• Nie Znaleziono Wyników

SPRAWOZDANIA

165

A L A IN - F O U R N IE R

Z n azw iskiem F o u rn ie ra sp o ty k ałem się w ie lo k ro tn ie. A le zaw sze pow ierzchow nie.

W ied ziałem , że n a p is a ł pow ieść „L e G ra n d M e a u ln e s “ , że d o k o ła te j k siążki u tw o rz y ­ ła się le g e n d a sław y, że to w szystko, co F o u rn ie r n a p is a ł, że p o z o stała po n im jeszcze w ielka cztero to m o w a k o re sp o n d e n c ja z Ja c q u es R iy ierem , że w reszcie z g in ą ł F o u rn ie r m łodo n a p o lu w alk i, u sam ego p o czątk u w ie lk ie j w o jn y , p o d o b n ie ja k E rn est P sic h a ri, k tó rem u zbyt szybka śm ierć n ie p o zw o liła p rz y w d zia ć b ia łe j suk n i d o m in i­

k an in a. T o w szystko. J e d n a k te skąpe w iad o m o ści w y s ta rcz a ły , a b y m w y ro b ił sobie 0 F o u rn ie rze o b raz m g listy w p raw d zie, lecz fa sc y n u ją c y . E g z a lta c ja ? M yślę, że nie.

N ie ra z m ia łem sposobność p rzek o n ać się, że n ie trz e b a człow ieka znać, a p isa rza czytać, ab y śm y z odległości, z ogro m n eg o d y sta n su , u czuli ku je d n e m u i d ru g iem u z ain tere so w a n ie, n ie p o k o ją c ą ciekaw ość, ’ k tó re j często n ie s ta ra m y się n a w e t szybko zaspokoić, p rzeciw n ie — z a d o w a lam y się sa m ą ciekaw ością, ja k g d y b y in sty n k t n a ­ k azy w ał n a m o d trąc ić p rzedw czesne skosztow anie obiecan eg o ow ocu. P o w ie d z ia łb y m n a w et, że w iększość m oich p rzeżyć arty sty czn y ch w y p rzed ziło ow o n ie ja s n e , lecz siln ie p o ru sz ają ce oczekiw anie. Z odleg ło ści p o d z iw ia łem C o n ra d a , n a od leg ło ść rów nież z aw ierzy łem P a scalo w i, a dźw ięk im ie n ia św. P a w ła z a w ie ra ł d la m n ie tę sa m ą n a ­ m iętność i żarliw ość, k tó re p ó ź n ie j o d n a la złe m w L istach . T a k też o d w ie lu la t „ p rz e ­ c h o w u jąc " F o u rn ie ra w w y o b raźn i, sn u ją c d o w o ln ie p rzy p u szczen ia o w ielk im M eau ln es, k tó reg o nazw isko n iew ied zieć czem u k o ja rz y ło m i się z w ich ram i, w o d ą 1 u ro k iem wsi, n ie czyniłem p rzecież nic, ab y ciekaw ość zaspokoić. D o p ie ro p rz e d k ilk u ty g o d n ia m i zetk n ąłem się z sam ą k siążką. A leż tak , n ie o m y liłem się! T o n a jd z iw ­ n ie jsz a pow ieść, ja k ą o d w ielu la t zd arz y ło m i się czytać. K siążka, k tó ra zaczyna żyć po o s ta tn ie j k a rtc e, o tw ie ra ją c p rz e d czy teln ik iem p rz estrz en ie ta k kuszące, ja k ow a n ie z n a n a K ra in a, do k tó re j m ały M e a u ln e s zg u b ił drogę. Je d n o c ze śn ie książka, k tó ra nie ty lk o zachw yca arty zm em . J e j a tm o sfe ra k aże zbliżyć się d o p o sta ci sam ego a u to ra : bo też F o u rn ie r je ts sam b o h a te re m sw ej pow ieści.

