów rabin miński, Jechiel Halpern, pisząc je po hebrajsku943. Ileż wieków istnienia liczył sobie wówczas Izrael! Nie tak starożytni goje europejscy zajęli się tym o 60 lat wcześniej. Kalwin francuski, Jacques Basnage, żyjący w Holandii (po cofnięciu edyktu nantejskiego), i piszący po francusku, wydał pięciotomową „Histoire de la réligion des Juifs Jesus Christ jusqu' a présent" w roku 1707. Pierwsze naukowe wydanie dziejów żydowskich przez Żyda zaczęło wychodzić dopiero w roku 1820, pióra Izaaka Aha Mordechaja Josta (1793-1860),

dziewięciotomowa „Geschichte der Israeliten" (1820-1829), trzy tomy „Neuere Geschichte", doprowadzone do roku 1845, wydane w latach 1846-47. Obok tego dwutomowa „Allgemeine Geschichte des jüdischen Volkes"

wyszła w latach 1832-34. Jakżeż to dziwnie późno, przeraźliwie późno, boć chrześcijańskim narodom wystarczyło co najwyżej pięć wieków istnienia, by wydać własnych historyków! Nasuwają się wątpliwości, czy byliby Żydzi w ogóle zajęli się własną historią, gdyby nie nacisk od „gojów".

Lubią Żydzi wysławiać wysoki stan swojej cywilizacji palestyńskiej. Ależ nie zdobyli się nawet na jaką taką chronologię, nie mówiąc już o erze! Liczenie lat od początku świata zjawia się dopiero u Józefa Flaviusa (37-95 po Chr. mniej więcej) w jego dziele Antiquitatum judaicarum libri XX. Dedukowano tę erę z Biblii przerozmaicie, tak, iż od stworzenia świata do Chrystusa Pana obliczano lat 3483 do 6984. Od I wieku po Chr.

brali udział w tych żmudnych obliczeniach uczeni chrześcijańscy aż do Keplera, żydowscy stali na boku.

Według obecnie obowiązującego kalendarza liczą sobie w łacińskim roku 1934 (kiedy ten ustęp piszę) rozpoczęty 5694.

Albowiem Biblia za rzecz zgoła drugorzędną ma tak ważny czynnik, jak chronologię" ... „zagadnienia chronologiczne w znacznej mierze do tekstu biblijnego weszły raczej przypadkowo", a „ obecna chronologia Biblii nie istniała w jej tekście oryginalnym" ... „Biblia nie zwracała uwagi na chronologię, w obliczenia

chronologiczne z zasady się nie wdawała; o ile w źródłach, skąd czerpała swe opowiadania, znajdowała gotowe obliczenia chronologiczne, włączała je w swe dzieła. „A wszystko to stąd, iż „Izraelici nie mieli żadnej ery944.

943N. V. 396

944MiW 28, 102, 112

Bardzo też prymitywnie radzono sobie z pojęciem roku, gdy – podobnież jak u innych ludów

używających roku księżycowego – naturalny obieg czasu według faz księżyca kłócił się z również naturalnym obiegiem życia roślinnego. Radzono sobie na sposób babiloński:

„Obliczenia chronologiczne Biblii oparte o lata słoneczne, a nie o księżycowe. Mimo to w praktyce wciąż trzymano się lat księżycowych, uzupełniając je i dostrajając do lat słonecznych. Wynikało to z potrzeb liturgicznych, bo dwa głośne święta doroczne, Pascha i święto Namiotów, obok tego, że były świętami

poświęconymi dwom najważniejszym wypadkom dziejów religijnych Izraela: wyjściu z Egiptu, oraz pamiątce 40-letniego pobytu na pustyni, były zarazem świętami, związanymi z głównymi wypadkami codziennego życia Izraelitów. Albowiem w czasie świąt wielkanocnych, w drugi dzień Paschy, składano w ofierze dwa snopy zboża świeżego, a święto namiotów było dziękczynieniem za dokonane zbiory i żniwa. Zatem święto Paschy musiało przypaść na taki okres czasu, gdzie już zboże dojrzewało. Dlatego to musiano stosować lata i długość roku do tej okoliczności. Jeżeli dnia I Nisan wegetacja była bardzo opóźniona, wstawiano jeszcze jeden miesiąc i Nisan zaczynał się o miesiąc później. Tym sposobem utrzymywano równowagę między rokiem słonecznym i księżycowym. Babilończycy czynili to już w bardzo odległej starożytności”945.

