• Nie Znaleziono Wyników

Tym razem miał to być prawdziwy felieton. Jednakże to, co napiszę, nie będzie nim do końca. Albowiem uświadomiłam so­

bie, że nie potrafię rozważań, którymi chciałabym się podzielić, zamknąć w lekką, uwodzicielską formę felietonu. Być może jest to wyraz nagannej postawy kogoś, kto boi się „wypaść z roli”, a może sam problem, zajmujący i fascynujący mnie od dłuższe­

go czasu, domaga się jakiejś innej, nie-felietonowej formy pre­

zentacji. Praca kobiecej żałoby, bo o niej będę rozmyślać, bez­

pośrednio nawiązuje do tematu utopii, o którym pisałam w poprzednim numerze „Opcji”, w szczególności zaś do dwóch ekonomii: wymiany i daru. Jest także próbą uchwycenia, zazwy­

czaj pomijanego w feministycznej krytyce, a ważnego, dla mnie osobiście podstawowego, aspektu myślenia francuskiej pisarki H élène Cixous.

Wskazywano na euforyczny wymiar koncepcji pisania kobie­

cego Cixous: pisania żywicielskiego, pisania krwią, mlekiem —

„białym atramentem”, pisania muzycznego, pisania wulkanicz­

nym libido itd. Pisanie miało manifestować prymat cielesności i nieograniczonej, dotychczas uśpionej, stłumionej w kobiecie, bo zakazanej jej przez społeczną normę, energii libidalnej.

Utrwalił się zatem stereotyp pisania à la Cixous i stereotyp czytania konceptów Cixous. Stereotyp, który, pozbawiony wyja­

śniającego komentarza, mógłby nieopatrznie kojarzyć pisanie kobiece z jakimś rodzajem (pisarskiej i nie tylko) nimfomanii, skoro źródłem pisania miała być kobieca jouissance (czyli roz­

kosz). A ową jouissance, chociaż zdecentrowaną (czyli pozba­

wioną jednego fallicznego centrum), łatwo przecież utożsamić z lacanowskim scenariuszem kobiecego nienasycenia, utrwalo­

nym w znanej formule: „encore, encore” („jeszcze, jeszcze”).

Chciałabym zatem dorzucić do owego, ujętego w stereotyp, pisania, które tworzy „obraz” tekstu kobiecego, rozlewającego się poza swoje granice i wychodzącego na margines, istotne uzasadnienie psychoanalityczne podawane przez Cbcous. Owo uzasadnienie nie pozwala już myśleć o kobiecie piszącej jak o ciele, które brudzi papier organicznymi płynami, ani też jak o ciele zapisującym na papierze nie zużyty, w inny sposób, nad­

miar energii libidalnej. Takie właśnie interpretacje rozpo­

wszechniane publicznie usłyszałam, pokątne zaś — podsłu­

chałam.

Tekst — jako „wylew”, „wymiot" (franc, degurgiter) wiąże Cbcous ze „strukturą stosunku do własności, jaką jest struktura żałoby”1 (wszystkie cytaty z Cixous pochodzą z jej artykułu: Le sexe ou la tête, pomieszczonego w „Les Cahiers du Grif” 1992, nr 15).

Najkrócej rzecz ujmując, by odwołać się do Słownika psycho­

analizy, praca żałoby jest to „proces wewnętrzny, pojawiający się po utracie obiektu przywiązania, przez który podmiot stara się stopniowo oderwać od tego obiektu”. Cbcous pisze o mę­

skim i kobiecym stosunku do żałoby. Nie idzie zatem w ślad za Freudem, ale, można powiedzieć, przepisuje jego koncepcję wedle dwóch ekonomii: męskiej (akumulacyjnej) i kobiecej (rozpraszającej). Tym, co różni męski stosunek do żałoby od postawy kobiecej, jest lęk kastracyjny. Stąd żałobę męską cha­

rakteryzuje przede wszystkim „żałowanie siebie”. Mężczyzna musi „tworzyć swoją żałobę”. Bo żałoba służy mu jako odpór przeciw „dokonującej się kastracji". A zatem byłaby to żałoba, w której dominuje żal nad sobą samym, nad tym, co mężczy­

zna mógłby sam z siebie utracić. Utrata — na zewnątrz Ja — działa zatem jako przypomnienie o groźbie utraty części same­

go siebie. Jednocześnie przecież, zgodnie z mechanizmem utraty, wraz z owym obiektem utożsamiony z nim mężczyzna

