• Nie Znaleziono Wyników

Jak wynika z przedstawionych analiz, w świecie swobodnego obie-gu przekazów głosy sprzeciwu zyskują szczególnie głośną artykulację, gdyż ze swej natury dobrze odpowiadają na standardowe potrzeby od-biorców. Mają zdolność modyfikowania i dynamizowania przebiegu re-lacjonowanych przez media zdarzeń, silnego emocjonalizowania faktów oraz angażowania obserwatorów w toczący się spór. Oznacza to rów-nież, że cokolwiek stanie się tematem medialnym, w szczególności opi-nia na jakiś temat, może stanowić punkt odniesieopi-nia dla krytyki, odmowy i kontrargumentacji. Wspomniane funkcjonalne oblicze stosowności wy-maga jednak przyjrzenia się bliżej wybranym przypadkom z odmiennej perspektywy – powoływania się przez autorów (głównie dziennikarzy) na takt retoryczny w imię obrony określonych wartości. Ustalenie, w ja-kich kontekstach ujawnia się taka postawa oraz jak jest wyrażana, pozwoli na usytuowanie stosowności w przestrzeni aksjologicznej mediów [zob. Pleszczyński 2007: 51–53; 2010: 75].

W styczniu i lutym 2012 roku intensywną dyskusję wywołały medial-ne wypowiedzi Marii Czubaszek dotyczące m.in. posiadania dzieci, presji społecznej w sprawie rodzicielstwa, decyzji o aborcji i publicznego ujaw-niania tego faktu32. Po kilkunastu dniach nawiązała do nich K.

Kolenda-Za-31 Na szkodliwość dla odbiorców przekazów relacjonujących spory partyjne oraz rolę dziennikarzy w wielokrotnym powtarzaniu epitetów, jakimi obrzucają się politycy, ją-trzeniu i zachęcaniu do wzajemności zwracała uwagę Rada Etyki Mediów [zob. Oświad-czenie REM 2010].

32 M. Czubaszek wypowiadała się na ten temat w programach Uwaga! (TVN),

Alternaty-wa (Radio TOK FM), Gość Radia ZET, Tomasz Lis na żywo (TVP). Niektórzy

leska w tekście pt. Nonszalancja, uzasadniając podjęcie skomentowanego już tematu wciąż towarzyszącym jej odczuciem niepokoju. Zastrzegając, że nie kieruje się osobistą niechęcią do satyryczki i nie zamierza osądzać cudzych wyborów, dziennikarka wyznała: „[…] coś mnie w tej sprawie uwiera. Łatwość, z jaką opowiada się o najintymniejszych sprawach, i nonszalancja, z jaką się o nich mówi” [Kolenda-Zaleska 2012]. Aksjo-logizowanie faktów ujęte zostało przez K. Kolendę-Zaleską początkowo w perspektywie bezosobowej, gdyż odnosiło się również do medialnego standardu, jakim współcześnie stały się publiczne „szokujące wyznania”. Dopiero w kolejnych zdaniach dziennikarka sformułowała swój zarzut: „Tę potrzebę ekshibicjonizmu można jeszcze zrozumieć. Show-biznes rządzi się własnymi prawami. Ale Maria Czubaszek nie tylko ujawniła fragment swojego intymnego życiorysu, ale też jak nikt nigdy dotychczas zbanalizowała aborcję, wpisując ją nie w krąg dylematów moralnych, ale tabloidowych wyznań”. Jednak banalizacja, o której mowa, nie polega zdaniem K. Kolendy-Zaleskiej na ujawnieniu tajemnicy czy na złamaniu tabu, lecz na przekroczeniu granicy dobrego smaku w epatowaniu własną prywatnością. Jak wynika z dalszej części komentarza, dziennikarka bar-dzo poważnie traktuje toczącą się w Polsce „czasami dramatyczną” debatę o dopuszczalności przerywania ciąży, debatę, w której trudno o kompro-mis, ale która uwzględnia „wrażliwość jej uczestników”. Dla rozpoznania postawy autorki znaczące jest jednak, że tę wrażliwość odnosi ona przede wszystkim do kobiet przez lata zmagających się z poczuciem winy i syn-dromem poaborcyjnym. Jeszcze wyraźniej komentatorka ujawniła swoje stanowisko w następnym fragmencie: „Trudno ocenić, jaki efekt przy-niesie publiczne wyznanie Marii Czubaszek. Czy będzie dewastujące dla psychiki wielu kobiet, czy wręcz przeciwnie – zbuduje opór wobec łatwo-ści podchodzenia do usunięcia niechcianego płodu” [Kolenda-Zaleska 2012] – „dewastacja psychiki kobiet” oznacza tu traktowanie aborcji jako aktu niewywołującego dylematów moralnych. W puen cie tekstu postulat stawiany przez K. Kolendę-Zaleską prowadzi do wartościującego podkre-ślenia tytułowej nonszalancji M. Czubaszek – zachowania bardziej zasłu-gującego na potępienie niż ekshibicjonistyczna „łatwość opowiadania”: „W kwestii przerywania ciąży potrzebna jest delikatność, powaga, a także minimum odpowiedzialności. Pani Maria Czubaszek aborcję potraktowa-ła trochę jak wyrwanie zęba. I chyba najbardziej szokująca jest wpotraktowa-łaśnie ta nonszalancja” [Kolenda-Zaleska 2012].

