• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POLITYCZNY, SPOŁECZNY I LITERACKI.

„ P r z e g lą d P o zn a ń sk i11 b w ychodzi w każdą S o b o t ę .

6dakcya: P oznań, św. M arcin 22 II p.

A d m in istra cja : P ie k a ry nr. 6. R ękopisów drobny cli n ie zw racam y.

P R Z E D P Ł A T A K W A R T A Ł J f A

wynosi w P ozn an iu 4 ,0 0 m rk. P rzyjm uje A d m in istrący a: P ie k a ry 6. w N iem czech i A u stryi 5 ,0 0 m rk. (3 złr.), w innych k rajach europej­

skich i w A m eryce 5,5 0 m k. — P ren u m eratę przyjm ują A dm inistrącya, k sięg a rn ię i u rzęd y p ocztow e w N iem czech i A ustryi

pod li t . I I . t . 0 0 . a.

O G Ł O S Z E N I A :

20 fenigów od w iersza petytowego.

P o je d y ń c * y n u m er:

w P o zn an iu 40 fen. — pod opaską 45 fen.

<• T R E Ś Ć . p ° g m a t u g o d y .

° l i t y k a : P rz e g lą d p rasy polskiej p. —ski. — y . O stańczykach p. K. Bartoszew icza,

' t e r a t u r a i s z t u k a : T ęsknota za krajem w lite ra tu rz e naszej p. B ernarda Chrzanowskiego.

£ — Tołstoj o beletrystyce współczesnej.

ę J c i e s p o ł e c z n e : L is ty z B erlin a p. M.

e s t r a d y i s c e n y . Szczęście w Z ak ątk u . Sztu- jj, ka w 4 a k ta c h p. H . Suderm anna. O cenił W . R.

e l j e t o n : T o i owo. (Jeszcze o prelekcyach ks.

Czas odnowić przedpłatę!

P rzedpłata kw artalna w ynosi:

wszystkich pocztach cesar­

z a niem ieckiego i A ustryi

5 m r. (3 złr.)

W mieście Poznaniu, w eks- N y c y i naszej wraz z odnosze-

do dom n

4 m r.

. W e wszystkich innych kra- z przesyłką opaskową

5,5 0 mr.

>,Przegląd Pozn.“ zapisany je st I księgach pocztowych Niemiec A^Ustryi pod lit. II. t. 9 0 a.

' 5'zy końcu kw artału zwracamy się do

\ Ihików naszych z uprzejmą, prośbą, aby pismo nasze w gronie znajomych ś ^.r'« energicznie popierać i rozszerzać.

J ^ lelkim mozołem i trudem zdobywamy

® piędź ziemi po drugiej, kosztem n ie­

m ałych wysiłków i pośw ięceń dokonujem y p ra cy budzenia i trzeźw ien ia we w szystkich dziedzinach życia narodow ego — niezrażeni niczem torujem y drogę nowym prądom a opinia p ub liczn a słucha z dniem każdym uważniej tych gw arów bojowych, zaczyna ro ­ zumieć kierunek, kochać nasz sztandar, w ie­

rzyć w h asła nasze. P ra c a nie poszła n a m arne, lecz droga nasza tak daleka i tru ­ dna, że tylko energiczne poparcie całego stron nictw a i niestrudzona agitacy a w in te ­ resie „P rzeg ląd u" stanow i g w a ra n c ję zwy­

cięstw a. P rosim y zatem w szystkich przyja­

ciół naszych, aby od domu do domu nieśli to pismo, k tó re nie spekulacya, lecz idea pow ołała do życia i k tó re id ei tej zawsze uczciwie służyło. A d m inistrący a na każdo żądanie dostarczy b ezp łatn ie num erów oka­

zow ych,— niechaj każdy je rozszerza w g ro ­ nie znajomych swoich i nie szczędzi słów zachętj^, aby pomnożyć szeregi abonentów naszych. P ra c a ta k a nie j e s t rek lam ą lecz apostolstw em .

