• Nie Znaleziono Wyników

S P R A W O Z D A N IA L IT E R A C K IE

I.

N ajb ard ziej pailącą spraw ą w krytyce współczesnej jest problem jej

żywotności społecznej.

D ziś bow iem utw ory krytyczne poza autorami, którzy z.bierają pilnie głosy o sw ych książkach, n ie m a ją praw ie czytelników . Jest zw yczaj w takich w y ­ padkach oskarżać publiczność. C okolw iek jednak na ten tem at pow iem y, pew ne jest, że biad ania nie dad zą rezultatu. Trudno, pisarz m u si się licz y ć z rzeczywistością, musi szukać język a, którym by zdołał przem ów ić do ogółu. A n alogiczn y obowiązek ciąży nai krytyce. M ało je s t żalić sie, że się jest ostatnią oisoibą w gazecie, lek cew a­

żoną i licho., n ie regu larnie opłacaną; tnzeba, w ytw orzyć now y, tak atrakcyjny ip

o-SPRAWOZDANIA

151

sób p isa n ia , aby re cen zje i szkice lite ra c k ie b y ły ró w n ie p o b u d z a ją c e d la c zy te ln ik a , ja k fe lie to n y sądow e lub re p o rta ż e z D alek ieg o W sch o d u . P rz y k ła d B o y a w sk azu je, że nie je s t to n iep o d o b ień stw em . 'P o stu la t zn iżen ia, to zn aczy p rz y sto so w a n ia sty lu , bez uszczerbku d la m eritum p o w in ie n sta n o w ić p ierw szy p u n k t re fo rm y k ry ty k i lite • rackiej.

Istn ie je w iele fo rm tw órczości k ry ty c z n e j, a n a jp ro s ts z ą z n ich je s t spraw o­

zdanie. In te le k tu a liśc i i a rty ś c i sk ło n n i są lekcew ażyć tę form ę. N ie słusznie.

Spraw ozdanie, o d p o w ie d n io ro z w in ię te i p o g łęb io n e, m oże nosić n a sobie w szelkie cechy tw ó rczej, a n ie ty lk o m ec h an ic zn e j czynności. Co w ię ce j, k ry ty k a sp ra w o z d a w ­ cza p o sia d a w c h w ili o b ecn ej realnie m o żliw o ści o d d z ia ły w a n ia . R ecen zen t, p rz ec h o ­ dząc z roili sędziego 'do sk ro m n ie jsz e j r o li in fo rm a to ra , m oże zdloibyć rz ec zy w istą p o ­ zycję s o c ja ln ą i k u ltu ra ln ą . R óżne czy n n ik i s k ła d a ją się n a te n stan . L ite r a ­ tu ra w spółczesna sta n o w i ch ao s .zjaw isk ró żn y ch co d o w a rto śc i i n ie p rz y stę p n y c h czę­

sto d la la ik a . P o p u la rn e ty g o d n ik i „ lite ra c k ie " i „ lite ra c k o -a rty s ty c z n e " zepchnęły,, ja k w iad o m o , sztukę n a p e ry fe rie sw ych z a in te re so w a ń ; c z a so p ism a p o w ażn e, ergo n ie p o p u la rn e , m ó w ią jęz y k iem n ie z u p e łn ie z ro zu m ia ły m d la p ó ł-in te lig e n tó w i in te ­ lig e n tó w w p ierw szy m p o k o len iu , z k tó ry ch r e k ru tu je się w iększość rizeszy czy teln iczej w Polsce. S tą d 1 rodizi się p o trz e b a k ry ty k i spraw ozdaw czej,, uczciw ie in fo rm u ją c e j, k o m p ete n tn ie w p ro w a d z a ją c e j w tw órczość lite ra c k ą .

