• Nie Znaleziono Wyników

28 Stara rajfurka z pieskiem

59. Cesarski sobowtór

Panował niegdyś potężny cesarz Jowinian. Kiedy pewnego razu spoczywał w łożu, serce wezbrało mu wielką pychą i pomyślał: „Czy jest inny Bóg nade mnie?" Gdy tak myślał, zmorzył go sen. Cesarz wstał wczesnym rankiem, zwołał swoich rycerzy i rzekł: „Moi drodzy, dobrze by było coś zjeść, postanowiłem bowiem wybrać się dziś na polowanie".

Rycerze, gotowi spełnić jego wolę, zjadłszy, udali się na polowanie. Jadąc, cesarz poczuł nieznośny żar i wydało mu się, że umrze, jeżeli nie wykąpie się w zimnej wodzie. Rozglądając się wokół z konia, ujrzał w oddali szeroką rzekę. „Poczekajcie tu, póki się nie ochłodzę" -rzekł do rycerzy i spiąwszy konia ostrogą, pomknął ku wodzie, zeskoczył z konia, zdjął odzienie, wszedł do wody i przebywał w niej tak długo, póki się nie ochłodził. Kiedy się kąpał, zjawił się jakiś człowiek, z twarzy i ruchów we wszystkim do niego podobny, oblókł jego szaty, dosiadł jego konia i ruszył w stronę rycerzy, a wszyscy myśleli, że to cesarz. Kiedy skończyło się polowanie, wrócił wraz z nimi do pałacu. Jowinian, wyszedłszy z wody, nie znalazł ani konia, ani odzienia.

Zdumiał się i bardzo zafrasował, a stojąc tak, nagi, sam jeden, pomyślał: „Co począć? Wszyscy mnie opuścili". Na koniec jednak opanował się i rzekł do siebie: „Tu w pobliżu mieszka pewien rycerz, którego wyniosłem do owego stanu. Pójdę do niego, wezmę odzienie i konia, pojadę do mojego pałacu i zobaczę, kto i w jaki sposób przyprawił mnie o taką hańbę". I ruszył nago do zamku owego rycerza. Przyszedłszy, zastukał do wrót, a odźwierny zapytał go, czego chce. „Otwórz wrota i zobacz, kim jestem" - odparł Jowinian.

Odźwierny rozwarł wrota, a widząc go, zdumiał się i zapytał: „Kimże jesteś?"

Jowinian odpowiedział: „Jestem cesarz Jowinian, idź do swojego pana i powiedz mu, żeby dał mi odzienie, straciłem je bowiem wraz z koniem".

Odźwierny na to: „Łżesz, bezwstydny hultaju! Nim przyszedłeś, jechał tędy ze swoim rycerstwem cesarz Jowinian, wracając do swojego pałacu. Mój pan odprowadził go, a teraz wrócił i zasiadł do stołu, powiem mu jednak, że podajesz się za cesarza". Odźwierny poszedł do swojego pana i powtórzył mu słowa przybysza. Słysząc to, rycerz kazał go przyprowadzić, Jowinian wszedł, rycerz przyjrzał mu się i nie poznał go, ale cesarz poznał tamtego od razu. Rycerz zapytał: „Powiedz mi, kim jesteś i jak się nazywasz?" Ów odparł:Jestem cesarz Jowinian i swojego czasu wyniosłem cię do stanu rycerskiego". Rycerz wykrzyknął: „O ty nędzny hultaju, jak śmiesz nazywać

się cesarzem? Właśnie niedawno, wracając do swojego pałacu, przejeżdżał tędy mój pan, cesarz; odprowadzałem go, a teraz wróciłem. Nie ujdzie ci to bezkarnie, że mienisz się cesarzem". I kazał go mocno oćwiczyć, a potem wypędzić z zamku. Ubiczowany i wypędzony Jowinian gorzko zapłakał i rzekł: „O mój Boże, czy to możliwe, że rycerz, którego sam wyniosłem do rycerskiego stanu, nie zna mnie i tak okropnie kazał mnie oćwiczyć!" I pomyślał: „Tu w pobliżu mieszka książę, jeden z moich doradców, pójdę do niego i opowiem mu o swojej niedoli, dostanę od niego odzienie i będę mógł wrócić do pałacu". Dotarłszy do bramy zamkowej księcia, zakołatał, a odźwierny strażnik, który usłyszał stukanie, otworzył bramę. Kiedy ujrzał nagiego człeka, zdumiał się i rzekł: „Kim jesteś, mój kochany, i dlaczego przyszedłeś tu nago?" Tamten odparł: „Jestem Jowinian, cesarz, przypadkiem straciłem odzienie i konia, przychodzę więc do księcia, żeby mnie poratował w biedzie, proszę cię, powiedz to twojemu panu". Odźwierny, słysząc te słowa, zdumiał się, wszedł do sali zamkowej i o wszystkim opowiedział swojemu panu. Książę rzekł: „Wprowadź go!" Kiedy tamten wszedł, nikt go nie poznał, a książę zapytał: „Kim jesteś?" Ów odparł: „Jestem cesarzem, obdarzyłem cię bogactwem i zaszczytami, mianując cię księciem i członkiem mojej rady". Książę rzekł: „Nieszczęsny głupcze! Dopiero co jeździłem z cesarzem, moim panem, do jego pałacu i właśnie stamtąd wracam. A za to, że się odważyłeś sięgnąć po cześć cesarską, zostaniesz ukarany". I kazał go wtrącić do więzienia o chlebie i wodzie, a później wypuścić z lochu, mocno oćwiczyć i na koniec wypędzić z zamkowej okolicy. Jowinian, wypędzony, ciężko westchnął, zapłakał i pomyślał: „Biada mi, co pocznę, stałem się pośmiewiskiem pospólstwa. Najlepiej, jeżeli wrócę do pałacu, moi z pewnością mnie poznają, a jeśli tak się nie stanie, moja żona rozpozna mnie po niektórych znakach". Ruszył więc do pałacu i zakołatał do bramy.

