• Nie Znaleziono Wyników

Jak już zaznaczono, stosowność retoryczna w kontekście współcze-snych przekazów medialnych jest zjawiskiem o dominującym aspekcie negatywnym – wyraźniej eksponującym zachowania będące przykłada-mi łamania reguły niż jej przestrzegania. Należy również podkreślić, że istotną kategorią dla medialnego rozwijania się tematu jest czas – wraz z jego upływem często dochodzi do nasilania się przejawów niestosow-ności, szczególnie językowej, ale pojawia się także szansa obserwowania protestów wobec nich i prób eksplikacji ich roli w dyskursie publicznym. Może dojść nawet do tego, że głosy sprzeciwu skupią większe zaintereso-wanie niż zdarzenie, które było przyczyną ich pojawienia się. W każdym

z tych przypadków odbiorca przekazów będzie miał do czynienia z pró-bami szeroko rozumianej perswazji.

11 kwietnia 2011 roku w auli Katolickiego Uniwersytetu Lubelskie-go z inicjatywy miesięcznika „Polonia Christiana” oraz Koła Naukowe-go Historyków Studentów KUL odbył się pokaz filmu GrzeNaukowe-gorza Brauna

Eugenika – w imię postępu1. Podczas późniejszego spotkania ze studentami reżyser ocenił, że arcybiskup Józef Życiński tylko „podawał się za bisku-pa”, oraz oskarżył go o to, że jako TW „Filozof” był agentem SB; G. Braun powiedział m.in.: „Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Pol-sce, był kłamcą i łajdakiem. Łajdactwem nazywam przyczynianie się do szerzenia zamętu wśród bliźnich i rodaków. Zamętu w sprawach kluczo-wych w płaszczyźnie politycznej, społecznej w tym świeckim wymiarze dziejów. Łajdactwem, łajdactwem było perfidne oszukiwanie opinii pu-blicznej w sprawach […] lustracyjnych. I w wymiarze nieświeckim istnie-nia struktur Kościoła polskiego myślę, że bilans występowaistnie-nia publiczne-go Józefa Życińskiepubliczne-go na łamach antypolskich, antykatolickich gazet, jak na przykład emitowana przez gwiazdę śmierci z ulicy Czerskiej w War-szawie »Gazeta Wyborcza«, że przyczyniało się do szerzenia zamętu, że przyczyniało się do tego, że trudniej było być może naszym bliźnim wyro-zumieć się, kto tu właściwie z kim i po której stronie stoi, za czym i prze-ciwko czemu się opowiada. […] Moim zdaniem w ostatnich dwudziestu latach swojego uczestnictwa w życiu publicznym [abp J. Życiński – przyp. M. W.] opowiedział się po stronie wrogów Kościoła i wrogów państwa polskiego” [Bednarczyk 2011, tu także materiał wideo]. Dodatkową wy-mowę ocenie reżysera nadawał fakt, że zmarły dwa miesiące wcześniej abp J. Życiński był wielkim kanclerzem KUL i metropolitą lubelskim.

Reakcje na wystąpienie G. Brauna były liczne2 i cechowało je różne natężenie emocji. Rektor uczelni ks. prof. Stanisław Wilk w specjalnym oświadczeniu wyraził „najgłębsze oburzenie i ubolewanie z powodu tak haniebnego zachowania p. Brauna” i przeprosił za „niespotykane kalum-nie” wobec pamięci abp. J. Życińskiego [Oświadczenie Rektora 2011], zaś w przesłanym do redakcji „Gazety Wyborczej” wyjaśnieniu dodał, iż ma nadzieję, że w przyszłości podobne sytuacje, uwłaczające godności

1 W 2012 r. film ten otrzymał nagrodę Stowarzyszenia Wydawców Katolickich „Feniks” w kategorii multimedialnej, co spotkało się z protestem m.in. warszawskiego Klubu In-teligencji Katolickiej [zob. Głos KIK-u 2012], ks. prof. A. Szostka (kierownika Katedry Etyki na Wydziale Filozofii KUL) i o. T. Dostatniego (byłego wiceprezesa SWK). Publicz-na krytyka decyzji o przyzPublicz-naniu „Feniksa” doprowadziła do dymisji przewodniczącego jury SWK i jednego z członków kapituły nagrody [zob. Wielomski 2012].

