• Nie Znaleziono Wyników

(dok.)

Ale rola Polski nie zmieni się i wtedy, kiedy runie p otęga bolszew icka. Jak o nowy wróg Z achodu wystąpi bowiem na g ru ­ zach bolszewizmu ideologja inna, krystalizująca się obecnie wśród emigracji rosyjskiej, w szeregach wrogiej bolszewizmowi młodej Rosji. Je s t to t. zw- „eurazjanizm” , prąd, dąż ący do całkowitej separacji Rosji — od granic etnograficznej Polski aż do cieśniny Berynga — od reszty Europy; według eurazjatów stanowi Rosja sama dla siebie jakby osobny Kontynent, o o d rę b n ej cywilizacji i kulturze. J e s t ta Rosja czem ś pośredniem między E u ro p ą a Azją, jest „Eurazją”, zbliżoną raczej do Azji aniżeli do Europy. P o w o ­ łanie swoje widzą „eurazjaci” w obronie kultury wschodniej i p ra­

wosławia, w przeciwstawieniu się E uropie. W owym entuzjazmie dla W s c h o d u posuw ają się wielbiciele „eurazjanizm u” naw et tak

Ks 7 PRO C H R IS T O — WIARA I CZYN S tr. 489 dalece, że zrywając z ideologią słowianofilską, szczycą się swo- jem pochodzeniem i charakterem turańskim. Polska w obec ta ­ kiego sąsiada przyszłości musi sobie uświadomić, że będzie on dążył do zagarnięcia Ukrainy i Rusi Białej, że nasze kresy w schod­

nie staną się węzłem walk kultury i cywilizacji chrześcijańskiej z turańską. Naród polski zatem już dzisiaj widzieć może nowe pole, na którem trzeba będzie zadość uczynić swemu posłannic­

twu jako przedm urze chrześcijaństwa. Zarówno bolszewizm jak i „eurazjanizm ” —to walka W schodu z Zachodem , walka p o g a ń ­ skiej Azji z chrześcijańską Europą. Geograficzne położenie P o l­

ski zaś wymaga, by na jej terytorjum znowu starły się te dwie wrogie sobie cywilizacje i kultury.

Z tego pierw szego zadania i obowiązku Polski: stać nadal na straży chrześcijańswa i cywilizacji chrześcijańskiej — snuje Autor drugie zadanie: Krzewienie u siebie polityki prawdziwie słowiańskiej, zwłaszcza względem zagrożonych kresów wschodnich.

Trzeba zrzec się tej zewnętrznej tylko polonizacji kresów, pole­

gającej na przymusowem ich polszczeniu, a pow rócić do idei ja- gielońskiej— „do duchow ego przeobrażania tych krajów i zbliża­

nia ich do Polski mocą wyższości cywilizacji, którą tam r e p r e ­ zentow ać mamy".

Wreszcie, jako trzecie zadanie Polski, uważa Ks. Urban p o d ­ trzymywanie wśród narodu idei papiestwa, idei katolicyzmu rzym­

skiego. A u to r ostrzega polityków przed kumaniem się z p ra w o­

sławiem, dlatego, że „władcy prawosławni gotowi są znosić nad sobą „ o k o ” jakiegoś p ro k u rato ra rządowego, jak to było w Rosji, czego nie znoszą biskupi k atoliccy”. G d y b y czynniki rządowe liczyły na cerkiew prawosławną, jako na poddawając.ą się b a r­

dziej wpływom politycznym, o krok tylko stałaby P olska przed swojem zbizantynizowaniem, a do czego to b y doprowadziło, o tem poucza nas Rosja, do upadku której w wielkiej mierze przyczy­

niło się właśnie prawosławie. To prawosławie nie cofnęło się naw et przed podawaniem ręki nowemu reżymowi ateistycznem u, błogosławiąc mu i nakazując służyć mu pod grozą ekskomuniki.

