• Nie Znaleziono Wyników

Lasy dla budżetu

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 2 (Stron 54-58)

która i na lasy sprowadziła niewyobrażal­

ną klęskę. I choć system powojenny oraz ogromne potrzeby rozwijającej się wów­

czas gospodarki nie bardzo lasom sprzy­

jały, dzięki leśnikom ich gospodarstwo przetrwało.

W latach 1969-1990 na powrót zaczę­

ły się w nim korzystne przemiany.

W grudniu 1968 roku rozporządzeniem Rady Ministrów powołano ponownie or­

ganizację gospodarczą pn. Lasy Pań­

stwowe. Nadano im osobowość prawną, wpisano do rejestru przedsiębiorstw. La­

sy publiczne, jako organ administracji pań­

stwowej, zaczęły funkcjonować według zasad rozrachunku gospodarczego. Dodaj­

my, w bardzo trudnych warunkach kata­

strofalnego zniszczenia środowiska natu­

ralnego.

Po transformacji ustrojowej, w 1991 r.

przyszła im z pomocą nowa ustawa o lasach. Zapisano w niej konieczność za­

chowania i wielofunkcyjnego użytkowa­

nia lasów przez obecne i przyszłe poko­

lenia.

W lipcu 2001 roku tę podstawową za­

sadę utrwaliła kolejna ustawa o zachowa­

niu narodowego charakteru strategicz­

nych zasobów naturalnych kraju. Jej Art. 3. brzmi: „gospodarowanie strategicz­

nymi zasobami naturalnymi jest prowadzo­

T W @ R

ne zgodnie z zasadą zrównoważonego roz­

woju w interesie dobra ogólnego”.

Był to pierwszy obywatelski ustawowy projekt, który miał strzec w sposób szcze­

gólny zasoby naturalne, stanowiące wła­

sność Skarbu Państwa, w tym lasów, nie podlegających przekształceniom własno­

ściowym!

Zabójczy haracz

D

okładnie 28 stycznia 2014 roku, na krótko przed zbliżającym się jubile­

uszem 90-lecia Lasów Państwowych Sejm przyjął zmiany w ustawie o lasach koalicyjną większością głosów PO i PSL.

Przy zgodnym sprzeciwie całej opozycji.

Od prawej do lewej strony, co prawie się nie zdarza.

Nowe zapisy nałożyły na PGL „Lasy Państwowe” obowiązek odprowadzania od 2016 roku do budżetu państwa dwu pro­

cent rocznych przychodów ze sprzedaży drewna. Niezależnie od tej ustawowej da­

niny, w tym i następnym roku mają też PGL LP, zgodnie ze znowelizowaną usta­

wą, zasilić kasę państwa kwotą 1,6 miliar­

da złotych z kapitału własnego. To znaczy wpłacić 800 min złotych w 2014 roku i ta­

ką samą sumę w roku 2015! Wpłaty ma­

ją być dokonywane w równych ratach kwartalnych.

Szokuje nie tylko wysokość kwot, wy­

pracowanych przez Lasy Państwowe na cele publiczne, z ochroną strate­

gicznych zasobów środowiska - na­

szego dobra narodowego na czele.

Równie silne emocje budzi sposób pro- cedowania nowelizacji ustawy, jak i oko- łorządowe uzasadnienia skutków tej regulacji.

Bez powoływania się na rzetelne analizy ekono­

miczne oraz opinię pu­

bliczną ferują one oceny powierzchowne i niepraw­

dziwe. W rodzaju: dodat­

kowe kwoty z leśnictwa, trafiające do budżetu pań­

stwa nie wpłyną negatyw­

nie na realizację jego zadań ustawowych czy stwier­

dzenie, że projekt założeń do zmian ustawy o lasach był konsultowany społecz­

nie. Tymczasem umiesz­

czono go tylko w ostatniej chwili na stronie interneto­

wej Rządowego Centrum Legislacji i Ministerstwa Środowiska!

Próby sięgania po le­

śne pieniądze czy pomy­

sły o sprywatyzowaniu polskich lasów publicz­

nych, zdarzały się wcze­

śniej .

Las skoszony przez tornado

Pierwsza miała miejsce na przełomie stu­

leci, gdy rząd Jerzego Buzka przedstawił projekt ustawy, zmieniającej status praw­

ny przedsiębiorstwa Lasy Państwowe na jednoosobową spółkę Skarbu Państwa.

