• Nie Znaleziono Wyników

Homofobia i homoseksualność kobieca

Nie będę wdawać się w analizę homofobii po polsku: „koń jaki jest, każdy widzi”. Chociaż bliski „wgląd” w jej retorykę mógłby zapewne odsłonić w iele społecznych wmówień, lęków i wskazać na mechanizmy wyłaniania „kozła ofiarnego”.

Chciałabym natomiast podzielić się fragmentem mojej ostatniej lektury, która w największym skrócie i uproszczeniu dotyczy kwestii homoseksualizmu kobiecego. Z obfitującej w niezwykle bogaty materiał „dowodowy” książki Marie-Jo Bonnet: Q u ’est — ce qu'une fem m e desire quand elle desire une fem m e? [Czego pożąda kobieta, gdy pożąda kobiety?], wybieram drobną część po­

święconą homoseksualności kobiecej i psychoanalizie.

Psychoanaliza do dnia dzisiejszego nie może uporać się z problemem homoseksualności kobiecej. Jeszcze w 2003 roku na konferencji w Paryżu, zorganizowanej przez szacowne pismo

„Revue française de psychanalise”, pojawiły się głosy „diaboli- zujące lesbijki”. A zatem po upływie stu lat od pierwszych wy­

powiedzi Freuda kwestia lesbijskości pozostaje na marginesie psychoanalitycznych poszukiwań. I chociaż mistrz nie uznawał homoseksualności kobiecej za patologię, to przecież wygląda na to, że jego wypowiedź: „psychoanaliza nie jest powołana do roz­

wiązywania problemu homoseksualności”, brzmi dzisiaj jak wy­

rocznia i nienaruszalny testament.

Tymczasem stygmatyzacja homoseksualności kobiecej trwa w społeczeństwie od czasów Freuda (i nie tylko) niezależnie od zmian, jakie zaszły w XX wieku w kwestii statusu kobiet na Za­

chodzie i Wschodzie. Lesbianizm przekracza porządek

patriar-chalny. Dlatego też uznawany jest za niebezpieczny i rodzi les- bofobię. To, że zmiany w obyczajowości i mentalności społecznej wymagają długiego czasu, jest prawdą niewartą przy­

pominania. Natomiast fakty, które przytacza Marie Jo-Bonnet, zebrane z „podwórka” psychoanalityków, warte są odnotowania.

A streszczają się do bogatego spectrum „zachowań”, które do­

tyczą zarówno relacji terapeutycznych, jak i projekcji zadań in­

stytucjonalnych psychoanalizy.

Homoseksualne pacjentki do dzisiaj (od czasów Freuda) oskarżane są przez terapeutów (mężczyzn i kobiety) o najgor­

sze „dewiacje”, „perwersje”, fantazmaty edypalne. Są winne.

I nawet wówczas, gdy ich narracje kwestionują dogmat teorii, nie wpływa to na jego kwestionowanie przez analityków i na po­

szukiwanie przez nich nowych koncepcji. Niezwykły opór wzbu­

dza także, kończąca się zwykle wykluczeniem z zawodu, ujaw­

niona homoseksualność analityka bądź analityczki. W ten sposób psychoanaliza zamyka się także przed wypowiedziami analityków homoseksualistów. Zakazuje im wręcz zajmowania głosu w tej kwestii. Odrzuca tym samym wszelką kontestację swojego dogmatu od wewnątrz. Krytyka przychodzi z zewnątrz, ale tam też, na zewnątrz, pozostaje. O ile zatem Freud pytał, czy psychoanalityk mężczyzna może z pozytywnym skutkiem prowadzić terapię z homoseksualną pacjentką — pytał, mając na uwadze możliwość ukonstytuowania pozytywnego przeniesienia

— o tyle dzisiaj wątpliwości jakby się uwsteczniły: dotyczą pra­

wa homoseksualnej terapeutki (homoseksualnego terapeuty) do uprawiania praktyki i prawa psychoanalizy do zajmowania się homoseksualnością, skoro nie jest ona ani problemem edypal- nym, ani problemem narcystycznym. A jeśli już psychoanaliza ma być powołana do rozwiązywania tej kwestii, to lokalizuje się ją wśród perwersji neurozy.

Co nam zostawił Freud w spadku? Z jednej strony rozpozna­

wał istnienie pierwotnej biseksualności i polimorficznej seksual­

ności dziecięcej, z drugiej zaś w homoseksualności postrzegał jedną z przeszkód w rozwiązaniu pozytywnym kompleksu Edypa. Homoseksualny podmiot pożądający (kobieta), który po­

zostaje zafiksowany na swym pierwotnym obiekcie miłości (matce), omija tym samym wejście w seksualność dojrzałą.

Seksualność dojrzała bowiem rodzi się wraz z uznaniem przez podmiot różnicy płci. A właśnie uznanie owej różnicy jest zaba­

rykadowane, skoro kobiecy podmiot nie zmienia pierwotnego obiektu — matki na ojca, nie zmienia także strefy seksualnych doznań (łechtaczki na waginę), a zmiany te gwarantowały mu wstęp do doświadczenia różnicy i „normalnego” psychoseksual­

nego rozwoju. Zatem kobieca homoseksualność obciążona jest infantylną komponentą ludzkiej seksualności.