K a zim ierz C zachow ski .zidobył p o czy tn o ść i stan o w isk o w lite r a tu r z e ja k o sprawio zidawca. W k o ła c h a rty s ty c z n y c h głos je g o m oże m n ie j w aży , b a r d z o n a to m ia s t liczą się z, n im k o ła .czytelnicze. W e d łu g B orow ego, wairtość k ry ty k a m ie rzy się d w o m a k r y ­ te ria m i: m y ślą i sm ak iem . J e ś li zasto su je m y te k r y te r ia dio C zachow skiego, p o d d a ją c a u to ra „ O b raz u w spółczesnej l ite r a tu r y p o ls k ie j" sw o istem u egzam inow i, w y n ik tego eg zam in u b ęd zie izaledw ie d o sta te c z n y zi plu sem . M y śli, w y ra żo n e w k sią żk a ch i a r ­ ty k u ła c h C zachow skiego, zazw y czaj słuszne i zdrow e, n ie o d z n a c z a ją się .na o g ó ł o ry ­ g in aln o śc ią a n i ro zleg ło ścią h o ry z o n tu . S m ak zaś (to je s t, ja k m ó w i V a le ry , „m iesza­

n in a ty siąc a n iesm ak ó w ") n ie tw o rzy w C zach o w sk im dfość m o cn e g o r e g u la to r a d,la je g o p rz y ro d z o n e j skłonności d o w ita n ia z u z n an iem k a żd e j nowości, n a ry n k u w y ­ d aw niczym . P o w o d zen ie u p u b liczności zaw d zięcza C zachow ski n ie ty le „m y śli"

i „sm ak o w i", ile sp raw o zd aw czej w a rto ści sw ych p ra c. Z d o b y ła m u j,e sum ienność, b ezstro n n o ść i n a d e w szystko z d u m ie w a ją c a p racow itość.

G łó w n y topws C zachow skiego „ O b raz w spółczesnej lite r a tu r y p o ls k ie j" p rz e d s ta w ia w trze ch g ru b y ch to m ach lite r a tu r ę p o lsk ą o sta tn ie g o p ięćd ziesięcio lecia (do r. 1934).

Z n a m ie n n y szczegół ty tu łu : n ie historia, lleaz obnaż! T rz e c i to m „ O b ra z u " , ija jo b sz er- n iejszy (liczy około sie d m iu se t stro n ic tekstu), c h a ra k te ry z u je tw órczość lite ra c k ą P o lsk i O d ra d z o n e j. A u to r n ie je s t so listą, p ra w iąc y m sw o je i ty lk o s w o je ; p rz e c iw ­ n ie, dopuszcza do głosu w ie lu k ry ty k ó w , c y tu ją c ich c ały m i stro n icam i.

Św ieżo u k azało się d o p e łn ie n ie „O b raz u ", o b e jm u ją c e tw órczość lite r a c k ą e okresu 1935 — 1937*). Rzecz s k ła d a się z n a s tę p u ją c y c h części: P o w ieść i p o e z ja p o lsk a 1935/6 (I. W cien iu „p aw ich p ió r" — II. L u d zie i zm»orly, — I I I . S tru n y 1 lirycznie i szlaki dziejo w e). P o w ieść p o lsk a 1936/7, P o e z ja p o lsk a 1936/7. U z u p e łn ia ją tom stekice o M . P ro u ście , T . M a n n ie i J„ G ailsw orfhym . Z d o b ią książkę fo to g ra fie a u to ­ rów o ra z p o d o b izn y ich au to g ra fó w . K o m p o z y c ja c ało ści je s t lu źn a . A u to r po k ro ­ n ik arsk u p rz e c h o d z i a d ta m u d o tom u, z tru d e m n a d a ją c sw ej k ro n ice p o z ó r c ią g łe ­ go o p o w ia d an ia. O to p rz y k ła d dość typ o w y . C zach o w sk i o m aw ia „ T rz y n a ś c ie w ierszy "

*) N a jn o w sz a p o lsk a tw órczość lite ra c k a (1935 — 1937) o raz in n e szkice k ry ty czn e.

Lw ów , 1938. P a ń stw o w e W y d a w n ic tw o K siążek Szkolnych, str. 276.