Trudności dla biblistów stąd wynikające są wprost bez miary. Okres od Abrahama do Dawida nie da się, mimo tylu dat chronologicznych Biblii, żadną miarą dokładnie obliczyć946. Samego patriarchy Abrahama nie umiemy osadzić chronologicznie. „Na podstawie Pisma św. nie można dokładnie oznaczyć epoki Abrahama, gdyż między datami tekstu hebrajskiego a septuaginty istnieje prawie 300 lat różnicy". Jeszcze cięższe kłopoty zachodzą co do pobytu Izraelitów w Egipcie. Tu „daty chronologiczne w Piśmie św. nastręczają egzegetom bardzo poważne trudności... W obliczeniu następują różnice, których rozwiązanie jest niepodobieństwem bez uciekania się do przypuszczeń". W Biblii spotykamy często daty szablonowe, zaokrąglane sztucznie, np.

pobytu patriarchów w Chanaan lat 215 i znowu równo 215 na pobyt w Egipcie. Podobnież szablonem czterdziestki, która jest liczbą „okrągłą" u Persów, pomylona jest biografia Mojżesza, w której mają być trzy okresy po 40 lat; potem natrafia się tę miarę lat często w księdze Sędziów947.

Pobyt w Egipcie przyjmuje się w chronologii rozmaitej, zależnie od tego, czy za ciemiężyciela Żydów uważa się Ramzesa II, czy Thutmosego III. Słynny Petrie przyjmuje więc przybycie do Egiptu na rok 1622, a wyjście na 1232948. Polscy bibliści rozmaicie o tym sądzą. Jeden z nich mniema, jako „nie ulega wątpliwości, że Izraelici wyszli z Egiptu w czasie, gdy tam panowały dynastie XVIII i XIX, czyli między rokiem 1450-1220 przed Chr. Bardzo prawdopodobnie już około roku 1250 zajmują Palestynę949. Drugi oznacza exodus na rok 1437, a wkroczenie do Palestyny na czas około roku 1390950. Trzeci wywodzi, jako pozostawali w Egipcie jeszcze przez dwa pokolenia po wypędzeniu hyksosów, a Żydzi stali się podejrzanymi politycznie, gdy za Thutmosesa III powstała koalicja przeciwko Egiptowi i wtedy dopiero skazano ich na roboty przymusowe w Pithom i Rameses, i wysnuwa wniosek, że przybycie do Egiptu nastąpiło w roku 1875, exodus w drugim roku Amenhotepa II, więc w 1445951. A kto choć z grubsza, choćby z najgrubsza, miał sposobność przyjrzeć się trudnościom chronologii egipskiej, nie będzie się dziwić rozbieżnościom w dociekaniach żydowskiej.

W księdze Sędziów „autor podaje zwykle lata niewoli narodu, potem lata rządów poszczególnych sędziów (oprócz Samgara) i pokoju w kraju", co wszystko nie zda się na nic przy poszukiwaniach ściślejszych dat. Autor księgi Samuela „nie starał się o podanie dokładnych dat chronologicznych, tak, iż nie wiemy, ile lat rządzili Samuel i jego synowie, ile lat panował Saul952. Albo weźmy dla przykładu proroctwa Ozeasza: Sam nagłówek podaje zwyczajem wschodnim surogat chronologii: „Słowo Jahwe, które się ziściło u Ozeasza, syna Beeri, za dni Ozeasza, Jotama, Achaza, Ezechiasza królów Judei i za dni Jeroboama, syna Joasa, króla

945MiW 101, 102

946MiW 109

947KrE 24, 25, 45, 55-57

948KrE 29. 30

949MiW 79

950Ko 66

951KrE 53, 65

952KrE 53, 65

Izraelowego"953. A prorok Amos oznacza czas słowy: „dwa lata przed trzęsieniem ziemi"954. Toteż

wybawieniem jest to dla uczonych, gdy czas oznaczony jest gdzie zaćmieniem słońca, bo tu przynajmniej obliczenia astronomiczne dostarczą daty niewątpliwej.

