• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1858, T. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1858, T. 1"

Copied!
758
0
0

Pełen tekst

(1)

3 ^ 3 l S 3

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA.

1 § 5 §. 7 A

NOWA SERYA.

S T Y C Z E Ń . Z E S Z Y T X I I I .

W A R S Z A W A .

W D R U K A R N I G A Z E T Y C O D Z I E N N E J

prey ulicy Daiulowiczowskiej N° 617, w dawnźj Bibliotece Zyły^duch.

* i <(.u 1 8 5 8 .

(2)

OGÓLNEGO ZBIORU ZESZYT CCV.

(3)

w orn vi mmi.

(4)

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA.

P IS M O P O Ś W IĘ C O N E

NAUKOM, SZTUKOM I PRZEMYSŁOWI.

<| tvnw nV ) sitmłirrto» w niu*)ioł*( «rai JnriTitw x .inw rpJm b onloW

1858

u i < p . t n | i ii i i h i i j . i i i c i n w u . l i n b ^ w i f f . K l a i n b u i n ( C S ) T l j t i n b . t w a i n n / /

MOWn A 'J(I a h , •

■ i i l i i w R l e i n r . t i t

NOWA SERYA. 25W

^2 /

Tom pierwszy. /

w a r s z a w a

.

W DRUKARNI GAZETY CODZIENNEJ,

przy ulicy Daniłowiczowultićj Nr. 617, w dawnej Bibliotec» Załuskich.

(5)

A a a T o u a i a

AH8WAS8flAW

9Mooąrwfeoq o m b u

.¡WO.Ifi/MaSHH I MOJiUTS« .M 02U A H

W oln o drukow ać, z warunkiem złożen ia w K om itecie C enzury, po ydrukow aniu, prawem przepisanej lic?by egzem plarzy.

W arszaw a, dnia 17 ( 2 9 ) grudnia 1 8 5 7 r.

Cenzor , R A D C A DWORTJ

I t a n i d a w i k i .

J f M t

A W OM

m o l '

A W A S 8 H A W

^UKyiaisooo ythsao lwiAJwiia w

(6)

O D R E D A K C Y I .

Pismo poznańskie Przyroda i 'przemysł, ze szla- chetnemi chęciami na obu polach przez siebie za godło przyjętych, pracujące, w numerze 34 z ro­

ku 1857 zamieściło gorącą odezwę do redakcyi Biblioteki Warszawskiej, o zajęcie się zbliżeniem i »jednoczeniem słownictwa chemicznego polskie­

go, dotąd przez różnych pisarzy i wykładają­

cych tę naukę, rozmaicie używanego lub przera­

bianego. Wezwanie to, w nader zaszczytnych dla redakcyi Biblioteki wyrazach podane, mo­

głoby samo stać się dla niej silną pobudką do usiłowań w doprowadzeniu do skutku ważnego dla nauki zadania, chociażby nie była powodo-

a

(7)

II

wana własnćm

p rześw ia d czen iem

o

p o trzeb ie

i po­

żytku ustalenia słownictwa chemicznego. Prze­

świadczenie to już oddawna redakcyą kieruje, i jeszcze przed pięcią laty, zamierzywszy posłu­

żyć za pośrednika, dla wspólnego porozumienia się chemików naszych, przyłożyła czynnie rękę do dzieła tego, starając się podać ułatwienia w jej mocy będące, i stać się ogniskiem głównem, za którego pomocą, uczeni polscy mogliby przyjść do jedności coraz więcej pożądanej. Trudności na tej drodze napotkane, odezwa Przyrody i prze­

mysłu bardzo trafnie odgadła, przywodząc: że w ujednostajnieniu słownictwa chemicznego, „z je­

dnej strony występuje zamiłowanie mowy rodzin­

nej, dążące do wyrobienia słownictwa jak naj­

bardziej odpowiedniego duchowi języka i wyma­

ganiom nauki; z drugićj strony chęć odznaczenia się... co jest dążnością dla nauki zgubną“. Re- dakcya Biblioteki mogłaby jeszcze z nabytego doświadczenia dodać: że miłość własna żle zrozu-

i %

miana, niemałe zajmuje miejsce w oddalaniu wzajemnóm, zdań ludzi badaniom łub zastosowa­

niom nauki poświęconych. Jednak błędem by­

łoby mniemać, tak jak wielu osobom powierzcho­

wnie rzeczy sądzącym zdawać się może, że tru­

dność dojścia do zgody co do słownictwa między chemikami polskiemi, l©^y wyłącznie w uprze­

dzeniach, lub bezzasadnym uporze pewnej ich

liczby. Jeiżeli gdzie, to w zadaniach naukowych,

a mianowicie w naukach przyrodzonych, wywo-

(8)

ni łujących spostrzeżenia pojedynczych badaczy, zdanie osobiste jest poszanowania godne i pomi­

jane być iiie możet Wszakże nauka i kraj mają prawo żądać, aby każde zdanie takie było uspra­

wiedliwieniem poparte i przed nieomylny areopag ogółu ludzi naukowych stawione. Kto tej pró- by wyrzeka się, opuszcza pole bez sławy; wcho­

dzi w rzęd najszkodliwszych w społeczeństwie naukowem ludzi bez zdania, obojętnych na po­

stęp nauki, a tylko w kółku swojego widzenia rzeczy zacieśniających się. Prawdziwy więc mi­

łośnik nauki po tein się poznaje, że dobro ogólne postępu, nad własne przenosi zdanie.

Już pierwsze usiłowania redakcyi Biblioteki Warszawskiej bez owocu nie pozostały, bo skut­

kiem licznych i sumiennych narad za jćj pośre­

dnictwem odbytych, był ogłoszony w r. 1853 Projekt do słownictwa chemicznego, podany przez mężów znanych z głębokiej nauki i ważnych w kraju zasług. Ze jednak do dzieła tego nie przystąpili wszyscy chemii oddający się , któ­

rzy do wspólnych narad wzywani byli, redakcya Biblioteki nie poczytywała jeszcze zamierzonego sobie celu za osiągnięty, i postanowiła stanowcze jego urzeczywistnienie zostawić dalszemu wyro­

bieniu, przez stopniowe uznanie dokonanej pracy, w świecie nauki krajowej. Od tego «zasu sło­

wnictwo chemiczne znakomitemu już poddane

zostało doświadczeniu: nietylko projekt z r. 1853

wszedł w użycie w wielu pismach, ale nadto po­

(9)

dane zostały do wiadomości publicznej i sądowi naukowemu przedstawione nowe w tej mierze prace w Krakowie, Poznaniu i Wilnie. Sądzi więc redakcja Biblioteki, że nadszedł już czas, w któ­

rym z tych wszystkich usiłowań, ostateczny wy­

padek będzie m ógł być wyprowadzony, i zamie­

rzyła na nowo przedsięwziąć starania, ażeby jej pośrednictwo w tej mierze użytecznem się stało.

Jednak zobowiązanie redakcyi nie może iść poza granice jej możności, a przedstawiając się jako pośredniczka dla ludzi naukowych dobrćj woli.

dbałych o postęp chemii i języka naukowego w kraju, redakcya gotowa jest im udzielić wszel­

kie ułatwienia w jej mocy będące, i szczęśliwą się ujrzy, jeżeli w skutku, tych nowych jej zachę­

ceń, zdoła otworzyć karty swoje dla słownictwa chemicznego, na wspólnej zgodzie miejscowych chemików opartego.

Jeżeli ten pożądany cel osiągnięty będzie, redakcya z przekonaniem, że działa dla dobra ogółu, chętnie zobowiąże się nie przyjmować do pisma swego prac z innćm słownictwem chemi- cznem jak to, które ustanowione zostanie, i do­

łoży wszelkiego starania, aby i inne pisma na tę samą drogę w eszły, względem czego ze strony Przyrody i 'przemysłu już wyraźne ma oświadcze­

nie, a z wielu innych miejsc zapewnione przy­

zwolenie.

IV

(10)

Do Redakcyi Biblioteki Warszawskiej.

Do bogactw języka polskiego należy wielka w nim ilość wyrazów blizko-znacznych czyli syno­

nimów, których dokładne oznaczenie, a odcieni onych rozróżnienie, wielce byłoby pożądane.

Na ten koniec upraszam redakcyą Biblioteki Warszawskiej, ażeby ogłosiła od siebie nagrodę za najlepszy słownik ogólny wyrazów blizko-zna­

cznych języka polskiego. Ofiaruję potemu złp.

4,000, które wypłacić obowiązuję się za pośre­

dnictwem redakcyi i na jej zawezwanie, zostawia­

jąc pisarzowi wszelkie dalsze z wydania swego

dzieła korzyści.

(11)

VI

Czas do wykończenia takowego dzieła i zło­

żenia go pod sąd redakcyi, oznaczyć wypada, jak mniemam, na lat trzy, jeżeli nie więcej, ażeby praca mogła być dostatecznie wytrawiona, dokła­

dna, a przeto w zupełności celowi odpowiednia.

Słownik rzeczony obejmować powinien wszy­

stkie języka polskiego wyrazy blizko-znaczne, bez żadnego pominięcia czyli wypuszczenia, ści­

śle wykazując ich właściwe znaczenie, związki i różnice.

Podejmującemu pracę takową, nieodzownern będzie obznajomienie się bliższe z celniejszemi tego rodzaju około języków obcych dokonanemi już dziełami; z ich rozpoznania ułoży sobie stałe zasady do przedsięwziętej pracy własnej. Wska­

zują się tu przeto z dzieł owych co znamienitsze.