152

SPRAWOZDANIA

SPRAWOZDANIA

153

154

SPRAWOZDANIA

luib k u ltu ra ln ą . Oicena stan o w i w ty m w y p a d k u a k t działaln o ści, eitap w w alce o ideę. M o ż n a w te d y p o p e łn ić duże b łęd y ; zw łaszcza k ied y „id eo w cy " czyli lu d zie czynu zap o m n ą, że tziw,. id e e są to w Ojgóle h ip o te z y robocze słu żące człow iekow i — a nie n a o d w ró t. B ąd ź co b ąd ź je d n a k w a rto śc io w a n ie ja k o c zy n n ik w alki m iędzy lu d źm i — o ile je s t to> w a lk a rzeczy w ista a n ie /bezpłodna dyskusja, in telig en tó w , ,—

m a ra c ję b y tu i sens.

T ru d n o o d p o w ied zieć n a p y ta n ie , czy m ożliw e j e s t o b iek ty w n e w arto ścio w an ie d zieł sztuki, to zn aczy , ocena ilch, n ie z a le ż n a o d sytulacji p ra k ty c z n e j, w ja k ie j z n a j­

d u je się sędzia. Pirzede w szystkim n a le ż a ło by w y o d rę b n ić zag a d n ie n ie istnien ia o b iek ty w n e j h ie ra rc h ii w arto ści .od in n e j zu p ełn ie, d ru g iej w kolejn o ści lo g iczn ej, k w estii m o żliw o ści pozn ania te j h ie ra rc h ii p rzez u m y sł ludzki. Z d a je się przecież, że n a w e t g d y b y d a n e b y ło czło w iek o w i p o z n a ć ja k u b o w ą d ra b in ę w artości id e a l­

n ych, o d k ry c ie to ,byłoiby dosyć bezpłodne, d la ży w ej, ro z w ija ją c e j się k u ltu ry . D la ­ te g o h a s ło „ w a lk i 'o p o zio m ", o rg a n iz o w a n ie życia kiilturailnego pod! zn ak iem po zio ­ m u, n ie d a je w ielk ich rezu lta tó w .

N a jg o rs z y m zaś ro d z a je m w a rto śc io w a n ia je s t ten , w k tó ry m .m a n ife stu je się duch akadem izm u . I s tn ie je n iez n o śn y sposób ro z p ra w ia n ia o d z ie łach sztuki, w któ ry m to n em p ew n y m i p e łn y m w yższości w y p o w ia d a się oceny ró w n ie a rb itra ln e , ja k m a ło w y le g ity m o w a n e. P ro f e s jo n a ln i zn aw cy p rz e d m io tu o p is u ją goi, w ażą i z so­

le n n ą m in ą s ta w ia ją sto p ień . N a p o zó r czy n ią to b e z n a m ię tn ie i sk ru p u la tn ie , ale sp ó jrz cie im n a p alce...

D o sk o n ały przykład! k ry ty k i a k ad e m ic k ie j toi „R ocznik L ite ra c k i11. Św ieżo w yszedł n o w y to m teg o w y d aw n ictw a* ). Z n a jd u je m y w n im re fe ra ty sp raw o zd aw cze, o m a ­ w ia ją c e k o le jn o d z ia ły p r o d u k c ji wydawmilczej z ro k u z,esz,łegOi. K ażdy w s p ó łp ra ­ cow nik „R o czn ik a" p o s ia d a w ysoki ty tu ł n a u k o w y lub dobirą m ark ę lite rac k ą.

A ja k u ro zm aico n e to w a rzy stw o tu się sp otyka! Z ręczn y d y p lo m a ta Z aw o d ziń sk i s ą s ia d u je z p e łn y m do b ro d u szn o ści Irzykow skim , k tó ry dziw nie n ie p o tra fi się d o p a ­ sow ać do ro li a k ad em ick ieg o sp raw o zd aw cy . S ucha rzeczow ość Piw iń sk ieg o o d b ija o d se rd ec z n ej zam aszystości W asy le w sk ie g o i sk ro m n ej d y sk re c ji E lzen b erg a, k tó ry j a k zw ykle m ów i p o w o li, o stro żn ie głosem p rzyciszonym . Co za b o g actw o ty p ó w , ja k a ró żn o ro d n o ść um ysłów , rozbieżność p u n k tó w w id z en ia! A le w szyscy p a n o w ie w łożyli tu żu rk i i szty w n e k o łn ierzy k i. A to g ru n t.

