• Nie Znaleziono Wyników

„K ró lo w i w ie k ó w n ieśm ierteln em u , n ie w id z ia ln e m u s a m e m u B o g u cześć i c h w a ła n a w ie k i w ie k ó w . A m e n “ .

(I. T y m o t. I, 17.) , D u s z a m ę ż a św ię te g o praw dziw iej p o d c z a s p o w ie , niźli sie d m stróżów s ie d z ą c y c h n a w y s o k ie m m ie jsc u na s tr a ż y " . (E kkli. 31. 18.)

I.

Co to jest Ś w ięty?

Wielka rzecz — człowiek uczciwy.

Człowiek uczciw y kocha w szystko, co jest dobre, nienawidzi wszystkiego, co złe. Człowiek uczciw y nie popełni złego, choćby czyn jego na zaw sze pozostał tajemnicą. Nie dopuści się kłamstwa, choćby mu posłużyło do wyniesienia się. Nie da lekkomyślnie słowa, ale raz danego dotrzyma. Ten, co je otrzymał, mówi: je­

stem spokojny, dał słow o. Nie skrzywdzi nikogo. Odda każdemu, co mu się należy. Obowiązek u niego... zaw sze i wszędzie!

Człowiek uczciw y godzien, aby przed nim ugiąć kolana!

Jeśli człow iek uczciw y kocha dobre, a unika złego dlatego tylko, że mu jego naturalny rozum i wrodzony głos sumienia tak czynić każe, uczciw ość jego jest czysto ludzką czyli naturalną.

W chrześcijaństwie ta naturalna uczciw ość czyli zgodność czynów z prawem sprawiedliwości, które Stwórca w y ry ł w su­

mieniu człowieka, nie w ystarcza. Nie dla niej Chrystus stał się człowiekiem, nie dla jej tylko w ludzkości ugruntowania dał się przybić do krzyża. Nam Zbawiciel objawił i nałożył obowiązek uczciwości w yższego rodzaju. „ W y b ą d ź c i e d o s k o n a l i — mówi On do nas — j a k o i O j c i e c w a s z n i e b i e s k i d o ­ s k o n a ł y m j e s t “ (Mat. 5, 48). U chrześcijanina poczucie ucz­

ciwości musi w ięc być pełniejsze, delikatniejsze, pobudki działania w yższe, wierność obowiązkom z miłości Pana Boga — bezw zglę­

dna. Ktoby dzisiaj mówił: „mnie dosyć na uczciw ości naturalnej11, ten rozmija się z ostatecznem przeznaczeniem swojem i nie dojdzie do oglądania Boga, jak nie dochodzi na szczyt góry człowiek, który wciąż idzie równą płaszczyzną niższą. Tem mniej dojdzie poza grobem do celu sw ego ostatecznego człowiek, chcący b yć uczci­

— 52 —

* W y ją te k z listu p a s te rs k ie g o J. E k s c e le n c y i ks. A r c y b is k u p a lw ow ­ sk ieg o Jó z e fa B ilc z e w s k ie g o ; p r z e d r u k o w a n e z a w y ra ź n e m zezw oleniem C z c ig o d n e g o Autora.

— 53 —

wym niezależnie ort Pana Boga, czyli ten, który stara się spełnić wszystkie swoje obowiązki względem ludzi a żadnego względem Boga. Wspominam o tem dlatego, ponieważ są ludzie, którzy

\v swej pysze nie chcą uznać B oga% T acy ludzie nie mają nawet pełnej uczciw ości naturalnej.

U czciw ość ta w yższego rodzaju, która nas chrześcijan obo­

wiązuje, nazyw a się nadnaturalną, nie dlatego, jakoby ona uczci­

wości naturalnej się sprzeciwiała albo ją rugowała z duszy, tylko z tego powodu, że człow iek nie nabywa jej samemi siłami swej na­

tury, ale w pracy do spółki z łaską Bożą. U czciw ość nadnaturalna nie tylko nie sprzeciwia się i nie niszczy uczciwości naturalnej, ale przeciwnie, ona ją podtrzymuje, umacnia, użyźnia, podnosi do po­

tęgi Bożej tak, jak wiara chrześcijańska rozumu nie niszczy, jeno go prześwieca światłością Bożą, powiększa, przebóstwia.

Jak w uczciw ości naturalnej, tak i w nadnaturalnej różne są Stopnie. „ Kt o s p r a w i e d l i w y , czytam y w Księdze Obja­

wienia (22, 11), n i e c h j e s z c z e b ę d z i e u s p r a w i e d l i - w i o n , a ś w i ę t y n i e c h j e s z c z e b ę d z i e p o ś w i ę c o n “.