Dla języka greckiego, Amnonius; dla łacińskiego, Gardin Dumesnil; dla francuzkiego, V Abbé Roubaad, Beauzée, Diderot, d‘ Alembert, Duclos, Dumarsais, F. Guizot; dla niemieckiego, Joh. Chris. Gottsclied, S. J. E. Stosch, «7, A. Eh er kard, J. G. E. Maass, Fr. Delbrueck, J. F. John, Joh. Fr. Heyncitz.

W Warsr.awio, d- 15 grudnia 1857 r.

E d. Rastawiecki.

(12)

Ogłaszając w piśmie naszem odezwę pana Edwarda Rastawieckiego, oceniamy należycie jej wartość i szlachetne pobudki. Redakcya ma za­

szczyt zawiadomić, iż czas do nadesłania prac tego rodzaju ostatecznie oznacza do 1 stycznia 1861 r. Rękopisma mają być nadsyłane opie­

czętowane, właściwem godłem opatrzone, a od­

dzielnie z tćrnże godłem imię i nazwisko, oraz miejsce zamieszkania autora: pod adressem: „Do Redakcyi Biblioteki Warszawskiej“. Po ocenie­

niu nadesłanego słownika synonimów polskich przez właściwych sędziów, i uznaniu jego warto­

ści, nagrodę ofiarowaną złp. 4,000 natychmiast autor otrzyma, wraz ze swym rękopismem, aże­

by przez ogłoszenie drukiem, dalsze korzyści

z wydania swej pracy otrzymał.

(13)

ZACZATKI PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO.

P U ZE Z

D o m in ika S z u k a .

A y ją c e dziś p o k o len ie je s t s p a d k o b ie rc ą b o g atej p u śc iz n y m yślow ej, k tó re j całość stan o w i p n n k t w yjścia do p rz y ­ szłego u d o sk onalen ia. Z ajm u jące w ięc je s t p y ta n ie : na jak ió j p o d sta w ie , na jakiej d ro d ze ro zw ijało się p iśm ien ­ n ictw o nasze i zdob y ło w e w szelkich g a łęziach w iedzy i sm aku znakom ite sk a rb y ; jak ie są śro d k i w łaściw sze, k ró ts z e i pew niejsze w o sią g n ię ciu w ię k sz y c h jesz c ze ko rzyści.

P iśm ie n n ic tw o po lsk ie, ja k o część sk ład o w a p o w sze­

ch nej lite r a tu r y , ulegało ty m że sam ym p raw o m p o s tę p u . • R az p rz e w o d n ic z ą c ośw iacie ogólnćj, d ru g i ra z id ą c za jć j ru c h e m , w y ro b iło sobie w y so k ie sta n o w isk o we w sp ó l­

n y ch umiłowaniach ludów . J a k każde in n e w yszed łszy z dzikiej c ie m n o ty , pow oli, p rzez setk i lat, w śród n ajn ie- p rzy ja ź niej szy ch p rze sz k ó d p o stę p o w a ło do p o ż ą d an y c h ulepszeń. W zn aczn y ch bow iem ty lk o o d s tę p a c h zdo­

byw ało ja k ą p raw d ę, czystsze u czu cie, p ra k ty c z n e n a rz ę ­ dzie, lub sp ra w ie d liw o ść b ra te rsk ą ; często stało n ie p o ru - szone, p ó k i nie zaczęło znow u o d k ry w a ć , trafiw szy na p r ą d p rzy jazn y , n o w y c h praw d i sto su n k ó w . T y m c z a ­ sem w ady p rz e sta rz a łe c ią g n ę ły się p rzez n a stę p n e stu le­

cia, bo zasady głęb sze i p ło d niejsze w od m iany nie p rzy j­

m ow ały się na g ru n c ie ogółu n ie u p ra w n y m , a n a w e t i w e p o k a c h n ajo św ie c eń sz y c h niezaw sze b y ły b e z p ie ­ czne. Z n o w u w ięc złudzenie co do p o w sz e c h n eg o p o -

Tom I. S ty cz eń 1858. 1

(14)

s tę p a lu d zk o ści, zn o w u zasm ucający zaw ód. W oddali ty lk o w idzieć m ożna, ja k na p o d w a lin a c h w yrozum ow a- ny cli w zniesie się k ied y ś o k azały b u d y n e k u d o sk o n alo ­ n ej m yśli. C ały zatem p rz e b ie g p o w o d zeń, zaw odów i n a d z ie i w o siąg n ięciu p o ż ą d a n e g o u sp o łe c z n ie n ia i ośw iaty sk ład ać w in ien w y b itn y ob raz p iśm ien n ictw a k ra jo w e g o , o p a rty nie na b ib lio g raficzn y ch , najczęściej p rz e s ta rz a ły c h zd a n ia c h , ale na w łaściw y ch ź ró d e ł ro z ­ b io rz e i p o g ląd zie p isz ą c y c h n a su ro w y m a te ry a ł. P e - ry ó d p ie r w s z y , d o c h o d z ą c y do sejm u rad o m sk ieg o , 1504 r ., je s t w ido czn ie n ajub o ższy m w o sn ow ę, ale nie p o zb aw io n y m zajęcia. W y s tę p u ją tu ty lk o d u c h o w n i i ziem ian ie, p o sia d a c ze w y łą c zn i niew ielkiej w iedzy, są n a w e t ludzie w y ją tk o w i w ielce znakom ici; p o z o sta ła je ­ d nak część n a ro d u w y staw ia ob raz o d rętw ie n ia , zdzicza- ło ści i u bóstw a.

S ta n nieruchom y.

L u d p rzez ty sią c e la t o d d a n y czci b ó stw ro ln i­

czych nag le się sp o tk a ł tw a rz w tw a rz w X ty m w iek u ery zw yczajnej z re lig ią m ającą z u p e łn ie o d m ienne cele, p r z e ­ p o w ia d a ją c ą ró w n o ść p rz y ro d z o n ą w obliczu teg o , k tó ry

deszcz spuszcza ró w n ie n a zły ch ja k d o b ry c h . L ei, P o - .św ist, M arzanna, D z ie w a n n a u s tą p ić m iejsce m iały praio- dzie, która lu d zi unjm obudza. A le d u ch o w ień stw o tej cie­

m nej e p o k i, dalekie jeszcze b y ło od zro zu m ien ia zasad g ło sz o n y c h przez J e z u s a N az a re ń sk ieg o na ziem i izrael­

skiej. Sam ej sto licy rzym skiej szło b ard ziej o u p o w sz e ­ ch n ien ie c h rz e śc ia ń stw a na p ó łn o c y , aniżeli o b e z p o ś re ­ dnie k o rzy ści serca. D la te g o g d y M ieczysław zebrał sejm z w yobrazicieli sw o jeg o lu d u , w iększość b y ła za za­

chow aniem b ó stw d o m o w y ch, a N iem iec J o rd a n p rz y sła ­ n y z M ag d eb u rg a znojem się o k ry ł, nim p o tra fił n ak ło n ić ziem ian p o lsk ic h do zrzeczen ia się p rz y ro d z o n e j w iary.

M ieczysław ro zd a ł ludow i no w e suk m any , czap e c z k i z p ió ­ rem paw iem i stro je n iew ieście, ale ten w zd y chał za sobo - tk am i i w iankam i, rzew n ie żału jąc z a to p io n y c h p o są g ó w w G ople. W odleglejszych p ro w in c y a c h , n a M azow szu, P o d lasiu , P o m o rz u jesz c ze w iększy niż w W ielk o p o lsce

2 ZACZĄTKI

(15)

b y ł u p ó r, k tó ry orężem B olesław p rze łam y w a ć m usiał.

R o d z in y s p o k re w n io n e z P o p ielam i, św ią tn ic y p o g a ń scy i w ieśuice duszą p rzyw iązani do bó stw r o k u ją c y c h obfite plon y, m ieli w s trę t do su ro w y c h p o sta n o w ie ń B olesław a, k tó ry k arał w yrw aniem zęba za u ż y c ie m asła w p ią te k . O ba w ięc panow an ia ojca i sy n a nie zd o ła ły p rz e ro b ić g łęb o k o zak orzen ioneg o uczucia. Z a m ylną m ożna uw a­

żać w iadom ość D łu gosza, iż M ieczysław I u rz ą d z ił d y e c e- zye w k ra ju , bo list M atyldy pisan y do zięcia jej M ieczy­

sław a I I m ów i o n a w ra ca n iu przez p rz o d k ó w d ro g ą tylko nam ow y i oręża; je m u zaś p rzy p isu je u rz ą d z e n ie d u c h o ­ w ień stw a i służbę o łtarza. L e c z i te s ta ra n ia ok azały się p ró ż n e . Z aledw o M ojsław dzielny p an na M azow szu d ał h asło do p o w stania, cala W ielk o p o lsk a z dziećm i i trz o d ą cisnęła się za W isłę dla p o łą c z e n ia z o b u d zo n y m żyw io­

łem ; w k ró tc e m iejsca nie było dla p rzy c h o d n ió w . P o ­ zostali w P o zn ań sk iem i w K r a k o w s k im b u rzy li kościo­

ły i kam ienow ali księży; zniszczenie k raju b y ło p o w sze­

chne; R y k sza z P olsk i u c iek ać m usiała, a za n ią p o nieja­

kim czasie i m łody k ró le w ic K azim ierz. W ten czas k o ­ rz y s ta ją c z zam ieszenia km iecie, w ybijali p an ó w za uciski.

