• Nie Znaleziono Wyników

Na fotografii wykonanej w jednym z amerykańskich szpitali ewakuacyjnych uchwycono moment podawania tiopentalu. Normandia,

Anesthesiology at war

Rycina 4. Na fotografii wykonanej w jednym z amerykańskich szpitali ewakuacyjnych uchwycono moment podawania tiopentalu. Normandia,

lipiec 1944 r. (kolekcja autora)

Figure 4. In this photo, a moment of administration of thiopentone in one of the American evacuation hospitals is shown. Normandy, July 1944 (author’s collection)

następujący: dwóch oficerów lekarzy na etacie majorów lub majora i kapitana, chirurg i anestezjolog. Chirurg był dowódcą czołówki, anestezjolog jego zastępcą. Do tego do dziesięciu podoficerów i szeregowców (m.in. dwóch instrumentariuszy, gipsiarz, technik zajmujący się stery-lizacją, kancelarzysta, kierowcy – przyp. aut.). (…) Każda czołówka miała własne kompletne wyposażenie instru-mentacyjne, lekowe i sprzętowe. Należały do niego dwa stoły operacyjne, jeden z blatem, a drugi z zapadkami przytrzymującymi nosze, bogaty i kompletny zestaw in-strumentów do wszystkich operacji. Sprzęt był praktycz-ny i doskonały: dwa szafkowe aparaty polowe do narko-zy dotchawiczej z zapasem butli z tlenem, dwutlenkiem węgla i gazem rozweselającym (najczęściej były to araty Boyle’a, Heidbrinka lub Oxforda), dwa składane pa-jąki świetlne, dające rozproszone światło jak lampa bez-cieniowa, cały komplet stojaków i stelaży do kroplówek dożylnych, różne części dodatkowe do stołów operacyj-nych dla odwodzenia kończyn góroperacyj-nych czy doloperacyj-nych, za-pasy gipsu, eteru i wszystkich innych leków używanych na sali operacyjnej (…) [20]. W tym miejscu warto do-dać, że w II Korpusie Polskim początkowo działały czte-ry FSU. Pod koniec wojny ich liczba zwiększyła się nato-miast do sześciu.

Mimo tak imponującego wyposażenia, praca w czo-łówce nie należała do łatwych. Niejednokrotnie działały one bowiem w spartańskich warunkach, na bezpośred-nim zapleczu frontu. Należy także pamiętać, że to wła-śnie na ich barkach nierzadko spoczywał ciężar zaopa-trywania najciężej rannych – w stanie wstrząsu, z roz-ległymi obrażeniami różnych okolic ciała, czy ciężko poparzonych (ryc.  6). Zespoły pracowały nieraz bez wytchnienia.

Niezwykle ciekawa w tym kontekście wydaje się rela-cja mjr. H.D.S. Vellacotta, lekarza brytyjskiej 2. polowej czołówki chirurgicznej działającej na froncie włoskim:

Dwie tragedie, które wydarzyły się podczas naszego po-bytu w Rufina zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie. Przy-wieziono nam rannego żołnierza. Był niezwykle pobudzo-ny i sześciu ludzi musiało go przytrzymywać. Aby trochę go opanować podaliśmy mu dożylnie minimalną daw-kę Pentothalu. Niestety popadł w śpiączdaw-kę, z której już nigdy nie wyszedł. Przeprowadzona na następny dzień sekcja zwłok wykazała, że cierpiał z powodu zaawanso-wanej marskości wątroby (przekład własny autora z jęz.

ang.) [22]. W ówczesnych podręcznikach dostrzeżono to niebezpieczeństwo związane ze stosowaniem barbitura-nów u pacjentów z niewydolnością wątroby [3,23]. Nie-stety w warunkach polowej czołówki chirurgicznej, ogra-niczonych możliwościach diagnostycznych i naglącej sy-tuacji, którą opisał dr Vellacott, choroba rannego żołnie-rza była nie do wykrycia.

Chirurg czołówki powinien był mieć bogate doświad-czenie. Nie inaczej było z  anestezjologiem, który mu-siał radzić sobie z opieką okołooperacyjną, leczeniem działać przy szpitalu ewakuacyjnym, aby w parę godzin

później dostać rozkaz rozwinięcia się na głównym punk-cie opatrunkowym jednej z dywizji, na której odcinku

„zrobiło się gorąco”.

