• Nie Znaleziono Wyników

,Gdybym był ornitologiem

ułoz˙yłbym portret Tuwima z ptasich fragmento´w’’ –

Aleksander Wat o Julianie Tuwimie

Krystyna Pietrych

,,Gdybym był ornitologiem...’’

Zaro´wno w swym diariuszu pisanym, jak i mo´wionym Wat pos´wie˛ca Tuwimowi zaskakuja˛co duz˙o uwagi. Podczas przygotowywania drugiej edycji Dziennika bez samogłosek do druku ze zdumieniem zauwaz˙yłam, jak wiele miejsca zajmuje w nim wa˛tek Tuwimowski. Moz˙na by nawet z pewna˛ przesada˛ powiedziec´, z˙e two´rczos´c´, ale w pierwszym rze˛dzie osoba autora Kwiato´w polskich stanowi dla Wata, jes´li nie stały, to niepokoja˛co cze˛sty obiekt zainteresowania i nader istotny punkt odniesienia dla jego własnych, artystycznych, choc´ w pierwszym rze˛dzie z˙yciowych, wyboro´w.

A te˛ szczego´lna˛ wie˛z´ rozpoczyna w planie two´rczym interesuja˛ca zalez˙-nos´c´ intertekstualna, nabieraja˛ca z upływem czasu coraz bardziej charakteru swoistej uwertury do złoz˙onej, pełnej wewne˛trznej dynamiki relacji obu poeto´w: w 1922 r. na łamach ,,Skamandra’’ Tuwim opublikował wiersz

W Barwistanie, dedykowany Watowi (naste˛pnie przedrukował go w Wierszy tomie czwartym, 1923), nawia˛zuja˛c tym samym do eksperymentalnego utworu

Wata z 1921 r., do Namopan´ika barwistanu. Warto teraz te teksty przypo-mniec´, aby wydobyc´ szczego´lny rodzaj ła˛cza˛cego je powinowactwa, kto´re w istocie skrywa jednak fundamentalne ro´z˙nice.

Namopan´ik barwistanu1

baarwy w arwah arabistanu wrabacaja˛ wracabaja˛ poowracaja˛ racaja˛ na baranah w ranah jak na narah araba han. abraam w myrrah z bramraju wybieera nab bogawe˛ narrawe˛ byh nad boogawotami boogowatami trombowali barwiotacze oracze barwiotucze obrucze barwote˛cze obre˛cze. Karawaany – o wronacze w złotawah zwiastabiawali wojnawicz i w pysznawah banawiali ksie˛z˙ycole wiatrawili wihrony i wihroby wihrobiny s´mierc´iwgony gorewiny. O gorale gorawale – w grodalah mychohi-goremyki.

gwiazdowory wewrykali s´mierc´awry i gwiaz´dz´ s´mierc´ostry babiał na lis´c´oczu drzewobanu n´ebiatuszek.

1 Cyt. za: A. W a t, Poezje, oprac. A. Micin´ska, J. Zielin´ski, posłowie J. Zielin´ski, Warszawa 1997, s. 283.

O barwy baruwy – o raby barbaruw, barany herubuw o barwicze o czabary – babuw czary, o bicze rabuw o barwiasy, o syrawy – o basy wiary, o bary ras! o barwioki o barwoczy o barwiony o barwohi o barwigje o barwalje o barwiecze o barwiole o kroony barw!

O krale koloruuw – o bawoły barw o kaz˙dyc´i barwoh kral w n´ebiopaszn´i – o kaz˙dyc´i barwoh kraluje nogahi na s´mierc´ez˙y – takoh na czarnoszczu kraluje wszem kolorom białos´c´ i po s´mierc´ez˙y powendrujem do oraju do ograju Barwistanu.

W Barwistanie2

Aleksandrowi Watowi Flakony krystaliczne,

Szkło mroz´ne i zacie˛te, A w szkło kolory wkle˛te. Ekstrakty z wiotkich zio´ł, Balzamy serafickie, Tynktury czarnoksie˛skie, Essencje alchemickie, Przedbarwne, mdławo-mgławe, Barwione jadowicie, Kropelka˛ z˙yłkowane, W ciemnos´ci iskra˛ graja˛, Wybłyski w nich łyskaja˛, A w słon´cu kraja˛ szkło i oszalała˛ z˙mija˛

Po brzuchu szkieł sie˛ wija˛ I wra˛ trucizna˛ zła˛.

