• Nie Znaleziono Wyników

Strome ściany zboczy, zwaliska kamienne ścielące się u ich podnóży, łysiny skałek wychylających się z gęstwiny lasów, a dnem wąwozów wijące się strugi po­

toków, nadają z dawna już słynnym z malowniczości okolicom OjcowTa piętno krajo­

brazu górskiego. Z wyglądem tym pozostaje w zgodzie szata roślinna oraz świat zwierzęcy, ożywiający te liczne skupienia skałek i mniejszych wzniesień; noszą one w znacznej mierze znamiona górskich zrzeszeń.

Można więc usłyszeć tu drozda (nagórnika) skalnego (Mońticola saxaMlis L.), śpiewaka jednego z najlepszych w gronie naszych ptaków, który w szczelinach odosobnionych, bezleśnych skałek szuka ukrycia przed wrrogami. Me dużo jednak pomoże wielka jego plochliwmść i ostrożność przeciw najgroźniejszemu z nich czło­

wiekowi, który wyśledzi go i wybierze jeszcze pisklęciem z gniazda, by więzić w ciasnych ścianach klatki. Częsty jeszcze w Ojcowie przed 50 laty chroni się drozd skalny na coraz to bardziej niedostępne skałki. Lecz i te ostatnie ostoje nie zabezpieczają dostatecznie drozda przed chciwym zysku człowiekiem; o ile odpowied­

nie zarządzenia nie roztoczą opieki nad tym, właściwym górom południowej i środ­

kowej Europy ptakiem zniknie on z okolic Ojcowa tak, jak zniknął z niektórych oko­

lić Memiec, w których się dawniej gnieździł.

Z licznych szczelin skalnych korzysta także kopciuszek (Ruticilla Uthys Scop.) zakładając tam swe gniazdka; przekłada on tutaj te schronienia, podczas gdy w innych miejscach trzym a się najchętniej osad ludzkich. Na odkrytych wzgórzach, zarosłych tylko gdzieniegdzie jałowcem, dostrzec można pokląskwę czarnogardlistą (Pratincola rubicola L.), częstszą tylko w okolicach górzystych, a nad wodami stru­

myka, w których przem yka pstrąg, biega zwinnie po kamieniach ostrożna pliszka górska (Motacilla boarula -L.), rzadziej przelatuje pluszcz (Cinclus c. aquaücus Bechst.) W zaroślach rozrzuconych po wzniesieniach, jak i po zw ietrzałych szczy­

tach wysokich skałek uwija się pospolita tu podkamionka (Saxicola oenanthe L.) i maleńki strzyżyk (Anorthura troglodytes L.), a na brzegach lasów kulczyk (Seri- mis canctrius) przypominający ubarwieniem nieco czyża. Element to napływowy wr faunie gnieżdżących się u nas ptaków, który osadzając się coraz trwalej i sze­

rzej na nowych terenach uległ zmianie tak, źe D o m a n i e w s k i okazy z Polski pochodzące ujął w osobny podgatunek śubsp. polonicus Dom.

Nader wielka rozmaitość terenu, dostarczającego dogodnych warunków istnie­

nia gatunkom nawet krańcowo różnym pod względem wymagań życiowych, dozwo­

liła rozwinąć się nadzwyczaj bujnie dużej rzeszy ślimaków. Po każdym deszczu wy­

nurzają się ze swych kryjówek, obranych wśród głębokich w arstw opadłych liści, pod odstającą korą, butwiejącemi pniakami lub też pod dużemi kamieniami, różne

— 88

-gatunki pomrowów. Nagie ich ciała, białe, czarne lub pręgami znaczone przesuwają się zwolna po zwilgotniałem podłożu leśnem; czasem zjawi się pomiędzy niemi rzadki, o pięknej, niebieskiej szacie L im a x coeruians M. Bielz. Zarosłe lasem zbocza skał to ulubione miejsca jednego z najpospolitszych tu ślimaków Chilotrema lapicida L.

Przenoszą go znacznie okazałością nie mniej od niego tu częste Campylaca faustina (Zgl.) Pssm., Tachea mndobońmsis Per. (austriaca Msg.) znany »ślimak austrjacki«, zdobny w skorupę pręgami wzdłuźnemi znaczoną, jakoteż Tachea hortemis Müll.

Ciekawy to bardzo dla przyrodnika malakozóołóga teren, zamieszkuje go bowiem duża liczba-różnych gatunków ślimaków, bądźto lubiących podłoże ciepłe i suche, gromadzących się przeto na zwróconych ku południowi, odsłoniętych, więc łatwo nagrzew ających się ściankach wapiennych, bądź też przeciwnie, przekładających chłód i wilgoć, chroniących się przeto w licznych szczelinach, dokąd nie dochodzą promienie słoneczne i na zboczach północnych, zarosłych lasami. Obok więc form starych, prawdopodobnie międzylodowcowych jak Xerophila obvia (Zgl.) Hartm., Euom- phalia strigella Drap., Fruticicola (Monaćha) vicina ßssrn., Campylaca faustina (Zgl.) Rssm., H elix pom atia L. i H. lutescens (Zgl.) Rssm., relikty lodowcowe n. p. Ver­

tigo alpestris Aid. v) Tu występuje też interesujący endemizm, właściwy Beskidowi zach., środk. i jurze krakowskiej Fruticicola vülosula (pietruskiana). Ojców należy również do niewielu okolic Europy środkowej, w których pojawia się stosunkowo w dużej licz­

bie osobników, południowo-wschodni gatunek Orcula doliolum Brug. Tu także w do­

linie Sąspowskiej odkrył przed przeszło 40 laty B i e n i a r z gatunek drobnego śli­

m aka Acme parcelineata CL, znanego tylko z bardzo niewielu stanowisk.

