• Nie Znaleziono Wyników

P ew ne rodzaje poezyi sę podobne do ro ślin lub kw iatów , rozw ija- jęcy ch się tylko w przyjaźnych dla siebie w arunkach. T ylko n a łęk ach z w iosnę k w itn ę mlecze i kaczeńcze, tylko n a m oczarach, na brzegu jezio r lub staw ów , bieleję nenufary, kołyszę się za la d a powiewem sm ukłe liście aj er u, tylko w leśnej ustroni poziomki w ydaję sw e k r a ­ sne jag o d y . P oezya ma ta k ż e swe k w ieciste błonia, bujne łany, sady i winnice, uginajęce się pod ciężarem owoców.

D z isiejsza k ry ty k a , uw ażajęc się słusznie za odnogę h isto ry i cy- w ilizacyi, rozkoszuje się w onię i b a rw ę tych kw iatów , b a d a różne g a ­ tu n k i drzew i krzew ów , rosnęcych na niw ie poezyi, w ykazuje ich c e ­ chy znamienne, tłóm aczy piękność i siłę żyw otnę w arunkam i ra sy i epoki, w śród k tó ry ch pow stały.

Odm ienne stanow isko wobec dzieł poezyi zajm ow ała k ry ty k a da­

wna, poczęw szy od teo re ty k ó w staro in d y jsk ich i g ra m a ty k ó w alek san ­ dryjskich, kujęcych form uły dla w szystkich rodzajów poezyi, do p ra ­ wodawców pseudoklasycznych we F ran c y i, k tó rz y z tra k ta tu H o ra ­

cego ,,De a rte poetica“ tw orzyli nieruchom e dogm aty, w reszcie do tych k ry ty k ó w i recenzentów w arszaw skich, k tórych przed sześćdzie­

sięciu kilku laty pogrom ił M ickiew icz p aru ciosami swej pio ru n u ją­

cej polemiki.

Tw órcy kodeksów i re cep t n a pisanie poezyi, oraz naśladow cy wzorów klasycznych w różnych epokach i czasach za stan aw iali się nad cecham i przew ażnie zew nętrznem i dzieł znakom itych, u rabiając z nich form uły, obow iązujące na przyszłość. J e ż e li w „Ilia d z ie “ i „Odys- se i“ opiewane były dzieła bohaterów , w ielkie czyny odwagi ludzkiej, do k tórych się mii-szali B ogow ie; to, począwszy od E ueidy W ergilego, k ażdy poem at, k tó ry potem chciał uchodzić za epopeję k lasyczną w wielkim stylu, m usiał mieć bohaterów , półbogów, oraz czuw ające nad nimi potęgi nadziem skie. D latego w „Jerozolim ie w yzw olonej“ T assa A niołow ie m ieszają się do czynów w ojennych; w „L uzyadzie“ K am o- ensa losami chrześciańskich żeglarzy opiekuje się Jow isz i jego kole­

dzy z pogańskiego Olimpu, a n aw et B achus, zam ieniony n a szatan a, w edług pojęć średniow iecznych, u rz ąd za zasadzkę i do chrześciańśkiej niby św iątyni wabi w M om basie podróżników, aby wydać ich w ręce nie­

w iernych M aurów '). D latego w epopejach chrześciańskich z epoki od­

ro dzenia w ystępuje a p a ra t cudowności, w prow adzony sztucznie, nie­

szczerze, robiący w rażenie ozdób i p rzystaw ek konw encyonalnych. D la­

tego K o rn el i R asyn musieli kurczyć swe w ielkie ta le n ty , w tłaczać je w ram y form uł i trzech jedności, k tó re za czasów staro-greckich były n aturalnym w ynikiem techniki i w arunków , w ja k ic h się odbyw ały wi­

dow iska sceniczne, ale nie odpow iadały potrzebom i naturze nowoży­

tnego dram atu.

