• Nie Znaleziono Wyników

„W epoce zdalnie kontrolowanej wojny przeciw niezliczonym wro-gom amerykańskiej potęgi wciąż doskonali się zasady decydowania o tym, co publiczność może obejrzeć, a czego nie. Producenci dzienników telewi-zyjnych oraz fotoedytorzy w gazetach i czasopismach codziennie podej-mują decyzje, które umacniają chwiejny konsensus co do granicy wiedzy publicznej. Często ich postanowienia są formułowane jako sądy w kwestii »dobrego smaku« – co w ustach przedstawicieli instytucji zawsze oznacza zakazy. […] Ten nowy nacisk na dobry smak w kulturze przesiąkniętej komercyjnymi bodźcami do obniżania standardów smaku może zdumie-wać. Jest jednak logiczny, jeśli rozumieć go jako zasłonę dymną kryjącą liczne wątpliwości i obawy związane z porządkiem publicznym i publicz-nym morale, których nie można nazwać po imieniu. A także jako wska-zanie na niezdolność do przeformułowania lub obrony tradycyjnych kon-wencji przeżywania żałoby. Co można pokazać, a czego pokazywać się nie powinno – niewiele kwestii wywołuje równie żywe publiczne reakcje” [Sontag 2010: 83–84] – te refleksje Susan Sontag dobrze ujmują fenomen nieformalnej, a zarazem silnie wpływającej na obieg przekazów cenzury związanej z fascynacją, ciekawością, współczuciem, ale też gniewem i fru-stracją, które budzi medialnie zobrazowana bliskość cudzego cierpienia67.

67 Problem obrazowania cierpienia w kontekście stosowności zauważyli już Cyceron i Kwintylian – obaj z aprobatą wyrażali się o decyzji malarza Timantesa, który na obrazie

Ofiara Ifigenii zasłonił twarz Agamemnona, by nie przedstawiać całej głębi rozpaczy ojca.

Warto podkreślić, że S. Sontag kwestionuje – wydawałoby się oczywiste – znaczenie współczucia dla przeciwdziałania obojętnieniu na cierpienie innych: „Wyobrażona bli-skość cudzych cierpień – blibli-skość odczuwana za sprawą obrazów – sugeruje, że istnieje powiązanie między tymi, którzy cierpieli w oddali – a których widzimy w zbliżeniu na telewizyjnym ekranie – a uprzywilejowanym widzem. Powiązanie takie po prostu nie istnieje, to jeszcze jedna mistyfikacja, za którą kryje się nasz stosunek do władzy. Dopóki odczuwamy współczucie, czujemy, że nie jesteśmy wspólnikami tych, którzy tego cier-pienia przysporzyli. Współczucie wyraża zarówno naszą bezsilność, jak i niewinność.

Eseistka dostrzega w niej przejaw cynizmu – i nadawców, i sfer władzy, usiłujących pod pretekstem ochrony społecznej wrażliwości zachować kontrolę nad niedostatecznie przewidywalnymi reakcjami zbiorowości narażonej na doznania psychicznego bólu, strachu i bezsilności, wywo-łane prezentowanymi obrazami. Proces cenzurowania ikonicznej (także werbalnej) warstwy przekazu przebiega stale, pozwalając nie tylko na bie-żąco minimalizować straty wizerunkowe podmiotom decydującym o re-gulowaniu obiegu informacji68, ale także utrwalając nawyk autocenzury wśród instytucji i osób decydujących o medialnym obrazie rzeczywistości. M. Karwat opisuje to zjawisko w kontekście umacniania się dominacji jed-nej z sił politycznych w demokratycznym systemie władzy: „Cenzura nie musi być instytucjonalnie wyodrębniona i scentralizowana. Wystarczy, że każdy na swoim miejscu zrobi, co do niego należy lub zaniecha tego, co byłoby źle widziane. W redakcji wystarczy wewnętrzna cenzura re-dakcyjna i autocenzura dziennikarzy: z góry wiadomo, co »nie przejdzie« (jaki temat lub jaka teza będą niestosowne) albo jak skorygować tekst, by odpowiadał oczekiwaniom szefa, jego mocodawców, właściciela gazety. A w przekazie publicznym w sprawach, których relacjonowania nie moż-na zakazać, wystarczy zmowa głównych mediów, które, co trzeba, moż- na-głośnią, a co trzeba, przemilczą, zlekceważą, i w ten sposób unieważnią. To, o czym mówią, jest takie, jak o tym mówią. To, czego »nie zauważą«, właściwie nie istnieje. To, co zbagatelizują lub obrócą w ciekawostkę, jest po prostu mało ważne. Cenzura nie musi być jawna i oficjalna. […] Wręcz przeciwnie, o wiele skuteczniejsza jest wtedy, kiedy jest zakamuflowana, kiedy przybiera postać (pozór) poglądów obiegowych, opinii powszech-nej, powszechnego poczucia oczywistości (narzuconego konsekwentną indoktrynacją), powszechnego (a wzbudzonego w stosownym momencie zmasowaną kampanią) oburzenia na kogoś lub na coś” [Karwat 2005a: 52; zob. Zwoliński 2010: 130].