Marie Jo-Bonnet poddaje refleksji podstawowe założenia Freu­

da i prezentuje własną, bazującą na psychoanalizie koncepcję ko­

biecej homoseksualności. Sprawozdaję zgodnie z jej wykładem.

Psychoanaliza interpretuje homoseksualność kobiecą jako ro­

dzaj powrotu do matki. Tymczasem relacje lesbijek dowodzą, że centralnym problemem i traumatycznym doświadczeniem pozo­

stały dla nich właśnie związki z matką. „Brak miłości w związku z matką zaczyna historię osobistą wielu lesbijek. Inicjalna więź była prawie zawsze zdefektowana. Byłyśmy brutalizowane jako małe dziewczynki, ponieważ nasze matki preferowały świadomie lub nieświadomie męską kondycję. Cierpiałyśmy na brak opieki z powodu opuszczenia i nasza instynktowa baza została dotknię­

ta przez to złe, początkowe wrażenie”.

Freudowska psychoanaliza przekonuje, że matka obdarza dziecko „heroicznym zaufaniem”. I Freud ma rację, gdy opisuje relację matka — syn i gdy przekonuje, że dziecko obdarzone ta­

kim „zaufaniem” ma także szczególne zaufanie do siebie same­

go. Lesbijka musi czerpać owo „heroiczne zaufanie” z innego źródła.

Teoria psychoanalityczna miesza (niekiedy ekwiwalentyzuje) to, co macierzyńskie, z tym, co kobiece. Dla lesbijek owo

„zmieszanie” jest nie do przyjęcia. Zmierzają dokładnie w prze­

ciwnym kierunku: aby oddzielić się od tego, co macierzyńskie, ale nie zerwać więzi z archaicznym kobiecym, które konsty­

tuuje podstawę ich życia instynktowego. Macierzyńskie stanowi bowiem dla nich synonim „spustoszenia” [ravage]. Związek z matką nie jest doświadczeniem daru (tak ujmowała rzecz H. Cixous), ale swoistym dowodem na niemożliwą transmisję płci. Chodzi o to, że córka odmawia matce przejęcia od niej in­

strumentów, które mogłyby jej posłużyć, wedle przekonania

matki, do zdobycia własnej autonomii. Dla córki owo macierzyń­

skie instrumentarium stanowi główną przeszkodę na jej drodze do wolności, do samorealizacji i do uaktywnienia własnego

Przymus, norma heteroseksualności, wskazuje, że jedynym różnym od kobiety jest mężczyzna. Dla syna matka reprezentu­

je różnicę i komplementarność. Wobec córki matka funkcjonuje jako niezróżnicowana. Także związek pomiędzy kobietami w psychoanalizie jest pomyślany jako niezróżnicowany. Założe­

nie niezróżnicowania matki i córki stanowi bazę obiegowego

tutem matki, ale kimś Innym. I matki o tym wiedzą. Dlatego zwykle homoseksualność córki postrzegają jako zdradę ich wspólnego przeznaczenia. Gdyby natomiast wybrana kobieta miała zastąpić matkę, wówczas ów związek z taką kobietą byłby pozbawiony seksualności. „Seksualność bowiem jest możliwa tylko wtedy, gdy każda [kobieta — K.K.] bierze odpowiedzial­

ność i bierze na siebie swoje pożądanie”.

„To nie matki pożąda kobieta w innej kobiecie, ani nadziei, że zrealizuje z nią fuzję. Pożąda odmiennej kobiety, co jest moż­

liwe, bo rodzaje [les genres] nie są wpisane w nieświadomość i różnica płci polaryzuje się w nieświadomości przez sam fakt, że mieliśmy jakiegoś ojca i jakąś matkę. Polaryzuje się w swoim podwójnym wymiarze, biologicznym i historycznym, uzbrajając córkę do tego, by strukturowała rozróżnienie płci w samym łonie erotycznego doświadczenia lesbijskiego”.

W relacji homoseksualnej kobieta poszukuje bardziej czy mniej świadomie nowych karmicielek. W owym poszukiwaniu na pewno nie zmierza do przywłaszczenia sobie penisa bądź jego substytutów, jak utrzymywał Freud. Nie stymuluje pożąda­

nia kobiety do kobiety także brak macierzyńskiej piersi, choć instynkt seksualny obudzony został w związku z matką. Pożąda­

nie lesbijskie, rodząca się w samotności reakcja na negatywne doświadczenia relacji matka — córka, wybucha jako odzew na przeżycie. J e s t aktem wiary w życie”.

Propozycja genezy homoseksualizmu kobiecego, która wycho­

dzi z samego środka psychoanalitycznego gabinetu, może szoko­

wać. Historia wielu równie porażających pomysłów mówi prze­

cież, że jeśli odrzucimy automatycznie coś, co nas zaburza, to być może stracimy więcej z czegoś, co nas może stabilizować.

Nieprzemyślana w kulturze relacja matka — córka będzie wra­

cać do nas pod różnymi postaciami: Unheimlische, horroru — i będzie nas straszyć.