• Nie Znaleziono Wyników

Współcześnie rozwój nauki i postęp technologiczny zapewnia niemal nieograniczony dostęp do informacji. Niestety problematyka płci metrykal­

nej ukazuje dobitnie, że prawo nie wykorzystuje tych możliwości i pozostaje bierne względem wiedzy wypracowanej przez badaczy innych dyscyplin. Jest to spowodowane wieloma czynnikami.

Jedne z nich mają, jak się wydaje, dość uniwersalne podłoże. Można wszak wskazać na ludzką tendencję do minimalizowania wysiłku poprzez pewne

30 O statnie poglądy orzecznicze uściślają - co odnosić się będzie do osób typow o transseksualnych - znaczenie szerszy krąg podm iotów m ających legitym ację bierną w procesie, w łączając także m ałżonka i dzieci w ytaczającego pow ództw o (zob. w yrok Sądu N ajw yższego z dnia 6 grudnia 2 0 1 3 r., sygn. I C S K 146/13).

31 Projekt aktu kojarzony był najsilniej z pierwszą transseksualną polską posłanką Anną Grodzką. Ustawę udało się z powodzeniem przegłosować w Parlamencie, jednakże z uwagi na veto Prezydenta A. Dudy, nigdy nie stała się ona prawem powszechnie obowiązującym. Materiały legislacyjne do projektu to Druki Sejmowe nr 1469 i nr 3978 Sejmu VII kadencji, dostępne na stronie: www.sejm.gov.pl, w zakładce „archiwum” .

Oswajanie nieoswojonego, czyli o metodzie przypisywania płci prawnej w świetle wiedzy medycznej

ograniczanie nadmiernego dopływu informacji. Niezwykle bliska temu zja­

wisku jest zasada ekonomii myślenia zwana brzytwą Ockhama - w wyjaśnia­

niu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie założeń i pojęć, nie mnożąc bytów ponad potrzebę. W konsekwencji odsiewa się te przypadki, które odbiegają od ogólnego standardu, co na gruncie prawa przyjmuje niejednokrotnie po­

stać (bardzo wątpliwego moralnie) argumentu, że znikomy odsetek podmio­

tów dotkniętych pewną przypadłością nie jest po prostu sprawą państwa. Tak właśnie dzieje się w przypadku osób dotkniętych ZRP - w chwili urodzenia traktowane są jak większość, dla której procedura przypisania płci w akcie urodzenia jest wydolna.

Inną uniwersalną przyczyną jest sam sposób powstawania prawa. Prze­

bieg procedury tworzenia prawa sprawia, że nie jest ono w stanie nadążyć za postępem technologicznym32. Wynika to przede wszystkim z istoty procesu ustawodawczego w państwach demokratycznych, który dla zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności systemu prawnego oraz gwarancji podejmowa­

nia słusznych, przemyślanych decyzji powinien trwać stosunkowo długo. Przez to częstokroć nie jest w stanie dotrzymać kroku bardzo szybko rozwijającej się nauce. Inną rzeczą jest, że ciało prawodawcze (parlament) ma ograniczo­

ne możliwości tworzenia ustaw względem realnych potrzeb współczesnych społeczeństw, a to sprawia, że każda władza wybiera te obszary, które są newralgiczne dla jej wizji państwa, zaspokajając aspiracje elektoratu, które­

mu zawdzięcza zwycięstwo.

Można także wskazać przypadki, kiedy nie legalizuje się pewnych działań możliwych na gruncie nauk medycznych ze względu na obiekcje natury etycz- nej33. To, co społecznie uznaje się za moralnie akceptowalne, ma większe szan­

se, by znaleźć uznanie prawodawcy. Uwarunkowania społeczne i stosunki po­

lityczne wpływają więc bezdyskusyjnie na kształt podejmowanych w parlamencie decyzji, a niejednokrotnie powodują polityczny impas względem kontrowersyj­

nych dla społeczeństwa, choć naukowo rozpoznanych i wyjaśnionych kwestii.

Od nich w największej mierze zależy kształt obecnych regulacji dotyczących przypisywania płci prawnej (nieuwzględniających ewidentnie niezbędnych wyjątków), jak i korekty płci prawnej (a w zasadzie ich brak). Bez wahania można postawić tezę, że polska dyskusja na temat prawnych regulacji przy­

pisywania płci prawnej i korekty płci błędnie przypisanej jest rozpięta mię­

dzy dwoma silnymi i skonfliktowanymi stanowiskami światopoglądowymi.

32 D ob rym przykładem ilustrującym ten problem jest sfera tzw. telemedycyny.

33 M ożn a tu przykładow o wymienić znacznie szersze m ożliwości współczesnej transplantologii wzglę­

dem tych, które praw nie się dopuszcza. Warto przypom nieć, że pierwsze przeszczepy serca rów nież bu ­ dziły pow szechne obiekcje natury etycznej, choć dziś są traktow ane jako bezdyskusyjnie akceptow alne.