2 Z tego względu analiza nie obejmuje wszystkich wypowiedzi – uwzględnione zostaną te, które możliwie szeroko odzwierciedlą różnorodność przejawów wrażenia niestosow-ności słów G. Brauna.

ludzkiej3 i dobrym obyczajom, nie będą miały miejsca [zob. Reszka, Bie-lesz 2011a]. Były rektor KUL ks. prof. Andrzej Szostek zwrócił natomiast uwagę, że insynuacje i oszczerstwa G. Brauna sprowadziły dyskusję na niedopuszczalny na uniwersytecie poziom i nie spotkały się z należy-tą reakcją obecnych, a jedynie z oklaskami, zaś bulwersujące spotkanie nie znalazło rezonansu wśród społeczności uczelni4 [por. Kompromitacja 2011]. W oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski biskupi podkreślili moralną odpowiedzialność środków społecznego przekazu za „[…] słowo, które powinno argumentować, przekonywać, ale nigdy nie może ranić i niszczyć” i uznali, że „W sposobie oceny postawy kościelnej i społecznej zmarłego Pasterza zostały nie tylko podeptane normy chrze-ścijańskiej miłości, ale i ludzkiej uczciwości oraz obowiązującego każdego człowieka szacunku wobec tych, którzy odeszli” [Oświadczenie 2011].

Pierwsze komentarze miały zatem charakter wypowiedzi oficjalnych i choć zawierały silne i jednoznacznie wartościujące określenia5, wyraź-nie odnosiły ocenę słów G. Brauna do okoliczności zdarzenia, wskazując na wynikający z nich kanon zachowania: organizatorów spotkania odby-wającego się na terenie wyższej uczelni i uczestników wspominających osobę (niedawno) zmarłą. W tym przypadku reakcje mieszczą się zatem w granicach tradycyjnie, jakkolwiek wąsko, pojętej stosowności retorycz-nej, uwzględniającej aktualne okoliczności zabierania głosu oraz zharmo-nizowanie tematu i charakteru refleksji wokół niego.

Podobną wymowę miał również list otwarty środowiska absolwen-tów KUL skierowany do rektora S. Wilka; autorzy podkreślili w nim jed-nak także „głęboki wstyd”, jaki powinni odczuwać wszyscy, którzy czują się związani z uczelnią, oraz zaapelowali o przeprosiny i dymisję osób odpowiedzialnych organizacyjnie za spotkanie z G. Braunem. O „głębo-kim oburzeniu”, w szczególności oklaskami studentów6 i niezrozumiałą powolnością władz KUL w reagowaniu na szkalowanie J. Życińskiego, pisali zaś w swoim oświadczeniu członkowie Klubu Inteligencji

Katolic-3 Na ten aspekt zwrócił uwagę w swoim komentarzu dominikanin L. Wiśniewski: „To przerażające i niezrozumiałe, że nikt z organizatorów nie odebrał Braunowi głosu. Dzi-wi, że w wielkiej auli KUL można coś takiego powiedzieć. Wolność słowa ma swoje granice. Jest nią godność człowieka” [zob. Reszka, Bielesz 2011a].

4 Sprawa wystąpienia G. Brauna stała się powszechnie znana dopiero miesiąc po wyda-rzeniu dzięki zamieszczeniu fragmentu zapisu wideo w serwisie YouTube oraz pierw-szej publikacji w „Gazecie Wyborczej” pt. Hańba na KUL-u (14.05.2011) [zob. Reszka, Bielesz 2011a].