Nie każde jednak pomijanie czy lekceważenie tematu przez media mainstreamowe dowodzi ulegania naciskom, istnienia spisków czy ukry-wania tajemnic [por. Szatrawska 2010: 264]. Brak reakcji opinii publicz-nej na próby wzbudzenia zainteresowania wybranym problemem przez medium niszowe nie musi świadczyć o tłumieniu „walki o prawdę”,

nie-Mimo naszych najlepszych chęci, może więc ono stanowić impertynencką – czy wręcz nieodpowiednią – reakcję” [Sontag 2010: 122]. Przeciwdziałanie cierpieniu wymaga bo-wiem uświadomienia sobie, że także ktoś, kto jest jedynie obserwatorem, zawsze pozo-staje również wspólnikiem oprawcy.

68 Praktykowanym w systemach demokratycznych sposobem cenzurowania wybranych tematów jest zawieranie przez przedstawicieli władzy nieformalnych porozumień z dziennikarzami. Zazwyczaj wiążą się one z przyjęciem embarga czasowego na ujaw-nienie określonych informacji, co pozwala obu stronom lepiej przygotować się na skutki wywołane publikacjami.

wygodnej dla wpływowych podmiotów życia publicznego, ani o nieświa-domości i bezwolności odbiorców – może być przejawem przywiązania zbiorowości do status quo i jej skłonności do ewolucyjnego, a nie rewo-lucyjnego modernizowania rzeczywistości społecznej, co z oczywistych względów wymaga czasu. Forma pozainstytucjonalnej cenzury jest bo-wiem również wynikiem obowiązywania warunkowanych kulturowo i czasowo zjawisk obejmujących wszystko to, czego dotyczy zakaz spo-łeczny (niekiedy także prawny) – czyli tzw. tabu [zob. Dąbrowska 2008: 175]69. „Są to zachowania, których nie należy praktykować, i tematy, ja-kich nie należy poruszać w danej społeczności (nie wypada o nich mó-wić), ponieważ są uznawane za wstydliwe, niebezpieczne, kontrower-syjne, przykre lub niemoralne” [Dąbrowska 2008: 175; zob. Kaczor 2003: 46–47; Mańkowska 2005; Szatrawska 2010], a mówiąc krócej: zachowania i tematy uznawane za niestosowne na mocy milczącej zgody lub umowy zawartej przez członków społeczności [zob. Sawicka 2006: 304]. Autorka przytoczonej definicji, A. Dąbrowska, proponuje dla drugiego z wymie-nionych przypadków określenie „tabu komunikacyjne”70 i zwraca uwagę, że traktowanie go jako kategorii komunikacyjnej wymaga uwzględniania okoliczności przełamywania tabu oraz podmiotu, który tego dokonuje. Chociaż kształtowaniem tak rozumianego „obszaru przemilczeń” niefor-malnie oddziałująca na media władza również może być zainteresowana, umiarkowane tempo procesu detabuizacji, który nie uległ radykalnemu przyspieszeniu w warunkach komunikacji internetowej, wskazuje, że de-cydujące znaczenie dla przekraczania tabu ma nastawienie społeczne71. Sieć stała się wprawdzie miejscem publikowania materiałów, które nie miałyby szans zaistnieć w ofercie mediów głównego nurtu, ale kluczo-we znaczenie mają klikanie i komentarze użytkowników. Sugerują one dominujący sposób myślenia i oceniania, wpływając na podjęcie (lub nie) tematu przez prasę, radio i telewizję72, a tym samym decydując o