FSU były jednostkami poziomu korpusu. W polskim regulaminie pt. „Służba zdrowia w polu” będącym tłu-maczeniem angielskiego „Royal Army Medical Corps Training Pamphlet no. 2” zapisano: Polowy zespół chirur-giczny (polowa czołówka chirurgiczna – przyp. aut.) jest jednostką ruchomą, samowystarczalna tak pod wzglę-dem środków transportowych jak i wyposażenia lekar-skiego. Nie jest on natomiast samodzielną jednostką go-spodarczą i pod względem zaopatrzenia i administracji należy do jednej z samodzielnych jednostek służby zdro-wia [21]. Nieco więcej o tym jak funkcjonowały czołów-ki chirurgiczne dowiemy się z relacji dr. Adam Majew-skiego, który był dowódcą 350. polowej czołówki chirur-gicznej II Korpusu Polskiego: Skład etatowy czołówki był Rycina 5. Sala operacyjna jednego z polskich szpitali wojennych na te-renie Szkocji. Warto zwrócić uwagę na wykorzystywany aparat do znie-czuleń (za zgodą IPMS)

Figure 5. Operating room of one of the Polish general hospitals in Scot-land. Note the anesthetic apparatus used during surgery (by permission of PISM)

Anestezjologia w krajach aliantów zachodnich w czasie II wojny światowej. Część 2: Anestezjologia na wojnie 369 w ogóle za dużo środków znieczulających, a zabieg po-winien lada chwila skończyć się. Po chwili kpt. Kanarek położył ostentacyjnie imadło z igłą na polu operacyjnym i wykorzystując chwilę zupełnej ciszy powiedział dono-śnie, wyraźnie i powoli, patrząc w moją stronę: „Pierw-szą zasadą narkozy jest, aby spał pacjent a nie narkoty-zer”. Chodziło mu o to, że u budzącego się rannego za-częły się napinać powłoki brzuszne, co utrudniało ich zeszycie [24]. Pierwsze, co rzuca się w oczy to nieetato-we stopnie obu lekarzy. Po drugie, należy zwrócić uwa-gę, że lekarz pełniący funkcję anestezjologa nie powi-nien asystować chirurgowi – to należało do obowiązków wyszkolonych w tym zakresie podoficerów. Powierzenie prowadzenia znieczulenia, które wymagało wiedzy i do-świadczenia młodemu lekarzowi – dr. Szczepskiemu – ni-jak się miało do brytyjskich regulaminów. Zwracają uwa-gę także słowa dr. Kanarka o „narkotyzerze” a nie o ane-stezjologu – w przedwojennej Polsce takiej specjalizacji bowiem nie było, a funkcje „narkotyzerów” pełnili naj-częściej młodzi lekarze, pielęgniarki lub siostry zakonne.

Fachowcy zajmujący się wyłącznie znieczulaniem byli więc nowością dla większości polskich lekarzy. Komen-tarz autora w żadnym wypadku nie jest jednak krytyką postępowania wymienionych w relacji lekarzy. Opisana przed Olecha Szczepskiego sytuacja jest bowiem przy-kładem problemów kadrowych, z którymi borykały się całe Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, a także wojsko-wa służba zdrowia niektórych innych aliantów zachod-nich. Dopiero w czasie II wojny światowej większa liczba polskich lekarzy przebywająca na Zachodzie miała oka-zję zaznajomić się z podstawami nowoczesnego znieczu-lenia. Szkolenia i staże nie dostarczyły jednak odpowied-niej liczby anestezjologów dla polskich jednostek przez cały okres tego konfliktu [1]. W tej sytuacji jednym z roz-wiązań mogło być tworzenie mieszanych polsko‑brytyj-skich czołówek, w których anestezjologiem byłby Brytyj-czyk, a reszta personelu, w tym dowódca‑chirurg, Pola-kami. Taki system przyjęto m.in. w walczących w Euro-pie Nowozelandzkich Siłach Ekspedycyjnych (ang. New Zealand Expeditionary Force) [14]. W PSZ rozwiązania takiego jednak nie wprowadzono.