L u d mas,sami zaczął się zbierać w św iąty n iach p o g ań sk ich , p o d p rze w o d n ic tw e m s ta ry c h k ap łan ó w ; znalazły się u k ry te b óstw a, i znow u zab rzm iały p rz e p o w ie d n ie szczę­

śliw ych u rod zajów , sta ro p o lsk ie g o obyczaju, i sław y n a ­ ro dow ej. W opisie tej ep o k i ileżby się znalazło k o lo ry tu i c h a ra k te ry sty k i dla ty lu zd olnych p isarzy pow ieści, zd obiący ch nasze czasy. A le ja k się tk n ą ć teg o , kie­

dy k ro n ik a rz e pow iesili M ustaw a w P ru s a c h i JNfie— Ma- sław w aleczny, o b ro ń c a p rzed ch rześciań sk iej m yśli n a ro ­ dow ej, w róg d ow o ln ości P iastó w nie b y ł pow ieszony, ale z g in ą ł odw ażnie, z o rężem w ręk u , przeciw k o p o siłk o m K azim ierza, z za B uga nadeszłym . J e s tto ta k w ielka po stać, ja k ą w późniejszym czasie była b o h a te ra K ry s ty n a z Grozdowa.

O d ustalenia w ład ztw a K azim ierza ro zp o czy n a się utrw alenie ch rz e śc ia ń stw a w P olsce. Książę te n zrzek ł­

szy się ty tu łu k rólew skiego, za o trz y m an e posiłki w ojenne od cesarza niem ieckiego, p o sta n o w ił utw ierdzić los dy- nastyi sw ojej za p o m o cą klasztorów i silnej h ierarch ii k ra -

p i ś m i e n n i c t w a p o l s k i e g o. 3

(16)

4 ZACZĄTKI

jo w ćj. T y m ko ńcem sp ro w a d ził B e n e d y k ty n ó w do T y ń ­ ca, oddaw szy im d o b ra na sk a rb zab ran e w o sta tn iśm p o w stan iu , jed n e j z n ajd aw n iejszy ch ro d zin. Z a ty m p rzy k ła d em poszli i inni k sią ż ę ta , z a k ła d a ją c w duchu pobożnym w szelkiego ro d z a ju k lasz to ry . A le p rzy do - m ek M nicha u trz y m a ł się w y łączn ie p rz y K azim ierzu , ja k o n ajgorliw szym zako n ów zw olenniku; z czego niedo­

łężni k ro n ik a rz e w ym yślili n ied o rz ec z n ą p o w ia stk ę , iż w h ab icie p rzez siedm la t chodził, i że na tę p am iątk ę d w ór rzym ski polecił Polakom golić w ło sy n a głow ie.

N ie k tó re z założonych k laszto ró w , m ianow icie B e n e d y ­ ktyńskie sły n ęły gdzieindziej n a u k ą , ale w P o lsce p ró c z d o sta tk u żad neg o ślad u nie zostaw iły ośw iaty, a tem b a r­

dziej w sp ółudziału w życiu n aro d ow ein. N ie zaleciły się k ro n ik arstw em , nie w zniosły dla p o ż y tk u krajo w eg o szkół W yższych, nie z a sły n ę ły n a u k ą . O p a t tylko ty nieck i p o ż y c zy ł 2,000 grzyw ien s re b ra K azim ierzow i W. na w ojnę. W teraźn iejszy m w ieku zapleśn iałe ich biblio­

te k i w eszły do sk ład u księg o zb io ru pu b liczn ego w W a r­

szaw ie, za staran iem d y re k to ra b ib lio tek i Sam uela L in ­ dego. O p ró c z B en e d y k ty n ó w osiedli w k ra ju C y stersi, F ran ciszk an ie, D om inikanie, T e m p la ry u sz e , A u g u sty an ie, S tró że g ro b u C h ry stu so w eg o , B e rn a rd y n i. W szyscy n ie­

szkodliw i, n a w e t D om inikanie, k tó rzy otrzym ali p o le c e ­ nie w r. 1326 zaprow ad zen ia ink w izy cy i w P o lsce. N ie­

k tó rz y z n ich je d n a k o trzym ali szkodliw y dla o g ó łu k ra ju przyw ilej p rzy jm o w an ia do zakonu sam ych N iem ców , z w yłączeniem Polaków . N ieb aczn y ten p o s tę p e k cierp kie w k ró tc e w y d a ł ow oce. M nisi albow iem cudzoziem scy, c h c ą c się oto czy ć życzliw ą sobie m ow ą, usuw ali ludność krajo w ą, sp ro w ad zali o sad n ik ó w n iem ieck ich do d ó b r ze szczodrobliw ości k sią ż ą t i p anó w p o lsk ic h sobie n a d a ­ n y ch ; w szk ołach p o c z ątk o w y c h w ykładali n a u k ę p o nie­

m iecku, i au to ró w łaciń sk ich na ten ję z y k tłum aczyli; na- dew szystko w kazan iach innej m ow y p ró c z niem ieckiej, do osadników z ro d z o n y c h w P olsce nie używ ali.

Silniejszą o trzy m ało o rg an iz ac y ą d u chow ieństw o ś w ie c k ie , w cześnie o p a trz o n e znacznem i dochodam i.

Biskupi k rak o w scy od dziesięcin przyszli z czasem do p osiadania ośm nastu m iast i księztw a siew ierskiego; p ło c ­

(17)

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 5

cy byli książętam i n a S ieluniu i w ładcam i szlach ty tej części ziem i pozbaw ionej b ezp o śre d n ie j zależności od k ró ­ l a / D o b ra kościelne najpierw ćj u w o ln io n e z o stały od p o ­ d atk u p o rad ln e g o dw u n astu sz tu k s re b ra z łan u , o raz p o ­ w in ności k rajo w y c h , a p o zy sk ały p raw a k siążęce. Sam i zaś b isk u p i d osyć w cześnie weszli do sen atu ja k o p rz e w o ­ d n icy dusz, u rz ą d swój w im ien iu nieba sp ra w u ją c y . P rz e z niezn ajo m o ść pisow ni XVI w ieku n iek tó rzy chcieli w n a ­ szych c z asach dow ieść, że ksiądz i książę daw niej z n a­

czy ło je d n o , poniew aż Z y g m u n t A u g u st w r. 1552 nazyw a się księdzem litew skim . A le te n ksandz, w ym aw iał się księć, ja k ok azuje p rz y p a d e k d ru gi, księcia. I B ogufal z XIII w ieku św iadczy, że k sia n d zi, t. j. k sięć w ięcej waży niż p a n daw ny, i zn aczy w ladzcę, k ró la. P ro b o szcze mieli g r u n ­ ta, o p łatę od m ałżeństw , c h rz tu i p o g rzeb u . Od XII w ieku m ajątek po zo stały po księd zu nie sp ad ał na ro d z i­

nę, ale p o w ięk szał fu n d usz k o ścieln y. P rz y c z y n ą tak w ielkich d o statkó w i znaczen ia d u ch o w ień stw a sta ła się zależność k ró ló w i k sią ż ą t polskich, k tó rz y uciskani od cesarzy n iem ie c k ich , p o su w a ją c y c h coraz dalej sw oje zd o b y cze n a k ra ju rolniczym , szukali p o m o cy w R zym ie, k ieru jąc y m u m iejętnie spraw am i europejskiem i.

P rz e z dłu g i czas n a u k a d u ch ow ień stw a k o ń c z y ła się n a k lassach p o c z ą tk o w y c h , w k tó ry c h w y k ład ały się tak nazw ane sztu k i w yzw olone, z e n c y k lo p e d y stó w rzy m ­ skich, p rz y u p a d k u p a ń stw a ży jący ch , w ypisane. R zadko kiedy w yborow sze zdolności udaw ały się d o u n iw e rsy te ­ tów z a g ra n ic z n y c h p o w yższą ośw iatę; z ich liczby b y ł J a ro s ła w S k o tn ic k i, znakom ity p ra w n ik i a rc y b isk u p g n ieźn ień sk i za K azim ierza W . Zw ykle k o ń czy ło się w ychow anie n au ko w e n a szkole n o szącej nazw ę irivium lub quadrivium . W piérw széj z n ich w y k ła d a ła się g ram - m atyk a, re to ry k a i d y alektyka; w d ru g ie j m uzyka, a ry tm e ­ ty k a, a s tro n o u ra i jeo m e try a . K ażd a k a te d ra b isk up ia je d n ę z ty c h uczelni m usiała u trzym y w ać. N a jp o s p o ­

litsze było trivium , ja k o nieodbicie p o trz e b n e dla k ażde­

go k się d z a : w nićm gram m aty k a u c z y ła ję z y k a ła c iń ­ sk ie g o , r e to ry k a w ym ow y k a z n o d ziejsk iej, a d y alek ty ­ ka ro zp raw ian ia o p y ta n ia c h teo lo g iczn y ch . J a k daleko te um iejętności s ię g a ły , pow ziąć m ożem y w yobrażenie

(18)

6 ZACZĄTKI

z g ram m atk i lichej rzym sk ieg o D o n a ta , k tó ry w p ierw ­ szej części u m ieścił w yk ład głosek, syllab, i stó p , a w d ru - giéj ośm iu części m ow y. A le i dla naszego czasu nie p rz y n o si to zaszczytu, że ośm je g o częśqi napisane w r.