Gdyby do tego doszło, dziś część lasów by­

łaby już sprywatyzowana. Pozostała, pań­

stwowa ich część podzieliłaby z pewnością los takich strategicznych branż gospodar­

czych Polski jak np. stoczniowa czy nie­

wypłacalna górnicza. Ale jest ich więcej.

Źle zarządzane państwowe spółki, obcią­

żały i dalej obciążają dziurawy budżet.

Nie powiodło się również drugie podej­

ście do włączenia zbyt dobrze gospodaru­

jących w imieniu Skarbu Państwa Lasów Państwowych do sektora finansów pu­

blicznych w 2010 roku. Zebrano milion podpisów.przeciw, minister Rostowski wy­

cofał się ze swojego pomysłu.

Tym razem poszło błyskawicznie, cho­

ciaż społeczeństwa nikt o zgodę nie pytał!

Tempem procedowania nowelizacji o lasach zaskoczeni zostali nawet sami leśnicy.

W kosmicznym tempie

M

inister Środowiska wprawdzie za­

prosił stowarzyszenia i organizacje leśne oraz dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych na kon­

sultacje projektu nowelizowanej rządo­

wej ustawy o lasach, gotowego już 18 grudnia ub. roku, ale... email w tej spra­

wie rozesłano w okresie świątecznym, dokładnie 27 grudnia ub. roku. Zainte­

resowani dyrektorzy i związkowcy mie­

li się stawić 2 stycznia br. Wcześniej o ta­

kim kształcie projektu nie byli informowani. Nie było też możliwości przekonsultowania go wewnątrz leśnych środowisk. Obecni na spotkaniu zdoła­

li jedynie podtrzymać swoje stanowisko z argumentem, że PGL Lasy Państwowe mogą bez szkód dla gospodarki leśnej przekazać w dwu najbliższych latach maksymalnie 1 miliard złotych. Pod wa­

runkiem, że wyhamują inwestycje

Pejzaż beskidzki po gradacji komornika

i wprowadzą niekorzystny dla lasów pro­

gram oszczędnościowy. Poprosili też o przesunięcie terminu procedowania no­

welizacji ustawy i ustalenia terminu mogących odbyć się konsultacji z orga­

nizacjami leśnymi. Bezskutecznie.

Już 7 stycznia do Marszałek Sejmu tra­

fia z kancelarii premiera projekt ustawy 0 zmianie ustawy o lasach. Z informacją, że do prezentowania stanowiska Rządu jest upoważniony Minister Środowiska, (czyli powołany niedawno Maciej Gra­

bowski, finansista. Ten sam, który pod­

czas prezentacji nowego gabinetu mini­

strów oświadczył, że jego głównym zadaniem jest przyśpieszenie wydobycia gazu łupkowego. I jak się wkrótce mia­

ło się okazać - także łatanie lasami dziury budżetowej).

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz już na­

stępnego dnia - 8 stycznia kieruje projekt tej ustawy do Komisji Finansów Publicz­

nych oraz Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.

Po pierwszym jego czytaniu w komisjach, a nie na posiedzeniu plenarnym Sejmu, ko­

misje wnoszą: „Wysoki Sejm uchwalić ra­

czy projekt ustawy z druku 2041 bez po­

prawek.”

I uchwalił koalicyjną większością gło­

sów nowelizację ustawy o lasach z 1991 r. Według scenariusza jej pomysłodawców 1 wnioskodawców. Bez poprawek, ale na szczęście, przy narastającym sprzeci­

wie wszystkich partii opozycyjnych i wszystkich autorytetów leśnictwa!

Można sądzić, że prawdziwa burza w sprawie lasów dopiero przed nami.

Zgody nie ma!

P J Q już rozpoczęło zbieranie podpi- F l i J sów o przeprowadzenie ogólno­

krajowego referendum nie tylko w spra­

wie przyszłości lasów państwowych, ale i zapobieżeniu wolnemu obrotowi polską ziemią od 2016, na co zezwoli zapis z Traktatu Akcesyjnego z Unią.

Krajowy Sekretariat Zasobów Natu­

ralnych, Ochrony Środowiska i Leśnic­

twa NSZZ „Solidarność” w swoim piśmie do Prezydenta RP napisał o bul­

wersującym dla Związku braku jakich­

kolwiek konsultacji w sprawie uchwa­

lonych zmian w ustawie o lasach.