W Polsce zaś, jako w państwie o kulturze zachodniej, prawosławie zawsze będzie się czuło obcem, bo Naród Polski, zrośnięty z Rzy­

mem, nigdy nie będzie dlań gruntem podatnym do rozszerzania się. S tą d też będzie ono patrzyło w stronę Wschodu, ku „E u­

razji", bliższej mu duchem od łacińskiej Europy. Jeżeli zaś chce my zachować i zabezpieczyć sobie nasze kresy wschodnie, to

możemy to uczynić tylko przez ich katolicyzację, bo katolicyzm uczyni je dopiero europejskiemi. D latego „wzmacnianie katolic­

kich placówek, zakładanie nowych, ofiarność z pracy i grosza dla zadań misyjnych na kresach,— kończy swój cenny artykuł ks. U rb a n — winny być uważane za najważniejsze z zadań naszego narodu. K atolicy zac] a W schodu je s t „ w ielka id eą ” P o lski*.

Oto sąd jednego z najwybitniejszych publicystów katolic­

kich o posłannictwie Polski współczesnej. P ozytyw istyczny umysł autora „P rzedw iośnia” potrafił tylko ręce załamywać nad brakiem idei i wołać: „Polsce trze b a na gwałt wielkiej idei!" Potrafi!

w najlepszym razie podsunąć jakieś materjalistyczne pomysły, któ- reby były zadaniem Polski dzisiejszej. „Niech to będzie reforma rolna, stworzenie nowych przemysłów, jakikolwiek czyn wielki, którym ludzie mogliby oddychać, jak pow ietrzem ”. Tak prz e­

mawia modernizm Żeromskiego, zapominając najistotniejsze cechy ideologji Narodu polskiego, o jego dziejowem posłannictwie jako przedmurzu chrześcijaństwa i kultury chrześcijańskiej.

S erce zaś Polaka-katolika umiało wniknąć w te naszą ideo- logję narodową i wskazać, co jest i bvć powinno ideą dla Polski.

Rolę, jaką Polska odgrywała od zarania swych dziejów aż do grobu niewoli, a nawet po rozbiorach, stojąc na straży chrystja- nizmu Europy, tę samą role i dzisiaj P olsce spełniać wypada, Jej położenie w świecie tego wymaga. Jako placówka chrześci­

jańska, najbardziej na w schód wysunięta, staje się Polska mimo- woli, a raczej z racji woli O patrzności, narzędziem w rękach B o­

żych ku odpieraniu wschodniego barbarzyństw a. Na błoniach Polski rozgrywały się i rozgrywać b ęd ą walki rozstrzygające dwóch wrogich sobie i przeciwnych światów. N aród polski piersią swą powstrzymywać musi napierającą Azję i być w ten sposób rze­

czywiście przedm urzem chrześcijaństwa, o brońc ą Europy. A jak d alece i dokładnie obliczona jest ta dla Europy zbawczej rola Polski, o tern świadczy W iede ń za Sobieskiego, kiedy naw et na terenie obcego państwa P olacy właśnie zatamować musieli falę w schodniego mahometanizmu. P osłannictw o dziejowe Polski roz­

grywa się przedewszystkiem na terenie religijnym, a następnie kulturalnym. N aród polski jako członek ludzkości ma cząstkę jedną z najszczytniejszych w przeznaczeniu realizacji Królestwa B ożego na ziemi. J e g o zadanie streściło się zawsze w idei C h ry ­ stusowej. P rzecież i szczytny tytuł „Polonia sem per fidelis" nie stoi chyba oderw any od dziejowego posłannictw a Polski. Kto

S tr. 490 P R O C H R IS T O — W IA R A I C Z Y N N° 7

Ne 7 PRO C H R IS T O — W IA R A I CZYN S tr. 491 c h c e szukać i wskazać Polsce „wielką i d e ę ” musi się siłą k o ­ nieczności trzymać na terytorjum religji, musi wychodzić z wspól­

nego wszystkim narodom obowiązku urzeczywistnienia Królestwa Bożego. W szelkie dociekania m aterjalistyczne są tylko utopjami, niemającemi realnego p odkładu ani w przeszłości ani w t e ra ź ­ niejszości. Religja zaś nietylko uzdrowi chory organizm p ań stw o ­ wy, ale wskaże rolę i obowiązek, jaki w dziejowem hic et nunc spełniać trzeba.