promocyjnej wydanej przez nią książki Każdy szczyt ma swój Czubaszek; w rozmowie z M. Olejnik (Gość Radia ZET, Radio ZET, emisja 5.02.2012) M. Czubaszek poinformowa-ła, że program TVN, który wywołał taki odzew, nagrany został przed rokiem, a temat jej osobistej niechęci do dzieci oraz przeprowadzonych aborcji pojawił się w tej rozmowie przypadkowo.

W komentarzu dziennikarki Faktów TVN znajduje wyraz etyczna per-spektywa postrzegania stosowności retorycznej – koherencja res i verba zostaje nie tylko zdiagnozowana jako atrybut działania w przestrzeni pu-blicznej, ale również oceniona. Jednak spostrzeżenie, że „lekkość słów” M. Czubaszek mówiącej o aborcji świadczy o jej lekceważącym stosunku do problemu usuwania ciąży, nie zostało w tekście wystarczająco uza-sadnione. Spójność koncepcyjną komentarza – w istocie pozorną – budu-je słowo-klucz: nonszalancja. K. Kolenda-Zaleska odnosi budu-je zarówno do indywidualnego sposobu posłużenia się językiem przez satyryczkę, jak i do zmian w myśleniu o aborcji, jakie mogą zajść na większą skalę w spo-łeczeństwie pod wpływem wypowiedzi osób publicznych. Stworzona w ten sposób tranzycja jest wprawdzie tylko domniemaniem opartym na budzącej wątpliwości ocenie mówienia i myślenia M. Czubaszek33, jednak nadrzędny wydaje się jej cel – chodzi o przekonanie czytelnika, że pozba-wienie problemu usuwania ciąży kontekstu moralnego jest niedopusz-czalne. Nonszalancja języka jest jedynie niepokojącym objawem groźniej-szego zdaniem dziennikarki zjawiska – ograniczania debaty o aborcji do aspektu praktycznego. W ten sposób K. Kolenda-Zaleska nadaje swojemu komentarzowi rangę głosu w dyskusji o obecności etyki w procesie podej-mowania decyzji w sprawach istotnych społecznie34.

33 W przywołanych programach telewizyjnych oraz radiowych M. Czubaszek konse-kwentnie powtarzała kilka swoich opinii, podkreślając zarówno indywidualny aspekt decyzji o nieposiadaniu potomstwa, jak i wagę świadomego rodzicielstwa. Mówienie o jej nonszalanckim stosunku do problemu aborcji jest nadużyciem.