upo-69 Zdaniem Z. Leszczyńskiego „Trwałość tabu zależna jest niewątpliwie od stałości czy uporu, z jakim przy nim obstają członkowie danej grupy społecznej. Aktywne przyjęcie jego nakazów, osobiste zaangażowanie w sprawy, których tabu broni, zapewnia jego większą trwałość” [1988: 49].

70 Z. Leszczyński posługuje się formułą „tabu w planie treści” [1988: 28–32]; opis zjawiska dopełnia „tabu w planie wyrażenia”, czyli omijanie wyrazów tabu [1988: 32–37].

71 Tabu odgrywa bowiem bardzo istotną rolę, którą M. Bilewicz określa następująco: „Tabu jest […] spoiwem wspólnoty moralnej. Człowieka, który je narusza, się nie karze, ale przestaje się z nim dyskutować. Współczesne tabu okazuje się całkiem humanitar-nym sposobem obrony podstawowych wartości” [Bilewicz 2010].

72 Sondaż Multi Communications na temat wykorzystywania mediów społecznościowych przez polskich dziennikarzy przeprowadzony w listopadzie 2011 r. wskazuje, że naj-częściej stanowią one inspirację do pracy (58% wskazań) oraz źródło komentarzy i opi-nii (28% wskazań); najchętniej wykorzystywane w tych celach są blogi (30% wskazań), Facebook (20%), Wikipedia (16%) i Youtube (15%), ale zawarte w nich informacje są

wszechnieniu się określonego modelu interpretacyjnego, niekoniecznie sprzyjającego zawężaniu granic tabu73. Rolę inhibitora może pełnić rów-nież sam dziennikarz – przemilczanie w polskich mediach niektórych tematów (głównie o charakterze obyczajowym i kulturowym74) postrze-gane jest bowiem przez środowisko jako wynikające z różnych przyczyn [por. Necel 2012: 165–182], w tym autocenzury etycznej. Już w roku 2000, w ankiecie tygodnika „Polityka” przeprowadzonej w związku z dziesię-cioleciem likwidacji Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Wido-wisk, redaktorzy naczelni najważniejszych mediów na pytanie „Co może być granicą wolności słowa?” odpowiadali m.in.: wolność i dobro innych ludzi; dobro wspólne w różnych dziedzinach; poczucie przyzwoitości; poczucie odpowiedzialności tych, którzy posługują się słowem, ich wie-dza, wrażliwość, kultura, osobista i zawodowa etyka i poczucie tzw. do-brego smaku; widmo procesu sądowego. Najbardziej normatywnie ujął swoją odpowiedź Piotr Aleksandrowicz, ówczesny redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”: „Dziennikarz i redaktor powinien w wątpliwych przy-padkach jeszcze przed drukiem sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy broniąc jednej wartości – wolności słowa, prawa do informacji czy wyra-żania poglądów – nie narusza w sposób drastyczny innej – np. prawa do prywatności czy poszanowania wyznania. Nie każdą wątpliwość należy z definicji rozstrzygać na rzecz wolności słowa, choć dla dziennikarza ona jest szczególnie ważna. W przypadku konfliktu ostatnią instancją

nato-oceniane częściej jako atrakcyjne niż wiarygodne [zob. Raport 2011]. Por. wyniki badań Instytutu Monitorowania Mediów dotyczących opiniotwórczości mediów społeczno-ściowych według kryterium cytowalności w: Facebook 2012.