5 Kurator studenckiego koła naukowego Z. Piłat nazwał zdarzenie skandalem [zob. Bed-narczyk 2011].

6 Postawa studentów uczestniczących w spotkaniu z G. Braunem wzbudziła wątpliwości i krytykę wielu komentatorów, często wyrażaną w indywidualnych listach do „Gazety Wyborczej” [zob. Czapliński 2011; Z troską 2011 (wypowiedź J. Ciechowicza)].

kiej w Warszawie, dodając, że są „[…] zatroskani upadkiem wrażliwości obywatelskiej na kwestię przyzwoitości i etycznych standardów dyskursu publicznego” [Głos 2011]. W tych wypowiedziach pojawił się zatem inny, bardzo ważny dla rozumienia i praktykowania stosowności aspekt – jej wspólnotowy wymiar. Niezależnie od indywidualnej skali – w tym przy-padku – dyskomfortu, jaki można odczuwać na skutek naruszenia reguł zachowania, jego uświadomienie może stać się podstawą więzi z podob-nie odczuwającymi innymi ludźmi. Zarazem wskazuje, że podob-niestosowność to godzenie w zbiorowość, nawet wówczas, gdy adresatem lub obiektem wypowiedzi jest konkretna osoba. Poszukiwanie granic między tym, co wypada i co nie wypada, musi odbywać się na płaszczyźnie łączącej indy-widualne ze zbiorowym.

W drugiej odsłonie7 „sprawy Brauna” wzięli udział politycy i dzienni-karze. W radiowej audycji M. Olejnik 7. dzień tygodnia (Radio ZET) skon-centrowali się na ocenianiu osoby reżysera (S. Niesiołowski nazwał go chamem i prostakiem) i braku reakcji słuchających jego obelg (wypowie-dzi Marka Siwca i Marka Jurka). Pojawił się także kontekst języka współ-czesnej polityki (wypowiedź Tomasza Nałęcza) i podziałów w polskim Kościele katolickim (wypowiedź Elżbiety Jakubiak), a jedynie Stanisław Żelichowski wyraził opinię, że słów G. Brauna nie należy w ogóle komen-tować, bo wydarzenia na KUL przekroczyły wszelkie granice przyzwo-itości. W Poranku Radia TOK FM 17 maja Agnieszka Romaszewska-Guzy stanowczo wypowiedziała się przeciwko lżeniu zmarłych, ale broniła pra-wa do krytycznej oceny ich wypowiedzi, zaś Agata Nopra-wakowska uznała wystąpienie reżysera za przykład siania nienawiści i akt, przeciwko które-mu władze uczelni powinny wystąpić na drogę sądową. Następnego dnia w tej samej audycji Adam Szostkiewicz uznał, że komuś, kto zachował się skandalicznie8 [jak G. Braun – przyp. M. W.], w ogóle nie należy dawać „placu do wypowiedzi” [sic!], natomiast zdaniem Renaty Kim podstawo-wą zasadą dziennikarską jest danie możliwości wypowiedzenia się dwóm stronom, a wywiad z reżyserem przeprowadzony po spotkaniu w KUL stwarzał mu szansę na przeproszenie i wyrażenie skruchy. Dalszą część dyskusji zdominował spór wokół reguł warsztatu dziennikarskiego.

Analiza medialnych reakcji na tym etapie rozwoju sprawy wyraźnie pokazuje, że „filtr komentatorski” radykalnie zmienia pryzmat postrze-gania zdarzenia. Kwestia naruszenia reguł zachowania pozostaje niemal poza dyskusją, wagę nadaje się problemom instytucjonalnym (Kościół,

7 Drugą i trzecią odsłonę „sprawy Brauna” wyróżniam ze względu na różnice jakościowe, nie zaś ze względu na ścisłą chronologię.

8 A. Szostkiewicz podkreślił, że słowo „niestosowne” dla określenia zachowania J. Brauna nie jest właściwe.

lustracja) lub szczegółowym (spóźniona reakcja władz KUL)9. Funkcja komentowania nie musi zatem sprzyjać kształtowaniu poczucia stosow-ności wśród odbiorców przekazów, jest bowiem uzależniona od indywi-dualnego punktu widzenia osoby komentującej10. O zasadności takiego wniosku w największym stopniu decyduje charakter samego zdarzenia – im mniej kontrowersji wzbudza ocena etyczno-obyczajowa, tym więk-sza jest skłonność komentatorów do koncentrowania uwagi na innych aspektach wydarzenia. Zachowany zostaje jednak charakterystyczny dla opiniotwórczych form wypowiedzi język surowych ocen, niekiedy rów-nież budzący wątpliwości co do prezentowanego poziomu kultury autora (vide: S. Niesiołowski).

