• Nie Znaleziono Wyników

Wokół przemian w Chorzowie

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 2 (Stron 34-38)

N

iewolny od łań­

cucha modyfika­

cji jest również Chorzów. Oczywiście róż­

nie można oceniać skutki i kierunek

— tych przekształceń. Przede wszystkim

^ trzeba jednak pogodzić się z ich obecno-

* * ^ ścią w publicznej przestrzeni, zaakcepto- wać pewien detenninizm w ponad 750-

^ letniej już historii. Na początku rozważań należy także uświadomić sobie, że nie my

pierwsi i nie jedyni boimy się przyszło­

ści i nie potrafimy jej skonkretyzować.

Nie jedyni mylimy się w prognozach.

Zamiast rolnictwa przemysł

J

akim lękiem i poczuciem niepewno­

ści jutra musiała napełniać miesz­

kańców obecnego Chorzowa industria­

lizacja, która rozpoczęła się pod ko­

niec XVIII wieku?! W przestrzeni dotąd zdominowanej przez kulturę agrarną nagle pojawiła się pierwsza huta i zaczę­

to otwierać coraz więcej kopalni. Zapew­

ne ogromne musiało być zdziwienie chłopów z dziada pradziada, gdy nagle pan posyłał ich do zupełnie innego ro­

dzaju pracy. Z pewnością nie potrafili imaginować sobie oswojonych przez wieki krajobrazów bez łąk i pól. Ich wyobraźnia nie była w stanie zabudo­

wać horyzontu kominami i kamienica­

mi, które za sto lat miały zdominować śląski pejzaż. Oto do tej pory wszyst­

ko toczyło się rytmem przyrody, teraz rozpoczynała się era, w której wymy­

ślona przez człowieka technika stopnio­

wo miała przejąć kontrolę nad naturą i ludźmi.

Dla przyszłego Chorzowa industria­

lizacja, zapoczątkowana symbolicznie budową huty żelaza „Kónigshiitte”, zadecydowała o istnieniu najpierw ko­

lonii pod tą samą nazwą, a w ostatecz­

ności aglomeracji w obecnym jej kształ­

cie. Dzisiejszy Chorzów, chociaż wyrósł z rolniczego pnia, jednak prawa miej­

skie nabył niejako w efekcie przemysło­

wej rewolucji. I to właśnie przemysł - hutnictwo, górnictwo i tzw. wielka chemia - przez cały XIX i XX wiek kształtowały tutejszy krajobraz urbani­

styczny oraz życie mieszkańców. Być może z tego właśnie powodu - dwustu­

letniego dziedzictwa - tak trudna była kolejna gospodarcza metamorfoza, tym razem towarzysząca ustrojowej trans­

formacji.

Gospodarcza metamorfoza po 1989

1989 roku przemysł ciężki stop­

niowo zaczął ustępować miejsca małej i średniej przedsiębiorczości.

Ostatni wózek węgla wyjechał z lokal­

nej kopalni w 1995 roku. Chorzów otwarł się również na szkolnictwo wyż­

sze. Pojawiły się nawet ambicje prze­

kształcenia go w miasteczko uniwersy­

teckie. Podjęto się rewitalizacji terenów i obiektów poprzemysłowych, by wspo­

mnieć chociażby odnowę, jaką przeszedł pokopalniany akwen „Amelung” i jego najbliższe otoczenie. Niewątpliwie ko­

rzystne było także odświeżenie Parku Róż oraz rekultywacja znajdujących się na jego terenie stawów. Remont hal sportowych oraz budowę tartanowych boisk na osiedlach czy kompleksu „Haj­

duki” z drugim w mieście basenem należy zapisać po stronie pozytywnych przemian, jakie Chorzów przechodzi w ostatnim dwudziestoleciu. Nie wymie­

niłam jeszcze Drogowej Trasy Średni­

cowej, która odciążyła centrum od nad­

m iernego ruchu sam ochodowego, obniżenia poziomu emisji pyłów, uno­

wocześnienia elektrowni oraz oczysz­

czalni ścieków czy przykrycia Rawy 32

lówce, a i o ten trzeba toczyć czasami nierówną walkę z Opieką Społeczną.