Odźwierny, słysząc stukanie, otworzył wrota i widząc go zapytał: „Kim jesteś?" Jowinian odparł: „Dziwię się, że mnie nie poznałeś, tak długo u mnie służąc". Odźwierny odparł: „Łżesz! Długo służę u cesarza, mojego pana". „Ja nim jestem! A jeśli nie wierzysz moim słowom, zaklinam cię, idź, na miłość Boską, do cesarzowej i powiedz, żeby mi na ten znak przysłała cesarskie szaty, przypadkiem bowiem wszystko straciłem. A znaku, o którym ci powiem, prosząc, żebyś jej powtórzył, oprócz jej i mnie nikt nie zna na świecie". Odźwierny rzekł: „Z pewnością jesteś szalony, cesarz bowiem, mój pan, siedzi właśnie za stołem, a przy nim cesarzowa. Powiem jej jednak, że mienisz się cesarzem, i nie wątpię, że cię za to spotka srogakara". Odźwierny udał się do cesarzowej i powtórzył jej wszystko, co usłyszał, ona zaś z wielkim wzburzeniem zwróciła się do swojego pana, mówiąc: „Panie, dzieje się coś niezwykłego! Jakiś nicpoń, który stoi u bramy, kazał odźwiernemu, żeby mi powiedział o tajnych sprawach, które mieliśmy ze sobą oboje, mieni

się cesarzem i moim panem". Mniemany cesarz, słysząc to, kazał wprowadzić przybysza, aby mogli go zobaczyć wszyscy obecni. Gdy go prowadzono nagiego, pies, który dawniej się do niego łasił, skoczył mu do gardła, ale służba go obroniła i nic mu się nie stało. Był tam też sokół na żerdzi, który na jego widok zerwał się z łańcuszka i uleciał z sali. Mniemany cesarz rzekł do wszystkich siedzących w sali: „Moi drodzy, słuchajcie, co powiem do tego włóczęgi: kim jesteś i po co tu przybyłeś?" Jowinian odparł: „Dziwne to pytanie. Jestem cesarzem i panem tego miejsca". Na to mniemany cesarz zwrócił się do wszystkich zasiadających przy stole i stojących wokół: „Pomni na złożoną mi przysięgę, powiedzcie, który z nas jest waszym cesarzem i panem?" Tamci odparli: „Panie, pomni na złożoną ci przysięgę, z łatwością odpowiadamy: nigdy nie widzieliśmy tego hultaja, a ty jesteś naszym cesarzem i panem, którego znamy od młodych lat, prosimy cię więc jednogłośnie, żebyś go ukarał na przestrogę dla każdego, kto zechciałby kiedykolwiek odważyć się na taką śmiałość". Słysząc to, mniemany cesarz zwrócił się do cesarzowej i rzekł: „Pani moja, na wierność, która nas łączy, czy znasz tego człowieka, który mieni się cesarzem i twoim panem?"

Cesarzowa odparła: „Panie miły, dlaczego mnie o to pytasz? Czy nie jestem z tobą od przeszło dwudziestu sześciu lat i czy nie spłodziłam z tobą dzieci?

Jedno tylko mnie dziwi: skąd ten łotr zna tajemnice, które są tylko naszym udziałem?" Na te słowa mniemany cesarz rzekł do przybyłego: „Skoro śmiałeś przed nami mienić się cesarzem, rozkazujemy jeszcze dziś przywią-zać de do końskiego ogona, a jeśli jeszcze raz odważysz się to powiedzieć, zginiesz najhaniebniejszą śmiercią!" I wezwawszy halabardników, rzekł:

„Przywiążcie go do końskiego ogona, ale go nie zabijając". I tak się stało.

