• Nie Znaleziono Wyników

gdzieœ g³êboko w nietypowej aran¿acji scenygdzieœ g³êboko w nietypowej aran¿acji sceny

gdzieœ g³êboko w nietypowej aran¿acji sceny

gdzieœ g³êboko w nietypowej aran¿acji sceny

gdzieœ g³êboko w nietypowej aran¿acji sceny

gdzieœ g³êboko w nietypowej aran¿acji sceny. W r. W r. W r. W r. W rzeczy samej,zeczy samej,zeczy samej,zeczy samej,zeczy samej,

to w³aœnie ta niesamowitoœæ skojarzeñ naprowadza nas na

to w³aœnie ta niesamowitoœæ skojarzeñ naprowadza nas na

to w³aœnie ta niesamowitoœæ skojarzeñ naprowadza nas na

to w³aœnie ta niesamowitoœæ skojarzeñ naprowadza nas na

to w³aœnie ta niesamowitoœæ skojarzeñ naprowadza nas na

g³ówny trop, mianowicie paradoks. Choæ pozornie podobny

g³ówny trop, mianowicie paradoks. Choæ pozornie podobny

g³ówny trop, mianowicie paradoks. Choæ pozornie podobny

g³ówny trop, mianowicie paradoks. Choæ pozornie podobny

g³ówny trop, mianowicie paradoks. Choæ pozornie podobny

do znanej nam rzeczywistoœci, œwiat fotografii Gôbölyös w

do znanej nam rzeczywistoœci, œwiat fotografii Gôbölyös w

do znanej nam rzeczywistoœci, œwiat fotografii Gôbölyös w

do znanej nam rzeczywistoœci, œwiat fotografii Gôbölyös w

do znanej nam rzeczywistoœci, œwiat fotografii Gôbölyös w

pew-nym momencie zdaje siê wymykaæ spod kontroli, zaczyna

nym momencie zdaje siê wymykaæ spod kontroli, zaczyna

nym momencie zdaje siê wymykaæ spod kontroli, zaczyna

nym momencie zdaje siê wymykaæ spod kontroli, zaczyna

nym momencie zdaje siê wymykaæ spod kontroli, zaczyna

za-dziwiaæ, œmieszyæ b¹dŸ wzruszaæ w ca³ej swojej przewrotnoœci.

dziwiaæ, œmieszyæ b¹dŸ wzruszaæ w ca³ej swojej przewrotnoœci.

dziwiaæ, œmieszyæ b¹dŸ wzruszaæ w ca³ej swojej przewrotnoœci.

dziwiaæ, œmieszyæ b¹dŸ wzruszaæ w ca³ej swojej przewrotnoœci.

dziwiaæ, œmieszyæ b¹dŸ wzruszaæ w ca³ej swojej przewrotnoœci.

przestrzeñ nieba. To, co tak nierealne, musia³o przecie¿ zaistnieæ, aby zostaæ sfotografowane. Czy zatem zapisane kadrem aparatu konstrukcje i postacie istniej¹ nadal w rzeczywistoœci Pary¿a czy Nowego Jorku, czy te¿ zamkniête na p³aszczyŸnie fotograficznego obrazu przenios³y siê ju¿ totalnie i bezpowrotnie w wyimaginowan¹ przestrzeñ sztuki? Zdaje siê, ¿e tak, bo nawet jeœli ich pierwo-wzory wci¹¿ tkwi¹ w rzeczywistoœci, z której zosta³y pochwycone, ju¿ nikt, nawet sama artystka, nie zobaczy ich po raz drugi w ten sam sposób. Sfotogra-fowane miasto zamienia siê w zupe³nie nowy œwiat.

Ten w³aœnie motyw gry rzeczywistego pierwowzoru z jego artystyczn¹ projekcj¹ przewija siê nieustannie w póŸniejszych projektach Lucy Gôbölyös. Artystka znaj-duje w otaczaj¹cym j¹ œwiecie przedmioty z pozoru zwyczajne, które jednak za spraw¹ fotografii ods³aniaj¹ swoje ukryte znaczenia. Czasem s¹ to obiekty w szcgólny sposób bliskie artystce, czasem przedmioty napotkane na drodze, które ze-brane w cykle fotograficzne staj¹ siê bohaterami intryguj¹cych narracji.

