• Nie Znaleziono Wyników

Teza o nieistnieniu w języku wyrazów tożsamych funkcjonalnie nie jest szcze-gólnie oryginalna, podzielało ją wielu badaczy. Zgodnie z nią nawet jeśli znacze-nia desygnacyjne dwóch wyrazów są identyczne, to różnice dotyczą ich innych

cech, np. frekwencji, dystrybucji stylistycznej lub znaczenia konotacyjnego. W odniesieniu do zapożyczeń oznacza to, że ich charakterystyka funkcjonalna nigdy się nie pokrywa z charakterystyką funkcjonalną ich synonimów. Takie założenie obliguje do szukania różnic między wyrazami zapożyczonymi a ich synonimami oraz do wyjaśniania przyczyny tych różnic. Ponadto przemawia ono przeciwko stanowisku purystów, kwalifikujących część zapożyczeń jako niepotrzebne, rzekomo dublujące funkcje ich rodzimych lub dawno zapoży-czonych synonimów.

Pytaniu o istnienie wyrazów tożsamych funkcjonalnie zwykle nadawano postać taką jak w tytule tego podrozdziału: „Czy istnieją dokładne synonimy?”. Nie jest to, ściśle biorąc, ujęcie tej samej kwestii w inny sposób, gdyż przez sy-nonimy dokładne (inaczej: absolutne, całkowite, prawdziwe lub totalne) można rozumieć wyrazy o tym samym znaczeniu desygnacyjnym, a różniące się w za-kresie innych cech funkcjonalnych. Zgoda na istnienie dokładnej synonimii nie musi zatem pociągać za sobą uznania, że istnieją wyrazy identyczne funk-cjonalnie pod każdym względem. Mimo to, aby umieścić problem w kontek-ście, w jakim zwykle był rozpatrywany, przyjmijmy synonimię jako tło dalszej dyskusji.

Wielu autorów sceptycznie odnosiło się do istnienia wyrazów w pełni sy-nonimicznych. Oto opinia Samuela Johnsona, autora cenionego słownika języ-ka angielskiego, Dictionary of the English Language (1755):

Words are seldom exactly synonymous; a new term was not introduced, but because the former was thought inadequate: names, therefore, have often many ideas, but few ideas have many names. (za: Atkins, Rundell 2008: 135) Jeszcze mocnej wyraził tę myśl współczesny leksykograf, niedawno zmarły Laurence Urdang we wstępie do The Synonym Finder (Urdang 1978):

Those who work with language know that there is no such thing as a true ‘synonym’. (...) Even though the meanings of words may be the same – or nearly the same – there are three characteristics of words that almost never coincide: frequency, distribution, and connotation.

Podobne stanowisko zajmował dawno temu Piotr Chmielowski (1903: 56), hi-storyk literatury polskiej i krytyk:

Ściśle biorąc, nie ma dwu nawet synonimów, które by naprawdę to samo znaczyły [...]. Każdy z wyrazów bliskoznacznych ma jakiś odcień sobie wła-ściwy.

Czy istnieją dokładne synonimy?

55

Chmielowski dopuszczał wyjątki od reguły – „wyrazy na oznaczenie tego sa-mego przedmiotu: jeden cudzoziemski, drugi polski, lub też oba polskie, różnie w różnych okolicach stosowane” – ale nie uważał ich za dowód na istnienie synonimii w języku ogólnym.

Wśród językoznawców Jerzy Bartmiński (2007: 79–80, 87) zwracał uwagę, że różne synonimy są nośnikami różnych stereotypów, np. chłop ma inny ste-reotyp od rolnika (ten pierwszy jest postrzegany jako bardziej uparty i bardziej religijny od drugiego, ale mniej postępowy i mniej inteligentny). Z tego punktu widzenia wybór synonimu oczywiście nie jest obojętny i może mieć istotne konsekwencje społeczne.

Godna uwagi jest opinia innego lingwisty, Stephena Ullmanna (1964: 142), ponieważ zaproponował on wyjaśnienie, dlaczego dokładne synonimy są rzadkością:

[...] it is perfectly true that absolute synonymy runs counter to our whole way of looking at language. When we see different words we instinctively assume that there must also be some difference in meaning, and in the vast majority of cases there is in fact a distinction even though it may be difficult to for-mulate. Very few words are completely synonymous in the sense of being interchangeable in any context without the slightest alteration in objective meaning, feeling-tone or evocative value.