U ro d z ił się F o u rn ie r w ro k u 1886 w la C h a p e łle - d A n g illo n , m a ły m m iasteczk u d e p a rta m e n tu C her, o trzy d zieści k ilo m e tró w od B ourges, a w ięc w sam y m sercu F ra n c ji. D zieciństw o sp ęd ził je d n a k w m iasteczk u jeszcze m n iejszy m , leżący m w p o ­ łu d n io w ej części tego sam ego d e p a rta m e n tu , g d zie ro d zice je g o b y li w ie js k im i n au cz y ­ cielam i. P ó ź n iej zobaczym y, ja k w ielk i w p ły w te la ta d z ieciń stw a spędzone n a wsi, m iały w ycisnąć n a tw órczości F o u rn ie ra . Ja c q u es R iy ie re u w aża, że w ła śn ie ro zleg ły , m e la n c h o lijn y p e jz aż ro d z in n e j ró w n in y zaszczepił w sercu m ło d eg o ch ło p ca tęsknotę.

F o u rn ie r o d n a jm ło d sz y ch la t p rzeży w a g łó d p rz estrz en i, p o c ią g a go to, co z n a jd u je się poza h o ry zo n tem . W trz y n a sty m ro k u ży cia p o s ta n a w ia zostać m ary n a rze m . P o kró tk ich s tu d iac h w P a ry ż u u d a je się do B restu, a b y p rzy g o to w ać się do egzam in ó w do szkoły m o rsk iej. W k ró tc e je d n a k p rz ek o n a ł się, że a n i środow isko, w ja k im się znalazł, a n i cel, k tó ry sobie p o staw ił, n ie o d p o w ia d a ją je g o n a tu rz e. W r a c a w ięc z pow rotem do P a ry ż a , ab y w liceu m L a k a n a l p rzy g o to w ać się do E cole N o rm a le Superieure. W 1903 r. p o z n a je się z J a c ą u e s R iy ierem . O b a j m a ją po sied em n aście lat. P rz y jaź ń , ja k a zaw ią za ła się p o m ięd zy n im i n a ław ie szk o ln ej, m ia ła p rz e trw a ć aż do śm ierci F o u rn ie ra . P ierw sze p rz eż y cia lite ra c k ie chłopców p o ch o d zą z teg o o k re ­ su. O b aj z n a jd u ją się p o d u ro k iem sym bolizm u. C z y tu ją w iersze M a e te rlin c k a , V ielć - G riffin a. W k ó rtc e je d n a k u p o d o b a n ia p rz y ja c ió ł z n a jd u ją o d ręb n y w y raz. I n te le k ­ tu alista R iy iere zachw yca się B arresem , F o u rn ie ro w i b a rd z ie j o d p o w ia d a L a fo rg u e i Jam tnes. Jed n o cześn ie zaczy n a p isać w iersze. P o d c z as w a k a c ji sp ęd zo n y ch w A n g lii w 1905 r. p o z n a je m ala rs tw o p re ra fa e litó w . C zy ta co raz w ięcej: C lau d el, G id e, R im ­

166

SPRAWOZDANIA

b a u d , Ibsen. A le ju ż w ty m sam ym czasie zaczy n a sobie zd aw ać spraw ę, że nie b ę ­ dzie sobą „ d o p ó k i zachow a w gło w ie choćby je d n o z d an ie z przeczy tan y ch książek"

i że c a ła lite r a tu r a k lasy czn a i w sp ó łczesn a n ie m a n ic w spólnego z jeg o p ra w d ą w ew n ę trz n ą . „ C z e k a ją m n ie być m oże d łu g ie i ciężkie w ysiłki, zanim o d n a jd ę w ła sn ą m yśl i n a k o la n a c h p o c h y lo n y n a d n ią b ęd ę j ą m ó g ł spisać słow o p o słow ie" — z w ie­

