• Nie Znaleziono Wyników

fenomenu twórczości

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 2 (Stron 39-43)

Woj ciecha Kilara

W grudniu ubiegłego roku odszedł od nas Wojciech Kilar. Przed trzema laty - Henryk Mikołaj Górecki. Zrzą­

dzeniem losu polska kultura muzycz­

na została w tak krótkim czasie pozba­

wiona dwóch najwybitniejszych przedstawicieli tzw. śląskiej szkoły kompozytorskiej.

O

baj byli uczniami jej twórców-„Bo­

lesławów Wielkich” - Szabelskiego i Woytowicza. Ich talenty, których erupcja nastąpiła w drugiej połowie lat pięćdziesią­

tych podczas pierwszych „Warszawskich Jesieni” zapewniły im natychmiastowe wejście na areopag światowej muzyki.

Ich nowe dzieła, choć różniły się estetyką dźwięku i emocji, od początku były ocze­

kiwane i przyjmowane przez krytyków i pu­

bliczność z najwyższym zainteresowa­

niem. Górecki pozostawił po sobie m.in.

swego rodzaju muzyczne „ikony polskie”, Kilar-własne inspiracje dźwiękowe dzie­

lił z tworzoną obficie muzyką filmową, pod­

nosząc jej użytkowe cele do wyżyn arty­

zmu. Działając jako na dwóch krańcach dwa przeciwne bogi obaj zaczęli wpraw­

dzie po swojemu od burzenia tradycji w imię ideologii ówczesnej awangardy, spo­

tkali się jednak w sferze głęboko uducho­

wionych swych dzieł religijnych. I w uko­

chanej przez obu ziemi śląskiej... na tej samej alei cmentarza katowickiego...

Ą Ton omnis moriar... Obecnie nie da- 1 V ne nam jest oczekiwać od Wojciecha Kilara nowych dzieł; przypada teraz ob­

L E O N

M A R K IE W IC Z

cować już tylko przez percepcję jego muzyki wykonywanej na estradach kon­

certowych, odtwarzanej z nagrań dźwię­

kowych lub komentowanej w relacjach kronikarskich, publikacjach muzykolo­

gicznych czy w osobistych wspomnie­

niach osób, które się z nim stykały od wczesnej młodości i w całej działal­

ności artystycznej. Do nich należy i au­

tor tego artykułu, żywiący od czasu wspólnych studiów w katowickiej PWSM szczery podziw dla sfery emocjonalnej i warsztatowej dzieł Kilara a zarazem świadek i komentator prasowy coraz

kpiarskim dowcipem, błyskotliwą inte­

ligencją, ujmującym sposobem bycia, dbałością o swój schludny, elegancki wy­

gląd zewnętrzny (co w okresie przaśne- go socjalizmu mogło być naganne...) Przede wszystkim jednak imponował nam znakomitą orientacją w stylach muzyki współczesnej oraz łatwością komponowania. Już wtedy w jego utwo­

rach młodzieńczych i studyjnych moż­

na było łatwo zauważyć tej miary bodź­

ce inspiracyjne co fascynacja wielką pianistyką Rachmaninowa - ale i sarka­

zmem Prokofiewa i orgiastyczną rytmi­

ką Strawińskiego..., lapidarnością neo- klasycyzmu - ale i długofalowym rozwojem muzyki Szostakowicza..., ekspansywnym dynamizmem Barto­

ka - ale i sentymentalną melodią filmo­

w ą..., webernowskim punktualizmem - ale i jazzem... Tę swoistą swobodę w szacunku do tradycji i stosowaniu jej środków stylistyczno-technicznych za­

chował także już jako kompozytor doj­

rzały, mimo że od połowy lat pięćdzie­

siątych wszystkie te tradycyjne bodźce zaczęły tracić na swej atrakcyjności ulegając ożywczemu prądowi tzw. „no­

wej muzyki” fascynującym nieznanymi dotąd wzorami techniki i estetyki.

