• Nie Znaleziono Wyników

jako opowiedzenie się po stronie pamięci O wybranych utworach Martina Pollacka

Milczenie rozpatrywane w  kontekście pamięci i  zapomnienia staje się często czytelnym i wyrazistym gestem opowiedzenia się po stronie tego, co ma przetrwać, lub uznania, że coś powinno zniknąć w przeszło‑

ści i nie być przywoływane. Jeśli więc mowa jest o przełamywaniu mil‑

czenia, zazwyczaj ma to związek ze zderzeniem przemijania z przetrwa‑

niem oraz z walką o „odzyskanie doświadczenia”1. Milczenie skojarzone z pracą nad pamięcią zwykle wiąże się z działaniem. Odmowa wspomi‑

nania, tłumaczenie się zapomnieniem, sugerowanie, że upływ czasu za‑

tarł to, czego było się świadkiem, wreszcie niewypowiedziana często, ale realnie panująca zmowa milczenia, zgodnie z  którą danie świadectwa byłoby potraktowane jak zdrada, prowadzą do aktywności tam, gdzie pozornie dominują bierność, entropia i nieistnienie.

Milczenie w najprostszym rozumieniu nie jest więc tylko niemówie‑

niem. Cisza bywa znacząca, okazuje się niejednokrotnie istotnym dowo‑

dem na to, że coś się wydarzyło, bywa potwierdzeniem, a niekiedy tyl‑

ko sugestią, że warto temat mimo przeciwności drążyć dalej. Zdarza się, że milczenie staje się krzykiem, dowodzi paraliżującego strachu odczu‑

1 Odwołuję się w tym miejscu do tytułowego określenia z książki Doroty Wolskiej.

D. Wolska: Odzyskać doświadczenie. Sporny temat humanistyki współczesnej. Kraków 2012.

Konsekwencje milczenia 112

wanego przez tego, kto milczy, potwierdza potrzebę ujawnienia i opo‑

wiedzenia po to choćby, by doszło do próby zrozumienia, porozumienia i konstruktywnego dialogu. Ta nieoczywistość wpisana w pojmowanie milczenia w relacji z pamięcią i zapomnieniem odzwierciedla również stan, w jakim się znajduje potencjalny pytający i szukający odpowiedzi oraz ten, kto ciszą reaguje na próbę skomunikowania się i zdobycia infor‑

macji. Choć pozornie można mówić o braku reakcji, to jednak milcze‑

nie w tym kontekście staje się znaczące. Często potwierdza, że zadający pytanie ma rację; wyraźnie sugeruje, że sprawa jest sztucznie traktowa‑

na jako coś mało ważnego; pozwala sądzić, że komuś zależy na tym, aby pewne fakty nie wyszły na jaw. Milczenie kojarzone jest zatem z se‑

kretem, tajemnicą, niechęcią do ujawnienia, wreszcie ukrywaniem tego, co się wydarzyło. Bywa także efektem traumy, niechęcią do powracania do tego, co było kiedyś, próbą wyparcia tego wszystkiego, co nawet we wspomnieniu ma ogromną siłę oddziaływania.

Wielość możliwych odczytań milczenia w relacji z pamięcią i zapo‑

mnieniem pozwala na przyglądanie się literaturze jako swoistemu polu walki między opowieścią, czyli pamięcią, a przemilczeniem, czyli zapo‑

mnieniem. Proces owej dosłownej nieraz walki między słowami a  ich brakiem widać szczególnie w  narracjach autobiograficznych i  biogra‑

ficznych. To właśnie próby dochodzenia do prawdy życiorysu pozwala‑

ją zrekonstruować proces skutecznego wydobywania faktów na wierzch – dzięki ich przywołaniu, odczytaniu, zrelacjonowaniu, przypomnieniu sobie – oraz proces przeciwstawny, związany z przemilczeniem i działa‑

niem na rzecz zapomnienia2.

