• Nie Znaleziono Wyników

KRONIKA LITERACKA

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1858, T. 1 (Stron 181-200)

L isty z K rakow a, na p isa ł J. Kremęr. W ilno. T rzy tom y. 1855.

1841 roku wydal p. Kreiner Iszy toin Listów z Krakowa, P rzyjęty od publiczności naszej z piawdziwem uwielbieniem.

Ten rodzaj przyjęcia odbił się w duszy autora, w sposób wła­

ściwy wyższym umysłom, sprawił bowiem wpływ odwrotny.

Zamiast poczucia zachęty do dalszej niezwłocznej pracy na tem polu, pracy któraby mu niosła, po świeżo odebranych, coraz no­

we wawrzyny, autor uczuł jakby z wyrzutem sumienia, że się odosobnił od grona pracujących prawie w zapomnieniu upra- wiaczów ścisłej umiejętności, a wszedł na i tak zbyt szeroko u nas uprawianą niwę literatury nadobnej. Czul oraz potrzebę dźwignienia naprzeciw fałszywej doktryny, wysyssającej z piersi ludzi najświętsze prawdy, umiejętności gruntownej a prawdzi­

wej. Pospieszył więc połączyć się z owem zacnem gronem pracowników z okolicy ścisłej nauki i oddał się pełnej trudu pracy, której owocem były dwa tomy wykładu systematyczne­

go, filozofii. Jakkolwiek omylił się w ocenieniu pierwszej swo­

jej pracy, która jeżeli formą s w o j ą wchodziła w zakres literatu­

ry nadobnej, treścią wszakże c z e r p a ł a w samem ognisku głębo­

kiej wiedzy i nauki; jednak s ą d z i ł , znajdzie orzeźwienie

i ochłodę a zabawę, wracając do dalszego ciągu listów z Krako­

wa i przerobiwszy lszy tom, wydał w 1855 r. dwa dalsze tomy tegoż samego dzieła, obejmujące dzieje artystycznej fantazyi.

W lszym tomie autor podaje ogólny widok na sztukę, jej stnsunek do natury i zmysłów, r o z u m u i uczuć wiary i filozofii, streszcza istotę sztuki i ideału, k r e ś l i rys świata właściwego dla

168 K R O N IK A

sztuki. W 2im przedstawia dzieje artystycznej fantazyi, daje charakter fantazyi z bliższym jej rozbiorem, okazuje stosunek fantazyi do dziejów powszechnych, opowiada dzieje tantazyi historycznych narodów. Omijając lszy toin jako już dawniej zuany, podamy ogólne zarysy treści dwóch następnych, zawie­

rających dzieje artystycznej fantazyi.

Z różnych stosunków ducha do natury wypływają różne epoki fantazyi. W epoce symbolicznej «¿tuki treść tak mało się rozwija, że nie równie więcej wyrażają, same formy przeistoczo­

ne na dzieła piękności. Treść równoważąc się z formą w har­

monii ducha i natury, daje klassyczną epokę sztuki. Nakonieo w romantycznej epoce treść ducha tak jest rozwiniętą, że przesię- ga za formy z natury wzięte i w nich pomieścić się nie może.

Do pierwszej epoki należą Chiny, Indye, Egipt, Assyrya, Babi­

lon i Persya, oraz Mahometańskie ludy. W Chinach człowiek pomieszał się chaotycznie z potęgami przyrody, głuchy na du­

szy, bez Boga w sercu, kwituje się z wiarą mechanicznemi pra­

ktykami, poezya jest tylko łamigłówką, do której potrzeba komentarzów. W Indyacli, pod panowaniem zmysłowej natury nad duchem człowieka, mieszają się dzikim nieładem jestestwa duchowne z materyalnemi, przez fantazyą rozkołysane, zapu­

stną, podobną do sennego marzenia, nieznającą prawideł i ustaw w sztuce, i wydającą jakby z powodu czci dla olbrzymich potęg natury, olbrzymie rozmiary poematów. Syinboliczności szcze­

gólniej jest charakterem Egipt, dlatego tu przedewszystkiem ro*- zwinęła się architektura, człowiek tu ma przeczucie wiekuisto­