W ielką ideą dla Polski współczesnej nazewnątrz, to Wschód, ten wieczny Wschód, który był zawsze celem i areną siły po l­

skiej ideologii, polskiej misji dziejowej. Idea Polski nazewnątrz jest zawsze zwrócona w tym samym kierunku, jak wczoraj tak dziś, tylko że inne towarzyszą okoliczności. Na W sc h ó d pro C hristo— oto wieczne hasło narodu polskiego.

Jeżeli zaś chodzi o narodow y obowiązek w wewnętrznem ży­

ciu Polski, to chyba aż nazbyt wyraźnie wbija on się w oczy. Dziwna jakaś moc k rępująca życie katolickie; panoszący się po kraju rosyjski nihilizm, który, jak wiadomo, przygotow ał rosyjską rewolucję, wreszcie obrzydliwa demoralizacja we wszystkich swych obja­

wach — oto m ordercy narodow ego sumienia! Wyciąć te wrzody z organizmu państwowego, wyplenić wszelkie chwasty, przyoblec sie w szatę Chrystusową — to w ielka idea 1 C hw yćm y się silnie pługa Chrystusa Pana, przeoruim y nim uyorem leżące pole— a w y ­ rośnie P olska pra w d ziw ie W ielka. A imać się tej pracy nad o b u ­ dzeniem i rozkrzewieniem myśli Chrystusowej w swoim Narodzie, by ten Naród mógł spełnić swą cząstkę w realizacji K rólestw a Bożego, a nie opóźnił się— musi każdy z nas, jako członek narodu.

O d ro d z e n ie ludzkości, odrodzenie narodu, rozpocząć trzeba od w ew nętrznego odrodzenia samego siebie. „O ile p o le p s zy c ie i p o ­ w ię kszyc ie d u sze W a sze — p o le p szy c ie praw a W asze, po w ięk­

s z y c ie g ra n ice W a s ze " — tych słów wieszcza nie zapominajmy nigdy, przenigdy. O ne nas najlepiej doprow adzą do spełnienia swego dziejowego posłannictwa; one płodzą wielkie czyny!

Polaku-Katoliku! M łodzieży polsko-katolicka!

„ Idź i c zy ń ! C zvń cią g le i b ez w ytchnienia, a p r z e ż y je s z m arnych, szc zę śliw y c h i św ietn ych , a zm a rtw y c h w sta n ie sz nie z e snu, ja k o w p rzó d y było, ale z p ra c y w ieków — i sta n ie sz się w ol­

nym sy n e m niebios

A . F. K ow alkow ski.

Str. 492 P R O C H R IS T O — W IA R A I C Z Y N Ne 7

D Y S P U T Y .

P okój duszy.

P y t . Na czem polega prawdziwy pokój Chrystusowy („Nie jako świat wam daje — ja wam daję" św. Jan 14 : 27) i jak za łas k ą Bóżą otrzymać ten dar nad Boże dary, jak go zachować i utrwalić w duszy w obec rozbieżnych duchow ych usterek i m ę­

ki nerw ow ego niepokoju?

O d p . „Pokój B oży”, prawdziwy dar nad dary, up ra g n io ­ ny przez każdego człowieka, c h o ć b y w sobie zagłuszył wszelkie ludzkie uczucia — bo niem a ani jednej istoty żyjącej, któraby nie dążyła całą siłą swej natury do szczęścia zasadniczego, nie do jego iluzji, a pokój jest pierwszym tego szczęścia warunkiem—

tak rzadko jednak, niestety, jest jego udziałem.