Jest mianowicie sprawiedliwość chrześcijańska zwyczajna i druga heroiczna czyli bohaterska. Sprawiedliwość zwyczajna polega na spełnianiu z miłością niezupełnie doskonałą wszystkich przykazań Bożych i kościelnych, przynajmniej obowiązujących pod grzechem ciężkim. Sprawiedliwość bohaterska jest tą samą prawem naka­

zaną każdemu cnotą chrześcijańską, ale spełnianą w sposób nad­

zwyczajny, z miłości Boga najdoskonalszej, a nieraz jeszcze po­

mnożoną wypełnieniem doskonałem rad ewangelicznych. Objaśnię rzecz przykładem. Gdy w szy sc y obowiązani jesteśm y nieść po­

moc ubogiemu choremu, człow iek posiadający sprawiedliwość w stopniu bohaterskim, okryw a biednego własnym płaszczem, daje mu własne obuwie, całuje jego rany, bo w nich widzi rany Jezu­

sowe. Gdy w sz y sc y jesteśm y obowiązani m ówić prawdę — chrze- ścijanin-bohater posuwa t ę cnotę tak daleko, że gdy zw róci uwagę, iż przez zapomnienie zataił przed zbójcami kilka sztuk złota, w oła ich później, aby i resztę wzięli.

W ten sposób doszliśmy do pojęcia świętości.

Co w ięc jest Ś w ięty?

Ś w ięty, to najdoskonalszy uczciw y człow iek a zarazem naj­

doskonalszy chrześcijanin. M ówimy: najdoskonalszy uczciw y człowiek, bo chrześcijanina jego wiara nie dyspenzuje od żadnej cnoty naturalnej. Obowiązany on w szystko lepiej robić niż nie­

chrześcijanin. Jeśli ktoś nie jest w całej prawdzie doskonałym człowiekiem, nie jest też doskonałym chrześcijaninem. Ś w ięty po­

siada tedy uczciw ość naturalną i nadnaturalną czyli w szystkie cnoty w stopniu najwyższym , heroicznym, bohaterskim.

— 54 —

Ponieważ chodzi tu o sprawę największej wagi, ponieważ wielu ludzi ma o św iętości pojęcie błędne, a przynajmniej niedo­

kładne, rozw ażym y rzecz tę jeszcze głębiej.

I tak mniemają niektórzy, że św iętość polega na ciągłej mo­

dlitwie, na ciągłem w ysiadyw aniu w kościele, na ostrych postach i biczowaniu ciała. Tym czasem modlitwa, umartwienie ciała i w szystkie inne praktyki religijne są tylko środkiem do nabycia świętości, ale same nie tworzą świętości.

Inni myślą, że do św iętości przedewszystkiem potrzebne są cuda i dodają, że Św iętych tylko podziwiać się musi, ale naślado­

w ać ich niepodobna. I to zapatrywanie jest mylne. O Matce Syna Bożego Księgi św ięte nie zapisały ani jednego cudu, a przecież jest ona Najświętszą z Św iętych! Ani jednego cudu nie uczynił św.

Jan Chrzciciel (Jan X, 41). Nie pozostawił też po sobie pamięci cudów św. Augustyn, św . Jan Chryzostom. Kościół domaga się ich dopiero w now szych czasach jako warunku, gdy chodzi o ka- nonizacyę czyli o przyznanie komuś czci publicznej na ołtarzach.

A i w tym przypadku sędziowie, badający życie sługi Bożego, szu­

kają w nim najpierw i przedewszystkiem cnót nadzwyczajnych, a dopiero gdy te są stwierdzone i najzupełniej pewne, przystępują do rozpatrywania przypisywanych mu cudów. Innemi słow y: nie są konieczne do św iętości cuda zewnętrzne, jak uzdrowienie za przyczyną Św iętego chorych, w skrzeszenie umarłych, ale zato są niezbędne cuda, które spełniają się w e wnętrzu duszy, cuda cnoty, cuda wiary, nadziei, cuda miłości Boga, cuda zaparcia się siebie i co niemniej ważne, cuda poświęcenia się dla bliźnich, cuda wier­

ności w spełnianiu codziennych obowiązków stanu i to stale i to aż do ostatniego tchu życia. To spełnianie z nadzwyczajną wier­

nością zw yczajnych obowiązków stanu, tw orzy nawet zaw sze pod­

walinę świętości u każdego sługi Bożego.