ści, ale zamiast jej, uczcił tylko śmierć. W architekturze Egiptu wszystko jest symbolem, nawet pochyłość ścian przypomi­

nająca piramidy, przybytek śmierci. Assyrya, Babilon i Persya wielkiemi sprawami podawały osnowę do dzieł fantazyi, ale sa­

me jej nie miały, nauka bowiem Zoroastra, oparta na abstra- kcyach i pojęciach ogólnych, przeciwna jest wszelkiemu obrazo­

waniu, przez sztuki piękne. Filozofia i religia mahometań- 6kich ludów, przypisując wszystko co się dzieje, chwilowemu dopuszczeniu, lub zwyczajowi przyjętemu w stworzeniu, roz­

tworzyła furtko do państwa czarodziejskich dziwów i fantasty­

cznych widziadeł. Fantazya tu nie może wydać ani dramatu, ani Epopei, ale tylko liryczną poezyą, w której wieszcz wylewa całą swobodę uczuć, nie znając ani więzów, ani prawideł, ale obok tego staje się rozsądkową, prozaiczną, w ogromnych zbiorach przysłów, maxym i scntencyj.

L IT E R A C K A . 169 Za to w Grecyi, w epoce klassycznej sztuki, duch już nie podlega naturze, ale zostaje z nią w harmonii. Ze wszystkich rodzajów sztuki rzeźba jest najwłaściwszą Grecyi i tylko ubocz­

ne promienie fantazyi jej padają na architekturę, malarstwo i poe- zyą. Przeważne znaczenie skulptury było powodem ogromnej wartości pięknej postaci ciała. Postacie poetyczne w poezyi są jakby rzeźbione posągi. W poezyi Greków nie ma rozdwoje­

nia i walki świata zewnętrznego i wewnętrznego, ale umiarko­

wanie uroczyste i spokojne fantazyi. Jonija wypiastowała epos, Doryda zabrzmiała hymnem, Attyka stworzyła dramat.

W

Eschylu i Sofoklesie rozjaśnione nocne tło przeznaczenia, postacie sprawiedliwych karzących bogów, ale w Eurypidesie już uczucie osobiste i sztuczne powikłanie bajki. Duch dziejów wszechobecny wywołał walkę żywiołów Grecyi, i przez rozdwo­

jenie które tchnęła już w filozofii Sokratesa, a które Sofokles przedstawił w Antygonie, sprawił nawrót człowieka ku sobie.

Rzym miał tylko jednę ideę, której cały żywot poświęcił:

wielkość R o m y , państwa. Lud u r ó s ł w jurystę, żołnierza; fantazya dławi utylitarność i p r o z a . Allegorya jest arcydziełem jego iantazyi, dydaktyczna poezya ulubionym rodzajem. Wszakże nad wszelkie sztuki ukochali Rzymianie architekturę, b o ona je­

dynie unaocznić mogła materyalne bogactwo i potęgę Rzymu.

Gdy wszech-ludy odstały od wiary w prawdziwego Boga, lud hebrajski sam jeden zachował ją i odezwało się w nim uczu­

cie liryczne niewypowiedzianej głębi, wylewające się w hymnach, odach i psalmach, które jak kadzidło ofiarne wznoszą się ku nie­

bu, otaczając tron Boży. Pieśni te liryczne wyrażone są w obra­

zach plastycznych, wypływających z natury języka, ktorego każdy wyraz był obrazem. Ta liryczność dosięgła najwyższego stopnia zalet Dawida i Salomona, a muzyka równorodna siostra, nastroiła je do melodyj i harmonij swoicb.

W dziejach n o w o ż y t n y c h i u ludów ohrześcianskich myśl człowieka cofnęła promienie swoje z zewnętrznego świata i ze­

brała się sama w sobie, we własnej zewnętrznej nieskończonej istocie człowieka. Tu ludzkość jest morzem punktów świecą­

cych, a każdy człowiek jest taką iskrą, odrębną jednostką, co w siebie patrzy. Ale duch cofnięty w siebie, doznaje tęsknoty do nieba, czuje sprzeczność w sobie- Sztuka nie wystarcza no- wśj epoce; bo co zewnętrzne i ciekawe nie zdoła być wyrazem wiekuistości. Gdy duchowa strona przerwała rzeczywistą i zer­

wana między niemi harmonia, potęgi natury upomniały się

T om I . S t j c i e i 1858. 9 9

1 7 0 K R O N IK A

0 swoje prawa, gdy społeczność nie była uorgani z o waną, prze­

rzuciły ją z idealności nadgwiazdnéj w grubą zmysłowość.

Fantastyczność awanturnicza, śmiałe inęztwo, honor i miłość ide­

alna, składały życie romantycznego świata, i osnowę dla fanta- zyi artystycznej, która z drugiej strony zapełniła przyrodę roja­

mi jestestw nadprzyrodzonych. W budowlach gotyckich rozje- dnostkowanie i sprzeczność, w muzyce lekceważenie prawideł.