W najbliższym czasie rozpoczniem y druk interesu jącej now elli R aw ity p. t. „D z i k i c z ł o w i e k “. Nadm ieniam y również, że w tece naszej spoczywają prace pierw szo­

rzędnych autorów polskich.

Dogmat ugody.

Już w jednym z daw niejszych arty k u ­ łów wyraziliśm y przekonanie, że po lity k a Ko­

ła polskiego w parlam encie niem ieckim zd ra­

dza niedwuznacznie cechy fanatyzm u. Za­

p atrzo n e w zw odniczą gw iazdę ugody — hy- pnotyzow ane złudną doktryną, zatraciło ono poczucie rzeczyw istości i zmysł zdrowej lo­

giki politycznej. Zaw rócili z drogi umizgów lojalnych ci wszyscy, dla których ugoda była tylko rachunkiem praw dopodobieństw a, po­

zostało na niej Kolo, dla k tó reg o s ta ła się ślepą w iarą i dogm atem . O trzeźw iało spo­

łeczeństwo, otrzeźw iała niem al cała p ra sa zaboru pruskiego, otrzeźw iały w reszcie naj- lojalniejsze dzienniki Galicyi, to rujące n ie­

dawno jeszcze drogę w łasnej dyplom acyi na pruskim teren ie, — jed n o Koło polskie w ie­

rzy i w ierzy bez końca. R ok po roku po­

słowie z próżnem i w racali rękam i, rząd z tw ard ą nieugiętością p o w tarzał swoje „Aus- ro tten ", m inister Bossę drw ił najw yraźniej z polskiej dyplomacyi, — tam jed n ak ugoda po została bóstwem i głosy polskie szły... na

m arynarkę.

P rzew idyw ania nasze spełniły się. Na progu k a d e n c ji mówiono w iele o postano­

wieniu K oła polskiego, by w stąpić na drogę

odwrotu, a głosy te potęgow ały się i rosły, skoro mowy m in istra ośw iaty zagrały echem bolesnem w całym zaborze pruskim . I won- czas je d n a k nie łudziliśm y się żadną n a­

dzieją, oceniliśm y trzeźw o n atu rę posłów — fanatyków i bez zastrzeżeń w yraziliśm y p rz e ­ konanie, że hasło ugody mogło i m usiało zbankrutow ać w społeczeństw ie, lecz żywern pozostało w „Kole".

Najświeższy objaw lojalizm u naszego w dziedzinie m ary narki pruskiej różni się je d n a k poniekąd od dawniejszych w tym kierunku postanow ień K oła i na różnicy tej s ta ra ją się posłowie zbudować obronę przeciw za­

niepokojonej w najwyższym stopniu opinii publicznej.

P o stu la ty finansowe rządu okazały się w roku bieżącym skrom niejsze n iż ' w latach poprzednich, nie obciążają nadm iernie bu d­

żetu i nie nak ład ają nowych ciężarów na lu ­ dność kresow ych prowincyi. Na takim fun­

dam encie opiera się obronny argum ent wy­

sunięty przez Koło polskie dla ułagodzenia wyborców. J e s t to apel do m ateryalnego egoizmu społeczeństw a, m askujący zręcznie zasadniczą stro n ę najśw ieższej akcyi ugodo­

wej. P rzy w szechstronnem rozpatrzeniu o p r a ­ wy je d n a k ukazuje się druga stro n a m edalu, a ją d ra kwestyi, znaczenia typowego, donio­

słości głębszej i ogólniejszej tu w łaśnie szu­

kać należy. Posłow ie nasi oddającgłosy swoje rządow i pod świeżem w rażeniem ciężkich ude­

rzeń m inistra Bossego, gdy na wyżyny rządu w stępuje w całym blasku B i s m a r e k r e d i - v i v u s , a w m urach p arlam en tu drzy je s z ­ cze echo pruskiej szykany polskiej galan- teryi, echo w yroku dyktującego narodow i zagładę, — posłow ie nasi dowiedli, że dzi­

siaj mniej niż kiedykolw iek myślą o zniże­

niu tonu ugodowego, że b e z w z g l ę d n ą opozycyę N iegolew skich zam ienili na b e z - w z g l ę d n y lojalizm K ościelskich i lek ce­

ważą zupełnie m oralne znaczenie polityki.

