• Nie Znaleziono Wyników

GDYŻ JEST PRZEKONANE, ŻE TO OBOWIĄZEK ŻOŁNIERZY SIŁ ZBROJNYCH RP. NIC BARDZIEJ MYLNEGO

W dokumencie PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH (Stron 94-98)

K

onflikt zbrojny ma kilka, jeśli nie kilkanaście warstw. Przypomina to obraz złożony z nakła-dających się na siebie planów, z których każdy nie może istnieć osobno. Tym bardziej przygotowanie do wojny powinno mieć charakter wielkoobszarowy.

Niestety, polskie społeczeństwo nie ma świadomości mogącego wybuchnąć w przyszłości konfliktu dlate-go, że do problemów w wielu innych sferach nasze-go życia podchodzimy podobnie. Jeśli chcesz zmie-nić koła na zimowe lub wymiezmie-nić olej w samocho-dzie, jedziesz do specjalistów w autoryzowanej stacji. Nie interesuje cię odpowiedzialność za wyko-nane czynności. Jeśli montujesz gaz w domu, za-danie to zlecasz monterowi-instalatorowi, który ma odpowiednie uprawnienia. Nie interesuje cię nic poza tym, że w kuchence popłynie niebieskie pali-wo. Jeśli oddajesz do pralni garnitur, to jesteś prze-konany, że usługa zostanie wykonana perfekcyjnie.

Podobnie jest na granicy odpowiedzialności i funk-cjonowania wojska oraz środowiska cywilnego. My-ślę tu o naszej służbie zdrowia.

RZECZYWISTOŚĆ

Wszystkie jednostki wojskowe teoretycznie po-winny mieć w składzie lekarza i ratowników me-dycznych. Nie ma jednak pełnego ich ukompleto-wania w tych specjalistów. Obecnie jest realizowany plan uzupełnienia jednostek lekarzami – przyszły-mi absolwentaprzyszły-mi Wydziału Wojskowo-Lekarskie-go, którzy studiują na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, a de facto są studentami Akademii Wojsk

Lądowych. Czasu nie da się cofnąć, należy więc po-czekać jeszcze wiele lat, aż sytuacja pod względem liczby lekarzy-oficerów w Wojsku Polskim będzie odpowiadać tej sprzed 15–20 lat. Pokoleniowa luka, której skutki odczuwamy na co dzień, jest tragicz-nym skutkiem likwidacji Wojskowej Akademii Me-dycznej, a jej wypełnienie niestety ogromnym wy-zwaniem. Obecnie w siłach zbrojnych jest około 770 lekarzy, obok których niezastąpioną siłę stano-wią ratownicy medyczni. To głównie na ich barkach spoczywa obowiązek udziału w życiu jednostki woj-skowej – wykonywanie zadań służby zdrowia, mię-dzy innymi zabezpieczenie strzelań w ograniczonym zakresie. Lekarz w jednostce wojskowej oraz ratow-nik medyczny i pielęgniarka dzięki wykształceniu i doświadczeniu zawodowemu stanowią filar, podsta-wę, na której buduje się zakres i rodzaj udzielanej pomocy medycznej zarówno w czasie pokoju, jak i wojny. W tym miejscu należy wspomnieć o dodat-kowych elementach wsparcia medycznego.

COMBAT LIFESAVER (CLS)

Każdy żołnierz w jednostce wojskowej, który nie ma jakiegokolwiek związku z medycyną, powinien zostać przeszkolony z udzielania samopomocy i po-mocy koleżeńskiej na polu walki. Kurs CLS, który zainicjowano w roku 2011, stał się w dziedzinie udzielania pomocy medycznej podstawą kompaty-bilności funkcjonowania żołnierzy polskich i ame-rykańskich. Zdobyte wiedza teoretyczna oraz prak-mjr lek. Grzegorz Lewandowski

MARIA PINEL/U.S.ARMY

+

W SIŁACH ZBROJNYCH JEST OKOŁO 770 LEKARZY, OBOK KTÓRYCH

NIEZASTĄPIONĄ SIŁĘ STANOWIĄ RATOWNICY MEDYCZNI.