„Aż do epoki Salomona i Dawida nie masz w Biblii, wśród tak licznych dat chronologicznych, żadnych pewnych i zupełnie niewątpliwych danych, iżby na ich podstawie można oprzeć chronologię prawdziwie naukową ... Dopiero księgi Królewskie dostarczą materiału chronologicznego w istotnych zarysach, zupełnie zgodnego z rzeczywistością dziejową955. Tyle dobrego tedy, że jest choć prawdziwy „materiał

chronologiczny", ale jakżeż prymitywny; W Księgach Królewskich przekazano dokładny schemat

chronologiczny, oparty na okresach panowania poszczególnych królów; to wszystko! A potem chronologia okresu następnego, po roku 538 do czasów Aleksandra Wielkiego uwzględniona została w księgach Ezdrasza, Nehemiasza i Daniela. Po dziś dzień nauka nie może sobie dać rady z zawiłą chronologią tych ksiąg" .. . „Po dziś dzień nie jest np. naukowo udowodnione, czy Ezdrasz przybył do Artakserksesa I czy II, czy może nawet III-go; czy Dariusz, o którym mówią te dokumenty, oraz pisma Ageusza i Zacharyasza, to Dariusz I Hystaspes czy Dariusz II”?956.

I do dnia dzisiejszego nie nabrali Żydzi większej staranności co do chronologii! Zdawałoby się, jako nie sposób pisać pamiętniki bez dat; ale Żydzi to potrafią. Niechże kto dojdzie z cytowanych tu często

pamiętników Salomona Majmona, kiedy autor ich przyszedł na świat, kiedy Polskę opuścił, kiedy przebywał w Altonie czy w Berlinie? Gdyby nie przygodna wzmianka o Stanisławie Auguście, nie dowiedzielibyśmy się z jego tekstu kiedy żył! Dwa tomy pamiętników bez dat!

Podobnież ani jednej daty nie znajdziemy w autobiografii połockiej chasydki, „Vollblütjudin"957, wnuczki cadyka, wykształconej następnie w Ameryce (na ateistkę). Pamiętnik jej jest bardziej ciekawy, istny dokument do wielu spraw i stosunków; ale nie datowany. Należy do przełomu wieków XIX i XX, ale od autorki o tym się dowiadujemy tylko z pośredniego wnioskowania..

Ze sławnych w nowoczesnej kabalistyce dziesięciu listów Eliphasa Levi'ego de Montant’a ani jeden nie jest datowany958.

Podobnych przykładów pełno! W naszych oczach wygląda ta żydowska nieczułość wobec chronologii na nieporządek i to w sam raz w rzeczy takiej, w brak Żydów, podzielających wraz z nami pedanterię datowania;

ale to mają oni od nas, gdyż nie należy to do rodzimych przymiotów żydostwa. A zatem coś tu nie jest w porządku. Zachodzi jakiś mankament według naszych pojęć.

W nieporządku jest u nich kwestia tradycji. Tradycja jest kością pacierzową wszelkiej kultury, bo ta z tamtej rodzi się i nią się żywi. Aleć nie wszystko, co z przeszłości pochodzi, wchodzi w tradycję, boć niejedno ulega zanikowi i zapomnieniu. Są rzeczy dobre i złe; errare humanum est, a tradycja winna być krytyczną, przesiewając i wybierając. Chronologia tj. badanie kolejności pokoleń, zastanawianie się ściślejsze nad

następstwem objawów życia zbiorowego, wzmaga świadomość co do pochodu pokoleń, pomaga tedy wielce do owego krytycyzmu względem tradycji, tak dalece, iż bez ery i chronologii nie może wzbudzić się historyzm.

Historyzm polega wprawdzie na krępowaniu współczesności przez przeszłość, ale ujmowaną krytycznie, przez tradycję krytycyzmem przesianą. Bez tego warunku tradycja staje się bierną, gdy tymczasem winna być czynną sterowniczką w zmienności czasów, pobudką do czynów twórczych, posuwających rozwój

cywilizacyjny.

