• Nie Znaleziono Wyników

Długie początki – od Internetu do wolnych licencji

Cz. 1: Od fascynacji do organizacji

Rozdział 2: Długie początki – od Internetu do wolnych licencji

Studia doktoranckie

Około piątego roku studiowania socjologii na UW – był to rok 2001 – można by-ło powiedzieć, że Justyna i Alek funkcjonowali już w specyfi cznym środowisku studenckim. Gromadziło ono niewielką liczbę pasjonatów badających Internet i łączących go z kwestiami społecznymi. To środowisko wzmocniło się podczas studiów doktoranckich, które zarówno Justyna, jak i Alek odbywali w Szkole Nauk Społecznych Polskiej Akademii Nauk.

Podczas studiów doktoranckich Justyna i Alek coraz aktywniej rozwijali swoje zainteresowania związane z Internetem, ale też – co być może ważniejsze – wspól-nie realizowali różnego rodzaju przedsięwzięcia. Zaczęło się od pisania tekstów dotyczących tematyki internetowej, co było w pewnym sensie – jak oboje oce-niają – sposobem na radzenie sobie z głodem intelektualnym niezaspokojonym przez same studia. Pierwszy tekst, jaki napisali razem, dotyczył przeglądarek in-ternetowych.

N AU K I S P O Ł E C Z N E A KO M E RC JA L I Z AC JA W I E D Z Y . . . .

Tarkowski: Te studia były powtórką z rozrywki. Na SNS-ie1 byłem bardzo sfrustro-wany, miałem poczucie, że te studia dają nam bardzo mało możliwości. Nawet już nie mówię o tym, co tam dokładnie mnie interesowało, ale co leżało gdzieś blisko – czyli np. jakieś pojedyncze zajęcia z mediów. Byli tam fajni ludzie, ale na poziomie jak dla mnie zbyt tradycyjnym. Telewizja czy kino – co jest takim fokusem medioznawstwa – nie do końca mnie pociągały. I rzeczywiście miałem poczucie nieprzydatności tego wszystkiego. Właściwie nie byłem w stanie znaleźć sobie promotora, bo nie było wia-domo, kto się tym w ogóle zajmuje.

Ze względu na ograniczone wsparcie kadry profesorskiej młodzi studenci się-gnęli po narzędzia samoorganizacji, spotykając się na seminariach, przygotowując referaty, z których tylko sami się miedzy sobą rozliczali. Ważną częścią tej niefor-malnej społeczności akademickiej było przekazywanie sobie informacji na temat ciekawych zajęć, na których można było rzeczywiście pogłębić wiedzę, a nie tylko prześliznąć się „na zaliczenie”.

W środowisku były osoby o zainteresowaniach bardziej statystycznych czy matematycznych – jak np. Dominik Batorski, który obecnie rozwija swoją fi rmę technologiczną, świadczącą usługi analizy treści umieszczanych na portalu Fa-cebook – ale także zainteresowane bardziej „miękkimi” – antropologicznymi czy psychologicznymi aspektami Internetu, np. Maria Cywińska, uznana dzisiaj socjo-log Internetu, pisząca regularnie m.in. do „Gazety Wyborczej”. Poza działalnością nieformalną środowisko to zorganizowało dwie konferencje naukowe dotyczące społecznych aspektów funkcjonowania Internetu.

Szkoły let nie i kontakty mię dzynarodowe

Pierwsze lata XXI wieku w Polsce przyniosły bardzo dynamiczny wzrost użyt-kowników Internetu stacjonarnego. Pojawienie się tanich usług stałego dostępu do sieci zapewniło infrastrukturę techniczną niezbędną do umasowienia Inter-netu. Z drugiej strony zauważenie możliwości wolnej wypowiedzi (blogi, portale społecznościowe), dialogu i szybkiego przepływu informacji wpłynęło na wzrost liczby aktywnych użytkowików sieci. Środowisko Justyny i Alka już wtedy in-tensywnie korzystało z Internetu, wydobywając z niego interesujące ich artykuły, które następnie wspólnie czytano i komentowano. Stworzyli nawet swoją stronę internetową, na którą „wrzucali jakieś newsy”. Przy czym cały czas usilnie zasta-nawiali się, jak zakorzenić badania społeczne Internetu w Polsce.

1 SNS – Szkoła Nauk Społecznych przy Polskiej Akademii Nauk (przyp. autora).

. . . 139 . . . . . . . . C E N T RU M C Y F ROW E P ROJ E K T: P O L S K A – O T WA RT O Ś Ć T O I N N OWAC JA

W roku 2002 Justyna i Alek złożyli podania o przyjęcie na letnią szkołę dla doktorantów organizowaną w Stanach Zjednoczonych na Uniwersytecie Mary-land. Justyna wspomina, że wówczas szeroko dyskutowanym tematem były pra-ce prof. Barry’ego Wellmana – uznanego w świecie socjologa Internetu – na temat jednostki w sieci. Podczas szkoły letniej okazało się, że wprawdzie Justyna i Alek pochodzili z odległego kraju, będącego jeszcze na całkowicie innym etapie rozwo-ju, byli jednak w stanie aktywnie włączać się w rozmowy prowadzone przy okazji różnych wykładów czy seminariów. Z jednej strony wpłynęło to pozytywnie na ich poczucie własnej wartości, co jednak ważniejsze – przekonało ich o potencjale, jaki tkwi w Internecie.