O

ficjalny debiut 23-letniego kompozy­

tora - autora ponad wymaganą pro­

gramem studiów ilości utworów solo­

wych, kameralnych i orkiestrowych - w tym dyplomowej Małej uwertury, do­

skonałego przykładu polskiego neoklasy- cyzmu - nastąpił w roku 1955. Wtedy to Rada Wydziału Kompozycji Teorii i Dy­

rygentury ówczesnej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach przy­

znała mu jako studentowi kompozycji dyplom z najwyższym odznacze­

niem - pieiwszy w historii uczelni. Dy­

plom ten stał się niekwestionowanym ar­

gumentem do udzielenia wybitnemu absolwentowi stypendium na dalsze

stu-„Żadna technika czy styl nie posiadają dla mnie jakiejś absolut­

nej, samodzielnej wartości ani znaczenia; problem wyboru środków istnieje u mnie zawsze tylko w odniesieniu do jednego konkretne­

go utworu, nie zaś do całej mojej, ogólnie pojętej muzyki. ”

bardziej rosnącej ich akceptacji wśród znawców i popularności w szerokich warstwach publiczności. Pozostaje mi te­

raz retrospektywne spojrzenie na jego dro­

gę twórczą i próba dotarcia do istoty jej fenomenu.

Jako student Kilar nie był jeszcze in­

trowertykiem jaki utrwalił się w świa­

domości i pamięci wielu jego później­

szych w ielbicieli: skłonnym do nastrojów transcendentnych i pogrążo­

nym w nieustannej pracy twórczej.

Przeciwnie - wtedy wyróżniał się spo­

śród nas, jego kolegów, otwartą posta­

wą i skłonnością do niefrasobliwego ży­

cia towarzyskiego, ciętym i nierzadko

dia w Paryżu u Nadii Boulanger- sław­

nej koryfeuszki najwybitniejszych kom­

pozytorów współczesnych. Pod jej to wpływem dokonała się u Kilara krystali­

zacja jego własnej postawy twórczej, es­

tetycznej i etycznej, oraz świadomość istotnych impulsów komponowania.

Przekonałem się ostatecznie - wyznał mi w przeprowadzonym z nim wywiadzie w „Ruchu Muzycznym”, - że rodzaj używanych środków jest sprawą osobiste­

go wyboru kompozytora, jego psychiki, temperamentu, filozofii. Stąd staram się używać zawsze takich środków, jakie są mi w danej chwili potrzebne dla aktualnie komponowanej partytury. Żadna

techni-37=!

ka czy styl nie posiadają dla m nie jakiejś absolutnej, sam odzielnej wartości ani znaczenia; problem wyboru środków ist­

nieje u m nie zaw sze tylko w odniesieniu do jed n eg o konkretnego utworu, nie zaś korzyści m ojego obcowania z niepow ta­

rzalną osobow ością artystyczną N adii Boulanger. Ona nauczyła mnie wielkiego spokoju w traktowaniu zjaw isk m uzycz­

nych oraz dużej tolerancyjności w stosun­

ku do awangardowych czy wstecznych po ­ czynań kompozytorów.

Wprawdzie postawa ta została określo­

na na początku twórczej drogi Wojciecha K ilara - jeszcze m łodzieńca - to jednak z perspektyw y dzisiejszej m ożna p o ­ twierdzić, że pozostał jej w iem y do koń­

ca swego tw órczego życia. Jest ona dla nas ciągle aktualnym kluczem do percep­

cji jego muzyki: jednoczy bowiem w so­

bie szacunek dla norm stylistycznych, technicznych i w yrazow ych m inionych epok ze sw obodą i pełną dow olnością w ich wyborze i wykorzystywaniu na rów­

nych praw ach z now atorstw em barw dźwiękow ych i rozw iązań formalnych.