N a podstaw ie formuł i przepisów , daw na k ry ty k a g ra m a ty czn a i szk o larsk a w y g ła sz a ła odznaczenia i pochw ały, n a d a w ała ty tu ły i godności zaszczytne, staw iają ce piewców na wyższych lub niższych szczeblach h ie ra rc h ii tw órczej. E p o p eja i tra g e d y a —oto wedle pseudo- klasyków były dw ie w yżyny, na k tó re piąć się powinni poeci, aby zy­

skać sen ato rsk ie krzesło na P arn a sie . B yć autorem epopei w dobie pseudo-klassycznej, to znaczyło zasłużyć n a najw yższą lite ra c k ą ra n ­ gę. W tym celu, ja k słusznie szydził M ickiew icz, pisało się poem at, no­

szący ty tu ł n a „a d a“, zaczynający się od „ ja śpiew am “ , z p rzydatkiem potrzebnych allegoryi i ta k zw anych „m achin“, tw orzyło się epopeję

') Luiz Camoens „L uzyady“ epos w 10 pieśniach p r z eło ży ł Adam M— ski. W ar­

szaw a, nakład L e w e n ta lł, 1890, str. 46, pieśń II, oktaw a d ziesią ta i następne.

narodow ą ■). Iro n ia ta doskonale się stosuje do takich wym uszonych i sztucznych płodów, ja k „ H e n ry a d a “ W o ltera, lub „W o jn a Chocim- s k a “ K rasickiego, nie mówiąc ju ż o niedołężnych próbach w rodzaju

„ Ja g ie llo n id y “ T om aszew skiego, k tó rą ostro, lecz pow ażnie k ry ty k o ­ w ał sam M ickiew icz, jak o d ziew iętn asto letn i d e b iu ta n t lite ra c k i.

I I .

N azw a epopei, k tó rej szkolarze n ad a li p edantyczny c h a ra k te r, odpow iada je d n a k w ielu w spaniałym dziełom różnych epok i czasów.

Obejm ując jednym rzutem oka całą g ałąź poetycznej epiki w wielkim stylu, można w yróżnić w niej dwie w ielkie g rupy, dw a rod zaje, dwa szere­

gi. P ierw szym je s t epopeja pierw o tn a, sam orodna (spontaneiczna), bę­

dąca młodzieńczym w ykw item poezyi narodow ej, drugim epopeja lite­

racka, stanow iąca owoc tw órczości, św iadom ej sw ych celów i w yrobio­

nej n a istniejących daw niej w zorach lite ra c k ie j k u ltu ry 3). Epopejam i sam orodnemi są podług mnie: „ Ilia d a * i „O d y sse a“ , „ R a m a y a n a “ i „Ma- h a b h a ra ta “, w reszcie „P ieśń o N ibelungach“. Epopejam i literackiem u p e rsk a „S zach-N am eh“ F irdu zieg o , „E n e id a“ W e rg iliu sza, „ F a rsa - lia “ L u k an a , „W y p raw a A rg o n a u tó w “ A poloniusza R odyjskiego, „Bo­

sk a K em edya“ D a n ta , „Jerozolim a w yzw olona“ T assa, „O rlan d sza­

lony“ A ry o sta, „L uzyada“ K am oensa, „ F ra n c y a d a “ R onaard’a, „R aj u trac o n y “ M iltona, „W o jn a okocim ska“ P otockiego, „ H e n ry a d a “ W o l­

te ra . „M essyada“ K lopstocka, „S tefan C zarn ieck i“ K a je ta n a K oźm ia- na, „H erm an i D o ro th e a“ G oethego, „D o n żu an “ B y ro n a, „B enio­

w sk i“ Słow ackiego, „A h asw eru s“ H am e rlin g a i „ P a n T ad e u sz“ Mic­

kiew icza.

K ład ę silny nacisk na to odróżnienie, poniew aż ono stanow i pu n k t w yjścia dla dalszych uwag, zaw arty c h w tym szkicu. P o d z ia ł ta k i opiera się na podstaw ie p ra w przyrodzonych rozw oju gatunków w poe­

zyi. Z estaw ie n ie i porów nanie tych dw u szeregów otw iera, ja k sądzę, szeroki w idok na inną jeszcze kw esty ę, ważną dla bad ań literack ich .