Niebian´skich ls´nien´ roztwory, Bursztyny i fosfory,

Niedofiolety ciepłe

W przez´roczem szkleniu wkle˛c´ I alkohole sine,

Przez kto´re widac´ s´mierc´, I płomien´ w ciemnym płynie, I płomien´ w czarciem winie, I cie˛z˙ka blaska rte˛c´.

Wpatrzony we flakony, S´pie˛, dz´wie˛cznie rozbawiony, Przeds´miertne słodkie szumy Owiały moje dumy

I drzemie˛ us´miechnie˛ty Na szmerze błe˛dnych harf, I bła˛kam sie˛ zakle˛ty Po lodzie wzrokiem barw I w mo´zgu, w centrum głowy,

2 Cyt. za: J. T u w i m, Wiersze wybrane, oprac. M. Głowin´ski, Wrocław 1986, s. 38–40.

Mam punkcik brylantowy, I dzwoni deszcz te˛czowy, Deszcz po gała˛zkach harf. O, s´wietlny błogim mirem! Zbarw sie˛ w jarza˛ce wino, A ja sie˛ Toba˛ upije˛ I wiecznym eliksirem Do Barwistanu wpłyne˛!

Te dwa teksty, z kto´rych kaz˙dy wykorzystuje potencjalne moz˙liwos´ci przekształcen´ tkwia˛ce w je˛zyku, najbardziej ro´z˙ni wpisany w nie stosunek do niego. Innowacje Wata, przede wszystkim w zakresie słowotwo´rstwa, ida˛ najdalej, radykalnie wykraczaja˛ bowiem poza systemowe rozwia˛zania słowotwo´rcze, typowe dla polszczyzny. Namopan´ik..., choc´ zachowuje po-prawna˛ fleksje˛, tak mocno deformuje warstwe˛ leksykalna˛, z˙e zniszczeniu ulega semantyka tekstu, a na pierwszy plan wysuwa sie˛ jego brzmienie; instrumentacja głoskowa staje sie˛ w tym przypadku gło´wnym czynnikiem tekstotwo´rczym, a zasadniczym chwytem artystycznym namopan´ika jest mechanizm echolalii3. U Tuwima zas´ z˙adne tradycyjne reguły tekstowe nie zostaja˛ zniszczone. Przeciwnie – wszystko jest na swoim miejscu, a wiersz da sie˛ czytac´ ,,po boz˙emu’’; słowa, jes´li dziwia˛ sie˛ sobie, to jednak w gra-nicach akceptowanych przez ogo´ł czytelniko´w, bo ukonstytuowanych moca˛ wielowiekowej lekturowej praktyki. W efekcie uzyskujemy wie˛c po prostu opis jakichs´ niezwykle barwnych, wizyjnych krain (sta˛d: Barwistan), kto´re powstaja˛ na skutek degustacji, jak moz˙na by je peryfrastycznie okres´lic´, wysokoprocentowych ,,essencji alchemickich’’. Wizja, choc´ niezwykła, ma wie˛c swa˛ oczywista˛ motywacje˛ sytuacyjna˛ – jest najzwyczajniej wynikiem spoz˙ycia trunko´w, kto´re ,,w ciemnos´ci iskra˛ graja˛’’4. Tak wie˛c to, co u Wata było gestem sprzeciwu wobec tradycji, nie tylko symbolistycznej, ale szerszej – wobec je˛zyka jako systemu budowania znaczen´ i wszelkich szerszych filozoficznych, religijnych, kulturowych porza˛dko´w, u Tuwima moca˛ jego 3 Pod ka˛tem analizy je˛zykowej Namopan´ika zob. zwłaszcza J. P ł u c i e n n i k,

Awangar-dowy ,,s´wie˛ty bełkot’’ Wata. O ,,Namopan´iku Barwistanu’’, [w:] Szkice o poezji Aleksandra Wata, red. J. Brzozowski, K. Pietrych, Warszawa 1999, s. 29–37; K. P i e t r y c h, W chaosie i nicos´ci. O młodzien´czych utworach Aleksandra Wata, [w:] Pamie˛c´ głoso´w. O two´rczos´ci Aleksandra Wata, red. W. Lige˛za, Krako´w 1992, s. 79–81.