Inne wyjaśnienie z perspektywy językoznawcy podała Alicja Nagórko we wstę-pie do Dystynktywnego słownika synonimów (Nagórko 2004: VII):

Wiara w istnienie synonimii absolutnej wydaje się nie do pogodzenia z zasa-dą ekonomii wysiłku dającą się obserwować powszechnie zarówno w komu-nikacji międzyludzkiej, jak i w innych sferach ludzkiej działalności rządzonej przez racjonalne prawa. Zgodnie z tą zasadą jakiekolwiek dublowanie środ-ków byłoby niepotrzebnym marnowaniem energii.

Sam ów słownik też może służyć jako argument, że wyrazów w pełni ekwiwa-lentnych po prostu nie ma. Autorzy słowników synonimów na ogół starają się dać użytkownikom jak najwięcej wyrazów bliskoznacznych w oczekiwaniu, że ci wybiorą sobie najlepszy z nich, najtrafniejszy w danym kontekście. Prioryte-tem jest zaPrioryte-tem ilość, a nie dokładna charakterystyka materiału. W

Dystynktyw-nym słowniku synonimów wysiłek autorów skupił się natomiast na identyfikacji

różnic dzielących wyrazy bliskoznaczne. Wyrazów jest tu ok. 2500, podzielo-nych na ok. 200 artykułów hasłowych i zróżnicowapodzielo-nych nie tylko za pomocą kwalifikatorów, ale też definicji, komentarzy, przykładów użycia czerpanych

z Korpusu Języka Polskiego PWN, a ponadto schematów składniowych, kolo-kacji, czasem nawet etymologii. Co więcej, każdy artykuł otwiera krótka dysku-sja dotycząca podobieństw i różnic między zamieszczonymi w nim wyrazami.

Wcześniejszym przykładem tego samego gatunku – do dziś najwięk-szym – był w polskiej leksykografii dwutomowy Słownik synonimów polskich (1885) biskupa Adama Stanisława Krasińskiego, obejmujący ok. 3000 wyrazów synonimicznych podzielonych na ok. 750 haseł, opatrzonych objaśnieniami i cytatami z licznych tekstów źródłowych od XV po XIX w. Jeszcze wcześniej porównawczej analizy wyrazów bliskoznacznych podjął się poeta, historyk literatury i krytyk Kazimierz Brodziński, owocem jego pracy są wydane po-śmiertnie Synonimy (1844), obejmujące przeszło 1000 słów (Kostkiewiczowa 2014). Gdy powstawały, zestawianie i porównywanie wyrazów synonimicznych było w Polsce modne: zajmowały się tym poważne periodyki, a także bywalcy artystycznych salonów, w których „pisanie synonimów” było rodzajem gry to-warzyskiej, a „synonim” – swego rodzaju gatunkiem literackim, traktowanym zresztą z przymrużeniem oka (Kloch 1995: 75–90). Na tle tych zabaw słownik Brodzińskiego miał najpoważniejszy charakter. Dziś może służyć za dowód, że z różnic semantycznych między wyrazami na pozór równoznacznymi od daw-na zdawano sobie sprawę.

Przeciwny pogląd, zgodnie z którym dokładna synonimia jest zjawiskiem powszechnym, miał też wielu zwolenników, zarówno wśród językoznawców (np. Apresjan 1980), jak i filozofów języka (np. Grodziński 1985). Zasadniczym przedmiotem książki Jurija Apresjana, zgodnie z jej podtytułem, nie są jednak synonimy leksykalne, lecz językowe środki synonimizacji, obejmujące też an-tonimy, konwersy leksykalne oraz różne operacje słowotwórcze i składniowe na tekście. Kiedy zaś uwaga autora skupia się na synonimach jako takich, widać, że ujmuje on je wyłącznie ze względu na ich znaczenie desygnacyjne, traktu-jąc wszelkie inne ich cechy jako leżące poza domeną semantyki, np. zalicza je do składni lub pragmatyki językowej. Stanowisko Apresjana nie przeczy więc tezie, że synonimy dokładne – których istnienie uzasadnia on zresztą wieloma przykładami – mogą się różnić pod względem pewnych swoich cech funkcjo-nalnych.