1 Jeżeli nie podano autora przekładu, wszystkie cytaty w moim tłumacze­

niu - K.K.

może w istocie stracić coś z samego siebie. Dlatego też

„żałując siebie”, „tworząc swoją żałobę”, broni się przed tą utratą. Można powiedzieć, że czyniąc sam siebie, jakąś cząstkę samego siebie, obiektem żałoby, usuwa tym samym w cień utracony obiekt, ku któremu skierowane było jego libido i psy­

chiczna energia. Jednocześnie przekracza kastrację, urucha­

miając mechanizm sublimacji i wcielając (inkorporując) na po­

wrót utracony obiekt.

Wbrew temu, co zakładał Freud (w Żałobie i melancholii), pisząc, iż „powszechnie wiadomo, że ludzie niechętnie porzu­

cają swe libidalne pozycje”, „wymóg porzucenia obiektu i wyco­

fanie z niego libido nie realizuje się nagle — proces ten jest roz­

ciągnięty w czasie, realizuje się stopniowo, przy ogromnym wydatku energii katalektycznej”. Otóż wbrew Freudowi, Cixous podkreśla, że mężczyzna „śpiesznie” odzyskuje tę obsadę, która przedtem była udziałem utraconego obiektu. A zatem „śpiesz­

nie” skierowuje ją na powrót ku sobie. Aby nie zbankrutować, nie stracić? Aby Ja nie opustoszało, nie zbiedniało. „Śpiesznie”

wciela (inkorporuje) utracony obiekt, pochłania go. Działa zgod­

nie z zasadą ekonomii wymiany i akumulacji. Dlatego Cixous pi­

sze, że mężczyzna „odżałowuje”. A ironizując na temat uniwer- salizującego pojęcia żałoby, badaczka posługuje się bezosobową formą tego czasownika: „odżałowuje się ”. A „odżałować — wy­

oszczędza. Nie oszczędza straty: traci, nie oszczędzając straty.

Nadaje to pisaniu ciało wylewające, ociekające, wymiotujące, w przeciwieństwie do męskiego pochłaniania”.

Freudowski projekt pracy żałoby próbował uchwycić mecha­

nizm, który przywraca indywiduum światu zewnętrznemu i wy­

rywa je ze szpon cierpienia. Zerwać więź z utraconym obiek­

tem to byłaby decyzja pozostania przy życiu. Jak podmiot zrywa ową więź? „Każde ze wspomnień i oczekiwań, w których libido było związane z obiektem, zostaje przywołane, nadobsadzone

i w nim dokonuje się oderwanie libido”. Bo praca żałoby, tak jak ją ujmował Lagache, polega na „zabijaniu śmierci”.

Jak zatem, w kontekście ujęcia Lagache’a, interpretować ko­

biece „życie utratą”, „dawanie jej [utracie] życia”? Jako kobiecą pracę żałoby polegającą na dawaniu życia śmierci? Kobieta an­

gażowałaby zatem swoją ekonomię libidalną w proces nie sku­

mulowania, ale rozpraszania energii. Pozostawałaby więc na długo zafiksowana na utraconym obiekcie, rozstając się z nim

„niespiesznie”, nie bojąc się spustoszenia, zubożenia swego Ja.

