• Nie Znaleziono Wyników

Kategoryzacja i substancjalizacja bytu – Arystoteles

nicznego oraz neutralność bytu – stoicy i epikurejczycy

V. Kategoryzacja i substancjalizacja bytu – Arystoteles

Rozważania Arystotelesa na temat bytu są dość zaawansowane. Szcze-gólnie rozbudowuje on koncepcję kategorii, chce sprecyzować orzekanie o bycie – ma to służyć zdobywaniu wiedzy o nim.

Księgę VII Metafizyki (cytowaną dalej jako Met.) rozpoczyna Ary-stoteles od słów „«Byt» ma wiele znaczeń” (nieco inaczej tłumacząc „O bycie orzeka się na różne sposoby”; gr. to on pollachos legetai). Gdy pisze on, że „byt jest jednością zgodnie z definicją, ale wielością zgodnie z postrzeżeniami” (Met., 986 b), to wskazuje na wielorakość przejawia-nia się bytu, zaś jedność musi być poszukiwana myślą (w zacytowanym fragmencie: myślą sformułowaną jako definicja).

Za kluczowy w jego ontologii można uznać zwrot: to ti en einai – by-cie-tym-czym-to-jest, z akcentem na ti – „czym” coś jest. Tode ti to „to oto”, konkret; myślenie kieruje się ku niemu przez pytanie dia ti – „czym jest to?”. Takie pytanie zmusza do odpowiedzi typu: jest tym a tym. Einai („jest”) zostaje podporządkowane predykacji, tj. przybierającym formę sądu orzekaniu o czymś. Najczęściej powtarzające się sposoby predyka-cji to kategorie; według Arystotelesa są to najszersze, rodzajowe pojęcia.

„Byt jest określany [horistai to on] przez kategorie” (Met., 1029a 22)1 . Za pomocą kategorii umysł wychwytuje to, co w bycie jest

zróżnicowa-ne (jak zresztą dodatkowo różnicuje to, co wydaje mu się, że powinno być zróżnicowane). Taki sposób postawienia problemu sprawia, że byt jawi się najpierw jako substancjalny, a następnie także jako jakość, jako ilość itd. „Substancja jest pod każdym względem pierwsza” (Met., 1028 a). Arystoteles próbuje więc odpowiedzieć na pytanie, „czym” jest byt.

Przed nim tego nie czyniono. Jego odpowiedź opiera się na stosowaniu kategorii. Czasownik „być” stosuje najpierw „łącznikowo”, zaś wtórnie stosuje „prawdziwościowo” i „egzystencjalnie”. Byt staje się najpierw dla myślenia, a później także dla przeżywania i działania – bytem-substan-cją. „Tak więc poszukiwania i dociekania istoty bytu dawne, obecne i ciągle podejmowane na nowo nie są niczym innym, jak próbą odpowie-dzi na pytanie: czym jest substancja?” (Met., 1028 b).

Zanim przejdziemy do dość żmudnej rekonstrukcji teorii kategorii Arystotelesa, zatrzymajmy się jeszcze przy punkcie wyjścia jego onto-logii. Arystoteles przyjmuje coś najogólniejszego – byt – i zauważa, że przejawia się on na różne sposoby, wielorako. Można na tym poprzestać i zachwycać się samym tym przejawianiem. Na przykład artyści to wie-lorakie przejawianie się oddają w swoich dziełach muzycznych, malar-skich itd. Ale pracując filozoficznie, dąży się do analizy tych przejawów.

Stąd filozof tworzy teorię kategorii. Nie ma się co łudzić, podejście ar-tysty jest przyjemniejsze i łatwiejsze (a bywa intratniejsze) niż obróbka podejmowana przez filozofa (czy naukowca). Jednak praca ta musi być podjęta, jeśli kogoś interesuje dociekanie prawdy o bycie, ustalanie cze-goś o nim w sposób dyskutowalny, dający się uzasadnić (a w przypadku nauki – także w sposób sprawdzalny).