34 Podobną perspektywę widzenia prezentuje M. Wołczyk, która w liście do „Gazety Wy-borczej”, inspirowanym jednym z felietonów broniących M. Czubaszek, napisała m.in. „Nie oceniam Marii Czubaszek. Niech mi jednak wolno będzie odebrać jej słowa (a to za-sadnicza różnica) za nieprzemyślane, nietaktowne czy już mówiąc mniej eufemistycznie – kompromitujące. Jeśli zgodzimy się na to, aby w pewnych sferach życia zbarbaryzo-wać język pod płaszczykiem cudnie wyzwolonej z okowów hipokryzji – bezwzględnej szczerości, to jak daleko zajdziemy i co nam w rękach zostanie? Jaka wartość ocaleje, jaka świętość nie zostanie sponiewierana przez chwilowy kaprys paplania o wszystkim bez zahamowań? […] Nie zgadzam się ze zdaniem Joanny Bator, że największe oburze-nie wywołał sam fakt, że »Maria Czubaszek głośno powiedziała, że oburze-nie chciała rodzić tych dzieci«. Oburza przede wszystkim fakt, w jaki sposób i w jakich słowach padło to wyznanie. […] rozprawiać o usuwaniu ciąży językiem frywolnego felietonu to chy-ba jednak zbyt daleko posunięta działalność kachy-baretowa. […] Mamy […] prawo prosić i oczekiwać, aby mówienie wobec całej Polski o doświadczeniu aborcji nie było ot – ta-kim sobie paplaniem z uśmieszkiem przy kawce i papierosku. Mimo wszystko, w akcie aborcji Ktoś został skrzywdzony i relacjonowanie tego faktu wszem i wobec w słowach »to była ulga« budzi uzasadnione sposępnienie i niedowierzanie. […] Jednakże mój uza-sadniony sprzeciw budzi wnoszenie do dyskursu publicznego tonu ekshibicjonizmu, wesołkowatości i to w sferach tematów poważnych, intymnych, gdzie obowiązuje więk-sza odpowiedzialność za słowo i jego oddźwięk” [Wołczyk 2012].

Stosowność językowa, o którą upomina się dziennikarka, pełni za-tem ważne funkcje: utrwala zasadę liczenia się z wrażliwością partnerów w dyskusji i może uświadamiać głębszą (w tym przypadku – również etyczną) naturę rozważanego zagadnienia. Wymiar wspólnotowy K. Ko-lenda-Zaleska stawia najwyżej, ale podkreśla również indywidualną sa-moświadomość, nakazującą zabieranie głosu w sytuacji, gdy zacierają się granice między sferą prywatną i publiczną. Stosowność jest zatem kwestią odpowiedzialności – za siebie, społeczność i za jakość więzi spajających wspólnotę.

Publikacja K. Kolendy-Zaleskiej wywołała zarówno aprobatywne, jak i krytyczne reakcje czytelników [zob. Zgorszenie 2012]. Niektórzy odnosi-li się do postawy, jaką zademonstrowała dziennikarka, formułując swoją opinię, np. „[…] uwiera mnie łatwość, z jaką wpada się dziś w księży ton, nonszalancja, z jaką wygłasza się kazania. […] Katarzyna Kolenda-Za-leska komentuje fakt, że ktoś ośmiela się mówić o sprawach intymnych i banalnych w swoim własnym intymnym odczuciu. Oto sprawa Marii Czubaszek stała się dylematem moralnym w kręgu nakreślonym nabożną dłonią Katarzyny Kolendy-Zaleskiej. Tu żadne tabu nie zostało złamane. Przekroczono po raz kolejny granicę dobrego smaku w epatowaniu wła-snym zgorszeniem i poczuciem misji. Czy nie ma żadnego komentarza, który chciałoby się zachować dla siebie? Wszystko jest na sprzedaż?”35. Podobnie jak uczyniła to dziennikarka, komentujący niekiedy ustosunko-wywali się zarówno do formy, jak i treści wypowiedzi, tak K. Kolendy--Zaleskiej, jak M. Czubaszek. Wydaje się, że nie jest to związane jedynie ze specyfiką publicznego opiniowania rozumianego jako sformułowanie oceny wraz z uzasadnieniem. Przekonujące mówienie o stosowności nie-odzownie wymaga wskazania motywacji aksjologicznej, nie zaś jedynie formalno-językowej, która skłania do uznania czegoś (lub nie) za stosow-ne. W tym przypadku wrażenie np. zgorszenia doborem słów skłaniało komentatorów do wyjaśnienia, dlaczego o zabiegu aborcji nie należy mó-wić, że „to była ulga” [por. Wołczyk 2012]. Brak argumentacji czyni wy-powiedź o stosowności banalną deklaracją indywidualnego gustu w kwe-stiach wysłowienia, a zatem stwierdzeniem niepodlegającym dyskusji.