4 Oczywis´cie wskazany przeze mnie kierunek interpretacji jest nieco z˙artobliwa˛ propozycja˛. Wiersz ten czytano całkiem serio i ku innym wnioskom interpretacje te zmierzały. M. War-nen´ska wpisała go w kontekst czysto biograficzny, wskazuja˛c jego geneze˛ w dziecie˛cych pasjach Tuwima (zob. M. W a r n e n´ s k a, Warsztat czarodzieja, Ło´dz´ 1975, s. 21–22.), wedle J. Sawickiej zas´ to utwo´r metapoetycki, w kto´rym two´rczos´c´ ła˛czy sie˛ z ,,bezruchem, kontemplacja˛, samounicestwieniem’’ (zob. J. S a w i c k a, ,,Filozofia słowa’’ Juliana Tuwima, Wrocław 1975, s. 103–104).

155

wirtuozowskiego słowa przemienione zostało w łatwo przyswajalny, acz kunsztowny, popis tradycyjnego w swej istocie poezjowania na błahy temat. Zatem anarchia i bunt ekstremalnego futurysty-dadaisty-awangardzisty prze-kształcił sie˛ w ,,upojnie’’ ładna˛ ,,piosenke˛’’ o piciu wina. Dziwic´ to nawet moz˙e, jes´li uwzgle˛dnic´, jak skomplikowana i wielowa˛tkowa była Tuwimow-ska refleksja dotycza˛ca słowa, jak wiele miejsca pos´wie˛cał autor Pegaza

de˛ba zagadnieniom metatekstowym i koncepcji je˛zyka poetyckiego, jak wiele

wierszy autotematycznych napisał5. Nieobce mu tez˙ były fascynacje tekstami odmiennymi, dziwnymi, poruszaja˛cymi sie˛ na granicy sensu i bełkotu, i nierzadko te˛ granice przekraczaja˛cymi. Interesowały go szczego´lnie przypa-dki skrajne: mirohłady, a wiec teksty z zatarta˛ semantyka˛, niereferencyjne wobec rzeczywistos´ci, operuja˛ce przede wszystkim glosolalia˛. Jak sam pisał o mirohładach, do kto´rych zaliczył takz˙e Namopan´ik... Wata, ,,słowa istnieja˛ [w nich – K.P.] same przez sie˛ i dla siebie samych, a nam pod ich dz´wie˛ki, jak pod nuty, wpisywac´ wolno teksty uczuc´ i obrazowan´ albo tez˙ chłona˛c´ sama˛ eufonie˛, kto´rej składniki narastaja˛ w przebiegu rytmicznym wier-sza [...]’’6. Nie zmienia to jednak faktu, z˙e W Barwistanie jest wierszem, kto´remu do takich eksperymento´w jeszcze daleko, zas´ zestawienie teksto´w Wata i Tuwima tym wyrazis´ciej kaz˙e postrzegac´ pierwszego jako poete˛-burzyciela i anarchiste˛, drugiego jako wirtuoza i mistrza. W czasie bowiem, gdy Wat walczy ze słowem, miaz˙dz˙y je i deformuje, chce je˛zyk sponiewierac´ i ostatecznie uczynic´ bezuz˙ytecznym, Tuwim idzie w strone˛ przeciwna˛ – uprawia poetycka˛ magie˛ i kult je˛zyka, słowo sakralizuja˛c.