953Mi l, 25

954Amos 41

955MiW 106

956MiW 110

957An 12

958E 25-40. Czas ich poznajemy tylko stąd, że ogłaszane były w czasopiśmie „L'initiation" z roku 1891

Jakżeż to możliwe w cywilizacji sakralnej, która objęła wszystko we wszystkich dziedzinach życia?

Jakżeż pogodzić ze sakralnością całego życia zbiorowego krytyczne przebieranie w spuściźnie zwyczajów, urządzeń, praw? Jakżeż przy sakralności wszystkiego a wszystkiego, wcielać pewne objawy życia zbiorowego do tradycji, ale wyrzucać z niej inne? Jest zaś żydowska społeczność taką, iż w niej – jak powiada cytowana co dopiero Żydówka z Połocka – „krok każdy, czy w przód czy w tył, czynność i bierność, życie i śmierć,

wszystko aż do ostatniej kruszyny i na zewnątrz dzieje się według przepisów"959.

Gdzie wszystko od samego początku, tam sakralna jest cała spuścizna, a zatem nie godzi się niczego ni dodawać ni ujmować. „Skoro wszystko pozostaje nietknięte przez synów, stosujących się we wszystkim do ojców, zaciera się różnica pokoleń, nic się nie zmienia, a zatem nie ma historii, nie może tedy być historyzmu"

(Polskie „Logos i Ethos", Poznań 1921, tom I, str. 36. Por. tamże rozdział: Historyzm a podkład ludowy).

Tym się tłumaczy żydowskie zobojętnienie na historyczność, słabe opanowywanie czasu i w ogóle pewien ich defekt wyobraźni, rozstrzygający sprawę historyzmu negatywnie.

Zmian w żydostwie nie brak wprawdzie, są nawet znaczne, niektóre zasadnicze, jak np. przejście z poligamii do monogamii – ale nie wyszły ze żydowskiego ducha, lecz od gojów, akumów, nakrich, od nie-Żydów, jako oddziaływanie „golusa". Żydzi sami trzymali się tradycji biernej i o ile tylko się dało, starali się niczego nią zmieniać. Gdyby nie wpływ „narodów", któremu ulec w niektórych rzeczach musieli, (w

niektórych ulegali stopniowo, aż ulegli), nie istniałyby dla cywilizacji żydowskiej stulecia.

Skończmy jednak z tym, gdyż trzeba przyjrzeć się historyzmowi jeszcze z innej strony. Czynność

historyczna składa się z inicjatywy i z wykonania, z teorii i praktyki, z Logosu i Ethosu, z rozumu i woli (mówi się oczywiście o ludziach normalnych); tamto jest personalne, to zaś gromadne. Nie powstanie nic historycznie dodatniego, nic trwałego, a korzystnego dla rozwoju cywilizacji, jeśli się skrępuje osobowość; ale też

największy personalizm nie zdziała nic, jeśli nie pociągnie za sobą gromady, (w czym jednak inni muszą go wyręczyć).

Historyzm stanowi syntezę gromadności z personalizmem. Zrozumie go i przejmie się nim tylko osobowość, lecz mająca zarazem poczucie zrzeszeniowe; można by wyrazić się, że jest to personalistyczna zdolność zrzeszania się bez gromadności. Na pozór paradoks, a w rzeczy samej rzeczywistość historyczna, ale oglądana na historyczną miarę.

Nie zrozumie się historyzmu od razu w zrzeszeniach zbyt wielkich. Trzeba zacząć od zrzeszeń

drobniejszych, trzeba kroczyć po szczeblach niższych, wstępnych, zanim się myśl wzniesie na wyżyny, skąd widać wszystkie pokolenia według ich prac w doli i niedoli. Najpierw trzeba utwierdzić sobie historyzm na małą skalę we własnym rodzie. Oznaką tego nazwisko wspólne z przodkami i potomnymi. Nazwiskiem wyróżnia się jednostka indywidualnie spośród towarzyszy współczesności, a im wybitniejsza indywidualność, tym bardziej dba o własne nazwisko; tymże nazwiskiem zahacza o przeszłość i przyszłość, uznając się

ogniwem w paśmie zrzeszeniowym.