P rz y jrz y m y się d o k ła d n ie j n ie k tó ry m re p re z e n ta c y jn y m okazom s ty lu a k ad e m ic ­ kiego. A w ięc — K. W . Z aw o d ziń sk i. D o p ra w d y : tru d n o p isać sp o k o jn ie o jeg o re fe ra c ie z „ liry k i i ep ik i w ierszem ". A le s p ró b u jm y p o d c ią g n ą ć się do po zio ­ m u w y tw o rn e g o z g ro m a d ze n ia, w k tó ry m się znaleźliśm y. R e fe ra t Z aw o d ziń sk ie- g o z a s łu g u je n a ptodlziw z, w ie lu w zg lęd ó w : <pr,zede w szy stk im iz tego, że p o m i­

strzow sku' o d w ra c a in te n c je c y to w a n y c h tek stó w , nie p rz e in a c z a ją c ich lite ry . T ak na, p r z y k ła d Z a w o d ziń sk i r e fe r u je o s ta tn ie d y sk u sje n a d t. zw. „aw alntgardą", w k tó ­ ry c h m ło d z i p o e c i i k ry ty c y w y s tą p ili z p o s tu la te m /Z reform ow ania ii rozszerzenia p o e ty k i a w an g ard o w ej;. Z r e l a c j i k ry ty k a 'w ynika, że c i p o e c i i k ry ty c y doszli do w n iosku, iż — a w a n g a rd a z b a n k ru to w a ła , nie w y d aw szy trw a ły c h owoców. N a św iad k ó w p o w o ła n i isą w fe j s p ra w ie : iFik, C h m ielo w iec, K o tt, Liichański... Z a p e w ­ n iam w as: a n i je d e n c y ta t nie: zo stał sfa łsz o w an y . Z a w o d z iń sk i u b ezpieczył się n a j ­ z u p ełn iej. Koitt iw je d n y m ffi a rty k u łó w pilsze, ż e C zechow icz je s t n u d n y m p o e tą — otóż to, triu m fu je n iez ło m n y p rz ec iw n ik o rto g ra fii C zechow icza, p ra w d a n a w ierzch

*) R oczn ik lite ra ck i, 1937. P o d r e d a k c ją Z o fii S zm y d to w ej. In s ty tu t L ite rac k i, W a rsz a w a , 1938. S tr. 3iI3l

SPRAWOZDANIA

155

156

SPRAWOZDANIA

usiło w ałem w y k azać fałsz ro z p ra w p. F r. S ied leck ieg o w Ska7nandrze, o rzek ający ch a p o d y k ty c z n ie i te n d e n c y jn ie o sp ra w a ch p o e z ji, n ic w sp ó ln eg o z m etry k ą nie m a ­ jący ch .

Prwf. K rid l (pisze, n a (m arg in esie u je m n e j o cen y a rty k u łu w Ż y c iu literackim : „ N a szczęście a u to r w iswoilch 'k ry ty k ac h n ie z u p e łn ie trz y m a s ię s w o je j teorii,. N ie m n ie j je d n a k je s t ona; (groźna j dla, n ie g o sa m eg o . Ś w iadczy1 o ty m mp. a rty k u ł pt. N auka

•o w ierszu c zy kiepska k ry tyk a . („ P io n “ , N r 41)“ .