rz a się p rz y ja c ie lo w i (list z 21 m a rc a 1906). G łó d zn alez ien ia w łasnego w yrazu, w y ­ p o w ie d ze n ia sw o je j odręb n o ści to w arzy szy F o u rn ie ro w i o d p o czątk u jego p ra c lit e ­ rack ich . T y m tłu m aczy ć n a le ży d łu g i okres, ja k i m u sia ł p rzeb y ć zan im p o kilku d ro b ­ ny ch p ró b ach * ) z n alaz ł w reszcie w y ra źn ie siebie w je d y n e j sw ej książce. „Le g ra n d M e a u łn e s" u k a za ł się d o p iero w ro k u 1913, n a jp ie rw n a łam a ch N o uvelle R evue F ra n ę aise , a p ó źn iej je s ie n ią w w y d a n iu książkow ym . W e w rześn iu następnego roku A la in F o u rn ie r g in ie n a d M ozą p o d St. R em y, tra fio n y w czasie w y p a d u z okopów k u lą w czoło. C ia ła n ie od n alezio n o .

M im o ta k k ró tk ie g o życia F o u rn ie r zam k n ął w „ L e g r a n d M e a u ln e s" całe sw oje d o św iadczenie. G d y sty k am y się z tw ó rczo ścią przed w cześn ie p rz e rw a n ą i zam kniętą w je d n e j lu b p a ru książkach, p o d d a je m y się n a jc zę śc iej żalow i, że śm ierć położyła zn ak m ilc ze n ia tam , g d zie m yśl m o g ła b y (m ogłaby! ja k ie ż to n ieb aczn e słowo) jeszcze ty le w ypow iedzieć. Z m a rli m ło d o i w p e łn i tw ó rczy ch sił b u d z ą n iep o k ó j gorzki i n ien asy co n y , p o d o b n y tem u, ja k i o g a rn ia n as, g d y sta je m y w obec taje m n icy , któ rej ty lk o rą b ek zo stał uch y lo n y . T o nie je s t ciekaw ość. T o je s t g łó d p ełn i, n ienasycenie n a sz ej lu d zk ie j dum y, pożądliw ość, k tó r a n ie chce zaspokoić się skończonością tego, co św. T om asz, św iad o m y zniszczalności każdego d z ie ła w łasnych rą k czy um ysłu, n a ­ zy w a „złością". C a ły w łaściw ie nasz k o n flik t ze śm iercią spoczyw a w z łu d z en iu doszu­

k iw a n ia się o k ru tn eg o zniszczenia tam , g d zie w łaśn ie po raz p ierw szy u k a za n a zo stała całość.

„ L e g r a n d M e a u ln e s" u k a z u je tę całość. J e s t to bow iem książka rzad k o sp o ty k a n ej p e łn i, książka, k tó re j k a ż d a stro n ic a u tw ie rd z a nas w p rzek o n an iu , iż a u to r zdobył to o g ro m n e i rz ad k ie szczęście c ałk o w iteg o w y p o w ied zen ia sw o jej osobowości. I d lateg o tra g ic z n a śm ierć F o u rn ie ra , k tó ra tę p ierw szą książkę u czy n iła o statn ią, nie w y d a je się a n i o k ru tn a , a n i n iesp o d ziew an a. N ie zac ie k a w ia nas, co m ógłby jeszcze F o u rn ie r n a p isać . N ie c zu jem y n ien a sy c en ia . T o b ow iem , co po\ sobie zostaw ił, n ie w ym aga ani u zu p ełn ień , a n i d alszego ro zw o ju . W sw oim g atu n k u , w sw oim try b ie zarów no m y ­ ślow ym , ja k arty sty czn y m , je s t to skończone i h a rm o n ijn ie zam knięte.

R o zleg ła k o re sp o n d e n c ja z Ja c q u es R iv ie re m u k a zu je n am , ja k p ow oli n a p rze­

strz en i w ie lu la t i w w alce z ja k w ie lu o p o ra m i d ochodził F o u rn ie r do odnalezienia siebie. W p o ró w n a n iu z n iesp o k o jn y m R iv ierem , s p ra g n io n y m coraz to świeższych p o d n ie t in te le k tu a ln y c h , F o u rn ie r o k azu je się n a tu r ą zu p ełn ie przeciw n ą. P rz y wszyst­

k ich bow iem sw oich w ą tp liw o ściach , p rz y całej d e lik a tn e j, m oże n a w e t zbyt d elik at­

n e j s tru k tu rz e p sy ch iczn ej, F o u rn ie r w y ra źn ie zm ierza do określonego celu. Przez w szystko, co n a p is a ł te n A rie l, z a p a trz o n y w c zaro d ziejsk i „ k ra j bez n azw y ", prze­

p ły w a g o rą cy stru m ie ń me.skości. M im o e g z a lta c ji, m im o n a w et o druchów h isterii