Bohaterami trzeciej odsłony zdarzenia stali się ponownie G. Braun i dziennik „Rzeczpospolita”, na łamach którego 17 maja opublikowa-no wywiad z reżyserem pt. Niesławnej pamięci arcypasterz11. W rozmowie z Matyldą Młocką powtórzył on swoje zarzuty wobec abp. J. Życińskiego, a pytania o powody swojego zachowania podczas wizyty w KUL wyraź-nie zlekceważył: „[M. M.:] Podczas wizyty […] nazwał pan zmarłego ar-cybiskupa Józefa Życińskiego kłamcą i łajdakiem. Dlaczego? [G. B.:] Mój nowy film »Eugenika – w imię postępu« od kilku miesięcy nie mógł się do-czekać emisji w TVP. Chętnie zatem skorzystałem z zaproszenia na pokaz autorski […]. Po pokazie jestem zawsze do dyspozycji publiczności. Jedno z pytań dotyczyło właśnie niesławnej pamięci arcypasterza archidiece-zji lubelskiej. Kiedy mnie grzecznie pytają, to ja grzecznie odpowiadam. [M. M.:] Pana wypowiedź na temat arcybiskupa trudno nazwać

grzecz-9 Przykładem zrównoważonego powiązania opinii o sposobie wypowiadania się przez G. Brauna z polskim katolicyzmem i nadużywaniem wolności słowa w przestrzeni pu-blicznej była wypowiedź I. Krzemińskiego w programie Kropka nad i M. Olejnik (TVN24, emisja 17.05.2011).

10 Dobrze pokazuje to wspomniana audycja w Radiu TOK FM, podczas której prowadząca D. Wielowieyska próbowała (jednak nieskutecznie) ukierunkować rozmowę na temat instrumentalnego wykorzystywania lustracji osób publicznych. Należy jednak wspo-mnieć o głosie ks. prof. A. Wierzbickiego, cytowanym przez „Gazetę Wyborczą”, któ-ry powiązał potrzebę różnorodności poglądów w dyskusjach organizowanych w KUL z dbałością o ich poziom: „[…] pewien język polityki uprawiany na emocjach przenosi się w sferę uniwersytecką […]. I uniwersytet powinien się przed nim bronić, ucząc swo-ich studentów, że jednak istnieje pewna kultura dyskusji, w ramach której obrażanie, poniewieranie kogoś, kogo uważa się za przeciwnika ideowego, zupełnie się nie mie-ści. I jest moment, gdy trzeba powiedzieć: stop! i spotkanie zakończyć” [Reszka, Bielesz 2011b]. Por. Wierzbicki 2011.

11 Publikacji tej towarzyszył również wywiad ze S. Obirkiem, w którym teolog zwrócił uwagę na skłonność reżysera do rzucania bezpodstawnych oskarżeń, odpowiedzial-ność, jaką za wydarzenie ponosi KUL i jego studenci oraz na różnicę dzielącą mery-toryczną krytykę poglądów apb. J. Życińskiego od obrażania go [zob. Obirek, Stróżyk 2011].

ną odpowiedzią. [G. B.:] Staram się być komunikatywny, bo cenię sobie w życiu publicznym jasność opinii. Nie chcę brnąć w dwuznaczności” [Braun, Młocka 2011]. G. Braun pozwolił sobie również na szyderstwo, odwracające uwagę czytelników od zarzutu postawionego przez dzienni-karkę: „[M. M.:] […] nazywanie kogoś już po śmierci kłamcą i łajdakiem nie daje mu możliwości obrony. [G. B.:] Tej opinii nie taiłem i za życia delikwenta [sic!]. Ale wówczas nie można było o tym przeczytać w »Wy-borczej«. Więc teraz w gruncie rzeczy jestem wdzięczny »Wyborczej« za popularyzowanie mojej opinii – lepiej późno niż wcale. Podejrzewam ich nawet o kryptoreklamę. [M. M.:] W jakim sensie? [G. B.:] Zdjęcie, które wybrano do zilustrowania artykułu o moim wystąpieniu na KUL, nie było najgorsze. Można było wybrać takie, na którym miałbym znacznie głup-szą minę. Dodatkowo moje nazwisko i tytuł filmu wydrukowano bez błę-dów. Nastąpiła dramatyczna utrata czujności w redakcji »GW« albo mam tam po prostu ukrytych fanów” [Braun, Młocka 2011].