Dwa tedy są główne znaki, po których na pewno można po­

znać Świętego: najdoskonalsza miłość Boga i bezmierne ukochanie bliźniego przez niesienie mu wszelakiego dobra z miłości Boga a przedewszystkiem przez troskę o zbawienie jego duszy. Miłość ku Bogu nie może bowiem próżnować; jej sprawdzianem i miarą są zaw sze czyny. Im miłość większa, doskonalsza, tem czyni wię­

cej. Każdy św ięty rozumiał też i czuł to w stopniu najwyższym, że bliźni na to został mu dany, żeby na nim mógł dowieść swojej miłości ku Bogu. „Kiedy nie mam możności oddawać przysługi, jakbym pragnęła, Dobru Najwyższemu — mawiała św. Katarzyna ze S yen y — to całe moje szczęście znajduję w tem, że mogę służyć bliźniemu, umiłowanemu przez Pana B oga“. I znowu: „Ach, Panie, czy ja mogę żyć spokojnie, dopóki choćby jedna dusza, stwo­

— 55 —

rzona na Twoje podobieństwo, pozostaje w niebezpieczeństwie zba­

wienia? Czyby nie lepiej było, aby w szystkie zostały uratowane, a ja sama poniosła kary piekła z jedynem zastrzeżeniem, żebym Cię tam miłować m ogła?“ Działanie jest właśnie najgórniejszym punktem życia Świętego. Każdy z nich uprawiał królowę nauk i sztukę sztuk — moralne udoskonalenie własne i drugich. Święci są tem samem najszlachetniejszymi krzewicielami oświaty, kultury, jeśli przez kulturę rozumiemy to, co stanowi jej szczyt i prawdziwe szczęście ludzkości — wiedzę prawdziwą, opromienioną wszelaką cnotą prywatną i publiczną.

Święci zajmują przeto pelnem prawem miejsce w szeregu ludzi najbardziej zasłużonych dla świata. Oni są najwonniejszym kwiatem, najpiękniejszym owocem na drzewie ludzkości, oni jej naj­

większą chlubą, ozdobą. Nie m yślę ja niczem uwłaczać ludziom wielkiego geniuszu. W szak wielu z nich za otrzymanych pięć ta­

lentów, wróciło Panu Bogu dziesięć. Ale jeśli Św iętych poró­

wnamy z tymi ludźmi, w sądzie świata wielkimi — nie mówiąc już o owych „nadludziach11 i półbogach, których wielkość spoczyw ała przedewszystkiem w intrygach i kłamstwach, których aureola ule­

piona z błota moralnego, których podnóże posągu zbudowane x cza­

szek ludzkich, z łez, z krwi i krzywd całych narodów — jeśli Ś w ię­

tych zestaw im y z ludźmi nawet prawdziwie wielkimi zasługą świecką, to Św ięci na tem zestawieniu nie tracą, raczej zyskują.

Albowiem u ludzi wielkich trzeba najczęściej poetę, uczonego, męża stanu, wodza, artystę odróżnić od... człow ieka i żeby módz z ca­

lem wewnętrznem zadowoleniem uczcić geniusz, talent, musi się rzucić zasłonę na jego stronę moralną. Gdybyśmy tego nie uczy­

nili, gdybyśm y wejrzeli w głąb ich życia codziennego, w ich po­

budki działania, gdybyśm y widzieli, jak oni małymi byli w cier­

pieniu, w niepowodzeniu — cześć, którą ich darzymy, zamieniłaby się nieraz w niesmak, a podziw — w pogardę.

Rzecz znana, że także nie każdemu Świętemu życie cale pły­

nęło równym torem. „Gdy u jednego łaska Boża zeszła zaraz od świtu jego dziecięctwa, jak jutrzenka pogodnie i porastała wciąż w silniejsze blaski aż do pełności południa życia, to innego młodość była zamglona upadkami, nieraz ciężkimi, których chmury światło laski Bożej dopiero stopniowo rozpędziło." Ale też prawda, że gdy taki Ś w ięty raz powziął wstręt do grzechu, a smak ku cnocie, już więcej nie służył krwi i ciału, już taki sam był na codzień jak i na święto, w ścianach swej izdebki i na placaęh publicznych, taki sam w szczęściu jaki w cierpieniu, cały z jednego bloku, cały z jednego metalu... z najczystszego złota i już tylko coraz św iętszy. Św ięty nic nie traci w oczach spółbraci, którzy mają szczęście patrzeć nan codzień, obcować z nim z blizka... bo Ś w ięty nic nie potrzebuje za­

— 56 —

krywać. Odzie Ś w ięty stąpi... tam dom, klasztor, parafia, dyecezya odmienia sw e oblicze.