K w estya podatkow ego obciążenia p ro ­ wincyi polskich posiada w najśw ieższej ma- nifestacyi K oła znaczenie drugorzędne: spo­

łeczeństw o rozpatryw ać j ą powinno przede- wszystkiem ze stanow iska politycznego i mo­

ralnego.

J e s t ona w c h w i l i o b e c n e j j e ­ dnym z najjaskraw szych objawów lojalizm u i zdradza wyraźniej niż kiedykolwiek, ja k głębokie korzenie zapuścił fanatyzm ugo­

dowy w śród posłów polskich, staw iając w m iejsce praktycznej „polityki interesów "

fanatyczną „politykę d o g m ató w ",— j e s t oua wreszcie dla społeczeństw a rozsadnikiem za- zarazków moralnych, którym im ię: pokora niewolników. Dyplom aci Koła polskiego lubią, wykluczać z zakresu rozumu politycz­

nego czynniki m oralne, a jed n ak sił tych lekcew ażyć niewolno. P letnie Bism arcków

14(1. P R Z E G L Ą D P O Z N A Ń S K I . Nr. 13.

nie zagładzi ludu polskiego, dopóki żywem j e s t uczucie krzyw dy i bunt nie usnął i p ro ­ te st, - - lecz cóż się stanie z narodem , któ ­ rem u w ybrańcy jeg o dyktują stale i zasa­

dniczo ukłon niewolniczy w zam ian za n a j­

dotkliw szy policzek niem iecki. Mówiono w iele swojego czasu o potrzebie ro zg ran i­

czenia dyplom acyi K oła od polityki domo­

wej, — teo ry a ta jed n ak opiera się na p ły t­

kim sofizmacie, bo zbudowanie m uru chiń­

skiego je s t tu niemożliwem i wpływy b e r­

lińskie pozostaną zawsze siłą, oddziałującą w kierunku m oralnym na szerokie koła spo­

łeczeństw a.

Nie mniej poważnym m om entem n a j­

świeższej akcyi ugodowej je s t b ezw ątpien ia w alka K oła polskiego z rzeszą wyborców, — w alka, k tó ra rzuca ferm ent nowy w życie znękanego ludu i sprow adzić może burzę potężnych rozm iarów . F aktem j e s t nieza­

przeczonym, że z w yjątkiem „K uryera P o ­ znańskiego", podlegającego, ja k wiadomo, w a­

tykańskim wpływom, cała p ra sa polska bez w yjątku rzuciła rękaw icę wybrańcom narodu.

N aw et „Dziennik Poznański", dawny obrońca polityki, ugodowej i przyboczny organ K oła polskiego, sta n ą ł z niezw ykłą energią po stro n ie opozycyi i w ystąpieniem swojem ośm ielił m niejsze pisem ka p row incjonalne, lęk ają ce się długo w yraźniejszego p ro testu . S ytuacya zatem , je s t następ ująca: Po jed n ej stro n ie Koło polskie i „K uryer Poznański", po drugiej cała p ra sa zaboru pruskiego w raz z olbrzym ią większością wyborców.

J e ż e li te przeciw ieństw a zam ienią się w w al­

kę, je ż e li typow y b rak energii, właściw y społeczeństw u naszemu, nic zdusi płom ieni bu n tu szerzących się w każdym zakątku kraju, je ż e li w krytycznej chw ili kilk a bły­

sk o tek orderow ych nie oślepi am bitnych kierow ników opinii i tłumów krótkow idzących, je ż e li p ro te s t stanie się hasłem bojowem, w te­

dy o re zu ltatach nowych zapasów wyborczych nik t w ątpić nie może. Wiemy, że społeczeń­

stw o je s t znękane, słabe i rozbite, — walki tej zatem nie pożądamy; ale gdyby fanatyzm Koła, podsycany niew ątpliw ie zew nętrzną suggestyą, nie m iał dobrow olnie ustąpić p rzed siłą opinii, w tedy w im ię do bra pu ­ blicznego podejm iem y rzuconą rękaw icę.