Przykładem odzwierciedlającym opisane związki jest autobiogra‑

ficzna książka Martina Pollacka Śmierć w  bunkrze. Opowieść o  moim ojcu. Publikacja ta została wydana w Wiedniu w 2004 roku3. Wywołała burzliwą dyskusję wśród Austriaków. Prowokacyjne okazało się podję‑

cie tematu przeszłości nazistowskiej Austrii oraz fakt, że o swoim ojcu,

2 Nie bez powodu Dominic LaCapra stwierdza: „Historia jest zawsze w ruchu, na‑

wet jeśli niektóre okresy, miejsca czy deklaracje niekiedy osiągają względną stabilność”.

D. LaCapra: Historia w okresie przejściowym. Doświadczenie, tożsamość, teoria kry‑

tyczna. Przeł. K. Bojarska. Kraków 2009, s. 9.

3 M. Pollack: Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu. Przeł. A. Kopacki. Wo‑

łowiec 2006.

Bernadetta Darska: Przerwanie milczenia jako opowiedzenie się… 113 zbrodniarzu wojennym, mówi znany dziennikarz. Martin Pollack opo‑

wiada bowiem o  rodzinie skażonej fascynacją faszyzmem. Choć kon‑

centruje się na historii własnego ojca, doktora Gerharda Basta, sturm‑

bannführera SS i  członka gestapo, tak naprawdę obnaża jednocześnie grzechy i winy całego społeczeństwa. To, co prywatne, staje się publicz‑

ne, a  śledztwo dotyczące rodziny stopniowo odsłania pewien schemat typowy nie tylko dla bliskich autora, lecz charakterystyczny także dla całego pokolenia Austriaków, uwiedzionych ideologią Hitlera, a następ‑

nie wypierających się tego faktu z własnej biografii4. Problem ten często podnosi Pollack w wywiadach:

Zrobił [ojciec autora – B.D.] typową – można by powiedzieć – karierę gestapowca austriackiego. Bardzo dużo było takich jak on. Nie mówię tego, żeby usprawiedliwić to, co zrobił, bo tego się nie da usprawiedliwić.

Ale nie był potworem, psychopatą. Był zwykłym Austriakiem, zwykłym człowiekiem. Niewiele brakowało, by po wojnie uciekł do Ameryki Połu‑

dniowej. W 1947 roku został jednak zamordowany na tle rabunkowym przy próbie przejścia przez granicę5.

Temat nazistowskiej biografii ojca pisarza powraca w wielu rozmo‑

wach z autorem. Szczególnie obszernie zaakcentowany jest w wywiadzie

4 O uniwersalności opisywanego prywatnego doświadczenia w przypadku Marti‑

na Pollacka pisze Anna Kuchta: „Autor wyznacza więc sobie trudne zadanie, ale i sy‑

tuacja, w jakiej się znajduje, nie należy do łatwych. Twórczość Pollacka to świadectwa syna, którego ojciec w czasie II wojny światowej stał po stronie sprawców, nie ofiar;

świadectwa osoby naznaczonej postpamięcią (wszak, jak zauważyła Marianne Hirsch, pomysłodawczyni tego terminu i  koncepcji, międzypokoleniowa transmisja traumy dotyczy dzieci zarówno ofiar, jak i sprawców), a zarazem człowieka, który towarzyszą‑

ce mu poczucie odpowiedzialności przelewa na karty esejów. Być może właśnie dla‑

tego Pollack przedstawia historię prywatną (pisze szczegółowo o trudnych relacjach rodzinnych, dzieciństwie, lękach z dawnych lat i nieprzepracowanej traumie związa‑

nej z relacjami z ukochanymi dziadkami, sympatykami nazizmu) o  uniwersa lny m przekazie” [podkr. – B.D.]. A. Kuchta: Pamięć Zagłady, zagłada pamięci. Prawda i jej poszukiwanie w esejach Martina Pollacka. „Maska” 2017, nr 35, s. 95.

5 Pamiętać i żyć. Z Martinem Pollackiem rozmawiają Maciej Foks i Filip Gań‑

czek. „Pamięć.pl”. https://pamiec.pl/pa/tylko -u -nas/15370,PAMIETAC -I -ZYC -rozmo wa -z -Martinem -Pollackiem.html [dostęp: 5.08.2018].