') P rzypisek do artyk u łu „O krytykach i rec en ze n ta ch w arszaw skich“ w p o e - zyach M ickiew icza. W ydan ie w arszaw sk ie, 1888, tom IV , str. ‘289.

’) P o trą cił tę k w estyę dr S ta n isła w M leczko w e w s tę p ie do cen n ego p rzek ła­

du „ Ilia d y “ Homera, W arszaw a, 1894, n a k ła d L ew en tala.

J e s t to wogóle k w e sty a stosunku dzieł poetycznych pierw otnych, bę­

dących tylko płodem popędu tw órczego danego narodu, do dziel pocho­

dnych, tw orzonych na podstaw ie w zorów , pojęć i teoryi, zaczerpnię­

ty ch z lite r a tu r ju ż nieistniejących. W alka lub oddziaływ anie n a sie­

bie w zajem ne p ierw iastk u sam orodnego z p ierw iastkiem teoretycznym lnb naśladow czym je s t spraw ą w rozw oju lite ra tu ry n iedostatecznie jeszcze rozpatrzoną. Je d n a k ż e głębsze je j, filozoficzne, ujęcie może w y­

jaśn ić, j a k sądzę, c h a ra k te r i przyczynę trw ało ści albo upadku różnych prądów , albo mód estety czn y ch .

Z dwu w ielkich rodzajów epiki zw rócę te ra z uw agę głów nie na pierw szy, to je s t na epopeje sam orodne (spontaneiczne), które, pomimo różnicy ra s i epok, p rz e d sta w ia ją znaczne gatunkow e i g enetyczne podobieństw a.

M łodzi ludzie w różnych narodach mają pewne cechy wspólne.

In te llig e n tn i A nglicy, F ra n c u z i, P olacy, R ossyanie lub Niem cy w dw u­

dziestym roku życia, jeżeli są zdrowo, norm alnie rozw inięci, pomimo różnic fizycznych, r a s y i tem peram entu, odznaczają się rzeźkością sił, św ieżością um ysłu i w yobraźni, poglądem n a św iat niewyrobionym i p atrzeniem na rzeczy i ludzi przez szkiełka teoretycznych uprzedzeń.

T a k sam o poezya epiczna ludów młodych posiada pewne cechy i zn a­

m iona, podobne zarów no u G reków lub Indów starożytnych, j a k u średniow iecznych G erm anów , chociaż rozwój każdego z tych n aro ­ dów kroczył po odm iennych drogach i dążył ku innym ideałom.

E popeja sam orodna je s t pierw szą m anifestacyą tw órczości a r ty ­ stycznej n a szeroką skalę, dlatego posiadają ją lite ra tu ry ludów, k tó re skupiły w jed n ą całość rozproszone legendy i pieśni rycerskie. E pope­

jam i jeszcze nie są tak ie utw ory, ja k „ E d d a “ skandynaw ska, fran cu sk ie

„C hansons de g e s te s “, „Cyd“ hiszpański, staro ru sk ie byliny, „Słowo o pułku Ig o r a “ , oraz p ieśn i serbskie, chociaż w szy stk ie one należą do tej pierw otnej form acyi legendow o-bohaterskiej, z k tó rej potem zbie­

racze lub poeci k s z ta łtu ją w ielkie dzieła sztu k i. E popeje sam orodne po w stają zw ykle w epokach przejściow ych, gdy poezya k w itła p rz e ­ w ażnie w żywem słowie, gdy sztu k a lite ra c k a zaczy n ała się w yłaniać z podścieliska poezyi ludow ej. S tanow isko odrębne poezyi, jak o fachu pisarsk ieg o , n ie je s t jeszcze zna nem, d lateg o też nazw y autorów epopei pierw otnych giną w legendow ym m roku.

K ry ty k a naukow a, rozpoczęta przez F r . A u g u sta W olffa przy końcu zeszłego stulecia, rozłożyła na cząstki osobistość H om era, wi­

dząc w nim raczej sym bolicznego re p re z e n ta n ta daw nej epiki H e lle­

nów, którem u przypisyw ano w staro ż y tn o śc i dzieła z epok dosyć dla siebie odległych.