*) S ą to k ró tk ie o p o w ia d a n ia : M ad e le in e , 1909; L e M ira cle de T ro is D am es de V ił!ag e, 1910; L e M ira cle de la F e rm ie re, 1911; P o rtra it, 1911. W szy stk ie te utw o ry , o raz k ilk a p o e m a tó w w y d a l Ja c q u es R iv ie re w tom ie „M irac le s" , N . R. F „ 1924.

C z te ro to m o w a k o re sp o n d e n c ja F o u rn ie ra z R iv ie re m u k a z a ła się ju ż po śm ierci tego o sta tn ie g o ró w n ież n a k ła d e m N . R. F. W ie le ciekaw ych u w ag o F o u rn ie rze m ożna z n aleźć w p ra c y J . C h a ix a „D e R e n a n a J a c ą u e s R iv ie re “ (C ah iers de la N o u v ełle J o u rn e e , 1930).

SPRAWOZDANIA

167

168

SPRAWOZDANIA

SPRAWOZDANIA

169

n y ", urzeczony m iłością tego, czego n ie m o żn a d o tk n ąć i zw ażyć, lub o b jąć w p o ­ s ia d an ie ra m io n am i, n ie je s t sto k ro ć re aln ie js z y od t. zw. lu d zi re aln y ch ? Cóż b o ­ w iem re a ln ie jsz e g o p o n a d w ieczność? F o u rn ie r je s t j e j sp ra g n io n y i w ie, że, chcąc zaczerp n ąć w o d y ze źró d ła, trz e b a schylić się i pić n a klęczkach. D laczegóż w ięc n ie poszedł tą d ro g ą ? M yślę, że n iezd o ln o ść do czynu, n am iętn o ść tęsk n o t m iło sn y ch i re lig ijn y c h (zresztą m iłość d la F o u rn ie ra b y ła rów nież re lig ią) p ły n ę ła z p e w n ej b ard zo c h a ra k te ry sty c z n e j dw oistości n a tu ry F o u rn ie ra . T e n człow iek ta k in te n sy w ­ nie o d c zu w a jąc y w szystko, co irra c jo n a ln e , c ie rp ia ł rów nocześnie n a g łó d ko n k retu . P rzypuszczam , że, p ra g n ą c gorąco łask i, p ra g n ą ł, aby o b ja w iła m u się w sposób n ie ­ om al w id z ia ln y . Czyż n ie b y ł urzeczony św iatem cudów ? Id e a łe m F o u rn ie ra byłoby z p ew n o ścią p rz y w ró ce n ie n a ziem i dni R a ju , k ied y B óg sch o d ził p o m ięd zy ludzi, a an io ło w ie czu w ali n a d sp o k o jn y m snem bezgrzesznych istot. M ało kto, ja k F o u r- n ie r o d czu w ał chyba słow a św, J a n a : „ A słow o ciałem się sta ło i m ieszkało m iędzy n a m i" . O b ra z k ra in y , k tó rą n o sił w sw oim sercu, n ie p o z w a la ł m u pogodzić się z rzeczyw istością. Ja k ż e osobistym ak cen tem zab rzm i i to w y zn an ie, w łożone w u sta M e a u ln e s ‘a: „C zyż człow iek, k tó ry raz, choćby przez k ró tk ą ch w ilę b y ł w ra ju , m oże się p o tem zad o w o ln ić zw y czajn y m lu d zk im szczęściem ? T o , co in n i n a z y w a ją szczę­

