• Nie Znaleziono Wyników

Rozmowa o poszukiwaniu Boga

(ze spotkań z Marią Kuncewiczową)

Edward Balawejder

Z wielką przyjemnością przyjąłem wiadomość o planach Redakcji zaprezentowania Przeźroczy. Notatek włoskich Marii Kuncewiczowej. Miałem już wielką przy-jemność przedstawiać tu swoje związki i kontrakty z Ma-rią i Jerzym Kuncewiczami, ale wykorzystując tę okazję chciałbym wrócić do jednego spotkania z kwietnia 1986 roku i zadziwiającej mnie wtedy rozmowy z pisarką, od-bytej w salonie Kuncewiczówki.

Przyjechałem do niej, umówiony przez Jerzego Żuraw-skiego, ówczesnego dyrektora Muzeum NadwiślańŻuraw-skiego, w sprawach remontu domu oraz współpracy z Wydaw-nictwem Lubelskim w zakresie wznowienia jej wybra-nych, a wszystkich Jerzego, dzieł literackich. Sprawy te

udało się szybko wyjaśnić, załatwić ku zadowoleniu pi-sarki, pozostała nam tylko do wypicia kawa, na którą za-prosiła i ewentualnie towarzyska jeszcze rozmowa.

Maria Kuncewiczowa, po krótkim odpoczynku, jak zwykle starannie ubrana, pełna dostojeństwa i majesta-tu, zeszła do salonu z książką w ręku, z pytaniem zada-nym mi jeszcze na schodach, czy miałem okazję zapoznać się z jej ostatnią pracą. Były to Przeźrocza. Notatki wło-skie wydane, parę miesięcy wcześniej, przez Instytut Wy-dawniczy PAX (Warszawa, 1985). Wiedziałem o jej pracy nad zbiorem, jak roboczo mówiło się, wspomnień rzym-skich, wiedziałem, że mają zawierać opisy przeżyć i re-fleksji z tych wyjazdów, spotkań z Ojcem Świętym Janem

Portret Marii Kuncewiczowej,1988, Z. Szczepanek

Pawłem II i dokonanego na nim zamachu, porwania i śmierci Aldo Moro, uroczystości religijnych oraz spo-tkań, w których brali udział, krótko mówiąc miały to być zapisy spostrzeżeń, obserwacji z wydarzeń publicznych jak i prywatnych. Mówiło się o tym podczas wcześniej-szych spotkań z pisarką. Wydanej książki jeszcze nie po-siadałem i przyznałem się, że jej nie przeczytałem.

O zawartości wydanych już Przeźroczy wiedziałem je-dynie z opowiadań powtarzanych w Kazimierzu, doty-czących opisanego spotkania Marii i Jerzego Kuncewi-czów z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Mizerny to powód do podjęcia dyskusji, zaryzykowałem jednak, od-wołując się do tego. I to wystarczyło. Pani Maria z wielką radością, jak mi się wydawało, podjęła temat, skupiając

się głównie na opisie rozmowy między papieżem a Jerzym, co według niej było dla męża bar-dzo ważne, powiedziała także o swoich wątpliwościach dot.