73 Wydaje się, że istotniejszą rolę w tworzeniu fundamentów takiej zmiany odgrywa kul-tura zwierzeń, rozwijająca się przede wszystkim za sprawą sieci i niewątpliwie przyczy-niająca się do detabuizacji takich tematów, jak: narkotyki, choroby psychiczne i nowo-tworowe, pedofilia, śmierć i cierpienie, operacje plastyczne, seks [zob. Dąbrowska 2008: 178]. Choć dzięki mediom niektóre obszary łatwiej poddają się detabuizacji, to pewne aspekty śmierci, seksu i chorób nadal objęte są zakazem społecznym [zob. Dąbrowska 2008: 181–186]. W 2001 r. dokumentaliści pracujący dla programów Rozmowy w toku, Na

każdy temat i Wybacz mi wskazywali, że ludzie niechętnie przyznają się publicznie do

tego, że nie radzą sobie z dziećmi oraz do bankructw, okradzenia, porwania, nie mają natomiast oporów, by dzielić się szczegółami z dziedziny różnorodnych praktyk seksu-alnych [zob. Niezgoda 2001: 76–77].

74 W ankiecie przeprowadzonej przez redakcję „Polityki” w 2000 r. redaktorzy naczelni wskazywali, że tabu w Polsce są m.in.: zdrowie Jana Pawła II, intymne sfery ludzkiego życia, niektóre aspekty działalności Kościoła katolickiego [zob. Ankieta 2000]. W 2008 r. dziennikarze pytani przez K. Jaroszyńską z miesięcznika branżowego „Press” o tematy tabu w mediach wymienili m.in.: krytyczne wypowiedzi o polskich zrywach wolno-ściowych i Janie Pawle II, choroby oraz życie intymne osób publicznych [zob. Jaroszyń-ska 2008; por. Środa 2011]. Na zwiększającą się obecnie liczbę tematów tabu w mediach zwrócił uwagę również Zarząd Główny SDP w oświadczeniu dotyczącym nieprzyznania antywyróżnienia Hiena Roku 2011 [zob. Hiena 2011; Zaborski 2012: 185–187].

miast powinien być sąd wyważający racje i wartości” [Ankieta 2000: 4]. Praktycznie, wskazując na etyczne dylematy związane z warsztatem za-wodowym, problem przemilczania zobrazowali uczestnicy Poranka Radia

TOK FM 18 maja 2011 roku komentujący omówiony już przypadek

wy-powiedzi G. Brauna o abp. J. Życińskim i jego późniejszych wywiadów. A. Szostkiewicz był zdania, że dziennikarz, mając możliwość rozmowy z kimś, kto dopuścił się wypowiedzi niegodnych i oszczerczych, powi-nien wcześniej zastanowić się, czy jest sens ich powtarzania. Natomiast ze słów R. Kim, która w takiej sytuacji widzi szansę wygłoszenia przepro-sin, można wnioskować, że dziennikarz powinien pełnić niekiedy funk-cję cenzora – wyrażenie skruchy byłoby warunkiem włączenia rozmowy do obiegu medialnego. Prawo dziennikarzy do przemilczenia może być zatem interpretowane jak zobowiązanie do ochrony publicznego morale w oparciu o kryteria niedające się precyzyjnie skodyfikować, wymagające każdorazowo arbitralnych decyzji75, a przede wszystkim indywidualnej dojrzałości etycznej i gotowości do krytycznej autodiagnozy76. Wiążąca się z tym odpowiedzialność skłania do konfrontowania indywidualnych przekonań z wiedzą o postawach społecznie dominujących, co może pro-wadzić do prezentowania w sytuacjach oficjalnych bardziej tradycyjnych zachowań.