W X V I wieku spostrzega się roztworzenie oczu człowieka na świat. Duch i natura poznały się, sprzeczność rozdzierająca duszę ułagadza się. Główną cechą nowożytnej sztuki jest ide- alność klassyczua połączona z głębią uczuć chrześciańskiego świata. Zestrojenie natury i rzeczywistości z tęsknotą zaświa- tną, rzewność pełnej słodyczy i wdzięku i piękności niebiań­

skiej z indywidualnością pełną siły i potęgi. Ale nie zawsze ona sprostała temu zadaniu i często każdy z tych pierwiastków odrębnie i samopas się rozwinął, wydając albo fałszywą ideal- ność, albo sztuczną klassyczność, lub bezpłodną mechaniczność.

Ogólne usposobienie każdego narodu odbiło się w jego familii artystycznej. Bakona filozofia zapowiada cechę angielskiej tantazyi, tak jędrnej i ujmującej z gruntu rzeczywistości. Mi­

stycyzm Bochinego jest wysłaunikiem liryki niemieckiej, duch Kolumba odpowiada południowej fantazyi. Dekart z myśli wy­

wiódł istnienie i rzucił kamień węgielny nowożytnej filozofii.

Machiawel pojął moce działające w dziejach. W X V I wieku fantazya powszechna straciła jednolitą moc, pozrywała struny, w sobie mącąc się i bałamucąc. Z tego względu przestała być zdrojem dla fantazyi artystycznej. Dlatego architektura w tym braku rodzinnego pierwiastku udaje się do tworów klassycznych 1 stwarza renaissanoe, Leonardo de Vinci, Rafaël, Palestryna, Tasso, Ariost i Kamoens, a u nas Kochanowski wyobrażają fantazyą artystyczną XVIgo stulecia, jednoczącą ducha i naturę, zostającą w harmonii, świat zewnętrzny i wewnętrzny, nawraca­

jącą niejako romantyczność ku klassyczności.

Z żalem rozstajemy się z osnową tego dzieła, o tyle głę­

boką ile piękną, o tyle uczoną ile wdzięczną, poetyczną i filozo­

ficzną zarazem, roztaczającą w treści istotę i rozwój ideału, a w formie swojej odzianą vv estetyczną, idealną szatę. Czuje­

my żeśmy przytoczeniem treści przekroczyli granice nakreślone dla sprawozdania, a jednak zaledwie zdołaliśmy przedstawić ko­

ściotrup jéj nagi bez wdzięcznych konturów, zachwycającego słowa, bez ożywiającego go tchnienia wyższych, niebiańskich

L IT E R A C K A . 171 światów, bez gloryi wzniosłego zamyślenia na czole, bez wyrazu głębokiego i patrzącego w oblicze prawdy, uczucia w oku. Sztu­

ki piękne w idei twórczej i w jćj utworach, skupiają jakby w ognisku myśli i fantazyą, ducha i natchnienie, naturę i głębo­

kie zbadanie tajemuic przyrody, a z tego ogniska wystrzelają promieniami twórczości, stanowiącemi odrębne rodzaje sztuki.

P. Kremer w listach swoich chociaż co do treści ograniczył się na zamknięciu się w granicach znakomitszych systematów este­

tyki, wszakże zamienił ją na własną krew, rozwija je własną myślą, zdobi swoją fantazyą, zatapia w głębiach swego myślą­

cego ducha, a wspiera rozległą znajomością nauk przyrodzo­

nych, oraz dziejów człowieka i artystycznej jego.fantazyi.

Traktując o sztuce uwidomił on w słowie swem i stylu rożne jej rodzaje. W uporządkowaniu, jakby w symbolice my­

śli obiicie nagromadzonych materyałów, w układzie ich pełnym prostoty i harmonii w całości, w architektonicznej oprawie ich w rozjednostkowane świątniczki uczuć i marzeń, wspomnień wrażeń, buduje architekturę symboliczną klassyczną i romanty­

czną. W uwidomieniu istoty ideału, w warunkach kompozycyi, w wykonaniu plastycznem stosunku sztuki do natury i uczuć, do wiary i filozofii, w rozwoju uwydatniającym treść i dzielną w formach wypełniających wszystkie wymiary zewnętrzności, w stylu jasnym równoważącym potęgę myśli z polotem fanta­

zyi, prąd uczuć z h a r t e m i powagą słowa, daje dzieło godne rzeź­

by. W zachowaniu śród roztrząsających różnych kierunków, twórczości, artystycznej perspektywy na wiekuistą prawdę, w malowniczem przedstawieniu krajobrazów pod których wra­