Konsekwencje milczenia 114

rzece opublikowanym w 2018 roku. Książka Katarzyny Bielas nosi zna‑

czący tytuł Tropiciel złych historii…6.

Kwestia pamięci i milczenia stanowi również wiodący temat dwóch publikacji eseistycznych, które problemem nadrzędnym czynią sto‑

sunek współczesnych do historii, wymazywanie z  przeszłości tego, co mroczne, ciągle trwającą walkę między oprawcami i ich ofiarami, wła‑

dzy zbrodniarzy i zniewolenia tych, którym odebrano wszystkie prawa, łącznie z prawem do życia. Mowa o Skażonych krajobrazach7 oraz Topo‑

grafii pamięci8. Ważnym punktem odniesienia w obu przywołanych ty‑

tułach jest właśnie milczenie i jego konsekwencje w przypadku nawiąza‑

nia ścisłego sojuszu z zapomnieniem. We wstępie do Topografii pamięci Martin Pollack opowiada o starszym mężczyźnie, który jako dziecko był świadkiem ekshumacji ciał ludzi zamordowanych wcześniej przez od‑

dział ojca autora w  Radziejowicach. I  ów świadek, i  inni, którzy znali miejsce pochówku, przez wiele lat milczeli:

Milczeli wszyscy, jakby związani jakąś przysięgą. Były ministrant, wów‑

czas dwunastoletni chłopak, jego wuj ksiądz, wszyscy świadkowie, któ‑

rzy wówczas, w 1945 roku, mieliby dużo do powiedzenia o tamtej i in‑

nych egzekucjach. Jeśli dać wiarę słowom dyrektora, a nie ma powodu, żeby w  nie wątpić, ludzie wiedzący o  zbrodni nigdy o  niej nie mówi‑

li. W  każdym razie publicznie. Mimo że nie oni byli sprawcami ani w niczym nie pomagali, mimo że sami zaliczali się do ofiar, bo w każ‑

dej chwili z byle powodu oni także mogli zostać rozstrzelani, to przez całe lata wiedzę o tym, co wtedy widzieli, zatrzymali wyłącznie dla sie‑

bie. Dopóki siedzący naprzeciw mnie mężczyzna po siedemdziesięciu la‑

tach nie złamał milczenia i  nie zaczął opowiadać. Dlaczego akurat te‑

raz? Nie umiał powiedzieć, wydawał się jednak zadowolony, że wreszcie może o tym mówić9.

6 K. Bielas: Tropiciel złych historii. Rozmowa z  Martinem Pollackiem. Wołowiec 2018.

7 M. Pollack: Skażone krajobrazy. Przeł. K. Niedenthal. Wołowiec 2014.

8 M. Pollack: Topografia pamięci. Przeł. K. Niedenthal. Wołowiec 2017.

9 Zob. tamże, s.  11–12. Martin Pollack nie ukrywa, że świadectwo przywołane‑

go mężczyzny niezwykle go uradowało. Jest bowiem wyraźnym przerwaniem milcze‑

nia na rzecz opowiedzenia się po stronie pamięci. Na stronie pałacu w Radziejowicach można znaleźć wywiad z pisarzem. Pollack deklaruje: „[…] do dyrektora Mrówczyń‑

Bernadetta Darska: Przerwanie milczenia jako opowiedzenie się… 115 Milczenie związane z wiedzą o pewnych wydarzeniach z przeszłości i ciągle aktualnym, obezwładniającym lękiem dotyczącym ewentualne‑

go ujawnienia miejsca lub okoliczności tego, czego było się świadkiem przed laty, jest jednym z kluczowych tematów Skażonych krajobrazów.