Prywatne gruzowiska

Z

adziwiająca jest również bezsilność władz w zakresie likwidacji gruzo­

wisk i grożących katastrofą budowlaną ruin, które straszą swoją powolną, natu­

ralną śmiercią chociażby na tyłach ul.

Styczyńskiego, w niedalekim sąsiedztwie ul. Truchana. Włodarze zasłaniają się za­

pewne przepisami, tytułami własności, nade wszystko brakiem funduszy.

Na prowizorycznym ogrodzeniu, które de facto pozostaje otwarte dla licznie od­

wiedzającej ten obiekt młodzieży, zawi­

sła po latach tabliczka z informacją: „te­

ren prywatny”. I ten napis ma chyba tłumaczyć i usprawiedliwia wszystko.

Właściciel planował adaptację budyn­

ków na potrzeby Chorzowskiego Parku Technologii Informacyjnych i Komuni­

kacyjnych, jednak po unieważnieniu przetargu w maju 2012 roku nastała głu­

cha cisza, a wszyscy czekamy, aż czas sam rozprawi się z tą szpetotą. I oby ktoś nie stracił życia lub zdrowia, nim znik­

nie ten powidok przeszłości. Na razie bo­

wiem obraz goniących się nastolatków po piętrach bez okien, a nawet ścian, je­

ży włos na głowie.

Powyższa ilustracja to nieodosobnio- ny przypadek. Podobną tabliczkę zna­

lazłam ostatnio na dworcu-widmie, która straszy na stacji Chorzów-Miasto i rodzi wciąż aktualne pytanie: czy mo­

że spokojnie spać ten, który nakazał wy­

burzenie pięknego budynku i postawie­

nie zamiast niego tej „puszki Pandory”

otoczonej blachą falistą i wypełnionej Ubożenie niektórych

fragmentów miasta

Z

drugiej strony trzeba niestety podkreślić, że tempo owych do­

datnich przekształceń znacznie zwol­

niło około roku 2010. Brak nowych in­

westycji silnie obnażył słabe punkty miasta, miejsca wciąż zaniedbane, by nie powiedzieć wprost: zapuszczone.

Ujawniło się też w ostatnim czasie ubożenie centralnej dzielnicy, w któ­

rej stan takich ulic, jak: Mielęckiego, Hajducka czy Cmentarna, daleki jest od atrakcyjności. Pogłębiła się także degradacja Chorzowa II, którego wieloraka bieda i rozmaite problemy widoczne są i dla przypadkowego przechodnia, i dla pracujących w tym rejonie, zwłaszcza nauczycieli. Szcze­

gólnie tragicznie prezentują się ulice:

Ligonia, Słowackiego, Pudlerska, Świ­

dra, Barska, Stalmacha, 23 Czerwca, Wileńska, Kalidego, św. Piotra, 11 Li­

stopada, 3 Maja oraz Katowicka. Te­

go negatywnego wizerunku „Cwajki”

nie są w stanie poprawić wyrastające na jej obszarze jak grzyby po deszczu kolejne dyskonty. W zastraszającym tempie rośnie liczba osób korzystają­

cych z różnego rodzaju form pomocy społecznej. Coraz więcej dzieci jedy­

ny posiłek spożywa w szkolnej sto-i utworzensto-ia w ten sposób alesto-i spacero­

wych. Można by wskazać jeszcze sze­

reg podobnych inwestycji, które z całą pewnością upiększyły, oczyściły i zmo­

dernizowały Chorzów, w tym rów­

nież znajdujące się na jego terenie ko­

ścioły.

Królewska Huta, fragm ent stalowni, pocztówka ze zbiorów Muzeum Historii Katowic

w środku odorem moczu? Wreszcie ko­

lejne prywatne gruzowisko znaleźć możemy na terenie dawnej Rzeźni Miejskiej. Nie dość, że miejsce to ocieka łowią setek tysięcy zwierząt, to jeszcze budzi wstręt rozkładającą się tkanką budowlaną. Biorąc pod uwagę słuszne argumenty, że trudno byłoby w nim urządzać zabawy, mieszkać czy uczyć się, skoro jucha spływała tu po­

sadzkami, należałoby jednak skonsta­

tować niedopuszczalność dalszego ist­

nienia obecnego pobojowiska. I to w bliskości plantów z jednej strony, osiedla z drugiej i tranzytowej trasy z trzeciej. Stanowi to zarówno nie naj­

lepszą wizytówkę miasta, jak i zupeł­

nie nieatrakcyjny krajobraz dla miesz­

kających i odpoczywających w okolicy Floriańskiej, Filarowej i Krakusa.