żeniem snują mu się myśli o sztuce, w rozlaniu na całość swego obrazu sztuki, światła ducha i cieniów rzeczywistości, w złudze­

niu czytelnika czarami słowa, porywającego od przybytku sztu­

ki do nieba prawdy i wiary, autor jest malarzem. Gdy dalej po­

trącając o wszystkie struny naszej duszy tonami swojego słowa zlewa melodyą nieskończoną co płynie przez światy od wieków w dziejach fantazyi, w harmonią chrześciańskiego ducha; gdy zestraja wszystkie tony ludów, wszystkie melodye wieków, całą harmonią bytu człowieka w akkordzie ducha, w kontrapunkcie wiekuistej prawdy, śpiewa muzyką, ferod tćj czarującej piel­

grzymki po dziedzinie fantazyi, gdy od rozmaitego upostaciowa­

nia sztuki sięga w jej istotę i kształt ideału, a patrząc w nie­

skończoność i wiekuistość ducha wzuosi myśl i serce na

nie-172 KRO M KA

biańskic wyżyny prawdy, kędy przebywa gieniusz poezyi i źró­

dło czystych natchnień, autor wieszczy poezyą.

Rozwijając myśli o istocie sztuki, jej warunkach i stosun­

kach, oraz kreśląc dzieje fantazyi, autor potrąca piórem ledwie nie o wszystkie formy twórczości na polu literatury, posługując się to perską pieśnią o miłości słowika dla róży, to tym tak g łę ­ bokiego znaczenia pełnym mytem Amora i Psychy, malującym stosunek zmysłów do ideału; tu rozrzucając charakter fantazyi każdego ludu opowiada legendę o Bożennie, lub powieść o W ła­

dysławie Gniewkowyin, tam przytacza Machabaratę i Szachna- mę, dalej rozbiera Antygonę, lub Romeo i Julią. Dla więcej wydatnego skreślenia charakteru fantazyi każdego ludu, ideę przewodniczącą jego twórczości rozwija w przedstępnym obra­

zie, umieszczonym na czele każdego listu. Przy wstępie do dziejów fantazyi Indyów opowiada o dziecięctwie lubiącem się bawić baśniami. W Egipcie rozwodzi się nad śmiercią, gdy Grecya daje mu wątek do porównania jej z wiekiem młodości, której wdzięk i urok maluje. Do Rzymu przystępuje po dłu­

gim spacerze po rynku krakowskim, przy świetle księżyca, gdy za powrotem do domu ujrzał jak mu to samo światło księżyca rozświecało w kącie jego gabinetu, przez pryzmat zapewne wy­

obraźni, forum Romanum. Tyle ma tu związku rynek krako­

wski z Rzymem, ile i księżyc i jego światło z forum Romanum.

Gra tu autor w allegoryą, bo też allegorya jest główną cechą i rodzajem twórczości artystycznej Rzymu. Gdzieindziej za­

palająca się na mglistóm dotąd niebie łuna, rozświecająca w oczach autora stojącego na szczytach Wawelu posępny k ra ­ jobraz, przedstawia mu wpływ sztuki i ideału na rzeczywistość.

Tak tu wrażenia z własnego życia autora wzięte i dzieje wewnętrznego żywota w duszy pozostałe, a w żywem wspo­

mnieniu odbite, zlewają się z myślami o ludzkości, o dziejach przeszłości świata, o sztuce. Tak tu nauka idzie w zawody z uczuciem, ścisła wiedza splata się z wyobraźnią, a fantazya po­

wszechna i artystyczna ludów i talentów spływa z fantazyą au­

tora w jeden dźwięk uroczy, iż rzec można, że dzieło to jest szczytnym utworem fantazyi o fantazyi, sztuki o sztuce, poezyi o poezyi, myśli o ideale sztuki, utworze estetycznym o estetyce.