Pokój C h rystusow y polega na świadomości wewnętrznej sumienia, że jesteśm y na dobrej drodze i że nic nam nie za g ra ­ ża w przyszłości, ani nie mamy żadnych bolesnych zobowiązań z lat ubiegłych.

T e trzy elementy muszą w ystępow ać jednocześnie: wyrów­

nana przeszłość, wyraźna teraźniejszość i pew na przyszłość na­

szego życia.

W ielką rolę odgryw ają w tern warunki fizyczne życia, za­

pew nienie sobie i swoim najbliższym odpow iedniego bytu i ś ro d ­ ków do życia i do rozwoju. Ale nie jest to rzeczą istotną. G dy zanalizujemy do głębi nasze pragnienie pokoju, znajdziemy tam tylko jedną zasadniczą troskę: o pokój sumienia własnego w stosunku do Boga.

Mamy aż n adto wiele przykładów znanych w historji je d ­ nostek, a i z własnego doświadczenia, że t. zw. „pow odzenie w życiu” i d o b ro b y t niezawsze idą w parze ze spokojem duszy, g dy sumienie nie jest w porządku, a przeciwnie nieraz wśród bardzo ciężkich zew nętrznych warunków życia mamy w duszy wiele radości na samą świadomość, że bliscy jesteśm y Bogu i że czystem jest nasze sumienie.

Istotą więc prawdziwego pokoju duszy jest harmonja n a ­ sza z Bogiem, stosunek niezam ąconej z Nim przyjaźni i świa­

dom ość pełn a teg o stosunku.

W y stęp u ją więc tutaj w pierw szym rzędzie czynniki naszej świadomości, wypływające z poznania istoty Boga i naszego do

Nfi 7 PR O C H R IS T O — W IA R A I C ZY N S tr. 493 Niego stosunku, a n astępnie czynniki moralne, t. j. św iadectw o własnego sumienia.

Ponieważ jednak życie duchow e, którego przejawami jest świadom ość poznania i głos sumienia, jest najściślej związane z całym naszym organizmem fizycznym, a w pierwszym rzędzie z system em nerw ow ym —trzecim czynnikiem, również w wielkiej mierze decydującym , jest stan naszych nerwów.

B iorąc więc hierarchicznie od dołu trzy są zasadnicze wa­

runki pokoju duszy od nas samych zależne: nerwy, czystość su­

mienia i właściwe poznanie Boga.

Reszta zależy od łaski, bożej, której zresztą B óg nikom u nie odmawia.

Inne czynniki zewnętrzne, jak pow odzenie życiowe, d o b ro ­ byt, zdrowie (poza nerwami), szacunek ludzki, d o b ro b y t ogólny kraju, czy całej ludzkości i t. p. w wielkiej mierze przyczyniają się do sam opoczucia tego pokoju, ale nie są jego warunkami istotnemi.

S tą d wniosek, że burzycielami naszego pokoju ducha są:

choroby nerwowe, wyrzuty sumienia i nieznajomość, lub fałszy­

we poznanie Boga.

S tą d drugi wniosek bezpośredni: jeżeli chcem y dojść do p o ­ koju duszy, idźmy naprzód do d o b re g o lekarza i pod jego kie­

runkiem doprowadźm y do porządku nasz system nerwowy, na­

stępnie policzmy się z własnem sumieniem i przez d o b r ą wolę i środki nadprzyrodzone, k tóre nam Kościół z ustanowienia C hrystusow ego na każdy dzień podaje, uspokójm y je, oddając wszystko miłosierdziu bożemu, a następnie z całą p ro sto tą i o d ­ w agą spójrzmy w p ro st w twarz naszego Boga, w J e g o oczy, by tam wyczytać całą J e g o istotę i znaleźć we własnej duszy o d ­ dźwięk głęboki i dajmy później działać w nas łasce bożej.