D r L . Ć w ikliński w sw ej gruntow nej i kryty czn ej pracy: „H om er i H om erycy“ '), idąc za opiniam i L ac h m an a i K irckhofa, tw ierdzi, że najpraw dopodobniej „ Ilia d a “ je s t zbiorem pieśni odrębnych, osnutych na jednym tem acie gniew u A chillesa, a „O dyssea“ rozw inięciem i uzu­

pełnieniem pierw otnego poem atu o powrocie O dysseusza do Ita k i, poe- niatu, znacznie rozszerzonego przez późniejszych p rzerabiaczy. Opinie te p o p iera nasz filolog siłą arg u m en tacy i przekonyw ających, w alcząc przeciw ko zw olennikom teo ry i o jedności poematów H om erycznych 1 przeciw ko poetom, k tó rzy nie mogą się pogodzić z rozwianiem legen­

dy o ślepym harfiarzu.

A u to r olbrzym iej M a h a b h a ra ty sam się m ianuje w ia zą , t. j. w ią­

żącym, zbieraczem pieśni b ohaterskich, czyli Ity h a z , k tó re p ow stały w ciągu kilku wieków. Chociaż tw ó rc ą „R am ayany“ j e s t W alm iki, osobistość podobno historyczna, jed n ak o życiu jeg o i pow staniu tej cu­

dnej epopei niem a żadnych pew nych szczegółów.

Podobnież now sza k ry ty k a naukow a nie może w yraźnie w skazać auto ra „P ieśni o N ibelungach“, przypisując j ą kilku m innezengerom , a m iędzy nimi K iirenbergow i, pieśniarzow i z A ustryi. K w e sty a ta, ró ­ wnież ja k geneza epopei H om erow skich, nie je s t jeszcze stanowczo ro z ­ strzygnięta. L achm an tw ierdzi, że „N ibelungi“ , podobnież ja k „ Ilia d a “, są zlepione z pojedynczych pieśni, ta k samo — dodam od siebie — ja k śliczne wazy sta ro ż y tn e w muzeum m onachijskiem , k tó re archeologo­

wie k leją i ła ta ją k u n szto w n ie z kaw ałków i skorup, ja k b y świeżo w y­

szły z rą k staro ży tn y ch g arn carzy 3). D aw ni je d n a k zbieracze i re d a ­ k to r o wie epopei pierw otnych nie byli ta k biegli, ja k m istrze dzisiejsi, zo staw iając dosyć widoczne spojenia, skazy i sprzeczności. W y szu k ała j® b y stra k ry ty k a filologiczna.

K a ż d a z pięciu w ielkich epopei sam orodnych odpow iada jak im ś lak tom rzeczyw istym , osłonionym m głam i podań p rastary ch , k tó re, ja k tw ierdzi Tylor, pod pow loką zm yśleń fantastycznych k ry ją rdzeń p r a ­ wdy dziejow ej 3). W ojna tro ja ń sk a nie je s t bynajm niej legendą, osnutą ua jednej w ypraw ie, ale „epizodem kolonizacyi Kolczyków i A chejow

') Praca ta drukow any b yła w „ P rz e w o d n ik u literackim i nau kow ym “ we

Lwowie, 1831 P a trz str. 47, 138. U k a za ła s ię tak że te g o ż roku w osobnej odbitce.

ł) Zobacz: „Pieśń o N ib elu n g a ch “ , przek ład Szab rań sk iego (W arszaw a, 1881.

nakład S. L ew entala), wstępu str. X II, oraz „ L iteratu rę k o ściełn o -cb rześcia ń sk ą i germ ań sko-p ogańsk ą do w ojen krzyżow ych“, przez Edw . G rab ow sk iego, w tom ie L - g im „ D ziejó w literatu ry pow szech n ej“, W arszaw a, 1887, n ak ład L ew en ta la , str.

224 i następ ne.

