• Nie Znaleziono Wyników

Cztery razy Orbitowski

4. Karnawał komizmu i grozy

jest w tym utworze sposób prowadzenia narracji i związane z nim efekty estetyczne.

Już para głównych bohaterów tropiących satanistyczne spiski, mające przesądzić o kształcie III Rzeczpospolitej - jest zaiste karnawałowa. Enka i Gil są jak Pat i Pataszon, Gargantua i Pantagruel, Jacek i Placek - przynajmniej na poziomie schematu fabularnego, bo jako osobowości są zarysowani w sposób na tyle pełny, na ile pozwalają standardy literatury popularnej, do której powieść bez wątpienia należy. Porucznik Enka jest poniekąd także prześmiewczym typem polskiego Bonda, człowieka czynu i ulubieńca kobiet - a ksiądz doktor, skłonny do refleksji, znakomicie z nim kontrastuje.

Fabuła (której nie streszczałem zbyt dokładnie, by nie odbierać czytelnikom przyjemności) ma wszelkie cechy powieści popularnej: trochę ~ sensacyjnej, a trochę - lotrzy- kowskiej. Tej drugiej, bo bohaterowie ze sceny na scenę, od przygody do przygody, przybliżają się ku swemu celowi, a poszczególne epizody zyskują w miarę samodzielne znaczenie. Często - co poniekąd przypomina baśnie - spotykają po drodze pomocników, którzy w sytuacji beznadziejnej zawsze podadzą im pomocną dłoń. Schemat uzupełniony jest jednak o elementy powieści kryminalnej, ponieważ bohaterowie dążą do rozwiązania zagadki, a koniec historii zaskakuje.

Powieść jest jeclnowątkowa (jeśli nie liczyć opowiadania wstępnego) - nie ma pokazanej „drugiej strony", czyli działań przeciwników-', wrogów przeciwstawiających się dążeniom bohaterów. Niekiedy jednak tytułowa para rozdziela się, co pozwala rozbić relacjonowany ciąg wydarzeń na dwa nurty i zawsze się wiąże z

dodatkowym niebezpieczeństwem dla bohaterów-. Budowa utworu jest zatem dość prosta i niejako uświęcona tradycją. Zasadnicza akcja trwa przez czas krótki - od rozpoczęcia kampanii przed pierwszymi po wojnie demokratycznymi wyborami - do ukonstytuowania się „kontraktowego sejmu”. Tyle czasu mija od odprawienia w gronie „inteligencji katolickiej" czarnej mszy - do rozwiązania.

Ale akcja nie toczy się znów' tak szybko. W sumie związki teleologiczne ulegają osłabieniu i fał)iiła ma skłonność do rozwijania się w charakterze łańcucha scen. Chodzi o to, że Orbitowski i lirbaniuk kreślą je niespiesznie, eon amove - dowcipnie, precyzyjnie, plastycznie. To właśnie w relacjonowaniu historii widoczna jest wirtuozeria autorskiej spółki.

Snując opowieść, opisując, charakteryzując itd., autorzy rozwiązują zadania rozmaite: to budują nastrój niesamowito- ści, to - wr innym momencie - popisują się umiejętnością stosowania ironicznej pointy. Bywa, że stosują chwyty zgoła karkołomne. Na przykład wkładają w usta wariata, osoby z gruntu niewiarygodnej, dane bardzo istotne dla zrozumienia akcji.

