• Nie Znaleziono Wyników

Po odbyciu kwarantanny, około 12 października 1831 r. nakazano korpuso-wi polskiemu przeniesienie się w okolice Gdańska, Malborka, Elbląga, Fiszewa, Kwidzyna, Malborka i Tczewa265. Tam sytuacja kwaterunkowa była nieco lepsza.

W Elblągu fetowano nawet Polaków odegraniem hymnu „Jeszcze Polska nie zginę-ła”. Około 19 października Polacy otrzymali stałe kwatery. Ostatecznie rozlo-kowano ich na terenie powiatów: gdańskiego, malborskiego, sztumskiego, el-bląskiego i suskiego. Internowani byli żołnierze polscy korzystali początkowo z względnej swobody poruszania się. W Elblągu stacjonowali m.in. generałowie Józef Bem i Maciej Rybiński. W Tczewie ulokował się sztab kawalerii pod do-wództwem płk. Franciszka Kosko oraz szpital dywizyjny. Sztab piechoty siedzi-bę miał w Malborku z dowodzącym płk. Feliksem Breańskim.

W Elblągu i okolicy wśród miejscowej ludności odżyła na nowo sprawa pol-ska. W początkach listopada 1831 r. w „Gazecie Elbląskiej” zamieszczono życio-rysy polskich generałów: Chłopickiego, Dwernickiego, Małachowskiego, Skrzy-neckiego, Rybińskiego i Bema. Przybycie internowanych Polaków do Elbląga

262S. Wierzchosławski, Brodnica w okresie rozbiorów…, op. cit., s. 202.

263Pamiętniki Natalisa Sulerzyskiego…, op. cit., s. 97.

264L. Dembowski, Moje wspomnienia…, op. cit., s. 433; rel. M. Grzymowicza z kwietnia 2011 r.

265Powstańcy listopadowi pod Brodnicą…, op. cit., s. 28.

Szczegółowe rozmieszczenie armii polskiej w Brodnicy i jej okolicy po odbytej kwarantan-nie omawia N. Kasparek, Powstańczy epilog…, op. cit., s. 230–256 oraz tegoż, Ostatkwarantan-nie chwile…, op. cit., s. 97 i n.

stało się również okazją do odnowienia pamięci o dawnym panowaniu tu królów polskich. Główną rolę w organizowaniu tak ciepłego przyjęcia odegrali Sierakow-scy z Waplewa, mocno związani z ziemią dobrzyńską266. Staraniem gen. M. Ry-bińskiego w elbląskim kościele pod wezwaniem św. Mikołaja odbyło się nabo-żeństwo żałobne w intencji poległych w powstaniu listopadowym267.

W Elblągu, wśród Polaków szykujących się do przejścia na emigrację, przeby-wał Dominik Magnuszewski (1810–1845), żołnierz i bard, poeta i prozaik. Wśród kilku utworów stworzonych w tym mieście znalazł się wiersz pt. Widzenie, dato-wany w Elblągu na 30 grudnia 1831 r.:

„(…) I znów skrzyżowały się obrazy złowieszcze.

W ciemnej sali pokotem leżeli rycerze

Nowej, swobodnej ziemi. Zakonnik ich strzeże Modlitwą. Spali. Czasem ból w rozdartym ciele Wymógł westchnienie z piersi. Cierpieli tak wiele.

Wtedy zakonnik-starzec wskazał Boga Syna I zamilkł bolejący jak mała dziecina, Kiedy rozkwilonego mamka zakołysze.

Huk przerwał spokój, groźni wpadają przybysze I wszystko się zmieniło. Uśpionymi jęki Napełniła się sala: tu żołnierz bez ręki Z towarzyszem bez nogi zwalony z posłania, Tacza się w bólu: obok już bliski skonania Zrzucony na nich ciałem przygniata ich rany Słyszałem ten jęk bólu — i siepacz pijany, Kiedy wówczas posłyszał, tak mu jęk zabrzęczał, Że aż zdeptał rannego, by więcej nie jęczał (…)”268.

Wiersz powstał pod wpływem docierających do Elbląga wieści o gigantycz-nej akcji kargigantycz-nej prowadzogigantycz-nej, mimo amnestyjnych obiecanek cara, w stosunku do uczestników powstania.