354 po C hr. w wielkiej św ietności d o tąd się u trz y m u ­ ją , kiedy w całej p rz y ro d z ie są ty lk o rzeczy, w łasn o ści

i sto s u n k i: trz y części, k tó re się o d b ijają w m yśli i m o­

wie. N a u k a je d n a k o sto p a c h , czy tan ie p o etó w łac iń ­ s k ic h , w p ływ ały czasem sk u teczn ie n a u tw o ry k ra jo ­ we w tym że jęz y k u , n iezg rab n e w praw d zie i w ym uszone, ale św iad czące o wyższej u p raw ie um ysłow ej. N ie m o­

żna bez pod ziw ien ia szczególnego sp o jrz e ć na p o ezy e K a ­ dłu b k a alleg oiyczn e, ku czci i p am ięci K azim ierza S p ra ­ w iedliw ego n ap isan e; k om iczność staje o b o k ro sz c z e n ia p raw a do w yk o ń czen ia sztu ki sta ro ż y tn e j. R ów nież w y­

m uszony i ciem n y je s t w iersz G rz e g o rz a z S anoka 139!) r. napisany na zgon córeczki Ja g ie łły z J a d w ig i w ę g ie r­

skiej. P re te n s y a więc do poezyi łacińskiej d u c h o w ie ń ­ stw a w ś re d n ic h w iekach w cale się nie p o w io d ła. P ieśń n a n a w ró c en ie z bałw ochw alstw a P o ls k i, p rzy to c zo n a przez M iechow czyka ,,B enedic dom inum re g u m c u n c to - ru m , C o n v ersa gen s V an d a lo ru m ” no si znam ię cu d z o ­ ziem skie.

W yższe niby u m iejętn o ści daw ane b y ły w quadri­

v iu m , jak : m uzyka, astro no m ia, a ry tm e ty k a i je o m e try a , d o p ełn iające liczbę siedm iu n au k w yzw olonych. Ale m uzy ka by łato tylko n au k a śpiew u ko ścielnego , w y m a ­ g a ją c a do w y dosko n alenia się lat dziesięciu p rz e d w yna­

lezieniem znak ów p isan y ch , a kilku lat później; ta k zw ana a stro n o m ia obliczała dni św iąt p rz y p a d a ją c y c h w roku;

ary tm ety k a o g ran iczała się na p o c z ątk o w y c h działaniach, a je o m e try a najm niej na siebie śc ią g a ła tro sk liw o śc i, jak o w iedza tru d n a , a p raw ie ob ca dla p o w o łan ia d u ch o w n eg o . C o do nauk p rzy ro d z o n y c h , te w m istycznćm u sp o so ­ bien iu w ieku by ły w z g ard zo n e, i zastąpio ne dziw am i nad p rzy ro d zo n em i w rze c z ac h n a jp ro stsz y c h , a n ajczę­

ściej grubem i zabobonam i. D lateg o dziwić się należy, ja k w takiej ciem nocie m óg ł się znaleźć u m y sł szu k ający praw łam iącego się św iatła. Vitellio, to zjaw isko. P isarz te n sam się m ianuje Polakiem ; w ks. X. w spom ina o B o r­

ku krakow skim , p o d 50 stopniem szerokości północnćj,

(19)

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 7

ja k m ówi, leżącym in noslra Ierra Poloniae; lecz że p o ­ czątek swój z T u ry n g ii w y p ro w ad za (T u rin g o -P o lo n u s), w nieść należy, że b y ł raczej zakonnikiem , aniżeli k się ­ dzem św ieckim . V itellio u czeń akadem ii pad ew skiéj ze­

b r a ł najstaran n iej w X I I I w ieku w szystkie w iad om ości t y ­ cz ąc e się téj gałęzi fizyki. L u b o zw ykle się trzym a A lha- zem a, k tó ry ży ł r. 1100 po C hr. zdaje się jed n a k , iż nie ob ce m u b y ły i inne dzieła téj epoki. J a n L e c k h a m pro f.

m a te m a ty k i w P a ry ż u n a p isa ł r. 1292 „Perspectiva com- m u n i f s w sp ó łc ze sn y m u R o g e r B acon czerp a optykę z P to lem eu sza tłu m a c z o n e g o n a ję z y k łaciński, bo p o ­ śred n ik am i w iedzy arabskiej i eu ro p ejsk iéj byli hiszp ań ­ scy żydzi, p rz e k ła d a ją c y pism a m uślem ińskie n a ję z y k łaciń sk i.

Z try w ió w w yszli k ro n ik a rz e n asi; n ik t się z a te m po n ich nie spo dziew a w yższego u sp o so b ien ia i szczeg óln e­

g o p ió ra. K ro n ik i s ą w yrazem dzieciństw a w iek u i bez­

m yślny m najczęściej zasobem w iad o m o ści. Z e s ta n o ­ w iska dziejów k o śc ie ln y ch p isan e, sta ły się stro n n e i nie- w ia ro g o d n e . Z niedorzeczności zw ykle przez n astęp ców p o w ta rz a n y c h , z tru d n o ś c ią praw dziw sze w ybrać m ożna zd arz e n ia w sp ó łczesn e au to ro w i, a i te pozbaw ione są k o ­ lo ry tu , d o k ład n o ści i życia to w arzy sk iego . O d X I do XV w ieku, c z te ry stu lecia są dla nas praw ie stra c o n e, i n a j­

dzielniejszą w y o b ra ź n ią odtw o rzy ć się ju ż nie dadzą. W ie­

le dok azał tale n te m sw oim S zajn o ch a, ale ja k blady je s t je sz c z e je g o P rzem y sław , ja k n iew y d atn a rzeźb a ziem ian p o lsk ic h z owćj epoki! J e s tto n ajzn ak o m itszy p isarz dziejow y czasów n aszy ch , k tó ry , p rze z z ręczn e u g r u p o ­ w anie w y p adkó w je d n o ro d n y c h , rz u c ił n iez n a n ą do tąd św ietność n a h is to ry ą polską. R ozw ój ż y cia n a ło n ie p rz y ro d y b ard zo m ało zajm ow ał ro zm y ślaczy n a d b y tem p rzyszły m . A jed n a k ch ęć p o k azania wiedzy n ie p rz y d a ­ tn ej, a n aw et szkodliw éj opanow ała u m y sły s ta ry c h k r o ­ n ikarzy . K ad łu b e k n a p rz y k ła d ośw iadczyw szy z g ó ry że „ trz e j, z trz e c h p rz y c z y n te a tra ln ą zn ien aw idzili w y ­ s ta w ę ” udaje się co ry ch le j do K a ry n ty i, i sam ego R zy­

m u, po założyciela P olski, aby n a tém tle m ó gł łatw iej snuć h a ń b ią c e je g o u m y sł bajki. N ie m oże się zaś cie­

m n o śc ią w ieku w y tłu m a c zy ć , bo Gall, w e d łu g p o d o b ień ­

(20)

8 z a c z ą t k i

stw a do p raw d y P re je k t, B en ed y k ty n ty n ie c k i, o sto la t od nieg o sta rszy śm ieje się z baśni k ad z ie ln y c h i w yb rań - sze tylko podaje szczeg ó ły . W też ślady idzie B ogufał, w ypisu jąc z k ro n ik czeskich śm ieszności o L e c h u i r y ­ cerzach k ra ju niem ieck ieg o. W yżej sięga M arcin P o lak a u to r k ro n ik i c esarzy i p ap ieży , lecz że p o c h o d z ił z niem - czejąceg o Szlązka, że nie ina w sobie p ierw ia stk u o jczy ­ stego, że się zu pełnie k rajem nie zajm o w ał, i całe ży­

cie spęd ził za g ra n ic ą , nie w iem czy ściśle rzecz b io rą c należy do piśm ien n ictw a polskiego. Inaczej p o stę p u je sobie D ługosz, d u szą o d d a n y ojczyźnie: p o p raw ia ja k m o­

że b łę d y p o p rze d n ik ó w k ro n ik a rsk ic h , d o p e łn ia dzieje, nie szczędzi osób w ysoko s to ją c y c h , a n adew szystko za­

m ieszcza n iem ało d ow o d ów u rzę d o w y ch , k tó re w iększą m ają w agę niż m arzenia b ła h y c h p isarzy. D ługosz jest, najlepszym i najobfitszym m a te ry a fe m do znajom ości w ie­

ków średnich; on też chlubnie zam yka p ie rw sz y o k res p ra c h isto ry cz n y c h .

S tre sz c zo n y ob raz o św iaty zak on n ej i św ieckiej dość w yraźnie o kazuje, że ro ślin a cudzoziem ska do g r u n ­ tu nie b y ła zastosow ana, a sam a w sobie w ątła, źle się p rzy ję ła . W yjątek od te g o zaszczy tny sta n o w i, jakeśm y p o w ied zieli, D łu g o s z , z życiem n a ro d o w e m najściślej

zw iązany.

N ajlepszym dow odem m ałego w p ły w u d u c h o w ie ń ­ stw a n a ośw iatę je s t czyn, że sam język rodzim y nie w zra­

stał do godności p iśm ien n ic tw a ja k we W ło szech . W o b o jętn o ści pow szechnej, n iek tó re tylko o soby z d u ­ chow ieństw a, zam iłow ane w m owie ojczystej, jakożkol- wiek n ią się z a tru d n ia ły . W idać, że b rak w yższego u sp o ­ sobienia i p o jęcia ab stra k cy jn e tłu m iły p o lo t w yo b raźn i ku przy ro d zie, a o d c ią g a ły rzeźk o ść u m y sło w ą od p y tań żyw otnych sp o łeczeń stw a. Inaczej się n iec o rzecz m a p o d w zględem p ro s to ty i szczero ty uczucia p ieśn i k o śc ie l­

n y c h , z ło ż o n y c h n a głów ne u ro cz y sto śc i re lig ijn e . T e niety lk o m ają tę w a rto ść , że są n ajdaw niejszem i p o m n i­

kam i języ k a, g d y p ieśn i p o g a ń sk ie , tak dla n a s ciekaw e, b e z p o w ro tn ie zaginęły; ale b u d zą dla siebie w w ysokiem s to p n iu d ziecinne p rzy w ią z a n ie czy teln ik a. M uzeum ta ­ kiej s ta ro ż y tn o śc i są k a n ty c z k i, p o czątk o w eg o zw łaszcza

(21)

w ydania, w k tó ry c h się w całej szan o w n o ści, ję z y k ja k z ie ­ lo n y pien iąd z o d k o p an y , i p o jęcie kolebki sp o łeczeń stw a naszego odbija. D o liczby niew ielkiej m iło śn ik ó w ję z y ­

ka należą b isk u p B n iński, o p a t W itow ski i S ta n isław C iołek, w czćm je d n a k W ielkopolska celuje. T łu m a c z e ­ nia biblii p rzez d łu g i czas b y ły cząstk ow e, d o p iero w X V w ieku w n iajak ą całość zlew ać się zaczęły, ale psalm y zaw sze w ięcej zajm ow ały niż ew angelie, ów k o d ek s d o b ro ­ ci i sp o łe c z n ej p raw d y .