Warto relacje˛ pomie˛dzy tymi tekstami potraktowac´ symptomatycznie – jako swoista˛ prefiguracje˛ stosunko´w mie˛dzy obydwoma autorami, przynaj-mniej tych widzianych oczami Wata. To, co wydobyc´ moz˙na, zestawiaja˛c powyz˙sze teksty, pos´wiadcza takz˙e odmiennos´c´ formacji, do kto´rych obaj nalez˙eli. Sam Wat widział po latach futuryzm jako ruch w polskiej literaturze przedwczesny, poronny, funkcjonuja˛cy na marginesie waz˙nych zjawisk pocza˛-tku lat dwudziestych, traktowany raczej jako swoiste dziwactwo, zapoz˙yczone na Zachodzie, niewywodza˛ce sie˛ z rodzimej tradycji7. Zupełnie inaczej rzecz sie˛ miała, jes´li idzie o skamandryto´w. W Dzienniku bez samogłosek czytamy:

Bieda gło´wna skamandryto´w: oni z miejsca zdobyli nie tylko uznanie, ale powodzenie

mondaine. Dwudziestoletniemu Lechoniowi w pokoiku na Nowym Mies´cie przy parafii składa

wizyte˛ ambasador amerykan´ski. Tuwim, kto´rego przyjacielem staje sie˛ Wieniawa, lew salono´w warszawskich. Tenz˙e Lechon´ karmiony przez sławne aktorki. Rozrywani przez hrabiny i hrabio´w

5 Problemom tym w całos´ci pos´wie˛cona jest klasyczna juz˙ dzis´ praca J. S a w i c k i e j,

dz. cyt.

6 J. T u w i m, Atuli mirohłady, [w:] Pegaz de˛ba, czyli panopticum poetyckie, Krako´w 1990, s. 296–297.

7 Zob. A. W a t, Wspomnienia o futuryzmie,. ,,Miesie˛cznik Literacki’’ 1930 nr 2, s. 68–77.

– krawacik z ,,Old England’’, podro´z˙e za granice˛, dyplomacja, garnitury z Bond Street. Beau

monde zgubił ich [...] na samym wste˛pie poetyki. Wie˛c nie trzeba juz˙ nic zmieniac´, z˙eby

nie speszyc´ szcze˛s´cia tych petits bourgeois, tych warszawskich Lucieno´w de Rubempré – zasto´j umysłowo poetycki, dandyzm w najlepszym razie, i to staros´wiecki, tym bardziej naturalny, zatem nie odczuwany jako oportunizm, bo Polska jest w poezji opo´z´niona, wie˛c trzeba kontynuowac´ tradycje˛, nie odrywac´ sie˛ od społeczen´stwa. A przeciez˙ przy tym ładunku talento´w i dowcipu powinni oni byc´ awangarda˛ poetycka˛, a nie my, nieudolni go´wniarze bez z˙adnych tradycji narodowych. Wielka szansa poezji polskiej została zwichnie˛ta, stracona, zmarnowana i to sie˛ nie da odrobic´ [...]. I dota˛d trwaja˛ skutki tego zwichnie˛cia.

Tym groz´niejsze było to zjawisko, z˙e oni stanowili nawet nie szkołe˛, jak w Rosji, ale grupe˛ zwarta˛ i silna˛ intereso´w, i nawet ci, kto´rzy mieli dane, z˙eby sie˛ wyłamac´, nie mieli do tego odwagi (Iwaszkiewicz, Lechon´). To było nieszcze˛s´ciem. Bardzo dobra, dobra – zła poezja, bardzo dobra – bardzo zła. Słonimskiego ratowała na przyszłos´c´ jego dyscyplina tradycji mickiewiczowskiej, Tuwima – trafienie do korzeni polszczyzny – od strony poezji rosyjskiej, i ten dowcip daja˛cy nadwyz˙ke˛ talentu, i temperament ekstatyczny. Iwaszkiewicz – poeta dobry, bardzo dobry – uciekł, aby sie˛ uratowac´ jako artysta – w nowele. A Wierzyn´ski – jego uratowała chłonnos´c´ i wpływ amerykan´skiego otoczenia poetyckiego, i naturalna pobudliwos´c´ na s´wiat. Ale Skamander, zrobiwszy tyle dla odnowy je˛zyka i dla ekstyrpacji złych spus´cizn Młodej Polski, stał sie˛ kamieniem przeszkody8.