Postrzeganie procesów detabuizacyjnych jako rozszerzania granic stosowności wymaga istotnego zastrzeżenia – reguła „to, co nie podle-ga tabu, jest stosowne” w odniesieniu do retoryki nie unieważnia zasa-dy uwzględniania okoliczności poruszania tematu do niedawna objętego zakazem, ani nie pozwala na zbyt daleko posuniętą swobodę formalną [por. Kaczor 2003: 48]. W ten sposób wyraża się potrzeba poszukiwania nowego języka opisu, pozwalającego na stopniowe zaakceptowanie pu-blicznego mówienia o określonych zjawiskach bez efektu językowego szokowania. Dobrą ilustracją takich prób są wspomniane już wypowie-dzi M. Czubaszek związane z ujawnieniem przez nią faktu poddania się aborcjom. Jak słusznie zauważyła Joanna Bator, najwyraźniejsze przekro-czenie tabu przez satyryczkę nie polegało na opowiedzeniu o zdarzeniu sprzed lat, ale na deklaracji, że nigdy nie chciała rodzić dzieci, a jedynym powodem było to, że nie chciała być matką [zob. Bator 2012; por. Wołczyk

75 W przywołanej rozmowie A. Talaga opisał przypadek rezygnacji z przeprowadzenia wywiadu z pobudek etycznych – rozmówcą miał być terrorysta, sprawca śmierci wielu osób.

76 W debacie o etyce dziennikarskiej na łamach „Tygodnika Powszechnego” w 2006 r. K. Kolenda-Zaleska opowiedziała się za sumieniem, które powinno być instancją roz-strzygającą dylematy dziennikarskie, E. Milewicz postulowała nieustanny dialog z sa-mym sobą, zaś G. Gauden zalecał odwoływanie się do elementarnego poczucia przy-zwoitości [zob. Ankieta TP 2006].

2012]. W Polsce taka postawa uznawana jest za niezgodną z bardzo wy-soko cenionymi wartościami, tj. rodziną i rodzicielstwem77, a publiczna dyskusja na temat świadomej rezygnacji z posiadania potomstwa rozwija się słabo, przynosząc więcej kontrowersji niż konstruktywnych propo-zycji. Można przypuszczać, że wiedza o stosunku M. Czubaszek do ma-cierzyństwa stała się głównym powodem jej zaproszenia do programu TVN Uwaga!. Był on nagrywany w restauracji, w której trwał kinderbal, co stworzyło ramę sytuacyjną i zainicjowało rozmowę na temat jej opinii o rodzicielstwie78. Satyryczka wspomniała, że już jako dziecko nie lubiła rówieśników i marzyła o tym, by dorosnąć79, a późniejsza świadomość, iż może zajść w ciążę, budziła w niej zgrozę. Na pytanie dziennikarza, jak planowała ułożyć sobie życie w takiej sytuacji, otwarcie oświadczyła: „W tamtych czasach, na szczęście, wiedziałam, że jeżeli się to

nieszczę-ście okaże [sic!], to ja tę ciążę usunę” [Nigdy 2012]. Uszczegóławiające

py-tanie dziennikarza „Bez żadnych skrupułów?” wywołało zdecydowaną odpowiedź: „Ależ oczywiście. I nawet to zrobiłam dwa razy”. Sygnały pozawerbalne towarzyszące temu zapewnieniu (mimika, ton głosu, gesty, wyraz oczu) pozostawały spójne z jego funkcją – M. Czubaszek potwier-dzała w ten sposób, że jej wcześniejsza opinia o trwałej i silnej niechęci do dzieci jest prawdziwa, a aborcję traktuje jako jej niebudzącą wątpliwości konsekwencję. Dalszy ciąg tej odpowiedzi („Muszę powiedzieć, że […] nigdy z tego powodu [usunięcia ciąży – przyp. M. W.] nie miałam traumy, tylko zawsze mówiłam: Boże, jak to cudownie, że ja to zrobiłam” [Nigdy