8) Edward B. Tylor: „A n trop ologia“ w |p rzek ła d zie A l. B yk ow sk iej. W arsza­

wa, nakładem redakcyi „P raw dy“ , 1889, str. 351 i nast.

na póluocno-zachodniem w ybrzeżu A z y i M niejszej i n astępnie na całym obszarze daw nego państw a D ardańskiego.“ W „M ah ab h aracie“ z a w a r­

te są dzieje długoletnich wojen dw u dynastyi: Kuru i Pandu, w alczą­

cych o w ładzę w In d o stan ie nad G angesem i Jam u n ą. „R am ay an a“ je s t poetycznem odbiciem legendy, opartej na podboju Ceylonu i zw ycięstw ie, odniesionem przez cyw ilizow anych A ry jczy k ó w nad dziką tubylczą lu ­ dnością tej w yspy. W „N ibelungach“ widzim y spływ niek tó ry ch po­

dań S kandynaw skich z „E ddy“ oraz wspom nień o k atastrofie B u rg u n ­ dów, k tó ry ch w roku 437 w ytępił A ty lla.

Jeduem słowem, w tych poem atach za w arte są złom y daw nych k a ta s tro f dziejow ych, w ielkich przedsięw zięć i walk, prow adzonych przez narody m łodzieńcze. T a k samo, ja k kam ienie i skały, k tóre przed w iekam i w yrzucił na w ierzch ziemi ja k iś k atak lizm geologiczny, o b ra­

s ta ją mchem i k ry ją się pod festonam i zieleni, podobnież fa n ta z y a p ie r­

w otna pokruszyła realn e k s z ta łty faktów dziejow ych, oplotła je upię- knieniam i legendy, zapładniającej poezyę pierw otną. Te w ielkie poe­

m aty epickie dzierzgane były dłońmi pieśniarzy, k tó rzy sztukę sw oją w yssali z m acierzystego gruntu. Byli samorodni, bo nie naśladow ali obcych wzorów, stw a rz a ją c , owszem, w zory dla potomności. N ie mogli u leg ać wpływom innych lite ra tu r, bo ich nie znali. P ra c o w a ła w nich i przez nich siła zbiorow a narodu, k tó ry ow ładnął ziemią rodzinną, zw yciężył przyrodę, ulegając jednocześnie je j wpływowi, zagospodaro­

w ał się m ateryalnie i duchowo, n abraw szy sił do dalszego dziejowego trudu. D latego też w epopejach sam orodnych nie w ystępuje ta k wido­

cznie energia oraz indyw idualność jednego tw órcy, ja k w arcydziełach sztu k i z epok późniejszych. Są one w ielkiem i skarbcam i tra d y c y i naro­

dowej, a ja k słusznie pow iedział M au ry cy C a rriśre, „m yt boski i życie ludzkie, n a tu ra i h isto ry a ko jarzą się w nich z sobą za pomocą siły poetycznego zm yślenia“.

E popeje literackie nie tw orzą jednorodnego g atu n k u o w yraźnych cechach, albowiem pow stały pod działaniem różnorodnych wpływów i w arunków . S ą pomiędzy niemi dzieła odrębne, ja k np. „B oska korne- dya“ D a n ta , w spaniały płód geniuszu, mało zależnego od daw nych wzo­

rów , najw iększy w y k w it idealizm u ehrześciańskiego w poezyi. O drębną gruppę tw o rzą późniejsze epopeje renesansow e, w łoskie i hiszpańskie,

„Jerozolim a w yzw olona“ i „L u iz y ad a“, pochodzące w prostej linii od

„E n e id y “ W ergilego, k tó ry rozpoczął w lite ra tu rz e europejskiej s z tu ­ czną produkcyę, usiłując stw orzyć epopeję na wzór H om era w epoce, gdy z n ik ła już św ieżość daw nej pogańskiej tradycyi, podważonej przez sceptycyzm filozoficzny. Osobna nić genealogii a rty sty c z n e j łączy ze sobą epopeje w rodzaju A ryostycznym , do k tó ry ch należy „Don Ż u an “

B yrona, a jeszcze bardziej „B eniow ski“ Słow ackiego x). W reszcie epopeje francuskie, albo ich naśladow ania z zeszłego i początku obe­

cnego stulecia, są owocem sztucznej hodowli, ja k np. „S tefan C zarnie­

cki“ K a je ta n a K oźm iana, niepozbaw iony m ęskich piękności pogrobo- wiec naszego pseudoklasycyzm u.