W innym miejscu Dziennika... Wat tak pisze:

Skamandryci szydzili – a jak celnie – z kaz˙dego, kto wdał sie˛ w rozmowy o abstraktach. Mo´wiło sie˛ o takim ,,kolega Roesenberg’’ (czy moz˙e Goldberg?...) Ich płaski empiryzm, ich nieoczytanie, zdumiewaja˛cy i celny dowcip, i to intelektualny, a jaki niski pułap umysłowych i duchowych zainteresowan´ (mo´wie˛ o latach dwudziestych wyła˛cznie...). Ploteczki z wielkiego s´wiatka Warszawy, po´łurze˛dniczego, po´łhrabiowskiego, z garderoby teatralnej. [...] Nieoczytanie. Wa˛ska kultura nawet poetycka. Co wielki poeta Tuwim zrobił z Paris se repeuple Rimbauda [...]9.

I jeszcze o skamandrytach:

Plejada talento´w, jaka trafia sie˛ raz na sto lat, i prawie od razu mistrzostwo techniki poetyckiej, co wie˛cej, w Polsce – przewro´t rewolucyjny. Trzeba było byc´ s´wiadkiem ,,Picadora’’ i trzeba sobie uprzytomnic´ o´wczesna˛ konstelacje˛ poetycka˛ w Polsce, aby zdac´ sobie sprawe˛ z ich rewolucji. Ale paw i papuga narodo´w był juz˙ od bardzo dawna wyła˛czony ze s´wiadomego obiegu mys´li i mowy poetyckiej. I rewolucja skamandryto´w była przed rimbaudyczna, naiwna, nie zadawała sobie z˙adnych pytan´ na własny temat. Naiwni, włas´nie naiwni, byli s´lepi i głusi na to, z˙e stary s´wiat zawalił sie˛ bezpowrotnie, a czym jest poezja, jes´li nie sygnałem najintymniejszym ze s´wiata10.

Sa˛dy Wata nie sa˛ w dwudziestoleciu osamotnione, ani tez˙ wyja˛tkowo oryginalne. Przeciwnie – wpisuja˛ sie˛ w szeroka˛ antyskamandrycka˛ postawe˛, tak charakterystyczna˛ dla całej, zaro´wno pierwszej, jak i drugiej, awangardy. 8 A. W a t, Dziennik bez samogłosek, oprac. K i P. Pietrychowie, Warszawa 2001, s. 141–142.

9 Tamz˙e, s. 277.

10 Tamz˙e.

157

Opinie˛ Wata od innych zdecydowanie odro´z˙nia jej radykalizm i szerszy zasie˛g, wynikaja˛cy z poła˛czenia analizy krytyczno-literackiej z diagnoza˛ socjologicznej genezy popularnos´ci i prestiz˙u Wielkiej Pia˛tki. Ale Tuwim zajmował Wata nie tylko jako najwybitniejszy przedstawiciel najsilniejszej w mie˛dzywojniu grupy poetyckiej. Relacja ła˛cza˛ca Wata z autorem Sokratesa

tan´cza˛cego była szczego´lnym poła˛czeniem niekłamanej fascynacji z ro´wnie

głe˛boka˛ i autentyczna˛ nieche˛cia˛; uznaniu dla wielkiego poetyckiego talentu towarzyszyła pogarda dla bywalca ,,Ziemian´skiej’’ i przyjaciela o´wczesnego establishmentu; kto wie, czy nie zabarwiała jej odrobina zazdros´ci kogos´, kto nie miał wste˛pu na stołeczne salony i czyja two´rczos´c´ nie cieszyła sie˛ takim uznaniem ani ogo´łu czytelniko´w, ani krytyki.

W Dzienniku bez samogłosek zapis dotycza˛cy ostatniego z˙artu Tuwima, opatrzony lapidarnym i jednoznacznym komentarzem: hybris, stanie sie˛ w istocie pretekstem do dokonania podsumowania i ostrej oceny całej pogmatwanej drogi autora Kwiato´w polskich:

W kieszeni zmarłego wielkiego poety T... znaleziono na bibułce kawiarnianej: ,,Jez˙eli ma mi kiedys´ zas´wiecic´ s´wiatło wiekuiste, to zgas´cie je przez wzgla˛d na akcje˛ oszcze˛dnos´-ciowa˛’’. Napisał to na chwile˛ przed agonia˛. Tak pote˛z˙nie działaja˛ bodz´ce baudelaire’owskiej tradycji.