W takim nastroju utrzymany jest cykl Nasi sezonowi Œwiêci przedstawia-j¹cy przydro¿ne atrapy atrakcyjnych panienek i kucharzy zapraszaprzedstawia-j¹cych zmo-toryzowanych klientów do barów. W gruncie rzeczy stanowi on ciekawy mate-ria³ badawczy, na podstawie którego mo¿na analizowaæ techniki reklamowe, wspó³czesne gusta i potrzeby, do których w swoisty sposób odnosz¹ siê te groteskowe wizerunki. Zgrabna blondynka w kostiumie to uproszczony i upo-wszechniony idea³ kobiecego piêkna w oczach mê¿czyzn, uœmiechniêta dziew-czynka z wielkimi lodami to znów symbol dzieciêcego ³akomstwa, które jednak wcale nie znika z wiekiem, jak dowodz¹ tego wizerunki brzuchatych kucharzy w tradycyjnych wysokich czapach i z drewnianymi ³y¿kami w d³oniach, zapra-szaj¹ce do baru wszystkich lubi¹cych dobrze zjeœæ, b¹dŸ sylwetka mnicha z ku-flem piwa, uœmiechaj¹ca siê do wszystkich, którzy lubi¹ siê dobrze napiæ. Try-wialne i rubaszne, mo¿na by powiedzieæ, ale jak wymowne i autentyczne! Niegdyœ przy drogach ustawione by³y figurki œwiêtych, które pod³ug wierzeñ mia³y wspie-raæ podró¿nych w ich trudach i bezpiecznie wieœæ ich do celu. W obecnych czasach podró¿ jest nieco ³atwiejsza i chyba nikt siê nie boi, ¿e nie dotrze na miejsce: ka¿dy jednak lubi sobie zrobiæ przerwê na ma³e co-nieco.

Zupe³nie inn¹ wymowê ma cykl ¯ycie jest piêkne w parze, gdzie ¿art przepla-ta siê z dramatem zespolonymi ze sob¹ w melancholijn¹ ironiê losu. Opowiada on historiê mi³oœci artystki: kolejni jej partnerzy zostali uwiecznieni w wizerun-kach kubków i fili¿anek, które kupowali jej w podarunku po dwie sztuki, dla uczczenia zwi¹zku. Jednak¿e za spraw¹ tajemniczego przypadku, po pewnym czasie jedno z naczyñ zawsze siê t³uk³o, pozostawiaj¹c swoj¹ partnerkê sam¹. To symboliczne rozstanie w œwiecie ceramiki by³o zawsze dla artystki zapowie-dzi¹ odejœcia danego partnera z jej ¿ycia. Trudno by³oby rozstrzygaæ, czy opo-wieœæ ta jest prawdziwa, czy zmyœlona, ani czy opiera siê na przeznaczeniu, czy na zwyk³ym zbiegu okolicznoœci. Czasem pewne banalne fakty uk³adaj¹ siê w zagadkowe wzory, które wbrew wszelkiej logice zdaj¹ siê determinowaæ rozwój znacz¹cych wydarzeñ w ¿yciu. Ogl¹daj¹c imponuj¹c¹ kolekcjê artystki: misterne kielichy i szklanki ze szk³a przeŸroczystego lub barwionego zieleni¹ czy ró¿em, wspó³graj¹ce kszta³tami i kolorami maków i tulipanów, niekiedy rozœwietlone od ty³u ciep³ym p³omieniem œwiecy, na intensywnie czerwony ku-bek kontrastuj¹cy z fluoryzuj¹cym granatem szk³a czy zabawne kubki z wize-runkami krów, kotów, leopardów b¹dŸ samych leopardzich ³at, mo¿na snuæ refleksje o si³ach kszta³tuj¹cych ludzk¹ egzystencjê, mo¿na te¿ po prostu prze-¿ywaæ piêkno ich form i kompozycji, które uwik³ane w ¿yciowy dramat, staje siê jeszcze g³êbsze i subtelniejsze.