Pojęcie bytu, jako najrozleglejsze, potrzebuje specyfikacji. Zgodnie z naszą orientacją interpretacyjną, przyjętą na początku, szukamy mo-dalności bytu przed kategoriami. Analizując pisma Arystotelesa, można wyróżnić cztery modalności:

1) byt samodzielny (ousia), inaczej: konieczny,

2) byt przypadkowy (on kata symbebekos), coś zmiennego, przypa-dłościowego,

3) byt zaktualizowany (on energeia), 4) byt możliwy (on dynamei).

To, o czym nie uda się orzec, że jest substancją – nie jest konieczne,

lecz przypadkowe. To, o czym nie uda się orzec, że jest zaktualizowane – nie istnieje w ścisłym sensie. Arystoteles ustanawia priorytet nie tylko substancji przed tym, co niesubstancjalne, ale i bytu zaktualizowanego przed niezaktualizowanym i możliwym.

W Metafizyce Arystoteles pisze o schemata tes kategorias (1026 b).

W Kategoriach i Hermeneutyce pisze o właściwościach wypowiedzi i zdań. Ale w Metafizyce (księga Theta od początku), pisze o „kategoriach bytu” (kategoriai tou ontos), co świadczy, że przedmiotem orzekania jest, według niego, byt. Jednak zwrot „kategorie bytu” jest nieco mylący;

kategorie dotyczą bytu, ale nie znajdują się w nim, znajdują się w umy-śle; chyba, że przez kategorie rozumie się modalności bytu (o tym jednak Arystoteles nie pisze wprost). Jeśli „kategorie bytu” dotyczą szczegóło-wych sposobów bytowania, to trudno je odróżnić od modalności (trud-ność tę spotykamy nie tylko u Arystotelesa).

Ontolog arystotelesowski ma więc do dyspozycji: schematy kategorii, czyli myślenie, w tym głównie myślenie logiczne; właściwości wypowie-dzi i zdań, czyli język; kategorie bytu, które mogą być rozumiane jako jego modalności. Arystoteles łączy aspekty logiczne, językowe i właśnie ontologiczne .

Substancja jest rozumiana, po pierwsze, jako indywidualna bytowość określonego rodzaju, coś przedmiotowo-konkretnego, to de ti, to oto, ina-czej prote ousia. Drugie rozumienie to deutera ousia, druga substancja – to, co nie znajduje się w żadnym przedmiocie (bądź podmiocie), lecz co o przedmiocie bywa orzekane; jest to pojęcie gatunkowe substancji indywidualnej, językowe orzekanie o substancji (inaczej tzw. powszech-niki bądź uniwersalia).

Kolejne znaczenie terminu „substancja” dotyczy niezależnego i stałe-go gruntu, substratowości: hypokeimenon. Następnie ousia ma znaczenie podstawowego określenia biologicznego gatunku, zasady tego co żyje jednostkowo: eidos. Jeszcze inne jej rozumienie to samodzielność myśle-nia (nous) i wreszcie nieporuszająca się, boska jedność (ta theia, noesis neoseos, energeia on).

Ontologicznemu rozróżnieniu między substancją a przypadłościami (symbebekota) odpowiada na poziomie logiczno-językowym rozróżnie-nie między podmiotem i predykatami sądu.

Terminologia Arystotelesa nie jest stała, bywa chwiejna. Niekiedy uważa on, że ousia równa się to on, niekiedy traktuje ousia jako katego-rię. Można oczywiście powiedzieć, w duchu Arystotelesa, że pierwsza substancja jest swym własnym orzeczeniem, ale chyba niewiele to roz-jaśni jej status.

Przytoczmy teraz same kategorie, rozumiane jako pojęcia rodzajowe:

1) substancja, 2) stosunek, 3) ilość, 4) jakość, 5) relacja, 6) umiejscowie-nie, 7) uwarunkowanie czasowe, 8) działaumiejscowie-nie, 9) doznawaumiejscowie-nie, 10) ułoże-nie części2 .

Przy okazji omawiania tej koncepcji kategorii, która w filozofii eu-ropejskiej jako pierwsza pretenduje do pełności, zauważmy, że w po-wstawaniu teorii kategorii dużą rolę odegrała retoryka. Retoryka była ćwiczona w Grecji, zanim powstała filozofia, w mowach przed sądami, w mowach biesiadnych, w mowach politycznych i religijnych. Właści-wie retoryka wpłynęła na kształtowanie się kategorii w nie mniejszym stopniu niż logika. (Sama logika ma oczywiście charakter ściśle katego-rialny.)