Uchwalonych w trybie nadzwyczaj­

nym, co jest niedozwolone w przypad­

ku stanowienia prawa o daninach pu­

blicznych. Zdaniem związkowców złamano również zakaz działania prawa wstecz (skoro 1,6 mld złotych wyrwa­

ne dla budżetu to oszczędności z kilku­

nastu ostatnich lat) oraz zasadę równo­

ści podmiotów wobec prawa (opłatami obciążono tylko PGL „Lasy Państwo­

we”, gospodarujące na 77 proc. leśnej powierzchni kraju).

Przeciwko takiej zmianie ustawy czyli kolejnemu uchyleniem drzwi dla prywa­

tyzacji osłabionych na początek finanso­

wo, z czasem też kondycyjnie, Lasów Pań­

stwowych, są (z wyjątkami), byli ministrowie środowiska, wszystkie orga­

nizacje leśne i przyrodnicze oraz autory­

tety naukowe w tej dziedzinie.

Szkoda tylko, że ludzie tak mało o grze lasami wiedzą. To widać temat mało me­

dialny. Wyjaśniają najpełniej stanowisko Polskiego Towarzystwa Leśnego, jednej z najstarszych tego typu organizacji w Eu­

ropie. (Działa od 1882 roku, skupia po­

nad 4,7 tys. członków).

Czytamy w nim m.in.: rozumiemy po­

trzebę wzmocnienia finansów państwa z zasobów Lasów Państwowych, ale spo­

sób, jaki zaproponowano, poprzez zmia­

ny w ustawie o lasach z 1991 r. budzi nasz zdecydowany sprzeciw. Kwoty skumulo­

wane w ciągu dwu lat (2014 i 2015 r.) oraz po ponad 100 min zł rocznie w każdym na­

stępnym rokiem, to kwoty olbrzymie.

Oznaczają one opodatkowanie każdego hektara drzewostanu Lasów Państwo­

wych kwotą prawie 115 zł, co daje rocz­

nie 1,9 min zł na przeciętne nadleśnictwo.

(Jest ich w Polsce 430!)

Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

Zapadły las Nadleśnictwa Katowice

Warto przypomnieć, że PGL LP funk­

cjonują na zasadach gospodarki rynkowej, pokrywając koszty działalności oraz na­

kłady na rozwój z własnych przychodów.

Lasy Państwowe realizują wszelkie płat­

ności na rzecz celów publicznych w po­

staci podatków, opłat, składek na ubezpie­

czenia społeczne i inne. Podatki te są źródłem budżetu centralnego, jak i budże­

tów samorządowych. Tylko podatek leśny w 2012 roku wyniósł 168 min złotych.

PGL jest też płatnikiem podatków i opłat na cele publiczne. Płatności te wynoszą po­

nad 2 miliardy rocznie. W latach 2009- 2012 PGL LP uzyskało wynik finansowy w kwocie 1.623,5 tys., a zatem kwota ob­

ciążenia 1.600,0 tys. zł pozbawia Lasy Państwowe środków na rozwój.

Istnieje też wiele innych niejasności, wątpliwości i pytań obciążenia Lasów Państwowych dodatkową daniną. Ustawa o lasach z 1991 roku dotyczy wszystkich form własności. Także lasów prywatnych, gminnych czy państwowych innych resor­

tów, stanowiących aż 23 proc. łącznego obszaru lasów kraju. Złamano w tym przypadku konstytucyjną równość wobec prawa. Wysokie wpłaty znacząco ograni­

czają zaplanowane inwestycje i plany roz­

wojowe, pozbawiają Lasy Państwowe rezerwy w postaci środków reasekuracyj­

nych na wypadek klęsk żywiołowych i po­

żarów na wielkich obszarach (nigdzie na świecie lasów się nie ubezpiecza!) oraz środków niezbędnych na odbudowę eko­

systemów. Tak wysoka wpłata uniemoż­

liwi realizację przedsięwzięć inwestycyj­

nych, służących ochronie przyrody, edukacji leśnej, rekreacji i turystyce, po­

pularyzacji wiedzy itp.

Zasoby materialne i finansowe Lasów Państwowych, znacząca część majątku Skarbu Państwa, nie są własnością kon- kretnego ministerstwa i rządu. Zasoby le- śne gromadzone są od dziesiątków, a na-

» wet setek lat, stanowią zasób strategiczny, podstawowy element infrastruktury eko­

logicznej kraju. Jako takie, przez większość społeczeństwa traktowane są jako dobro

Lasy pszczyńskie ja k za dawnych łat...

narodowe, zdecydowanie przez nie bronio­

ne przed ewentualną prywatyzacja i repiy- watyzacją.