Martin Pollack buduje bardzo sugestywną i nasyconą stycznymi odnie‑

sieniami tytułową metaforę. Pisze o miejscach, w których sprawcy zabi‑

jali i chowali ofiary, robiąc jednocześnie wszystko, by po ich czynie nie pozostał nawet ślad. A jednak, jak sugeruje pisarz, walka między pamię‑

cią a zapomnieniem toczy się nadal – pomimo przemyślanych działań zbrodniarzy, a może wbrew ich założeniu, że właśnie zrealizowali plan doskonały. Pollack akcentuje, że już w trakcie przygotowywania zbrod‑

ni wojna trwa. Wojna o pamięć lub raczej wojna z pamięcią. Autor kła‑

dzie nacisk na potencjalne, typowe tak naprawdę w przypadku masakr i zbrodni o zbiorowym charakterze, działania. Pisze więc o kamuflażu, o zazielenianiu terenów, o świadomym i celowym ukrywaniu masowych grobów. Ten, kto pamięta lub może sobie przypomnieć, jest wrogiem:

Przeciwnik powinien myśleć, że ma przed oczyma tylko krajobraz, tylko las, tylko krzaki i nic więcej. Przeciwnika należy zmylić. Zatrzeć ślady i zatuszować. Podobnie jest z masowymi grobami. Mają się stać niewi‑

doczne dla postronnych, zatopić w krajobrazie, być nim. Nic nie powin‑

no wskazywać, że są tu pogrzebani ludzie. Niełatwa to sztuka. Żeby to osiągnąć, trzeba znać się na rzeczy oraz mieć talent do improwizacji, by skiego zgłosił się sędziwy już dzisiaj pan Mirosław Gosiewski, emerytowany nadleśni‑

czy z Wielkopolski, i wyznał, że tuż po wojnie, gdy bawił w Radziejowicach na waka‑

cjach u swego wuja, wówczas proboszcza miejscowej parafii, był świadkiem ekshuma‑

cji zbiorowej mogiły w parku nieopodal pałacu. Pan dyrektor zorganizował spotkanie w  Poznaniu. Pan Gosiewski opowiadał o  tamtym wydarzeniu sprzed lat: rozkopano mogiłę, na dnie dołu pojawiła się woda; wyciągano zwłoki z błota. Nie wiedział, do‑

kąd je wywieziono. Natomiast wskazał miejsce, w  którym była ta pierwotna mogiła.

Bardzo się cieszyłem… No, wiem, jak to brzmi, no, oczywiście, nie cieszyłem się, że mój ojciec kazał rozstrzelać tych ludzi, ale cieszyłem się, że cokolwiek o nich wiemy, że zbrodniarzom, czyli, niestety, też mojemu ojcu, nie udało się do końca zwyciężyć.

Bo przecież oni chcieli nie tylko fizycznie zabić tamtych ludzi, ale zlikwidować rów‑

nież jakąkolwiek pamięć o nich. A jednak jakiś ślad został. I może kiedyś dowiemy się więcej, poznamy nazwiska…”. Jesteśmy winni ofiarom pamięć. Z  Martinem Pollac‑

kiem rozmawia Gabriel Michalik. http://palacradziejowice.pl/martin ‑pollack/ [do‑

stęp: 10.08.2018].

Konsekwencje milczenia 116

podczas szukania odpowiednich miejsc zbadać i wyselekcjonować facho‑

wym okiem odpowiedni teren. Czy jest w tej okolicy jakiś wąwóz, zagłę‑

bienie, rów, a może trudno dostępna polana, gęsty las, coś, co nadawa‑

łoby się do tych celów? Tacy sprawcy z reguły nie działają spontanicznie czy przypadkowo, dokładnie wiedzą, czego im potrzeba10.