Mamy tedy odpowiedź na pytanie: „ c o t o j e s t S w i ę t y ? “ A z niej już wniosek prawidłowy, że jeśli komu po Bogu należy się od ludzkości cześć religijna, to Św iętym Kościoła katolickiego dla ich uczciw ości nadzwyczajnej, dla ich cnót chrześcijańskich bohaterskich czyli heroicznych.

Cześć ta jest też obowiązkiem ludzkim, obywatelskim, reli­

gijnym.

II.

Na czem polega cześć Świętych?

Cześć Św iętych spełnia się trzema aktami. Pierw szy, to uznanie ich nadnaturalnej bohaterskiej cnoty, zasługi, wysławianie tej cnoty pieśnią, poezyą, uroczystościami kościelnemi, pielgrzy­

mowaniem do ich grobu, uchylaniem czoła przed ich relikwiami, obrazami.

Drugi akt, to naśladowanie Św iętych. Nie chcę przez to po­

wiedzieć, że każdego Św iętego wolno i trzeba w każdym jego czy­

nie naśladować. Nie. Każdy człow iek ma do spełnienia osobne obowiązki stanu, których mu pod utratą zbawienia zaniedbać nie wolno, a które nie dadzą się umieścić w życie każdego Świętego.

Wolno n. p. naszym zakonnicom Franciszkankom, Sakramentkoin przeklęczeć za wzorem błogosławionej M ałgorzaty Maryi prawie cały dzień w adoracyi Przenajśw. Sakramentu, nie wolno tego matce rodziny. Każdy z nas może jednak i powinien naśladować każdego Św iętego w zwalczaniu swojego samolubstwa, w umiło­

waniu prawdy, w doskonałej jego miłości Boga i bliźniego.

Trzecia istotna część składowa czci Świętych, to wzywanie ich pomocy w modlitwach prywatnych i publicznych, w pacierzach kapłańskich, w e m szy św . odprawianej na ich pamiątkę.

W szystkie te trzy akty muszą zaw sze być złączone. Jeden bez drugiego nie w ystarcza. Jeśli brak choćby jednego, cześć Św iętych jest wadliwa, ułomna, niedostateczna.

W szystkie te trzy akty, t. j.: uznanie bohaterskiej cnoty Świę­

tego, naśladowanie jego życia, modlitwa do niego — mają naj­

głębsze uzasadnienie w rozumie, w sercu człowieka, w nadprzyro- dzonem objawieniu Bożem.

Cóż bowiem innego, jeśli nie w spólny instynkt, rozum, serce skłaniały ludzkość w szystkich czasów do zgodnego wychwalania, uwielbiania talentu, geniuszu, zasługi, prochów wielkich ludzi?

Ludzkość czuje, że sław iąc ludzi zasłużonych, sławi, czci prawdę, piękno, dobro — sław i w najlepszych swoich przedstawicielach siebie, dźwiga siebie ku czystym , górnym przestworzom światła,

— 57 —

poświęcenia, cnoty. Cześć zaś religijna Św iętych z tych samych w ypływ a głębin rozumu i serca opromienionych jeszcze światłem wiary. Św ięci są bowiem, jak widzieliśmy, bohaterami cnoty.

Święci złożeni są z samej cnoty. Wielu z nich łączyło z cnotą także geniusz, oddany w posługę dziełom, walkom i zw ycięstw om cywilizacyi. Święci, to najwybrańsze naczynia łaski, przez które Bóg uwielbił w św iecie Siebie, a przez które wielkie uczynił rzeczy dla ludzkości.

Ubliża nieraz Bogu a nawet rozumowi ludzkiemu świecka cześć oddawana wielkim iuaziom, czy tak zw anym wielkim lu­

dziom, gdy się ich mianowicie ceni nad godziwą stworzeniu miarę i ponad rzeczyw istą zasługę, gdy się przemilcza, albo, co gorsza, pochwala ich niedostatki moralne, a jeszcze bardziej, gdyj się sław i ich geniusz a pomija, w yklucza Boga, dawcę talentu.