Dla tych przyczyn należy tu do naszego tematu kwestia nazwisk. Nie ma ich w ustroju plemiennym (a takim był żydowski w Palestynie); w rodowym zaś powstają wtedy, gdy on się już rozluźnia, bo następuje emancypacja rodziny. W starożytności sama tylko cywilizacja rzymska wydała nazwiska, co po niej

odziedziczyły cywilizacje łacińska i bizantyńska. Zresztą nigdzie na świecie całym nazwisk nie ma. Rozumiem zaś przez nazwisko nazwę osobową dziedziczną. Tej dziedziczności brak poza wymienionymi dwiema

cywilizacjami, w których dziedziczność nazwisk podlegała w czasach nowszych nawet rygorowi przymusu ze strony państwa. Zresztą cała reszta świata, tj. w tym wypadku olbrzymia większość oznacza osobę przez patronymika, dodając czasem przydomek osobisty.

959An 143 — Miejsce trudne do przetłumaczenia, a w niemieckim języku wyrażone przepyszme: „eine Gemeinschaft, derer Kommen und Gehen, Tun und Lassen, Leben und Sterben, bis auf das letzte Titelchen nach aussen und ihnen vorschriftsmässig geschah"

Do tej większości należy Izrael. Nazywali się i nazywają imionami ojców i dziadów: Abraham syn Mojżesza, syna Jakuba. Ale nie bardzo trzymali się imion hebrajskich. Za czasów hellenistycznych nazywali się Aristobulami itp. Często używali podwójnego imiennictwa, nazywając siebie i swoich hebrajskimi imionami w domu, a helleńskimi poza domem. W państwach muzułmańskich lubowali się w Sulejmanach i Sulejkach, a potem przyszła kolej na Annie, Annette, Anita, Aennchen itd. aż do Wandy.

Proste patronymikon: Jakub syn Abrahama, nabierało z czasem dodatków, mających jednego z takich Jakubów odróżniać od drugiego i powstawały nazwy tyczące się wyłącznie pewnej tylko osoby.

Hebrajszczyzna i zwyczaj żydowski wykazały w tej dziedzinie niewątpliwą oryginalność.

Nie sposób było poprzestać na patronymikach, zwłaszcza gdy chodziło o wybitną osobę. Prorok Sofonias pochodził z rodu królewskiego i czytamy w tytule księgi jego imienia, co następuje;

„Słowo Pańskie, które się stało do Sofoniasza, syna Chusego, syna Godoliaszowego, syna Amariazowego, syna Ezechiaszowego, za dni Jozjasza, syna Amonowego, króla judzkiego".

Sięga tu szereg imion wstecz aż do prapradziada, którym był judzki król Ezechiasz. Dziwne, że Sofoniasz nie posiadał jakiego przydomka, któryby ułatwił oznaczać jego osobę.

Te pojawiły się znacznie później, nadawano je uczonym mężom często z tytułów ich głównego dzieła;

widocznie powstawały rzadziej za życia, częściej po śmierci pisarza, jakby nadawanie tytułu honorowego.

Najciekawsze są zaś przydomki utworzone akrostychowo z pierwszych głosek wyrazów, stanowiących nazwę osobową. Np. słynny komentator Talmudu, rabbi Szlomo ben Izaak, otrzymał nazwę złożoną z ra+sz+i - razem Raszi; tak się go zwie, a co jeszcze ciekawsze, dzieło jego, używane dotychczas, w ten sam sposób się cytuje.

Krewny jego, rabbi Szmuel ben Meir (zmarły po r. 1150) zowie się krótko ra+sz+be+m, tj. Raszbem. W taki sposób Majmonidesa nazwali Żydzi Rambam, a Isserlesa Rem, czasem Rme it. Nawiasem mówiąc, w tworzeniu skrótów tą metodą pozostawili Żydzi po sobie ślad wieczysty w państwie Sowietów; tylko oni to umieli i nauczyli tego towarzyszów nieżydowskich.

Najprostszym przydomkiem jest geograficzny, zazwyczaj od miejsca pochodzenia. Pod koniec XII wieku zasłynął pośród Żydów Francji i Hiszpanii komentator Pentateuchu, rabbi Mojżesz ben Nachman, który działał pośrednicząco w sporze o naukę rabbi Mojżesza ben Majmona. Chrześcijańscy uczeni nazwali sobie z grecka tego Majmonidesem, tamtego Nachmanidesem; ale po żydowsku zowie się tamten Rambam (ra+m+b+am zamiast ma), a ten, ponieważ pochodził z Gerony, zwan jest Gerundi. Gdzież nie ma nazwisk geograficznych?