Kategoryzowanie jako takie jest niezbędne, wystarczy przywołać dziennikarskie kategoryzowanie: kto-co-gdzie-kiedy-jak-dlaczego-co z tego wynika? Trzeba jednak wskazać na trudności związane z zależ-nością teorii kategorii od określonej ontologii i metafizyki; te ostatnie wpływają na to, jakie ktoś kategorie będzie uwzględniał, jaki ich układ proponował, jak będzie je hierarchizował. Teoria kategorii jest też uza-leżniona od rozumienia umysłu. Kant zarzucał Arystotelesowi brak spój-ności i nagromadzenie kategorii bez wywiedzenia ich ze struktury umy-słu3. Czy to jest słuszny zarzut? Raczej nie. Arystoteles szedł za intuicją językową i ontologiczną, nie czynił umysłu (z jego „architektoniką”) punktem wyjścia (jak czynił to Kant).

Arystoteles był wielokroć krytykowany (co zresztą świadczy o jego wpływie). Najbardziej ciemną stroną jego ontologii jest, według mnie, to, że tode ti, byt jednostkowy konkretny zaczął traktować zamiennie z ousia – z substancją. Przecież substancja jest najpierw kategorią; można traktować ją jako jedną ze struktur, ale nie można utożsamiać z bytem jednostkowym czy z bytem jako całością, gdyż byt jest dużo bardziej bogaty, ma w sobie nie tylko struktury, ale i procesy, zdarzenia,

funk-cje, relacje. Drugą ciemną stroną ontologii Arystotelesa jest zbyt częste przekraczanie granicy między ontologią i metafizyką i niekiedy włącza-nie do ontologii koncepcji bóstwa. W tych dwóch punktach istniał opór przeciwko Arystotelesowi, w istocie te dwa punkty są jego błędami. Na-tomiast nie można Arystotelesowi zarzucać, że nie ma u niego wiele z tego, co mile widzi się u niektórych późniejszych ontologów (np. przed-kategorialności), gdyż nie stawiał w ogóle tego problemu, interesował się akurat kategorialnością.

Wraz z opracowaniem pojęcia substancji powstają trudności. Arysto-teles wprowadził to pojęcie jako centralne w swojej ontologii. W okresie nowożytnym podjęto krytykę tego pojęcia (Hume, Locke i inni). Jednak z tego, że pojęcie substancji było nadużywane, nie można wnosić, że na-leży z niego rezygnować. Jako kategoria jest ono niezbędne. Gdyby ta kategoria nie została utrzymana, to na przykład zdanie „Usiądź sobie na tym krześle” byłoby pozbawione sensu lub byłoby ponurym żartem, gdyż ktoś mógłby przyjąć (przy założeniu braku substancji), że w czasie, gdy wykonuje ruch siadania, krzesło ulega procesowi zaniku lub trans-formacji w inny przedmiot (np. w pinezkę).

Dookreślmy, jakie główne znaczenia ontologiczne ma substancja (nie trzymając się już ściśle koncepcji Arystotelesa). Substancją jest: 1) sta-tyczno-stabilna rzeczowość, 2) coś zachowującego ciągłość i identycz-ność mimo zmian, ale i biorącego udział w zmianach (czy w procesach), 3) substrat czegoś (np. tak jest używane to pojęcie w chemii). Natomiast znaczenie substancji jako „istoty” nie jest relewantne. Zauważmy, że krytyka substancji jest uzasadniona, gdy rozumie się ją w pierwszym znaczeniu. Natomiast można z powodzeniem bronić pojęcia substancji, w tym arystotelesowskiego, jeśli rozumie się przez nią „rzecz”, „przed-miot, „obiekt”, a tym bardziej ich części.

Zajmijmy się jeszcze problemem powszechników, który wywodzi się z perspektywy rozważań Arystotelesa (zaś ekspresis verbis został posta-wiony przez Porfiriusza w jego komentarzu do Kategorii Arystotelesa).