ściem , m n ie w y d a ło się jak im ś żałosnym pośm iew iskiem . I w iesz, te n dzień, k ied y po sta n o w iłe m w reszcie żyć ta k ja k in n i ż y ją , n ie p rz e s ta je być d la m n ie gorzkim , dręczącym w yrzutem ... T y lk o przez śm ierć m ó g łb y m o d n a le źć te n s tra co n y id e a ł"

(str. 202—203) *). A le g łó d k o n k re tu n ie p o s ia d a u F o u rn ie ra cech z m a te r ia liz o w a ­ nia. W n a jg łę b szy c h bow iem sw oich p o k ła d a c h te n g łó d je s t n a w skroś irra c jo n a ln y . N ie m ożna zrozum ieć F o u rn ie ra , n ie zapoznaw szy się p rz e d ty m z je g o m ito lo g ią dzieciństw a.

C hociaż w ch w ili śm ierci F o u rn ie r z b liżał się do trzy d z ie stk i, sercem sw oim do o sta tk a tk w ił w m in io n y ch la ta c h dzieciń stw a. P e jz a ż p ierw szy ch la t życia p o zo stał je d y n y m jeg o p ejzażem . N ie o d czu w ał teg o je d n a k , ja k o p ęt, z k tó ry c h chciałby się w y rw ać. P rz e ciw n ie — cały ro zw ó j m y ślow y F o u rn ie ra zm ie rz a do m ito lo g izo - w a n ia la t dziecięcych, k ra in y szczęśliw ości, k tó ra raz opuszczona ściga u ro k iem i b u ­ dzi tęsknotę. A le ja k w rócić do tam teg o p e jz aż u ? U w aż a, że św ia t tak im , ja k im go w id zim y , n ie je s t p raw d ziw y . N a tu ra ln o ś c ią , św ieżym od d ech em , p ro sto tą, p ra w d ą je s t d la n ieg o ty lk o „ cz aro d z iejsk a k ra in a " . D o ch o d zi do p rz ek o n a n ia , że d o św ia d ­ czenie p rzeszk ad za lud zio m w w y ru szen iu n a p o szu k iw an ia i że dzięki d o św iad cze­

niu nic ju ż n ie je s t d la n as now ym . T rz e b a zatem zdobyć się n a w y siłek p rz e ła ­ m a n ia te j u m o w n ej k o n w en cji, k tó ra dzięki p rz y zw y c z ajen iu o d d z ie la nas od p ra w d ziw e j rzeczyw istości. P o n ie w a ż sta liśm y się zb y t w ra żliw i n a użyteczność, s ta ­ liśmy, się z arazem n iez d o ln i do u ch w y cen ia u k ry teg o sensu ta je m n ic y , k tó ra u k ry w a się w k ażd y m pejzażu , w każdym geście, u tra c iliśm y d ro g ę do „ cz aro d z iejsk iej k ra in y " , k tó rą o g ląd a liś m y niew in n y m i i ufn y m i oczam i dziecka. T y m czasem je s t o n a blisko nas, ty lk o n ie m ożem y je j ju ż w idzieć.

D onosząc R m e r o w i o p ro je k to w a n e j pow ieści, k tó ra w ów czas m ia ła n o sić ty tu ł

„L e p ay s sans no m ", F o u rn ie r pisze: „M eau ln es, w ie lk i M eau ln es, b o h a te r m o je j książki, je s t to człow iek, k tó reg o dzieciń stw o było zb y t piękne. P rzez c ałą m łodość ciąg n ie je za sobą. C h w ilam i z d a je się, że w y m a rzo n y r a j, ja k im b y ł św iat je g o d z ie ­ ciństw a, o d sło n i się p rz y końcu p rz y g ó d lub ukaże w y w o ła n y jak im ś gestem . P e w ­ nego zim ow ego ra n k a , p o trze ch d n ia c h n iew y tłu m ac zo n e j nieobecności, w ra c a do

*) C y ta ty z „L e g ra n d M ea u ln e s" w e d łu g p o lskiego tłu m a cz en ia A d a m a P o d k o w iń - skiego — „M ój p rz y ja c ie l M e a u ln e s", W y d . J. P rzew o rsk ieg o , W arsz a w a , 1938.