Inny kontekst dziennikarskiemu pojęciu taktu retorycznego nadało wydarzenie ze stycznia 2012 roku, gdy podczas przerwy w konferencji prasowej doszło do próby samobójczej prowadzącego ją prokuratora woj-skowego płk. Mikołaja Przybyła. Choć sam wypadek nie został zareje-strowany przez kamerę telewizyjną, widzowie mogli obejrzeć sceny, jakie rozegrały się w pokoju konferencyjnym wkrótce potem, m.in. pokazujące

35 List G. Ufnala w całości z powodzeniem wykorzystywał strukturę i sformułowania ko-mentarza K. Kolendy-Zaleskiej dla wyrażenia krytycznej opinii autora.

dziennikarzy, którzy filmowali lub patrzyli na nieprzytomnego proku-ratora i nie reagowali na prośby Łukasza Cieśli z „Głosu Wielkopolskie-go” – jedynego dziennikarza, który od pierwszych chwil usiłował pomóc rannemu. To zachowanie wywołało wiele komentarzy, przede wszystkim krytycznie oceniających reporterów za zlekceważenie zagrożenia ludzkie-go życia w „poludzkie-goni za newsem” [zob. np. Dziennikarze 2012; Łazarewicz 2012]. Spowodowało również opublikowanie komentarza przez Ł. Cieślę, w którym zaprzeczył on opiniom o swoim „bohaterstwie”, nazwał udzie-lenie pierwszej pomocy „jedynym właściwym odruchem” i wyraził żal, że taka „normalność” urasta do rangi „czegoś niespotykanego” [Cieśla 2012]. Dodał również: „Rozumiem, że część kolegów po fachu mogła być w pierwszej chwili sparaliżowana strachem, nie wiedziała, co robić, mu-siała ochłonąć. Trudno mieć o to do kogoś pretensje […]. Ale postawa in-nych pracowników mediów, którzy nie zważając na okoliczności, »grzali newsa« i nie odpowiadali na moje prośby o pomoc, to podłość. A chodziło tylko o to, by przewrócić na bok leżącego twarzą w kałuży krwi prokura-tora. Wiem, że ci, którzy nie pomogli, teraz tłumaczą się, że są nauczeni, by w takiej chwili robić materiał. I że przecież wszyscy nie mogli rzucić się na pomoc” [Cieśla 2012]36. W puencie tekstu Ł. Cieśla przywołał słowa Ryszarda Kapuścińskiego o byciu dobrym człowiekiem jako fundamencie uprawiania dziennikarstwa.

Niektórzy uczestnicy zdarzenia zareagowali na tę publikację z dez-aprobatą, zarzucając jej moralizatorski ton, ale przede wszystkim wska-zując na fałswska-zujące uproszczenie sytuacji. Zdaniem Marcina Kuszy, zarzut niewłaściwego zachowania można było postawić nie tylko operatorom, gdyż w sali znajdowało się więcej osób, on zaś działał w przekonaniu, że wkrótce otrzyma polecenie opuszczenia pomieszczenia [zob. Niziołek 2012: 25]. Agnieszka Bylica zarzuciła dziennikarzowi, że nie wziął pod uwagę specyfiki pracy operatorów, czyniąc z nich „tych gorszych”: „Lu-dzie zrozumieli jego komentarz tak, jakby on jeden ratował prokuratora,