C h o ro b y nerw ow e są bardzo często przyczyną naszych nie­

pokojów wewnętrznych. N ieuzasadnione obawy, id e e s fixes, które nas m ęczą stale, pew ne w prost przywidzenia i hallucyna- cje, czy autosuggestje, słaba od p o rn o ść zwojów mózgowych na pew ne wrażenia zewnętrzne i t. p. zaburzenia nerwowe są b a r­

dzo często u najlepszych ludzi przyczyną bardzo bolesnych skru­

pułów sumienia, a naw et rozpaczy o zbawieniu.

Tutaj przedew szystkiem pomoc swą okazać musi fachowy p sychjatra— p eda gog, który zapom ocą o d p o w iednich zabiegów lekarskich może uspokoić poszarpane ciężką drogą życiow ą n er­

S tr. 494 PRO CHRISTO — WIARA I CZYN Na 7 wy. J e s t to w tych w y pa dkach w arunek konieczny, bo cudów w normalnych w arunkach żądać od Pana Boga nie mamy prawa.

S umienie — co do życia przeszłego — może uregulow ać

<przy wyleczonych nerwach) d o b ra spowiedź generalna u praw ­ dziwego ojca duchow nego, który umie odczuć wszystkie bóle życiow e i zna to życie i jego tajniki doskonale.

Sumienie aktualne — mimo słabości i własności naszych — może utrzym ać w pokoju nasza szczera, d o b ra wola, k tóra d o ­ bremu Bogu w ystarcza najzupełniej.

P unktem i w arunkiem kulminacyjnym jest poznanie Boga takim, jakim O n je s t w swojej istocie i odpow iednie do tego ustosunkow anie się nasze.

Otóż, zaznaczyć tu musimy z całą świadom ością tego, co piszemy i podkreślić musimy z całym naciskiem, że głównym p o ­ wodem niepokojów naszej duszy jest nieznajomość Boga, albo fałszywe o Nim pojęcie.

Nie znamy Boga — powiedzmy to sobie zupełnie szczerze, albo znamy Go tylko ze S ta rego Testam entu, z góry Synaju, wśród ciemności, błyskawic i grzm otu piorunów, ogłaszającego swe dziesięcioro przykazań i boimy się Go panicznie, znosimy jako zło konieczne, k tó reg o uchylić niepodobna, a zapominamy 0 tern, że on jest tem Dziecięciem w żłobku betleemskim, tym D obroczyńcą otaczających Go tłumów, Pocieszycielem matki pła­

czącej po stracie syna jedynego, Przyjacielem domu rodzinnego w Betanji, pieszczącym dziatki na swych rękach i przebaczają­

cym bogobójcy-judaszow i i niewiernemu Piotrowi, a wreszcie ci­

chym mieszkańcem tabernaculum w najbliższym kościele, czy w ubogiej kapliczce.

Boimy się G o i drżymy przed Nim, jako p rz e d Panem świata 1 Sędzią ludzi i aniołów, a nie umiemy Go kochać prosto i s e r­

decznie, jako Ojca, Przyjaciela, Brata, Powiernika i Towarzysza życia.

Tu leży główne zło i najważniejsza przyczyna braku pokoju w naszej duszy.

W iele się na to złożyło przyczyn: wychowanie religijnej owiane duchem okropnej herezji jansenistowskiej, k tóra nam w ten sposób skarykaturow ała Boga; pożałowania go d n e egzageracje niektórych kaznodziejów, gorliwych, ale nieludzkich, i naw et pew ­ nych autorów rozpraw i książek ascetycznych; przykłady n iektó­

rych świętych, specjalnie pow ołanych do indywidualnego ich su­

rowego trybu życia, a niesłusznie podaw anych, jako wzory ogólne do naśladowania; nieścisłe wyjaśnienia niektórych te k stó w Pisma świętego; wspom nienie o winach poprzednich, w reszcie nieopa­

nowany tem peram ent i wiele, wiele innych okoliczności nieszczę­

śliwych wywołało te katastrofalne skutki dla biednych, sk o ła ta ­ nych życiem ludzkich dusz.