Pod tym stanowiskiem podpisał się wielki autorytet naukowy, prof. dr hab. An­

drzej Grzywacz, prezes Polskiego Towa­

rzystwa Leśnego. Bez wątpliwości, nie tyl­

ko w imieniu środowiska naukowego i leśników.

Polskie Lasy Państwowe funkcjonują wzorcowo. Nagroda UNESCO, wręczo­

na im w grudniu ub. roku w Rio de Jane­

iro, podczas Światowego Forum Nauki jest podziękowaniem za wybitne osiągnięcia w ochronie przyrody i środowiska oraz prowadzenie zrównoważonej gospodarki leśnej. Także za praktyczne podejście do ekologicznych, społecznych i ekono­

micznych funkcji lasów. I ich otwartość dla ludzi! To wzór nie tylko dla Europy!

G dy zabraknie pieniędzy T ) / ^ T LP są największą w Unii Eu- A _L/ rapejskiej organizacją dobrze zarządzającą lasami Skarbu Państwa. Bez osobowości prawnej, gospodarują w opar­

ciu o 17 Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych i 430 nadleśnictw. I wspól­

ny „fundusz leśny”, który służy wyrów­

nywaniu szans czyli niedoborów finanso­

wych w słabszych, z różnych przyczyn, nadleśnictwach. Tych zlokalizowanych na obszarach zagrożonych i poszkodowa­

nych zjawiskami klęskowymi.

Takich jest najwięcej w wojewódz­

twie śląskim. Ciężko doświadczonych skażeniem środowiska, degradacją po­

wierzchni ziemi, klęskami żywiołowy­

mi czy naporem przeludnionej aglome­

racji. Lasy śląskie nie pachną jak Bory Tucholskie i dalej znikają, gdy zapada się pod nimi ziemia na węglu. Ale i one po upadku starego przemysłu, dzięki determinacji leśników, podnosi­

ły się z kolan, łapiąc jak ludzie, zdrow­

szy oddech. Potrzebowały jednak soli­

darnego wsparcia finansowego, co jest oczywistą, leśną praktyką.

Strach pomyśleć, co mogłoby się dziać, gdyby w śląskich czy lasach in­

nych regionów wybuchł dziś pożar jak ten po długotrwałej suszy w 1992 roku w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie.

Wówczas doszczętnie wraz z glebą, spłonęły drzewostany na ponad dziewię­

ciu tysiącach hektarów. Ogień zbliżał się do pobliskich zakładów chemicznych.

Kto i za co podjąłby próbę odtwarzania tego lasu, wyposażył go w nowoczesną infrastrukturę przeciwpożarową, zapew­

nił sadzonki, uruchomił cały potencjał na­

uki, by las mógł powrócić na stałe? Dziś, jeszcze bardzo wrażliwy, rośnie od no­

wa. I budzi nadzieję.

Kto zmierzyłby się z komikiem, naj­

większym szkodnikiem lasów, który jak szarańcza zaatakował kilka lat temu, te be- skidzkie? Naukowcy pracowali tam na miejscu, w przestrzennych laboratoriach nie do ogarnięcia. Zatrudniono też czaso­

wo pracowników, kilkakrotnie podchodzą­

cych do dziesięciu milionów zaatakowa­

nych drzew, by je oznaczyć i działać, zanim buszujące w drzewach komiki do­

czekają się kolejnego potomstwa?

Co będzie, gdy przez polskie lasy przejdzie trąba powietrzna i skosi je jak zboże. Tak zdarzyło się w 2008 roku w Nadleśnictwie Herby, na kilkuset hek­

tarach. Niszczycielską moc trąby po­

wietrznej oszacowano na ponad 10 min złotych! Niedługo po tym z jeszcze więk­

szą siłą tornado przemierzyło lasy Koszę­

cina, Rudzińca i Strzelec Opolskich, po­

zostawiając swój zabójczy ślad na długości 60. kilometrów.

Dwa lata później korony drzew w ślą­

skich lasach w rejonie Częstochowy zaata­

kowała szadź i okiść, a następnie silny mróz skuł je lodem o grubości kilłomastu centy­

metrów. I ten las zginął pod jego ciężarem.

Kto uratuje lasy, gdy leśnikom zabraknie pieniędzy?

Do kogo należą polskie lasy? Do dziu­

rawego budżetu czy przyszłych pokoleń?