36 W późniejszym autokomentarzu do tej opinii Ł. Cieśla podkreślił, że prawdziwie od-dawała emocje, które towarzyszyły mu w chwili, gdy widział brak reakcji na swoje prośby oraz że operatorzy mogli najpierw pomóc mu, mobilizując innych dziennika-rzy, a dopiero potem przystąpić do nakręcania materiału filmowego [zob. Niziołek 2012: 25]. W wywiadzie dla portalu SDP Ł. Cieśla wskazał kilku dziennikarzy, którzy wzięli udział w organizowaniu pomocy dla rannego, wyraził też przypuszczenie, że może nie wykazał się dostateczną stanowczością, prosząc o pomoc osoby zaszokowane sytuacją [zob. Cieśla, Kaczmarczyk 2012]. Dodał również, że w późniejszych wypowiedziach dla mediów podkreślał, że zachowania dziennikarzy były różne: „Do Pana też mam prośbę, by Pan zapisał, że operator ma prawo chwycić za kamerę i nagrywać tragiczne wyda-rzenia. To jego praca. Ale może i powinien wcześniej poprosić kolegę z ekipy, który nie trzyma kamery, by udzielił pomocy. Tego mi zabrakło w zachowaniach niektórych osób” [Cieśla, Kaczmarczyk 2012].

gdy inni filmowali. Dlaczego operatorzy mieli nie kręcić, skoro inni już pomagali?” [za: Niziołek 2012: 25]. Zamieszczenie komentarza Ł. Cieśli na stronie internetowej stało się także powodem zarzutu hipokryzji pod adresem autora, gdyż tekst opatrzony został materiałem wideo zawiera-jącym sceny nakręcone przez jego redakcyjnego kolegę zanim udzielono pomocy rannemu prokuratorowi. Redaktor naczelny „Głosu Wielkopol-skiego” uznał, że komentarz został źle zrozumiany: „Cieśla po prostu się wkurzył. To była reakcja na to, co się działo w pierwszej chwili po wejściu do pokoju. Próbował coś zrobić, przez jakiś czas na jego wezwania o po-moc nikt nie reagował i o tym napisał” [za: Niziołek 2012: 25].

W przywołanych opiniach nie zaznacza się wyraźnie jeszcze jednego argumentu ważnego dla całościowej oceny zdarzenia – jest nim fakt, że zdobywanie i publikowanie materiałów sensacyjnych, nawet drastycz-nych, silnie pobudzających emocje, jest wymogiem współczesnych me-diów dyktowanym oczekiwaniami odbiorców. Zarazem ci sami odbiorcy często reagują oburzeniem na efekty pracy reporterów. Świadomość tego paradoksu może istotnie wpływać na sposób wypełniania przez nich obo-wiązków zawodowych i postrzegania kontrowersyjnych zachowań [por. Niziołek 2012: 27].

Reakcje na wypowiedź Ł. Cieśli można interpretować, odwołując się do retorycznej stosowności, jeśli weźmie się pod uwagę pozorność łatwe-go rozstrzygnięcia konfliktu między zasadą etyczną (i prawną) nakazu-jącą pomoc drugiemu człowiekowi w sytuacji zagrożenia jego zdrowia i/lub życia a wypełnianiem obowiązków zawodowych przez dziennika-rza. W opisanej sytuacji udzielenie pierwszej pomocy utrudniało wiele przeszkód (poza wymienionymi także brak odpowiednich kwalifikacji, lęk przed zrobieniem większej krzywdy – o czym reporterzy mówili w re-lacjach), a zatem nawet przekonanie o pierwszeństwie takiego działania nie musiało oznaczać, że dziennikarze się go podejmą. Komentarz repor-tera „Głosu Wielkopolskiego” zakwestionował ich postawę etyczną, co zostało odebrane jako niestosowne nadużycie ze strony osoby, która udo-wodniła, że jej podobnego zarzutu nie można postawić. Krytycy wypo-wiedzi podkreślili także nieuczciwość osądu, piętnującego wyłącznie ope-ratorów filmujących zdarzenie i nieuwzględniającego faktu, że ich praca – inaczej niż dziennikarzy piszących – wymaga reagowania na bieżąco na dziejące się wypadki. Niestosowne w sposobie oceniania było zatem wy-biórcze potraktowanie istotnych szczegółów, ale również rys mentorstwa widoczny szczególnie w zakończeniu komentarza37. O ile jednak trudno zgodzić się z opinią, że wykorzystanie na stronie internetowej materiału