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2019

95

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2019

96

tyczne umiejętności mogą się przydać w jednym czasie i w tym samym miejscu. Udział w kursie gwarantuje opanowanie zdolności udzielania pomo-cy na tym samym poziomie fachowości żołnierzom, którym przyjdzie walczyć nawet daleko poza grani-cami kraju, ale wspólnie z żołnierzami z innych armii państw NATO. Wszystkie niezbędne czyn-ności ratunkowe mogą być wykonane z użyciem zawartości indywidualnego pakietu medycznego (IPMed). Należy do nich zahamowanie krwotoków, udrożnienie dróg oddechowych i przeciwdziałanie odmie. Są to działania mające na celu zapobieganie możliwym do uniknięcia przyczynom śmierci.

W tym wymiarze kurs CLS spełnia oczekiwania związane z ograniczaniem ryzyka jej wystąpienia.

Naczelna zasada lub, jak kto woli, idea zasadza się na maksymalnym ograniczeniu strat sanitarnych.

Czy można zrobić coś więcej?

TACTICAL COMBAT CASUALTY CARE (TCCC)

Opieka medyczna na polu walki rządzi się swoimi prawami. Nigdy nie można udzielać pomocy w sy-tuacji, gdy przeciwnik prowadzi ogień. Ryzyko po-niesienia śmierci przez żołnierzy lub ratownika me-dycznego działających w zgrupowaniu zadaniowym jest bardzo duże. Stąd pomysł na samopomoc z wy-korzystaniem IPMed. Pomoc koleżeńska jest roz-wiązaniem do zastosowania w bezpiecznej sytuacji, to znaczy gdy nie ma bezpośredniego zagrożenia utratą zdrowia i życia. Wyłom, mur, zasłona dymna umożliwią bezpieczne odciągnięcie kolegi w miej-sce, gdzie drugi żołnierz, najlepiej ratownik me-dyczny, zeskanuje poszkodowanego – oceni jego świadomość, przeprowadzi badanie urazowe, doko-na stratyfikacji ryzyka pogorszenia się stanu kli-nicznego na skutek odniesionych obrażeń, wdroży zaawansowane czynności ratujące zdrowie lub życie czy też przygotuje do ewakuacji transportem me-dycznym. Działanie zgodne z wytycznymi TCCC to nie tylko taktyczne przygotowanie do działania w trudnej sytuacji, lecz także wdrożenie czynności ratujących życie przez szybkie, wyuczone, wręcz mechaniczne wykonanie tych, które zmniejszają do-legliwości bólowe, usprawniają oddech, oszczędza-ją mięsień sercowy przed nadmiernym wysiłkiem, przywracają metabolizm tlenowy wewnątrz każdej komórki, oszczędzają kończynę przed amputacją czy też hamują wychłodzenie z zapobieganiem śmierci włącznie. Jak to wszystko wykonać w trud-nej przestrzeni terenu zabudowanego? To jest pyta-nie, na które niewielu jest w stanie odpowiedzieć.

Podejście do poszkodowanego, odciągnięcie go, udzielenie pierwszej pomocy, ewakuacja i jedno-cześnie podjęcie kolejnych czynności ratowniczych, po czym weryfikacja stanu zdrowia i przygotowanie do ewakuacji – i tak cały czas do momentu, kiedy środek transportu medycznego zabierze go na inny poziom zabezpieczenia medycznego. Trudne, ale

nie niemożliwe do wykonania. Wytyczne TCCC znane są ratownikowi medycznemu, pielęgniarce i lekarzowi każdej jednostki wojskowej. W szkole-niu z tego zakresu powinien uczestniczyć cały stan osobowy służby zdrowia SZRP. Pozwoli to napraw-dę poczuć się bezpiecznie na polu walki.

ZNAMIONA SYNERGII

W jednostce wojskowej jeden żołnierz po kursie CLS na drużynę jest w stanie udzielić pomocy z za-stosowaniem prostego sprzętu do ratowania życia.