O  podobnych problemach nie mogło być mowy w specjalistycznych brytyjskich czołówkach torakochi-rurgicznych, czy tych, zajmujących się chirurgią szczę-kowo‑twarzową. Były to jednostki, jak to dziś ujęlibyśmy, o najwyższym stopniu referencyjności. Charakter wyko-nywanych w nich zabiegów oraz profil trafiających tam pacjentów wymagały anestezji na bardzo wysokim po-ziomie. Z naszego punktu widzenia praca tych czołówek wydaje się wyjątkowo interesująca, warto więc przyto-czyć fragmenty artykułu autorstwa mjr. H.L. Thortona oraz mjr. Stanleya Rowbothama i przedstawić pokrót-ce stosowane przez nich metody znieczulenia. Obaj le-karze zdobyli niezwykle cenne doświadczenie pracując wstrząsu, no i  oczywiście znieczulaniem tych ciężko

rannych żołnierzy. Tymczasem o ile w wojskach brytyj-skich nie było problemu z anestezjologami, to w oddzia-łach nowozelandzkich czy polskich istniał niedobór do-świadczonych anestezjologów, którzy mogliby pracować w czołówkach [1,15]. W przypadku czołówki dr. Majew-skiego funkcję anestezjologa sprawował kpt. Bolesław Wierzchoń, który przeszedł tylko krótkie szkolenie w jed-nym z amerykańskich szpitali [1]. O problemach kadro-wych w polskich czołówkach dobitnie świadczy także relacja lekarza 3. Dywizji Strzelców Karpackich Olecha Szczepskiego: (…) około 12:00 przywieziono z linii fron-tu rannego w brzuch, w stanie zapaści. Podłączyłem kro-plówkę z płynu fizjologicznego, chorego kazałem ogrzać kocami i postawić przy nim piecyki naftowe i zmobili-zowałem czołówkę transfuzyjną i chirurgiczną. Wobec tego, że w czołówce chirurgicznej jest tylko 2 lekarzy (kpt.

Kanarek i ppor. Sołowiejczyk) stanąłem do podawania narkozy za pomocą aparatu inhalacyjnego. (…) Zmniej-szyłem tedy głębokość podawanej narkozy, którą dotąd utrzymywałem, bo wydawało mi się, że ranny dostał już Rycina 6. Rozwinięty w zdewastowanym klasztorze zespół brytyjskiej polowej czołówki chirurgicznej zaraz przed zabiegiem. Warto zwrócić uwagę na anestezjologa przygotowującego aparat do znieczuleń Boy-le’a. Włochy 1944 r. (z kolekcji autora)

Figure 6. A team of British field surgical unit just before surgery in a devastated monastery. Note the anesthetist preparing a Boyle’s anes-thetic apparatus. Italy 1944 (author’s collection)

LekDziałanieWłaściwości fizycznePodstawowe wskazaniaGłówne działania niepożądaneNajczęstsze drogi podaniaUwagi atropinaantycholinergicznepremedykacja, szczelnie przed anestezją eterowąuczucie suchci w ustach, tachykar- dia, wzrost cnienia w gce ocznejpodskórna, dożylna skopolaminaantycholinergiczne, depresyjne na OUN, sedatywne premedykacja szczelnie w pączeniu z opioidamijak wej, depresja OUNjak wej opioidy (morfina, omnopon, pan- topon)

analgetyczne, anksjoli- tycznepremedykacja, leczenie bóluwymioty i nudności, szczelnie wy- rażone w przypadku morfiny, depresja oddechowa

podskórna, dożylna tribromoetanol (Avertin)anestetyczneindukcja znieczulenia ogólnegodepresja oddechowadoodbytniczaprzyjemna indukcja tiopental (Pen- tothal)anestetyczne, przeciwdrgawkowe, amnestyczne, barbituran o ultraktkim czasie działania

dobrze rozpuszczalny w wodzie, roztwór niesta- bilny dlatego lek przecho- wywany w ampułkach w postaci sproszkowanej indukcja znieczulenia, monoanestezja w krótkich zabiegach, monoanestezja do długich zabiew – dys- kusyjna hipotensja, depresja u. oddechowego, martwica tkanek po podaniu poza naczynie krwionośne, skurcz oskrzeli, laryngospazm

dożylna, doodbytniczapodstawowy anestetyk dożylny, popularny w anestezji polowej heksobarbital (Evipan)jak wejjak wejjak wejjak wej, denia mśniowejak wejmniej popularny w krajach aliantów zachodnich od tio- pentalu eter dietylowyanestetyczne, analge- tyczne, przy głębokiej anestezji powoduje relaksację mięśni