77 Podsumowując dane pochodzące z międzynarodowych porównawczych badań euro-pejskich wartości (European Values Study), prowadzonych co dekadę od 1981 r. (w Pol-sce w 1990, 1999 i w 2008 r.), A. Jasińska-Kania zauważa m.in.: „W hierarchii wartości uznawanych za najważniejsze w życiu ludzkim na pierwszym miejscu w Polsce, po-dobnie jak na całym świecie, lokowana jest rodzina. […] Większość Polaków akceptu-je tradycyjny wzór rodziny opartej na stabilnym, długotrwałym związku małżeńskim, w którym bardzo istotne powinno być posiadanie dzieci i szczególnie akcentowana jest macierzyńska rola kobiet, od rodziców oczekuje się poświęcenia się dla dzieci, a od dzie-ci bezwzględnego szacunku dla rodziców. […] Uznawane przez Polaków tradycyjne wzory nie pozwalają [jednak] sprostać pragmatycznym wymogom codzienności. Wy-niki badań z 2008 r. ukazują erozję uznawania tradycyjnych wzorów: […] kobieta nie musi mieć dziecka, by czuć się osobą pełnowartościową (25% w 1990 r., 29% w 1999 r., 44% w 2008 r.” [Jasińska-Kania 2009: 10]. Por. wyniki badań nad normami i wartościami Polaków opublikowane w: Co jest ważne 2010: 4–8.

78 Można założyć, że scenariusz przewidywał postawienie M. Czubaszek w trudnej dla niej sytuacji, co nadawało programowi niezbędną dramaturgię i stwarzało warunki dla sprawdzenia w praktyce prawdziwości deklarowanej przez satyryczkę postawy wobec dzieci; temu celowi podporządkowane były również pytania dziennikarza. Zob. An-drzejczyk 2012.

79 W dalszej części rozmowy M. Czubaszek potwierdziła, że nigdy nie chciała mieć dzieci i że zawsze się jej wydawało, iż jedynym plusem dzieciństwa jest to, że się z niego wyrasta.

2012]) oraz deklarację, że w przypadku ciąży, na przerwanie której byłoby zbyt późno, popełniłaby samobójstwo, również można ocenić jako przeja-wy postaprzeja-wy otwartości i szczerości przekonań, które jednak nie mieszczą się w obszarze powszechnie podzielanych opinii. Zarówno ten, jak i póź-niejsze fragmenty rozmowy sprawiają wrażenie niewymuszonych reakcji na pytania dziennikarza – satyryczka wyraźnie współpracuje, zachowu-jąc się swobodnie i odpowiadazachowu-jąc spontanicznie, bez dłuższych pauz. Tok niektórych jej wypowiedzi bywa niespójny, a składnia wadliwa, co nadaje rozmowie charakter mniej oficjalny, choć nie podważa nadrzędnego wobec dziennikarza statusu M. Czubaszek jako gościa programu telewizyjnego.

W kolejnych wypowiedziach satyryczka stwierdziła m.in., że nie wie-rzy matkom zapewniającym, że są najszczęśliwsze, gdy przez cały czas przebywają z dziećmi, bo jej zdaniem nie można żyć tylko dla dziecka. Py-tanie o odgłosy zabaw dzieci, towarzyszące rozmowie, skwitowała uwa-gą, że nie jest to jej ulubiony dźwięk, wyraźnie okazując, że powstrzymuje się przed użyciem dosadniejszego określenia, z dużymi oporami przyjęła również propozycję zobaczenia trwającego kinderbalu80. W trakcie wizyty na sali zabaw M. Czubaszek nie tylko oceniła, że czuje się w tym miejscu koszmarnie, ale także wyraźnie okazywała to mową ciała.

Postawy, jaką satyryczka zaprezentowała w programie, nie można określić jako prowokacji czy odgrywania zaplanowanej roli. Zgodność ze scenariuszem ograniczyła się do publicznego wygłoszenia przewidy-walnie kontrowersyjnych opinii, a zachowania werbalne i niewerbalne M. Czubaszek wskazywały, że dla satyryczki są one wolną od obłudy artykulacją ugruntowanych przekonań. Jej wypowiedzi zostały niemal pozbawione odniesień do obiegowych sądów i zastrzeżeń ujawniających, że jest ona świadoma łamania tabu czy wygłaszania dyskusyjnych poglą-dów. Jest to znacząca różnica w porównaniu z wystąpieniami w kolejnych programach, w których odnosiła się do reakcji, jakie wzbudziła zaprezen-towana przez nią postawa81.