170

SPRAWOZDANIA

SPRAWOZDANIA

171

a cało k ształt je g o m yśli b y ł ju ż g o to w y n a k ilk a ła t p rz e d ty m , o g a rn ia nas zd u m ien ie wobec h a rm o n ii ta k n iez w y k łej, z ja k ą u m ia ł sieb ie w y razić. T rz y zasad n icze m o ­ tyw y p rzeżyć F o u rn ie ra : m ito lo g ia dzieciń stw a, m iłość i c h rze śc ija ń stw o p rz en ik n ęły się w z aje m n ie w je g o m ło d zień czy ch d ło n ia c h , tw o rz ąc ś w ia t je d y n y w sw oim r o ­ d z aju i bez p reced en su . Z pew n o ścią w iele lu d z k ie j słabości tru ło g o rzk im i sokam i n a tu rę F o u rn ie ra , n ie n a le ż a ł do szczepu zu ch w ały ch zdobyw ców , a n i do ty ch , k tó rzy b iją p ięściam i w n ieb o , lub b io rą n a siebie ciężar cud zy ch w in . B ył sam d la siebie św iatem , a le p o n iew aż Bóg w n im p rzeb y w ał, w ięc i n a ś la d y , p o k tó ry ch u m y k ał F o u rn ie r p rz e d tru d e m zb y t d la siebie ciężkim , p a d a ło św ia tło . C zego z resztą n ie wypełni* w czynach — d o śp iew ał w sztuce. W n ie j o s ią g n ą ł zw ycięstw o, o n a o tw o ­ rzy ła m u „ n ie z n a n ą k ra in ę " i p rz e ję ła tą dziecięcą czystością, k tó rą w ży ciu u tra c ił i k tó re j ju ż n ie od n alazł.

M yślę często, że B óg z n ak w y b ra n ia k ład z ie n ie ty lk o n a ra m io n a św ięty ch i b o ­ h a te ró w . Że w y b ra ń ca m i je g o b y w a ją n iera z i ci, k tó ry c h p la m i grzech. Ic h n ie d o ­ skonałość o ileż bliższą b y w a lu d zio m o d św iętości, a św ia tło B oga, z c h w ilą g d y choćby n a jn ik le js z y m p ro m ie n iem p a d a n a zło, ja k ą ż ja s n o ś c ią b ije w oczy ty ch , k tó rzy d ążą p o p rzez ciem ności. A la in -F o u rn ie r w y d a je m i się je d n y m z tak ic h sk a­

żonych u lu b ień có w bożych. Je g o słabość, je g o z a b łąk a n ie łą c z ą go z n am i, a je g o a n ie lstw o u k a z u ję B oga.

J E R Z y A N D R Z E J E W S K I

R A M U Z P O P O L S K U

Je ż e li w św iecie n a u k i n a tu r a b y w a b ra n k ą , ro z sz a rp y w a n ą p rzez n iep o w o ła n e r ę ­ ce, cóż za dziw , że i p o e zja n iera z po czy n a sobie z n ią n ie p ięk n ie? P o e ta w sw o ­ j e j epoce n ie ży je b ezk arn ie. W p ra w d z ie in s ty n k t n iez aw o d n y o strz eg a go, ja k su m ie ­ nie, przeciw grzechom k aleczącym p o ezję, a le in sty n k t te n m o żn a stłum ić. B oskiego d a ru m ożna nadużyć. W y b ie r a ją c m ięd zy la m p ą i słońcem , m o żn a w y b ra ć lam p ę.

M o żn a n a w et, n a rzecz lam p y , stw orzyć n o w ą a rs p o etica. M o ż n a sław ić i ro zsław iać k o m b in a c je , k o m p lik a cje eonu, n eo n u , k ilo w a tu i żarów ki. S ło ń ce p o zo stan ie sło ń ­ cem. C zym ś pro sty m , pow szed n im , zużytym , n a d u ży ty m , o k lep an y m , w ieczn ie n o ­ w ym , w iecznie m łodym , n ap ęc zn ia ły m p o ezją. K a żd y p ra w d z iw y tw ó rc a m oże od n o w a o d k ry ć słońce, ja k sam B óg p o w ta rz a je codzień. N ie o rzecz tu chodzi, lecz o słow o: jak, k tó reg o w y zn aczn ik iem n iew y m o w n a jed y n o ść ta le n tu .