S p ra w a j e s t b ła h a , a ie jaskie c h a ra k te ry s ty c z n a ! N a jp ie r w 1 (poklepanie po ra m ie ­ n iu ; p o tem d ro b iaz g o w a a n a liz a p ra c y d a w n e j, k tó re j sam a u to r pó źn iej ogłoszo­

n y m i a rty k u ła m i .zaprzeczył; w reszcie lek cew ażące (p rzejech an ie się po d o jrza lsze j p ró b ie u s ta le n ia g ra n ic m ięd zy k o m p e te n c ja m i n a u k i i k ry ty k i. Cóż n a to o d p o ­ w ied zieć? C h y b a to, że re z y g n u ję z k o m p lem en tó w , p ra g n ą c zam iast zdaw kow ych słów p o ch w ały , b a rd z ie j pow ażn eg o sto su n k u do m ej p ra c y lite ra c k ie j.

L U D W I K F R l)D Ł D W U G Ł O S O S C H U L Z U

I.

O d k siążk i Sch u lza n ie w ą tp liw ie ciekaw sza je s t j e j a p e rc e p c ja w p ew n y ch sferach i w łaściw ie zam iast o m ó w ien ia „San atorium p o d k lep s yd r ą n a le ż a ło b y om ówić, kto c h w alił, g d zie c h w alił i d laczego ch w alić m usiał. P isząc o sa m e j książce, w y b iera się g o rszą stro n ę s p ra w y — jeżeli je d n a k n a stro n ie g o rszej p o p rz e sta ję , to gw oli n a p ro s to w a n ia w ie lu oczyw istości, k tó ry ch e n tu z jaśc i zupełnie n ie d o strzeg ali. Je śli g d zie w id o czn y b y ł te n stra sz liw y b ra k ciągłości, k tó ry z a b ija w szelki poziom życia lite ra c k ie g o u n a s, to zap o m in alstw o o sp ra w a ch najo czy w istszy ch , p o d sta rz a ły c h d o ­ b rz e, to p rz y S chulzu. S ta re k a w a ły h ip e rro m a n ty c z n e n ie sp o d ziew ały się zapew ne k a rie ry , ja k ą m a ją do zaw d zięczen ia n ieu c tw u recenzentów . T ak ż e i biologizm św ież­

szej d a ty n ie są d z ił chyba, że w y sta rcz y m u a rle k in a d a , b y zalecan k i zachw ytów n a now o z aw io d ły k rą g . T a k ż e i im p re sjo n izm tem p o raln y ...

„C oś się chce sfe rm en to w a ć ze zgęszczonego szum u ty ch d n i sp o ch m u rn iały ch — coś re w ela cy jn e g o , coś p o n a d w szelką m ia rę ogrom nego. — P ró b u ję i p rzym ierzam , ja k ie z d arz en ie m o g ło b y sp ro sta ć te j n e g a ty w n e j sum ie oczekiw ania, k tó ra zb iera się w o g ro m n y ład u n e k u je m n e j elek try czn o ści, co m og ło b y d o ró w n ać te j k a ta s tro fa ln e j zniżce b a ro m e try c z n e j" . — Z d a n ia ta k ie w p ro w a d z a ją w sedno p o staw y i tech n ik i a rty s ty c z n e j S chulza, w y sta rcz y je ro z p ro w ad z ić po całości u tw o ru .

K siążk a S ch u lza n a ro d z iła się z o stateczn eg o ro z k ła d u p o czu cia czasu. C zas jes t j e d y n ą rzeczy w isto ścią teg o u tw o ru , p isa rz m ito lo g iem czasu, z ś w ia ta rzeczy stw a ­ rz a ją c y m p re te k s ty b aśn io w e p ó r, d n i i nocy. W szy stk o je s t tu ta j z ap atrzen iem w p rz e p ły w a n ie g o d z in o d b ity c h n a p o w ie rzc h n i zew nętrzności, z ap a trz e n ie m w ro z­

m a ito ść czasów in d y w id u a ln y c h . W aż n o ść czasu p u stego, k tó ry w o ła o w y raz nie d la jakichś sw ych w arto ści n a stro jo w y c h , a le d lateg o , że w ogóle jest, doszła tu do fa n a ty c z n e j obsesji. C złow iek o p ę ta n y g o d zin am i, p ro m eteu szek ro z p ię ty n a w sk a­

zów ce zeg a ro w e j, p o ż era n y p rzez r o je sek u n d — oto Schulz. P isa rz jes t fa b u listą