O tem wszystkiem obszerniej pisać będziemy w najbliższych num erach „P ro C h risto ”, będziemy prostowali niedokładne p o ję ­ cia i wyjaśniali właściwe pojęcie Boga.

Narazie polecić możemy przecudne o tem dziełko w języku francuskim: Ks. L. G arrigueFa, p.t. „Le Bon D ie u ” (P aris 6e Bloud et Gay, 3 rue Garanciere, 1 927), które postaram y się omó­

wić i rozszerzyć może na łam ach naszego pisma.

S koro się ma pojęcie Boga, jako Najwyższej Miłości, N ie­

skończonej Mądrości i P rzedobrej W szechmocy, w tedy budzi się w nas bezgraniczna dziecięca ufność w O patrzność tego D ob re g o Boga, który zna lepiej naturę naszą, niż my sami, lepiej wie, co dla nas jest dobrem , mocen jest wszystko uczynić, a miłując nas nieskończenie, pragnie dla nas jedynie d o b ra i szczęścia rzeczy­

wistego.

Możemy się wtedy zdać zupełnie na J e g o opiekę, czyniąc wszystko, co w naszej jest mocy, bez zbytniej troski o dalszy nasz los, za wszystko dziękując, choćby było przykrem, albowiem to wszystko jest zawsze od D obrego Boga.

P rzeszłość wyrównana w Jego Miłosierdziu, teraźniejszość i przyszłość w jego miłościwem ręku, wieczność cała przejasna z Nim, z J e g o promiennym uśmiechem otw arta na o ścież— idzie­

my wtedy lekko, a z całą m ocą pew ności przed siebie, wiedząc nieomylnie, że nigdy zawiedzionymi nie będziemy.

A z każdym dniem, łaską działająca w nas nieustannie, o d ­ krywa nam coraz więcej tajemnic Miłości Bożej, coraz jaśniej oświeca oblicze Boże i coraz ściślej zespala nas w jedną z Bo­

giem wolę i nieomal tchnienie... aż do kresu doczesności... by utonąć na zawsze w olśniewającem słońcu boskiej wieczności..

Zrozumiemy wtedy tych, którzy tak w Boga patrząc i z Nim współżyjąc, szli przed siebie z radosnem „ H o sa n n a ” w duszy i z uśmiechem, jak promień jasnym na ustach, mimo burz i ka­

taklizmów życiowych, mimo złej woli ludzkiej — albowiem z B o­

giem byli i Bóg z nimi. „Pokój wam— nie bójcie się—jam jest!”

A m icu s, Ns 7 P R O C H R IS T O — W IA R A I CZYN S tr. 495

S tr. 496. P R O C H R IS T O — W IA R A I C Z Y N Na 7

M O D L I T W A .

K ied y m i sm u tn o , ciężko na d u szy, K iedy tę sk n o ta m nie trawi,

J e d n a m o dlitw a m ój ból z a g łu s z y I o d r o zp a c zy w ybaw i...

G dy m nie ogarnie pragnień tysią ce T ych u c zu ć w piersi w ięzionych, U stóp T w ych s k ła d a m m o d ły gorące, P o cieszycielko stra p io n ych !

T y, coś p a tr z y ła w bólu za k lę ta , N a S y n a S w eg o konanie

U życ z m i ła s k i P anienko Ś w ię ta ! N a m , g r ze szn y m , sp ra w zm iłow anie!...

P rze d T w ym obrazem kornie się chylę I sze p c ę m odlitw y s ło w a —

/ w ie rzę — tęskn o t i cierpień ty le Ukoi N iebios K rólow ał

i oto sp o k ó j do d u s z y w raca — M odlitw a cu d u dokona — i m iłe życie, p o ciechą praca, Bo w M a tce B oga — obrona!...

Stanisław Dmochowski,

B O H A T E R O W IE W IAR Y.