łatwopalny, przezroczysty, lotny płyn o charakterystycznym, drniącym zapachu znieczulenie ogólne mono- anestezja lub znieczulenie zbilansowane podrnienie błon śluzowych, pobudze- nie wydzielania ślinianek i gruczów drzewa oskrzelowego, depresja oddechowa przy przedawkowaniu, laryngospazm wziewna – metoda otwarta lub z wyko- rzystaniem obiegu z oddechem zwrotnym

najcściej wykorzystywany anestetyk wziewny, długa i źle tolerowana indukcja wziewna, ograniczone wykorzystanie na pierwszej linii i w wojskach powietrzno-desantowych chloroformanestetyczne, analge- tyczne, przy głębokiej anestezji powoduje relaksację mięśni

niepalny, przezroczysty, lotny płyn o przyjemniej- szym od eteru zapachu indukcja znieczulenia eterowego, znieczulenie ogólne monoanestezja lub znieczulenie zbilansowane toksyczne działanie na serce i wątro, nae zgony sercowe, migotanie komór, bradykardia depresja oddechowa przy przedawkowaniu, w postaci płynnej podrnia błony śluzowe i s wziewna – najczęściej metoda otwarta lub z wykorzystaniem aparatu Oxford

lepiej tolerowana i szybsza indukcja niż w przypadku eteru, podstawowy anestetyk wziewny w brytyjskich i polskich wojskach powietrz- no-desantowych trichloroetylen (Trilene)anestetyczne, analge- tyczne, zasadniczo nie powoduje relaksacji mięśni

niepalny, przezroczysty, yn o charakterystycznym zapachu i mniejszej lotno- ści od eteru i chloroformu znieczulenie ogólne mono- anestezja lub znieczulenie zbilansowane wziewna z wykorzy- staniem aparatów do znieczul, utrud- niona metoda otwarta z powodu mej lotności

szybka, dobrze tolerowana in- dukcja wziewna, jego pary nie podrniają błon śluzowych podtlenek azotuprzede wszystkim analgetyczne, słabe ane- stetyczne, nie powoduje relaksacji mśni

niepalny, przezroczysty, bezwonny gazogólne znieczulenie zbilansowane (podawany w mieszaninie z tlenem lub tlenem i eterem), analgezja w stomatologii wziewna z wykorzy- staniem aparatów do znieczul

gwtowne budzenie s ze znieczulenia cyklopropananestetyczne, powoduje relaksację mięśni w mniejszym jednak stopniu niż eter i chloroform

łatwopalny, przezroczy- sty gaz o nieprzyjem- nym zapachu wziewne znieczulenie ogólne (podawany w mie- szaninie z tlenem) wziewna z wykorzy- staniem aparatów do znieczuleń szybka indukcja i przyjem- na indukcja oraz szybkie budzenie się ze znieczulenia, w czasie wojny nieużywa- ny w anestezji polowej