Nie ubliża zaś Panu Bogu w ysław ianie cnót, zasług Świętych, lecz przeciwnie potęguje ono, umacnia wiarę w Boga, cześć Jego i miłość ku Niemu. M y katolicy bowiem czcim y Św iętych nie dla nich samych i bez względu na Pana Boga, ale zaw sze z wdzięczną myślą, że to Bóg łaskaw ością swoją doprowadził ich na w y ży n y świętości. Innemi słow y: Cześć nasza nie zatrzymuje się na sa­

mym Świętym , ale wznosi się ostatecznie zaw sze do Pana Boga.

W tej też myśli umieściłem na czele tego orędzia słow a: „ K r ó ­ l o w i w i e k ó w n i e ś m i e r t e l n e m u i n i e w i d z i a l n e m u s a m e m u B o g u c z e ś ć i c h w a ł a n a w i e k i w i e k ó w " .

Rozumna też rzecz naśladować Świętych.

Człowiek potrzebuje w yższego wzoru, potrzebuje ideału, w którymby widział urzeczywistnioną moralną doskonałość w ca­

łej pełni. Ideał taki rzuca iskrę w duszę, ogrzewa serce, zapala, porywa wolę.

Największy ideał człow iek ma w Panu Bogu i Chrystusie Jego. Ale człowiek potrzebuje też ideału ludzkiego, wzoru dosko­

nałego z w łasnego zakresu życia, ideału, któryby nosił takie samo słabe ciało co my, któryby był przechodził podobne walki w e­

wnętrzne, jakie my przechodzimy, a mimo to odniósł bohaterskie zw ycięstwo nad sobą, nad światem, nad szatanem.

Takim ideałem stworzonym są właśnie Święci.

I znowu nie ubliżamy Panu Bogu, naśladując Świętych, bo naśladujemy ich t y l k o o t y l e , o ile są odbiciem, promieniem doskonałości Bożych i t y l k o d l a t e g o , że są doskonałymi ży ­ wymi obrazami Pana Boga. Boga w ięc samego naśladujemy, na­

śladując Świętych Jego.

Rozumna w reszcie rzecz modlić się do Świętych, orędownic­

twu ich się polecać, w zyw ać ich pomocy.

Św ięci wiedzą bowiem o naszych potrzebach. Znają je, bo patrzyli na nie za sw ego życia na ziemi. A w niebie się nie zapo­

mina. Widzą też nasze potrzeby w Panu Bogu jak w zwierciedle.

Oni nas też kochają, bo sw ą miłość, sw e serce, które dla cierpień ludzkości na tej tez dolinie tak gorąco bilo, wzięli z sobą do nieba.

Miłość ich dzisiaj w niebie stała się nawet jeszcze szlachetniejszą, hojniejszą, ofiarniejszą. Chcą nam w ięc pomódz. A że mogą po- módz — „wiele może przyczyna sprawiedliwego, czytam y w liście św. Jakóba apostoła (5, 16) — w ięc i pomagają, w ięc i ratują nas w potrzebie, byleśm y się do nich uciekali, bo oni są Boga przyja­

ciółmi, bo oni Panu Bogu za życia sw ego nic nie odmawiali.

Modlitwa do Św iętych nie czyni ujmy Bogu, bo On sam za­

rządził, żebyśm y szli do Niego przez Św iętych Jego“. „ I d ź c i e d o s ł u g i m e g o J o b a — mówi w Starym Testamencie, — a s ł u g a m ó j b ę d z i e s i ę z a w a s m o d l i ł : o b l i c z e j e g o p r z y j m ę " (Job. 42, 8). Modlitwa do Św iętych nie oznacza też braku ufności w Bogu, tylko jest wyrazem niedowierzania słabości naszej. Pięknie Skarga tłómaczy, jak to nasze modlitwy przecho­

dząc przez ręce Świętych, rosną w skuteczność. „Święci więksi i zacniejsi u Pana Boga niźli my. A im się kto zacniejszy korzy i modli, tem więcej czci tego, przez którego prosi. W iększa cześć Chrystusowi, gdy się z nami Św ięci Jego korzą i przezeń nam dobra wszelakie jednają. Oni starsi bracia na dworze królewskim... my tu młodsi na ziemi. A jako gdy się dwaj bracia zmówią: ja będę doma orał, a ty jedź na dwór królewski; co ja zarobię, a ty w ysłu­

żysz: dzielić się równo będziewa. Tak i my tę zm owę z Świętymi, z bracią naszą mamy. Oni więcej w ysłu żyli u wielkiego Króla, niźli my w roli wygrzebali, a jednak w równy dział idziem“.