Ten wyzywaja˛cy dowcip [...] rzuca s´wiatło na droge˛ T... Czyhanie na Boga – to nie Jahwe, to alochim, zainteresowania demonologiczne, wczesne, jakz˙e wczesne utoz˙samienie sie˛ z upadłym aniołem, z Lucyferem, nawet ta namie˛tnos´c´ do kobiety zimnej [...]. Słowem gust do wszystkiego, co ekscentryczne, unikalne, zrodzone z retorty, az˙ naiwne, z pedantyczna˛ konsekwencja˛, łapanie diabła za poły.

Ale ten nowator – mimo wszystko niewa˛tpliwy – przedstawiał sobie diabła po staros´wiec-ku, nie rozumiał demonizmu wspo´łczesnos´ci. Jego diabeł był staros´wiecki, przekazany, ilustracyjny. Dlaczego? Infantylizm marzenia: znalez´c´ skarb, miec´ czapke˛ niewidke˛, byc´ najdowcipniejszym, dostac´ zaproszenie do Poznan´skich, Grohmano´w, pienia˛dze, pienia˛dze. Gdyby nie infantylna fiksacja, byłby jednym z najwie˛kszych11.

Genezy nowatorskich przedsie˛wzie˛c´ Tuwima upatruje Wat, podobnie jak i własnych, w specyficznej sytuacji dziecin´stwa: ,,[...] by dotrzec´ do osi krystalicznej je˛zyka, trzeba, z˙eby to był je˛zyk dziecin´stwa, ale dziedzicznie obcy, trzeba byc´ w nim i poza nim’’12. Ten szczego´lny splot uczestnictwa i obcos´ci, jaki był ro´wniez˙ jego udziałem, owocował takimi włas´nie inno-wacyjno-lingwistycznymi predyspozycjami. W tym przypadku wie˛c analiza sytuacji Tuwima staje sie˛ na swo´j sposo´b (krypto)autorozpoznaniem. Nie cze˛sta to u Wata identyfikacja z Tuwimem, tym bardziej warta wie˛c odnotowania.

Nieporo´wnanie cze˛s´ciej pojawia sie˛ Tuwim we wspomnieniach Wata jako swoisty schwarzcharakter:

11 Tamz˙e, s. 13–14.

12 Tamz˙e, s. 155.

Jedno z moich ostatnich spotkan´ z wielkim poeta˛ N... [Tuwimem – K.P.] było bardzo przygne˛biaja˛ce. Było to moz˙e na rok przed jego tragiczna˛ s´miercia˛. Siedziałem w kawiarni z dwoma sympatycznymi znajomymi, naukowcami – obaj nalez˙eli przed wojna˛ do endecji, jeden – syn endeka, drugi – syn, wnuk, brat endeko´w, został nim tylko z tradycji rodzinnych. Obaj zawsze zachowywali sie˛ osobis´cie nienagannie.

N... przysiadł sie˛ do nas. Był wie˛cej niz˙ podniecony. Nie wiem, z jakiej okazji rozmowa z rzadkich druko´w spadła na endecje˛. ,,Ten łajdus G...! – wykrzykiwał N... prawie z˙e dyszkantem. – Nie zapomne˛ mu tego do grobowej deski! W Bratniaku powiedział do swojej dziwki: «Patrz, to jest gudłajski Mickiewicz!»’’