Miejsca kaźni, choć skazane na milczenie, często zaczynają symbo‑

licznie świadczyć. Dla osoby zaangażowanej, zainteresowanej, gotowej przedsięwziąć konkretne kroki, by zdobyć wiedzę, krajobraz może być ciągiem znaków do odczytania. Potwierdza to prywatne, ale i reporter‑

skie śledztwo samego Pollacka opisane w Śmierci w bunkrze… Odwie‑

dziny autora w miejscu, gdzie został zamordowany jego ojciec, okazu‑

je się pretekstem do dużo bardziej skomplikowanej historii niż tylko podróż dorosłego syna śladami rodzica. Jest pretekstem do pokazania, w jaki sposób na koniec wojny reagowali naziści, jak kończyły się bio‑

grafie tych, którzy w czasie wojny robili kariery, wreszcie jak przewrotny bywa pozorny triumf tego, kto uważa, że za swoje zbrodnie nie odpowie, a jego misternie zaplanowana przyszłość zostanie zniszczona przypad‑

kiem. Zarówno w Śmierci w bunkrze…, jak i w Skażonych krajobrazach oraz w  Tropicielu złych historii ważnym punktem odniesienia staje się wspólnota, często opierająca się na milczeniu. Sprawcy odmawiają wy‑

znania win. Świadkowie lub ci, którzy mają wiedzę o czynach, ale jedno‑

cześnie wspierają ideologię, także nie mówią, a jeśli już, to intensywnie wspierają budowanie pozytywnej legendy. Wreszcie ci, którzy są ofiara‑

mi lub przerażonymi obserwatorami, również odmawiają świadectwa – bywają zastraszani, sami się cenzurują, wiedzą dobrze, że ujawnie‑

nie może się wiązać z niebezpieczeństwem. Każda z tych grup tworzy wspólnotę – łączy je podobieństwo doświadczeń oraz podobieństwo złu‑

dzenia, jakiemu się poddają.

Jak trwałe bywają reguły skazujące na milczenie członków prze‑

ciwstawnych sobie wspólnot, widać choćby na przykładzie przywoła‑

nej w Skażonych krajobrazach sprawy morderstwa blisko dwustu Żydów w Rechnitz. To, co się wydarzyło podczas słynnego balu na zamku hra‑

biny Margit von Batthyany z udziałem wysoko postawionych nazistów

10 M. Pollack: Skażone krajobrazy…, s. 20.

Bernadetta Darska: Przerwanie milczenia jako opowiedzenie się… 117 tuż przed wkroczeniem na te tereny Armii Czerwonej, jest do dziś na‑

znaczone milczeniem. Tym triumfującym, bo sprawcom udało się tak naprawdę uniknąć kary, i tym bolesnym, bo ofiary wciąż pozostają bez‑

imienne. Martin Pollack zauważa:

Po wojnie mieszkańcy owej targowej osady odmawiali wyjawienia do‑

kładnego położenia masowego grobu, być może ze wstydu, że pozwo‑

lili na dokonanie takiego czynu, albo przez solidarność ze sprawcami, z których kilku pochodziło z ich miejscowości. Nazwa tej spokojnej gmi‑

ny pod węgierską granicą stała się z biegiem lat powszechnie znana, nie tylko w Austrii, jako symbol zasługującego na potępienie współuczest‑

nictwa oraz uporczywego wypierania się prawdy. Jej mieszkańcy do dzi‑

siaj nie widzą nic złego w tym, że w nieznanym grobie spoczywają bez‑

imienne żydowskie ofiary11.

O sprawie tej doskonały reportaż napisał kuzyn właścicielki zamku Sacha Batthyany. Jego książka nosi znaczący tytuł: A co ja mam z tym wspólnego? Zbrodnia popełniona w  marcu 1945 roku. Dzieje mojej ro‑

dziny. I Batthyany, i Pollack nie odcinają się od swoich bliskich. Przy‑

pomnijmy, że w  podtytule Śmierci w  bunkrze znajdziemy informację:

Opowieść o moim ojcu. Szwajcarski dziennikarz pisze o zamordowaniu dwóch głównych świadków:

Po obu tych morderstwach mieszkańcy Rechnitz żyli w  strachu przed zemstą sprawców. Nikt nie miał odwagi mówić. Powszechne milczenie trwało do dziś. W latach siedemdziesiątych miejsce to stało się symbo‑

lem sposobu, w jaki Austria obchodzi się ze swoją narodowosocjalistycz‑

ną przeszłością. Nazwa Rechnitz kojarzy się z niepamięcią12.