K . R O J A N .

W ŚW IA T .

(Ciąg dalszy).

Tym czasem w baw ialni przesiadyw ał Dy­

niecki codziennie dobrą chwilę sam otnie.

L ola była chorą, a pani M arcysia gniew ała sie na zabój. Z ostaw ała tylko A nulka. J ą też w ysyłała B orajska do baw ienia gościa.

P ierw szego dnia zniecierpliw iła piękne­

go panicza rozmowa z podlotkiem , który trzy m ał się sztyw nie na uboczu i odpow ia­

dał na zadaw ane p y tan ia m onosylabam i, co pochodziło ztąd, że AnUlka gniew ała się rów nież na niego, nie m ogąc mu przebaczyć, że w m ieszał się między b ra ta a Lolę.

A nulka je d n a k uyła pięknym podlotkiem , którem u w iele się przebacza. To też Dy­

niecki nietylko, że nie zraził się dąse n dziew ­ częcia, lecz przeciw nie uznał, że A nulka zdolną j e s t żywsze wzbudzić w nim zajęcie.

J u ż daw niej nieraz przyglądał się pensyo- n arce okiem sm akosza i doznaw ał przyjem ­ nych wrażeń. Na prawym policzku śniadej tw arzyczki Anieli, po k tó rej b łąk ał się nie­

kiedy b rzask rum ieńca, zauważył on obok zgrabnego noska pod czarnem, dużem okiem, nieznaczny pieprzyk, niby n a trę tn ą muszkę, co usiadłszy raz na tw arzy,

przylo-Koło polskie musi być w yrazem narodu, — z tą dew izą n a ustach społeczeństw o sp ra ­ wi szyk bojowy.

I PO L IT Y K A .

Przegląd prasy polskiej.

Z o b o ż e n i e W i e 1 k o p o ls k i. „P rz e­

gląd W szechpolski" naw iązuje w ostatnim num erze dłuższe refleksye do arty k u łu fel- je to n isty naszego o upadku umysłowem K się­

stw a. (Na W yłom ie Nr. 10). Z re flek sji tych, podpisanych literam i „Ro —cl, a pody­

ktow anych dokładną znajom ością stosunków naszych i zdrowym zmysłem krytycznym , cytujem y ustęp następujący.

„Co do przyczyn ogólnych upadku życia umysło­

wego w P oznańskiem , to sądzę, że S ulla ma słu­

szność, ale nie wszystko pow iedział.

P rzedew szystkiem trzeb a p am iętać o tem, że za­

bór pruski, jak o najm niejszy z trzech szmatów roz­

dartej P o lsk i, najm niej p rzedstaw ia w arunków do rozwoju bujniejszego życia umysłowego, że jak o tak i, nie przyciąga do siebie sił w ybitnych z innych dziel"

nie, ale, przeciw nie, skazany je s t na to, że go inne prowineye polskie z własnych jego sił obdzierają.

Je ż e li pod koniec pierw szej połowy bieżącego stule­

c ia K sięstw o przodowało w polskim ruchu umysło­

wym, to dlatego, że rozw ijało i użytkow ało, w pełni swe siły, bo pozostałe dwie dzielnice, uginające sie pod strasznym uciskiem skrajnie reakcyjnych rządów, znajdow ały się w zastoju i s ił W ielkopolsce nie od­

ciągały. A le już w drugiej połow ie stulecia, gdy w G alicyi n a stą p iła zasadnicza zm iana systemu rzą­

dzącego, gdy w K rólestw ie skończyły się ciężkie dla umysłowego życia czasy m ikołajew skie, w obu tych dzielnicach w idzim y sporo s ił lite ra c k ic h i nauko­

wych, pochodzących z P oznańskiego i P ru s. N ato ­ m iast z tam tych dzielnic n ic do K sięstw a nie przy­

byw a: nie ciągną ludzi an i w arunki życia umysło­

wego, a n i ekonomiczne, a w o s ta tn ic h czasach d ra­

końskie praw a bism arkow skie, system w ydalania po­

gła do niej łapkam i i odlecieć nie może.