37 Mentorstwo, ale również zbyt młody wiek, nieuprawniający do formułowania tak ostrej krytyki kolegów zarzucali Ł. Cieśli także internauci [zob. Niziołek 2012: 25].

filmowego świadczy o hipokryzji Ł. Cieśli, to formułowanie przez niego tak kategorycznych ocen („podłość”) w sytuacji, gdy potępiane przez nie-go osoby mogą silniej niż on odczuwać dyskomfort wynikający z konflik-tu między etyką a pragmatyką, budzi wątpliwości.

W zaprezentowanym kontekście stosowność wypowiedzi powinna zatem polegać na okazaniu większego zrozumienia dla trudnej próby, jakiej doświadczyli wszyscy biorący udział w konferencji, i zredukowa-niu dystansu dzielącego autora – bohatera wydarzenia od pozostałych uczestników. Wskazuje to na wciąż aktualną zasadę zachowania ostroż-ności w publicznym ocenianiu postaw etycznych i powściągliwego trak-towania własnej osoby.

Ostatnie spostrzeżenie przywołuje ważny dla kształtowania taktu re-torycznego problem obecności wzorów (myślenia, postępowania, mówie-nia) w zapośredniczonym medialnie życiu publicznym. Nasuwającego się naturalnie w takim kontekście pojęcia autorytetu trudno jednak nie odnosić do diagnozy kryzysu wzorców wspólnotowych. Jak zauważyli uczestnicy dyskusji w Laboratorium Filozoficznym Młodych zorgani-zowanej w ramach Dni Tischnerowskich w Krakowie w 2007 roku, kry-zys ten wiąże się z zachwianiem konwencji nadawania i utrzymywania ponadczasowej hierarchii autorytetów, która dzięki sile oddziaływania mediów zastępowana jest idolami lub sztucznie wykreowanymi autory-tetami dyżurnymi, głoszącymi przesłania „podawane do wierzenia” jako nieomylne, a zarazem ulotne, niedające podstaw do zbudowania trwałe-go sensu [Kryzys 2008: 38–49]. Choć kryzys wyrasta na motywach buntu wobec władzy i narusza podstawy życia społecznego, towarzysząc rady-kalnej jego przebudowie [por. Jarmoszko 2010: 277–280], stanowi zarazem drogę do poszukiwania nowych autorytetów, niezdewaluowanych, zdol-nych ograniczyć nadmierną autonomię człowieka, grożącą traktowaniem instrumentalnym lub nawet zerwaniem więzi społecznych. Jest bowiem wyrazem naturalnej potrzeby ładu w najbliższym otoczeniu, ale i skłon-ności do ograniczania indywidualnego wysiłku umysłowego, niechęci do poszukiwania nowych dróg czy innowacyjnych rozwiązań codziennych problemów [por. Jarmoszko 2010: 243].