W znacznej części pochodzą nazwiska osobowe od nazw geograficznych, ale conditio sine qua non, żeby stały się dziedziczne.

Tu i ówdzie spotykamy się z nazwami osobowymi dziedziczonymi przez dwa i trzy pokolenia, czyli zanosiło się na powstanie nazwiska. Np. narbońska uczona rodzina Kimchi. Józef Kimchi koło lat 1150-1170 był pierwszym autorem gramatyki hebrajskiej w diasporze. Syn jego Mojżesz Kimchi, również gramatyk; i najsłynniejszy z nich, wnuk pierwszego, rabbi Dawid Kimchi, gramatyk i słownikarz, ur. także w Narbonie około r. 1160, zwan krótko Rdak (r+da+k), gramatyk i komentator Pisma. Akrostychowe przezwisko

wyrugowało nazwę ojcowską i dziadowską i wytworzyło się nazwisko Kimchi, nie przechodząc już na czwarte pokolenie (a pokolenia żydowskie nie mogą być liczone po lat 30, jak to przyjęte u historyków łacińskich, lecz co najwyżej po lat 20!). Widzimy na przykładzie, jak nie było „inklinacji" do tworzenia nazwisk. Skróty akrostychowe przeszkadzały niewątpliwie, dostając się jednostkom najwybitniejszym, na których skutkiem tego właśnie przerwała się tradycja nazwiska; więc wręcz przeciwnie, niż w cywilizacji łacińskiej!, gdzie taka osoba wybitna rozstrzyga właśnie o trwałości nazwiska. A przydomków akrostychowych jest mnóstwo;

otrzymywali je też często karaimscy poeci religijni960. Dodajmy, że nazwiska geograficzne wyłaniały się często w Prowansji XIII wieku, lecz się nie ustaliły.

960Ft 237

Długie nazwy, pełne nadmiaru wyrazów, powstawały w Hiszpanii, gdyż tam występują imiona podwójne, hebrajskie z hiszpańskimi lub arabskimi razem. Fürst w swym dziele o uczonych karaimskich przytacza „nazwisko" lekarza karaimskiego, złożone z 20 wyrazów, nie licząc pięciu „el" i trzech „ben"961.

Tam, w Hiszpanii, powstały nazwiska Żydów, lecz nie hebrajskie, a hiszpańskie, utrzymywane dziedzicznie ... po opuszczeniu Hiszpanii. Był mianowicie w Hiszpanii zwyczaj, że ojcowie chrzestni przyjmowali wychrztów jakoby do swych rodów, nadając im swe nazwiska. W taki sposób trafiali bogacze żydowscy do arystokratycznych nazwisk hiszpańskich, których nie zrzekali się wcale ich potomkowie, gdy potem, opuściwszy półwysep pirenejski, przenosili się do Holandii i Hamburga, a tam zrzucali z siebie wyznawane pozornie chrześcijaństwo i wracali jawnie do judaizmu. Dumni zawsze ze swego pochodzenia sefardim, gdy w XIX wieku nastał powszechny przymus nazwiskowy, wystąpili z nazwiskami starej szlachty hiszpańskiej i portugalskiej. Na domach Amsterdamu widać nawet herby historycznych rodów hiszpańskich, już wygasłych a w całej Holandii i Hamburgu spotyka się Żydów o nazwiskach takich, jak Mendoza, de Castro, Numez, Alvarez, d'Almeida, de Lemos, de Silva, de Souza962. Mają więc fata sua nie tylko książki, ale także nazwiska. Ale to tylko przygoda „golusa", gdyż nie tkwi to wcale w umysłowości żydowskiej.

Gdzie indziej porzucano nazwiska noszone na południu Pirenejów. Np. było w Portugalii dwóch braci,

Gdzie indziej porzucano nazwiska noszone na południu Pirenejów. Np. było w Portugalii dwóch braci,

W dokumencie FELIKS KONECZNY CYWILIZACJA ŻYDOWSKA (Stron 193-200)