Ów subtelny dramat jest tematem kolejnego cyklu Z Tob¹ jak i bez Ciebie, opartym ju¿ nie na zderzeniu realnego podmiotu z jego wizerunkiem, ale raczej na relacji pomiêdzy œwiatem rzeczywistym i projekcj¹ pamiêci. Znowu powra-ca tu motyw przerwanego zwi¹zku, tym razem jednak wiêŸ, która zosta³a zerwana, jawi siê jako znacznie g³êbsza, a jej koniec wywo³any œmierci¹ part-nera – jako znacznie bardziej dotkliwy. Fotografie tego cyklu to kola¿e, w któ-rych na autoportret artystki lub wycinki widzianej przez ni¹ realnej rzeczywis-toœci na³o¿ony zostaje rozmyty wizerunek nie¿yj¹cego ju¿ partnera. Stoj¹ca na przenoœniku taœmowym w drodze na terminal lotniska, patrz¹ca przez okno, wyci¹gaj¹ca przed siebie rêkê, zamyœlona, p³acz¹ca artystka zdaje siê egzysto-waæ pomiêdzy dwoma œwiatami: przesz³ym i teraŸniejszym. Nieobecna myœlami w otaczaj¹cym j¹ œwiecie nieustannie przywo³uje przesz³oœæ. Obraz partnera, chocia¿ mglisty, jest zadziwiaj¹co ¿ywy, tak jakby umar³y nie móg³ i nie chcia³ odejœæ z ¿ycia artystki: jego twarz wci¹¿ pe³na jest uczucia, jego postaæ wci¹¿ siê porusza, jego obecnoœæ wci¹¿ wywo³uje w artystce silne emocje. Tyle, ¿e wszyst-ko to jest przesz³oœci¹, do której tak naprawdê nie ma ju¿ dostêpu: postaæ part-nera, choæ tak mocno obecna, jest jedynie duchem, tworem pamiêci artystki, niemog¹cej pogodziæ siê ze strat¹. Owe fotografie ducha to, jak wyznaje artyst-ka, rejestracja procesu stopniowego oswajania siê ze œmierci¹ partnera, „uczenia siê ¿ycia z jego brakiem”. Artystka zdaje siê fotografowaæ na nich przesz³oœæ, która pomimo usilnych starañ pamiêci nigdy nie stanie siê teraŸniejszoœci¹ i ska-zana jest na powolne odejœcie w melancholijn¹ sferê tego, co przeminê³o.

1

Proces twórczy przechodzi tu od umiejêtnej obserwacji œwiata poprzez eks-perymentowanie z jego elementami i ³¹cz¹cymi je relacjami a¿ po nadanie im nowych znaczeñ w kontekœcie autentycznie prze¿ytej lub wymyœlonej przez artystkê historii. Artystka jest zatem nie tylko rejestratorem œwiata, ale jego kreatorem, a zarazem elementem, ka¿dy zaœ z tworzonych przez ni¹ cykli ods³a-nia przed widzem jego nowe aspekty.