Podczas gdy mężczyzna zmierzałby do uszczelnienia Ja, kobieta otwierałaby w nim miejsce na wypływy i wycieki. Ona przecież, w przeciwieństwie do mężczyzny, nie boi się kastracji. Nie lęka się także, wbrew temu, co podkreślała ortodoksyjna lacanistka Eugene Lemoine-Luccioni (w Partage des femmes), utraty, po­

działu, opuszczenia. Takie otwarcie byłoby także jej apelem do Innego, wypływem kierowanych ku niemu zaproszeń. Jej para­

doksalne dawanie życia śmierci byłoby, z punktu widzenia eko­

nomii wymiany, absurdalną w istocie inwestycją w to, co na zawsze utracone. Inwestować w utratę? Opierać się zerwaniu więzi z utraconym obiektem? Dawać narodziny śmierci? Nie se­

parować się od cierpienia?

Jeśli kobiece inwestowanie w utratę jest warte dalszego cią­

gu, to obiecuję, że ciąg dalszy nastąpi.

Żyć utratą

[Oto obiecywany ciąg dalszy rozważań o kobiecej żałobie, czyli kobiecym inwestowaniu w utratę (zainteresowanym rozwo­

jem „wydarzeń” przypominam felieton Praca żałoby)].

Hélène Cixous mówi o kobiecej żałobie. Długotrwała kobieca praca żałoby nie ma w jej ujęciu żadnych śladów melancholicz- nego wycofania się ze świata, narcystycznego pogrążenia się w bólu. Wręcz na odwrót: w żałobie kobieta otwiera się na świat, także świat tych, którzy odeszli, wychodzi ku światu żyjących.

Jest przecież w takim ujęciu kobiecej żałoby jakiś rys wspól­

ny z lekturą melancholii E ugenii Grandet, przedstawioną przez Naomi Schor. Pozorna „śmierć za życia" Eugenii, jej miłość do niewiernego kochanka, która rozgrywa się tylko w wyobraźni kobiety, interpretowana jest przez Schor jako — triumf życia.

Jako sposób na przetrwanie kobiety i kobiecej bohaterki w opresji i w represji ze strony praw Symboliki.

„Życie utratą” byłoby także swoistym przymierzem ze śmier­

cią, zawartym w imię życia. Przeciw ekonomii koncentrycznej, ześrodkowanej, akumulującej, przeciw prawu Ojca. Zgodnie z kobiecą ekonomią daru. Czyż darowanie życia utracie, śmierci nie wyraża istoty daru, który nie oczekuje na wzajemność?

W Jours de l ’an Cixous deklaruje: „Główną postacią tej książki jest... ależ tak, jest śmierć. Ta obecność we mnie, której nie chcę i która mnie krępuje, i która usiadła na moim ser­

cu jak jakiś ptak z kamienia próbujący wysiadywać kamień...

Śmierć nie jest tym, co myślimy. Często ona żyje, podczas kie­

dy myślimy o niej tylko jako o martwej. Chcemy martwej śmier­

ci. I nie kochamy jej. A j a p o w i e d z i a ł a m , ż e n i e m a m n i e b e z m i ł o ś c i d o ni e j ".

Miłość daru, utraty... śmierci. Warto podkreślić ów ciąg aso­

cjacji. Nie można bowiem odciąć euforycznego obrazu kobiecej rozrzutności, nadmiaru, wylewającej się pełni, od ambiwalencji, którą utrata w siebie wpisuje: od kontaktu, od miłosnego doty­

ku śmierci.

„Żyć utratą”, żyć śmiercią, tak jak żyje się miłością. Kochać śmierć, tak jak kocha się życie. Możliwe są takie paradoksy, w Cixous’ańskim myśleniu bowiem opozycje binarne zostają zdekonstruowane. Zewnętrzne wobec siebie, ściśle odgraniczo­

ne pojęcia, układane w opozycyjne pary: życie — śmierć, kochać

rzucać, anihilować, zapoznawać, marginalizować, albo... poko­

chać, „żyć z nią”, „żyć nią” — jak utratą.