Z po m ięd zy w szy stk ich za b y tk ó w ję z y k o w y c h n ajw ięk szą m a w a rto ść h isto ry cz n ą p ieśń B ogarodzicy, z p o w o d u ozn aczonéj swojej sta ro ż y tn o śc i; g d y in n y ch d aw ność ściśle nie je s t o k reślo n a. Czas jej p o w s ta n ia zbija m n iem an ie n iera z p o w ta rz a n e p rz e z filologów sło ­ w iań sk ich , jak o b y p o m n ik i ję z y k a p o lskiego b y ły p ó ­ źniejsze od c z e s k ic h , i że w ep o ce p rz y ję c ia c h rz e - ściaństw a, niczćin się p raw ie nasz nie ró ż n ił od in n y c h . N a p o p a rc ie zd an ia sw ego p rz y ta c z a ją rę k o p is zw an y k ró lo d w o rsk im z X III w ieku, k ie d y B o g aro d zica p o d łu g , n ich należy do X V w ieku. D la -zapew nienia sobie w y­

g ranej zasłan iają się w ielkiém im ieniem C zackiego, k tó ry te w ątpliw ości w y c z y tał w a u to rz e postylli ew angelickiej, K ra iń sk im . A le od d a ty téj pieśn i kościelnej, a p o tem bojow ćj, sław a w ielkiego h isto ry k a nic w cale nie u cierp i.

Za je g o życia m niem ań tak n ieu w ażn y ch nie puszczano w obieg, g d y b y się zaś to w y d arzy ło , C zacki nie p o p rz e ­ staw ałb y na p rz y to c z e n iu jed n eg o , n iek ry ty cz n e g o p isa ­ rza, ale ze zw y czajną sobie p rzen ik liw o ścią zgłębiłby n a ­ leżycie p y tan ie.

D łu g o sz p isz ą c o w y p raw ie ru d zk iéj nazyw a p ieśń B ogarodzicy naro d o w ą. T o p ięk n e m iano n ab y te zo sta­

ło nie w X V tém stuleciu, ani tćż za B olesław a W ., ale za K rzy w o u steg o 1106 r. S tanow cze w ty m w zględzie są w y­

razy w sp ó łc ze sn e g o h isto ry o g ra fa G-alla. „ W so b o tę, p o ­ w iada, p rzy b y w ają p o d K o ło brzeg ę; n o c y p o p rzed zającej B olesław kazał odśp iew ać pieśń na cześć B o garodzicy, k tó rą p o tém z d u c h a p obo żn ego w stałe u ży cie w p row a­

d z ił” . D o k ładniejsze w yjaśnienie rzeczy d ają B aroniusz p od r. 1095, i A rn o ld Vuion L ig. vit. 1. 20. P ierw szy

Toin J . S ty r io * 1858, 9

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 9

(22)

1 0 ZACZĄTKI

f

z n ich , św iadczy, że na w niosek U rb a n a II, concilium w C lairin o n t, dla o trz y m an ia w staw ienia się M atki B oskiej u S y n a o szczęśliw e zd o b y c ie G ro b u Ś w ięteg o , p o s ta n o ­ w iło, aby du ch o w n i razem ze św ieckiem i śpiew ali po­

chw alę N ajśw iętszej P a n n y ; d ru g i, że na ty m soborze w szyscy n a leżący do w y p ra w y , i p o sia d a jąc y sz tu k ę czy­

tan ia , mieli u sta n o w io n ą dla sieb ie cześć tak zw aną sobo­

tn ią. W ięc zaraz po r. 1095, to je s t w X Item stu le c iu pieśń B o g a ro d z ic y została p rz e tłu m a c z o n ą z łac iń sk ie g o dla P o ­ laków , ja k i dla in n y ch ludów ; z k o śc io ła d o p iero n a pole walki z p og anam i p rze sz ła za K rzyw oustego, i stała się odtifcd h a słe m do n a ta rc ia na n iep rzy jació ł. P o m n ik ten z a te m daw niejszy je s t od z a b y tk u k ró lo d w o rsk ieg o i in ­

n y c h sło w iańskich .

Co do ró ż n ic y z u p e łn e j obu jęz y k ó w w n ajd a w n ie j­

szych czasach h isto ry c z n y c h , o tem p rze k o n a ć m o g ą ź ró ­ d ła d a w n e , a szczególniej sam a p ie ś ń -B o g a ro d z ic y . G łów n ą, ja k w iadom o, ró ż n ic ę p o lsk ie g o od czesk ieg o s ta ­ n o w ią b rzm ien ia ą, ę, ó, dź, ść. T e d źw ięki znajdu jem y u o d r. 1054 w im ien iu - S w ię to ch n y , a p o d r. 1065 w n a­

zw ie G o łąb . W B o g a ro d z ic y zaś znajdujem y: p o tę p ie n ie , za­

s tą p ił, św ięta, r ę c e , gdzie, dzieci, g o sp o dzin , zjść, sp u ść, d o m ieść, śm ie rć , c ie rp ia ł, rad o ść, m iłość. Z te g o się o k a ­ zu je, że m ow a p o lsk a nie b y ła d y alektem sło w iańskim , to je s t odm ianą m iejscow ą, ale oddzielnym języ k iem , ja k a n ­

gielski, d u ń sk i, szw edzki w ob ec z niem ieck ieg o .

W ym ow a kazn odziejsk a p ierw sz y c h c z te re c h w ie­

ków nosi na so b ie znam ię c ię ż a ru i sm ę tn o ści, jak o sk u ­ te k um y sło w eg o u sp o so b ien ia. P rz y p o m in a o n a p o n u re p o są żk i E g ip c y a n , zm artw iałe b e z w a ru n k o w ą zależnością w życiu i p o jęc iu . Ci, k tó rz y n ad in n em i w ty m zaw o­

dzie celow ali, p o w o d o w an i zapew ne p ró ż n o śc ią lub le k ­ cew ażeniem m ow y o jczy stej, p rzek ład ali kazania na języ k , n o szący p óźn ićj im ię k u c h a rsk iej łaciny. S to sy ta k ic h rę k o p isó w nie doczekały się d ru k u . Z tej liczb y K azim ierz ze S k a rb iin ie rza , czyli S zkahnierza, u chodzi za g ó ru ją c y ta le n t. L e c z kazanie, k tó re m iał na p o g rz e b ie p ięk n ć j Ja d w ig i w r . 1399 dosyć je s t nudne z tre ś c i i w ykładu, ja k w szy stk ie w ygłoszenia te g o ro d za ju n aw et w p ó ź n ie j­

szy ch czasach. M ówim y tu o zb y teczn ej przew ad ze w y­

(23)

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 11 o b rażeń te o lo g ic z n y c h n ad m y ślą to w a rz y s k ą i ż y w o tn ą, bez k tó rej się żad n a w ym ow a p u b liczn a, nie o b rażając p r a ­

w a p rz y ro d y obejść nie m oże.

N ależało się spod ziew ać, że p o c z ą tk o w a b łah o ść ośw iaty c zerp an a ze szkół k a te d ra ln y c h i z a k o n n y c h w ś ró d najciem niejszy ch zabobonów , zam ieni się n a św ie­

tn y p o stę p ro zum u przez zało żen ie szk o ły głów nej w k ra ­ ju , p rze z d ziałalność jej u m ie ję tn ą n a sp o łe c z eń stw o i niż­

sze zak ład y n auk o w e. N ad zieje te je d n a k nie w w ielkiej m ierze z o s ta ły s p e łn io n e . P rz y c h y ln y w szelkim u lep sze­

niom K azim ierz W . w yjed nał w r. 1364 p o z w o le n ie w R zy ­ m ie na założenie ak ad em ii p ra w n e j, z w y łączen iem te o lo ­ gii; w zn ió sł w p rz e c ią g u sześciu la t m u ry n a p rzed m ieściu , zam ów ił część p ro fe sso ró w z P ra g i, ale dla zaw czesneg o zg o n u nie m ó g ł u tw o rzy ć te g o ta k p o trz e b n e g o dla k raju p rz y b y tk u nau k. W ład y sław J a g ie łło w y p e łn ia jąc o sta ­ tn ią w olą J a d w ig i d o p ro w a d z ił do s k u tk u p o ż y te c z n y za­

m y sł K azim ierza P iasta, w yjed naw szy w R zym ie p o w tó r ­ ne zało żen ie ak ad em ii, ale ju ż z teo lo g ią . W p rzy w ile ju n a te n cel danym r. 1400 k ró l w y n u rz a ży czen ie, aby ta w sz e c h n ic a n a u k sta ła się zdrojem gaszącym p ra g n ie n ie n a ro d u , ab y na w zó r sław nej w G erm anii szko ły głów nej o x fo rd sk iej zajaśn iała blaskiem u m iejętn o ści. O m y łk a je o - g raficz n a co do O x fo rd u leży w n ieu sp o so b ien iu w ieku, bo i s o b ó r k o n sta n e y e ń sk i zaliczył b isk u p ó w p o lsk ich do n a­

ro d u g erm ań sk ieg o . K le jn o ty k ro lo w ej p o szły na k u p n o d o m ó w , a p ła c a p ro fe sso ró w o p id rała się na d o c h o d a c h k ró le w sk ic h , ż u p a c h so ln y c h i p ro b o stw a c h kollacyi p a n u ­ ją c e g o . W łaściciele ziem scy żad neg o w tem u działu nie okazali. W kollegium te o lo g ó w , k an o n istó w i a rty s tó w w yk ładali n aukę Czesi, P o la cy i N iem cy .