* * *

pow rocie z P ary ża K ilar w łą ­ czył się w nurt niezw ykłego oży­

w ienia polskiej tw órczości m uzycznej, które - ja k w iadom o - nastąpiło na fo ­ rum odbyw ającego się od roku 1956 M iędzynarodow ego F estiw alu M uzyki W spółczesnej „W arszaw ska Je sie ń ” . O czyw iście na tym „targow isku nowej m uzyki” w ystartow ał w krótce i on. Je­

go no w y utw ó r o rk iestro w y R i f 62 utrzym any w m odnej w ów czas koncep­

cji estetycznej zaskakiw ał bogatym b a­

gażem now ych środków technicznych i w yrazow ych, em anow ał gw ałtownym i w yładow aniam i jask raw o brzm iących bloków brzm ieniow ych, agresyw nym i akcjam i perkusji, kontrastam i stanów em ocjonalnych, am elodycznością, lcata- logow ością form y i w ręcz oszałam iają­

cą w irtuozerią brzm ieniow ą. E ntu zja­

styczne przyjęcie tego utw oru przez zachw yconych now ościam i krytyków i zdum ioną nim i publiczność spow odo­

wało natychm iastowe w ejście tego dzie­

ła do program ów św iatow ych rad io fo ­ n ii i re p e rtu a ru re n o m o w a n y c h sal koncertow ych. O dtąd kolejne praw yko­

nania jego następnych utw orów o tej sa­

mej „w arszaw sko-jesiennej” konw encji (zwłaszcza Generiąue, a także Diphthon- gos, Springfield Sonnet, Training 68) by­

ły w yczekiw ane z w zrastającym za cie­

kaw ieniem i niezm iennie spontanicznie przyjm ow ane przez m iędzynarodow e

^ audytorium . W rezultacie W ojciech Ki- lar trium falnie w szedł do areopagu p o l­

skiej aw angardy m uzycznej ja k o je d en z trzech głów nych jej p rze d staw ic ie­

li - na równi z debiutującym i ju ż w

cze-Żarliwość religijna kompozytora ujawniła się także w dziele o najwyższym stopniu dramatyzmu Angelus (1984) przez zasto­

sowanie pomysłu twórczego, na który nie odważył się żaden z kom­

pozytorów w historii.

Tym razem zw olennicy w ielkich em ocji m uzycznych tkw iących w „hałasie” n o ­ wej muzyki nie ukrywali swego zawiedze­

nia niespodziew anym ich wyciszeniem.

Jednak na podstaw ie tego, co nastąpiło em at sym foniczny Krzesany. Zaskoczył on wszystkich zarówno tradycyjną, m oc­

no zużytą nazw ą formy, nieprzetłum a­

czalnym na ję z y k i obce tytułem ja k i bogatym w ykorzystaniem „niem odne­

go” ju ż folkloru podhalańskiego przy zu­

pełnie odm iennym niż dotąd kształtow a­

niu rozw oju akcji m uzycznej poprzez dom inację repetycyjnie eksponowanych prostych rytm ów i oryginalnych m elo­

dii góralskich oraz law inow o narastają­

ce napięcie emocjonalne aż do ekstatycz­

n e g o im p ro w iz a c y jn e g o fin a łu . P raw ykonanie K rzesa n eg o n a „W ar­

szaw skiej Jesien i” w yw ołało w praw ­ dzie w ybuchow y entuzjazm publiczno­

ści, lecz u krytyków - konsternację.

Padały z ich strony opinie druzgoczące (wyrafinowanyprymityw, kom pletny

nie-trzańską o kazała się n a tyle głęboka, że na długo ju ż nie znikła z jego im pulsów tw órczych. N ajp ierw zn alazła ujście w nasyconym niem al rom antycznym dram atyzm em poem acie sym fonicznym Kościelec 1909 upamiętniającym tragicz­

ną śm ierć M ie cz y sła w a K arło w ic z a p o d la w in ą śn ie żn ą (1976); później ujaw niła się w urzekającej sw ym liry­

zm em pieśni Siw a m gła na baryton i o r­

kiestrę (1979), wreszcie po latach w ybu­

chła w ręcz przew yższającą K rzesanego szaleńczą rytmiką w zamykającej cykl ta­

trzański O raw ie na orkiestrę sm yczko­

w ą (1 9 8 6 ); m o ty w y p o d h a la ń s k ie , a zwłaszcza ich energetyzujące rytmy ta ­ neczne są w yczuw alne i w innych p ó ź­

niejszych dziełach.