N a najwyższym poziomie ogólności (dominującym w debacie publicznej) problematyka ustalania i zmiany płci metrykalnej człowieka stała się orężem w walce środowisk konserwatywnych, związanych głównie z Kościołem ka­

tolickim, przeciw środowiskom liberalnym, identyfikowanym z wąsko i wy­

biórczo rozumianym nurtem gender. Rozwińmy nieco obydwa wspomniane stanowiska.

Stanowisko promowane i radykalizowane przez środowiska konserwa­

tywne wiąże się z mocno ugruntowaną tradycją katolicką i silnym przywią­

zaniem do niezmienności płci człowieka od urodzenia przez całe jego życie.

Wizja ta postuluje traktować płeć jako przyrodzony, pochodzący od Boga dar, któremu człowiek nie powinien zaprzeczać, decydując, że nie została mu ona „dana”, ale że to on ma ją sobie wybrać (Benedykt XVII 2014: 76).

Problem jednak w tym, że stanowisko to identyfikuje płciowość z zewnętrz­

ną cielesnością oraz fizycznymi zdolnościami prokreacyjnymi34, nie dozwa­

lając na „manipulowanie” tak wybiórczo rozumianą naturą. Orędownicy tego sposobu myślenia nie baczą na to, że „dowód z zewnętrzności” może nie tylko całkowicie odbiegać od tożsamości jednostki (jej autoidentyfikacji), ale także, że współcześnie medyczne możliwości zbadania ludzkiego ciała, przy­

czyny tej rozbieżności zdolne są udowadniać i wyjaśnić. Omawiane stanowi­

sko de facto wyklucza suwerenność jednostki w decydowaniu o własnej toż­

samości - jednostka „obdarowana” ciałem o pewnych cechach biologicznych (narządy płciowe) ma godzić się na odgórnie przypisane jej „przeznaczenie”, nawet jeśli inne, współcześnie dobrze rozpoznane determinanty biologiczne bezsprzecznie temu zaprzeczają. Wybór tożsamości jednostki jest wyprowa­

dzony poza nią samą, oderwany od niej i oparty na tym, co wspólnota uzna­

je za dowód (i źródło) tożsamości. Konserwatyści odwracają oczy od faktu, że na założenia doktryny chrześcijańskiej powinno patrzeć się przez pryzmat aktualnej, a nie zamierzchłej wiedzy o biologicznych determinantach tożsa­

mości. I choć można znaleźć wśród przedstawicieli środowisk konserwatyw­

nych wypowiedzi akceptujące, że „płeć jest określona na poziomie »opro- gramowania« genomu, a więc nie można jej wybrać” (ks. Chrostowski 2014:

13), to jednocześnie przesądzającym dowodem na określenie płci wciąż po­

zostaje wygląd zewnętrznych narządów płciowych - ten sam czynnik, który stanowi podstawę administracyjnego przypisania płci metrykalnej. Ingeren­

cja w płeć jest „radykalnym wtargnięciem w dzieło stworzenia i istotę czło­

wieczeństwa” i „uzurpacją oznaczającą pariodowanie Boga” (ibidem, s. 13).

Trudno tę sytuację uznać, a jeszcze trudniej wyjaśnić, wszak stosunek środo­

34 C hoć to kryterium nie jest już tak proste - co w szak zrobić z jednostkam i, które nie są w stanie wypełniać funkcji prokreacyjnych?

Oswajanie nieoswojonego, czyli o metodzie przypisywania pici prawnej w świetle wiedzy medycznej

wisk katolickich do zmieniających się możliwości medycyny nie jest jednoli­

ty. Kościół nie kwestionuje dziś dopuszczalności medycznego przedłużania życia czy poprawy jego jakości (przez nowoczesne terapie, transplantacje, protezy). Tymczasem jakakolwiek ingerencja w płciowość utożsamianą z ze- wnętrznością ciała i funkcjami prokreacyjnymi (które jednak dla przypisy­

wania płci noworodkowi nie mają znaczenia) jest trudna do zaakceptowa­

nia. Płeć traktowana wybiórczo jako fizis odrzuca współczesne medyczne status quo, które dalece bardziej uzależnia ją od genów i hormonów niż tego, co możemy zaobserwować na zewnątrz. Współczesność rodzi konieczność modyfikacji metod oceny płci i hierarchii „dowodów”, na podstawie któ­

rych ocena ta ma być dokonana, przenosząc akcent na wolę podmiotu jako decydenta. W konserwatywne myślenie wpisuje się jednak jedynie taki pod­

miot, który niezmiennie od chwili „nadania” mu płci pozostaje tym, kim ta płeć go czyni.