Na tę publikację bardzo ostro zareagował publicysta „Gazety Wybor-czej” Wojciech Czuchnowski12. W komentarzu pt. Granice debaty według

„Rz”, określając wystąpienie G. Brauna jako „bluzgi”, „mieszanie z

bło-tem pamięci zmarłego”, „podłe oskarżenia”, „opluwanie biskupa i po-miatanie nim”, a niektóre z jego odpowiedzi w wywiadzie „bredniami”, ocenił, że reżyser przekroczył granice demokratycznego dyskursu, wyłą-czył się z debaty publicznej i „z prawa do zabierania głosu w obecności ludzi przyzwoitych” [Czuchnowski 2011]. Głównym obiektem krytyki W. Czuchnowskiego była jednak redakcja „Rzeczpospolitej”, która jego zdaniem udostępniła swoje łamy dla „knajackiego występu w dość przy-jemnej atmosferze” i uczyniła G. Brauna uczestnikiem debaty. To języ-kowe ujęcie krytycznej opinii publicysty „Gazety Wyborczej” wyraźnie zmienia się pod względem stylistycznym w puencie tekstu („Mam resztkę wiary, że nie zrobiono tego celowo, a »Rzeczpospolita« pogubiła się w tej sprawie. Lepiej było już siedzieć cicho” [Czuchnowski 2011]), osłabiając siłę protestu autora wobec postawy konkurencyjnej redakcji.

Na tym etapie sporu wokół wypowiedzi autora Eugeniki należy od-notować szczególną wymowę drugiego z wywiadów udzielonych przez reżysera – redakcji „Super Expressu” (17.05.2011). Pojawia się w nim nie tylko powtórzenie zarzutów stawianych abp. J. Życińskiemu i opinia o roli „Gazety Wyborczej” w popularyzowaniu sądów J. Brauna na ten

12 Nawiązywali do niej również w tekstach opublikowanych w Internecie M. Wojciechow-ski (w przeglądzie prasy), A. Klich (Metody Brauna) i W. GadomWojciechow-ski (Symetria

„Rzeczpo-spolitej”); sposób wyrażenia przez nich (także przez W. Czuchnowskiego) krytyki

odpy-tywania G. Brauna przez dziennikarkę D. Zdort z „Rzeczpospolitej” porównał do metod agitacji, uznając, że zadaniem dziennikarzy jest wysłuchanie wszystkich stron sporu, nie zaś odpytywanie z intencją oceniania [zob. Zdort 2011].