* * *

N

iemal jednocześnie z bodźcam i pod­

halańskimi pojawiły się w twórczości Kilara inspiracje patriotyczno-religijne.

N ajpierw ujawniły się one w utworze na chór i orkiestrę Bogurodzica o niespo­

tykanej dotąd w polskiej muzyce koncep­

cji u ję cia średniow iecznej m odlitw y rycerstwa polskiego w deklamatorsko-re-Wojciech Kilar, 1959 r.

śniej H enrykiem M ikołajem G óreckim i K rzysztofem Pendereckim .

W tym okresie kom pozytor jednakże nie zadow alał się li tylko ekspansyw no- ścią w swej m uzyce, co w ykazała ujm u­

jąca prostota form y i redukcja użytych środków w takich „w yciszonych” utw o­

rach jak Solenne (1967), Upstairs-Down- stairs (1971), Przygrywka i kolęda (1972).

§ wypał, epatow anie starzyzną, naw rót 'S do socrea lizm u ), ale te ż p o ch w aln e

^ i w ręcz p rorocze (apołogia góralszczy- J zny, p r z y której blednie słynny balet K arola Szym anow skiego, m anifestacja

| w olności, p o w iew św ieżego pow ietrza,

| utw ór ważny, ma w szelkie dane by stać

"P, się przebojem ).

N ajbliższa przyszłość potwierdziła ra- S cje kom pozytora. Krzesany - który rów-

| nie dobrze m ógłby nazywać się poem a-B, tem choreograficznym -isto tn ie stał się 2 przebojem , najbardziej znanym dziełem t? Kilara ulubionym przez publiczność i naj­

częściej w ykonyw anym na całym świe- cie. W je g o postaw ie tw órczej b ez­

sprzecznie odegrał rolę przełom ow ą.

Zapoczątkował bowiem deklarowany już w m łodości okres pełnej swobody w do­

borze w łasnych środków warsztatowych i w yrazow ych, b ez niem al w ów czas

„obow iązkow ej” zależności w ielu in­

nych kom pozytorów od aktualnie m od­

nych technik i tendencji estetycznych „no­

wej m uzyki” .

Dzieło to nie było jednorazow ym epi­

zodem tw órczym K ilara inspirow anym folklorem. M ało kto dziś uświadamia, że motyw inicjalny Krzesanego jest ekspan­

syw ną, w ręcz drapieżną w sw ym w y ra­

zie tran sk ry p cją m elo d ii beskidzkiej Góralu od Żyw ca ze suity baletowej skom ponow anej przez niego dla Z e ­ społu Pieśni i Tańca „Ś ląsk” . F ascyna­

cja kom pozytora m ifeyką i przyrodą

ta-cytatywnych heroicznych partiach - oczy­

wiście z heroicznie eksponowanym cyta­

tem tej najstarszej polskiej melodii (1975).

Inspiracje te osiągnęły swoiste apogeum w latach 1979-1984, w których niepoko­

je społeczno-polityczne spow odow ały wprowadzenie w kraju stanu wojennego.

Skom ponowane w tym czasie utw ory chóralno-orkiestrowe (Exodus, Yictoria, Angelus) były z jednej strony przede wszystkim naturalnym uzewnętrznieniem głębokich uczuć religijnych kompozyto­

ra, z drugiej - artystycznym wydźwiękiem jego emocjonalnego stosunku do zaistnia­

łych wydarzeń.

I tak np. prawykonanie Exodusu (1981), dzieła inspirow anego biblijnym opisem przejścia ludu Izraela przez M orze Czer­

w one, stało się sensacją zarów no ze względu na jego koncepcję warstwy m u­

zycznej ja k i sem antycznej. W arstwę m u z y cz n ą u k sz ta łto w a ł k o m p o z y to r na zasadzie zaskakująco pow olnego roz­

w oju napięcia em ocjonalnego przez w a­

riacyjnie w zbogacaną prostą melodię he­

brajską aż do wszechogarniającej radosnej ekstazy. Semantyczna zaś, zawarta w żar­

liw ie recytow anym łacińskim tekście Ecce venitpopulus tuus Domine, stała się przez słuchaczy aż nadto kojarzona z me­

taforą ów czesnej m asow ej em igracji (exodusu) Polaków z przyczyn politycz­

nych.