JOLANTA MATIAKOWSKA

Fot. Ł.Łukasik

tej, pierwszej w dorob­

ku Roberta Talarczy- ka jako nowego dyrektora Te­

atru Śląskiego w Katowicach, premierze spodziewano się wiele. Apetyt na powtórzenie sukcesu „Piątej strony świata”

według powieści Kazimierza

czym gniazdem” Dale’a Was- sermana, według powieści Ke- na K eseya, je st zaledwie potaniała. Robert Talarczyk to pokazał.

Trudno się jednak dziwić, żeby portret skarlałego społe­

czeństwa wiodącego spsiałe życie, mógł się spodobać tym, którzy przeszli przez Morze Czerwone i dotarli do Ziemi

Obiecanej. Każde pokolenie ma bowiem ta­

ki „Lot nad kukułczym gniazdem”, na jaki zasługuje.

Kilka dni przed premierą „Lotu nad kukuł­

czym gniazdem” prowadziłam w Koźlu spotkanie z Mariuszem Szczygłem. Wybit­

ny reportażysta opowiadał o tym, jak zadał swym czeskim czytelnikom pytanie, czym jest dziś odwaga. Odpowiedzi można uznać za zaskakujące: odwaga to wyrażenie poglą­

du innego niż zdanie szefa, odwaga to prze­

konanie odmienne niż zdanie współpra­

cowników, odwaga to przeżycie kilkunastu dni w korporacji po ujawnieniu swoich, stojących w kontrze do pozostałych osób, po­

glądów. Mariusz Szczygieł zamierza temat ten drążyć także u nas, w Polsce. A mnie się wymarzonym raju demokracji, na straży której stoi podobno państwo prawa, mocno ogranicza dziś definiowanie wolności i od­

wagi. Konieczność trudnych wyborów i nie­

ustanne podejmowanie ryzyka zostały wtło­

czone w ciasne, choć klim atyzow ane pomieszczenia korporacji. Bunt nie jest w cenie. W cenie jest sukces, zachowanie młodości i szybkie, oparte na konsumpcji, nie na wartościach filozoficznych, tempo życia.

Jakże więc czynić z tego zarzut, że u Rober­

ta Talarczyka psychiatryczny szpital jest wesołym domem dla nieszkodliwych waria­

tów? A może to świadome nawiązanie do starego dowcipu, w którym o Polsce mó­

wi się, jak o najweselszym baraku w socja­

listycznym obozie?

Ken Kesey „Lot nad kukułczym gniazdem”

napisał ponad pięćdziesiąt lat temu. W Pol­

sce - z racji cenzury - powieść i głośny, na­

kręcony w 1975 roku, film Milosa Formana, weszły do obiegu z opóźnieniem. Poprzedził je, fantastyczny pod względem artystycznym, spektakl Zygmunta Huebnera, wystawiony w 1977 roku w Teatrze Powszechnym w War­

szawie. Niespełna rok po jego premierze od­

bywałam w tym teatrze praktykę teatrologicz- ną i miałam okazję „Lot” Huebnera oglądać kilkukrotnie. Do dziś pozostaje dla mnie ta­

jemnicą, dlaczego cenzura nie zobaczyła

czy też nie chciała zobaczyć w tamtym przedstawieniu tego, co widzieli w nim wi­

dzowie - był to wszak manifest wolności czło­

wieka przeciwstawiającego się totalitarnej dyktaturze. To przedstawienie obrosło legen­

dą. I z tą legendą każdy, kto po nie sięga, mu­

si się zmierzyć, póki na widowni może zasiąść ktoś, kto spektakl Huebnera widział, a nie tyl­

ko o nim czytał lub zna jedynie z ustnych przekazów innych osób.

Szpital psychiatryczny vel Kombinat - jak definiuje go narrator powieści Keseya, wódz Brombden - jako metafora mechani­

zmu ucisku jednostki przez system, był w owym czasie znakiem czytelnym dla w szystkich. W końcu o psychużkach w Związku Sowieckim wiedzieliśmy nie tyl­

ko z literatury, choć przecież i tam były opi­

sywane. Vide „Mistrz i Małgorzata” Bułha­

kowa, a w polskiej beletrystyce głośna w tamtym czasie powieść „Obłęd” Jerzego Krzysztonia, ukazująca bezradność jed­

nostki wobec Historii, która wyprzedziła aż o trzy lata pierwsze wydanie po polsku „Lo­

tu nad kukułczym gniazdem” .