„ n ie u ro d zo n y c h d z ie jó w ", ty m , k tó ry o d g in a now e to ry , „boczne o d n o g i czasu, tr o ­ c h ę n ie le g a ln e c o p ra w d a i p ro b lem aty c zn e ", k tó ry szuka m ie jsc a d la zd arzeń , „ ja ­ k ie p rzy szły za późno, k ied y ju ż cały czas b y ł ro z d an y , ro zd zielo n y , ro z eb ra n y ". R u ­ b ieże g o d z in i d n i i p ó r, ich ta je m n e p rz ejśc ia , tk w iąc e m oże w w sp o m n ien iu , lecz n iep o c h w y tn e d la z in te le k tu a liz o w a n y ch o kreśleń, oto drożdże baśn io w o ści Schulza.

P ro b le m a rty s ty c z n y S ch u lza je s t p ro b lem em w y ra zu d la te j obsesji. C a ła d o stęp n a w zd arz en ia ch , fa b u listy c zn a s tro n a książki je s t w y łączn ie p retek stem , u zupełnieniem .

SPRAWOZDANIA

157

158

SPRAWOZDANIA

L u d zie są sp ro w ad z en i do g a tu n k u p rzed m io tó w , g r a ją tę sa m ą ro lę su b stratu d la p rze­

m ia n a u to m a ty c zn y c h , co d rzew a i do m y rzucone p o d d z ia łan ie zach o d u słońca, bierne św ia d k i b a rw p o nich p rz e p ły w a ją c y ch . P ro w a d z i to do dw óch w y b itn ie an ty lite rac - kich i a n ty h u m a n is ty c zn y c h w yników . Czas, o d n iesio n y do zm ysłow ej pow ierzchni ś w ia ta, p o s ia d a zn aczen ie w y łączn ie m ala rs k ie, u k a z u je zm ienne ig ra n ie barw i an - ty p sy ch iczn y ch n a stro jó w , n ig d y n ie zd o b y w a, n ie m oże zdobyć w arto ści pisarskiej.

„ S a n a to riu m p o d k le p s y d rą " je s t tw o rem h y b ry d y czn y m , przenoszącym do lite ra tu ry sposoby m ożliw e ja k o cząstka dzieła, zabójcze, a n ty lite ra c k ie g d y zo staje im n a d an a w yłączność. S z k larn ia, w k tó re j n a w e t ro ś lin n ie m a, — sam e k u le kolorow e, ro z­

p y lo n e p rz ep ły w e m chm ur, c ien i i św ia teł, e g zo ty k a m artw o ty .

G o rszy je s t w y n ik d ru g i: n ie m o żn a b e zk a rn ie u p ra w ia ć ąuasim isty cy zm u zmysło­

w y ch cech św ia ta, w y łączać p o d k ła d y psychiczne, b y w k ońcu n ie d ojść do jakiegoś re d u k cjo n iz m u fizjo lo g iczn eg o . Ż e go S chulz p o d a je w sepiow ym sosie, to nie p o ­ w in n o m ącić oceny: w łaściw ym celem są sen su alisty czn e re g re sje k u n ib y istniejącym ,,p ra ź ró d ło m “ , te sam e, k tó re w y s tę p u ją u ró w n ie ty p o w eg o sensualisty... T uw im a.

„D o k o n u je się w n as re g re s ja n a całej lin ii, c o fa n ie się w głąb , p o w ro tn a d ro g a do k orzeni... Bo ty lk o w górze, w św ietle — trz e b a to raz p o w ied zieć — jesteśm y drżącą a rty k u ło w a n ą w iązk ą m elo d ii, św ietlisty m w ierzch o łk iem sk ow ronkow ym — w głębi ro z sy p u jem y się z p o w ro tem w czarne m ruczenie, w g w ar, w bezlik nieskończonych h is to rii" .