A k adem ia k rak o w sk a słu ż ą c szczególniej p o trz e b ie d u ch o w n ej, m ającćj n a celu o sią g n ię cie w y ższych d o s to ­ jeń stw , w pierw szej p o ło w ie w ieku X V go nie m oże b y ć uw ażana za czy n n ik cyw ilizacyi, bo żadna m yśl w znio­

ślejsza n ie p rze w o d n ic z y ła u czonem u sk łado w i. K rzesła tylk o teo lo g ic z n e m iały wyższe w y n ag ro d zen ie i b o g atsze p ro b o stw a ; inne wcale źle b y ły o p a trz o n e. M ożnaby na u sp raw ied liw ien ie lic h e g o p o s tę p u p rz y to c z y ć b rak le­

p szy ch k siążek w tej ep o ce, i Cyenę ich nadzw yczajnie w y ­

(24)

12 ZACZĄTKI

so k ą, ale tu idzie o zasadę, czy ośw iata w akadem ii sw o ­ b o d n ie ro zw ija ć się m ogła? O tóż m im o p o w ag i czasu i u p rzed zen ia, cel te g o zak ład u zdaje się być w s p rz e c z n o ­ ści z poszanow aniem dla sam o d zieln ego zdania. D ługosz św iadczy, że sz k o ła g łó w n a u sta n o w io n a była ,,dla w strz y ­ m ania h e re z y i” (to m 1, s tr. 168). K ie d y na soborze kon- sta n c y e ń sk im Z aw isza C zarn y b ro n ił od śm ie rc i H ussa, ja k o p rz y b y łe g o za listem żelaznym cesarza Z y g m u n ta, nie z a słu g u ją c y m na lek cew ażen ie, p o k a z an o oskarżon em u p ism o z akadem ii k rak o w sk ie j p rz y w ie z io n e , w łasnej je g o rę k i, o n a u c e W ecklefa, i na m o cy teg o , ja k o h e re ty k a bez w zględu na list żelazny, na sp alenie skazano . D o p ie ­ ro w d ru g ić j p o ło w ie X V go s tu le c ia d źw ig nęła się szk o ­ ła g łó w n a w w ym ow ie, p o e z y i, a s tro n o m ii, a m ianow i­

cie m ate m a ty ce , tak je d n a k , że n a u z u p e łn ien ie in n y c h nauk, ja k ję z y k a g re c k ie g o , now szej filozofii i m ed y cy n y , m ło d e p o k o len ie udaw ało się do u n iw e rsy te tó w w ło sk ich .

S to ją c a n a czele te o lo g ia trz y m a ła się odw ieczn ego d zieła P io tr a L o m b a rd a , m istrzem zdań p o w sz e c h n ie zw a­

nego . N a u k a b y ła u łożo na d y alek ty czn ie, to je s t zaw ie­

ra ła z a rz u ty i o d p ow iedzi na założenia c z e rp a n e z pism ś. A u g u sty na. D zieło to w d ru g ie j p o ło w ie X V w ieku c z te rn a śc ie razy b y ło w ydane. W y jaśn ien iem je g o w aka­

d em ii k rak o w skiej tru d n ili się A ndrzej z K o k o rzy n a, J a n z K ę t, M ichał z B y stry k o w a , M ichał z W ro c ła w ia , n aw et W o jc ie c h B ru d zew sk i, k tó rz y utw ierdzali u m y sły słu c h a ­ czy p rzeciw k o w szelkim w ątp liw o ścio m ludzi, u żyw ają­

cy ch ty lk o zdolności p rz y ro d z o n y c h , i n iew y ro b io n e g o te o lo g ic z n ie ro zsą d k u . M istycyzm J a n a z F id a n zy i T o ­ m asza z K e m te n m niej m ia ł tu w pływ u.

Filozofia, k tó rej n ajuczeńszym u nas b y ł w y ob raź i- cielem J a n z G łogow y, n o siła n ajsilniejsze znam ię schola- sty c z n o śc i. P ro fe s o r obo w iązany b y ł m ów ić o w szy stk ich częściach filozofii A ry sto te le sa , p o d łu g w yjaśn ień a ra b ­ sk ich . Z adaniem w ięc n au k i było ciąg łe u trzy m y w an ie się w jed n em p o ło żeniu. N ow sze w y o b rażen ia w ło sk ie ko nie m óg ______olastyki w yw ikłać, ale codziennie tra c ił, przez w zrastające um ysłow e zak u cie. W ielkie w rażenie z ro b ił M ichał z B ystrzy k ow a, k ied y w róciw szy

nie m iały R o z są d e k zaś p rz y ro d z o n y n iety l-

(25)

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 1 3

55 P a ry ża 1485 r. d y sp u to w ał pu b liczn ie z trz y d z ie stu przeciw nik am i, „ c zy m atery a p ierw sz a je s t is to tą rze ­ c z y w istą ” ? N a s tę p c a J a n a z G ło g o w y , J a n ze S to b n ic y b y ł u czn iem teg o g ło śn e g o m istrza.

M o raln o ści św ieck iej, w y p ły w a ją ce j z n u leży to ści i p o w in n o śc i sp o łe c z n y c h w cale nie b y ło . O d erw an e ty l­

ko m yśli sch o lasty k ó w o c n o ta c h i w y stęp k ach , zw ane zw ierciadłem , lub ro zw iązy w an ia sofistyczne p o stę p k ó w w danym p rz y p a d k u , sk ład ały całą dziedzinę słabej filo­

zofii obyczajow ej. J e d n e g o z ty c h p isa rz y L e o n a rd a A re tin a d al p o z n a ć m ło d zieży k rak o w sk iej J a n ze S to ­ bn icy.

C ollegium a rty s ty c z n e w ięcej zajęcia, w ięcej ży w io ­ łów sp o łe c z n y ch w ystaw ia, zaw sze n a tle sch o la sty c z n e m . W y m o w a ja k j ą n azyw ano , t. j. re to ry z m staw szy się p o ­ trz e b ą k ra ju św ietn iej się niż d o tą d rozw ijać p oczął. U czeń akad em ii k rak o w sk iej J a k u b S ien ień sk i, syn o w iec Z b i­

gniew a p rzy b y w szy do M an tu i od k ró la K azim ierza w p o ­ czcie dw orzan okazałym , dla złożen ia p o słu szeń stw a n a­

czelnik o w i k o śc io ła Piusow i I ł, zach w y cić m iał w sz y st­

k ic h w ym ow ą. B yła to p o p r o s tu g ład k a re to ry c z n o ś ć , k tó ­ r a W ło c h ó w m niej zadziw iła ja k tłu ste k o n ie, czapeczki z p ió ram i i k o łcz a n na ra m ie n iu zaw ieszony, p rz y b ra n e g o w je d n o s ta jn y stró j orszak u . G ło śn e tak że w ty m w iek u je s t kazanie m iane w P ło c k u do w ojska id ą c e g o na K rz y ­ żaków p rz e d b itw ą ta n e n b u rs k ą czyli ru d zk ą; m iało ono do łez w szy stk ich p o b u d z ić . L ecz kazania tak ie m ają na celu w zb u d zen ie zapału i odw agi w sp o tk a n iu się z n ie p rz y ja ­ cielem , m ianow icie chciw ym i o k ru tn y m , u k ro n ik a rz y zaś słu c h a c ze zaw sze p łac z ą , n aw et Czesi, k ie d y o b c e g o ro d u k ró la , w osobie W ład y sław a Ja g ie llo ń c z y k a o trz y ­ m ują. R ów nież chw alo n a je s t m ow a a rc y b is k u p a g n ie ź ­ n ień sk ie g o n a czele poselstw a, m iana do K a z im ierz a k sią -

żęcia litew sk ie g o , w zyw ająca do o b jęcia rzą d ó w w K o ­ ro n ie . W idać tam bezw ątp ien ia w iele ro z są d k u , p rzy ­ zw o ito ści i g o d n o śc i w o b ec k sięcia litew sk ieg o , ale ża­

dnej w ym ow y; je s t to raczej n o ta d y p lo m a ty c z n a u s tn ie w ygłoszona. Bo do czegóż w ięcej m o g ła d o p ro w a d z ić re to ry k a A ry sto te le sa daw ana w akadem ii, bez zn ajo m o ści

(26)

14 ZACZĄTKI

w ie lk ic h w zo ró w sta ro ż y tn o śc i, w o d m ie n n y c h okoliczno­

śc ia c h k ra ju p o w sta ły c h .

P o e z y a łaciń sk a w w ie k a ch śre d n ic h liczy ła w ielu p isa rz y najrozm aitszej osn o w y , z k tó ry c h m ało u d o w o ­ dniło sam o ro d n o ść, a te in bardziej jen iu sz . F o rm a w ie r­

szy le o n iń s k a , to je s t ry m o w a , ja k u G alla, zam ieniła się później n a sto pow ą. L e o n iń sk a b y ła skażona najdziw a- czniejszem w y k rę c e n ie m w an ag ram m y i p o d o b n e sz tu c z ­ ki dziecinne; sto p o w a w zn io sła się do h e x a m e tru . Cała E u r o p a sc h o la sty c z n a w ysilała się na u tw o ry p o e ty c z n e , w sp ó łu b ie g a jąc się niby z rzy m sk iem i o pierw szeństw o.