Od czasu W e rg ileg o , epicy różnych epok wychodzili, mimochcąc, z błędnego założenia. R obili w ysiłek, aby g atu n ek poetyczny, k tó ry Pow staje w pew nych określonych w arunkach, w skrzesić w innej epo­

ce, k tó rej odm ienna atm osfera m oralna nie sp rzy jała w zrostow i poezyi legendow ej.

Można za szkłami różę rozkwiecić w jesieni, Lecz jakże będzie smutna, blada, wysilona...

P ię k n ie pow iada Słow acki w „M ary i S tu a rt“. N iek tó re epopeje lite rac k ie , zw łaszcza francuskie, ja k i wogóle płody lite ra tu ry pseudo- klasycznej, m ają w łaśnie ta k i ch a ra k te r cieplarniany, kunsztow ny. I n ­ ne znowu można porów nać do śpiewu, lub g ry w irtuoza, k tó ry celuje

toistrzow stw em melodyi, pokonaniem szkopułów techniki. Tym czasem epopeje sam orodne posiadają u ro k m łodzieńczy, niby śpiew a rty s ty n a Progu św ietnej k a ry e ry , czarującego pełnością brzm ienia i potęgą zapału.

I I I .

Je d y n ą epopeją lite rac k ą, w której czuć powiew tw órczej młodo­

ści ducha, je s t nasz „P an T ad eu sz“ , posiadający n iek tó re bardzo w ybi­

tne znam iona epopei samorodnej.

Czy je d n a k „ P a n T adeusz“ je s t epopeją?

T ego ty tu łu odm aw ia poem atowi tylko p. B iegeleisen w swej m or nografii, gniew ając się na nowszą k ry ty k ę za to, że sztucznie n a ta k ie stanow isko w yniosła tę „cudną litew ską powieść" a). Tym czasem ta k

') Obszerniej rozw in ąłem tę k w esty ę w studyum porów naw czem Byrona „D on -Ż uan '1 i S ło w a ck ieg o „B eniow sk i“ . A teneum , 1889, z e s z y ty z k w ietn ia i maja.

•) „P a n T a d eu sz “ Adama M ickiew icza, studyum... przez dra B ieg e leise n a , W arszawa, nakład T eodora Paprockiego, 1884, wstępu str. L X X X V .

wysoko postaw ił „ P a n a T ad e u sza“ pierw szy Z ygm unt K ra siń sk i, w liście, pisanym w roku 1840 do R. Z ałuskiego, bijąc czołem przed w ielkością „tej epopei, ja k ie j nie posiada żaden w spółczesny naród europejski.“ E popeją domową i narodow ą nazw ał „ P a n a T ad e u sza“

E dm und Chojecki w swej broszurze francuskiej, poświęconej poem ato­

wi; nie opponuje przeciw tem u prof. Jó z e f K allenbach, a u to r najnow ­ szej dwutomowej pracy o życiu i pism ach naszego wieszcza; po tw ier­

dzają tę opinię tak że pp. A . M azauow ski i F . K oneczny, autorow ie po­

pularnych c h a ra k te ry s ty k i biografii M ickiew icza

Chcąc rzucić kilk a prom ieni nowego św iatła na tę spraw ę, przy­

pomnę przedew szystkiem , w ja k ic h w arunkach poeta tw orzył swoje arcydzieło. O pow iada to szczegółowo W ład y sła w M ickiew icz w tomie I I swej doskonałej biografii ojca, o pierając się głów nie na korespon- dencyi w ieszcza 2). R ów nie dokładnie rozw ija ten przedm iot p. B iege- leisen w pierw szym rozdziale swej m onografii, mającej głów nie w a r­

to ść analityczną, albowiem au to r z wielkim trudem i bardzo szczegóło­

wo w ydzielił najdrobniejsze składniki, w yszukał w szystkie cegiełki i części, użyte do w zniesienia poetyczuej budowy, począwszy od pod­

w alin, aż do w ierzchołków dachu.