Hofmokl: Poczułam potęgę Internetu. Wiesz – jesteś z dalekiego kraju, gdzie nie uczą cię nic o Internecie, i jesteś w stanie być partnerem w dyskusji, bo czytałeś te wszyst-kie teksty. Mieliśmy poczucie mocy dostępu do informacji – masz dostęp do takich samych zasobów wiedzy jak twoi koledzy ze Stanów.

Tarkowski: Te wyjazdy pokazały nam, że myślimy na bardzo dobrym poziomie. To znaczy, że niby jesteśmy z kraju, który jest zacofany technologicznie wobec Stanów Zjednoczonych, ale intelektualnie byliśmy na bieżąco.

To było ważne doświadczenie. Justyna i Alek wrócili jeszcze mocniej przeko-nani o konieczności realizacji jakichś badań socjologicznych Internetu w Polsce.

Ich rozmowy ciągle kręciły się wokół tej kwestii. W roku 2002 postanowili powtó-rzyć doświadczenie szkoły letniej dla doktorantów zajmujących się badaniami In-ternetu. Tym razem celem ich wyjazdu stał się Uniwersytet w Oksfordzie, który rok wcześniej zaczął budować swoje Centrum Badań nad Internetem (Oxford In-ternet Institute) z misją dostarczenia niezależnych i obiektywnych analiz na temat wpływu Internetu na funkcjonowanie społeczeństwa. To, że Oksford decyduje się poświęcić znaczące zasoby na stworzenie takiego Centrum, a także wigor i pasja uczestników szkoły letniej, utwierdziły Justynę i Alka, że temat jest ważny i „że trzeba o niego walczyć”. Hofmokl: „Utwierdziliśmy się, że to jest superważne, i nikt nam nie powie tutaj – żaden profesor z nie wiadomo jakimi tytułami – że to jest głupota”.

Uczestnikami szkoły letniej byli również studenci i wykładowcy Uniwersytetu Harvarda. Wśród nich ważną osobą okazał się John Palfrey – młody prawnik, obec-nie kierujący Centrum Berkmana ds. Internetu i Społeczeństwa (Berkman Center for Internet & Society), międzywydziałową jednostką badawczą i dydaktyczną Uni-wersytetu Harvarda. Tarkowski podkreśla swoją fascynację Centrum Berkmana ze względu na to, że chociaż jest to jednostka o charakterze typowo

badawczo-N AU K I S P O Ł E C Z badawczo-N E A KO M E RC JA L I Z AC JA W I E D Z Y . . . .

-dydaktycznym, potrafi uruchamiać projekty zaangażowane społecznie. Jednym z takich właśnie „zaangażowanych” projektów, opisywanym przez Palfreya pod-czas trwania szkoły, była inicjatywa Creative Commons (w wolnym tłumaczeniu:

„Kreatywna wspólnota”), którą rozwijano wówczas w USA.

Dla Justyny i Alka zapoznanie się z inicjatywą Creative Commons stało się inspiracją do odpowiedzi na pytanie, jak wprowadzić namysł nad społecznymi

Creative Commons

Creative Commons to alternatywny sposób udostępniania dzieł podlegających ochronie ze względu na obowiązujące ustalenia dotyczące praw autorskich.

Chodzi o to, że w zasadzie w każdym zachodnim porządku prawnym, każdy twórca dysponuje prawami do swojego dzieła. Prawa te można podzielić na osobowe i majątkowe. Te pierwsze są zwykle niezbywalne, co oznacza, że na-zwisko autora przypisane raz do jakiegoś dzieła jest z nim związane na zawsze i nikt – w myśl zasad prawa autorskiego – nie może tego zmienić, nawet sam autor. Prawa majątkowe dotyczą możliwości czerpania korzyści majątkowych z danego dzieła. Prawo autorskie – tak jak jest rozumiane, spisane i praktykowa-ne – stanowi, że jeżeli autor intencjonalnie nie zrzeknie się praw majątkowych, wykorzystywanie jego dzieła bez zezwolenia autora jest niedozwolone. Zatem każda osoba, która chciałaby uzyskać dostęp do danego dzieła, jest zmuszona skontaktować się z jego autorem. W przypadku, gdy autor zrzekł się swoich praw majątkowych na czyjąś rzecz, należy się kontaktować z tym, kto aktual-nie dysponuje tymi prawami.