W ło si je d n a k w y p rzed zili F ra n c u z ó w , A nglików i N iem ­ ców . T re ś ć ty c h p o e m a tó w m aluje kolebk ę sp o łeczeń ­ stw a; ta k ą je s t n a p rzy k ład : o ta jem n ych silach kam ieni.

U czeńsza nierów n ie o A lek san d rze W ., w ojnie tro jań sk iej i czyn ach A chillesa; elegie zaś, ep ig ram m y i sa ty ry u z u ­ p e łn ia ją tę galeryę sztuki. D la p o to m n y c h s a ty ra m a tę w ażną k o rzy ść , że k reśli obraz o by czajó w ó w c z e sn y ch . R zecz dziw na, iż po p ie rw sz y c h p ró b a c h p rz e d u n iw e rsy - te c k ic h , o k tó ry c h e śm y w spom nieli, K rak ó w w d ru g iej p o ło w ie X V go w ieku, ow a m atk a ży w icielk a, także n ic zn ak o m itszeg o w po ezy i nie w ydała. O w szem d o w ia d u ­ je m y się z D ą b ró w k i, że dzieło G anifreda o sztu ce p o e ty ­ cznej, w ielk ą tu m iało cen ę. N ajlepszym u tw o rem z tej e p o ­ k i je s t elegia A dam a Ś w ink i na śm ie rć Zaw iszy C zarnego , k tó ry ziom ków sw oich na zgu b ę przez cesarza Z y g m u n ta w y staw io n y ch , nie o p u ścił. W aw rzy n iec K o rw in o b d a ­ rz o n y p rzy je m n y m talen tem i d o b ry w ierszo pis łaciński, k tó ry zaszczepił utw o ram i sw ojem i sm ak w m łodzieży uni­

w ersy te c k ie j, b y ł Szlązakiem ; n a ro d o w y c h zn ak o m ito ści w cale nie w idać. O w szem ze sm utkiem p o strz e g am y , że ow a g ra m m a ty k a D o n a ta w łaściw a ty lk o trivium , p rz y k tó re j w y k ła d a n o w ersyfikacyę, g ram m aty k a A le­

k s a n d ra g alijsk ieg o do X V I w ieku w całej w iośnie s w o ­ je j k w itn ą w ak ad em ii krak o w sk iej. N ajlepszem tego św iadectw em są p ism a J a n a z G łogow y, w y dan e w 1503 i 1504, w yjaśniające te z a b y tk i zbutw iałe.

M ed y cy na w p ierw szy ch czasach chrześciań stw a znajdow ała po w szechne i d o sta te cz n e lek arstw o w szczerej w ierze, relikw iach i g ro b a c h św iętych; n iek ie d y w zam ó­

(27)

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 1 5

w ieniu czyli zaklęciu c h o ro b y . U czoność a ra b sk a inny je j dala k ieru n e k . D z ib e r w y nalazł p o w sz e c h n e le k a r­

stw o tak pew ne, jak kam ień filozoficzny alchem ików . M y­

ślano o zlocie, sre b rz e , d ro g ic h kam ien iach , kości sło n io ­ w ej, azali nie m ają pew nego zw iązku, jak o tw o ry szlach et­

nej n a tu ry z c z erstw o ścią zdro w ia. K ie d y to nie p o m a ­ gało , rz u c o n o się n a k o n ie c do w łasności ro ślin i diety.

Z teg o stan o w isk a ułożyli dzieła sw o je: Y bn S ina czyli A vicena, i Kazes. Z a p o ży czen ie rę k o p is u ostatniego z nicli L u d w ik X I król fra n c u z k i ofiaro w ał w r. 1471 s re ­ b ra sw oje i sz la c h cic a : ta k a b y ła w ażność p ism a Hani E lkavi. U n iw e rsy te ty p ow szechniej się trz y m a ły A vice- ny . Ze w szy stk ich śro d k ó w u ż y w a n y c h w m ed y c y n ie, je d n a d ieta była zbaw ienna; in n e ja k sm arag d y , ru b in y i złoto, n a w e t m ylne w łasn o ści ro ślin , w ięcej szk o d y niż p o ży tk u p rzy n o siły . P ra k ty c z n ie jsz a , lubo z a o stra b yła m eto d a niby krajow a: J a n R ad łick i lek arz królew ski, m a­

ją c w p o d e jrz en iu p o k arm sobie p o d a n y i sp ożyty, k azał się u belk i za nopi p o w iesić g ło w ą n a dół, i cienkiem i p rą tk a m i sm ag ać się po żo łąd k u . T en e n e rg icz n y e x p e ry - m en talista nie b y ł członkiem k rak o w sk iej akadem ii, k tó ra b y ła te o re ty c z n ie jsza i s p rz y ja ła zasadom g a le n o -a ra b - skim . W te ra p ii n ieb ard zo u stęp o w ała u n iw ersy teto m z a g ra n ic z n y m , a n aw et Padw ie, gdzie K o p e rn ik zaczer­

p n ą ł n ieco p rzy m iotów alchem iczn ego lek arza, u ży w ając d ro g ic h m etalli i kam ieni dla w zm o cnien ia zdrow ia. A n a­

tom ia m ało z ro b iła p o s tę p u w K rak o w ie, bo ty lk o ro z b ió r g o sp o d a rsk ic h zw ierząt był znany; gdzieindziej L e o n a rd o da V inci u ż y ty m był do ry su n k ó w an ato m icznych. N a u k a życia, biologia, lubo tak ż e bez zasady, na d rodze fizyo- logicznćj w in n a była m yśl ciek aw ą J a n o w i z G łogow y.

W y k ła d a ją c on tr a k ta t A ry sto te le sa o d u szy , p o d łu g w i­

doków k ra n io sk o p ie z n y c h V ersora, p rzy ta cz a zdanie b ry - tańskieg o le k a rz a G ordon a, że w szystkie zdolności z w ie­

rzęce ja k p am ięć, w yobraźnia, uw aga, d om ysł s ą częścią nierozd zieln ą org anizm u, azatém m atery aln e; szczęśliw y zaś i boski ro zu m , leżąc za g ra n ic ą o rg an u , je s t niem a- tery a ln y m .

C zego nie rozw iązała m ed y cy n a, d o k o n y w ała a s tro ­ logia, w ielce szaco w an a od m ożny ch , k tó ry c h bogactw a

(28)

1 6 z a c z ą t k i

u w aln iają zw ykle od grun tow n iejszeg o na rzeczy p o glądu.

J e s t n aw et rzeczą p ew n ą, że ta ic h łatw o w ie rn o ść p r z y ­ czy n iła się do w zrostu ścisłej n a u k i astro n o m iczn ej, przez zabezpieczenie b y tu ubogim m iłośnikom p ra w d y , bo za p rzep o w ied n ie p rzy szło ści d o b rze p łaco n o . N ie obwi­

niam y akadem ii k rak o w sk iej, że m iała w XV w ieku a s tro ­ logów , lio sław ny K e p p le r w X V II b y ł jej zw olennikiem ; ale z c h lu b ą pow iedzieć m ożem y, że B ru d zew sk i jej nie hołdow ał, ow szem c z y stą astro n o m ią p o staw ił na takim sto p n iu sław y że H a rtm a n S ch ed el N o ry m b e rc z y k ro zle ­ głej n a u k i człow iek, astro n o m ii krakow skiej dał p ierw sz e ń ­ stw o p rz e d w y kładem jej w n ajceln iejszy ch u n iw e rsy te ­ ta c h niem ieck ich : ,, astronom iae tam en studium, máxime, vi ret, ncc in tota G erm ania clarior illa repéritur” . D la p o czątk o w y ch słu c h a c z y w y k ła d a n o w akad em ii sta re dzieło o sferze J a n a z H oliw ood czyli de S a cro b o sco , ja k w idzim y ze w stęp u J a n a z G łogow y do téj elem entarnej książki, k tó ra d o trw ała w całej E u ro p ie do X V I wieku;

ale B rudzew ski jasn y , d o k ład n y i uczo n y p ro fe s s o r m a te ­ m atyki, od r. 1483, k tó re g o u czeń K o p e rn ik n ietylko nic now ego w ty tn w zględzie nie p o sły sz a ł we W ło szech , ale z ucznia m ed y cy n y i filozofii w P ad w ie w p ro st b y ł w zięty do Rzym u n a p ro fe sso ra m atem atyk i; B ru d z e w sk i p o ­ w iadam y m ate m a ty k , n a p isa ł tak ż e w yjaśnienie do te o ry i p lan e t P e u rb a c h a a stro n o m a w ied eń sk ieg o, k tó re by ło z a ­ lecon e p rzez O tto n a de V alle U ra c en se jed n e m u z k siążąt w ło sk ic h jak o dzieło znakom itsze. W yszło ono w M edyo- lan ie 1495 r. P isa ło wielu p rz e d i po B ru d zew sk im tak zw ane teo rik i planet: do n ajd aw n iejszy ch należy J a n C a m p a n u s z N o w a ry , r. 1200; ale w szyscy i B ru d zew sk i m ylnie. D lateg o nie m niem am y b ynajm niej ab y p ro fe sso r ak ad em ii k rakow skiej o d k ry cie ja k ie w a stro n o m ii zrobił, lu b uczniow i do w ielkiego w ynalazku d ro g ę w skazał, ale je ste śm y teg o zdania, że w y k ła d ro zsą d n y , ja s n y i g r u n to ­ w ny m a te m a ty k i w ielką b y ł p o m o cą m łodej zdolności do p o su n ię c ia astro nom ii. P o B rud zew sk im n a s tą p ił J a n z G ło ­ gow y, znajom y nam scho lasty k . T en n a p isa ł w stęp a s tro ­ n o m iczn y do k alen d arza i w yjaśnienia p raw d ziw ych r u ­ chów p lan e t p o d łu g J a n a R eg io m o n tan a. P rzy n o si to za­

szczyt G łogow czykow i, że ju ż nie P e u rb a c h a , ale R e g io -

(29)

PIŚMIENNICTWA POLSKIEGO. 17 m o n ta n a w ziął za przew odn ik a w p ostępie czasu; uderza je d n a k ta uw aga, że pow ażne k o rp o ra c y e uczone silą się n a p o w tarzan ie rzeczy ubitych , k ied y gieniusz m ało kom u znany, sam je d e n bez pom ocy i z ach ęty życia publicznego, odkryw a now y p o rz ą d e k , i w ychodzi na praw odaw cę w szechśw iata. Je o m e try a E u k lid esa i try g o n o m e try a słu ­ żyły za n a u k i p om o cn icze do obliczeń p lan e tarn y c h .