Jowinian wziął to sobie bardziej do serca, niż można by przypuścić i całkiem o sobie zwątpiwszy, zawołał: „Przeklęty niech będzie dzień, kiedy się urodziłem! Moi przyjaciele opuścili mnie! Moja żona i moi synowie nie znają mnie!" Przy tych słowach pomyślał: „Tu w pobliżu mieszka mój spowiednik, pójdę do niego, może mnie pozna, nieraz bowiem mnie spowiadał". Udał się do pustelnika i zastukał do okna jego celi. Pustelnik zapytał: „Kto tam?" A Jowinian odparł: „To ja, Jowinian cesarz. Otwórz okno, żebym mógł z tobą mówić!" Pustelnik, słysząc jego głos, otworzył okno, ale na jego widok zatrzasnął je i rzekł: „Idź precz, duchu przeklęty, nie jesteś cesarzem, ale diabłem w ludzkiej postaci!" Na te słowa Jowinian z wielkiej żałości padł na ziemię i rwąc włosy z głowy i brody wykrzyknął: „Biada mi, co mam począć?" I wtedy przypomniał sobie, że niedawno, kiedy leżał w łożu, serce wezbrało mu pychą i powiedział: „Czy jest inny Bóg nade mnie?" Zaraz też zastukał do okna pustelnika i rzekł: „Na Ukrzyżowanego, wysłuchaj mojej spowiedzi, nie otwierając okna". Pustelnik odparł: „Zgoda, mów". Jowinian z płaczem wyspowiadał się z grzechów swojego żyda, a przede wszystkim z

tego, że wyniósł się ponad Boga, mówiąc, że nie ma innego Boga nad niego.

Kiedy pustelnik wysłuchał jego spowiedzi i dał mu rozgrzeszenie, otworzył okno, poznał go i zawołał: „Chwała niech będzie Najwyższemu! Teraz cię poznaję! Mam tu jakieś odzienie, włóż je i idź do pałacu, spodziewam się, że cię tam poznają". Cesarz odział się, udał się do pałacu i zastukał do bramy.

Odźwierny otworzył mu i powitał go z wielką czcią. Cesarz zapytał:

„Poznajesz mnie?" Odźwierny odparł: „Pewno, że poznaję, najjaśniejszy panie! Dziwię się tylko, że stojąc tu cały dzień, nie widziałem, kiedy wyszedłeś z pałacu". Jowinian wszedł do sali i wszyscy na jego widok pochylili głowy. Drugi cesarz przebywał w komnacie z cesarzową. Jeden z rycerzy, który stamtąd wyszedł, przyjrzał się uważnie Jowinianowi, wrócił do komnaty cesarskiej i rzekł: „Panie, w sali stoi człowiek, przed którym wszyscy pochylili głowy i oddają mu cześć, a tak jest do ciebie podobny, że nie wiem, który z was obu jest cesarzem". Kiedy mniemany cesarz to usłyszał, rzekł do cesarzowej: „Idź tam i zobacz, czy znasz tego człowieka".

Cesarzowa wyszła i zdumiała się na widok Jowiniana, wbiegła do komnaty i rzekła: „Panie, doprawdy nie potrafię rozróżnić, który z was jest moim panem". Mniemany cesarz rzekł: „Skoro tak, wyjdę i wyjawię prawdę".

Wszedłszy do sali, chwycił Jowiniana za rękę, kazał mu stanąć obok siebie, przywołał cesarzową i wszystką szlachtę, co była w sali, i rzekł: „Pomni na przysięgę, którą mi złożyliście, powiedzcie teraz, który z nas dwóch jest cesarzem?" Najpierw odparła cesarzowa: „Przystoi, panie, abym odpowiedziała pierwsza. Bóg mi świadkiem, że naprawdę nie wiem, który z was jest moim panem". Inni odpowiedzieli tak samo. Mniemany cesarz rzekł wtedy: „Słuchajcie mnie, moi mili: ten człowiek jest waszym cesarzem i panem! Kiedyś jednak uniósł się pychą przeciw Bogu, Bóg go pokarał i nikt nie mógł go rozpoznać, póki nie zadośćuczynił Bogu. A ja jestem jego aniołem opiekuńczym i strażnikiem jego duszy. Rządziłem jego państwem, kiedy pokutował, teraz odbył pokutę i zadośćuczynił za swoje grzechy, bądźcie mu zatem posłuszni - a ja polecam was Bogu".Mówiąc to, znikł im z oczu. Cesarz podziękował Bogu, żył do końca swoich dni w pokoju i w Bogu dokonał żywota.