Ustalenia takie zostały wprowadzone, aby chronić pracę twórców. Lawren-ce Lessig, inicjator ruchu Creative Commons, profesor prawa Uniwersytetu Harvarda, zaczął mniej więcej od końca lat 90. zwracać uwagę, że takie usta-wienie praw autorskich powoduje zahamowanie kreatywności i co za tym idzie innowacyjności w społeczeństwach – szczególnie wobec nowych praktyk wyłaniających się na gruncie nowych technologii cyfrowych, w tym Internetu.

Przekonuje on, że prawo autorskie zostało w pewnym sensie wypaczone i nie chroni już twórców, a interesy wielkich korporacji wydawniczych, które regla-mentują dostęp do kultury.

Istnieje oczywiście wiele dzieł, których dostępność jest ograniczona ze względu właśnie na interesy majątkowe twórców lub tych, którym prawa majątkowe do danego dzieła zostały przekazane. Istnieje jednak równie dużo dzieł, których twórcy z jakiejś przyczyny nie są zainteresowani czerpaniem

. . . . 141 . . . . . . . . C E N T RU M C Y F ROW E P ROJ E K T: P O L S K A – O T WA RT O Ś Ć T O I N N OWAC JA

aspektami Internetu do Polski. Internet bowiem stanowi wyzwanie dla zarządza-nia własnością intelektualną. Odtąd już wiedzieli, co należy zrobić w Polsce, by połączyć ich zainteresowania związane z otwartością, Internetem, zmianą spo-łeczną, ruchami społecznymi i dobrami wspólnymi.

Justyna wspomina, iż „z głupia frant” zadała Palfreyowi pytanie typowe dla przedsiębiorcy planującego biznes – „co zrobić, żeby to zrobić w Polsce?”. Palfrey

bezpośrednich zysków z ich wykorzystania (np. zostali już odpowiednio wy-nagrodzeni z puli pieniędzy publicznych), a raczej zależy im na pozytywnym wpływie, jakie ich dzieło może wywrzeć na innych. Otwartość leży w intere-sie społeczeństwa, ponieważ stymuluje dialog i wyobraźnię, które są podstawą innowacji i rozwoju. Trudno jednak oczekiwać od autorów tych dzieł, że sami skorzystają z kosztownej pomocy prawnej, aby uregulować status majątkowy swoich dzieł, skoro już i tak włożyli sporo energii w ich wytworzenie. W związ-ku z tym potencjał wielu produktów intelektu, mogący wywierać pozytywny wpływ na sferę społeczną, pozostaje niewykorzystany z powodu funkcjonują-cego systemu praw autorskich.

Uwagi te są oczywiście uproszczeniem skomplikowanej dyskusji dotyczą-cej praw autorskich, jednak pozwalają na wytłumaczenie zasady inicjatywy Creative Commons: polega ona na opracowaniu licencji przekazywania bądź zrzekania się praw majątkowych za wykorzystanie danego dzieła przez każ-dego, kto wyraziłby taką ochotę. Licencje te muszą być zgodne z danym syste-mem prawnym. Działacze Creative Commons udostępniają licencje do użyt-ku każdemu oraz promują ich wykorzystanie wśród ludzi tworzących bądź zlecających tworzenie dzieł podlegających ochronie ze względu na własność intelektualną i chroniące ją prawo autorskie. W efekcie kampanii informacyjnej autor może dowiedzieć się o zasadzie działania aktualnego porządku prawne-go. Odpowiedzieć sobie również na pytanie, na jakiego rodzaju ochronie jego dzieła mu zależy. W efekcie może zdecydować się na zastosowanie odpowied-niej licencji Creative Commons, która z jednej strony spełni jego osobiste wy-magania względem ochrony dzieła, a z drugiej pozwoli innym wykorzystywać dane dzieło w ich działaniach, stymulując dialog i kreatywność.

Intencją wykorzystania tego narzędzia jest zatem zmiana praktyk spo-łecznych udostępniania treści będącej własnością intelektualną. Na przykład licencja „Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne 3.0 Polska” pozwala na ko-piowanie, zmienianie, remiksowanie, rozprowadzanie, przedstawianie i wyko-nywanie utworu, jednak tylko w celach niekomercyjnych. z

N AU K I S P O Ł E C Z N E A KO M E RC JA L I Z AC JA W I E D Z Y . . . .

z naturalnym dla siebie amerykańskim podejściem stwierdził, że poda im namia-ry na organizację Creative Commons w USA oraz zarekomenduje ich u Lessiga.

I tak zaczęło się organizowanie Creative Commons w Polsce.

Tarkowski: W zasadzie to niesamowite. Byliśmy jednym z pierwszych dziesięciu zagranicznych partnerów Creative Commons. To fascynujące, że oni podjęli współ-pracę z nami, bo prawda jest taka, że nagle pisze do nich z Polski jakaś dwójka doktorantów – to prawda, że ktoś ich zarekomendował – i mówią: „chcemy być waszą fi -lią w Polsce”, a oni na to, że spełnijcie jakieś tam wymagania, które nas choć trochę chronią, i w zasadzie tyle.

Rozdział 3: Od Creative Commons