W początkowej części audycji Alternatywa Tomasza Kwaśniewskie-go82 w Radiu TOK FM M. Czubaszek prowokacyjnie zakomunikowała, że jest osobą, która przyznaje się do wielu rzeczy, także do tego, że lubi palić

80 Stwierdziwszy, że musi się przygotować, satyryczka zaproponowała przerwę na papie-rosa. W jej trakcie opisała dialog, jaki prowadzi z nieletnimi proszącymi ją o poczęstowa-nie papierosem, świadczący o poczęstowa-niechętnym, a nawet lekceważącym stosunku do dzieci. W drodze do sali użyła negatywnie nacechowanego kolokwializmu: „Teraz idziemy te

bachory [oglądać – przyp. M. W.]” [Nigdy 2012].

81 Bardziej szczegółowe uwagi dotyczyć będą jedynie audycji w Radiu TOK FM i Radiu ZET. Analiza programów telewizyjnych nie wniosłaby do rozważań istotnych spostrzeżeń.

82 Tematem audycji było „Jak to jest nie mieć dzieci?”; reakcje T. Kwaśniewskiego wska-zywały, że celem rozmowy z M. Czubaszek było zarówno uzyskanie odpowiedzi na tytułowe pytanie, jak i zrozumienie specyfiki nonkonformistycznego stylu życia.

papierosy i nie lubi dzieci, a nierzucenie papierosów i brak potomstwa uważa za swoje życiowe sukcesy. Podobnie zdecydowanie zareagowała na pytanie „Jak to jest nie mieć dzieci?”, mówiąc: „W moim przypadku – cudownie[83]” [Maria Czubaszek 2012b]. Ta odpowiedź była pierwszym sygnałem zmiany w publicznym mówieniu przez nią o własnej bezdziet-ności – satyryczka zaczęła podkreślać indywidualny punkt widzenia i świadomość odmienności swojego stanowiska od tego, które dominuje w praktyce społecznej. Zarazem jednak nie zrezygnowała z typowych dla niej wypowiedzi świadczących o zdolności do autoironii i zachowania dy-stansu wobec własnych przekonań. Obszernie i już bez sygnałów prowo-kacji wyjaśniła, że nawet w dzieciństwie nie lubiła rówieśników oraz że jej zainteresowanie budzą jedynie „prawdziwi” ludzie, czyli na tyle dorośli, by mogli podejmować decyzje. Funkcję najważniejszego argumentu do-wodzącego, że jej decyzja o rezygnacji z macierzyństwa nie była pochop-na, przypisała bardzo wcześnie ukształtowanemu przekonaniu, że nie chce być „mamusią”, i konsekwencji w powtarzaniu, że nigdy nie będzie miała dziecka.

Audycja w Radiu TOK FM pozwoliła M. Czubaszek rozwinąć te wąt-ki, które dobrze tłumaczą jej motywacje jako osoby zdecydowanej i konse-kwentnej. Niejednokrotnie stanowczo przeczyła sugestiom dziennikarza (np. gdy pytał on o instynkt macierzyński czy lęk przed samotną staro-ścią), ale często podkreślała też, że szanuje odmienne poglądy i nie ocze-kuje, że jej postawa zostanie zaakceptowana przez wszystkich. Wydaje się, że bardziej zależało jej na tym, by pokazać, że nonkonformizm nie powinien wywoływać podejrzeń o nieszczerość i prób wymuszenia zmia-ny zdania84.

Świadomość wygłaszania niepopularnych twierdzeń przejawiała się w kontrastowych zestawieniach, z pomocą których M. Czubaszek opi-sywała niektóre problemy. Akcentowały one obecność wyjątków w po-wszechnej opinii na dany temat, np.: „[…] większość kobiet ma tzw. instynkt macierzyński, który prędzej czy później się odzywa, ale coraz częściej się o tym pisze […] że czasem trzeba czekać na to [pojawienie się miłości matczynej – przyp. M. W.] dosyć długo, a czasem nigdy to nie następuje i jest to najzupełniej normalne” [Maria Czubaszek 2012b].