Rozpoczął M ickiewicz pracę nad „Panem Tadeuszem “ w końcu 1832 roku, ukończył w lutym 1834 roku, prow adząc j ą nie bez przerw i kłopotów , których najw ięcej przy sp o rzy ła mu choroba przyjaciela, S te fan a G orczyńskiego, oraz podróż, odbyta do S zw ajcaryi i M arsy lii dla osłodzenia o statn ich chw il biednego suchotnika. Podczas tej pracy poeta m ieszkał w P a ry ż u i obracał się w atm osferze em igracyjnej,

') L a P ologn e... e t ses trois poetes: M ickiew icz, K rasiński, S łow ack i, 1864, L eip sig , F. A. Brockhaus, Londres Trilbner e t Comp.. bez nazw isku autora, str. 24.

U w a g i nad „Panem Tadeuszem*- A. M ick iew icza przez Z atheya H ugon a, P o­

znań, 1873.

Adam M ickiew icz, zarys b iograficzn o-literack i, sk re ślił P iotr Chmielowski, 2 tom y, W arszaw a, 1886, nak ład G ebethnera i W olffa.

A rcy d zieło p oezyi polskiej, A. M ickiew icza „Pan T adeusz" , studyum k ryty­

czne W alerego G ostom sk iego, K raków , nakład k sięgarn i sp ó łk i w ydaw niczej, 181*4.

Adam M ick iew icz przez Józefa K allenbacha, 2 tomy. Kraków, 1897, n ak ła­

dem sp ó łk i w yd a w n iczej.

A. M azauowski: C h arak terystyk i literack ie pisarzów polskich, II. Adam M ickiew icz, J6 207—209 B ib liotek i P ow szech n ej, nakładem W ilh elm a Zukerkandla w Z łoczow ie.

Ż ycie i z a s łu g i Adam a M ickiew icza, n ap isał F. K oneczny, Kraków, 18°8, n a ­ kładem „Czytelni Polskiej".

*) Ż yw ot Adam a M ickiew icza p od ług zebranych p rzez sieb ie m a teryałów i z w łasn ych w spom nień opow iedział W ła d y sła w M ickiew icz, tom ów 4. Poznań, 1892 (patrz tom II, str. 264 i następne.

k tó ra z wielu powodów b y ła dla niego nieznośną. Stolicy F ran c y i nie lubił. B iorąc udział w ruchu em igracyjnym z dobrą w iarą i poczuciem obyw atelskiego posłannictw a, g ry zł się wadam i ag itato ró w i doktryne- rów, k tó rzy w ydaw ali mu się „głupi solennie, krzy k liw i i nie­

dołężni“ . C iężkie i gorzkie były dla niego sto su n k i w śród nieszczęsne­

go w ychodźtw a, k tó re znalazło się nagle na bruku paryskim w dobie gorączkow ej, wśród zam ętu pojęć politycznych i społecznych, wśród w ykluw ania się różnych prądów i teoryi reform atorskich. W ychodźcy Basi wówczas mieli przew odnią ideę, cierpieli i sta ra li się pracow ać dla jej w cielenia, m ieli poczucie wielkiego posłannictw a; ale, oderw ani od rodzinnego i realn eg o g runtu, z konieczności m usieli d ziała ć w p ró ­ żni, wielu zaś z nich m arnow ało swe siły na sejm ikow anie i dysputy, obracając się w błęduem kole

P r z e k le ń s tw i k ła m stw a , n ie w c ze sn y ch za m ia ró w , Z a p ó źn y ch ża ló w , p o tę p ie ń c z y c h sw arów .

O panow ała w tedy poetę — j a k to sam przyznaje we w stępie do

„ P a n a T a d e u sz a “ — w ielka tęsk n o ta za u traconą niepow rotnie p rz e ­ szłością, za k rajem la t dziecinnych, co

za w sz e z o sta n ie

za w sz e z o sta n ie

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1898, T. 3 (Stron 113-148)