Żołnierze polscy w Prusach otrzymywali żołd, który pobierany był przez go-spodarzy, u których kwaterowali żołnierze i oficerowie i przeznaczany na wyży-wienie. Odzież i inne artykuły codziennego użytku powstańcy musieli wygo-spodarować we własnym zakresie. Dodać trzeba, że mundury i buty powstańców często były w bardzo złym stanie, a zbliżająca się zima przełomu lat 1831/1832

266Zob. T. Oracki, Słownik biograficzny Warmii, Mazur i Powiśla, Warszawa 1983, s. 286–288; M. Kra-jewski, Dobrzyński słownik biograficzny…, op. cit., s. 589–598.

267B. Cygler, Powstańcy listopadowi…, op. cit., s. 16, 19.

268D. Magnuszewski, Wiersze z okresu powstania listopadowego, opr. R. Ka1eta, Wrocław–Warszawa–

Kraków–Gdańsk–Łódź 1986, s. 68.

oraz brak odpowiednich środków sukcesywnie pogarszały sytuację Polaków.

Dlatego też często dochodziło do wysyłania raportów w tej sprawie na ręce rezy-dujące tam gen. Józefa Bema. Jeden z oficerów pisał: „Mam honor zaraportować J.W. Jenerałowi, iż żołnierze kompani puszkarskiej nie dostają żywności na kwaterach, byłem zmuszony niektórym z mego własnego funduszu dać im na życie”. Ten sam oficer w kolej-nym raporcie donosił: „Ludzie po większej części boso i prawie bez koszul, litość bierze pa-trzeć na niedostatek, gospodarze, chociaż mają się dobrze, inaczej żołnierza żywić nie chcą jak za 18 groszy dziennie”. Raporty te wyraźnie wskazują, iż miejscowa ludność nie-zbyt chętnie kwaterowała polskich wojskowych za wymienione stawki269.

Brak funduszy na rzecz wojskowych w pewien sposób rekompensowały zbiór-ki pieniędzy. Pod koniec 1831 r. do Elbląga przyjechał pewien doktor z Amery-ki, polonofil, prezes Komitetu Amerykańsko-Polskiego, Samuel G. Howe. Od-wiedzał on chorych w szpitalach, sporządził także notatki na temat sytuacji powstańców i według jego opinii w okolicach Elbląga stacjonowało 4,5 tysiąca żołnierzy rozlokowanych po kwaterach. Dr Howe przyjechał tu z sumą około 30 tysięcy franków i kwotę tę rozdzielał potrzebującym żołnierzom, kupował im odzież i żywność. Żołnierze ci nakłaniani byli przez władze pruskie do powro-tu za kordon i odwodzeni od zamiaru dalszego marszu na Zachód. Żołnierze polscy mieli wtedy oświadczyć doktorowi S. Howe, iż wolą raczej śmierć niż powrót pod jarzmo carskie. Nastroje te odzwierciedlił Wincenty Pol w wierszu pt.: Polacy w Prusiech:

„Morska burza nieprzyjemna, Lecz w Sybirze wiatr zimniejszy.

Komu bracia! Sybir miły, Kto za krajem nie zna żalu, Kto sen znajdzie przy Moskalu U ojczystej śpiąc mogiły.

Kto się wyrzekł zemsty krwawej, Komu serce zdjęła trwoga, Kto nie pragnie polskiej sławy, A przy śmierci łaski Boga;

Niech wystąpi z tych szeregów!

Niech z Moskalem żyje zdrowo!

Niech do pruskich idzie szpiegów!”270.

269Pobyt powstańców listopadowych w zaborze pruskim, http://www.konflikty.pl/a,1881-2,Pozna_no-wozytnosc,Pobyt_powstancow_listopadowych_w_zaborze_pruskim.html/18.09.2011, gdzie dość szczegółowy opis pobytu żołnierzy polskich w Prusach.

270B. Cygler, Powstańcy listopadowi…, op. cit., s. 22–23.