Świeże, niezm ącone tro sk ą oblicze, niepo ka­

lane nam iętnością, owiane puszkiem, ja k świeża brzoskw inia, dopraszało się niep rze­

p a rta siłą, czarem pierw szej młodości, aby pocałunkiem spędzić zeń czarnego owada.

— Zabić j ą trzeba, tę n a trę tn ą muchę

— p ow iadał sobie D yniecki w duchu, w pa­

tru ją c się co dnia uporczywiej w tw arz dziewczyny. —- Po co tak ie ładne stw orze­

nie ma w iędnąć bezczynnie. Jab łk o je s t poto na drzew ie, aby je zerwać i zjeść, inaczej zgnije i upadnie nieużyte n a ziem ię; ład n a dziewczyna ta k samo. G rzech bym m iał nie do darow ania, gdybym nie zabił tej przek lę­

tej muchy pod okiem. Zabić j ą zatem, zabić.

P iękn y m łodzian był cynikiem nietylko w męzkiem tow arzystw ie dla fanfaronady, dla im ponow ania otoczeniu odrębnością za­

patryw ań , ale tak że cynikiem w swych n a j­

skrytszych m yślach. Cynizm tkw ił w nim samym, ja k ziarnko orzecha w łupinie. Zdaje się, że pieszcząc się lubieżną myślą, zanu­

rzoną w cynicznej przypraw ie, doznaw ał nie mniej m iłego uczucia ja k wówczas, gdy cy­

niczną myśl w czyn przem ieniał. D oprow a­

dził on w tym względzie do wyrafinowania.

P rze szed ł m iarę i był niepoczytalnym . R ozm aw iając codziennie dość długo z Anuiką, mimowolnie porów nyw ał j ą z Lolą, dla k tó rej głównie odw iedzał Borajslcicb.

T am ta była już jeg o niew olnicą, je d n ą z owych stu, co przem knęły p rzed jeg o oczy­

ma i poszły w krainę nirwany, wiecznego zapom nienia, tam ta więc zaliczoną być mo­

w strzym uje w prost m echanicznie dopływ s ił z innych dzielnic.

P rzy g ląd ając się życiu umysłowemu K rólestw a i G alicyi, widzimy, że w obu tych dzielnicach odby- wa się pewna w ym iana sił umysłowych. W K ró le' stw ie mamy w ielu ludzi, pochodzących z G alicyi (i z zaboru pruskiego), pracujących na polu litera- ckiem i dziennikarskiem , w G alicyi na w szystkich po­

lach pracy spotykam y w ybitne siły z za kordonu, z zaboru rosyjskiego (i z pruskiego również, choo znacznie m niej); t a wym iana sił korzystnie się od­

b ija na życiu obu dzielnic, i z pewnością życie to w iele by zyskało, gdyby była ona w iększa. Tym cza­

sem sta ra W ielkopolska płaci haracz ludzki obu innym dzielnicom , a nic w zam ian nie bierze. Ozy*

to nie ważna przyczyna upadku życia umysłowego?

Czyż ubytek s ił z jednej strony, z drugiej zaś nie- odśw ieżanie życia miejscowego nowemi pierw iastkam i z innych dzielnic nie tłóm aczy nam jp ż ubóstwa w znacznej części?..,

P o lity k a pow strzym uje rozwój życia umysłowego, to fakt. Zmuszone walczyć na każdym kroku w obro­

nie swej narodow ości społeczeństwo polskie w zabo­

rze pruskim m usiało zebrać się w zw arte szeregi, nałożyć sobie surową dyscyplinę, dającą siły do w alki, ale p rz y g n ia ta ją c ą myśl i krepującą wszelki je j polot. W ięcej atoli, n iż samo trw anie walki, wpłynęły w arunki, w których tę walkę trz e b a był°

prow adzić.

