• Nie Znaleziono Wyników

Kiedy pojawia się socjologia codzienności? Cechy socjologii codzienności

W dokumencie Życie codzienne (w) Archiwum (Stron 75-78)

Wielość rozumień tego, czym jest codzienność, sprawia, że nie ma jednej socjologii codzienności – podobnie jak wielość rozumień tego, czym jest miasto lub wielość rozumień, tego, czym jest kultura, powoduje, że nie ma (nigdy nie było i zapewne nigdy nie będzie) jednej socjologii miasta i jednej socjologii kultury. Oczywiście nie trzeba się zrażać tą wielością; można do istniejących ujęć dorzucać kolejne. Można też – niektórzy już to robią15 – próbować dokonać syntezy najlepszych propozycji teoretycznych i metodologicznych sformułowanych pod sztandarem socjologii codzienności w róż-nych miejscach, w różróż-nych kontekstach i w różnym czasie. Można wreszcie spróbować pokusić się o stworzenie zestawu teoretycz-no-metodologicznych zaleceń, które wynikają z dotychczasowych doświadczeń socjologii codzienności – zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Zalecenia te nie muszą i wręcz chyba nie powinny ukła-dać się w jeszcze jedną koncepcję socjologii codzienności pragnącą rywalizować ze wszystkimi jej poprzedniczkami i dawać odpór jej wszystkim ewentualnym następczyniom. Chodzi raczej o to, aby stworzyć swoistą check-listę złożoną z cech, które powinny charak-teryzować właściwie k a ż d ą socjologiczną analizę życia

codzienne-15 Zob. np. P.A. Adler, P. Adler, A. Fontana, Everyday Life Sociology, „Annual Review of Sociology” 1987, t. 13, s. 217–235.

go. Mówiąc to samo jeszcze innymi słowy, chodzi o wypracowanie (i respektowanie) minimalnego konsensusu, który dałby badaczom codzienności poczucie, że niezależnie od wszystkich dzielących ich różnic grają w tę samą grę i który umożliwiałby porównywanie oraz kumulowanie rezultatów ich pracy.

Wydaje się, że ów konsensus powinien obejmować dziś nastę-pujące trzy kwestie. Po pierwsze, powinien rozstrzygać, co ma być dla socjologii codzienności wyjściowym (i najczęściej centralnym) przedmiotem analizy. Po drugie, powinien on polegać na przyjęciu podzielanej bez większych zastrzeżeń koncepcji aktora, który jest typowym mieszkańcem codzienności i który jest z jednej strony jej wytworem, z drugiej zaś – jej wytwórcą. I po trzecie, wspomniany konsensus powinien sytuować codzienność w jakimś szerszym oto-czeniu, złożonym z podmiotów i obiektów, które mają na nią wpływ oraz których cechy i sama obecność rzutują na jej funkcjonowanie.

Najłatwiej jest chyba o porozumienie w pierwszej z wymienio-nych kwestii. Większość badaczy codzienności zgodzi się zapewne z tym, że przedmiotem ich zainteresowania są p r a k t y k i c o -d z i e n n e; te zaś sytuują się raczej w sferze prywatnej niż publicznej, są raczej regularne niż okazjonalne i raczej nawykowe niż ureflek-syjnione. Przede wszystkim jednak niemal zawsze można je uznać za „reżimy podtrzymujące” w znaczeniu, jakie nadał temu określe-niu Marek Krajewski16. Oczywiście, na owe praktyki codzienne będą

16 „Rozumiem przez to pojęcie – pisze Marek Krajewski – zarówno zbiory re-guł, jak i oparte na nich aktywności podejmowane przez jednostkę (a także przez nią zaniechane), których celem jest zapewnienie warunków trwania jej codzienności w czasie – trwania pozbawionego gwałtownych zmian – a więc też zapewnienie podstaw adaptowania się jednostki do środowiska w sposób, do którego przywykła, który stał się dla niej zwykły, normalny, oczywisty. «Reżimem podtrzymującym» może być pranie, prasowanie, sprzątanie, odkładanie rzeczy na swoje miejsce po ich użyciu, zdobywanie pożywienia i jego przenoszenie w przestrzenie codzienności, ale również dbałość o podtrzymanie takich relacji z innymi, które nie są dla nas kło-potliwe, uciążliwe i których powtarzalność sprawia, iż nie poddajemy ich refleksji i traktujemy jako nieproblematyczne”, zob. M. Krajewski, Dzisiaj jak wczoraj, jutro jak

dziś. Codzienność, przedmioty i reżimy podtrzymujące, [w:] (red.) Małgorzata

się składać od czasu do czasu także rozmaite działania transgresyj-ne i najróżniejsze epizody zawieszania porządku rutynowego. Nie zmienia to jednak faktu, że i w pierwszym i w drugim przypadku kontekstem oraz tłem dla praktyk codziennych jest w ostatecznym rozrachunku normalność: jej wytwarzanie, reprodukowanie i po-twierdzanie jej centralnego znaczenia dla porządku zbiorowego.