Anestezjologia w krajach aliantów zachodnich w czasie II wojny światowej. Część 2: Anestezjologia na wojnie 371 pozostawała tracheostomia. Wykonywano ją także wte-dy, gdy operowana miała być okolica krtani. Innymi me-todami wartymi rozważenia były indukcja chloroformo-wa z użyciem maski Schimmelbusha oraz indukcja do-odbytnicza tribromoetylenem (Avertinem). Urazy twa-rzoczaszki wymagały najczęściej intubacji i znieczulenia dotchawiczego. Intubowano przez nos pod kontrolą la-ryngoskopu i z użyciem kleszczy Magilla. Po potwierdze-niu położenia rurki, gardło i okolicę krtani wypełniano chustami – miało to zapobiegać ściekaniu krwi i dosta-waniu się ciał obcych do dróg oddechowych, a także zmniejszało przeciek gazów anestetycznych. Znieczule-nie podtrzymywano eterem, mieszaniną eteru i podtlen-ku azotu lub cyklopropanem [25]. Warto zwrócić uwagę, że mimo upływu 70 lat sekwencja indukcji znieczulenia – premedykacja, podanie anestetyku dożylnego lub in-dukcja wziewna, intubacja, konin-dukcja – z grubsza pozo-staje taka sama. Widzimy też, że anestezjolog pracujący w czołówce chirurgii szczękowo‑twarzowej, musiał być wszechstronnie wykształcony, mieć opanowaną techni-kę intubacji, a także swobodnie korzystać ze wszystkich dostępnych wówczas anestetyków.

Także w systemie amerykańskim funkcjonowały jed-nostki medyczne, które miały zapewnić opiekę chirur-giczną jak najbliżej frontu. Na naszą uwagę zasługują tu przede wszystkim dwa ich rodzaje. Przenośne Szpitale Chirurgiczne (Portable Surgical Hopital – PSH) były ma-łymi jednostkami, w których pracowało czterech leka-rzy (trzech chirurgów i anestezjolog) oraz około 30 żoł-nierzy personelu średniego (asystenci operacyjni, tech-nicy, sanitariusze). Choć z nazwy były szpitalami, PSH raczej odpowiadały brytyjskim polowym czołówkom chirurgicznym. Miały one własne wyposażenie medycz-ne i środki transportu. Okazało się, że organizacja taka doskonale spisuje się podczas walk w dżungli, stąd część z nich wzięła udział w działaniach na Dalekim Wscho-dzie [27]. Inną strukturę miały z kolei Pomocnicze Gru-py Chirurgiczne (Auxiliary Surgical Group – ASG). Były to jednostki poziomu armijnego, a w skład każdej z nich wchodziły m.in. 24 zespoły chirurgiczne, 6 zespołów or-topedycznych, 4 zespoły chirurgii szczękowo‑twarzowej, 4 zespoły neurochirurgiczne oraz 4 zespoły torakochi-rurgiczne [27]. ASG nie działały samodzielnie. Miały ra-czej dostarczyć specjalistyczne zespoły, które podobnie jak brytyjskie polowe czołówki chirurgiczne mogły sta-nowić wsparcie dla innych jednostek medycznych róż-nych poziomów.

Gdy rankiem 6 czerwca 1944 r. pierwsza fala ame-rykańskich wojsk lądowała na  normandzkich plażach, do  brzegu zbliżały się także barki desantowe wiozą-ce 18 zespołów chirurgicznych z  3rd Auxiliary Surgi-cal Group. 12 z nich miało zejść na ląd na plaży o kryp-tonimie „Omaha”. Celem kolejnych 6 była plaża „Utah”

[28]. Anestezjologiem zespołu chirurgicznego nr 4 był jeden z bohaterów części 1. opracowania – kpt. Norman właśnie w czołówce chirurgii szczękowo‑twarzowej

(ma-xillo­facial surgical unit, Royal Army Medical Corps).

Jak więc wyglądało „standardowe” znieczulenie wy-konywane w ich jednostce? Podstawowym lekiem stoso-wanym w premedykacji była atropina. Podanie jej przed zabiegiem miało kluczowe znaczenie przy znieczuleniu eterowym – hamowała ona wydzielanie gruczołów śli-nowych i gruczołów drzewa oskrzelowego silnie pobu-dzanych przez pary eteru. W podręczniku pod redakcją prof. R.R. Macintosha i F.B. Bannister pt. „Essentials of General Anaesthesia” zapisano: Tylko ci, którzy odważą się na znieczulenie eterem bez wcześniejszej premedy-kacji atropiną, w pełni zdadzą sobie sprawę ze zbawien-nego działania tego leku i prewencji niedrożności dróg oddechowych spowodowanej śluzem oraz powikłań oddechowych po zabiegu (przekład własny autora z jęz.