Cykle paryskie i nowojorskie, które z pozoru mo¿na by zaklasyfikowaæ do fotografii pejza¿owej czy rodzajowej, s¹ w³aœciwie projekcj¹ zupe³nie nowego wizerunku miasta, widzianego oczami artystki. Codzienna rzeczywistoœæ zadzi-wia swoj¹ niezwyk³oœci¹, ulice, konstrukcje i poruszaj¹ce siê wokó³ nich postacie przypominaj¹ niekiedy sceneriê alternatywnego teatru. G³owa przera¿onego konia z miejskiej karuzeli, samotna parasolka ocieniaj¹ca kawiarniany stó³ w szarej ulicy Pary¿a, go³¹b ulatuj¹cy w górê ponad rozœwietlone porannym blaskiem ka³u¿e, tajemnicze jezioro o g³adkiej szarej tafli odbijaj¹ce kszta³ty okalaj¹cych je drzew i figurek igraj¹cych ponad jego powierzchni¹ amorków z fontanny czy wreszcie uchwycony z góry widok nabrze¿a w formie geome-trycznej abstrakcji: wszystko to jakby nie do koñca prawdziwe zdaje siê byæ czêœci¹ jakichœ baœniowych opowieœci czy malarskich kompozycji umiejêtnie wpisanych w tajemniczy pejza¿ miasta. Nowy Jork jest nieco bardziej grotesko-wy w charakterze: kabaretowe postacie transwestytów przebranych w stroje przedwojennych aktorek czy niesamowite ujêcia architektury: mostu spiêtrzo-nego ponad budynkiem czy podziemspiêtrzo-nego tunelu z pêdz¹cymi samochodami skontrastowanego z a¿urow¹ konstrukcj¹ wiaduktu otwart¹ na deszczow¹

101

F O R M A T 5 4

Paradoks czasu, który zamiast p³yn¹æ linearnie zapêtla siê, powraca lub uporczywie tkwi w miejscu w po³¹czeniu z przestrzeni¹, która choæ powinna byæ niezmienna, moc¹ ludzkiej percepcji zdaje siê kurczyæ i rozci¹gaæ, sta³ siê inspiracj¹ jeszcze jednego cyklu o wymownym tytule Podró¿nik cieni. Osadzony w scenerii nowojorskich symboli, obleganych codziennie przez turystów obsesyjnie naciskaj¹cych migawki swoich aparatów, cykl ten jest niczym wiê-cej jak fotograficznym eksperymentem z czasem i przestrzeni¹. Zupe³nie nieoczekiwanie, ar-tystka przekazuje tu aparat swojej przyjació³ce i zamiast fotografowaæ wchodzi w obiektyw turystów robi¹cych zdjêcia sobie i swoim rodzinom na tle s³ynnych widoków. Nastêpnie pod-chodzi do nich, przyznaje siê do swojej zamierzonej inwazji w ich prywatnoœæ i wymienia siê z nimi adresami. Teraz jej wizerunek uwieczniony na zdjêciu turystów pojedzie do przeró¿nych krajów Europy, Azji czy Ameryki Po³udniowej. Bêd¹c zatem sob¹ w miejscu swojego fizyczne-go przebywania, artystka bêdzie równoczeœnie w kilkunastu punktach globu, podró¿uj¹c jako wizerunek na fotografiach turystów, a przy tym w Nowym Jorku, tam gdzie zosta³a uwiecznio-na. To tak trochê, jakby moment powstania fotograficznego obrazu rozszczepia³ czas na liniê obecn¹ p³yn¹c¹ i liniê przesz³¹, zatrzyman¹ i pozwala³ cz³owiekowi egzystowaæ podwójnie: w realnej i otwartej przestrzeni œwiata i w zamkniêtej przestrzeni dzie³a fotograficznego.

Z drugiej strony jednak wizerunek fotograficzny nigdy nie bêdzie to¿samy z realn¹ posta-ci¹: czas i przestrzeñ wewn¹trz zdjêcia, jakkolwiek istotna i zwi¹zana z realnymi prze¿yciami jego twórcy i widza, pozostaje autonomiczna i zamkniêta dla œwiata rzeczywistego. Fotogra-fia sama w sobie zatem jawi siê jako paradoks zetkniêcia realnego z nierealnym, w którym to obydwie te rzeczywistoœci udaj¹, ¿e s¹ to¿same. Sztuka Lucy Gôbölyös, oscyluj¹c na granicy ró¿nych œwiatów, paradoks ten misternie podkreœla i rozwija w intryguj¹ce, zabawne, a tak¿e wzruszaj¹co piêkne obrazy i opowieœci.