Jak to zrobić - jeśli te informacje nie będą podane składnie, to staną się niezrozumiałe, a jeśli wariat zacznie wykład uporządkowany, to (jako wariat właśnie) stanie się psychologicznie niewiarygodny. Autorzy w dwóch scenach tego typu kazali więc szaleńcom mówić logicznie, równocześnie jednak opisując dziwaczne

zachowania mówiących, drastyczne reakcje ich ciał, wplatając fragmenty rymowane itd. A zresztą kunszt narracyjny, np. umiejętność znalezienia trafnej metafory czy wplecenia nienatrętnego komentarza, widoczny jest w najzwyklejszych fragmentach opisu. Np.: [Knka] szedł śród- kiem korytarza niczym miniaturowy sztorm zdolny do narozrabiania w szklance wody. Pet w jego ustach jaśniał, niczym oko cyklonu, albo w innym miejscu: Dyrektor Frączak rozdziawiał usta (...) nie wiedział co właściwie słyszy, nie rozumiał cudownie i absolutnie, wytrącony ze swojego świata w przestrzeń, której istnienia nawet nie przeczuwał.

W rezultacie nastrój tej prozy skrzy się nieustanną zmiennością. Są fragmenty pełne błyskotliwej ironii, przejmującego smutku, wzbierającego niepokoju, drastycznej obrzydliwości itd. Autorom udało się także celnie przedstawić moment historyczny, kiedy to naród handlował, politykował, zarazem cieszył się i obawiał, jak to w czasach przełomu, jak rów nież dostarczyć sporo atrakcji miłośnikom peerelowskich staroci. Moda na PRL, czy raczej chęć sprostania jej wymogom, widoczna jest w starannym wprowadzaniu szczegółów, odmalowywaniu każdej rysy na meblościance, zapełnianiu ulic polonezami, trabantami, skodami i na przykład w napisie Zrcmb na stalowej klatce - więzieniu nefilima.

Szczegół, jak napomykałem, niekiedy ulegał rozbudowaniu w obszerne sceny, nośniki epizodów7, które nie tylko pchały naprzód, ale i opóźniały bieg akcji - w zamian jednak prezentując istotne sensy autonomiczne: albo zabawowe, jak w wypadku opisu wydarzeń na Pałacu Kultury, bardzo przypominających sceny z filmów o King Kongu, albo ideologiczne.

W tym drugim kontekście należy zwłaszcza rozpatrywać dwie sceny: rewolucji wr szpitalu wariatów oraz podróży po sejmowym hotelu, zbudowanej na kształt wędrówki po dantejskim piekle. W ramach pierw-szej sceny, pełnej biało-czerwonych opasek i strajkowej atmosfery, Orbitowski z Urbaniukiem ostro zakpili z - ogólnie rzecz biorąc - rewolucyjnych tradycji, a w7 drugiej pokazali wyraźnie, że niezbyt cenią polską klasę polityczną. Pomysł był niesamowity. Obraz tłumu zapijaczonych posłów7 odbywających orgie wśród satanistycznych symboli oczywiście nie rościł sobie żadnych realistycznych ambicji, ale wyraziście stawiał

wartościujące akcenty.

Podobnie stawiało je rozwiązanie fabuły. Otóż w- odbywającym się przy nieświadomym udziale dwójki bohaterów' starciu zwolenników Lucyfera ze zwolennikami Arymana - nie wygrał nikt, lecz wzięła górę trzecia siła (Nihil). Dlatego też Polska nie będzie już polem zamordystycznych rządów totalitaryzmu (Aryman), ani szerzenia rewolucyjnej, anarchistycznej wolności (Lucyfer), lecz miejscem, gdzie mimo pozorów walki o władzę wszystkim już będzie wszystka jedno. Osobiście w idzę tu próbę budowy alegorii, która jak najbardziej serio stawia diagnozę no woj Polsce. Ten kraj nie spełnia ideologicznych nadziei ani lewacy, ani praw-icy, lecz dąży w- stronę sybarytyzmu i obojętności sytych krajów' Zachodu.

236

Jest to diagnoza moim zdaniem słuszna.

1 w tym momencie powieść rozrywkowa i zabawna, muzealnopeerelowska i niesamowita, kpiąca i parodystycz- na. stała się nieomal manifestem pokolenia. A może nie ..nieomal" tylko rzeczywiście? Czas i recepcja pokażą.