P rzeciw wrogowi potężnemu i wyćwiczonemu trzeb a było w yprowadzić do w alki arm ię surową, nie wyrobioną, nieuśw iadom ioną naw et należycie p0® względem narodowym, pierw sze k roki staw iającą życiu politycznem masę ludu polskiego. Z ad an ie to było niezm iernie trudne, wymagało ogromnego sku­

pienia sił. W ątp liw e byłoby powodzenie w alki, gdy­

by z pomocą nie przyszedł ta k potężny czynnik, jak relig ia, jak przyw iązanie ludu do wiary, prześlado­

wanej przez rozzuchwalonych orężnem powodzenie!)1

P rusaków . G dzie się nie zrodziła jeszcze świado­

mość narodowa, tam poczucie religijne zastępow ał0

je j m iejsce, zlew ając się z n ią często w nierozdzieln?

całość. Z tą d w życiu zaboru pruskiego' kościół zajął więcej miejsca, niż gdzieindziej — za obronę narodo­

wości społeczeństwo zapłaciło mu poddaniem się po^

wpływ jego we w szystkich niem al d ziedzinach żych*

umysłowego.

Zycie umysłowe, opanow ane przez kościół, m11' siało się całkiem inaczej ukształtow ać, niż gdziefi1' dziej, nie mogło się w wysokim stopniu zasilać of>0'

gła do rzędu zjaw isk codziennych, k tó re sW8 szarą pospolitością budzą p rz esy t i ziew ani0’

ta, to pączek nietk n ięty dotąd, a więc zj‘v wisko bądź co bądź nowe, .po k tó re dla z®' sady ręk ę należy wyciągnąć.

A przytern, porów nyw ając obie bej5) stronnie, zauważył m łody Don Ju an , 7jC A nulka niezwykłym powabem rysów gór0' w ała n ad panną. B orajską, a odpornem sw'el1' zachowaniem się zachęcając do żabiego")' czyniła tem ponętniejszem p rzew id y w ać zwycięstwo.

— Zabić ją , tę muchę niegodziwą-"''"

szepce mu w duchu w ładca jeg o nerw ów ^ zabić długim, nam iętnym pocałunkiem

I Lola przechodziła tę sam ą dri. OCllLUCłi U1UU

Było to w dniu przed staw ien ia a m a to r s k i go, kiedy nim gardziła. Wszelako późoj"

uległa, ukorzyła się i w stąp iła w szereg wolnie, a więc tem samem pozbaw iła się ^ brow olnie uroku....

Tym czasem A nulka czaruje n o w o ś c j 4 " j

i to je j zaleta i w tem je j wyższość ,jil

tam tą. ,,

'tir.erl D yniecki był m istrzem ułudnych słó"^

. . . - - - . . - elU;

dzięki którym um iał dojść zawsze do ce| c;

Zrazu obojętną, lecz pełną przyjacielsko^) i żywego dowcipu rozmową, osw ajał i PfZjlS w abiał ku sobie, choćby najdzikszą i m ieśrn^j ofiarę. Mówiąc o tem i owem, w y c h w a ‘i H sam siebie, podnosił zgrabnie swe zal°,j s ta ra ł się, aby przedm iot zabiegów ^ go w ja k najlepszeui ośw ietleniu, s ł o j ć . odurzał, hypńotyzow ał. N astępnie pukać ,jj.

ezynał do serduszka: zrazu leciuchno, 111

Kr. 13. P R Z E G L Ą D P O Z N A Ń S K I . 147.

cami nowszej pracy myślowej całego społeczeństwa polskiego, bo t a praca odbyw ała się i odbywa prze­

w ażnie po za sferą kościoła. To wyosobnienie- się timsiało w znacznej m ierze wpłynąć na zakrzepnięcie Umysłowosci K sięstw a, zbyt m ała to bowiem pro- Wincya, ażeby m ogła sobie w łasnem i siłam i odrębny typ życia wytworzyć, a zresztą kościół wszędzie b ro ­ ni umysłów przeciw now atorstw u.