5 4

Luca Gôbölyös Luca GôbölyösLuca Gôbölyös Luca GôbölyösLuca Gôbölyös: 1. New York, 1996 2. Shadow traveller, 2002 3. Paris, 1987-88 3 2

101

K O N TK O N TK O N TK O N T A KK O N T A KA KA KA K T YT YT YT YT Y

3 2

1

1. Katarzyna Dobrzañska,Katarzyna Dobrzañska,Katarzyna Dobrzañska,Katarzyna Dobrzañska,Katarzyna Dobrzañska, Gruszka

2. Joanna RybczyñskaJoanna RybczyñskaJoanna RybczyñskaJoanna RybczyñskaJoanna Rybczyñska, P³atek begonii w wodzie 2 (I Nagroda) 3. TTTTTadeusz Adamczuk,adeusz Adamczuk,adeusz Adamczuk,adeusz Adamczuk,adeusz Adamczuk, Lekkoœæ

4. Davis Chrburhtors, Jan Zych,Davis Chrburhtors, Jan Zych,Davis Chrburhtors, Jan Zych,Davis Chrburhtors, Jan Zych,Davis Chrburhtors, Jan Zych, Bez tytu³u (wyró¿nienie)

jednego z plenerów fotograficznych w 2002 r. w grupie osób, którym fotografowanie martwej natury by³o bliskie, a jednak mia³y œwiadomoœæ, ¿e na otwartych imprezach fotograficznych ten rodzaj zdjêæ nie jest najlepiej widziany. W 2003 roku, zyskuj¹c poparcie Prezydenta Miasta Czêstochowy oraz Dyrekcji Miejskiej Galerii Sztuki w Czêstochowie, uda³o siê zorganizowaæ pierwsz¹ krajow¹ edycjê Salonu „Martwa natura w fotografii – Czêstochowa 2003”. Ju¿ w wersji miêdzynarodowej Salon odby³ siê w roku 2005 i zgromadzi³ fotografie autorów z 14 krajów.

Kolejna edycja Salonu „Martwa natura w fotografii – Czêstochowa 2007” przynosi plon bardzo interesuj¹cy. Autorzy skupiaj¹ siê g³ównie na poszukiwaniu relacji z przedmiotami codziennoœci, na wydobywaniu poprzez œwiat³o, wodê, kolor ich innej, intymnej strony – niedostrzeganej, ukrytej.

Nagrodzone Grand Prix fotografie Katarzyny Karczmarz z Jeleniej Góry to pami¹tki z ró¿nych miejsc, które autorka odwiedzi³a, gromadzone przez piêæ lat. Przejmuj¹ca jest fotografia Leonida Goldina z Izraela nagrodzona Z³otym Me-dalem Fotoklubu RP, przedstawiaj¹ca czêœæ ekwipunku ¿o³nierskiego, byæ mo¿e samego autora lub kogoœ z jego bliskich. To nie tylko œwietna fotografia, ale tak¿e przejmuj¹cy dokument z kraju, w którym wci¹¿ trwa wojna. Ponadto nagrody otrzymali: Joanna Rybczyñska z Warszawy (I Nagroda), £ukasz Gryci-cha z Rybnika (II Nagroda), Mykola Tynakalyuk z Ukrainy (Srebrny Medal Fotoklubu RP), Ma³gorzata Kozakowska z Czêstochowy (III Nagroda), Bogu-mi³ Kru¿el z Wieliczki (Br¹zowy Medal Fotoklubu RP) oraz trzy równorzêdne wyró¿nienia dla Edyty Wypierowskiej.

Janusz Mielczarek

103

F O R M A T 5 4 5 4 6

103

T

TT

TTwórczoœæ Kwórczoœæ Kwórczoœæ Kwórczoœæ Kwórczoœæ Katarataratarataratarzyny Kzyny Karczmarzyny Kzyny Kzyny Karczmararczmararczmararczmarz stanowi dobr¹ sposobnoœæ doz stanowi dobr¹ sposobnoœæ doz stanowi dobr¹ sposobnoœæ doz stanowi dobr¹ sposobnoœæ doz stanowi dobr¹ sposobnoœæ do