Autor wziął się do tej pracy dla wytchnienia i zabawy po mo­

zolnych, twardych trudach około wykładu systematycznego filo­

zofii. A jeżeli prawdę powiedział Szyller: „że łatwo poznać czem kto jest, z tego czem się bawi’', niepodobna nie podziwiać

LITERACKA. 173 w p. Kremerzc umysłu wyższej siły i potęgi, rozległej wiedzy i dzielności myślenia, kiedy bawiąc się i darząc nas igraszką swojego wytchnienia, wzbogaca nasz umysł, podnosi i uskrzy­

dla wyobraźnią, odradza ducha, odświeża myśli, a dla literatury daje dzieło pomnikowe. Należy mu się więc cześć prawdziwa od nas, a wdzięczność od piśmiennictwa naszego.

Ale taka konieczność rzeczy ludzkich, że muszą mieć swo­

ją odwrotną, ujemną stronę. J a k skończoność bytu człowieka naprowadza na myśl o wieczności, jak idea wiekuistości znowu roztwiera i rozjaśnia łono wszechrzeczy, jak sam pełniejszy ro­

zwój idei i jej postęp wymagają rozbicia się jej na odwrotności;

tak z drugiej strony przedmiotowa doskonałość dzieł ludzkich gdy się nawet przeistacza w naszą krew, zamienia w nasze wła­

sne uczucia i myśli; musi zabrzmieć chwilą poczęcia, ozwać się pierwiastkiem myśli, która jćj dała życie. A ta myśl, ile skoń­

czona, względna, zamyka się w danych granicach pojęć cza­

su i wieku.

Ztąd czytelnik nawet bezwarunkowie wierzący i wielbiący, im się więcej wczytuje w dzieło, im bardziej pragnie przywła­

szczyć sobie myśli autora, tem więcej usiłuje je pogodzić z my­

ślami, jakie piastuje we własnym umyśle, a proces takiego go­

dzenia, musi wywołać rozbiór. Przytem dzieło, będące owo­

cem nauki, zamyka się ściśle w granicach powszechnie przez naukę przyjętych pojęć, teoryj i wywodów; nie bacząc, że duch przyszłości tchnie w umysły czasu obecnego zarania nowych idei i pojęć. Gdy w tych warunkach rozważamy Listy z K ra­

kowa p. Kremera, musimy zadać sobie pytanie. 1) Czy autor w zasadach i wywodach swoich o sztuce wyczerpał jej treść i uczynił zadość jej istocie. 2) Czy w podziale epok, zarysie fantazyi zgadza się on z ogólnem filozoficznem swojein stanowi­

skiem, skreślonem w Wykładzie systematycznym filozofii t. I, i II, a tem samem, z sobą samym i piawdą dziejową sztuki. Za­

cznijmy od tego ostatniego względu, zanim z kolei nie przej­

dziemy do ogólnych poglądow na sztukę.

* *

* *

J a k w wykładzie systematycznym Filozofii, tak i w L i­

stach z Krakowa p. Kremer oparł się na stanowisku przedmio.

towego idealizmu Hegla, podług którego Bog będący li ideą bezwględną, tkwiącą panteistycznie w rzeczywistości przedmio­

towej, świeci prawdą w umiejętności i filozofii, a pięknem z dzieł

1 7 4 KRONIKA

sztuki przegląda. Taka bezosobowa idea nie może być w in­

nym stosunku do człowieka, jak w stosunku naturalnego zwią­

zku, między nią a prawdami w duchu człowieka od wieków bez jego wiedzy złożonemi, czy jako idee Platońskie, czy jako dzie­

ci Sokratesa, idee Malebrancha lub monady Lejbnitza, lub nako- niec jako światło udzielające się ludzkości w postępie. P. Kre- mer przeprowadził idee bezwzględną Hegla w osobowość i ob­

darzył ją attrybutami chrześ.ciańskiego dogmatu. Jednak ta osobowość jedynego w Trójcy Śtej Boga, jest darem objawie­

nia. Objawienie bezpośrednie udzielonem było ludzkości w chwili stworzenia jej, gdy Adam dźwignął błagalną a ocięża­

łą rękę ku Ojcu, której Pan dotknął się palcem, iskra wiekui­

stości i nieskończonej prawdy wstąpiła w praojca rodu ludzkie­

go, a przez wszystkie wieki udziela się jej za pośrednictwem zstąpienia ducha boskiego ua człowieka, ducha odkrywającego mu wszelkie prawdy człowieczeństwa. Ten rodzaj objawienia, jest dziełem samego stworzenia i idzie niejako w porządku na­

tury. Pochodząc od Boga w tchnieniu ducha w człowieka po­

wraca do tego źródła nieskończoności na promieniu tęsknoty skończonego ducha do wiekuistości, w postaci natchnienia.