Wykrzykna˛ł to tak gwałtownie, tak włas´ciwie ekstatycznie, tak przedziwnie ekstatycznie – jak tylko on potrafił. Wygla˛dał tak, z˙e obaj moi znajomi zbledli, a ja pomys´lałem sobie ni w pie˛c´, ni w dziewie˛c´: ,,Tak powinna była wykrzykiwac´ słowa Katerina z Braci

Kara-mazow’’. – ,,Albo M...!’’ – ,,Przepraszam – rzekł wzburzony jeden z naukowco´w, uosobienie

nies´miałos´ci – niech pan nic złego nie mo´wi o M... On zrozumiał swoje błe˛dy i umarł jak bohater’’. – ,,Tak, ale co on zda˛z˙ył o mnie powypisywac´’’. ,,Mo´j Boz˙e – pomys´lałem sobie – bywał u Piłsudskiego, Radziwiłł po przeczytaniu wierszy złoz˙ył mu wizyte˛. Co´z˙ powinni powiedziec´ inni, choc´by ja na przykład’’. Ale po chwili dodałem w duchu: ,,Jez˙eli ten Wielki Polak ma jeszcze w sobie – po tym wszystkim – tyle zapiekłej pamie˛ci krzywdy, to wina spada nie na niego, ale na tych, kto´rzy ja˛ czynili’’. Było mi jednak bardzo nieprzyjemnie.

Dlatego bez entuzjazmu przyja˛łem propozycje˛ N... wypicia – po tylu latach znajomos´ci – bruderszaftu. Zawsze kiedy indziej byłaby mi bardzo schlebiała. Potem nie mogłem odz˙ałowac´, z˙e odmo´wiłem mu tej jałmuz˙ny entuzjazmu, kto´rego tak zawsze potrzebował13.

Wat nie pro´buje zachowania autora Kwiato´w polskich ani zrozumiec´, ani tym bardziej usprawiedliwic´. A przeciez˙ wystarczy przypomniec´, o czym Wat doskonale wiedział, z˙e Tuwim był w okresie mie˛dzywojennym wielo-krotnie atakowany za swe z˙ydowskie pochodzenie. Ataki te przybrały na sile w drugiej połowie lat trzydziestych, a ich ukoronowaniem była nagonka na poeto´w-pacyfisto´w (Tuwima, Słonimskiego, Wittlina) i projekt zamknie˛cia atakowanych poeto´w w obozie w Berezie Kartuskiej. Szczego´lnie waz˙ne dla Tuwima było takz˙e wydarzenie, opisane przez Nałkowska˛ w Dziennikach, kiedy to na zebraniu Polskiej Akademii Literatury głosowano nad przyje˛ciem nowego jej członka; wo´wczas prezes Akademii, Wacław Sieroszewski, apelował do akademiko´w, aby nie głosowali na Tuwima, bo zaszkodzi to zaro´wno Akademii, jak i samemu poecie. Moz˙e wie˛c zrozumiec´ urazowe zachowanie Tuwima i jego neurotyczne reakcje na endecje˛ nawet po tylu latach.

Stosunek Wata do Tuwima jednak nigdy nie był do kon´ca jednoznacz-ny – sam pisze, z˙e przejs´cie na ,,ty’’ by mu schlebiało. Jeszcze wyraz´niej te˛ niejednoznacznos´c´ widac´ w zapiskach tycza˛cych kwestii politycznych. Pierwsza dotyczy jeszcze wydarzen´ z dwudziestolecia, a mianowicie tzw. sprawy łuckiej. Wat wo´wczas jako redaktor ,,Miesie˛cznika Literackiego’’ organizował akcje˛ protestacyjna˛ przeciw torturowaniu wie˛z´nio´w polity-cznych:

13 Tamz˙e, s. 60–61.

159

Stary bolszewik, Tuwim, odmo´wił mi podpisu pod ,,protestem łuckim’’ kategorycznie, bez komentarzy [...]. W innym wypadku usprawiedliwiał sie˛ wzgle˛dami na przyjaz´n´ z Wie-niawa˛. (Słonimski, Miller, Irzykowski – po wahaniach – podpisywali)14.

Do kwestii tej powraca Wat takz˙e w Moim wieku:

[...] zorganizowałem taki list otwarty w sprawie torturowania wie˛z´nio´w politycznych w Łucku. [...] Podpisani sa˛: Władysław Broniewski, Deutscher, Grot, Hempel, Hulaniecki, profesor Stanisław Reichman, Schiller, profesor Rudnian´ski, Antonina Sokolicz, Stawar, Wat, Wygodzki, Z˙arnowero´wna. Jakos´ widocznie sie˛ nie udało. Pamie˛tam chodziłem do Nałkowskiej i do Tuwima. Ale Tuwim i Nałkowska odmo´wili dania podpiso´w. Nałkowska sie˛ tłumaczyła, z˙e nie mogłaby chodzic´ na przyje˛cia do prezydentowej Mos´cickiej, przyjaz´n´. Tuwim znowu Wieniawa˛ sie˛ tłumaczył. Tuwim nigdy nie podpisał niczego [...]15.