A le te re g re s je , a n am n ezy p o s ia d a ją ró w n ież in n e znaczenie, k tó re le p ie j w p ro ­ w a d za w sens skoku o d h ip e rro m a n ty z m u w... p e łn ię u z n a n ia u S k a m an d ra . C hodzi o to, że fa n ta s ty k a p re te k sto w a o p ierać się m oże ty lk o n a w erb alizm ie n azy w ający m , ty m sam ym , co T u w im o w i każe d rąży ć sło w a do korzeni, tym sam ym , d la k tó reg o słow o je s t m a te ria łe m fizjo lo g iczn eg o zachw ytu. A n i n a s tró j, a n i sym bol, an i z n a ­ czenie, a n i k o n s tru k c ja celow a, cóż p o z o sta je n a u tw ierd z en ie baśniow ości? W io s n a S ch u lza ro śn ie n a h isto ria c h , „k tó ry m i w ib ru ją P o d ziem ia". T e n sam stosunek do słow a, co w S ło p iew n iach , ty le że sk o n stru o w an y n ie w całościach m niejszych, ety m o ­ lo g iczn y ch (d la m n ie to lepsze), a le w zespołach znaczeń, w w yższej w arstw ie u tw o ­ ru lite rac k ie g o . S a n k c jo n o w a n ie chaosu w o becnej s y tu a c ji lite ra c k ie j, będ ące cofnię­

ciem się n ie ty le k u ja k im ś rzeczy w isty m p ra źró d ło m , ile ku przezw yciężonym już d e fin ity w n ie fo rm o m p o w o je n n e j ew o lu cji lite ra c k ie j.

I te z a rz u ty n a jw a ż n ie js z e , te m o m en ty w y łą c z a ją „ S a n ato riu m p o d k lep sy d rą"

z żyw ych o siąg n ięć ł a t o sta tn ic h i k a żą się zd u m iew ać n a d śle p o tą zachw ytników , — antyhum anizm i utw ierdzanie chaosu. L ęk p rz e d fo rm ą i p raw em , cechy w szelkiego d e k ad e n ty z m u . D o w o ln o ść p re te k stó w u c zy n io n a d o g m atem . „ S a n a to riu m p o d k le p ­ s y d rą " je s t n ie m o ra ln e a rty s ty c z n ie przez sw ój a b so lu tn y b ra k h ie ra rc h ii, przez to, że w a rto ści a rty z m u są je d y n ie p o zo rem n a u słu g ach p lazm y. P isząc o T iu ch an o w sk im , te n b ra k a b so lu tn y h ie ra rc h ii n a zy w a ł C zechow icz piekłem . P rz e sad a . T o tylko — lim b y . M e ta fiz y c z n y n o m a n s la n d .

S tan o w isk o S ch u lza je s t b ow iem d o b ro w o ln ą a u to e lim in ac ją . S chulza obchodzą ty lk o is tn ie n ia m arg in eso w e , zep ch n ięte n a ru b ieże czasu; epos e m e ry tu ry i dziw actw , n a ro śli n a p u sty m czasie. D la te g o to p o w o ły w a n ie się n a śp. F ran ciszk a Jó zefa, p o ­ tężnego i złośliw ego d e m iu rg a, n a p ro w in c ję g a lic y js k ą, n a w szystko, co było em e­

r y tu r ą h isto rii, m a tu ta j w arto ść d o kum entu. Są to ja k ie ś ostateczne odbłyski tego fa k tu , że d e k ad e n ty z m b y ł u n as tw o re m G a lic ji, m a rtw e j społecznie. P o staw m y e m e ry ta je s ie n ią w w s c h o d n io -g alicy jsk im m iasteczku, g d zie nic się nie dzieje, z ro ­ zum iem y, że czas m oże w ów czas stać się żyw iołem m etafizy czn y m i obsesją. W y ­

SPRAWOZDANIA

159

e lim in o w an y m z in n y ch zw iązków z rzeczyw istością p o z o staje czas i p o g rzeb o w a w s p a ­ n iało ść ozdób n a d p u sty m b ieg iem godzin.