Natchnienie jest tym nadzwyczajnym stanem ducha, jak mówi Libelt, co silą twórczą fantazyi wywołuje i ogniem niebieskim rozpala. Ale oprócz tego porządku natury, jest jeszcze porzą­

dek łaski, którego zaprzeczyć nie można bez zaprzeczenia istno- ści Boga i mądrości Jego nieustających rządów. W tym po­

rządku łaski, Stwórca nie mógł w swein miłosierdziu nawet po opuszczeniu raju przez człowieka, puścić go na drogę żywota ciernistą, nieuposażywszy go objawieniem prawdy wiekuistej.

Pierwiastkowe to objawienie przechowywało się u pierwszych ludzi w całej czystości, jaśniało nad kolebką ludów w całej świetności, gdy dopiero później w rozosobnieniu ludów, ciemno­

ści błędu je ogarnęły. I rzeczywiście w całej starożytności za­

cząwszy od Chin i Konfucyusza aż do Rzymu i Cycerona, prze­

chowuje się w ustach mędrców uwielbienie dla tradycyjnej prawdy religijnej, którą praojcowie otrzymali od Boga, która czystą jest w nas, a którą zastąpiły innowacye filozoficzne i racyonalizm, wyradzając ją w przesądy i błędy. «Wielka, smutna i piękna jest nauka, którą mędrcy nam podali«, mówi Konfucyusz. Plato mówi: «dawnym mężom wierzyć w tem należy, gdyż pochodząc od bogów, jak mówią, najlepiej

L IT E R A C K A . 1 7 5

znali stvych rodziców, a niepodobna jest niewierzyć synom bo­

żym (1).« Cycero zaś «ot profecto ita est, ut id habendum sit antiquissimum et I)eo proxinuim, quod sit opptimum», a w in- nćm miejscu: »Jam situs, familiae, patrumque servare id est quoniam antiquitas proxime accedit ad déos, a diis quasi tradi- tam religionem tueri (2):<¡ I rzeczywiście, wiedza o rzeczach nadprzyrodzonych o Bogu, nie mogła przyjść inaczej w posiada­

nie człowieka, jak drogą nadprzyrodzoną, Postęp i doświad­

czenie, prawowite w sferze nauk przyrodzonych nie mogły stworzyć pojęć o rzeczach, które ani postępowi, ani doświad­

czeniu nie ulegały. Przytóm myśl o wiekuistości i nieskończo­

ności jak każda myśl, musiała być poprzedzoną przez słowo, gdyż żeby myśleć, potrzeba pierwej nazwać rzeczy po imieniu, władać mową, a temi darami obdarzył Bóg człowieka, darząc go słowem. Ztąd wysokie znaczenie słowa w starożytności:

fatum

greckie pochodzi od

fari,

mówić. Przytćm u wszystkich prawie ludów religia naturaí na w całej swojej czystości poprze­

dzała bałwochwalstwo, co dowodzi, że była objawioną ludzkości;

gdyż żeby była owocem badań i wynalazków człowieka, rozwi­

nęłaby się najpóźniej, a przynajmniej poszłaby w parze z po­

stępem umysłu ludzkiego.

Nakoniec całę swoję wiedzę czerpie człowiek na łonie społeczeństwa, które dlatego samego nie mogąc prawdy, jakie posiada otrzymywać od człowieka -pojedyńczego, musiało je pierwiastkowie posiąść drogą objawienia od Boga (3). Jakoż Bóg przyobiecując przysłać Syna swojego,« odkupiciela świata, tćm samem ponowił dar pierwiastkowego objawienia i utwierdził byt porządku łaski.

Tak więc równie z dogmatu chrześciańskiego, jak z dzie­

jów myśli ludzkości i z samej natury rzeczy, wypada zasada objawienia. P. Kremer acz ją przyjmuje, jako bezpośrednio udzieloną praojcu rodu ludzkiego i pośrednio zesłaną ludowi izrelskiemu, ale tylko jako okoliczność dziejową, a nie zasa­

dę, którąby za stanowisko i podstawę do rozwoju dziejów obrać należało. Ztąd z braku zasady przenikającej wszystkie epoki, i górującej nad wszystkiomi zwiotaini dziejowemi,

dę, którąby za stanowisko i podstawę do rozwoju dziejów obrać należało. Ztąd z braku zasady przenikającej wszystkie epoki, i górującej nad wszystkiomi zwiotaini dziejowemi,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1858, T. 1 (Stron 181-200)

Powiązane dokumenty