Do zameczku nad mrozem, w pobliżu Królewca trafił Wincenty Pol z grupą swoich przyjaciół, gdzie nawet mógł zwiedzać okolicę oraz podejmować prace pisarskie. Z racji znajomości języka niemieckiego wykorzystywano go do kon-taktów z władzami pruskim. Sam podejmował liczne wyjazdy z obozu do obo-zu internowanych, załatwiał żołd, upominał się o żywność i bieliznę. W swoich pamiętnikach zapisał: „W tych wstrętach, które nam Prusacy czynili, było wszystko bar-dzo mądrze i systematycznie obmyślone z góry. Jeżeli tego trzeba było, udawali wielkie niechęci do Moskali, a że głownie chodziło o to, aby oficerów oddzielić od wiarusów, dawano im bar-dzo wymyślne zarobki, kochanki i żony”. W pierwszej dekadzie stycznia 1832 r. w Tcze-wie zbuntowało się około pięciuset kawalerzystów polskich, którzy żądali uzna-nia ich za „skompromitowanych” w oczach carskich i wydauzna-nia im paszportów do Francji. Choć bunt zakończył się na szczęście bez rozlewu krwi, to jednak na buntowników spadły represje, w postaci trzymania ich przez pięć dni o chlebie i wodzie. Do najbardziej brutalnej akcji Prusaków przeciwko powstańcom do-szło 27 stycznia 1832 r. we wsi Fiszewo (Fischau) blisko Malborka271. Ludomir Ga-don zapisał po latach: „Na dzień 27 stycznia major pruski Szwejkowski, dla formowania listy skompromitowanych, zwołał do Fischau żołnierzy naszych z jazdy, w okolicy rozłożonych.

Wyłączywszy pewną niewielką liczbę jako skompromitowanych, reszcie nakazał marsz na no-we leże, ale w kierunku zbliżającym ich do granicy. Żołnierze podejrzewając w ten zamiar wy-dania ich Rosji, głośno oparli się; rzucili się na pewnego oficera polskiego, który ich nakłaniał do powrotu, wołali, że żądają paszportów do Francji i że pójdą tylko w kierunku przeciwnym ku Malborkowi. Perswazje żadne nie pomogły. Znajdujący się tam szczupły oddział pruski stanął im w poprzek drogi, a kiedy z krzykiem i wywijając kijami na kilkanaście kroków do niego się podsunęli, dał ognia do kupy. Ośm ofiar legło na miejscu, kilkunastu padło rannych.

Pozostałych to jednak nie zawróciło; powstrzymani przez podoficerów od rzucenia się na Prusa-ków, rozprószywszy się ruszyli dalej i z innymi żołnierzami, co nadbiegli z sąsiednich kwater, w liczbie kilkuset przybyli pod Malbork. Zatrwożyło to mieszkańców, którzy mogli obawiać się pomsty od wzburzonych. Komenderujący tam, mając tylko bardzo szczupłą załogę pruską, wezwał wtedy do pomocy pułkownika Breańskiego. Ten, wyszedł do nich, znalazł ich na polu, w porządku, bez żadnych złych zamiarów, tylko stanowczo odrzucających amnestię. Na głos od swojego, odpowiedzieli uległością i spokojnie weszli do miasta. Umieszczeni tam, tymczaso-wo w dawnym zamku krzyżackim, po kilku dniach poszli na nowe kwatery”272.

W czasie jesiennych i zimowych wieczorów W. Pol brał udział w wielu spo-tkaniach towarzyskich w domach bogatych ziemian. Gościł także w domu pro-fesora literatury europejskiej Piotra Bohlena. Gdy jednak przyszła pora, stanął na czele kolumn internowanych, którzy kierowali się na emigrację. Na polece-nie gen. J. Bema musiał zająć się spisapolece-niem uchodźców, a potem załatwiać

pod-271Pobyt powstańców listopadowych w zaborze pruskim…, op. cit., s. 5.

272L. Gadon, Emigracja polska. Pierwsze lata po upadku powstania listopadowego, t. 1, Kraków 1901, s. 35–36.

wód, zaopatrzyć w żywność na drogę, i co najważniejsze — uzyskać dokumenty wyjazdowe od władz pruskich273.