I z milczeniem, można by dodać. To, przywołajmy raz jeszcze okreś‑

lenie Pollacka, skażony krajobraz. Monika Muskała pisze: „A zamek?

[ten, który gościł uczestników balu – B.D.] Spłonął, gdy Rosjanie wkro‑

czyli do Rechnitz. Początkowo to im przypisywano winę za podpalenie.

Jednak wiele wskazuje na to, że to żołnierze Wehrmachtu zacierali śla‑

11 Tamże, s. 35.

12 S. Batthyany: A  co ja mam z  tym wspólnego? Zbrodnia popełniona w  marcu 1945 roku. Dzieje mojej rodziny. Przeł. E. Bielicka. Warszawa 2017, s. 23.

Konsekwencje milczenia 118

dy. Ruiny istnieją. Ale na pierwszy rzut oka ich nie widać, bo zbudowa‑

no na nich domy – tu wykorzystano ścianę, tam fundament. Miasteczko wchłonęło miejsce hańby”13. Krajobraz okazał się zatem żywym orga‑

nizmem14 – pozornie milczącym, ale tak naprawdę wysyłającym infor‑

macje na swój temat. Nie zawsze jednak są one do odczytania dla czło‑

wieka.

Milczenie sprawców, ofiar i świadków zajmuje Martina Pollacka tak‑

że w kontekście wierności faktom. Nie ukrywa, że mierząc się z histo‑

rią własnej rodziny, miał okazję prześledzić proces zakłamywania prze‑

żyć oraz interpretowania ich na własną korzyść. W tym samym tekście pisarz stwierdza:

Nie tylko sprawcy, ale także ich sympatycy wolą na ten temat [temat zbrodni – B.D.] milczeć. Ich pamięć nagle okazuje się dziurawa, wyre‑

tuszowana, przeinaczona, nierzadko upiększona, albo wszystkiemu po prostu zaprzeczają. Nie, no skąd, to nie tak, was przecież przy tym nie było, niczego nie rozumiecie. Nie macie prawa nas osądzać i z góry potę‑

piać. Znam to dobrze z własnego podwórka. Wszyscy bez wyjątku w ro‑

dzinie mojego ojca byli zdeklarowanymi lub wręcz zagorzałymi nazi‑

stami. Ojciec, dziadek, stryj, młodszy brat mojego ojca. A mimo to nie uważali się za sprawców, lecz za ofiary. I chętnie o tym mówili15. Milczenie zostaje więc w tym wypadku ukryte pod energicznym do‑

maganiem się zadośćuczynienia i  opowiadaniem o  własnej krzywdzie.

Sprawca przejmuje w tym wypadku narrację ofiary, nie tylko anektuje tę historię, która do ofiary należy, lecz także dokonuje chirurgicznych cięć na milczeniu – tym własnym, wymazanym, i tym będącym własnością ofiary, unieważnionym, bo skazanym na niedostrzegalność.

13 M. Muskała: Między „Placem Bohaterów” a „Rechnitz”. Austriackie rozliczenia.

Kraków 2016, s. 327.

14 Oprócz trafnego i sugestywnego określenia Pollacka – skażone krajobrazy – war‑

to również przywołać pojęcia pojawiające się w tytule tekstu Romy Sendyki: R. Sendy‑

ka: Miejsca, które straszą (afekty i nie ‑miejsca pamięci). W: Pamięć i afekty. Red. Z. Bud‑

rewicz, R. Sendyka, R. Nycz. Warszawa 2014. Również mówienie o miejscach niepa‑

mięci w tym kontekście może okazać się zasadne: Pomniki pamięci. Miejsca niepamięci.

Red. K. Chmielewska, A. Molisak. Warszawa 2017.

15 M. Pollack: Skażone krajobrazy…, s. 13.

Bernadetta Darska: Przerwanie milczenia jako opowiedzenie się… 119 Motyw przyjęcia perspektywy ofiary przez sprawców lub sympaty‑

ków ideologii powraca zresztą niejednokrotnie w  twórczości Pollacka.