Podobnie odczytaną była w ym ow a ideowa aluzji słów króla Jana Sobieskie­

go veni, vidi, vici w ypow iedzianych po świetnym zwycięstwie pod Wiedniem a wyeksponowanych przez Kilara w krót­

kim, ale bardzo ekspansyw nym wyrazo- wo utw orze Yictoria skom ponow anym w roku 1983 dla upam iętnienia p ie l­

grzym ki Jana Paw ła II do kraju. Ż arli­

wość religijna kom pozytora ujaw niła się także w dziele o najw yższym stopniu dramatyzmu Angelus (1984) przez zasto­

sowanie pomysłu twórczego, na który nie odw ażył się żaden z kom pozytorów w historii: recytację chóru - od szeptu do dram atycznego krzyku - pełnego dziesiątka modlitwy Zdrowaś Mario; ten do głębi przejm ujący środek w yrazu potęguje dodatkowo aluzyjne do sytuacji społeczno-politycznej w kraju w yekspo­

now anie partii w okalnych w błagalnej p ro śb ie mócll się za nam i TERAZ...

TERAZ...

Tego ro d zaju m uzyczne koncepcje W ojciecha K ilara, przełam ujące stereo­

typy w ujęciach form alnych, w yrazo­

w ych i w doborze środków dźw ięko­

w ych, były w ów czas tak now atorskie, że - podobnie ja k w dyskusjach po K rze­

sanym - w niektórych kręgach krytyków budziły w ątpliw ości lub sprzeciwy. Jed­

nakże ich ładunek emocjonalny w zrusza­

jący publiczność i poryw ający ją do fre- netycznych ow acji, a także czytelny zwłaszcza dla Polaków, ideowy kontekst tych dzieł, zdom inow ały w szelkie opo­

ry tradycjonalistów . Z dzieł tych - obok K rzesanego - najw iększą popularność osiągnął E xodus w ykonyw any naw et daleko po za granicam i kraju.

W późnym okresie swej tw órczości W ojciech K ilar zw rócił się do w ielkich form religijnych często nadając im b o ­

gatą szatę w olcalno-orkiestrow ą. N aj­

pierw , po u pływ ie co najm niej 15. lat od A ngelusa, p o w sta ła M issa p ro p a ce (2002), a następnie, po dalszych pięciu la ta c h , s e ria h y m n ó w : M a g n ific a t (2006), Te D eum , Veni kreator i H ym n p a sc h a ln y (2008). W przeciw ieństw ie do od lat panującej w E uropie tradycji nad aw an ia m szom chw alebno-uroczy- stego charakteru m uzyki jego M issa pro p a c e ujęta została - za w yjątkiem rado­

snego G loria - w nastro ju błagalnym . Tak głębokiego skupienia pokutnego ja ­ ki o siągnął on w K y rie elejson trudno d oszukać się naw et u najw iększych m istrzów m uzyki. To w ybitne dzieło p rzep ełn io n e je s t nastrojam i liryczny­

mi odzwierciedlającym i pełną uw ielbie­

n ia adorację B oga, uduchow ioną ko n ­ tem plację, pragnienie pokoju; podobne stany transcendentnego skupienia, po ­ bożnej żarliw ości a także ekstatycznych uniesień cechują i w spom niane hymny.

Swych głębokich uczuć religijnych kompozytor nie w ahał się wyrażać nawet i w utw orach o przeznaczeniu koncerto­

wym. II część I Koncertu fortep ia n o w e­

go wypełniona jest powszechnie śpiewa­

ną w polskich kościołach ludową w ersją melodii kantyku Zachariasza Benedictus;

Sym fonia A dw entow a utrzym uje słucha­

cza w n astro ju głębokiej m edytacji, zw łaszcza w pierw szych dwóch czę­

ściach, w których najpierw w yw ołuje ją skupiona m elodia chorału gregoriań­

skiego, a w drugiej - pełna ekspozycja przejm ującej w swym w yrazie pokutnej pieśni Jezu do m nie przyjdź.