Do całości faunistycznego obrazu dostrajają; się zgodnie drobni, lecz nader liczni przedstawiciele bogatego św iata owadziego. Pełno ich w strugach wód, mnó­

stwo żeruje w podłożu leśnem, pod korą pniaków i w koronach drzew, wiele pędzi żywot w rumowiskach zw ietrzałych odłamów, zaścielających podnóże skał, jak i w szczelinach mchem porosłych. Kiedy zaś promienie słońca oświetlą doliny za-, rosłe gaikami drzew i krzewów, oraz stoki skał z kępami kwitnącego ziela, grają w promieniach słońca barwne plamy skrzydeł motyli, a cichemu brzękowi przelatu­

jących z kw iatu na kw iat much i błonkówek towarzyszy głośne granie koników.

Możnaby wyliczyć długie szeregi form z najrozmaitszych rzędów owadow i innych grup drobnych zwierząt. Ciekawe z najrozmaitszych względów dla specja­

listów, oddawna ściągały w te okolice wielu badaczy i dostarczały zawsze bogatego łupu, którego szczegółowy opis zapełniał niejednokrotnie k arty naukowych pism przyrodniczych. Obce i bez treści są jednak nazwy ich dla nieprzyrodnika.

Lecz i nie zajm ujących się bliżej przyrodą interesowały oddawna liczne jaskinie, znajdujące się w okolicach Ojcowa. Niektóre z nich, znacznych rozmiarów, znane były od dawna, bo służyły niejednokrotnie w czasach niebezpiecznych za schronienie miejscowej ludności. Do takich zaliczyć trzeba jaskinię Królewską czyli Łokietka, związaną z utrzym ującem się’ w ustach okolicznego ludu podaniem, że królowi Władysławowi Łokietkowi, ukrywającemu się w tych stronach, ta właśnie jaskinia służyła za główne schronienie. Do jaskiń Ojcowskich wiodła zwiedzających

W edług cennych p rac m alakazoologicznych W . P o l i ń s k i e g o .

6*

_ 84

-nietylko jednak tradycja pobytu w nich króla tułacza, lecz i pragnienie ujrzenia cmentarzysk »przedpotopowych« zwierząt, których kości nagromadziły się tu w ogrom­

nych ilościach. Niestety w ślady coraz większej popularności jaskiń wkraczało zni­

szczenie ich. Czytamy w »Sprawozdaniu z podróży naturalistów odbytej w r. 1854 do Ojcowa« w miejscu, w którem mowa o wielkich ilościach kości nagromadzonych w jaskini Łokietka: »Zbiór ich jest niewyczerpnięty, ponieważ od dawnego czasu, kto tylko zstępuje do tej głębokiej ciemnicy, wynosi z sobą pomienione kości, a na­

wet przewodnicy na każde zażądanie dostarczają ich stamtąd«. Zdarzało się też, jak w niezbyt odległym Złotym Potoku, źe »z rozkazu światłego dziedzica,- większa ja­

skinia starannie jest wyczyszczona: wybrano z niej wszystek muł kościowy (limon ossifere) i wapno, któremi niemal całkowicie zatkana była, i użyto tych minerałów na wyrównanie miejsca przed jaskinią i wyporządzenie drogi i przystępów do niej;

to samo uczyniono i z przyległą jamą«. Wprawdzie autor »Sprawozdania« dodaje, źe »podczas tych robót, któremi tak umiejętnie kierował miejscowy rządca dóbr p. Kotarbiński, najstaranniej wydobyto wszystkie kości«; lecz gdyby nawet wydo­

byto rzeczywiście wszystkie kości z m aterjału nagromadzonego w jaskiniach, czego z pewnością nie uczyniono, gdyż zważano zapewne tylko na kości dużych zwierząt kopalnych i gdyby powierzono te kości do naukowego opracowania, o czem nie mamy zachowanej nigdzie wiadomości, to i tak przedstawiało takie wydobywanie m aterjału paleontologicznego stratę dla nauki, gdyż od obecnych umiejętnych eksploatacyj i naukowych badań speleologicznych domagamy się nietylko wydobycia rzeczywiście całego m aterjału nagromadzonego w jaskiniach, ale i dokładnego sprawozdania w ja­

kiem położeniu względem siebie i w jakich w arstw ach znajdowały się występujące tam kości. Dopiero takie naukowe ujęcie i opracowanie całokształtu m aterjału jaski­

niowego, kości nietylko dużych w ym arłych zwierząt, lecz także bardzo drobnych, jak np. różnych gryzoni, dozwala nam wysnuwać szersze wnioski tak co do dziejów życia skupiającego się niegdyś w samych jaskiniach, jak i snującego się poza ich obrębem. Jak specjalnego przygotowania potrzeba do takiego naukowego eksploato­

wania jaskiń, może posłużyć za jeden z dowodów fakt, źe żadna z jaskiń nietylko w Ojcowie, lecz wogóle w Polsce nie została jeszcze dotychczas według dzisiejszego stanu wymagań nauki gruntownie i wszechstronnie opracowaną.