ang.) [3,25]. Atropina miała też zapobiegać kardiodepre-syjnemu działaniu chloroformu i zmniejszać ryzyko zgo-nu sercowego [3,26]. W premedykacji dorosłych zasto-sowanie znalazła także hioscyna, która oprócz obwodo-wego działania parasympatykolitycznego jest antagoni-stą ośrodkowych receptorów muskarynowych i wpływa depresyjnie na ośrodkowy układ nerwowy powodując senność oraz zaburzenia pamięci. Szczególnie często łą-czono ją z morfiną [3,26]. Po premedykacji i znieczuleniu śluzówki nosa sprejem zawierającym kokainę przystępo-wano do indukcji znieczulenia. Wymagało to ogromne-go skupienia, jak bowiem pisali Thorton i Rowbotham:

Indukcja jest największym problemem w znieczuleniu do zabiegów szczękowo­twarzowych. W wielu przypad-kach niemożliwa jest indukcja wziewna, ponieważ urazy twarzy oraz bandaże uniemożliwiają szczelne przyłoże-nie maski. (…) Nierzadko aby utrzymać drożność górnych dróg oddechowych u pacjentów z urazem żuchwy należy zastosować trakcję języka. W takich wypadkach trudno-ści z utrzymaniem drożnotrudno-ści dróg oddechowych znacz-nie rosną w momencie indukcji. (…) Najpoważznacz-niejszym niebezpieczeństwem związanym z indukcją jest skurcz krtani obserwowany tak często u pacjentów z urazem żu-chwy, podstawy języka czy krtani (przekład własny auto-ra z jęz. ang.) [25]. Alternatywą dla wprowadzenia wziew-nego była indukcja dożylna za pomocą tiopentalu. Jed-nak i ta metoda miała pewne ograniczenia:) (1) (tiopen-tal – dopisek autora) może powodować laryngospazm, nawet w przypadku normalnych pacjentów, (2) aby osią-gnąć dobre warunki do intubacji musi być podany szyb-ko i w dużej dawce. Nie tylszyb-ko powoduje to depresję od-dechową, lecz także wpływa negatywnie na układ krą-żenia co przejawia się obniżeniem ciśnienia tętniczego (przekład własny autora z jęz. ang.) [25]. Ryzyko wystą-pienia skurczu krtani można było ograniczyć oprysku-jąc krtań kokainą, a także stymuluoprysku-jąc ośrodek oddecho-wy podawanym wziewnie dwutlenkiem węgla równo-cześnie z wlewem tiopentalu. W przypadku niedającego się opanować laryngospazmu, jedynym rozwiązaniem

ogniem nieprzyjaciela. W takich okolicznościach przy-szło wykonywać chirurgom zabiegi, które w systemie ewakuacji medycznej niejednokrotnie przewidziane były dla jednostek służby zdrowia wyższych poziomów.

Nie były to łatwe warunki pracy dla polowych aneste-zjologów. Pierwszy problem dotyczył aparatów do znie-czulenia. Trudności techniczne związane z  desantem na pole bitwy i transportem już na ziemi aparatów oraz butli z gazami powodowały, że wykorzystanie ich nie mia-ło sensu. Choć Brytyjczycy podjęli próby zaadaptowania parowników do warunków działań wojsk powietrzno‑de-santowych (np. aparat do narkozy typu ESO [29]), w tych okolicznościach najlepiej spisywała się poczciwa maska Schimmelbusha i kroplomierz do chloroformu. O kolej-nych ograniczeniach wspominał weteran walk pod Arn-hem, dowódca zespołu chirurgicznego 181. szybowco-wej kompanii sanitarnej (181. airlanding field ambulance) kpt. Michael James: Kapitan Barry Scott był moim ane-stezjologiem i ukończył tę samą uczelnię medyczną co ja. Radził sobie z Pentothalem ale niezbyt dobrze czuł się w narkozie chloroformowej, która była naszą alternaty-wą. Byliśmy ograniczeni do tych dwóch metod znieczu-lenia ponieważ musieliśmy korzystać z lamp parafino-wych i palników. W tych warunkach eter był zbyt łatwo-palny (przekład własny autora z jęz. ang.) [7].

Na pole bitwy należało zabrać cały dodatkowy sprzęt pozwalający na  bezpieczne wykonywanie znieczuleń.

W skład dwóch plecaków ze sprzętem anestezjologicz-nym, które zespoły chirurgiczne polskiej 1. Samodziel-nej Brygady Spadochronowej (1.SBS) wzięły ze  sobą pod Arnhem weszły m.in. maski Schimmalbusha, kro-plomierze do  chloroformu, ciśnieniomierze, stetosko-py, sondy żołądkowe, zestawy strzykawek, szczękoro-zwieracze oraz rurki ustno‑gardłowe (ryc. 7) [13]. Tuby z chloroformem, pudełka tiopentalu, morfinę i inne leki lekarze pakowali do ładownic, kieszeni kurtek oraz to-reb sanitarnych.

Na obecnym etapie badań autorowi niestety nie uda-ło się ustalić szczegółów dotyczących technik anestezji stosowanych w amerykańskich jednostkach powietrz-no‑desantowych. Na podstawie nielicznych raportów, wspomnień amerykańskich lekarzy i opinii badaczy te-matu, do których udało się dotrzeć można jednak stwier-dzić, że w jednostkach tych korzystano z tiopentalu oraz prostych metod znieczulenia wziewnego [11,30].

Z dala od bitewnego zgiełku

Choć trwała wojna, z dala od bitewnego zgiełku ludzie chcieli żyć normalnie. Działały sklepy, dzieci chodziły do szkoły, pracowały uczelnie. Mimo, że znaczna część wysiłku służby zdrowia, także tej cywilnej, ukierunkowa-na była ukierunkowa-na pomoc rannym, do szpitali trafiali też pacjenci dotknięci nowotworami, wolem guzkowym tarczycy czy Kornfield. Dowódcą jego czołówki, która przydzielona

została do 261. Batalionu Medycznego był chirurg mjr Robert K. Coffey. Po zejściu na plażę „Utah” około godzi-ny 10.30 Coffey i Kornfield rozpoczęli poszukiwania do-godnego miejsca do rozwinięcia polowej sali operacyj-nej. Już o godzinie 14.00 zespół rozpoczął pracę w bu-dynkach znajdujących się opodal głównego skrzyżowa-nia dróg tuż za plażą. Pierwszym pacjentem okazał się brytyjski żołnierz z  penetrującą raną brzucha. W  tym wypadku anestezjolog zdecydował się na znieczulenie dotchawicze z wykorzystaniem mieszaniny eteru i pod-tlenku azotu [28]. Praca w bezpośredniej bliskości linii frontu była nie tylko niezwykle męcząca, lecz także nie-bezpieczna. Sytuacja na przyczółku desantowym rozwi-jała się bardzo dynamicznie i wróg w każdej chwili mógł przypuścić kontratak. Co więcej pracującemu zespołowi chirurgicznemu ciągle zagrażał ostrzał wrogiej artylerii.

W tym miejscu zespół pozostawał do 12 czerwca pracu-jąc w systemie 10–13 godzin pracy – 4–6 godzin odpo-czynku. Przez te kilka dni Coffey zoperował 35 rannych.

Wszystkie wykonane przez Kornfielda znieczulenia były znieczuleniami ogólnymi. W połowie przypadków zasto-sował anestezję całkowicie wziewną (eter lub eter z pod-tlenkiem azotu) lub wziewną z indukcją dożylną (Pento-thalem). Resztę zabiegów wykonano w znieczuleniu do-żylnym (w niektórych przypadkach razem z podtlenkiem azotu) [28]. Norman Kornfield zdobył podczas wojny nie-zwykle cenne doświadczenie anestezjologiczne.

Wszystkie wykonane przez Kornfielda znieczulenia były znieczuleniami ogólnymi. W połowie przypadków zasto-sował anestezję całkowicie wziewną (eter lub eter z pod-tlenkiem azotu) lub wziewną z indukcją dożylną (Pento-thalem). Resztę zabiegów wykonano w znieczuleniu do-żylnym (w niektórych przypadkach razem z podtlenkiem azotu) [28]. Norman Kornfield zdobył podczas wojny nie-zwykle cenne doświadczenie anestezjologiczne.