W przeciwieństwie do Apresjana Eugeniusz Grodziński – w książce pod obiecującym tytułem: Językoznawcy i logicy o synonimach i synonimii – w ogó-le nie zwraca uwagi na pozadesygnacyjne cechy wyrazów bądź też wpisuje je w ich znaczenia desygnacyjne, zaniedbując w ten sposób jeśli nie pierwiastki emocjonalne, to różnice stylistyczne. Na przykład wyrazy ojczulek i małżonek

Czy istnieją dokładne synonimy?

57

traktuje jako hiponimy wyrazów ojciec i mąż, gdyż „nie każdy ojciec jest ojczul-kiem, lecz jedynie ojciec kochany przez swe dzieci” (s. 132) i „nie każdy mąż jest małżonkiem, lecz jedynie mąż zasługujący na szacunek swej żony i innych osób” (s. 138). Choć monografia Grodzińskiego miała uwzględniać stanowisko i logików, i językoznawców, językoznawcy trudno przystać na taką analizę.

Przytaczając opinie i stanowiska wybranych badaczy, nie da się oczywi-ście rozstrzygnąć kwestii postawionej w tytule tego podrozdziału, z każdym głosem „za” można przecież zestawić głos „przeciw”. Nie da się tak rozstrzyg-nąć tytułowej kwestii również dlatego, że samo pojęcie synonimii nie rysuje się ostro i może być ujmowane różnie. Dwa zasadnicze ujęcia to synonimia jako tożsamość treści wyrazów i synonimia jako ich wymienność w tych samych kontekstach (Apresjan 1980: 277–283, Żmigrodzki 2005: 174–175). Na tym jednak nie wyczerpują się różnice stanowisk, gdyż według niektórych autorów, np. Stanisława Skorupki (1953), wyrazy równoznaczne w ogóle nie są synoni-mami, lecz dubletami leksykalnymi, synonimy zaś powinny różnić się znacze-niowo pod jakimś względem (por. też Apresjan 1980: 279). W dodatku różnie rozumiane bywa znaczenie leksykalne, np. nie ma zgody, czy ma ono obejmo-wać elementy asocjacyjne, inaczej: konotowane (zob. Grzegorczykowa 2002: 51–54). Apresjan wyłącza konotacje z semantyki i przenosi na grunt pragma-tyki językowej, co jest dyskusyjne o tyle, że pragmatyka dotyczy języka w dzia-łaniu, czyli zjawisk należących do płaszczyzny tekstu, a nie systemu języka. Tymczasem wśród konotacji istnieją zarówno jednostkowe, które faktycznie należałoby wyłączyć z semantyki, jak i ogólnie znane, utrwalone kulturowo, które należą do szeroko rozumianego znaczenia słowa. Mimo tych wątpliwości i rozbieżności w stanowiskach różnych autorów można przyjąć pewne rozwią-zania robocze i tak właśnie chcielibyśmy postąpić na użytek dalszej części tej książki.

Po pierwsze, będziemy traktować synonimię jako relację zdefiniowaną wyłącznie ze względu na znaczenie desygnacyjne łączonych przez nią wyrazów. W takim ujęciu synonimy dokładne, czyli mające identyczny desygnat, oczy-wiście istnieją, w szczególności zaś istnieją pary synonimiczne złożone z wy-razu obcego i rodzimego: helikopter – śmigłowiec, kartofel – ziemniak, malaria – zimnica, prefiks – przedrostek i inne.

Po drugie, ponieważ istnienie synonimii dokładnej nie wyklucza, że wy-razy związane taką relacją mogą się różnić w zakresie cech innych niż desygna-cyjne, uznajemy poszukiwanie różnic między synonimami za swego rodzaju dyrektywę badawczą. Zgodnie z nią wykonaliśmy szereg szczegółowych

stu-diów poświęconych parom synonimicznym złożonym z wyrazu obcego i rodzi-mego. Ich wyniki zostaną przedstawione w następnym rozdziale.

Po trzecie, znaczenie leksykalne chcemy ujmować szeroko, włączając w nie – prócz elementów desygnacyjnych – także konotowane i pewne inne, co do których mogłyby powstać wątpliwości, jak je traktować w opisie języka. Szczegóły zostaną podane pod koniec tego rozdziału.