Być może nawet jest i tak, jak to pokazuje Jonathan Culler w dekonstrukcyjnych „odwróceniach Freuda”, które polegają na przywróceniu rangi paradygmatowi pojęć uznawanych zwyczajo­

wo za marginalne (śmierć, nieświadomość, kobieta). Culler pi­

sze, że „popęd śmierci, który manifestuje się w przymusie po­

wtarzania, czyni z działania i n s t y n k t u ż y c i a szczególny przypadek w obrębie ogólnej ekonomii powtarzania i wystawie­

nia się na zagładę. Według wykładu Laplanche'a »to przeniesie­

nie z powrotem śmierci do życia [...] odbywa się tak, jakby Freud w sposób bardziej lub mniej jasny postrzegał jakąś ko­

nieczność odrzucenia wszelkiej interpretacji witalistycznej i spowodowania, że życie zostanie naruszone w samych swych podstawach«. Ta logika wywodu Freuda skutkuje uderzającym, dekonstrukcyjnym odwróceniem, »w którym zasada przyjemno­

ści zdaje się służyć aktualnie instynktom śmierci«”. W Poza za­

sadą przyjemności Freud analizuje instynkt śmierci, który zmie­

rza do powrotu w stan nieorganiczny, jako najpotężniejszą siłę

życia. Jest tak, jakby organizm życzył sobie umrzeć wedle włas­

nego „sposobu” i jakby jego życie było tylko serią opóźnień jego „życiowego celu”. „Życiowym celem ” byłaby śmierć. A ży­

cie „serią opóźnień” w osiągnięciu owego celu.

Według Cixous euforyczność darowania wyhamowuje, opóźnia dysforyczne, niszczycielskie zawiadywanie życia przez instynkt śmierci. Kobieca praca żałoby, jakkolwiek nigdy nie mająca koń­

ca, natrafia przecież na jakiś moment, powiedzmy, ambiwalent­

nie graniczny. Kobieta „traciłaby niewątpliwie aż do śmierci

— pisze — gdyby nie oddziałały tu podstawowe ruchy kobiecej nieświadomości (to są, powiedziałabym, właśnie kobiece subli- macje...), jak zdolność do przechodzenia ponad, dzięki zapo­

mnieniu, którego formą nie jest zapomnienie-pogrzebanie, za- pomnienie-zakopanie, lecz z a p o m n i e n i e - a k c e p t a c j a . Jest to podjęcie utraty, wzięcie jej, życie nią”. Koło się zamyka, skoro zapomnienie-akceptacja jest „podjęciem utraty”, „wzię­

ciem jej”, „życiem nią”. Kobieta nie „odżałowuje” utraty, dlate­

go nie może poprzestać na tej formie „odżałowywania”, którą w postaci pogrzebowego ceremoniału proponuje jej porządek społeczny. Ona potrzebuje krypty w sobie, nie zaś poza sobą.

„Zapomnienie-akceptacja” uruchamia grę znaczeń, która otwie­

ra ciąg asocjacji: zapomnienia-pamiętania, akceptacji-nieakcepta- cji. I właśnie w owym ruchu wypowiada się praca kobiecej nieprzezwyciężalną traumą. Pozostawia swoje znamię, ale ból miesza się z rozkoszą dawania życia śmierci. Jest do odzyskania

jeszcze nie skażonym Prawem Ojca. Stąd kontaminacja dwóch metafor: „Głos: mleko niewyczerpane. Ona jest odnaleziona na nowo. Utracona matka. Wieczność: jest to glos zmieszany z mlekiem (Sorties)”. A pisanie? Pisanie będzie „nieskończone, niestrudzone, w ieczne”. Pisanie byłoby „podjęciem” owej utra­

ty, „wzięciem jej” — dawaniem życia. Odzyskiwaniem utraconej?

Stąd też „książka Cbcous — jak zaznacza Mireille Calle — jest żałobą i darem”.

A zatem tekst, który się wylewa, książka niemająca kresu, pi­

sanie jako wymiot — ów odśrodkowy ruch — należy, zgodnie z sugestią pisarki, rozumieć jako efekt nieprzerwanej pracy ko­

biecej żałoby. Owa żałoba, którą znakomicie objaśnia ekonomia utraty, ekonomia daru i rozrzutności, pisze tekst eks-centrycz- ny, na marginesie. Zarazem tekst anty-fallogocentryczny.