Rozumiem, że za bezradnością władz stoi prawo każdego właściciela do zro­

bienia ze swoją własnością, co mu się żywnie podoba. Jednak granicą tej zasa­

dy powinno być nie tylko zagrożenie ży­

cia i zdrowia ogółu, ale także szpecenie pejzażu miejskiego, narażanie ludności na permanentny kontakt z gruzowi­

skiem w środku aglomeracji oraz uboże­

nie dzielnicy. Włodarzom powinno za­

leżeć na pozytywnej recepcji Chorzowa, a jej osiągnięcie wymaga podjęcia cza­

sami bardzo trudnych rozmów.

Spuścizna socjalistycznej

myśli budowlanej ^

--- *^0

M

arzą mi się czasy, w których sta- nowione przez Sejm prawa będą wreszcie chroniły obywateli przed brzy- | 4 dotą miast, a co za tym idzie, nie będą

Imponujący budynek Poczty Polskiej je s t bezdyskusyjną wizytówką miasta

* 2

zezwalały na głupotę urbanistyczną i kompletny brak wyobraźni niektórych planistów i konserwatorów zabytków.

Efektem takich nieprzemyślanych lub źle zaplanowanych działań w minionej epo­

ce są straszące do dzisiaj wielkie budo­

wy i przebudowy w stylu „Posti”, wspo­

mnianego dworca centralnego czy sławetnej Estakady. Tej ostatniej - za­

miast wyrwać ją wreszcie z miejsca, w którym nigdy nie powinna była się zna­

leźć - władze postanowiły zafundować lifting. W ten sposób relikt socjalistycz­

nej myśli budowlanej przetrwa kolejne 38 lat, a może i więcej, bo któż odważy się zburzyć coś, co takim kosztem odnowio­

no. W kategorii cudu należy rozpatrywać fakt ocalenia bezdyskusyjnej wizytów­

ki Chorzowa, którą jest zabytkowy bu­

dynek Poczty. Doprawdy chyba ustano­

wiony później (w 1993 roku) patron miasta - św. Florian - polał w odpowied­

nim momencie rozpaloną wyobraźnię pe­

erelowskiego urbanisty. Dzięki temu mamy co umieszczać na pocztówkach - obok Planetarium, Stadionu Ruchu, uli­

cy Wolności czy Żabich Dołów, które wciąż pozytywnie kojarzą się z Chorzo­

wem.

Wyludnienie

S

mutnym i niebezpiecznym zjawi­

skiem ostatnich lat jest przyspiesza­

jące wyludnienie, a także starzenie się populacji. Spadek liczby chorzowian od­

notowuje się już od 1977 roku, Do 1990 roku ubyło blisko 34 000 osób. Przez kolejne 15 lat następnych 17 000. W la­

tach 2005-2010 można było zaobserwo­

wać pewne wyhamowanie tego proce­

su, albowiem w tym czasie z demogra­

ficznej mapy miasta zniknęło tylko 2000 ludzi. Co jednak wydarzyło się pomię­

dzy 2010 a 2012 rokiem? Przez dwa la­

ta, mówiąc kolokwialnie, „wyparowa­

ło” blisko 6000 mieszkańców! Czy należy to zrzucić na karb niżu demogra­

ficznego? A może to efekt masowej emi- gracji zarobkowej? Jeśli bliżej prawdy jest druga możliwość, oznacza to nie tyl­

ko potwierdzenie ekonomicznego kry­

zysu, ale coś o wiele bardziej bolesne­

go dla władz Chorzowa. Oznacza to, że przestał on być „małą ojczyzną”, miej­

scem, w którym obywatel dobrze się czuje i którego nie chce opuszczać.