Jako funkcjonujący w społecznej świadomości wzorzec udanego ze-spolenia słowa z czynem, mogący stać się dla innych niezmiennym punk-tem odniesienia dla myślenia i działania [por. Jagiełło 2008: 9–10], autory-tet przypomina o istnieniu granic, które pragnie się dostrzegać i szanować, chroniąc w ten sposób przed chaosem pojęciowym i aksjologicznym. Będąc świadomie i z ufnością wybranym mistrzem, strażnikiem, świad-kiem [zob. Kryzys 2008: 24–37], zdejmuje z jednostki odpowiedzialność za słuszność dokonywanych przez nią wyborów – o ile wybory te są zgodne z trafnie rozpoznanym wzorem porządkowania rzeczywistości

oferowa-nym przez ów autorytet. Jednak wobec bardzo licznych i stale obecnych w mediasferze aktów dezawuacji wzorców [zob. Jarmoszko 2010: 292–300] ugruntowywanie przesłania obejmującego w szczególności normy relacji międzyludzkich napotyka poważne trudności. Warto zatem przyjrzeć się przykładom oficjalnych wystąpień w obronie aksjologicznej przejrzysto-ści stosunków wewnątrz wspólnoty podejmowanych przez osoby świa-dome swego publicznego, autorytatywnego (personalnego lub instytucjo-nalnego) oddziaływania. Będą to zarazem przykłady realizowania zasady stosowności retorycznej w warunkach komunikacji masowej.

Po niespodziewanej śmierci prezydenta L. Kaczyńskiego w kwiet-niu 2010 roku podjęta została kontrowersyjna i – jak się okazało – bar-dzo antagonizująca społecznie decyzja o pochowaniu pary prezydenckiej w przedsionku krypty wawelskiej pod Wieżą Srebrnych Dzwonów38. Sta-ła się ona przyczyną publicznych manifestacji, komentarzy oraz dyskusji, do których włączyli się Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz -Wajda. W krótkim liście opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” zaape-lowali do władz Kościoła39 o cofnięcie „wysoce niefortunnej” decyzji, w ich opinii „podjętej pochopnie w chwili żałoby i współczucia” [Wajda, Zachwatowicz-Wajda 2010]. Typowy dla tego typu wystąpień poważny ton towarzyszył równie charakterystycznej strukturze: wyrażeniu opinii, uzasadnieniu i wezwaniu do określonego działania. Uwagę zwraca nato-miast deklaracja „najwyższego zdumienia”, z jakim autorzy zareagowa-li na wybór miejsca pochówku; jak wynika z dalszego wywodu, ma ona swe źródło w niezgodności wizerunku zmarłego prezydenta – „dobre-go, skromnego człowieka” – i rangi Wawelu, gdzie spoczywają królowie i marszałek Józef Piłsudski40. Jednak to nie wymienione zalety osobiste stanowią przeszkodę41, lecz brak innych powodów, uzasadniających takie wyróżnienie. Stwierdzenie „nie ma żadnych przyczyn, dla jakich miałby spocząć na Wawelu”, mimo że bezpośrednio odnosi się do L. Kaczyńskie-go, swoją kategorycznością kreuje w istocie wyobrażenie o prestiżu ne-kropolii polskich władców. Perswazja ma zatem charakter waloryzujący – to nie prezydent uczynił zbyt mało, by zasłużyć na to szczególne miejsce spoczynku, lecz wybór Wawelu oznacza postawienie zbyt wygórowa-nych oczekiwań, jakich nie może już spełnić.

38 Sondaż przeprowadzony przez TNS Polska w maju 2012 r. wykazał, że 64 proc. ankie-towanych uważa, że podjęta decyzja była niesłuszna, przeciwnego zdania jest 27 proc., 9 proc. nie ma zdania na ten temat. Opinie w tej sprawie pozostają bardzo podobne od 2010 r. [zob. 64 proc. uważa 2012].

39 Formalnym dysponentem miejsc w podziemiach Wawelu jest metropolita krakowski.

40 W oryginale słowa „królowie” (Polski) i „marszałek” zapisane zostały wielką literą.

41 Domniemanie, że osobista skromność zarówno prezydenta, jak i jego żony nie pozwoli-łaby im wyrazić zgody na pochówek na Wawelu, często pojawiało się wśród uzasadnień krytycznych opinii na ten temat.

Ta perspektywa widoczna jest także w uzasadnieniu apelu Wajdów, w którym odwołanie do poczucia stosowności wyrażone jest bezpośred-nio: „Uważamy, że wysoce niestosowne jest w takiej sprawie