temat, ale także dziennikarska próba uzyskania potwierdzenia, że sposób sformułowania wypowiedzi został przez reżysera dobrany niewłaściwie: „[redakcja:] W trakcie dyskusji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim […] nazwał pan zmarłego niedawno abp. Józefa Życińskiego »kłamcą« i »łajdakiem«. [G. B.:] Skala mojego oddziaływania jest zaiste tak skrom-na i niezskrom-nacząca, że jestem poniekąd wdzięczny »Gazecie Wyborczej« za spopularyzowanie tej informacji. Powtarzam: informacji. Bo te sformu-łowania nie świadczą o mojej opinii, ale o faktach. […] [redakcja:] Czy nie mógł Pan […] przełożyć swych negatywnych emocji na język lepiej służący jakości debaty publicznej? [G. B.:] Po pierwsze: żadne emocje, tyl-ko fakty. Po drugie: debacie publicznej służy przede wszystkim jawność. […] Pyta mnie pan o formę wypowiedzi, zamiast odnieść się do faktów. […] Proszę zatem nie marnować czasu tej krótkiej rozmowy na wciąganie mnie w temat zastępczy. [redakcja:] Zapytam jeszcze raz. Nie dało się tego powiedzieć w sposób cywilizowany? [G. B.:] Gorsząca, antypolska i anty-katolicka publicystyka Józefa Życińskiego na łamach »Gazety Wyborczej« nie licowała z godnością i powołaniem katolickiego arcypasterza. Sło-wa »kłamca« i »łajdak« są najbardziej adekSło-watne” [Braun, Tyszka 2011]. Przebieg rozmowy wyraźnie pokazuje zderzenie odmiennych intencji rozmówców – G. Braun powtarza swoje tezy, zaś dziennikarz próbuje zwrócić jego uwagę na to, że sposób wypowiadania się wpływa na wiary-godność prezentowanych opinii. Czytelnik otrzymuje jednak komunikat: „prawda” jest wartością nadrzędną wobec formy jej opisu, a im bardziej jest odrzucana czy zafałszowywana, tym dosadniejszych słów wymaga jej artykułowanie13. To zaś oznacza, że stosowność języka nie ma wymia-ru autotelicznego, a jedynie funkcjonalny. Co więcej, konsekwencją takiej postawy jest łatwość instrumentalizacji – G. Braun stwierdza najpierw, że nazwanie abp. J. Życińskiego kłamcą i łajdakiem to stwierdzenie faktu14, więc niestosowność takiego języka jest jedynie „tematem zastępczym”, a następnie ocenia, że jego publicystyka „nie licowała z godnością i po-wołaniem katolickiego arcypasterza”, dostrzegając tym samym zdolność retorycznej stosowności do bycia kryterium wartościowania. Z punktu

13 W tym kontekście warto przywołać spostrzeżenia J. Pleszczyńskiego: „W trójkącie: obiekt, prawda nadawcy i prawda odbiorcy media teleologiczne największą wagę przy-kładają do prawdy odbiorcy. Dlatego też tak często ich przekazy są prymitywne i odwo-łują się do emocji. Media deontologiczne natomiast nakierowane są na obiekt informacji, a więc prawda odbiorcy ma mniejsze znaczenie niż prawda nadawcy. Dominuje prawda dziennikarza, który przekazuje o obiekcie informację. […] Prawda materialna jest treścią informacji, prawda formalna formą jej przekazywania. Prawdziwa treść może mieć nie-adekwatną formę, czyniąc cały przekaz dalekim od prawdy” [Pleszczyński 2007: 172].

14 O ile sformułowanie „jest kłamcą” można uznać za odnoszące się do dającego się zwe-ryfikować faktu, o tyle „jest łajdakiem” pozostaje oceną nawet w sytuacji zdefiniowania „łajdactwa” przez G. Brauna.

widzenia czytelnika taki chaos pojęciowy uniemożliwia zrozumienie, jaką rolę w ocenie całego zdarzenia odgrywa poczucie wrażliwości językowej.

Dalszy przebieg dyskusji wysunął na pierwszy plan reakcje na me-dialne doniesienia o „sprawie Brauna”. Komentowano przeprosiny za publikację wywiadu z reżyserem wystosowane przez dwóch członków zarządu Presspubliki – wydawcy „Rzeczpospolitej” [zob. Lisicki 2011b], przypuszczenia co do intencji dziennikarzy „Gazety Wyborczej” ujawnia-jących szczegóły wydarzeń w KUL [zob. Wiśniewska 2011], konsekwencje, jakie wyciągnięto wobec studenckiego koła historyków i jego opiekuna, informowano o mszy świętej odprawionej „w duchu zadośćuczynienia” za obrazę abp. J. Życińskiego15. Wątki te skutecznie wyparły rozważania wokół genezy dyskusji i nadały jej bardziej polemiczny charakter. Można zatem przyjąć, że szukanie wskazówek i sugestii potrzebnych do ukształ-towania (lub potwierdzenia) opinii na temat (w tym przypadku) niesto-sowności zachowania należy ograniczyć czasowo, koncentrując się na najwcześniejszym okresie. Można wówczas zapoznać się z dość bogatym zestawem wyrażeń i zwrotów wartościujących, jak np.: najgłębsze

oburze-nie, opluwanie biskupa, uwłaczanie godności ludzkiej, podeptanie norm, skandal, głęboki wstyd, a także: zabijanie słowami, radykalne przekroczenie zasad kultury i prawdy, wyjątkowo obraźliwy język, kompromitujące, nieodpowiedzialne słowa.