Jednocześnie każdy żołnierz zna zasady posługiwa-nia się IPMed. Pomoc medyczna na poziomie wyż-szym może być świadczona przez ratownika me-dycznego wyposażonego w plecak o odpowiedniej zawartości. Ratownik ten dzięki przeszkoleniu me-dycznemu ma możliwość podjęcia decyzji terapeu-tycznej dotyczącej zastosowania farmakoterapii lub określonych procedur medycznych. Wachlarz świadczeń w myśl ustawy o państwowym ratownic-twie medycznym (PRM) jest bogaty. Ratownikowi medycznemu zawsze pomoże żołnierz po skończo-nym kursie CLS. Obaj przeszkoleni z medycyny taktycznej stanowią trzon wsparcia medycznego na polu walki. Co więcej, należy wspomnieć o kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP). Jest on przeznaczony dla każdego, kto wcześniej nie miał jakiegokolwiek kontaktu z medycyną. W jednostce wojskowej chodzi w tym przypadku o żołnierza po części związanego ze służbą zdrowia lub pełniącego służbę w warunkach dużego ryzyka wypadku lub powstania obrażeń. Kurs KPP jest certyfikowany, a wiedza i doświadczenie zdobyte na nim są pomo-stem łączącym umiejętności żołnierza po kursie CLS i ratownika medycznego. Ten ostatni czynno-ści objęte programem KPP ma wpisane w zakres tych wykonywanych w celu ratowania poszkodowa-nego, co wynika z programu jego studiów. Zatem na terenie jednostki wojskowej w tym samym czasie możemy oczekiwać otrzymania pomocy medycznej w trzech zakresach. Jeśli do tego zespołu dołączy pielęgniarka i lekarz, możemy mówić o minimal-nym zespole medyczminimal-nym (MZM).

TEREN ZABUDOWANY

Chciałbym powrócić do realiów hipotetycznego konfliktu zbrojnego, czyli do ulic miasta, w którym znajdują się cywile oraz ratownicy medyczni. Leka-rze i pielęgniarki oczekują na chorych i poszkodo-wanych w szpitalach. Należy założyć, że żaden cy-wil nie potrafi właściwie zachować się w czasie kon-fliktu zbrojnego. Oznacza to, że nie zna zagrożeń i nie potrafi uniknąć niebezpiecznych sytuacji. Nie umie także odpowiedzialnie zająć się innymi. W ak-cie paniki i desperacji będą przeważać zachowania antyhumanitarne, związane bezpośrednio z ratowa-niem siebie. Dopiero po określonym czasie realia wojny wyuczą odpowiednich zachowań. Ilu do tej pory zginie, trudno przewidzieć. Cywil w mieście

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2019

97

CLS. Jest to mieszkaniec kraju znający działanie broni oraz możliwości udzielania pomocy medycz-nej z wykorzystaniem apteczki domowej lub samo-chodowej, nie wspominając już o IPMed. Jest to pa-ni Maria lub pan Grzegorz z naprzeciwka – hy-draulik, który potrafi zahamować krwotok i użyć rurki nosowo-gardłowej. Opisany problem nie jest wyssany z palca i nie jest wzięty ze świata Kubusia Puchatka. Nie potrafimy udzielać fachowo pomocy sąsiad sąsiadowi, nie mówiąc już o użyciu sprzętu, który na skutek zawieruchy wojennej może trafić w nasze ręce. Obecnie nie prowadzi się na terenie naszego kraju na wyższych uczelniach, w urzędach czy w instytucjach państwowych jakichkolwiek szkoleń poświęconych udzielaniu pomocy medycz-nej w zakresie podstawowym z uwzględnieniem sce-nariusza wojennego. Chyba nikomu na tym nie zale-ży. Może nie warto wywoływać niepokoju podczas pokoju? A może po prostu lepiej żyć w przeświad-czeniu, że to nie moja sprawa, przecież mam od tego fachowców, tak jak od wymiany oleju w aucie czy montażu kuchenki gazowej.

Problem pozostaje jednak nadal nierozwiązany – brakuje bowiem zwykłego pana Mariana, który weź-mie do ręki na przykład gazę czy bandaż oraz kij i wykona improwizowaną stazę taktyczną. Nadal brakuje pana Mariana, który założy szczelny opatru-nek na klatkę piersiową, aby nie doszło do rozwoju ostrej niewydolności oddechowej. Nie, nie ma. Taki pan Marian będzie patrzył, jak jego żona Ewa dusi się z powodu odmy. Taka jest prawda! A może roz-wiązaniem problemu będą rozrzuceni po całym kra-ju żołnierze WOT, którzy na co dzień, w miejscu pracy lub tam, gdzie mieszkają i żyją, będą szkolić we własnym zakresie rodzinę i sąsiadów? Podobny scenariusz i powodzenie w jego realizacji można za-obserwować na wsi w ochotniczej straży pożarnej.