I d la te g o g o rące p rz y ję c ie te j k siążki przez ro z m a ity c h p rz e d sta w ic ie li tzw. in te ­ lig e n c ji p o s ia d a ja s k ra w ą w ym ow ę so cjo lo g iczn ą w ła śn ie przez to, że to p rz y ję c ie je s t głu ch o n iem e, nie um ie d o starczy ć p ra w d ziw y c h p rzy czy n zach w y tu . W id o c zn ie są to przy czy n y , k tó re m o g ą być uśw iad o m io n e, w id o czn ie w ielu zap rzy siężo n y ch n a rzekom e w arto ści k u ltu ra ln e , k tó re zg in ąć g o to w e w raz z w ażn o ścią p seu d o k u l- tu r a ln ą ich osób, w id z i sieb ie n a jle p ie j w te j p o sta w ie a u to e lim in a c ji, ob ciążo n ej b aro k iem m a rtw y c h tajem n iczo ści. Z tak ich fak cik ó w będzie p o w staw ać h is to ria w ie ­ lu fo rm a c ji d z isie jsz ej trw o ż liw e j p seu d o k u ltu ry . Bo w olność S chulza je s t w oln o ścią m arg in es u — m o żn a n a w spak, n a p o p rzek z ap e łn ia ć h ie ro g lifa m i i czerpać z tego poczucie w yższości, lecz to nie zm ien ia tek stu i h ie ra rc h ii rzeczyw istości, ani też nie s ta je się p o z y c ją przyszłości w m ło d e j lite ratu rze .

O s ta tn ie sło w a p o d k reślić trze b a d w a razy . Z b y t w ie lu czy h a n a p a le n ie książek i zb y t łatw y m kosztem m o g lib y ci p an o w ie czerpać słuszności, b yśm y nie u p rz ed z ali teg o gestu, nie w y ry w ali łatw e j b ro n i. „ S a n a to riu m p o d k le p s y d rą " n a w e t sp alo n e n a sto sie w niczym n ie u d e rza m ło d eg o p o k o len ia, p o n iew aż zbieżność p rz y p ad k o w a w la ta c h w y d a n ia nie oznacza zbieżności isto tn e j i ż a d n a z cech te j k siążki n ie je s t cechą przyszłości, o k tó rą w a rto kopie kruszyć.

K A Z IM I E R Z W TJK A

II.

...w elcher w ahrhaft riih ren d e B iicher gesch rieb en u n d nur die kleine Schw achheit hat, A lles, was e r vor sein en fiin fzeh n ten Ja h re g elern t u nd app ro birt hat, fu r a n geb o ren e G ru n d g ed a n k en des m en sch lich en G eistes zu h alten“ .

(A rth u r S ch o p en ha u er).

Specyficzny św iat w y o b rażeń ep ig o n a, ja k im je s t Schulz, z n a m io n u je dow olność i kalekość; tę u łom ność p o d p ie ra szczudłam i sty lu : zam iast now el, p isu je tr a k ta ty p ięk n o d u ch a. W m a w ia w czy teln ik a, p e rsw a d u je , w m usza rzekom e b o g actw o sw ej fa n ta s ty k i1); w y tw a rz a łączność sztuczną, p o z b aw io n ą d y sta n su i ry g o ru , a p e lu ją c do

Specyficzny św iat w y o b rażeń ep ig o n a, ja k im je s t Schulz, z n a m io n u je dow olność i kalekość; tę u łom ność p o d p ie ra szczudłam i sty lu : zam iast now el, p isu je tr a k ta ty p ięk n o d u ch a. W m a w ia w czy teln ik a, p e rsw a d u je , w m usza rzekom e b o g actw o sw ej fa n ta s ty k i1); w y tw a rz a łączność sztuczną, p o z b aw io n ą d y sta n su i ry g o ru , a p e lu ją c do

Powiązane dokumenty