Oznacza, że rządzący gminą nie zrobi­

li wszystkiego, aby tym ludziom chcia­

ło się pozostać, by nie musieli emigro­

wać. W tym miejscu trzeba stwierdzić, że los, gdy się z nim igra, bywa prze­

wrotny. Peerelowskie plany przeprowa­

dzenia czynnej deglomeracji nie powio­

dły się, zmniejszenia zagęszczenia ludności dokonał więc drogą biernej de­

glomeracji wolny rynek.

Eurosieroty - przyszli dorośli obywatele Chorzowa

T) otwierdzenia powyższych statystyk -L dostarcza przede wszystkim ulica, na której naprawdę jest wyczuwalnie mniejszy gwar i tłum. Podczas codzien­

nej wędrówki na szlaku Centrum-Cho- rzów II rzucają mi się w oczy albo też uszy wyludnione place i skwery. Jest nas

już tylko niespełna 107 000 (w 1976 ro­

ku było ponad 160 000!), a w 2020 ma być poniżej 100 000! Niestety potwier­

dzeniem migracji zarobkowej jako przy­

czyny spadku liczby chorzowian są co­

raz liczniejsze tzw. eurosieroty. Normą staje się sytuacja, że jeden z rodziców pra­

cuje za granicą, a nie brakuje i takich dzie­

ci, które zostały w mieście same, z dziad­

kami lub ciociami. Czy rządzący zdają sobie sprawę z tego, jakie to zjawisko bę­

dzie generowało problemy w przyszłości?

To są przyszli dorośli obywatele Chorzo­

wa, którym brak bezpieczeństwa socjal­

nego odebrał matkę i ojca, dzieciństwo, miłość, czułość oraz opiekę najbliższych i skazał na przymusowy, wielogodzinny pobyt w szkolnych lub środowiskowych świetlicach, spełniających coraz częściej funkcję zastępczego domu dla setek uczniów. Czy chorzowskie władze widzą już ten problem, czy czekają na odgórną mobilizację i odgwizdanie przez Warsza­

wę kolejnej kampanii społecznej, która poza atrakcyjnymi spotami i biurokracją nie wykaże się niczym więcej?

Nie ma miasta bez ludzi i bez serca

T

ak trudno zrozumieć, że bez ludzi nie będzie miasta?! Pięknie pod­

kreślił to Stanisław Lem w filmie-wy- wiadzie, nakręconym 10 lat przed jego śmiercią. Stwierdził, że chociaż bardzo tęskni za Lwowem, to jednak nie chce go nawet odwiedzić, gdyż nie ma w nim już ludzi, a same kamienie, które pozo­

stały, nie tworzą miasta. W tym miejscu

l4'oto: Arkadiuszł.awrywianiec

Ruiny dawnej huty „Kościuszko ”

trzeba by dodać, że bez serca także go nie będzie, a takim pulsującym cen­

trum każdego, nawet najmniejszego miasteczka jest rynek. Ten przeważnie ma charakter wypoczynkowy, deptako­

wy, często historyczny. Około 100 lat te­

mu Max Steckel utrwalił na fotografiach chorzowski rynek pełen życia, ludzi, zie­

leni. Nad miejscem z takim trudem wygospodarowanym (o wyborze tej właśnie działki zadecydowała jej nie- atrakcyjność dla górnictwa) w 1976 ro­

ku postanowiono rozpiąć nitkę asfaltu, wyburzając przy okazji piękne kamieni­

ce i zamieniając teren przed magistratem na trzy lata w plac budowy, a na kolej­

ne dziesięciolecia w straszący hałasem, smogiem i smrodem pomnik braku do­

brego smaku i elementarnej chociażby wyobraźni. Kraków ma swoje podcienia w Sukiennicach, my cień rzucany przez betonową bryłę. Kraków ma swoje ar­

kady, my wygładzone i odmalowane żelbetonowe „kilbloki”, pomiędzy któ­

rymi przejeżdżają samochody, prze­

chodzą ludzie, jeżdżą tramwaje, próbu­

je toczyć się normalne życie miasta.

Może zatem dlatego Chorzów wymie­

ra, bo brakuje mu najzw yczajniej w świecie prawdziwego serca, zamiast tego monstrualnego bajpasu!