W a lk a narodow a w zaborze pruskim idzie w p a ­ rze z w alką ekonomiczną. N iem cy pom ieszani z ludno­

ścią polską stanow ią dla niej groźnego współzawo­

dnika na polu ekonomicznem. W tego rodzaju współ­

zaw odnictwie, gdy n ab iera ono w ielkiego nap ięcia, rozw ija się nadm iernie m ateryalizm życiowy, b ru taln a interesow ność, sprow adzająca wszystko do zysku, obli­

czająca wszystko na pieniądze. P odobny nastrój nie sprzyja też wyższemu rozwojowi życia umysłowego.

N ajw ięcej może przyczynia się do zab icia umy- słowości rutyna polityczna, wytworzona w walce z żywiołem - niem ieckim . W P ru sak ach narodowość basza posiada przeciw nika, znakom icie w ytresow a­

nego do w alki legalnej, w alki na paragrafy, w której rnyśmy nigdy b ieg li nie byli, przeciwnie, zawsześmy Za mało m ieli i dziś mamy m ało rozum ienia praw a i um iejętności użytkow ąnia z niego. P o lacy w za­

borze pruskim , nie chcąc uledz przeciw nikow i, m u­

sieli sie do warunków przystosow ać, do nowego ro­

dzaju w alki zapraw ić, nauczyć się praw em m anew ro­

wać i praw o w yzyskiwać. W krótkim czasie p o stą­

pili oni pod tym względem w iele i przewyższają.

W tem ogromnie rodaków7 z innych dzielnic, ale p ra ­ ca, k tó rą m usieli wykonać, by zdobyć nową um ieję­

tność, zrutynow ała ich umysłowość, n ad ała jej pewną m anierę, w ytworzyła jednostronność, szkodliw ą nie­

zm iernie w życiu umysłowem.

D ziw na rzecz, iż przj' ocenianiu życia umysło­

wego w zaborze pruskim n ik t nie zw raca uw agi na Warunki, w których sie wychowuje oświecona war­

stwa tam tejszego społeczeństw a. Gdybyśmy w zięli Pod uwagę, że skutkiem system atycznego usuw ania

°d d ziałalności wychowawczej naszych sił nauczy­

cielskich, dzisiejsze pokolenia in te lig e n e y i poznań­

skiej zostały wychowane przez Prusaków , że otrzy­

mały one pruską k u ltu rę umysłową, że wpływowi tej kultury w uznaniu jej wyższości poddało sie całe spo­

łeczeństwo poznańskie, moglibyśmy zrozum ieć wiele fZeczy, które dziś nam zrozum ieć trudno. K u ltu ra Pruska ta k się sprzeciw ia naszemu charakterow i n a ­ rodowemu, że wpływ jej pod względem umysłowym N u s i się odbijać niekorzystnie.

‘artem , z tą rezerw ą, k tó ra w każdej chwili dozwala wycofać się bez szwanku z potyczki Zaczepnej, następ n ie coraz silniej, coraz n a­

tarczywiej, az naraz, gdy zauważył, że opór Sabnie, poryw ał kobietę w ram iona i bez ce­

remonii — zabijał muchę.

P odobne postępow anie postanow ił za­

stosować względem siostry F ranciszka Sruo- ktrza. Decyzya n astąp iła nagle i poniekąd ih-zypadkowo, ja k to zwykle u niego bywało, il więc podczas drugiej w izyty u B orajski cli, ho dłuższej rozmowie z Anulką, wśród k tó ­ rej udało mu sie. nietylko rozbroić je j gniew,

;Gcz wywołać uśm iech na u sta dziew częcia usposobić przyjaźnie ku sobie. Cóż ła- Ą iejszego niż zawrócić głowę takiem u n ie­

;Gcz wywołać uśm iech na u sta dziew częcia usposobić przyjaźnie ku sobie. Cóż ła- Ą iejszego niż zawrócić głowę takiem u n ie­