• Nie Znaleziono Wyników

Codzienność jako temat, codzienność jako pretekst

W dokumencie Życie codzienne (w) Archiwum (Stron 66-70)

Wolno chyba zaryzykować stwierdzenie, że socjologia odkrywała codzienność przynajmniej trzykrotnie. Po raz pierwszy – we wcze-snych latach dwudziestych poprzedniego stulecia – za sprawą szkoły chicagowskiej, po raz drugi – za sprawą socjologii fenome-nologicznej i po raz trzeci – za sprawą etnometodologii. Owo wie-lokrotne odkrywanie przez socjologów sfery codzienności sprawiło, że termin „codzienność” funkcjonuje dziś w socjologii w dość róż-nych kontekstach teoretyczróż-nych i jest różnie rozumiany. Dla szkoły chicagowskiej i jej kontynuatorów zwrócenie się socjologii w stro-nę codzienności było równoznaczne z zejściem z poziomu „wyso-kiej teorii” na poziom konkretnych (i powszechnie występujących) problemów społecznych. Socjologia fenomenologiczna (zwłasz-cza w swojej pierwotnej postaci zaproponowanej przez Alfreda Schütza) uwrażliwiła socjologów na ładotwórcze znaczenie wiedzy potocznej, której najoczywistszym środowiskiem jest świat życia codziennego. Codzienność uznana przez fenomenologów za rze-czywistość podstawową stała się odtąd – przynajmniej dla badaczy

identyfikujących się z socjologią humanistyczną – podwójnie waż-na. Po pierwsze, urosła do rangi najważniejszego (bo najintensyw-niej zamieszkiwanego i najintensywnajintensyw-niej przeżywanego) wymiaru życia społecznego. Po drugie, zaczęła być postrzegana jako obszar, w obrębie którego porządek zbiorowy jest nie tylko reprodukowa-ny, ale również przetwarzany i wytwarzany od podstaw1. Z kolei et-nometodologia powiązała codzienność – jeszcze silniej, niż uczyniła to socjologia fenomenologiczna – z wytwarzaniem i potwierdza-niem poczucia społecznej normalności2. Tym samym do istniejących doszło jeszcze jedno odczytanie codzienności jako przestrzeni inten-sywnego dyscyplinowania jednostek, które zyskują w oczach swych partnerów tym większą wiarygodność, im lepiej i bardziej przeko-nująco udaje się im odgrywać role społecznych „normalsów”.

Wielokrotne i rozłożone na raty przybliżanie się socjologii do sfery życia codziennego rodzi oczywiście pytanie o oryginalność socjologii codzienności jako subdyscypliny. Jak się nietrudno domy-ślić, dla wielu badaczy jest ona tylko powtórzeniem starych pomy-słów teoretycznych lub w najlepszym razie próbą sklecenia czegoś nowego ze starych elementów3. Jednak socjologia codzienności po-strzegana jest dzisiaj również jako być może ostatnia szansa na od-nowę i rewitalizację c a ł e j socjologii. Dla Piotra Sztompki socjologia codzienności jest „trzecią socjologią”, w obrębie której spotyka się z sobą i harmonijnie koegzystuje większość tradycyjnych antynomii teorii socjologicznej (structure – agency, makro – mikro, perspektywa obiektywistyczna – perspektywa subiektywistyczna itd.)4, dla Ire-neusza Krzemińskiego jawi się ona jako kolejny wariant socjologii krytycznej, która tropi mechanizmy blokujące bądź dyscyplinujące

1 Por. P. Berger, T. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości, Warszawa 1983.

2 Por. H. Garfinkel, Studia z etnometodologii, Warszawa 2007, s. 51–98.

3 Zob. np. P. Płucienniczak, Socjologia codzienności, socjologia na co dzień, [w:] (red.) Grzegorz Bryda, Światy i konteksty społeczne, Kraków 2011; B. Sandywell, The

Myth of Everyday Life. Toward a Heterology of the Ordinary, „Cultural Studies” 2004,

t. 18 (2/3), s. 160–180.

4 Zob. P. Sztompka, Przestrzeń życia codziennego, [w:] (red.) Małgorzata Bogunia--Borowska, Barwy codzienności. Analiza socjologiczna, Warszawa 2009, s. 29–50.