W tamtych czasach obłęd, także ten zbio­

rowy, był buntem, sprzeciwem wobec tam­

tej rzeczywistości. A była to rzeczywistość, w której dążono do tak znakomicie opisanej przez Keseya „całkowitej demokracji”, u nas zwanej „demokracją socjalistyczną”. Owe przymiotniki, poprzedzające słowo „demo­

kracja”, były przymiotnikami niwelujący­

mi - j a k trafcie określił to klasyk kabaretu Jacek Federowicz.

Czytelny na przełomie lat siedemdziesią­

tych i osiemdziesiątych klucz interpretacyj­

ny „Lotu nad kukułczym gniazdem” jest już dziś passe. Talarczyk musiał zredefmiować więc McMurphy’ego i siostrę Ratched oraz Kombinat, nad którego regułami ona czuwa.

Już we foyer teatru aktorzy - personel i pa­

cjenci szpitala psychiatrycznego - wchodzą w interakcję z widzami. Przechadzają się wśród nich Billy Bibbit - Bartłomiej Błasz- czyński i nie rozstający się z latarką - tzw.

czołówką Martini - Marek Rachoń. Pułkow­

nik Matterson - Antoni Gryzik próbuje przebić się przez tłum na wózku inwalidzkim.

Scanlon - Wiesław Sławik pokazuje bombę, którą konstruuje, by wysadzić świat. Dale Harding - Artur Swięs nerwowo przebiera

1j nogami. Ruckly - Wiesław

^ Kupczak i Ellis - Zbigniew

^W róbel, przemykają pod ścią­

gi nami. Cheswick - Jerzy Gły- frbin, góruje nad wszystkimi.

^ Gdy widzowie siadają w rzę-o dach, Pielęgniarze - Grzegrzę-orz

^ Lamik, Mateusz Znaniecki i Andrzej Warcaba - wchodzą między nie i przypominają, że należy wyłączyć komórki, nie nagrywać i nie fotografo­

wać. Reguły są jasne i podawa­

ne uprzejmie acz stanowczo.

Kombinat tworzymy zatem wszyscy.

Muzykoterapię rozpoczyna hymn „Va pensiero” Verdiego.

Pieśń zniewolonych niesie uko- jenie, bo Kombinat to niebez­

pieczny świat, w którym, by dzisiaj przeżyć, trzeba pod­

porządkować się nie tyle bez­

względnej władzy, co obowią­

zującym regułom , które porządkują egzystencję i nada- j ą jej jakiś'sens. Nawet Doktor Spivey - Jerzy Kuczera - zna w nim swe miejsce, na terapię, którą prowadzi z Siostrą Rat­

ched, przynosi sam krzesełko i grzecznie go odnosi do gabinetu, gdy się ona kończy.

Wśród pragnących takiego „zniewole­

nia” bunt nie jest na miejscu. McMur- phy - Dariusz Chojnacki to więc buntownik bez powodu. Kiedyś była to postać heroicz­

na, dziś - to jej karykatura, hedonista, któ­

ry z przekory i chęci zaimponowania innym zaczyna rozgrywkę z Siostrą Ratched.

Również Siostra Ratched - Katarzyna Brzoska, wbrew literackiemu pierwowzoro­

wi jest młodą i atrakcyjną kobietą - pewnie dlatego, że dziś obowiązuje kult młodości i nawet stare pielęgniarki zwalnia się z po­

sad, zanim doczekają emerytury. To Perfek­

cyjna Pani Oddziałowa, szczupła, z malut­

kimi piersiami, a nie cyborg z wielkim biustem, który jak trybik w maszynie, reali­

zuje jakiś obłąkańczy plan totalitarnego ucisku. Starcie McMurphy’ego i Siostry Ratched kiedyś było starciem gigantów.

U Roberta Talarczyka jest tylko grą skarla­

łych ludzi wiodących spsiałe życie.

Z Kombinatu, w którym jest tak bezpiecz­

nie, a jeśli przydarzy się komuś jakaś tra­

gedia, to dlatego, że naruszył jego reguły i zaburzył dotychczasową harmonię, nie ucieka nawet Wódz Brombden. Kiedy udu­

si poddanego lobotomii McMurphiego, nie wyrwie konsoli do hydromasażu, a znów usiądzie na niej w kucki i zastygnie w me­

dytacji jak Budda. W takiej pozie go widzi­

my od pierwszej sceny i w takiej kończy ten spektakl. Jednak bunt McMurphiego zaowo­

my od pierwszej sceny i w takiej kończy ten spektakl. Jednak bunt McMurphiego zaowo­

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 2 (Stron 54-58)

Powiązane dokumenty