modlitwy Ojcze nasz, które przedstawiła papieżowi, wspo-mniała zadziwienie proboszcza Fary kazimierskiej, iż nie poin-formowała Ojca Świętego o re-moncie organów. Dalsza wy-powiedź Marii Kuncewiczowej zaskoczyła mnie, trochę też za-dziwiła, dotyczyła bowiem jej włoskich przeżyć w kontekście religijnym. Dla mnie były to zu-pełnie nowe wiadomości, doty-czące bardzo osobistych spraw pisarki, mówiła o swoim pra-gnieniu porozumienia z Bo-giem, ustawicznym poszuki-waniu kontaktu z nim. Według niej religia to rozległa gama po-jęć mieszczących się w wierze, postawach, zachowaniach, wia-ra to całkowite przekonanie, że istnieje Bóg, że wiara nie po-trzebuje dowodu, trzeba jej sa-memu szukać i dochodzić do niej, nawet jeśli się błądzi, wy-maga jednak ciągłej aktywności i świadomości w jej kultywowa-niu. Bóg szanuje wolność czło-wieka, wiarę trzeba więc mieć w sobie i nie bać się jej. Jedno ważne jej przekonanie pozosta-ło mi szczególnie w pamięci, po chwili zastanowienia powiedziała, że ostatecznej prawdy o Bogu nie zrozumiemy jednak bez odwołania się do ro-zumu. Trudny to do pojęcia problem: wiara i rozum. Ale jak sobie wyobrazić Boga, zapytała po chwili. Dla niej Bóg to ktoś wieczny, chociaż nie do pojęcia, ale bardzo bli-ski, konieczny do zrozumienia, do kochania. Bóg to siła twórcza, sama prawda, ideał, który leży poza zasięgiem ludzkiej wyobraźni i ludzkich możliwości. Bóg nie wyma-ga od nas doskonałości, ale świadomej wiary, uwierzenia i przyjęcia do życia jego wartości. Nie zachęcała mnie do zabrania głosu, nie powiedziałem więc ani jednego słowa w tej części rozmowy.

Z upływem czasu nie jest łatwo bliżej przywoływać my-śli znakomitej pisarki, cytować wypowiedzi, przytaczać

Dedykacja dla Edwarda Balaweidera od Marii Kuncewiczowej,1986

rozważania na ten temat. Szkoda, że nie miałem nigdy później możliwości rozmowy z nią o tych trudnych, bar-dzo osobistych, ale ważnych w życiu każdego człowieka, sprawach dotyczących wiary. Dziś jeszcze mam w swojej świadomości zaszczepioną mi przez nią wątpliwość do-tyczącą możliwości łączenia wiary z rozumem. Czy Boga da się ogarnąć rozumem? Nie wyjaśniliśmy sobie tego.

Spotkanie zakończyło się miłą dla mnie niespodzianką, wręczeniem książki z wielce mówiącą dedykacją, wpisa-ną w mojej obecności wraz z zaskakującą informacją, iż jest to jej ostatnia praca w życiu. Życzyłem pani Marii dużo zdrowia i dalszej jeszcze aktywności. Dwa lata póź-niej ukazały się Listy do Jerzego. Przeźrocza nie były więc ostatnią pracą pisarki.

Ta niespodziewana w swojej treści rozmowa z Ma-rią Kuncewiczową nie dawała mi spokoju, powodowała u mnie, podświadomie niekiedy, potrzebę zastanawiania się nad istotą wiary, religijnością, a nade wszystko po-wracały ustawicznie w mojej pamięci wypowiedzi pisar-ki na ten temat. Nie bez znaczenia, zapewne, wpływ na nie miały doświadczenia z jej długiego, naznaczonego często niebezpieczeństwami, trudnego życia. Szukałem w Przeźroczach, tych bardzo osobistych notatkach Marii Kuncewiczowej z rzymskich podróży, fragmentów opi-sów miejsc, sytuacji, przeżywanych licznych uroczystości, mogących mieć wpływ na jej odczucia, na takie rozumie-nie roli, ważności Boga, religii, wiary w jej życiu. Jest ich wiele. Chciałbym przywołać trzy urywki, które dla mnie w tym kontekście potwierdzają to moje myślenie. Pierw-szy cytat jest częścią rozważań pt. Rok święty

„...wierzę w nieziemski trybunał i nieziemskie szczęście. Procesja liturgiczna, na którą patrzę, zamyka się w białych i czerwonych kwartałach, to znów ciągnie się białą linią prostą. Natomiast nie ma żadnej geometrii, sama dynamika w ruchach i postaci Jana Pawła II. Jego podróże in partibus infidelium, jego wysiłek nieustającej modlitwy, bez przerywania czynności reprezentacyjnych. Ta postać zdaje się przekraczać ustalony porządek tak samo, jak go przekraczali Piotr, Paweł, czy Mateusz.