R am u z je s t z tych, co, w y b ie ra ją c m ięd zy la m p ą i słońcem , w y b ra li słońce. P r o ­ szę zaś zważyć, że trze b a dziś n a to n ie la d a odw ag i. M ó w io n o : p ro sta k i g ó ra l n ie ­ ok rzesan y , n a w et: gbur. A le R am uz, z chłopskim u p o rem ro b ił sw oje. N a z y w a ł rzeczy p o im ien iu , ro z m a w iał z n im i, ja k b ra t. W ię c je d n a za d ru g ą zaczęły doń lg n ąć. O n p y ta ł, one o d p o w ia d ały . N ieu czen ie, po pro stu . Z ty ch zw ierzeń ro d z iły się k siążki, p e łn e n a jc zy stsze j poezji.

C z y ta ją c je , n a g le sp o strzeg am y (nie bez z d u m ie n ia ), że d o tą d n ie w ied zieliśm y w łaściw ie, co to je s t ziem ia, gó ry , las. O w szem , m ieliśm y p o ję c ie w y p ełzłe i szare, lecz oto now ość try s k a ją c a , p rzem o żn y a p el do w szystkich n aszy ch zm ysłów , w ieło - barw ność, d o ty k a ln a w oń. D a r p oety.

„Człow iek przyzw yczajeniem zużywa św iat: artysta napraw ia zużycie“ — oto ja k R am uz o k reśla sw ój u rz ąd . Im coś je s t p o w szed n iejsze, p o to czn iejsze, p o k o rn iejsze, o k ry te p y łem codzienności, ty m b a rd z ie j d o m ag a się napraw y, w yzw olenia. P o e ta je s t ja k lek a rz c u d o tw ó rca id ą c y k u tem u, co ciężej ch o rzeje, s te ra n e co dziennością, lecz w sobie bezcenne, n ib y rz ad k i k le jn o t. W e jrz e n ie m z d z ie ra p y ł, k ru szy p a ty n ę .

172

SPRAWOZDANIA

się g a d n a , rozpoznaje. N im nas zad ziw i, sam dziw i się ja k dziecko „w obec rzeczy by le ja k iej, spostrzeżonej n a gle, n iby w d n h i j e j urodzin i świeżości pierw otnej“ .

T e n p ro sta k w ie, do czego zm ierza. W ie , z czym w alczy. „ N ie rozkoszow aliśm y się sam ą rzeczą, lecz cu d zą rozkoszą; d late g o ty lk o w y d a ła się n a m rozkoszna, że sk la sy fik o w a n o j ą ja k o rozk o szn ą". D ość te j kom edii. Je ż e li tak ie są kan o n y sztuki, zerw iem y ze sztuką:

„S ztu k a? n ie w iad o m o , co to je s t: szczepione n a szczepionym ?

„A le o g ro d n icy w ied zą, że szczepi się ty lk o n a dzikim .

„T ylk o dziczki się szczepi: tak m y szczepim y.

R am uz zżym a się n a szablony, kłóci z re g u ła m i. N ie dziw , że A k a d em ia p a trz y n a ń z ukosa. Co za języ k ! Co za styl! Ileż słów d o tą d n iez are jes tro w an y c h przez C z te rd zie stu N ie śm ie rteln y ch ! L ecz R am uz w p rz y cin k ac h n ie z o sta je dłużny. O kimś pisze złośliw ie: „ I g ra m a ty k a b y ła z ad o w o lo n a i s k ła d n ia b y ła zadow olona. A le w śro d k u czegoś b ra k ło ; i w szystko zd ało się u m arłe" . In n y m zaś razem : „W o lę szczery bezład od zakłam anego ładu. M a m w ielki szacunek dla praw a i wielką n ie­

u fn o ść do reguł".