Nie był jednak Tuwim w oczach Wata po prostu konformista˛, do-stosowuja˛cym sie˛ z łatwos´cia˛ do kaz˙dej nowej sytuacji ze wzgle˛du na osobiste korzys´ci – gdy Wat sam za działalnos´c´ kryptokomunistyczna˛ znalazł sie˛ w wie˛zieniu, Tuwim był jednym z tych, kto´rzy zabiegali o jego uwol-nienie. Jak mo´wi Wat Miłoszowi:

I zno´w trzeba tu podkres´lic´: jakakolwiek ta Polska dwudziestolecia była, poro´wnaj ja˛ z dzisiejszymi stosunkami. Obraz ws´ciekłego, komunistycznego anty-Polaka, a tu wszy-scy – i Wierzyn´ski, i faszysta Goetel, i Tuwim, i inni staraja˛ sie˛, z˙eby mnie zwolnic´ z wie˛zienia16.

Poruszaja˛ce s´wiadectwo uczciwos´ci i odwagi Tuwima przynosi zapis dotycza˛cy lat stalinowskich:

[...] poznałem w 1957 roku akowca, kto´rego tenz˙e wielki poeta odcia˛ł od stryczka. Na błagania matki wybłagał jego z˙ycie u Bieruta [...], a po Paz´dzierniku młodego człowieka uwolniono. Ta głowa przewaz˙y na szali ostatecznej. Nie sa˛ to sprawy proste. Oklaskowa ekstaza nie wynikała ze słuz˙alczos´ci, nie był tez˙ wbrew pozorom i gadkom, poeta˛ dworskim. Był ekstatykiem, musiał kogos´ wielbic´, tan´czyc´ przed Arka˛ Przymierza, z˙ył tylko chwilami tych uniesien´ i tylko dzie˛ki tym chwilom. Jak to wszystko było popla˛tane za groz´nych czaso´w stalinizmu, i nikt, kto sam nie przez˙ył tej opresji, nie ma moralnego prawa pote˛piac´ ani usprawiedliwiac´17.

Istotnie – bardzo to popla˛tane, bo na desperacki gest decyduje sie˛ autor wiersza Ex Oriente, w kto´rym łacin´ski zwrot ex Oriente lux (s´wiatło

14 Tamz˙e, s. 47.

15 A. W a t, Mo´j wiek. Pamie˛tnik mo´wiony, t. 1, rozmowy przeprowadził i przedmowa˛ opatrzył Cz. Miłosz, do druku przyg. L. Ciołkoszowa, Warszawa 1998, s. 184.

16 Tamz˙e, t. 2, s. 223.

17 A. W a t, Dziennik bez samogłosek..., s. 281; zob. takz˙e wzmianka na ten temat w Moim

wieku, t. 2, s. 223.

ze wschodu), tradycyjnie zwia˛zany z narodzinami Chrystusa, nabiera no-wego znaczenia – odnosi sie˛ tylez˙ do Zwia˛zku Radzieckiego, co do Stalina. A Wat, cze˛sto nie tylko bezkompromisowy, ale i stronniczy w swych opiniach, tym razem jest jak najdalszy od nazbyt jednoznacznych ocen.

Złoz˙ony zatem i niejednoznaczny jest Watowski obraz Tuwima. S

´

wiad-czy o tym jeszcze dobitniej tekst, nad kto´rym Wat pracował, a kto´ry pozostawał w archiwum i nie był jeszcze nigdy publikowany. Nie znalazł sie˛ w przygotowanym do druku tomie pism publicystycznych ze wzgle˛du na swo´j, by tak rzec, byt nazbyt hipotetyczny. Wat bowiem nad tekstem o Tuwimie pracował, ale, tak jak wielu innych, nie ukon´czył go. Co wie˛cej: