• Nie Znaleziono Wyników

Gawron, czyli intruz w mieście

(wypisy z literatury ornitologicznej)

Kurt Lampert, Atlas państwa zwierzęcego, cz. 2, Ptaki, Warszawa 1905, s. 12

ŹRÓDŁO: BIBLIOTEKA NARODOWA W WARSZAWIE, DOMENA PUBLICZNA

przez dyskursywne przemiany ostatnich dwóch stuleci. Dodały one kilka nowych cech do osa-dzonego mocno w kulturowej tradycji obrazu gawrona, który od samego początku sytuował się na granicy różnych kategorii służących do porządkowania świata natury.

Na specyfikę tego wizerunku wpłynęła rodzinna reputacja. Gawron wywodzi się przecież z ro-dziny krukowatych, która w kulturze minionych stuleci podejrzewana była o konszachty ze sferą nadprzyrodzoną. Ptakom tym przypisywano możliwość kontaktu z zaświatami, umiejętność prze-powiadania przyszłości, nieprzeciętną mądrość, a jednocześnie uznawano je za „złowróżebne, żałobne, wieszczące nieszczęście, choroby, zarazy wojny i śmierć”2. Od najdawniejszych czasów niechęć budził zwłaszcza ich zwyczaj żerowania na zwłokach i padlinie. Znamienne jednak, że wszystkie te właściwości przypisywane były w pierwszym rzędzie krukom oraz wronom, co wyraź-nie zresztą widać rówwyraź-nież w literaturze polskiej, na przykład w znanym opowiadaniu Żeromskiego Rozdziobią nas kruki, wrony. O wiele częściej w negatywnym kontekście pojawiają się zwłaszcza te pierwsze, obsadzane w negatywnych rolach u Adama Mickiewicza, Wincentego Pola i wielu in-nych autorów3. Co znamienne, w utrzymanych w kręgu takiej poetyki i stylistyki obrazach często brakuje gawronów, które nie pasowały do tego rodzaju rodzinnych portretów.

Ślady tego outsiderstwa rozsiane są po polszczyźnie. Jak przekonują językoznawcy, prze-drostek „ga-” w słowie „gawron” miał funkcję umniejszającą i oznaczał coś gorszego od wrony4. Zresztą już w XVI wieku porównanie do gawrona uchodziło za obelgę nie tyle ze względu na su-gerowany związek z siłami nieczystymi, ile z powodu panującego dość powszechnie przekona-nia o niewielkiej inteligencji tych ptaków, na co prawdopodobnie wpłynął tyleż ich wygląd, co i sposób poruszania się na ziemi. Mikołaj Rej w Wizerunku (Sokrates) do gawrona porównywał osobę „pozbawioną rozumu”5, natomiast w stanowiącym część Zwierciadła tekście O przyszłych rzeczach nikt nie myśli określał osoby cechujące się tytułową skłonnością mianem „młodych gawronów, które czekają gębę rozdziawiwszy, aż jej w nią czo wetkają”6. O tym, że nie była to wyjątkowa cecha Rejowego języka, przekonują również późniejsze słowniki, na przykład Alek-sander Brückner odnotowuje odrzeczownikowy czasownik „gawronić się” oznaczający tyle, co

„bezmyślnie patrzeć”, dodając z przekąsem, że „Mazurom i Litwinom ten ich specjał często wy-pominają od XVII wieku”7. W kolejnych stuleciach znaczenie słowa „gawron” przechowało ten negatywny odcień, który był bardzo żywotny jeszcze na początku XX stulecia – w Słowniku Kar-łowicza, Kryńskiego i Niedźwiedzkiego stosowne hasło informuje, że jest to określenie odnoszą-ce się nie tylko do ptaka, lecz także do „głuptasa, cymbała, gamonia, bałwana, jełopa, tępej gło-wy, głupca”, który „wytrzeszcza oczy na byle co”, „rozziewia lub rozdziawia gębę”, jak również do osoby nierozważnej i łatwowiernej8. To ostatnie znaczenie było dość żywotne w międzywojennej prasie kryminalnej oraz satyrycznej, gdzie „łapaniem gawrona” określano proceder polegający na naciąganiu i oszukiwaniu przypadkowej ofiary, która najczęściej wywodziła się z prowincji.

Gawron dość szybko roztrwonił rodzinną reputację, najpóźniej w XVI stuleciu został rele-gowany z grupy ptaków podejrzanych o konszachty z siłami nieczystymi do klasy stworzeń nie-szkodliwych. Najpewniej zaważyły na tym pospołu wspomniane już wcześniej wygląd i sposób bycia, które w połączeniu ze względnie małą płochliwością stwarzały ludziom mnóstwo okazji do naocznego przekonania się, że pozornie złowrogi czarny ptak przy bliższym oglądzie traci swoją demoniczną aurę. Trudno przecież wyobrazić sobie emisariusza Księcia Ciemności nie-zgrabnie człapiącego po polu w poszukiwaniu pożywienia.

Być może z tego względu o gawronach już w XVI wieku pisano z mieszanką pobłażliwości i irytacji, jak choćby w książce Mateusza Cygańskiego Myślistwo ptasze, w którym się opisuje sposób dostawania wszelakiego ptaka. W tej pracy, długo uznawanej za zaginioną i odnale-zionej dopiero w XIX wieku, autor zawarł porady łowieckie związane ze sposobami chwytania różnych gatunków ptaków. Jednocześnie zaś scharakteryzował każdy z nich w krótkich wierszy-kach, które z dzisiejszej perspektywy stanowią cenny dokument stanu ówczesnej wiedzy przy-rodniczej. W przypadku gawrona napisany mową wiązaną tekst brzmiał: „Polny ptak Gawron y częśćią domowy/ Przy polach możny a głos puszcza basowy/ Na niepogodę co nabardziey śpie-wa/ Aż się wrzaskiem swem ludziom uprzykrzywa”9.

Życie gawronów w sąsiedztwie ludzkich siedzib oraz czyniony przez nie nieustanny hałas to cechy, które podkreślali kolejni badacze natury, na przykład w XVII wieku Gabriel Rzączyński pisał, że ptaki te „trzymają się stadami koło wsi i miast”10. Podobną informację można odnaleźć w opublikowanej w drugiej połowie kolejnego stulecia książce Jana Krzysztofa Kluka o pełnym

rozmachu tytule Zwierząt domowych i dzikich, osobliwie krajowych, historii naturalnej począt-ki i gospodarstwo. Potrzebnych i pożytecznych domowych chowanie, rozmnożenie, chorób le-czenie, dzikich łowienie, oswojenie, zażycie, szkodliwych zaś wygubienie. Pisał tam, że gawron

„gnieździ się i wylęga jak wrona na drzewach, w lasach nad wodami, łąkami, a czasem i poje-dynczo gdzie stojących. Tak się trzymają wspólnego towarzystwa, że się jedna para na gnieździe gnieździć nie będzie, lecz tak wiele razem, iż gniazd pełno narobią”11. Natomiast w opublikowa-nej dekadę później Zoologii krótko zebraopublikowa-nej autorstwa Stanisława Jundziłła jest mowa o tym, że gawrony „puszcz głuchych i lasów wielkich unikają, owszem blisko pól, wsi i miasteczek miesz-kanie swe zakładają, a całą okolicę wrzawą bezustannie napełniają”12.

Hałas był dokuczliwy, lecz nie wpływał w namacalny sposób na księgi rachunkowe. Sen z oczu właścicieli ziemskich spędzało natomiast podejrzenie, że za tym uciążliwym sposobem bycia kryje się zagrażający ich dochodom sposób żerowania polegający na masowym wyjadaniu wysianych na polach lub przechowywanych podczas zimy ziaren. Z tego względu ptaki te były często tępione, do czego zresztą zachęcały rozsiane po literaturze przedmiotu sugestie. Na przy-kład cytowany już wcześniej Kluk pisał, że gawron „trzyma pospolicie towarzystwo z kawkami, a czasem i z wronami. Nie jest tak łakomy na ścierw, lecz bardziej na ziarna”13. Zupełnie inaczej na tę sprawę zapatrywał się Jundziłł:

Mniemaniem jest powszechnym, że gawrony ziarnem się karmią, a miano-wicie świeżo posianem na polu żytem i pszenicą, skąd i imię im frugilegus jest nadane. Dziś, z niewątpliwych postrzeżeń i z często powtarzanego roz-bierania i otwierania żołądka świeżo zabitych gawronów, niewątpliwie jest wiadomo, iż pokarm ich jest całkowicie zwierzęcy […]. Ptaki te więc nie tylko nie są bynajmniej szkodliwe zasiewom naszym, owszem, zjadając mnóstwo żarłocznych owadów i zwierząt, rzetelną w polach rolnikom czynią posługę.

W czasie pustoszenia liczby szarańczy gawrony do zmniejszenia jej liczby najdzielniej się przykładają14.

Obserwacje takie prowadziły do stopniowej rehabilitacji gawrona. Obrana przez kolejnych badaczy linia obrony była w każdym przypadku podobna, na przykład Antoni Waga w Atlasie hi-storyi naturalnej (1860) pisał, że gawrony likwidują pędraki na polach rolników, dlatego nie na-leży tych ptaków zabijać, ponieważ one są „dzielnymi pomocnikami człowieka w oczyszczaniu roli”15. Kilka lat potem analogiczne argumenty powtórzył Albin Kahn w wydanej nakładem serii Biblioteczka dla Polskiego Rolnika (t. 1) książce O potrzebie ochraniania użytecznych zwierząt (1866). Charakterystykę wspomnianych w tytule gatunków poprzedził krótkim wprowadzeniem ujawniającym ramę dyskursywną, wewnątrz jakiej osadzone były poglądy autora, charaktery-styczne dla tej części ówczesnych nauk przyrodniczych, która postrzegała obiekt swoich badań w horyzoncie metafizycznym:

Odkąd anatomia zaczęła zajmować się zwierzętami i badano ich sposób żywienia się, coraz jaśniejsze pojęcia upowszechniać się zaczynają i coraz to więcej głosów odzywa się za ochroną zwierząt mięsożernych i owadożer-nych, w których uznajemy zbawienną policję natury, którą Pan Bóg w swej nieograniczonej mądrości ustanowił dla ograniczenia niezmiernej liczby zwierząt roślinożernych, które pracom rolnika zagrażają16.

Dzięki badaniom ornitologów na przełomie XIX i XX stulecia gawron przestał być traktowa-ny jako zagrażający uprawom rolnikom szkodnik, lecz nie oznaczało to bynajmniej, że przestał sprawiać problemy człowiekowi.

Wraz z nastaniem nowoczesności pojawiała się nowa kategoria zwierząt „kłopotliwych”.

Zrazu mało widoczna, nabierała coraz wyraźniejszego kształtu z wraz postępowaniem proce-sów urbanistycznych, które wytwarzały nie tylko zupełnie nowe typy aglomeracji, lecz także – a może nawet przede wszystkim – wiązkę zasad regulujących funkcjonowanie tychże. Proce-sy standaryzacji, puryfikacji oraz upowszechniania idei higienicznych w znamienny sposób przetasowały relację między człowiekiem a zwierzętami. (Jednocześnie wszystkie praktyki, za

sprawą których przekonana o własnej wyjątkowości epoka tworzyła warunki dla dalszego coraz intensywniejszego wzrostu, w sporym stopniu związane były z obecnością zwierząt w miastach, na przykład konia)17. Konsekwencją takiego stanu rzeczy stało się wytworzenie sterylnej, pod-porządkowanej idei ładu przestrzeni, z której starano się wyeliminować zwłaszcza te spośród zwierząt synantropijnych, które uznano za niebezpieczne dla populacji ze względu na ryzyko roznoszenia chorób. Znamienne jednak, że w przypadku gawrona zagrożenie nie było tak znacz-ne, bo przecież ograniczało się wyłącznie do krótkiego czasu i niewielkiej przestrzeni (tj. parków w okresie lęgowym). Pomimo to im bliżej minionego stulecia, tym częściej pisano o tym ptaku jako o miejskim intruzie, naruszającym porządek oraz ustalone przez ludzi zasady, a także sta-nowiącym zagrożenie dla jako o ptakach rzadko tam przebywających. Na

przy-kład Samuel Merzbach w połowie wieku XIX pisał, że „jak inne kruki, zimą odwiedza kupy gnoju w bliskości miast i wsi, a nawet częstokroć siada na ulicach, wszakże tylko, gdy mu mocno głód dokucza”18, natomiast inni autorzy – Jundziłł19, Paweł Leśniewski20 i Władysław Taczanowski – stwierdzali, że na znanych im terenach gawrony lęgną się bardzo rzadko. Ten ostatni w Pta-kach krajowych (1882) pisał: „W Królestwie Polskim nie znam żadnego miejsca, gdzie by się sta-le gnieździły, jak w innych sąsiednich krajach, gdzie mają już od dawna uprzywista-lejowane gaje, w których się ciągle w wielkim mnóstwie wywodzą”21, a jednocześnie odnotował być może jedną z pierwszych informacji na temat przepłaszania ich z miast:

[…] kilkanaście lat temu miały swoje gniazda w ogrodzie Saskim w Warsza-wie, lecz gdy drzewa ich wycięto, wyniosły się zupełnie. Przez kilka lat ostat-nich kilkadziesiąt par gnieździło się w ogrodzie wilanowskim po starych topolach nadwiślańskich; podobnie w gaiku pod Czernicami o dwie mile od Przasnysza. Z wiosny w początku kwietnia kilkadziesiąt par nagle przylecia-ło do małego gaju olszowego pod Bielawą o dwie mile od Warszawy i natych-miast zaczęły słać gniazda. Wszystkie już prawie siedziały na jajach, które im częścią pozabierano, a od innych odstraszono22.

W kolejnych dekadach tego rodzaju sytuacje zdarzały się często, o czym świadczą rozsiane po prasie wzmianki. W 1909 roku na łamach „Przyjaciela Zwierząt” (prasowego organu warszaw-skiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami) w korespondencji z Krakowa pisano: „[…] wielką wrzawę wywołała u nas sprawa gawronów, gnieżdżących się na drzewach plant przed Colle-gium Novum, zarząd plant niszczy corocznie ich gniazda celem rzekomej ochrony ptactwa śpie-wającego przed żarłocznością gawronów”. A zaraz potem wspominano o sporze, jaki wywołała ta sytuacja: „Artykułom dziennikarskim, dopowiedziom i sprostowaniom nie było końca, stwo-rzyły się dwa obozy, nieprzyjaciół i obrońców gawronów, walczące ze sobą zawzięcie”23. Dys-kusje te były zarówno świadectwem coraz bardziej skoordynowanych działań obrońców zwie-rząt, jak i dowodem na to, że w tego rodzaju konfliktach rzetelna wiedza naukowa schodziła na plan dalszy, przyćmiona przez nierzetelne argumenty uzasadniające praktyki władz miejskich.

Na specyfikę tego wizerunku wpłynęła