W tych sformułowaniach orzekających o konkretnym fakcie widać wy-raźnie, że akt niestosownej wypowiedzi kreuje zbiorowość złożoną z jej autora, osoby przez niego ocenianej oraz obserwatorów (bezpośrednich i pośrednich) zdarzenia. Działanie sprawcy określane jest w sposób ko-notujący najczęściej związki z destrukcją (deptanie, zabijanie, przekraczanie), która oznacza stratę, jaką ponosi przede wszystkim wspólnota połączona systemem wartości i przekonań. Elementem konstytutywnym dla uświa-domienia sobie, że mamy do czynienia z niestosownością, jest znajomość i akceptowanie owych wartości i przekonań, bowiem metaforyczne sfor-mułowania opisujące zachowanie sprawcy bez tego kontekstu pozostały-by nieczytelne (np. opluwanie [zmarłego] biskupa). Reakcje na niestosow-ność, prezentowane w przekazach medialnych, wskazują zatem jedynie, na czym ona polega, nie objaśniają natomiast, dlaczego pewne zachowa-nia określa się jako „kompromitujące” i wywołujące „najgłębsze oburze-nie”. Przykład „sprawy Brauna” sugeruje również, że ich powodem nie jest nieznajomość reguł stosownego zachowania w konkretnym przypadku16,

15 „Sprawa Brauna” nie została rozstrzygnięta formalnie, gdyż zdaniem prawników KUL uczelnia nie miała możliwości występowania w tym przypadku na drogę sądową (przy-sługuje ona osobom najbliższym zmarłemu), mimo że doszło do naruszenia dóbr osobi-stych abp. J. Życińskiego.

16 Na podstawie niektórych wypowiedzi G. Brauna można założyć, że zna on zasadę naka-zującą powstrzymanie się przed atakowaniem kogoś, kto nie może się bronić; w

wywia-ale świadomie dokonany wybór innej hierarchii wartości (przewaga in-dywidualnie uznanej „prawdy” nad wspólnotową konwencją zakazującą obrażania).

Szczególnym przypadkiem w analizie zjawisk uwrażliwiających odbiorców na retoryczną stosowność jest sytuacja, w której krytyka nie-właściwego zachowania odbywa się w sposób świadomie niestosowny. Zdecydował się na nią m.in. T. Lis, komentując w Poranku Radia TOK

FM (21.01.2011) przebieg sejmowej debaty w sprawie katastrofy

smoleń-skiej i słowa posła Mariusza Kamińskiego: „Panie premierze, wie Pan, co w tym wszystkim jednak najbardziej mnie bulwersuje, tak że aż burzy się we mnie krew? To że dziewięć miesięcy temu, w pewnym szczegól-nym momencie, a staliśmy wtedy obok siebie, widziałem w pana oczach prawdziwe łzy. To było na pogrzebie Sebastiana Karpiniuka. Dziś pozwa-la pan Rosjanom szargać prawdę o ostatnim locie Sebastiana Karpiniuka, pani senator Bochenek, Grzegorza Dolniaka. Odwrócił się pan plecami do własnych przyjaciół. Dlatego zadedykuję panu na końcu jeden cy-tat: człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć” [Sprawozdanie 2011: 54]. T. Lis nazwał debatę „cyrkiem tandeciarzy” i ocenił, że była ona przygo-towana „pod publikę” i „pod prezesa [J. Kaczyńskiego – przyp. M. W.]” z myślą o nadchodzących wyborach parlamentarnych. M. Kamińskiego określił jako „chłoptasia” i „chłystka”, zastrzegając „przepraszam, ja nie uwłaczam godności posła[17], bo on tej godności uwłacza bardziej niż ja mógłbym to w jakikolwiek sposób zrobić” i dodając: „chłystek, który wy-chodzi i obsztorcowuje »gówniarza« premiera. Przecież to nie była