Patrzę dalej, jak On odprawia Missa Solemnis.

Wieki złożyły się na tę Mszę. Balet, opera, dramat, poezja, sztuki plastyczne – najwyższa suma ludzkich umiejętności i ludzkiej wyobraźni – w służbie Bogu.

Tymczasem ja przeżywam czyściec; zaczęłam sprawdzać słowa i pojęcia, których używałam przez z górą osiemdziesiąt lat, sądząc, że je rozumiem.

Dopiero to natchnione widowisko sprowadza mnie znowu na Ziemię, którą Jan Paweł II tak żarliwie w każdym kraju całuje” (tamże str. 129–130).

Jeszcze jeden, wymowny cytat zapisany w notatce pt.

Wielki post

„…I oto w Środę Popielcową 82 roku usłyszałam słowa, które mi przybliżyły Boga na odległość ojcowskich ramion: zazdrosna miłość, cierpienie – sprawy ludzkie, nigdy przedtem nie kojarzone ze Stwórcą. Nastręczyło się jeszcze jedno wspomnienie: «metaforyzm», który mi wyrzucano w dwudziestoleciu. Podobno nieznośna maniera.

A przecież niczym innym nie był ten mój metaforyzm, jak rozpaczliwą próbą dotarcia przez analogię do sensu spraw zaszyfrowanych i nieodwracalnych. Jakąż nieprzebytą dżunglą jest religia! Słowa odrywają się od nadprzyrodzonego pnia, tworzą muzykę, tworzą poezję. Słuchając homilii Jana Pawła II o zazdrosnej miłości Boga do swojego tworu, poczułam obok ulgi – Bóg mnie kocha – śliski dotyk węża: o kogo ta zazdrość?

Czyżby prorok Joel wyprorokował zazdrość Boga o Szatana? Skąd się wziął Szatan? Okropnie męczą mnie domysły” (tamże, str. 111–112).

Uczestnicząc w wielu uroczystościach religijnych, słuchając licznych homilii wyznaje szczerze: „Coraz dotkliwiej nastręcza się pytanie: oglądać, żeby wiedzieć, czy brać udział, żeby wierzyć” (tamże, str.

111).

W tych opisanych włoskich podróżach uczestniczył tak-że Jerzy Kuncewicz. Byłem więc ciekawy, co on o tych sprawach myślał. Szybko znalazłem jego wypowiedzi do-tyczące Boga, wiary, zaprezentowane w książce Wieczna przemienność, wydanej w roku 1983 przez Ludową Spół-dzielnię Wydawniczą, wznowionej w roku 1990 przez Wydawnictwo Lubelskie. Napisał między innymi: „Je-śli istnieje Bóg, nie szukajmy Go zmysłami i narzędzia-mi, ani rozumem, i nie szukajmy Go w chmurach, wśród gwiazd, a nawet wśród najdalszych mgławic, bo Go tam nie będzie. Ale Bóg może być obok, niedostrzegalny a obecny, będąc współtwórcą skończoności, sam zosta-jąc nieskończonością” (tamże, str. 98). W innym miej-scu rozważa: „Wierzy bezapelacyjnie ten, kto jest pewny, że Bóg istnieje. Wątpliwym dla wiary jest ten, kogo prze-konano i komu udowodniono, że Bóg istnieje. Bliższym wiary jest ten, kto sam szuka i błądzi, bo w nim jest po-trzeba wiary”, ale też wyznaje, że „Boga nie po-trzeba szukać, a można Go wyczuć, bo On jest wszędzie. Ci, którzy szu-kają Jego istnienia w racjach mózgowych, znajdą wszyst-kie dowody za i przeciw” (tamże, str. 162). Oboje poszu-kiwali, wierzyli, praktykowali.

Edward Balawejder