Jaskinie są jednak nietylko dla paleontologa skarbnicami dokumentów mi­

nionej przeszłości; kryje się w nich i obecnie nader ciekawy i swoisty świat zwie­

rzęcy, nad którego dokładnem zbadaniem pracują szeregi systematyków i biologów.

W najgłębszych naw et zakam arkach jaskiń tuła się życie, zakute w formy nadzwy­

czaj interesujące dla przyrodnika, właściwe często wyłącznie jednej jakiejś jaskini lub też będące źywemi zabytkam i fauny odległych bardzo czasów.

P anująca w głębi wielu jaskiń zupełna ciemność, prawie stale jednakowa tem peratura, brak silniejszych prądów powietrza i stała wilgotność, skupiają bardzo ciekawe zespoły, zupełnie odmienne od naziemnych, często bardzo ściśle ze sobą związane.

Przyjrzeć się im możemy np. w jaskini Jerzmanowskiej, czyli Księżej albo Nietoperzej, odkrytej przynajmniej przez przyrodników dopiero w r. 1848. W jaskini tej przepędzają-w ukryciu porę dnia, a również zimy nietoperze z gatunku nocka

- 85 —

dużego (Vespertilio murinus L.). Przyczepione, jeden obok drugiego do sklepienia jaskini, tworzą gęste skupienia, o czem wspomina juź autor »Sprawozdania«: »Bez najmniejszej przesady widzieliśmy ich kilkaset sztuk w jednej tylko części groty, a i to jeszcze nie może być równane z liczbą, w jakiej młodzież marymoncka, przed kilku laty Księżą jamę z profesorem Jastrzębowskim zwiedzająca, te nietoprze zna­

lazła. Jeszcze one wówczas nie były przez nikogo niepokojone. Jeszcze wśród indy­

widuów pełnego życia używających, można było widzieć w tern skrzydlatem ple­

mieniu resztkam i sił goniące i dogorywające stada, a nawet już nieżywych szkie­

lety, czego dziś w głębszych chyba i mniej dostępnych częściach jamy, szukaćby było potrzeba. Nasz ornitolog hrabia Wodzicki, naoczny tego stanu rzeczy świadek, opowiadał, ze dopiero za kilkakrotnie powtórzonym w jedno miejsce strzałem, po­

trafił skałę z przyczepionych do niej nietoperzy oczyścić, i to w takiej tylko dało się zrobić przestrzeni, jaką mógł pokryć wyrzucony ze strzelby nabój. Pewnie w tern samem miejscu przebyw ały one, mnożyły się i ginęły od lat niepamiętnych, zanim je ciekawość podróżującej młodzieży po raz pierwszy odkryła i przez to raz na za­

wsze zakłóciła ich spokojność. Teraz w Księżej jamie rok rocznie kilkaset sztuk myszakow pada ofiarą ciekawości albo prostej swawoli podróżnych, a pomimo tego dziś jeszcze ta jedna jaskinia mogłaby nasycić żądania wszystkich na całym świę­

cie zoologicznych gabinetów«.

W miejscach, w których przebyw ają nietoperze, nagrom adzają się na dnie jaskiń duze masy kału, jak autor »Sprayvozdari« mówi: »kopiec kilkanaście fur obej­

mować mogący«. Kał tego nietoperza roi się od życia zwierzęcego wyłącznie z nim związanego. Żyje więc w nim drobniutki owad bezskrzydły Mesachorutes ojcoviensis Stach, poza tą jaskinią z nikąd dotychczas nieznany, a pokrewny żyjącemu wyłącz­

nie tylko w jednej z jaskiń na Morawach. Jaja składane przez tego owada w kale są pożywieniem kleszcza z rodzaju Uropoda. W tym też kale żyją larw y muchy Trichocera maculipennis Meig., a w nich pasorzytniczo larw y drobnej błonkówki Proctotrypes gravidator L.

Tak wiąże się jedną nicią i przetraw ia w zacisznej głębi jaskini życie, do­

póki nie wedrze się tam człowiek i nie poniszczy tych nici. A chcąc zachować te często ostatnie ostoje rzadkich form i niemal odwiecznych zespołów nie w ystarczy­

łoby otoczenie staranną opieką jednej tylko jaskini, bo prawie każda z nich posiada pewne różnice, dla nas często nieuchwytne, a nadające jej jednak piętno indywi­

dualności.

IV.

S te fa n Krukowski.