Autor niemalże obsesyjnie przywołuje wątek rodziny skażonej nazi‑

zmem i jej członków, przekonanych o tym, że są poszkodowani. W książ‑

ce Dlaczego rozstrzelali Stanisławów natkniemy się na niemalże iden‑

tyczny w wymowie fragment, jak ten przywołany wcześniej:

Nazista. Znaczenie tego słowa nie było wtedy dla mnie jasne, wiedzia‑

łem tylko, że wszyscy jesteśmy nazistami, przypuszczalnie włącznie ze mną. Byliśmy nazistami i ofiarami. My – to znaczy dziadkowie i mój oj‑

ciec, który już nie żył, wuj, większość przyjaciół i krewnych z Amstet‑

ten. Wszyscy oni po 1945 roku wiele stracili, jak sami często opowiadali:

posiadłości i  pozycje zawodowe. Przypominam sobie rozmowy doros‑

łych o plądrowaniu i gwałtach, których dopuszczali się Rosjanie, o pro‑

cesach i obozach, o ciężkim reżimie więziennym i zakazie wykonywania zawodu – o tym wszystkim, co miało ukorzyć i złamać dzielnych, przy‑

zwoitych ludzi. Dorośli mówili o  nieprawości sądownictwa, zwycięzcy o  brutalnych represjach, jakie wobec nich i  takich jak oni stosowano.

Wszyscy byli, byliśmy niewinnymi ofiarami16.

Milczenie wkłada w tym przypadku dość nietypową maskę. Oto do‑

minująca w środowisku nazistów narracja zostaje prze ‑pisana za pomo‑

cą dalekiej od historycznej prawdy wersji wydarzeń, w efekcie na ciszę i brak słyszalności skazana jest opowieść tych, którzy byli rzeczywisty‑

mi ofiarami. Pollack używa interesującego określenia, mówi bowiem o  niesamowitej normalności17. Ta wewnętrzna sprzeczność wydaje się kluczowa dla relacji między milczeniem a  pamięcią i  zapomnieniem.

Tam, gdzie dokonuje się nieuczciwych operacji na pamięci, milczenie zyskuje potencjał wyjątkowej słyszalności. W konsekwencji to wszystko, co sprawia wrażenie normalności, jest w  jakiś sposób nietypowe, nie‑

zwykłe, niezwyczajne czy właśnie – jak to określa autor – niesamowite.

O takim dosłownym cięciu mówi zresztą Pollack w rozmowie z Ka‑

tarzyną Bielas. Dosłownym, bo sprowadzającym się do wycięcia osoby

16 M. Pollack: Dlaczego rozstrzelali Stanisławów. Przeł. A. Kopacki. Wołowiec 2009, s. 11–12.

17 Zob. tamże, s. 10.

Konsekwencje milczenia 120

z fotografii i unieważnienia w ten sposób jedynego dowodu na istnienie, jaki przetrwał. Pisarz opowiada historię pewnego małżeństwa Niemca i  Żydówki. Para została rozwiedziona przez jego dziadka na wyraźną prośbę asekurującego się męża, który wcześniej założył fabrykę za pie‑

niądze żony, a po wojnie żądał jeszcze zadośćuczynienia za to, że żona była ofiarą nazizmu. Autor stwierdza: „Mój przyjaciel znalazł ich fan‑

tastyczne zdjęcie ślubne, z którego mąż odciął swoją żonę. To jest jedy‑

na ich fotografia, jaka – choć już bez niej – po niej została”18. W tym wypadku to właśnie brak świadczy, że kobieta żyła. Choć wyparł się jej własny mąż, choć – tak można by powiedzieć – zniknęła w odmę‑

cie dziejów, choć nie wiadomo, jaki był jej koniec, to właśnie pamięć, której próbowano zadać gwałt w tak brutalny i jednocześnie mało ele‑

cie dziejów, choć nie wiadomo, jaki był jej koniec, to właśnie pamięć, której próbowano zadać gwałt w tak brutalny i jednocześnie mało ele‑