Kryzys się zużył, czas pomyśleć, czym go zastąpić

P

owracając do kwestii wyludnienia, należy stwierdzić, że oczywiście do powrotów nie da się nikogo zmusić, ale ucieczkę można próbować uprzedzić, by

do niej nie doszło. Naprawdę nie za wszystko jest odpowiedzialny kryzys!

Zresztą ten ostatni jako nagminnie wyko­

rzystywany w publicznej dyskusji moc­

no się zużył i przestał komukolwiek co­

kolwiek tłumaczyć. Czas pomyśleć, czym go zastąpić! W co się zaangażować, by nie powtarzać jedynie na każdym kroku, jak źle nam z jego powodu.

A jest co robić w Chorzowie! Są miej­

sca, osoby i wydarzenia historyczne, które czekają na swoje dowartościowa­

nie i twórcze wykorzystanie. Szczegól­

nie ważne wydaje się przywrócenie zna­

czenia i atrakcyjności dzielnicy, od której wszystko się rozpoczęło i od której obec­

na aglomeracja przejęła swą nazwę.

Oczywiście nie można nie zauważyć, że wiele się dzieje - zawiesza się tablice pa­

miątkowe, organizuje Biesiady Roczni­

cowe, publikuje liczne wydawnictwa dotyczące historii oraz dorobku kulturo­

wego, industrialnego i naukowego mia­

sta, rozwija się doskonała inicjatywa re­

aktywowania Chorzowskiego Bractwa Rycerskiego Bożogrobców, urządza się dzielnicowy festyn w parafii św. Józefa oraz Parafialne Święto Rodziny w św. Ja­

dwidze, działa Stowarzyszenie Miłośni­

ków Chorzowa, corocznie ulicą Wolno­

ści przechodzi Metropolitalna Parada Historyczna, a w Skansenie rozgrywane są turniej e rycerskie. Można by zrobić jed­

nak o wiele więcej! Należy też pamiętać, że mamy nietuzinkowych patronów, któ­

rzy niegdyś należeli do chorzowskiej spo­

łeczności, by wymienić chociażby wybit­

nego fotografa Karla-Ludwiga Maxa Steckla, noblistę Kurta Aldera, dwóch bło­

gosławionych - ks. Józefa Czempiela

oraz o. Ludwika Mzyka, historyka pi­

śmiennictwa Jadwigę Kuciankę, rzeźbia­

rza Teodora Kalidego, pisarza i wydaw­

cę Karola Miarkę, działacza społecznego Juliusza Ligonia, a także ks. prof. Jerze­

go Szymika, który był wikarym w hajduc­

kiej parafii Wniebowzięcia NMP.

Ich zapał i zaangażowanie w przemia­

nę i ulepszenie Chorzowa w równie niełatwych czasach powinien być dla nas podporą i mobilizacją. Fundamentem sukcesu jest niewątpliwie zerwanie z my­

śleniem, że tak źle jak teraz, to nie było nigdy. Naprawdę bowiem nie my pierw­

si stajemy przed wielką niewiadomą przyszłości, nie pierwsi dźwigamy brze­

mię przeszłości, nie pierwsi dokonujemy zmian. Oby nie okazało się, że pierwsi nie robimy nic, a promowane przez ma­

gistrat hasło: Chorzów wprawia w ruch jest tylko pobożnym życzeniem, jedynym zaś „ruchem” jest Klub przy ul. Cichej, cztemastokrotny Mistrz Polski!

Pragnę zakończyć niniejszy felieton au­

torskim wyjaśnieniem, że wszystkie przedstawione w nim refleksje zrodziły się z codziennego bardzo osobistego obcowania z tkanką Chorzowa, z ogrom­

nego przywiązania do tego miejsca, tro­

ski o jego przyszłość i pragnienia, aby by­

ło ono coraz bardziej atrakcyjne, a każdy czuł się tutaj jak w domu. Sama nie wy­

obrażam sobie życia w innym mieście jak tylko w moim rodzinnym Chorzowie (choć kocham też Kraków, Wrocław ^ czy Sejny), stąd powyższe pochwały, ale i krytyka. Prawdziwa miłość bowiem nie jest, a przynajmniej nie powinna być bez­

krytyczna!

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 2 (Stron 34-38)

Powiązane dokumenty