refleksyjność jednostek5, zaś dla Michela de Certeau socjologia co-dzienności to w gruncie rzeczy namysł nad pomysłowością adapta-cyjną, nad indywidualnymi i zbiorowymi sposobami radzenia sobie w rzeczywistości (i z rzeczywistością)6. We wszystkich trzech wspo-mnianych przypadkach faktycznie mamy do czynienia z czymś wię-cej niż z prostym zainteresowaniem życiem codziennym. Zarazem jednak trudno wyzbyć się wrażenia, że dla wymienionych autorów, trochę paradoksalnie, codzienność wcale nie jest najważniejsza. Dla Piotra Sztompki kluczowa jest kwestia wielkiej syntezy teoretycznej, która pozwoliłaby pogodzić z sobą socjologię postdurkheimowską i postweberowską. Dla Ireneusza Krzemińskiego codzienność jest warta uwagi badawczej o tyle, o ile to właśnie w sferze codzienności rozstrzyga się zakres autonomii jednostek decydujący z kolei o takich fundamentalnych cechach ładu zbiorowego, jak stopień jego zdemo-kratyzowania czy jego otwartość na innowacje społeczne. Natomiast dla Michela de Certeau centralnym problemem badawczym wydają się być sposoby zagospodarowywania najrozmaitszych szczelin po-rządku społecznego, które nie zostały skolonizowane przez władzę, które oko władzy przeoczyło bądź uznało za nieistotne.

W połowie drogi między kwestionowaniem sensu uprawiania socjologii codzienności a traktowaniem jej jako zbioru pomysłów teoretycznych i badawczych będących w stanie uatrakcyjnić, uno-wocześnić i uratować (całą) socjologię sytuują się starania, które łączy założenie, że socjologia codzienności powinna konstruować swoją tożsamość teoretyczno-metodologiczną, prezentując się jako przeciwieństwo socjologicznego mainstreamu. Jeśli więc owa ma-instreamowa socjologia interesowała się przez całe dziesięciolecia przede wszystkim tym, co nietypowe i n i e c o d z i e n n e (przeło-mowymi momentami w życiu społeczeństw, anomią i rozmaitymi epizodami załamywania się porządku zbiorowego, nowymi

trenda-5 Zob. I. Krzemiński, Przedmowa, [w:] (red.) Seweryn Rudnicki, Justyna Stypiń-ska, Katarzyna Wojnicka, Społeczeństwo i codzienność. W stronę nowej socjologii?, War-szawa 2009, s. 9–21.

6 Zob. M. de Certeau, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania, Kraków 2008, s. 30–46.

mi społecznymi i kulturowymi, wytwarzaniem nowych instytucji itd.), socjologia codzienności miałaby zajmować się tym wszystkim, co zwyczajne, trywialne i niewidowiskowe. Jeśli socjologia główno-nurtowa drążyła i drąży „wielkie tematy socjologiczne” (takie jak władza, struktura społeczna, nierówności, więzi itd.), socjologia codzienności winna zwrócić się ku tematom, którym latami odma-wiano s o c j o l o g i c z n e j d o n i o s ł o ś c i7 i które postrzegano jako błahe. Jeśli wreszcie dominujące nurty socjologii skupiały i skupiają swą uwagę na tym, co świadome i widzialne (więc i też lepiej lub go-rzej urefleksyjnione), socjologia codzienności powinna zwrócić się ku badaniu tego, c o n i e w i d z i a l n e , co nie zatrzymuje na sobie uwagi większości aktorów społecznych8.

Problem w tym, że obrana przez socjologię codzienności strate-gia polegająca na budowaniu własnej tożsamości w kontrze do so-cjologii mainstreamowej opiera się na nie do końca prawdziwych ocenach. W rzeczywistości ta ostatnia nigdy nie była bowiem od-wrócona od problematyki codzienności. Nigdy też nie faworyzowa-ła w jakiś szczególny sposób „społecznej niecodzienności”. Kłopot też w tym, że strategia określania się socjologii codzienności poprzez dość proste opozycje (codzienność versus niecodzienność, zwykłość versus niezwykłość, masowość versus unikatowość, powtarzalność versus niepowtarzalność itd.) banalizuje ją9. Po pierwsze w tym znaczeniu, że próbuje zdefiniować jej istotę za pomocą najbardziej samonarzucających się i zdroworozsądkowych napięć. Po drugie w tym sensie, że schematyzuje język, za pomocą którego ma ona opisywać rzeczywistość społeczną.

7 Por. J. S. Bystroń, Tematy, które mi odradzano. Pisma etnograficzne rozproszone, Warszawa 1980.

8 Zob. I. Borkowska, H. Jakubowska, M. Podgórski, Metodologia dla socjologii

co-dzienności. Próba dojrzenia niewidzialnego i uniknięcia pułapek widzialnego, [w:] (red.)

Se-weryn Rudnicki, Justyna Stypińska, Katarzyna Wojnicka, Społeczeństwo i codzienność.

W stronę nowej socjologii?, Warszawa 2009, s. 66–92.

9 Por. np. M. Golka, Czy jeszcze istnieje nie–codzienność, [w:] (red.) Małgorzata Bo-gunia-Borowska, Barwy codzienności. Analiza socjologiczna, Warszawa 2009, s. 65–76.

Codzienność, czyli to wszystko,

W dokumencie Życie codzienne (w) Archiwum (Stron 66-70)