Nurty konserwatywne jakąkolwiek aktywność podejmowaną w celu zmian (procedur przypisywania płci metrykalnej lub korekty płci błędnie przypisanej) postrzegają w świetle gender, traktowanej jako ideologia pseu­

donaukowa, wroga tradycji i „naturze” (Woroniecki 2015: 57-82). Gen- der to wedle Marguerite A. Peeters, skrajnie krytycznej autorki, „sztucznie i z góry narzucana szarlataneria”, „gigant na glinianych stopach” , „dom na piasku”, „wierzchołek góry lodowej stanu antropologicznej dekonstrukcji”

(Peeters 2013: 135, 47 ), który konstruuje „awatara substytucji: obywatela - jednostkę »wyzwolonego« z tego, kim z natury i przez bezinteresowne ob­

darowanie jest, aseksualnego, radykalnie niezróżnicowanego posiadacza pra­

wa do »wyboru« sięgającego aż jego własnej »orientacji seksualnej« i »tożsa- mości płciowej«” (ibidem, s. 29). Użycie słowa „aż” jest kluczowe - ukazuje bowiem wartość przyznawaną podmiotowi w rozpoznaniu i ocenie jego własnej tożsamości. Kto, jeśli nie on sam, ma mieć wgląd we własną tożsa­

mość? Czyja ocena zasługuje na większe uznanie? Kto może lepiej te kwe­

stie rozpoznać?

Zgodzie na „manipulowanie” sferą płciowości człowieka przypisuje się destrukcyjny wpływ na naturalny porządek świata, destabilizację wartości utrwalonych przez wieki, „[...] rewolucję społeczną wstrząsającą podwali­

nami ludzkiego istnienia [...], zaprzeczanie temu, co dla każdego człowie­

ka jest widoczne, doświadczalne i od początku istnienia ludzkości było tak oczywiste jak zmiana dnia i nocy” (Kuby 2009: 58), nawet jeśli za sprawą rozwoju nauki, jak wiele innych „oczywistości”, przestało takim być. Ostrej krytyce poddawane są wszelkie próby wyjaśniania przyczyn odbiegania od wzorca kobiecości i męskości (ocenianego przez pryzmat zewnętrzności ludzkiego ciała), a także próby wypracowania akceptacji dla odmienności w sfe­

rze płci35. Przeciwnicy liberalizacji procedur przypisywania i korygowania błędnie ustalonej płci prawnej przekonują, że anatomia i tożsamość płciowa są nieodwołalnie splecione, ponieważ chłopczyk ma „to” , a dziewczynka

„tamto”, bez wnikania w istotę problemu i jego złożone postaci. Zbigniew Lew-Starowicz celnie podsumowuje ten kierunek, pisząc: „Prawda jest taka, że chrześcijański punkt widzenia reprezentują głośno nieciekawi posłowie, którzy wzbudzają niechęć. Bo jeśli w Sejmie najwięksi krzykacze atakują gen- der, a sami są dziwni, to idzie na konto chrześcijan. A oni występują, jakby byli namaszczeni przez Episkopat, a robią więcej złego niż dobrego w dysku­

sji o gender”36.

Z drugiej strony pojawiają się równie skrajne argumenty środowisk wywo­

dzących swoje poglądy z nurtów feministycznych, klasyfikowane potocznie jako nurt gender (mimo iż nazwa ta obejmuje obecnie bardzo szeroki, zdy­

wersyfikowany zakres poglądów i stanowisk badawczych). Podstawą jest przekonanie o płci jako wytworze kultury „kategorii odsyłającej do kulturo- wo-społecznego charakteru norm płci i ich relacji” (Rudaś-Grodzka i in. 2014:

155). Istotą nurtów genderowych nie jest konkretnie troska o tych, którzy żyją w płci metrykalnej niezgodnej z tożsamością, lecz ogólna, bardzo szero­

ka refleksja nad historyczno-geograficzną „przygodnością” płciowych ról społecznych i przemianami na tym polu. Gender jako perspektywa w nauce dotyka stosunków społecznych, ukazując, że „kobiecość” i „męskość” wła­

śnie w sensie społecznym określane są nie tylko przez biologię, ale także przez społeczny i kulturowy kontekst, w którym żyjemy (szerzej: Fuszara 2015:

21-53). Badania społecznych przedsądów37 i opartych na nich stereotypów dostarczają narzędzi uwalniania jednostki od „nakładanych” na nią społecz­

nie schematów życiowych i uprawniania jej do wykraczania poza pełnienie funkcji tradycyjnie wiązanej z płcią biologiczną, do której przynależy. Przy­

nosi to wiele pożytku na przykład w analizie i rozwiązywaniu problemów dyskryminacji ze względu na płeć. To ogólne zamierzenie zawiera w sobie za­

pewne również omawiane tu problemy, jednak przez aspiracje do szerokiej zmiany społecznych struktur, a przede wszystkim przez eksponowanie w de­

bacie o płci najbardziej radykalnych stanowisk, wydaje się rozmywać pro­

blem osób z ZRP i hamować możliwość jego prawnego uregulowania. M oż­

35 Takiej ostrej krytyce została np. poddana książka M . Środy, Gender i inne potwory, Warszawa: Czarna Owca 2 014; pozycja skierowana do dzieci (zob. tekst krytyczny:http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/200324-o-gender- i-innych-potworach-bajkopisarka-magdalena-sroda-kontratakuje). Autor krytyki kontestuje nawet twierdzenie, że „każdy z nas jest przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem kobietą albo mężczyzną. I wszyscy m am y takie same praw a” , co wyraźnie ukazuje, jak radykalnie przeciwne gender są nurty konserwatywne.

36 Z o b . http://w w w .niedziela.pl/artykul/15641/Prof-Lew -Starow icz-zw olennicy-gender-to 37 U przedzeń w rozum ieniu, o jakim pisał G adam er (2007).

Oswajanie nieoswojonego, czyli o metodzie przypisywania płci prawnej w świetle wiedzy medycznej

na rzec, że skrajne reprezentacje założeń płci kulturowej (a być może błędne ich interpretacje) szkodzą w dzisiejszej Polsce tym jednostkom, które aspiru­

ją jedynie do tego, aby państwo konwalidowało błędną decyzję w przedmio­

cie przypisania im płci prawnej. Słusznie więc w literaturze podkreśla się, że w wyłącznej koncentracji uwagi na płci kulturowej kryje się niebezpieczeń­

stwo utożsamiania jej z płcią w ogóle, bo: „termin gender używany jest na­

wet wtedy, kiedy mowa jest o różnicach między płciami na poziomie czysto biologicznym” (Szacka 2011: 20). Tak więc, o ile wartości badań nad płcią kulturową można upatrywać w tym, że „[...] kieruje ona uwagę na zmien­

ność w czasie i przestrzeni pojęcia męskości i kobiecości, wzorów mężczyzny i kobiety, treści ich ról oraz oczekiwań społecznych kierowanych pod ich adresem oraz skłania do namysłu nad ich współczesną postacią jako histo­

rycznie powstałą, a więc taką, która może być kształtowana zgodnie z uzna­

wanymi wartościami, a tym samym uprawomocnia dążenia do jej zmiany”

(ibidem), o tyle skłonność, „by postrzegać płeć jako coś z natury dyskursywne- go, nie zaś materialnego, by zajmować się analizą problematyki płci w katego­

riach raczej »słów« niż rzeczy” czy pogląd, że „płeć wytwarza kultura i dyskurs [...]” (ibidem; Bradley 2008: 86, 94) jest poglądem nie tylko kontrowersyj­

nym z perspektywy nauk biologicznych, ale przede wszystkim niezwykle radykalizującym społeczny dyskurs, na gruncie którego rodzą się (a w zasa­

dzie nie rodzą) możliwe do zaakceptowania rozwiązania prawne. Aktualny konflikt między dwiema skrajnościami: genderową wizją pochodzącą od Judith Butler, dla której ciała są „konstruowane” i zdeterminowane kulturo­

wo38 (Butler 2008: 54) oraz konserwatywną wizją płci jako niezmiennego od chwili narodzin atrybutu człowieka, którego emanację stanowią narządy płcio­

we oceniane przez „zewnętrznego obserwatora”, wydaje się głównym sprawcą niewydolności uzasadnionych inicjatyw zmierzających do zreformowania systemu prawnego. Zreformowania zarówno w kierunku stworzenia proce­

dur przewidujących regulację wyjątków w momencie przypisywania płci metrykalnej, jak i procedur expressis verbis regulujących zmianę płci (czy bardziej trafnie mówiąc, uzgodnienie płci metrykalnej z płcią identyfikowa­

ną przez jednostkę jako własna). Konsekwencje nakreślonego sporu hamują zmiany prawa, rozmywając istotę problemu: konieczną zależność płci praw­

nej od płci biologicznej (rozumianej według aktualnej wiedzy medycznej) i sprawiają, że dla jednostek pozostających w konflikcie obu płci urzędowo

„nałożona” płeć prawna dominuje nad płcią biologiczną.

38 Z daniem Butler (2008: 54): „[...] kulturow a płeć podlega w podobnym stopniu determ inacji i jest rów nie ustalona, jak w przypadku tezy głoszącej, że »b iologia to przeznaczenie«; różnica polega jedynie na tym, że tutaj o przeznaczeniu nie decyduje biologia, lecz kultura” .