'••i y^y

m R l k u r : k ' i ;

m m

gSSS18^IS85SiS@8iKili8' p p ' - = p ? f HS

. - © - & - t £* o o

& V I ■££ f w

. r ,

l i i l i i a i i

■ M m

<? -- «i - -5-<-3

* > ^ i

m m ii i l i l l l

Wojciech Kilar, „ Uwertura Uroczysta”, 2010 r., fragmentu partytury

F FF

i§pSipf i . «• /"

: I T-f 1

Bat

aa

-t '

7 -

W ’&

.

}

! 1 - " J

'■

f T""

jfhti

'' ■ ■ o

® f v : f:

■ '

i p n • m i n ■ i

i

i

§

, x

-■i

Fot. PiotrSobski, ze zbiowMuzeumHistorii Katowic

*32

W

ojciech Kilar ulegał też innym niż religijnym bodźcom motywującym jego niektóre dzieła. Np. dedykacja „Wę­

grom ” um ieszczona na partyturze utw o­

ru z roku 1957 Oda Bela B artok in me- moriam - była dyskretnym podkreśleniem solidarności z rewolucją w ęgierską 1956 roku; byłem szczerze zdziwiony, gdy szukając w ów czas w nutach cytatów z Bartoka natrafiłem na cytat... rosyjskiej pieśni „Katiusza” - jako sprytnie zakamu­

flow ane w skazanie na spraw ców agresji sowieckiej. Springfleld Sonnet pow stał pod w pływ em w iadom ości o zabójstwie prezydenta Stanów Zjednoczonych Ke- neddy’ego, sym fonia III - Septem ber Sym phony - upam iętniła tragedię zam a­

chu na W orld Trade Center w Nowym Yorku, Sinfonia de motu (IV) - mało jesz­

cze znane rozległe, w ręcz filozoficzne dzieło dedykowane fizykom oparte zosta­

ło na m otyw ice w ywiedzionej z litero­

w ych sym boli pojęć fizycznych oraz na tekstach z Boskiej Kom edii Dantego, zaś II Koncert fortepianow y komponowa­

ny był w atm osferze nastrojów w yw oła­

nych tragiczną katastrofą sm oleńską.

W szystkie wym ienione tu dzieła św iad­

czą o ich autorze jako o kompozytorze nie ograniczającym się li tylko do inspiracji ściśle m uzycznych, lecz także poddają­

cym się impulsom płynącym z różnorod­

nych przejaw ów w spółczesnego życia.

O

prócz repertuaru do bezpośredniego w ykonania estradow ego olbrzym ią część swoich działań twórczych pośw ię­

cił W ojciech K ilar m uzyce filmowej.

Emanuje z niej nadzwyczajna naturalność w dostosow yw aniu się do w ym ogów scenariuszy o zróżnicow anych akcjach dram atycznych, kontekstach filozoficz­

nych lub sytuacyjnych. W ich charakte­

rystyce dźwiękowej kom pozytor w prze­

dziw ny sposób łączy sw e oryginalne pomysły powstałe w procesie doskonale­

nia własnego warsztatu kom pozytorskie­

go w repertuarze wokalno-symfonicznym z bogatą paletą środków stylistycznych zgodnych z stylami i estetyką epok, któ­

rych dane filmy dotyczą. Perfekcyjnie wy­

czuw ając specyfikę m uzyki filmowej celuje on przy tym w doskonałych pasti­

szach zarówno m elodii o w ysublim ow a­

nym liryzmie ja k i w stylistyce dawnych i w spółczesnych form tanecznych. N ie sposób powołać się tu na wszystkie przy­

kłady jego m uzyki film owej, ale trudno pow strzym ać się od zachw ytu nad dw o­