Cóż m am y pow iedzieć o w ykładzie h isto ry i, k r y ty ­ ce i zam iłow aniu do niej? J a n D ąb ró w k a czytał z ucznia­

m i K a d łu b k a, i objaśniał je g o tru d n o śc i. N a sam ym w stęp ie k ie d y tłum aczył, co znaczył K o d ru s w tek ście w sp om n iany , ja k o nie lu b iący te a tra ln e j w ystaw y; jed e n ze słu c h a c zy z a rz u t m u g ło śny uczy nił, że to nie b y ł w cale k ró l g re c k i ja k n au czy ciel pow iadał, ale ja k a ś inna osoba z tra d y c y i kro n ik arzo m znana, A z osnow y K a d łu b ­ k a, w ątpliw ość sw ą udow odnił. U m iera D łu g o sz w r . 1480 sk ła d a jąc dzięki O p atrzn o ści, że m u dozw oliła p ięćdzie­

sięcioletniej p r a c y dokonać. W troskliw o ści o dalszy c ią g dziejów ojczystych, ta k m ozolnie p rzez s ię zebrany ch, b łag a akad em ią k rak o w sk ą, ab y zdolnej osobie po jeg o zgonie tę p rac ę pow ierzyła, odpow iedni w ynalazłszy fun­

dusz. U czone zgrom ad zen ie przezn aczy ło dodatkow e do innej p ła c y w y n ag ro dzen ie dla h isto ry o g rafa, k tó ry p rzy ko ń cu ro k u p o jed n y m ark u szu , czasem nie sp ełn a r o ­

cznika sw ojego p rzy n o sił.

D ru k a rstw o , k tó re się od r. 1472 upow szechniać za­

częło w E u ro p ie , w e dw adzieścia kilka lat dopiero z a p ro ­ w adzone zostało w K rakow ie dla odbicia m szałów . P ó ­ źniej h u ssy ci czescy polecili Violovi odlanie głosek sło ­ w iań sk ich i w ytło czen ie ok to ich a, to je st śp iew nika k o ­ ścielnego, ale d ru k arz m usiał k raj o p u ścić p o d n a c i­

skiem k a p itu ły krakow skiej. O jczenasz p o polsku znaj­

duje się w agiendzie w rocław skiej, a dłuższa pieśń B og a­

ro d zic y d o p iero o d bitą zo stała w S ta tu tac h Ł a sk ie g o 1506 ro k u .

P o ty c h sm u tn y ch o b razach n a rz u c o n y c h p o jęć i b ezw ład n ości, przejdźm y na weselsze pole żyw otnego p o stę p u , w pierw szej epoce ośw iaty.

T um 1. S t j c i e i 1858. 3

(30)

S Ł Ó W K I L K A

o s t a r o ż y t n e j o d b u d o w i e k o p a l ń o l k u s k i c h, i m a c h i n a c h

w TYCHŻE, O PŁOCZKACH, PRAŻENIU RUDY OŁOWIANEJ,

I HUTACH DAWNYCH POD OLKUSZEM.

P R ZEZ

H iero n im a Łabęckiego.

l;z y to pozbawieni św iatła dziennego p rzy rąbaniu pod ziem ią niek ształtnych bry l ru d y , czy przy zbytecznym żarze ognia, w ysączając kruszec z roztopionej ru d y , górnik i h utn ik poszczycić się nie mogą, aby ich żm udne rze ­ miosło b y ło nacechow ane poetycznością. Jed n ak że i to zatrudnienie m a swoje pow aby, bo przecież z zamiłowaniem górnik doń przyw iązany; w nićm ma on swoje podania, wspom nienia ubiegłych pokoleń, tajem nicze uprzedzenia, a sam w zbliżeniu z n a tu rą i jej tajnikam i, nabyw a skłon­

ności do rozm yślania. Owionie go nie raz w sam otnćm odcięciu od św iata i ludzi, tęsknota poetyczna, która rzeczywiście ludzi tego zawodu odznac2a w ich życiu, uczuciach i toku myśli.

Lecz nie o tern tu mówić zam ierzam y, nie tu miejsce przedstawiać: czćm je s t górnictwo, jak obszerne w niem p ra­

cy pole, jak ie przedstaw ia trudności, jakich w ym aga środ­

ków, jakie czerpie pomocy z nauk przyrodzonych i ścisłych, jak a jego zacność i jakie przynosi ludzkości korzyści.

Zam ierzyliśm y przerzucić się w u b ieg łe wieki, dotknąć starożytności górniczych polskich w słyn nych niegdyś kopalniach olkuskich ze stanow iska sztuki i krótko skrćślić

(31)

O KOPALNIACH OLKUSKICH. 1 9

ja k to rzem iosło było prowadzone, jakiem i środkam i ob­

chodzono się przy w ydobyw aniu ru d ołow ianych i ich przetap ianiu na ołów lub odciąganiu srćb ra.

Do opisu takiego m a te ry a ły prawie zatarte, bo dawne kopalnie olkuskie od półtora w ieku zniszczone i nieczynne, h u ty rozwalone; widoczne jedy n ie są liczne warpie i zaw a­

liska szybów , zapadnięcia tu i owdzie ziemi nad dawnerni w yrobam i; sączą się wody stokam i sztolniów, dżiś zała- złych piaskiem i zaro sły ch , a które niegdyś ciągnęły się daleko na około O lku sza; gdzieniegdzie tylko porzu­

cone stosy bogaty ch zuzli po ołow iu, świadczą o obszer­

nym przem yśle, a podania m iejscow e i baśnie urojone o olbrzym ich bogactw ach daw nych gw arków , o przepychu mieszczan olkuskich, głuchy rozgłos o przeszłój świetności górnictw a srebrnego w tern miejscu roznoszą.

W iele w tych podaniach przesady; wprawdzie obfite to i bogate b y ły kopalnie ru d y ołow ianej, która i sróbro zaw ierała, n aw et dobrze się miewali ich gwarkowie; zbyt jednak wiele nakładów w ym agało ich prowadzenie, aby zbogacić się można było łatw o, to też raptow ne fortuny nie często tu pow staw ały, ani nie b y ły pospolitą rzeczą.

Od czasu do czasu, zwłaszcza w latach suchych, m iejscami łatw iejsze zdarzało się kopanie, głębiej wówczas pod ziemię sięgnąć się daw ało po bogatszą rudę, b yw ały więc i lepsze zyski w ręk u zam ożniejszych gw arków , a mieszczanie K rakow a, n aw et szlachta okoliczna w tedy nie pogardzała gw arectw em w kruszcodajnym zakątk u krakow skiej ziem icy.

O tem dowiedzieć się można szczegółów najcieka­

wszych z daw nych ak t żupniczych olkuskich; w pomoc im idą częstokroć a k ta w ójtow skie a później radzieckie m iasta; lecz w spółczesnych pisarzach, uporne milczenie lub zaledwie wzmiankę ogólnikową a m ało znaczącą o kopalniach olkuskich natrafić można. A kta przeto żu- pnicze stanow ią obfite i głów ne dla nas źródło, zaw ierają one bowiem rozliczne i szczegółowe wiadomości; lecz po większej części dostępne są jedynie dla tego, kto jest św iadom y języka naszego górniczego. Szkoda, że dla ich uzupełnienia nie dochow ały sie n iestety żadne rysunki daw niejsze w archiw ie olkuskióm , bo najw cześniejsza map- pa, k tó ra nas doszła, je s t dopiźro z końca panowania

Cytaty

Powiązane dokumenty

ków ekonomicznych i społecznych na kresach%i wreszcie do zacieśnię-.. nia węzłów, trzymających K ozaczyznę przy Polsce, nie mogło przyjść inaczej, jak przez

W tym charakterze występując bohater przez całą sztukę, nie pozbawia się żywiołów jednających mu sympatyę widza, usterki więc jego i skrzywienia moralne

Wstydź się, jest to grzechem Przeciw naturze, przeciw niebu, przeciw Zmarłemu nawet; jest-to naostatek Wbrew rozumowi, który od skonania Pierwszego z ludzi, aż

nia, lecz rzeczy co się jego tycze tak się obróciły, iż chociaż spraw a wisiała jeszcze między nim a Banerera, on zastanowiwszy się może nad skutkami

te na stare lata pisał ascetyczno-mistyczne traktaciki, że Schelling w późniejszym wieku z gruntu odmienił swe poglądy i niemal wyraźnie odwoływał, co dawniej

poddaje się za pomocą, soczewki przez pewien czas na działanie promieni światła, przez przedmiot żądany odbitych, lecz nie nazbyt długo, ażeby jodek srebra

Tym sposobem założone, przez nich osady otrzym ały nazw y od ich nazw isk... ROK ZMARNOWANY W TEATRACH

Jakim sposobem znalazłem się na dworze tego nic niewiem.... Bardzo jeszcze było