N ie u lu d zi się uczył, a łe u ziem i, w ody, drzew . P ra c e i d n ie o b ja w iły m u m ą ­ drość. P y ta ją c n a tu rę , zro zu m iał m ie jsc e człow ieka w n a tu rz e, k tó ry czyniąc je j w b re w , k ie łz a ją c j ą dziką, w y p e łn ia j e j tęsk n o tę u ta jo n ą , j e j sens. N ie są to łatw e zaw ody! Ileż sił sp rz y m ie rza się p rzeciw w in n icy , ile z d rad ! K to p a trz y n a św iat okiem n ieu p rzed zo n y m , n ie m oże n ie w idzieć śład ó w skażenia. R am uz, potom ek s z w a jca rsk ich h u g en o tó w , m a g łęb o k ą św iadom ość tego zg rzy tu p ierw o ro d n e g o , k tó ­ ry ro z b ija się echem o stu lecia. Z m ą c iła się h a rm o n ia , zb u n to w ał się św ia t; w p o ­ cie czoła trz e b a go o sw ajać. B oleśnie o dczuw a to p o e ta : w szak sp ra w ą je g o szu­

k a ć ślad ó w u tra c o n e g o r a ju . „K ied y ż w reszcie będziem y m ogli rzeczom zawierzyć się sercem ?“ K a żd y k w ia t m ija n ie m sk ła d a h a rac z śm ierci. A le m oże p rz y jd z ie dzień

„ g d y k w ia ty z a k w itn ą n a zaw sze". T r u d p o e ty je s t ty lk o n ieu k o jo n y m d ążen iem do n ie u c h w y tn e j g ra n ic y . „ J a szukam w szędzie podobieństw a: tylko Bóg jest jed no ścią ".

*

* *

D obrze, że języ k o w i polsk iem u z o stała p rz y sw o jo n a p ięk n a książka R am u z‘a:

„ o p o w ieść" D erb o ren ce*). D la n aszy ch z ep su ty ch p o d n ieb ie ń je s t to ja k czerstw y, r a ­ zow y chleb. M oże n ie p o zn am y się o d ra z u n a jego sm aku — w in a to n ie chleba, lecz p o d n ie b ie n ia . A le m yślę, że d la w ie lu b ęd zie to ja k k ą p ie l w p rzejrzystości.

„ Je s t n ie tylko natura — m ów i człow iek w „Św ięcie w in o b ra n ia " ; „jesteśm y także m y, i to, żeśm y poszli w brew naturze“ . S ta re słow a R am uza, k tó re tu ta j b ę d ą nam j a k drogow skaz.

W ie m y , czym je s t ży w io ł u C o n ra d a : „w ró g n ieo k iełzn an y , n iem a l: p e rso n ifik a c ja zła. W p ły w A n g lo sa só w s p rz ęg n ię ty z je g o w łasn y m w y k o rzen ien iem sprężył w nim d o o stateczności św iadom ość tragizm u sam o tn eg o człow ieka w obec p rzy ro d y . N ie tak u R am uza. Ż y w io ł n ie je s t d la ń w ro g iem , złem , ty lk o p ró b ą , z k tó re j człow iek w y chodzi zw ycięsko. N a d łzam i ś w ia ta b rzm i, ja k h e jn a ł, ra d o s n a a firm a c ja . G ó ra się

W ie m y , czym je s t ży w io ł u C o n ra d a : „w ró g n ieo k iełzn an y , n iem a l: p e rso n ifik a c ja zła. W p ły w A n g lo sa só w s p rz ęg n ię ty z je g o w łasn y m w y k o rzen ien iem sprężył w nim d o o stateczności św iadom ość tragizm u sam o tn eg o człow ieka w obec p rzy ro d y . N ie tak u R am uza. Ż y w io ł n ie je s t d la ń w ro g iem , złem , ty lk o p ró b ą , z k tó re j człow iek w y chodzi zw ycięsko. N a d łzam i ś w ia ta b rzm i, ja k h e jn a ł, ra d o s n a a firm a c ja . G ó ra się

Powiązane dokumenty