m a uroczym i urzekającym i swą zw iew ­ ną lekkością walcami z filmów Trędowa­

ta i Z ie m ia o b ieca n a , czy n ie m al

„ n ie b ia ń s k im ” liry z m e m k a n ty le n y w Sm udze cienia lub dram atycznym , w ręcz drapieżnym tangiem z Zazdrości i medycyny, któż z nas nie uległ zniew a­

lającej do obejrzenia serialu Przygody Pa­

na Michała jedynej w swojej tęskno-epic- lciej w y m o w ie in w o k a c y jn e j p ie śn i o słowach W stepie szerokim, którego

o kiem n a w e t so k o lim n ie z m ie ­ rzysz - wstań unieś głowę, w słuchaj się w słowa pieśni o małym rycerzu; a ju ż z pew nością do w ydarzeń socjologiczno- -kulturowych należy też fakt, że z m atu­

ralnych studniówek zniknął spontanicz­

n ą d e c y z ją m ło d z ie ż y u św ię c o n y w ieloletnią tradycją sentymentalny polo­

nez Pożegnanie O jczyzny O gińskiego z a stą p io n y u ro c z y sty m , b o h a te r­

skim, - a nawet nieco buńczucznym - po­

lonezem z Pana Tadeusza.

Jako autor m uzyki do stu kilkudziesię­

ciu filmów K ilar zyskał niekwestionowa­

ną opinię jednego z najwybitniejszych kom pozytorów tej dziedziny sztuki, po­

dzielaną przez wielu znakomitych reżyse­

rów polskich i obcych utrzym ujących z nim nieraz w ieloletnią w spółpracę.

P rz ed e w sz y s tk im trz e b a w sk az ać na szczególnie trw ałe w spółdziałanie W ojciecha Kilara z Krzysztofem Zanus­

sim w w ielu jego refleksyjnych film ach krajow ych, zw łaszcza zagranicznych;

śląskiego - m.in. kilkakrotnie przyznane nagrody województwa katowickiego i pre­

zydenta Katowic, M etropolity Katow ic­

kiego „Lux ex Silesia”, im. Wojciecha Korfantego, im. Juliusza Ligonia, „Śląski O skar” , „Am icus Silesiae” , honorowe obyw atelstwo Katowic i W odzisławia a także tytuły doktora honoris causa U niw ersytetu O polskiego i Śląskiego.

T

ego rodzaju przejaw y w ysokiej oce­

ny m uzyki W ojciecha K ilara wśród znawców ja k i w zrastająca jej recepcja zwłaszcza w zróżnicowanych warstwach społecznych pozw alają uznać jego tw ór­

czość za jeden z najbardziej interesujących fenom enów kulturow ych naszej w spół­

czesności.

Tkwi on przede wszystkim w łatwo roz­

poznaw alnym , w ysoce oryginalnym sty­

lu tego znakomitego kompozytora, w któ­

rym wyróżniającą się cechą je st prostota

Z maturalnych studniówek zniknął spontaniczną decyzją mło­

dzieży uświęcony wieloletnią tradycją sentymentalny polonez Po­

żegnanie Ojczyzny Ogińskiego zastąpiony uroczystym, bohater­

skim - a nawet nieco buńczucznym - polonezem z Pana Tadeusza.

przykładow o w ym ienić należy także

nizacjach m.in. takich dzieł literatury polskiej jak Ziemia obiecana, Zemsta, Pan Tadeusz - ze Stanisławem Różew iczem (Głos z tamtego świata, Westerplatte, Sa­

motność, Romantyczni, Szklana kula), a także z Rom anem Polańskim (Śmierć i dziewczyna, D ziewiąte wrota, Pianista), Jerzym Hasem (Lalka,) Tadeuszem K on­

motność, Romantyczni, Szklana kula), a także z Rom anem Polańskim (Śmierć i dziewczyna, D ziewiąte wrota, Pianista), Jerzym Hasem (Lalka,) Tadeuszem K on­

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 2 (Stron 39-43)

Powiązane dokumenty