W zyw anie orędownictwa Św iętych nie ubliża też pośrednic­

twu jedynego wielkiego Pośrednika m iędzy Bogiem a ludźmi — Jezusowi Chrystusowi. Pięknie powiada znowu Skarga: „Różne jest pośrednictwo Chrystusowe do Boga od modlitwy Świętych za nami. Sam Chrystus jest pośrednikiem do zbawienia i odku­

pienia; Św ięci tylko są do modlitwy spólnej z nami. Trzy są strony: Bóg zagniewany, Chrystus przepraszający, a człowiek się korzący i proszący. Bóg jest, którego prosim; Chrystus, przez którego prosim, a ludzie i Święci, którzy z nami proszą. Jakaż tu krzywda jest Chrystusowemu pośrednictwu, gdy do Niego i przez Niego z Świętym i idziem“.

W ierzym y więc, że Św ięci nic nam nie mogą pomódz mocą w ł a s n ą . Każda ich łaska dla duszy naszej czy ciała otrzymana, jest zaw sze łaską samego Boga. Cuda Świętych są zaw sze cu­

dami Pana Boga, które On przez nich jako przez Swoje narzędzia

— 59

-działa. Modlitwa do Świętych ostatecznie jest zaw sze modlitwą do Pana Boga.

* * *

W ten sposób Kościół katolicki pojmuje cześć religijną, odda­

waną Św iętym w wysławianiu i naśladowaniu ich cnót, w mo­

dlitwie do Nich, w szukaniu u Nich pomocy.

Tak pojęta cześć Św iętych jest też wielkiego znaczenia i po­

żytku pod względem religijnym, moralnym, społecznym.

Twierdzenie to nie potrzebuje dłuższego uzasadnienia.

Podstaw ę prawdziwej kultury, prawdziwego postępu a na­

wet siły fizycznej u jednostki, rodzin, narodu stanowi przedew szyst­

kiem cnota, prawość w obyczajach prywatnych i publicznych. Dla­

tego też każda szkoła, każda instytucya w ychow aw cza i całe spo­

łeczeństwo powinno za najw yższy swój obowiązek uważać mo­

ralne udoskonalenie swoich jednostek.

Cześć zaś Św iętych właśnie całą swoją istotą umoralnia, do­

skonali, pomnaża cnotę. Cześć Św iętych przysparza Świętych. Do­

bre bowiem, jak i złe b yw a zaraźliwe. I niepodobna szczerze, ser­

decznie obcować czas dłuższy ze Świętym i w rozważaniu ich cnót bohaterskich i w modlitwie do Nich a nie doznać na sobie skutków tej błogiej zarazy.

Katolicy tedy czci Św iętych w stydzić się nie potrzebują. Jest ona w swej teoryi i praktyce — jak cała nasza święta religia, n a j ­ w y ż s z y m r o z u m e m — bo najw yższy rozum cnota!

Najw yższym nierozumem jest tem samem odrzucanie czci Świętych. Kto odrzuca cześć Świętych, kto mówi: nie potrzebuję Świętych, mnie Bóg w ystarcza, ja sobie wprost i bez pośredników załatwiam u Pana Boga moje sprawy, ten kończy zwyczajnie na najgorszem, bo na myśli: nie potrzebuję Boga, ja sam sobie w ystar­

czam, ja sam sobie Bogiem. A to już grób cnoty, to już śmierć m o­

ralna jednostki i narodu.

Ś w i ę t y c h n a w e t n i g d y d o s y ć u c z c i ć n i e m o ż n a !

* * *

Kościół katolicki w ychow ał Św iętych ze wszystkich stanów.

Świętych z celi klasztornej, z ognisk domowych, z pałaców, z war­

sztatów, z chat wiejskich, św iętych królów, królowe, św iętych pa­

pieży, biskupów, kapłanów, św iętych sędziów, nauczycieli, lekarzy, świętych rolników, żołnierzy, rzemieślników, sługi. Nie poprze­

stając na obfitym dorobku z czasów minionych, wciąż stara się po­

w iększyć liczbę Świętych. Praca ta Kościołowi się też udaje, bo co roku w ynosi on kogoś na ołtarze w dowód, że nauka jego jest

— 60 —

święta, że sakramenta jego są święte, że Ofiara z Ciała i Krwi Boga-Człow ieka nie idzie w nim na marne, że tem samem jest on

święta, że sakramenta jego są święte, że Ofiara z Ciała i Krwi Boga-Człow ieka nie idzie w nim na marne, że tem samem jest on

Powiązane dokumenty