Wychodząc od koncepcji kategorii Arystotelesa można stwierdzić, że substancja pierwsza (tode ti) to konkretna jednostka: „Sokrates”, „ten oto

koń” lub „dom”. Substancja druga to coś ogólnego jako „to, co się orzeka o wielu” (Kategorie, 7, 17 a 34). Jak wiadomo Platon i platonicy utrzymy-wali, że ogólności, np. człowieczość, końskość itd., istnieją pierwotnie, w wyróżniający się sposób, że są wzorami rzeczy jednostkowych (będąc poza nimi). Historycy filozofii za myślicielami średniowiecznymi nazy-wają to stanowisko realizmem skrajnym (jednak ta nazwa jest myląca – stanowisko to powinno się nazywać inaczej, np. skrajnym powszech-nikowizmem). Arystoteles uznawał, że powszechniki istnieją w konkret-nych rzeczach; historycy filozofii nazywają to stanowisko realizmem umiarkowanym (my nazwalibyśmy je umiarkowanym powszechnikowi-zmem). Konceptualiści twierdzą, że powszechniki znajdują się tylko w umysłach ludzi, zaś nominaliści, że są tylko nazwami.

Jeśli przyjmiemy tę terminologię, to możemy powiedzieć, że na po-czet naszych ustaleń uznajemy realizm umiarkowany częściowy wraz z częściowym konceptualizmem i nominalizmem, odrzucamy zaś skrajny realizm i nominalizm sam w sobie. Można wskazać na coś wspólnego indywiduom, bez czego nie byłyby one indywiduami, np. cechy gatunko-we, szczególnie zaś geny (czy szerzej: potencjał). Nauka odkrywa coraz więcej samopowielających się struktur, czegoś, co powtarza się w wie-lu indywiduach. Na poziomie pojęć można uznać je za powszechniki.

Rzecz w tym, że desygnaty niektórych powszechników nie są doświad-czalne wprost (tj. zmysłowo). Jednocześnie oczywistością jest, że wiele powszechników to tylko pojęcia w umysłach oraz tylko nazwy ogólne.

Odrzucamy więc skrajny realizm, czyli odrzucamy powszechniki, które są hipostazami pojęć dotyczących rzeczy. Nie istnieją w ścisłym sensie desygnaty powszechników, które są hipostazami pojęć, np. „wiarygod-ność”, „patriotycz„wiarygod-ność”, „zło” czy „bieganina”. Ale skoro wiemy, że nie wszystkie powszechniki są hipostazami pojęć, to nie można dokonać pełnej redukcji pojęć ogólnych do pojęć tkwiących w umyśle i do nazw.

Należy jednak zachować postawę nominalistyczną, co jakiś czas przyj-mować ją jako sposób chronienia się przed realizmem skrajnym, przed hipostazowaniem pojęć (nieprawomocnym).

Koncepcja ontologii Arystotelesa wywarła olbrzymi wpływ na kul-turę europejską – w dobrym i w złym tego słowa znaczeniu. O dobrym rozprawiano wiele przez wieki, mniej o złym, dlatego przypomnę o

błę-dzie, o którym już wcześniej ogólnie pisałem. Arystoteles usiłował do-wodzić, że władza mężczyzny nad kobietą jest prawowita, gdyż miałaby wynikać z naturalnej nierówności między istotami ludzkimi (Polityka, I, 2). Kobieta miałaby mieć niższą wartość, gdyż ucieleśniałaby zasadę materii, obciążoną negatywnymi konotacjami, zaś mężczyzna zasadę formy (myśli, boskości). Tę nierówność społeczno-polityczną wywodził z ontologii. (Ta koncepcja była później rozwijana przez wielu teologów chrześcijańskich.)

Warto poczynić jeszcze jedną ogólną uwagę. Nasza cywilizacja nie zajmuje się rozważaniami na temat bytu i modalności. Zajęła się kate-goriami (i wybranymi podkatekate-goriami oraz podpodkatekate-goriami), prze-tasowywuje je, licytuje je, handluje tym, do czego one się odnoszą. Nie zajmując się bytem jako całością, bytem w ogóle i modalnościami bytu człowiek zatraca środek ciężkości i orientację pomagającą mu transcen-dować fragmenty bytu, które warte są, by je transcentranscen-dować.