Większość socjologów codzienności zgodzi się także z tym, że jej bohaterami są społeczni „normalsi”, którzy deklarują respekt dla większości wzorów i norm społecznych oraz kierują się w swoich poczynaniach zdroworozsądkową racjonalnością. Jeśli wyłamują się, eksperymentują i przekraczają społecznie podzielane reguły, to czynią to dość ostrożnie, orientując się na normalną oryginalność będącą kompromisem między potrzebą bycia indywiduum i kimś osobnym a potrzebą potwierdzania się jako osoba, która doskonale wie, czego oczekuje od niej społeczeństwo, czego oczekują od niej jej bliżsi i dalsi partnerzy społeczni17.

Pytanie, czy ta niekontrowersyjna charakterystyka aktora – mieszkańca codzienności powinna być poszerzana o jakieś kolej-ne elementy? Na pewno warto by było dodać do niej założenie, że funkcjonujący w rzeczywistości codziennej aktor jest raczej zbiorem ucieleśnionych nawyków18 niż chłodno kalkulującym, celowo ra-cjonalnym podmiotem oraz że w coraz większym stopniu określają go relacje, nie zaś zajmowane przez niego pozycje. Jeszcze ważniej-sze wydaje się jednak przyjęcie Latourowskiego założenia, w myśl którego sprawczy są także aktorzy „nie-ludzie”19; otworzyłoby ono

17 Więcej na temat normalnych oryginalności i oryginalnych normalsów – zob. R. Drozdowski, M. Krajewski, Zakończenie, [w:] (red.) Rafał Drozdowski, Marek Krajewski, Wyobraźnia społeczna. Horyzonty, źródła, dynamika. Uwarunkowania strategii

dostosowawczych współczesnego społeczeństwa polskiego – studium socjologiczne, Poznań

2008, s. 615–630. Na temat pojęcia normalnych oryginalności zob. również R. Droz-dowski, Ideologie Niewidzialnego miasta – słownik. Normalne oryginalności, [w:] (red.) Marek Krajewski, Niewidzialne miasto, Warszawa 2012, s. 331–332.

18 Zob. np. J.-C. Kaufmann, Ego. Socjologia jednostki. Inna wizja człowieka i

kon-strukcji podmiotu, Warszawa 2004, s. 99–176.

19 Zob. B. Latour, Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora–

socjologię codzienności na nieantropocentryczne ontologie i meto-dologie oraz na jej „kłopotliwe suplementy”, choćby na socjologię przedmiotów20 i socjologię emocji21.

Trzeci postulowany tu przeze mnie obszar teoretyczno-meto-dologicznego konsensusu, który powinni starać się jak najprędzej wypracować badacze codzienności, dotyczy kwestii jej usytuowa-nia w szerszym środowisku/otoczeniu. W skrócie mówiąc, chodzi o to, aby przyjąć, że praktyki codzienne nie dzieją się w społecznej próżni i podlegają najrozmaitszym, również prawno-instytucjo-nalnym i ekonomicznym, oddziaływaniom. Trudno jednak, czy-tając socjologiczne analizy życia codziennego, wyzbyć się wraże-nia, że wiele z nich nie przyjmuje tej oczywistości do wiadomości. W rezultacie mamy do czynienia z opisami, które przeceniają su-werenność i autonomię aktorów zaangażowanych w codzienność i postrzegają ich tak, jakby nie podlegali żadnym zewnętrznym wpływom.

Można więc powiedzieć, że w ostatecznym rozrachunku chodzi o to, aby praktyki codzienne postrzegać jako fragment s i e c i p o -z y c j i ora-z r e l a c j i , która jest -złożona nie tylko -z intencjonalnych i nieintencjonalnych podmiotów działania, ale również z najróżniej-szych, szeroko i wąsko rozumianych instytucji oraz z obiektów ma-terialnych.

Trudne czasy dla socjologii codzienności,

W dokumencie Życie codzienne (w) Archiwum (Stron 75-78)