Wszyscy strażacy są zdeterminowani, by ratować przed ogniem swój i cudzy dorobek życia. Wszyscy też są przeszkoleni w zakresie KPP. Dobrze by za-tem było, by przekazywali podstawową wiedzę członkom rodziny i sąsiadom. Powinno to być me-dyczne domino umiejętności związanych z ratowa-niem ludzkiego życia. Niekiedy nie potrzeba wyszu-kanej medycyny, coraz częściej wystarczą proste czynności. Wspomniany ratownik medyczny – cy-wil, mimo że ma wiedzę i doświadczenie, nawet bo-gate, staje się po prostu bezużyteczny i na pewno nie będzie działał w myśl zasady: dobry ratownik to ży-wy ratownik.

Wojenna rzeczywistość oraz brak podstawowej wiedzy taktycznej wyniesionej chociażby ze szkole-nia TCCC zablokuje najlepiej pojętą chęć udziele-nia pomocy medycznej. Niestety nikt w naszym kraju nie przygotowuje cywilnych ratowników me-dycznych do działania w sytuacji militarnego zagro-żenia. Co więcej, jeśli do zespołu ratowników me-dycznych cywilnych dołączy ratownik medyczny –

kierowali się zupełnie innymi priorytetami w rato-waniu poszkodowanego. Przykładem niech pozosta-nie staza taktyczna, której cywil może pozosta-nie znać lub nie będzie umiał jej założyć. Żołnierz przede wszystkim zahamuje krwotok. Potem przejdzie do ABC (czynności podejmowane w ramach pierwszej pomocy). Poza tym ratownik medyczny – cywil nie wykona badania urazowego w sytuacji taktycznej, a może nawet podczas ostrzału po prostu pobiegnie do wołającego o pomoc, i sam zginie. Tak zakończy służbę. Scenariusz ten będzie wciąż realny, jeśli nie będzie przygotowywany do pełnienia swojej funkcji z uwzględnieniem rzeczywistości wojennej i nie bę-dzie objęty szkoleniem taktycznym we współpracy z ratownikiem medycznym z jednostki wojskowej.

Poza programem szkolenia podczas studiów czy ustawą o państwowym ratownictwie medycznym ra-towników medycznych nic nie łączy. Co więcej, dzieli ich podejście do rzeczywistości wojennej. To może być problem, i to niemały.

Uniwersytety medyczne powinny opracować pro-gramy kształcenia ratowników medycznych z uwzględnieniem zagadnień udzielania przez nich pomocy medycznej w wojennej rzeczywistości. Tak bardzo potrzebne są centra symulacji medycznej w kształceniu przyszłych kadr medycznych. Niemal każdy uniwersytet medyczny czy wydział o profilu lekarskim zabiegają o jego utworzenie, natomiast nikt nie zauważył, że w żadnym województwie nie powstał ośrodek szkolenia personelu medycznego i personelu kryzysowego przygotowującego do dzia-łania w terenie zurbanizowanym, co postuluje się już od tylu lat. Ośrodek symulacji medycznej obszaru zurbanizowanego (OSMOZ) byłby optymalnym miejscem szkolenia i konsolidacji wszystkich służb miejskich na wypadek wojny – to wyzwanie XXI wieku. Ile jest niezagospodarowanych terenów w tkance miejskiej? Każde wyburzenie starej kamie-nicy należy potraktować jako miejsce ćwiczeń z udzielania pomocy oraz medycznej ewakuacji tak-tycznej. Nic dodać, nic ująć.

BŁĘDNE KOŁO

Obecnie nie przewiduje się możliwości współpra-cy na wypadek konfliktu zbrojnego wojskowej służ-by zdrowia z cywilną. Żołnierze jednostek wojsko-wych – personel medyczny – potrafią udzielać po-mocy na polu walki. Taktyczne działanie nie jest nam obce. Czy to samo możemy powiedzieć o ra-townikach – cywilach? Czy będą z nami współpra-cować w czasie wojny? Czy znają zasady udzielania pomocy medycznej podczas walki? Czy ktoś odpo-wiada za brak kompatybilności działania tych służb na wypadek wojny? Wszystkie pytania pozostają bez odpowiedzi. Większym problemem jest absolutny brak kompleksowych rozwiązań wielowarstwowych, tak aby poukładać w logiczny sposób poszczególne

warstwy. n

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2019

98

Autor jest szefem Wydziału Monitoringu w Centrum Wsparcia Systemów Dowodzenia Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.

Rewolucja

W dokumencie PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH (Stron 94-98)